Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PiS_ 2018 - 2019
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 16:05, 30 Cze 2017    Temat postu:

-
Jacobsky
30 czerwca o godz. 12:27
\
Jak to idzie (za polskimi mediami, do któtych
mam teraz dostęp bezpośrednio z Polski) ?
Liberały przeszkadzają rządzić Kaczyńskiemu –
twierdzi przeciętny klient Lidla czy Biedronki.

Nie będzie żadnej alternatywy, bo Polacy jej nie chcą.
Szczerek słusznie podsumował ten polski stan ducha: Polacy idą
w to, w czym czują się najlepiej: system autorytarny z silną władzą
i na bakier z demokracją, której przeciętny obywatel nie rozumie,
bo niby czemu miałby ją rozumieć, skoro starzy nie byli w niej
wychowani, a młodzi mają w szkole katechizm zamiast lekcji bycia
obywatelem w nowoczesnym państwie. Mleko się rozlało i tak już
będzie, aż znowu, za jakiś nieokreślony czas, jakiś komik
przeskoczy mur (lub dopłynie motorówką – jak kto woli),
wskoczy na koparkę i zacznie karnawał wolności.
I tak w koło wojtek.

Osobiście stawiałbym bardziej na biologię. W końcu Kaczyńskij
nie będzie żyć wiecznie, a to, jak niezłomni sobie skoczą do
patriotycznych gardeł po schedę po dyktatorze stanowi temat
na osobną bajkę. Trzeba tylko trzymać kciuki, żeby biologia
upomniała się o swoje zanim ten psuj wypisze Polskę z Unii.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 22:36, 03 Lip 2017    Temat postu:

3.07.2017
poniedziałek


PiS partią wolności, co za ściema
Adam Szostkiewicz

PiS partią wolności! Redefinicji dokonał prezes na piątym zjeździe partii. Wolności? Jakiej wolności? W Europie „wolnościowymi” nazywają się partie i ruchy antywolnościowe, jak austriacka Partia Wolności czy antyunijna Libertas. Są za wolnością dla siebie, ale przeciw wolności dla innych, nieswoich, obcych, imigrantów, uchodźców, muzułmanów, „polskiego robactwa” (to ze słownika skrajnej prawicy brytyjskiej). I w tym sensie PiS jest de facto antywolnościowy, nie dajcie się nabrać.

Kaczyńskiemu ktoś musiał podpowiedzieć (może szef pisowskiej propagandy Bielan), że redefinicja spodoba się młodym, bo oni wszyscy za „wolnością” dla siebie. No i że może dzięki tej wrzutce podbierze się troszkę głosów naczelnemu wolnościowcowi kraju, Kukizowi i innym wulgarnym libertarianom pokroju Korwina. Więc prezes wykrzyczał, że PiS to partia wolności. Co mu szkodzi. Ciemny lud to kupi, jak kupuje od prezesa wszystko hurtem.
Ale PiS nie jest ani libertariański, ani wolnościowy. To zmyłka semantyczna dla ubogich językowo. Wolność to domena partii liberalnych i liberalno-konserwatywnych, które PiS zwalcza. Wolność pisowska jest zaprzeczeniem wolności liberalnej. Wolność pisowska jest wykluczająca i poniżająca niepisowców.

PiS jest przeciw wolnemu rynkowi, a za regulacją, centralizacją i etatyzacją gospodarki: świeży przykład to ustawa o aptekach tylko dla aptekarzy, wcześniej ta o obrocie ziemią. Gdzie tu wolność?!
PiS jest za ograniczaniem samorządności, niezależności władzy sądowniczej, społeczeństwa obywatelskiego, wolności mediów i kultury niezależnej od Kurskiego i Glińskiego: gdzie tu wolność?
PiS jest przeciw legalnej aborcji, legalnemu in vitro, równym prawom dla mniejszości seksualnych, wolnej marihuanie medycznej: gdzie tu wolność?

PiS zwalcza wielokulturowość, rozdział państwa i Kościoła, popiera tradycyjny zamknięty katolicyzm kosztem innych wyznań i światopoglądów, popiera prawa kobiet, ale katolickich: gdzie tu wolność?
PiS gra emocjami antyzachodnimi i antyniemieckimi, a siedzi cicho na temat autorytaryzmu Orbana, Erdogana czy Putina. Buduje jakiś pseudomocarstwowy projekt Międzmorza, by skłócić UE i wyświadczyć usługę antyunijnym Trumpowi i Putinowi, którym Unia jako strefa demokracji i wspólnego rynku zawadza: gdzie tu wolność?

Nie ma też wolności w PiS. Czy ktoś słyszał, by pisowcy polemizowali publicznie z prezesem i partyjnymi prominentami? Czy na zjeździe ktoś zażądał wyjaśnień od Macierewicza po książce Piątka o rosyjskich tropach w życiorysie ministra? To pokazuje, że partia Kaczyńskiego, Dudy i Szydło nie chce i boi się wolności, której nie kontroluje. Młodzi wolnościowcy nie powinni dać się PiS-owi nabrać. W pisowskim rozumieniu wolności nie ma dla nich miejsca, tak samo jak dla Polaków „gorszego sortu”. Wolność w rozumieniu PiS to wolność dla swoich, zarządzana jednoosobowo z Nowogrodzkiej.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 18:10, 25 Lip 2017    Temat postu:

a 2017

Zagraniczna prasa o Polsce:
Andrzej Duda zrywa z wizerunkiem marionetki

Większość zagranicznych mediów zapowiadane
weto prezydenta Andrzeja Dudy określa jako niespodziewane.
Zagraniczne media znów piszą o Polsce

Zagraniczne media znów piszą o Polsce
Belgijski „Le Soir” nazywa Andrzeja Dudę „niespodziewanym obrońcą polskiej
demokracji”. A francuski dziennik „Liberation” pisze, że prezydenckie weto
„zaskoczyło wszystkie strony”, a najbardziej członków rządzącej partii.

O nieoczekiwanej interwencji polskiego prezydenta pisze też amerykański
dziennik „Washington Post”, uściślając, że „decyzja o zastosowaniu weta
do dwóch ustaw otwiera nieoczekiwany nowy rozdział w debacie,
która głęboko podzieliła Polaków. A decyzję Andrzeja Dudy
waszyngtoński dziennik nazywa porażką partii rządzącej.


Według dziennika „Wall Street Journal”, zapowiadając zawetowanie ustaw
ograniczających niezależność sądów, polski prezydent przekazał zwycięstwo
„prodemokratycznym protestującym”. A dziennik „New York Times”
ocenia, że Andrzej Duda przez blisko dwa lata był orędownikiem
inicjatyw Prawa i Sprawiedliwości, ale ostatnie posunięcia w sprawie
sądów najwyraźniej uznał za zbyt daleko idące.

O protestach millenialsów, czyli pokolenia ludzi urodzonych po 1984 r.,
pisze też włoska „La Repubblica”. Według gazety millenialsi, którzy wcześniej
zajmowali się głównie sobą, swoimi karierami, studiami, pracami
i rodzinami, teraz wyszli na ulice i to oni swoim protestem wygrali.
O zmianie rządowego kursu pisze też turyńska „La Stampa”, która podkreśla,
że „prezydent swoją decyzją prawdopodobnie zmienił najbliższą przyszłość Polski”.

Samodzielny prezydent

Włoski „Corriere della Sera” w korespondencji z Warszawy pisze, że decyzja
Dudy to dowód na „usamodzielnianie się prezydenta”, który „przed objęciem
urzędu był członkiem PiS”. Zwraca na to też uwagę w internetowym
wydaniu hiszpański dziennik „El Pais”, pisząc, ze „to pierwszy przypadek,
gdy prezydent RP łamie wytyczne swojego lidera Jarosława Kaczyńskiego”.

O decyzji Andrzeja Dudy na pierwszej stronie napisał też w swoim
międzynarodowym wydaniu dziennik „Financial Times”.
Gazeta podkreśla, że prezydent zrobił to dopiero po ośmiu dniach protestów.
I zaznacza rolę, jaką w podjęciu decyzji głowy państwa odegrała była
opozycjonistka Zofia Romaszewska. „Financial Times” pisze o Dudzie
jako o „jednym z nielicznych sojuszników, którzy kiedykolwiek sprzeciwili się
Jarosławowi Kaczyńskiemu”.


Cytowany przez „FT” Wawrzyniec Smoczyński, szef warszawskiego think
tanku POLITYKA INSIGHT, podkreślał, że decyzja prezydenta jest ogromnym
ciosem dla prezesa Kaczyńskiego, który nade wszystko ceni sobie lojalność.
„Kaczyński cały czas pracował nad stworzeniem wrażenia, że Duda jest od
niego zależny, ale ruch prezydenta pokazał, że to już jest pieśń przeszłości”.

O niezależności prezydenta mówił też cytowany przez „FT” były minister
ds. europejskich Rafał Trzaskowski z Platformy Obywatelskiej, twierdząc,
że prezydent po raz pierwszy walczył przeciwko swojej politycznej rodzinie”.
I że prezydencki ruch, choć niewystarczający, bo zapowiadający weto tylko
dwóch z trzech proponowanych przez rząd projektów ustaw, „otwiera
wszystkie z wielu możliwości”.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 12:33, 26 Lip 2017    Temat postu:

26.07.2017
środa

Decyzje prezydenta z korzyścią dla demokracji.
Ale ze szkodą dla zdrowia obywateli

Stefan Karczmarewicz

Ratując pozostałości ładu konstytucyjnego, prezydent w bitewnym zapale
zapomniał o zdrowiu zwykłych ludzi.
Co brak trzeciego weta może oznaczać w tym aspekcie?

Cieszę się, jak miliony zdradzieckich mord, z podwójnego weta.
Martwi mnie jednak, że nie zdecydował się na zawetowanie ustawy o
ustroju sądów powszechnych. O następstwach decyzji pisze się i mówi
mnóstwo. Pozwolę sobie zatem przejść, po prostu, do rzadziej
pacjentów, personelu medycznego i rożnych innych związanych
ze zdrowiem. Od „białego personelu” i pacjentów – do antyaborcjonistów.

Niemal pewne wydaje się polowanie na lekarzy w jakikolwiek sposób powiązanych ze sprawą Jerzego Ziobry. Prokurator generalny będzie miał spacyfikowanych sędziów, dyspozycyjną prokuraturę i niezachwiane poczucie racji. Potężna czystka w małopolskiej (i nie tylko) kardiologii (i nie tylko) nie wydaje się nieprawdopodobna. Będzie dotyczyć najbardziej prominentnych, więc zazwyczaj najlepszych lekarzy. Przy okazji może oberwać się pielęgniarkom.

Nagonka na środowisko lekarskie jako całość również wydaje się prawdopodobna. Tu prokurator generalny będzie zapewne sojusznikiem ministra zdrowia. Pierwszy będzie miał świetny kontekst do swojej prywatnej zemsty. Drugi – usprawiedliwienie dla własnej, bardzo umiarkowanej kreatywności, rozwagi i odwagi w rozwiązywaniu problemów.
PiS pokazał niejednokrotnie, że jedyną zasadą postępowania wobec tych, którzy stoją mu na drodze, jest ich upokorzenie. Myśl nieuczesana Stanisława Jerzego Leca: „Są tacy, co nie mogą zabić człowieka. Muszą go wpierw pozbawić człowieczeństwa” – jest znowu, po latach, przeraźliwie aktualna.
Dlatego można spodziewać się zwiększenia liczby dramatycznych oskarżeń prokuratorskich i efektownych procesów przeciwko lekarzom. Pretekst zawsze się znajdzie. Wystarczy, że w SOR, Izbie Przyjęć lub na oddziale szpitalnym umrze pacjent w czasie, gdy jedyny (bo tak jest taniej) lekarz dyżurny będzie przeprowadzał pilną operację innego chorego.

Niewykluczona jest również mała krucjata przeciwko pielęgniarkom. Żeby wybić im z głowy protesty. Pretekst się znajdzie, tak samo jak w przypadku lekarzy. Odkąd minister Arłukowicz zdjął z dyrektorów szpitali obowiązek zapewnienia bezpiecznie licznych obsad personelu, problemy i dramaty są nieuniknione.
Z drugiej strony – ani „biały personel”, ani pacjenci i ich rodziny nie będą mogli skutecznie zaskarżyć w sądzie publiczną służbę zdrowia. Stroną w sporze będzie przecież państwo, reprezentowane przez prokuratora generalnego, kontrolującego sądy…
Mowa oczywiście o oskarżeniach publicznych. Sprawy cywilne nie będą już tak proste, bo nie będzie ważne, czy lekarz albo pielęgniarka zawiniła. Ważne będzie, kogo znają w PiS.

Jak się już zgadało o znajomych – wyobraźcie sobie taką sytuację: konkurs na kierownika oddziału szpitalnego lub poradni. Staje do niego dotychczasowy kierownik: doświadczony lekarz, fachowiec o dobrej opinii. Ma z nim konkurować facecik, który właściwie jest bez szans, bo ma osobowość i kompetencje naszego ulubionego Misia – pomocnika aptekarza. Za to bliski krewny-lub-znajomy kogoś z Jedynej Partii. Co można zrobić? Można ustawić konkurs, ale to będzie zbyt grubymi nićmi szyte. Ale można również fachowcowi zrobić małe śledztwo, proces i szybko go skazać. Na przykład za niedochowanie należytej staranności przy rozstrzyganiu przetargu (to się da zawsze zrobić). Coś na malutki wyroczek. Wystarczy. Skazany prawomocnym wyrokiem nie może być kierownikiem. No i po sprawie. Jak widzicie Państwo, sądownictwo w nowym kształcie może być – i być może będzie – skutecznym narzędziem wpływania na merytoryczną jakość placówek opieki zdrowotnej. Ktoś z Państwa sądzi, że nie może być już gorzej, niż jest teraz? Przysięgam: może.
Teraz trochę o najintymniejszych sprawach, chronionych tajemnicą lekarską. Sąd jest jedyną instytucją, która może nakazać uchylenie tajemnicy lekarskiej. Już teraz niektóre sądy rejonowe uznają, że ma do tego prawo również prokuratura. Zjednoczenie tych instytucji pod jednym berłem może sprawić, że tajemnica lekarska stanie się jedynie iluzją, której nikt nie będzie brał poważnie. A co z uzyskanymi w ten sposób danymi zrobi prokuratora? W tej rzeczywistości – boję się myśleć.

No i wreszcie, na koniec, zagrożenie całkowitą bezkarnością antyaborcjonistów, również wobec szpitali i ich personelu. To już się zaczyna dziać. Niedawno antyaborcjonista trysnął gazem pieprzowym w twarz pracownicy jednego z warszawskich szpitali, chcącej zdjąć umieszczonej przed szpitalnymi oknami obsceniczny plakat antyaborcyjny. Był to tzw. eksces obrony, bo naraził czyjeś zdrowie lub życie (środki obezwładniające mogą w niefortunnych okolicznościach doprowadzić nawet do śmierci), broniąc rzeczy o wartości jedynie symbolicznej. Policjant założył mu kajdanki, ale potem puścił wolno, tłumacząc poszkodowanej, że sprawa kwalifikuje się najwyżej do oskarżenia cywilnego. Nie słyszałem, żeby ów antyaborcjonista i policjant ponieśli jakiekolwiek konsekwencje swojego postępowania. Na uczciwe śledztwo i procesy w takich przypadkach już teraz trudno jest liczyć.
Można przewidywać, że zaskarżanie antyaborcjonistów o ich ekscesy będzie pozbawione sensu wobec braku nadziei na sukces.

Mam nadzieję, że nie skończymy jak USA, gdzie fizyczne ataki antyaborcjonistów na personel medyczny oraz na placówki medyczne stały się ich praktyką. Przy czym potencjalnym celem nie muszą być koniecznie placówki przeprowadzające aborcje. Mogą być również te, które zajmują się diagnostyką prenatalną…
Cieszmy się zatem z wygranej bitwy, ale bądźmy przygotowani na długą kampanię o prawa zwykłych ludzi wobec państwa.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 9:43, 31 Lip 2017    Temat postu:

--
30.07.2017
niedziela

Tajny statut, czyli jak to się robi w Trybunale
Ewa Siedlecka

W związku z wetem prezydenta do dwóch ustaw „sądowych” spekuluje się,
że PiS zechce je odrzucić, zwołując w trybie nagłym posiedzenie Sejmu, na
które nie zdąży dojechać zbyt późno zawiadomiona opozycja. Przesada?

Podobny chwyt właśnie zastosowało kierownictwo odnowionego Trybunału
Konstytucyjnego dla „sprawnego” przyjęcia nowego statutu i regulaminu
Trybunału. Oraz „Kodeksu Etycznego sędziów TK” (swoją drogą skoro kodeks
może być „etyczny”, to czy może też być nieetyczny?). A także Statutu
Kancelarii Trybunału (dotychczasowe Biuro Trybunału będzie rozwiązane z
końcem roku, a pracownicy zwolnieni – ci, którzy się jeszcze ostali, bo
większości nowe kierownictwo się już pozbyło).

Przyjęcie tych dokumentów do 31 lipca 2017 r. przewiduje pisowska ustawa
wprowadzająca nowe przepisy o TK. A więc dedline mijał.
Ale nieprzypadkowo ze zwołaniem Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK,
które uchwala te dokumenty, czekano do wakacji. Jest okres urlopowy,
sędziowie nie siedzą w Trybunale. Zawiadomienie o Zgromadzeniu Ogólnym
wyznaczonym na piątek sędziowie dostali w czwartek po południu.
I bynajmniej nie mailem, ale na piśmie. Kartki położono na ich biurkach.
Wraz z projektami dokumentów, które mają być przyjęte.
Nie wiadomo, kto i w jakim trybie te dokumenty przygotował.

Ci sędziowie, którzy mieli wiedzieć o Zgromadzeniu, dowiedzieli się
wcześniej. Ci, co „nie musieli” wiedzieć – przypadkiem. Ale się zwołali.
Ze „starych” sędziów nie było tylko Małgorzaty Pyziak-Szafnickiej.

Porządek Zgromadzenia przewidywał tylko jeden punkt: przyjęcie
dokumentów. Nie przewidziano dyskusji. Mimo że projekty zawierają mocno
kontrowersyjne i wątpliwe co do zgodności z konstytucją i ustawą przepisy.
Na przykład taki, że sędzia „nie może uczestniczyć w debacie publicznej”,
która dotyczy „spraw politycznych”. Jeśli złamie zakaz – odpowiada
dyscyplinarnie. Co to są „sprawy polityczne”? Zapewne zdecyduje
kierownictwo Trybunału. Może za takie zostać uznana np. reforma
sądownictwa, bo wszak wzbudza protesty opozycji, a prezydent
ją zawetował, powodując dodatkowy konflikt polityczny.

Ten przepis to, być może, „lex Stępień”, bo były prezes TK Jerzy Stępień
właśnie dostał informację, że będzie odpowiadać dyscyplinarnie za udział
w „Marszu Wolności” zorganizowanym 6 maja przez Platformę Obywatelską.

Statuty, regulamin i kodeks „etyczny” przyjęto większością głosów nowych
sędziów: 8 do 6. Z „nowych” wyłamał się tylko wybrany przez PiS Piotr
Pszczółkowski – głosował przeciw.

Jak na razie kierownictwo Trybunału nie chwali się nowo uchwalonymi
dokumentami. Nie umieściło ich na swojej stronie internetowej –
nadal wiszą tam stary statut i regulamin. Biuro Prasowe Trybunału
nie zareagowało na mój wniosek o udostępnienie nowych dokumentów.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 20:13, 23 Sie 2017    Temat postu:

Gra w klasy - Blog Adama Szostkiewicza

STRONA GŁÓWNA
BARDZIEJ KATOLICCY NIŻ PAPIEŻ

23.08.2017
środa

Prezes Kurski się rozwodzi, czyli PiS panowie
Adam Szostkiewicz

Jacek Kurski w chwili szczerości wyznał, że ciemny lud kupi pisowską propagandę. Teraz musi się napracować, by kupił jego własną – w sprawie rozwodu, romansu i wożenia dziecka limuzyną służbową. Na razie mistrzowi idzie słabo. Tak słabo, że grozi brukowcowi pozwem sądowym. Historia sama w sobie do bólu banalna i gdyby nie to, że dotyczy szefa TVP, nauczyciela i wychowawcy narodu, byłaby niewarta uwagi. Ale jest, bo pokazuje, jak szybko pisowska elita i państwo pod jej rządami ulega deprawacji.

Pisowska propaganda wygrała wybory m.in. na przekazie, że Polska jest w ruinie, a państwo jest teoretyczne. Dowodem miały być na przykład zorganizowane przez byłych ludzi służb nielegalne nagrania prywatnych rozmów notabli PO. A jak nazwać państwo pod rządami PiS?
Jak nazwać pisowskiego wojewodę, odmawiającego pomocy gminom zniszczonym nawałnicą? Ministra Błaszczaka urządzającego z premierką u boku tani teatr przed kamerami: do pracy, marszałku z PO, do pracy?! Jak nazwać rząd niezdolny do skutecznego i szybkiego reagowania na katastrofę i atakujący obłudnie opozycję, gdy jego politycy w czasie, gdy PiS był u władzy, wykorzystywali tak samo podobne kłopoty ówczesnego rządu PO?
Jak nazwać rząd, który toleruje policyjną inwigilację legalnej opozycji parlamentarnej i legalnego stowarzyszenia obywatelskiego, za to milczy w sprawie sprzecznych z prawem nacjonalistycznych marszów nienawiści? Albo w sprawie prób zastraszania sędziów przez ministra sprawiedliwości? Jak można nazwać państwo tolerujące ministra bojkotującego wezwanie, by przerwał wycinkę europejskiego skarbu przyrody? Albo tolerującego wstrzymanie pomocy publicznej dla fundacji zajmującej się integracją cudzoziemców?

Jak nazwać państwo usuwające z listy lektur szkolnych noblistę Miłosza, a wprowadzające na nią poetę, o którym słyszeli głównie czytelnicy popierający PiS? Jak nazwać ministra kultury, który sparaliżował jedną z najważniejszych scen teatralnych w Polsce, bo nie lubi sztuki nowoczesnej? I tak dalej, bo lista wcale się nie kończy, od zrujnowania stadniny arabów po ucieczkę wielkich inwestorów z Polski. A przed nami druga runda walki o niezależność sądów oraz samorządów i mediów prywatnych.
To jest właśnie pisowskie państwo teoretyczne. Nastawione przede wszystkim na elitę pisowskiej władzy i jej interesy. W dwa lata zaledwie od objęcia władzy pisowska elita polityczna i propagandowa dowodzi swym zachowaniem, jak słuszne jest ostrzeżenie konserwatysty lorda Actona, że władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Biedny ten ciemny lud prezesa Kurskiego.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 20:14, 23 Sie 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 8:45, 24 Sie 2017    Temat postu:

Jakub Bierzyński 22 sierpnia 2017
Jak działa machina pisowskiej propagandy

PrzePiS na przekaz

Wydaje się, że propaganda PiS jest tak prostacka, fałszywa i nachalna, że
nie jest w stanie przekonać nikogo. Wśród uczniów warszawskich szkół
krąży nowa obelga: „głupi jak pasek w TVP”.
A jednak mimo wszystko notowania partii są wysokie. Dlaczego?

Najczęściej używanym chwytem propagandowym ekipy wychowanej
przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu jest prosta
generalizacja.Igor Morski/Polityka Najczęściej używanym chwytem
propagandowym ekipy wychowanej przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej
i Medialnej w Toruniu jest prosta generalizacja.

Trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że propaganda nie musi być odziana
w prawdopodobne treści. Relacja haseł do rzeczywistości praktycznie nie
ma żadnego znaczenia. Celem propagandy takiego rodzaju jest utrzymanie
spójności przekonań. Mówimy do przekonanych. To pieśń wyznawców,
którym trzeba jakoś załatać poznawczą dziurę. Oto bowiem rzekoma
„władza ludu” konfrontuje się z masowymi demonstracjami, w których
bierze udział ponad 200 tys. osób w ponad 240 miastach i miasteczkach.
Trzeba ten fenomen jakoś własnym wyborcom wytłumaczyć.
Pytanie jak? „Demonstrują elity w obronie własnych przywilejów”.

To niezły argument, ale dość ograniczony. Skuteczny, gdy mówi się
o w miarę jednorodnych demonstracjach organizowanych przez KOD
i ograniczonych do Warszawy. Można było przekonywać widzów TVP,
iż to „kwik elity oderwanej od koryta”. Wytłumaczenie o tyle dobre,
że nie tylko daje własnym wyborcom język do opisu zjawiska,
ale także pozwala je kompletnie zbagatelizować i wyszydzić.

Gdy demonstrantów jest więcej, gdy na ulice setek miast wychodzą
zwykli ludzie, coraz trudniej utrzymać adekwatność poprzedniego obrazu.
Wtedy zmienia się propagandowa narracja. Ubecy i dzieci ubeków nadają się
na wroga jeszcze lepiej. Budzą większą niechęć niż elity i są zdecydowanie
trudniej definiowalni. Być elitą to jednak zaszczyt, ubek jest jednoznacznie
pejoratywny. Dlaczego ludzie są skłonni uwierzyć we wszystko?
Pasek z TVP Info: „Obrońcy pedofilów i alimenciarzy twarzami
oporu przeciwko reformie sądownictwa”.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 20:20, 24 Sie 2017    Temat postu:

Aleksandra Sojda 24 sierpnia 2017

Edukacja seksualna za rządów PiS?

Młodzi nic tu dla siebie nie znajdą
Nowa podstawa programowa opiera się głównie na wyobrażeniach d
orosłych o tym, co młodzież powinna wiedzieć –
mówi Paulina Trojanowska-Malinowska, psycholog i edukatorka seksualna.
W nowej podstawie programowej jest bardzo mało miejsca na dyskusje i pytania.

W nowej podstawie programowej jest bardzo mało miejsca na dyskusje i pytania.
Aleksandra Sojda: – Jakie są państwa główne zarzuty wobec nowej
podstawy programowej do Wychowania do życia w rodzinie?
Paulina Trojanowska-Malinowska, psycholog i edukatorka seksualna:
– Po przeczytaniu nowej podstawy programowej pomyślałam:
to nie jest odpowiedź na potrzeby młodych ludzi.
Rozmawiam z młodzieżą na warsztatach, przez telefon zaufania,
na akcjach ulicznych grupy PONTON, i odnoszę wrażenie, że nowe
założenia opierają się raczej na wyobrażeniach dorosłych o tym,
co młodzież powinna wiedzieć, a nie na uwzględnieniu problemów,
trudności, potrzeb i wiedzy, której młodzi faktycznie pożądają.
To właśnie jest główny zarzut: zapomniano o ludziach, do których ta
podstawa programowa jest adresowana.

Kładzie się w niej nacisk na słowo „rodzina”, które pada 173 razy,
a przecież młodych ludzi, zanim założą rodzinę, czeka wiele innych wyzwań.
W podstawie ewidentnie zabrakło miejsca na dorastanie.
Tak. Obawiam się poza tym, w jaki sposób będzie mówiło się o rodzinie.
Jestem za tym, żeby dyskutować o różnorodności, bo rodzina może wyglądać
w różny sposób i nie możemy jej oceniać. Zgodnie z założeniami podstawy
programowej promowany ma być głównie tradycyjny model rodziny, który
jest tak samo ważny jak inne. Ale powinniśmy rozmawiać również o innych
modelach. Dlaczego? Bo tego chce młodzież. Mieliśmy już parę zgłoszeń
adresowanych do grupy PONTON od młodych osób, które żyją w rodzinach
niepełnych, gdzie rodzice są rozwiedzeni. Na lekcjach ci młodzi dowiadują
się, że taka rodzina to coś złego, nienormalnego i nieprawidłowego.
To ich oburza. Taka retoryka się nie sprawdza: młodzież chce rozmawiać
o różnorodności, bo też ich sytuacja rodzinna jest różna.
Pracuję 7 lat z młodymi ludźmi i pytania, które otrzymuję, nie dotyczą tego,
kto jaką ma pełnić funkcję w rodzinie.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 21:52, 25 Sie 2017    Temat postu:

Polityka.pl 25 sierpnia 2017

PiS umacnia się w sondażach. Wskazujemy możliwe przyczyny

Z najnowszych badań CBOS wynika, że gdyby dzisiaj odbywały się wybory,
na PiS zagłosowałoby 42 proc. Polaków, na PO – 20 proc.
Ugrupowanie Kukiza mogłoby liczyć na 8 proc. poparcia,
Ryszarda Petru – 6 proc. SLD i PSL mają poparcie rzędu 4 proc.
Badania komentuje Wojciech Szacki (Polityka Insight).

Badanie przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich wspomaganych
komputerowo 17–24 sierpnia na liczącej 1009 osób reprezentatywnej
próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
--


wspo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 20:10, 02 Wrz 2017    Temat postu:

-
-
2.09.2017sobota

Dla Europy, a więc i dla Polaków, czas na: sprawdzam!
Andrzej Celiński

Wszczęcie przez Komisję Europejską procedury monitorowania praworządności w ubiegłym roku, mimo że Polska jest pierwszym w historii krajem Unii objętym tą upokarzającą procedurą, nie zrobiło na Kaczyńskim wrażenia. Nie wierzy chyba w determinację państw członkowskich.

Zdawać się może, że Kaczyńskiemu jest nawet na rękę sytuacja, w której może przedstawiać swoim wyborcom Unię, a zwłaszcza Komisję, jako organizację wtrącającą się w nieswoje sprawy. Odświeża, a właściwie od nowa buduje, resentymenty polsko-niemieckie, odwołując się do pazerności części obywateli, łudzonym należnym w jego opowieści odszkodowaniom.
Opozycja czuje się skrępowana, kiedy powinna powiedzieć: basta! Dość tych manipulacji, dość tych bzdur. Chodzi przecież o pieniądze. A z wyborcami inaczej rozmawiać nie potrafi. Dla Kaczyńskiego zaś ten konflikt z Komisją, Francją, Niemcami to kolejny krok w stawaniu z kolan. Wciąż dobra sytuacja gospodarcza usypia klasę średnią, autorytety dawno pogrzebane, Kościół swój. Inteligencja zawsze była dla niego wrogiem, nie chciała pojąć wielkości tej wspaniałej rodziny Kaczyńskich. Zdumiewające, jak on jest podobny do Gomułki. Tyle że tamten walczył, tak jak potrafił i na ile wyobraźnia mu pozwalała, o odrobinę marginesu suwerenności od Moskwy. Ten pcha nas w jej ramiona, mimo że żadne zewnętrzne okoliczności do tego nie zmuszają.
Kto wie zresztą, co ważniejsze. I w jakim czasie. To, co Kaczyński i spółka wyprawiają z Unią, czy to, co robi Macierewicz z armią? Jedni rozbrajają nas, budując mur niechęci do Polaków, którzy udawali solidarnych, kiedy dla nich było to przede wszystkim interesem, inni odbierają wiarygodność jako poważnego uczestnika sojuszu dla pokoju i bezpieczeństwa. Zachód ma prawo pytać: o co chodzi tym Polakom, mało im historycznej traumy, własnego doświadczenia, gorzkiego smaku samotności?

To, że Kaczyński, Macierewicz i inni z premedytacją grają na wzbierającą falę nacjonalizmu, ksenofobii i roszczeń, jest oczywiste. Sami tę falę przecież wywołują. Nic nie wiadomo natomiast o tym, jaki jest cel tej gry. Chcę wierzyć, że jednak, ostatecznie, nie chodzi o wyprowadzenie Polski z Unii. Kaczyński wie chyba, że żadna, nawet najbardziej satysfakcjonująca go władza nie jest warta, aby jego imię zostało na wieki przeklęte. A zostanie, jeśli pisowsko-kukizowe szaleństwo i głupota wypchną nas z politycznej Europy.
Znamienne też, że w tej fazie gry Kaczyński właściwie milczy, wypuszczając raczej pomniejszych oficerów. Tak jakby badał, na ile może sobie pozwolić. Nie z Polakami, bo tu, także z uwagi na jakość opozycji, może pozwolić sobie na wiele, lecz z Zachodem, w szczególności z Europą.
Aktualnie stają przed Polską dwie kwestie. Przede wszystkim sprawa sankcji w postaci odebrania Polsce prawa głosu w Radzie Europejskiej. Prawda, że to ostatni etap procedury monitorowania praworządności, niezwykle mało prawdopodobny, ale nie niemożliwy. Wisieć zresztą na włosku spolegliwości Victora Orbána to też mało komfortowa sytuacja. Raz już wystawił Kaczyńskiego do wiatru. Za chwilę wystawi go drugi raz, tym razem boleśnie dla setek tysięcy Polek i Polaków żyjących z różnic poziomu zabezpieczenia materialnych interesów pracowniczych w Polsce i na Zachodzie. Kiedyś rządowi Platformy-PSL udało się oddalić to zagrożenie, mało nadziei w tym, że teraz PiS się uda.
Ale i sprawa kar finansowych (potrącanych z funduszów spójności i dopłat dla rolników) w przypadku porażki polskiego rządu przed Trybunałem Sprawiedliwości.

Obie sprawy, doprowadzone do ostatniego etapu, byłyby katastrofalne w skutkach nie tylko dla Polaków, ale i dla Kaczyńskiego i spółki. Nie tylko z uwagi na odebranie Polakom wpływu na politykę Unii i konsekwencje budżetowe, lecz także, przede wszystkim, byłyby dolaniem benzyny do ognia i tak zdumiewająco wysokiego płomienia nacjonalizmu, ksenofobii i rasizmu. Wtedy alternatywą dla PiS nie byłaby już jakaś forma liberalnej demokracji, lecz coś, co w historii XX wieku poznaliśmy jako faszyzm.
W każdym razie idzie o system niemający żadnego respektu dla praw człowieka ani wahań przed argumentem siły w politycznej debacie. Wtedy sprawa być albo nie być w politycznej Europie będzie już całkowicie nieaktualna. Mam nadzieję, że formułując tę obawę, jak na razie poddaję się bardziej emocjom, niż idę za wiedzą, ale przecież to, co najistotniej wpływa na przyszłość narodu, to zawartość jego mózgów. Zresztą można sobie jakoś poradzić. Nie wiem zaś, co dominuje dziś w mózgach Polaków, skoro tak oczywiście wybierają większość pisowsko-kukizowych szaleńców i głupców.
W czwartkowej (31 sierpnia) debacie na forum europejskiego parlamentu szef polskiej frakcji partii ludowej (PO-PSL) Janusz Lewandowski powiedział, że nie poprze ona ewentualnych sankcji. Mam szacunek dla wiedzy, doświadczenia i uczciwości Lewandowskiego. Mimo rezerwy wobec polityki społecznej, której był kiedyś w Polsce jedną z twarzy. Wysłuchałem też z uwagą wypowiedzi prof. Adama Rotfelda, ministra spraw zagranicznych w rządzie Marka Belki (Radio TOK FM, piątek, 1 września, rano), którego mam za największy autorytet w sprawach międzynarodowych. Lewandowski oświadczył, że jego frakcja nie poprze ewentualnego wniosku o sankcje. Rotfeld uznał tę wypowiedź za słuszną. Odwołał się do doświadczenia Lewandowskiego w polityce europejskiej i zasugerował, że oświadczenie Lewandowskiego rozumieć można jako sygnał, że idzie o bardzo wysoką stawkę, o Polskę w Unii. Adam Rotfeld mówił potem o wartości procesów dyplomatycznych, w których skuteczność zdaje się wierzyć, które muszą pozostawać poufne z uwagi na zachowanie twarzy stron.
Mam odmienną diagnozę sytuacji. Wydaje mi się, że dzisiaj jedynym czynnikiem mogącym powstrzymać Kaczyńskiego jest opór Polaków. To nie jest czas dyplomacji. Za późno i za wcześnie.

Za późno, bo Kaczyński złamał konstytucję. Formalna odpowiedzialność: prezydenta premier rządu, marszałków Sejmu i Senatu, szefa Kancelarii Premiera, chyba także ministra sprawiedliwości (tu akurat nie jestem pewien) – nie ulega wątpliwości. Prawnicy są kompetentni w sprawie odpowiedzialności Kaczyńskiego, faktycznie rządzącego, czy są tu wyczerpujące znamiona podżegania czy nie. Co ze sprawstwem kierowniczym? Nie znam się na tym. Tak czy inaczej Kaczyński kazał podwładnym, w tym prezydentowi i premier, palić za sobą mosty. Kiedy staną przed właściwymi Trybunałami, będą zeznawać.

Za wcześnie, bo żyjemy. Wciąż, przynajmniej formalnie, mamy wszelkie wolności. Nie jest to sytuacja graniczna. Trwa dopiero proces. Może doprowadzić do sytuacji granicznej, ale może się zatrzymać, a nawet cofnąć. Wtedy aktualną stanie się sprawa abolicji. Albo instrument… łaski.
Dzisiaj Polacy muszą wiedzieć, że Europa taka, jaką dzisiaj jest, Europa wyrosła z wielkich katastrof politycznych, społecznych, humanitarnych pierwszej połowy XX wieku, Europa czerwonego i brunatnego autorytaryzmów, Europa wojen, Holocaustu, pogardy dla jednostki ludzkiej, dla mniejszości, dla prawa, dla słowa i dla prawdy – jest świadomym jej wyborem. Zasady, na których została zbudowana, wprost wynikają z tej niewyobrażalnej traumy. I dlatego praworządność jest ostateczną czerwoną linią. Kaczyński nie zna Europy. Nikt nie śmie go oświecić. Ma wokół siebie lizusów, nie ma partnerów. Nie wie, że Europa, jej instytucje i państwa członkowskie demokratycznie działają właśnie dlatego, że są demokratyczne, powoli, z mozołem wykuwają kompromis w każdej, nawet najmniejszej sprawie. Tu nie idzie o małą sprawę. Tu idzie o przyszłość całości.
Polacy muszą być przez pozostałych partnerów wspólnej Europy powiadomieni. Ten watażka i jego polityka nie będą akceptowani. Jeśli wybierzecie ich politykę, do czego macie prawo, to my z wami nie chcemy być. Bo sprzeniewierzacie się wartościom, które uznaliście – więcej: którym daliście wielkie świadectwo w 1980 i 1981 roku, w 1989 roku i później.
Albo przyjdzie opamiętanie, albo nie przyjdzie. Jeśli nie przyjdzie, to albo nie będzie warto być w Europie takiej, jakiej chciała zawsze Moskwa, albo nie warto za Polskę i Polaków tracić Europy wartości. Dlatego jest czas dla mówienia wprost.

Europa Rydzyka, Kaczyńskiego, Macierewicza, Błaszczaka, Szyszki, Terleckiego, Kurskiego, Czarneckiego (choć to płotka, nikt się takim w Europie nie zajmuje), Kamińskiego, Ziobry to miejsce geograficzne. W polityce postawiliśmy na Polaków: Polskę Kuronia, Mazowieckiego, Wałęsy, Geremka, Michnika, Kuratowskiej, Krzyżanowskiej, Krzywonos-Strychalskiej, Staniszewskiej, Skubiszewskiego, Mellera, Bartoszewskiego.
Czas, jak w pokerze, powiedzieć SPRAWDZAM. Dla Europy, a więc i dla Polski.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 17:00, 08 Wrz 2017    Temat postu:

-
Polityka.pl 8 września 2017

Dobitny apel biskupów w sprawie relacji polsko-niemieckich

Pojednanie polsko-niemieckie to wielka wartość, którą można łatwo
utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie
wypowiadane słowa – napisali hierarchowie.
W minionych dziesięcioleciach również ze strony niemieckiej doświadczyliśmy

W minionych dziesięcioleciach również ze strony niemieckiej doświadczyliśmy wielu gestów zmierzających do pojednania obydwu narodów.
Pojednanie to słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. Równocześnie pamiętamy, że patriotycznym obowiązkiem jest „angażowanie się w dzieło społecznego pojednania poprzez przypominanie prawdy o godności każdego człowieka, łagodzenie nadmiernych politycznych emocji, wskazywanie i poszerzanie pól możliwej i niezbędnej dla Polski współpracy ponad podziałami oraz ochronę życia publicznego przed zbędnym upolitycznianiem” („Chrześcijański kształt patriotyzmu”).

Proces pojednania, który wspólnie pojęliśmy i konsekwentnie realizowaliśmy w minionych latach, jest wzorem dla wielu innych państw na świecie. Trzeba przypomnieć, że został on zainicjowany ponad 50 lat temu listem polskich biskupów do biskupów niemieckich, sygnowanym m.in. przez kard. Stefana Wyszyńskiego i arcybiskupów Karola Wojtyłę i Bolesława Kominka, w którym znalazły się pamiętne słowa „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Nie straciły one swej wagi i aktualności. Przebaczenie nie jest decyzją koniunkturalną, zależną od uwarunkowań, lecz nieodwracalnym aktem miłosierdzia, które nie zaprzecza sprawiedliwości, lecz ją dopełnia.


W minionych dziesięcioleciach również ze strony niemieckiej doświadczyliśmy wielu gestów zmierzających do pojednania obydwu narodów oraz przezwyciężenia skutków tragicznych i pełnych cierpienia wydarzeń, wypełniających historię obu narodów. Trwałe miejsce znajdują w niej wypowiedziane w Krzyżowej, dwa dni po upadku muru berlińskiego, słowa Helmuta Kohla: „Odejdźmy od ołtarza w kierunku dobrej, pokojowej, błogosławionej przez Boga przyszłości dla naszych narodów, dla narodu polskiego i niemieckiego, dla nas wszystkich w Europie”. Takich gestów i słów nie wolno zapominać, ani lekceważyć, bo one ostatecznie utorowały nam drogę do narodów zjednoczonej Europy i są zobowiązujące.

Wspominając bolesne chwile naszych dziejów i wzajemnych relacji mamy również obowiązek pamiętać i przypominać, że w mrocznych czasach stanu wojennego w Polsce to właśnie niemieckie społeczeństwo znalazło się w czołówce tych, którzy na różne sposoby udzielali bardzo konkretnej, moralnej i materialnej pomocy, gdy nasz kraj znalazł się na progu humanitarnej katastrofy. Jesteśmy świadomi, że to wtedy dochodziło do spotkania nie polityków, lecz społeczeństw, to wówczas na podstawowym poziomie miała miejsce odbudowa wzajemnych relacji i rodziły się trwające do dziś więzi życzliwości i przyjaźni. Kontynuowane są one w kolejnych pokoleniach, czego przykładem mogą być spotkania młodych Niemców i Polaków w czasie ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży w polskich diecezjach i w Krakowie.

Zgromadzonego przez lata kapitału dobra we wzajemnych relacjach między społeczeństwami, narodami i państwami nie wolno zmarnować ani roztrwonić. Kapitał pojednania i więzi trzeba chronić, umacniać i pomnażać dla dobra naszych Ojczyzn, które mają misję do spełnienia – jest to misja dawania świadectwa pojednanych wobec niepojednanych w Europie i świecie. Dlatego ogromne znaczenie ma sposób, w jaki traktowane są niezałatwione sprawy w relacjach obu państw. Należy je podejmować na płaszczyźnie roztropnej dyplomacji, by podtrzymać z trudem osiągnięte zaufanie, a nie niweczyć poprzez wzbudzanie negatywnych emocji społecznych w którejkolwiek ze stron.

W tym kontekście wyrażamy nadzieję, że osoby odpowiedzialne za nasz kraj
i relacje międzynarodowe, mając na uwadze dokonane już procesy
pojednania, będą budowały na tym kapitale i w oparciu o jego
wielopłaszczyznową wartość. Jesteśmy przekonani, że nadal mogą
one być tworzone w dwustronnym dialogu pełnym troski
o pokojową przyszłość naszych społeczeństw.

W tym duchu działa Kościół katolicki i inne Kościoły chrześcijańskie, głoszące Ewangelię przebaczenia, pojednania i pokoju. Papież Franciszek w orędziu na 50. Światowy Dzień Pokoju (1 stycznia 2017) zaapelował do zwierzchników politycznych i religijnych, zwierzchników instytucji międzynarodowych, szefów przedsiębiorstw oraz mediów całego świata o podjęcie w działaniach „stylu polityki na rzecz pokoju”. Zwrócił uwagę, że „wymaga to gotowości do «przyjęcia konfliktu, rozwiązania go i przemienienia w ogniwo nowego procesu». Działanie w ten sposób oznacza wybór solidarności jako stylu tworzenia historii i budowania przyjaźni społecznej”. W kontekście historycznym Polski, która szczyci się tym, że moralna cnota solidarności otworzyła nam drogę ku wolności, brzmi to jak szczególne zobowiązanie. Relacje polsko-niemieckie w ostatnich dziesięcioleciach stanowią dowód, że jest to możliwe i przynosi błogosławione skutki wszystkim.

Jesteśmy pełni nadziei, że na tej płaszczyźnie
„styl działania na rzecz pokoju” będzie kontynuowany przez obydwie strony.

abp Henryk Muszyński
współprzewodniczący Zespołu w latach 1994-2005

bp Jan Kopiec
współprzewodniczący Zespołu

abp Wiktor Skworc
współprzewodniczący Zespołu w latach 2005-2016

kard. Kazimierz Nycz
współprzewodniczący Zespołu

bp Tadeusz Lityński
członek Zespołu członek Zespołu

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 17:43, 16 Wrz 2017    Temat postu:

Polityka.pl 16 września 2017

Co się dzieje z Polską? - Wyjaśnienie w dwuminutowym filmie

Główni bohaterowie filmu: kolorowy tort w kształcie Polski i
odczytywane przez aktora Olgierda Łukaszewicza określenia,
które Polacy kierują pod adresem innych Polaków.

„Ten krótki film to nasz znak niepokoju wobec języka wzajemnej pogardy
i nienawiści jaki, zuchwale rozpanoszył się dziś w Polsce. Język ten wrósł
w polską przestrzeń publiczną, wrzeszczy w internecie, brzmi w domach i
kościołach. Jest inwazyjny, rozsiewa się wszędzie. Mamy go dość.
Powiedz mu dość” – tłumaczy realizatorka filmu Urszula Zajączkowska.

W dwuminutowym filmie „Mów do mnie Polsko, mów” słyszymy, jakimi
określeniami Polacy obrzucają innych Polaków. Kolejne inwektywy,
odczytywane przez Olgierda Łukaszewicza, wpływają na stan tortu
w kształcie Polski. W ten prosty sposób twórcy filmu zwracają
uwagę, jak język pogardy i nienawiści niszczy Polskę.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 20:44, 19 Wrz 2017    Temat postu:

--
17.09.2017 -- niedziela

Kiedy Kaczyński ogłosi zwycięstwo
Daniel Passent

Rozmaite sondaże dają PiS 40 i więcej procent poparcia, co najmniej dwa
razy tyle, ile dają Platformie, nie mówiąc o pozostałych partiach i partyjkach.
Jarosław Kaczyński i jego partia mają prawie wszystko, o czym partia
polityczna może marzyć: władzę, wojsko, służby specjalne, media publiczne
i zaprzyjaźnione, znaczne poparcie społeczeństwa i Kościoła, a mimo
to prezes zachęca do dalszej walki i obiecuje sukces w przyszłości.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Trochę przypomina to stary dowcip:
co to jest socjalizm? Socjalizm jest jak horyzont, oddala się w miarę,
jak się do niego przybliżamy.
Kiedy ten marsz do socjalizmu wreszcie się skończy – tego nie wiemy,
tak jak nie wiedzą Węgrzy czy Turcy, ale oto niektóre potyczki,
które pozwolą odtrąbić ostateczny sukces:

POMNIKI NA KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU.
Odsłonięcie pomników ofiar katastrofy (zamachu?) smoleńskiej będzie dobrą
okazją do ogłoszenia zwycięstwa tych, którzy od początku stawiali sobie taki
cel. Nie będzie to jednak pełne zwycięstwo, ponieważ zwycięzcy dopiero
napiszą historię i wymierzą sprawiedliwość.

POLSKA NORYMBERGA – rozpoczęcie (lub zakończenie) procesu
zbrodniarzy platformerskich: panów Arabskiego, Sikorskiego, Tuska,
może także H.G-W. To będzie kolejny sukces Prawa i Sprawiedliwości,
ale i to nie będzie sukces ostateczny, ponieważ zdradzieckie mordy i kanalie
oraz ich protektorzy za granicą nie chcą się poddać.
W tym celu potrzebne będzie opanowanie sądownictwa.

SĄDOWNICTWO PiS,
czystka do ostatniego asesora i sędziego – otworzy drogę do kolejnych
zwycięstw, ale nie będzie ono jeszcze wtedy przesądzone. Jeśli jednak PAD
i JK się porozumieją w sprawie sądownictwa, to kolejnym etapem
będzie zdobycie większości konstytucyjnej.

WIĘKSZOŚĆ KONSTYTUCYJNA PiS and Co. (Kukiz’15?) – staje się coraz
bardziej realna. Żeby stała się faktem, dobrze będzie zlikwidować niezależne media.

MEDIA PiS, - zbudowane na gruzach mediów niezależnych – to realne
niebezpieczeństwo, czyli sukces prezesa, ale żeby to stało się faktem,
potrzebne będzie – bagatela! – opanowanie internetu oraz – co bardziej
realne – większość konstytucyjna w parlamencie. Dopiero wtedy będzie
dużo bliżej do całkowitego zwycięstwa, ale na to wszystko potrzebne będą
pieniądze, te zaś mogą pochodzić tylko z reparacji wojennych od Niemiec i Rosji.

REPARACJE WOJENNE będą jak ten socjalizm – im bardziej będziemy
się do nich zbliżać („spokojna dyskusja”, ekspertyzy, rzeczoznawcy, komisje
, szacunki…), tym bardziej będą się oddalać. Niemcy i Rosja łatwo się nie
poddadzą, ale – jak wskazuje Korea Północna – jeden wybitny strateg
potrafi utrzymać w szachu cały świat. Reparacje ponad 70 lat po II wojnie
są praktycznie nierealne. Pozostaje trzecia wojna światowa. Nawet zupełnie
osamotnieni – zwyciężymy. Jeśli się ma genialnego stratega i genialnego
ministra obrony, to nie ma co odkładać ostatecznego zwycięstwa.

Zaproszenie
Jak wygrać trzecią wojnę światową? O tym będą dyskutować:
Renata Kim („Newsweek”), Adam Szostkiewicz (POLITYKA)
i Bartosz Węglarczyk (Onet). Radio TOK FM, wtorek,
19 września, godz. 20.05. Zapraszam!

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 20:46, 19 Wrz 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 8:52, 23 Wrz 2017    Temat postu:

Joanna Gierak-Onoszko
23 września 2017

Resort zdrowia chce uczyć młodych o prokreacji.
Pomysły ma kuriozalne

To propozycja, która zaspokaja potrzeby prawicowych
polityków i kleru, ale nie młodzieży.

Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową.


Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową.

Czego polska młodzież szkolna ma uczyć się o prokreacji w XXI wieku? Otóż antykoncepcja powoduje niepłodność, ciąży należy się wystrzegać, ale rodzić trzeba młodo, ponadto palenie tytoniu szkodzi zdrowiu. Do tego – planowanie rodziny to obserwacja cyklu, a nie zapobieganie ciąży. Aborcja? Nie mówmy o tym, że czasem ciąża nie kończy się porodem. Przypomnijmy za to, że ważny jest ślub.

Kuratorium Oświaty w Lublinie zamieściło ogłoszenie, w którym zachęca do zapoznania się z ofertą na prowadzenie zajęć z tzw. zdrowia prokreacyjnego. Jak informuje kuratorium, ono samo z programem nie ma nic wspólnego, a organizatora wyłoniło w konkursie Ministerstwo Zdrowia. Teraz firma firma szkoleniowa Lechaa Consulting z Lublina ma – najprawdopodobniej online – przygotować nauczycieli, którzy następnie przeprowadzą w swoich szkołach 30–40 godzin zajęć z młodzieżą. Mają cechować się wysoką kulturą osobistą i szanować wartośći, zwyczaje i wierzenia innych osób.


Zajęcia mają być uzupełnieniem wychowania do życia w rodzinie –
są projektem Ministerstwa Zdrowia, a nie MEN.
Zapłacimy za te zajęcia 9,5 mln złotych z budżetu państwa. Ale po co?

Ja cię uczyć każę

To propozycja, która zaspokaja potrzeby prawicowych polityków i kleru, ale nie młodzieży. Opublikowana podstawa programowa, dotycząca przecież zdrowia (sic!), a nie aksjologii czy społecznych aspektów związku małżeńskiego, nasycona jest ideologią, a nie wiedzą medyczną.

Listkiem figowym programu jest blok poświęcony chorobom przenoszonym drogią płciową. Chlamydia, HIV, WZW B – choć na przykład nie ma mowy o wirusie brodawczaka ludzkiego (HPV). Czy to dlatego, że jego rozprzestrzenianie się ma związek z kontaktami oralnymi, a o tych decydenci nie chcą słyszeć? Czy to dlatego, że co do zasady nie chcemy w Polsce szczepić dzieci przeciwko HPV – nie tylko chłopców, ale nawet dziewczynek? Wygodniej myśleć, że nasza młodzież o miłości francuskiej nic nie wie, a już na pewno jej nie uprawia.

Za to piszemy w podręcznikach: za zakryte części ciała nie patrzymy, o zakrytych częściach ciała nie mówimy, o zakrytych częściach ciała nie myślimy.

No, ale w edukacji dotyczącej zdrowia prokreacyjnego ten listek figowy w postaci chorób przenoszonych drogą płciową jednak jest. Reszta to narzędzie do ideologicznego formowania człowieka, który na seks patrzy przez pryzmat duchowości i zależności społecznych, ze związków uznaje tylko małżeństwo, rodzinę planuje, obserwując śluz szyjkowy, nie wie nic o metodach antykoncepcji, zarówno prekoitalnej, jak i tej awaryjnej. Nie usłyszy o dopuszczalności przerywania ciąży, ale dowie się za to, że badania prenatalne powodują stres u matki i dziecka.

Co w szczegółach mówią założenia programu?

Jak informuje firma, która przeprowadzi szkolenia, odkładanie ciąży w czasie niesie za sobą większe ryzyko chorób, „zwiększa nakłady Państwa na opiekę w czasie ciąży i okołoporodwą”. Skutkuje też częstszym poddawaniem się badaniom prenatalnym, które „powodują wiele zaburzeń jatrogennych spowodowanych ciągłym stresem matek, niepokojących się o zdrowie swoje i dziecka”.

Wygląda na to, że Misja nr 1 to uświadomienie młodzieży konsekwencji odkładania macierzyństwa. Cel praktyczny: obniżenie wieku, w którym kobiety będą rodzić, czyli odwrócenie globalnego trendu, wynikającego z postępu cywilizacji przemian społecznych. Przy okazji – rezygnacja z badań prenatalnych (które, jak utrzymują przeciwnicy prawa do przerwania ciąży, są przyczyną aborcji).

----


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:36, 25 Paź 2017    Temat postu:

24.10.2017
wtorek

Protest rezydentów: czym tak boleśnie ugodzili ego prezesa?
Stefan Karczmarewicz

Na protesty ustrojowo-sądowe i na „czarny protest” Drogi Przywódca odpowiedział nienawiścią. Pielęgniarki zlekceważył. Obrońców Puszczy Białowieskiej rozgania bojówkami. A rezydenci boleśnie użarli go w ego i ma z nimi kłopot.

Skąd wiem o obolałym ego nadprezesa? Oczywiście nie wiem (nieprzenikniony bowiem on jest jak mimika pani premier), ale mogę domniemywać na podstawie poszlak. Pojawiły się one w ową sobotę, gdy protestowano przed Kancelarią Rady Ministrów.
Jeszcze rankiem tamtego dnia przeczytałem niesłychaną wypowiedź Słońca Narodu: „Udział wydatków na służbę zdrowia w PKB, czyli tej ogólnej puli corocznych dochodów, tego wszystkiego, co odliczając koszty w Polsce, jest wytwarzane, to ciągle jest bardzo mało, to jest 4 proc. z kawałkiem. To ciągle rośnie, ale to rośnie dość wolno. Takie minimum minimorum, ale podkreślam minimum minimorum to jest 6 proc.”. Czyli najbardziej decyzyjna osoba w państwie poparła postulaty rezydentów!

Fakt, że później prezes dodał: „Do tego będziemy musieli rzeczywiście dojść, ale nie możemy tego robić pod wpływem nacisków grupy młodych ludzi”. Był to oczywisty, charakterystyczny dla autora wypowiedzi tzw. kop wyrównawczy, żeby gówniateria nie pomyślała sobie ani przez chwilę, że może poważnym ludziom narzucać tempo, w jakim ci będą realizowali swoje deklaracje. Bilans tej wypowiedzi był jednak zaskakujący. Dla żadnego z poprzednich dużych protestów Jarosław Kaczyński nie wyraził dotychczas takiego zrozumienia.
Wieczorem, już po proteście, wódz powiedział jednak (podaję za najbardziej wiarygodnym w tym przypadku źródłem, czyli tvp): „Jest przypuszczenie, że to od samego początku jest coś, co nie ma nic wspólnego ze służbą zdrowia, ale mam nadzieję, że tak nie jest”. Czyli stało się coś takiego, co kazało mu przejść od wyrażenia zrozumienia do agresywnej insynuacji. Co takiego? Tu właśnie zaczyna być ciekawie.
Rezydenci trafili prezesa wszystkich prezesów w czułe miejsce osobowości. Bolesny okazał się zapewne fakt, że przyjęli potencjalnie bardzo skuteczną strategię, odmienną od innych protestujących grup. Stali się przez to przeciwnikiem niespodziewanie wymagającym, a tego Drogi Przywódca znieść nie może. Co mogło sprawić mu taki ból?

1. Rezydenci wysłali do opinii publicznej jasny, prosty komunikat: żądają zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Dopiero w drugim planie przewija się postulat dotyczący ich pensji. Uniknęli błędu, który popełniły pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka – główny akcent ich postulatów spoczywał na wynagrodzeniach i niedopuszczalnych warunkach pracy, a kwestia bezpieczeństwa małych pacjentów gdzieś w tym wszystkim umykała obserwatorom spoza branży.

2. Rezydenci pokazują w swoich wystąpieniach, jak niedofinansowanie systemu i brak kadr przekładają się na konkretne ludzkie losy. To chyba największy ich sukces: zsynchronizowali ludzkie wkurzenie, o co w kwestiach zdrowia niełatwo. O ile bowiem np. dzieci idą do szkoły w jednym terminie i wściek rodziców może być w związku z tym synchroniczny, to choroba przychodzi do każdego w trochę innym momencie. Co więcej – osoba chorująca i jej bliscy nie mają wtedy z pewnością głowy do kwestii systemowych. Pozostają jednak po tym wszystkim wspomnienia, niekiedy traumatyczne.
Rezydenci i doświadczeni lekarze opowiadają o historiach pacjentów, którzy za długo czekali na jakieś procedury albo nie mogli jakichś świadczeń otrzymać. W ten sposób odwołują się również do ludzkiej pamięci. Powodują, że tamte niedobre wspomnienia u wielu osób wracają, ale już jako refleksja. Coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że nie musiało być tak, jak było. Odczucia różnych osób – gniew, żal i chęć zmian – synchronizują się w czasie. Zwiększa się presja społeczna na dokonanie tych zmian, czyli przyzwolenie, jeżeli nie poparcie, dla protestujących. Takie historie pacjentów to potężna broń. Moim zdaniem zbyt mało używana przez rezydentów i te media, które rozumieją wagę problemu.

3. Rezydenci podkreślają, że walczą również o sens swojej pracy. To kolejny ważny punkt. Jeżeli bowiem zastanowimy się, co może sprawić, że chcemy wykonywać jakąś pracę, to odpowiedzi mogą być dwie: poczucie sensu, jaki ta praca daje, oraz dobre wynagrodzenie. Przy czym to drugie częściej może być kwestią do rozważania kompromisu niż to pierwsze.
W wypowiedziach rezydentów uderza frustracja. System nie pozwala im skutecznie leczyć. Nie wspiera efektywnego doskonalenia umiejętności, co w ostatecznym rozrachunku szkodzi pacjentom. Przeciążenie lekarzy nie tylko szkodzi ich zdrowiu, ale przede wszystkim zwiększa ryzyko suboptymalnego postępowania z pacjentami lub nawet błędów. Pytanie jest proste: skoro pracuję ponad siły i nie mogę pomagać ludziom, to po co mam jeść tę żabę? Po co narażać swoje zdrowie, a przede wszystkim swoje życie osobiste, czyli poczucie sensu życia? Może lepiej być lekarzem rodzinnym w brytyjskim NHS niż wysublimowanym specjalistą w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej? Tę kwestię – sensu wykonywanej pracy – rozumie coraz więcej ludzi, bo mają podobne problemy.

4. Coraz bardziej powszechna staje się świadomość, że – przynajmniej w części – pieniądze w systemie ochrony zdrowia mogłyby być większe, gdyby nie przeznaczano ich tyle na cele z pewnością mniej istotne od ludzkiego zdrowia i życia. Przykładem mogą tu być ogromne fundusze na IPN czy TVPiS. Innym przykładem – finansowanie militarnych milicji ministra obrony. Chociaż w tym drugim przypadku rzecz nie jest już tak jednoznaczna. Formacje owe wpływają bowiem korzystnie na samopoczucie swojego szefa, więc efekt prozdrowotny jest. Tyle że w nieco zbyt małej skali społecznej. Nad tymi i innymi potencjalnymi źródłami zasilenia systemu ochrony zdrowia zastanawia się coraz więcej osób, a nadprezes takiego zastanawiania się bardzo nie lubi.

5. Postulaty zgłaszane przez rezydentów są identyczne z tymi, które obecny minister zdrowia zgłaszał tuż przed wygranymi przez Dobrą Zmianę wyborami. Niezręcznie więc by było, gdyby owa Zmiana potraktowała je teraz jako koncepcyjny śmieć.

6. Rezydenci, którzy początkowo wydawali się słabą, osamotnioną grupą, uzyskali nieoczekiwanie duże poparcie wszystkich liczących się środowisk i organizacji medycznych: Naczelnej Rady Lekarskiej, poprzez OZZL, Porozumienie Zielonogórskie, organizacji pielęgniarek, techników medycznych, ratowników medycznych i diagnostów. Nie ma oczywiście z protestującymi „Solidarności”, ale może to i lepiej, a wsparcie jest i tak potężne. Taka siła musi władzę niepokoić.

7. Rezydenci nie mogą w żaden sposób być propagandowo dyskredytowani jako rozwydrzone elity, bo wszyscy wiedzą, że są golcami na dorobku. Oczywiście, było kilka prób, przeprowadzonych przez słabszych mentalnie pracowników TVPiS, ale nawet część mediów i polityków z prawej strony zareagowała na nie oburzeniem. Czyli trudno rezydentów oczernić. To pozbawia Dobrą Zmianę jej ulubionego – obok insynuacji – oręża. To dla prezesa wszystkich prezesów oczywisty (że użyję jego ulubionego słowa) dyskomfort.

8. Rezydenci odcięli się od polityków i walki politycznej. Nie chcą zwalniać ministra Radziwiłła, bo nie na tym polega rozwiązanie problemu, który jest dla nich najważniejszy. Nie identyfikują się z partiami opozycji. Nie można ich zatem potraktować jako stronę lub przynajmniej narzędzie w walce politycznej (chociaż Jego Miłomściwość w swej bezsilności próbował).
Czy rezydenci odniosą sukces? Nie wiem, ale jestem przekonany, że od ostatnich wyborów żaden protest nie miał takich podstaw, by osiągnąć swój cel. Kluczem do zwycięstwa mogą być powtarzające się przekazy ilustrujące, jak obecne funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej może przełożyć się na losy poszczególnych pacjentów. Czyli wszystkich wyborców – teraz albo w przewidywalnej przyszłości.


Kategorie: MEDYCYNA, OKOLICE MEDYCYNY

Tagi: KONSTANTY RADZIWIŁŁ, MINISTER ZDROWIA, NACZELNA RADA
LEKARSKA, OZZL, PIELĘGNIARKI, POROZUMIENIE REZYDENTÓW,
POROZUMIENIE ZIELONOGÓRSKIE, PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ,
PROTEST REZYDENTÓW, RATOWNICY MEDYCZNI


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15, 16, 17, 18  Następny
Strona 14 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin