Autor Wiadomość
wladek
PostWysłany: Śro 18:00, 29 Sty 2014    Temat postu:

-
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez - thinkerteacher

Nie wiem jak inni, ale ja W PEŁNI zgadzam się z tym, aby na szachach zarabiać. Jest to taka sama praca jak urzędnika, sprzedawcy w sklepie czy też kelnera w restauracji. Z mojego doświadczenia wynika, że dość duża grupa ludzi związana z szachami robi to za bardzo niewielkie pieniądze (a czasem wręcz dokładają do interesu!). Według mnie u nas przede wszystkim brakuje zrozumienia i akceptacji tego, że szachy mogą być (albo są)
POTĘŻNYM narzędziem w rozwoju dzieci, młodzieży
, zaś dla osób starszych - hamulcem przed różnorakimi zaburzeniami
i chorobami związanymi z umysłem (np. Alzheimerem ).

http://www.szachowe.pl/viewtopic.php?f=24&t=5153&start=60

Według mnie tak długo jak nie zmieni się odbiór społeczny (zrozumienie i akceptacja) tego czym są szachy (a większość szachistów sama ma problem, aby porządnie komuś wyjaśnić korzyści z ich nauki oraz rozwijania się dzięki nim!), tak długo szachy będą traktowane jak "niszowa dyscyplina" (świetlicowe hobby). To z kolei będzie powodować, że sponsorzy będą omijali tę dyscyplinę, ponieważ będą przekonani, że nie jest warta finansowania.

Rzecz jasna profesjonalizacji i zmian wymaga CAŁE ŚRODOWISKO szachowe: związek, sędziowie, trenerzy, instruktorzy, działacze jak i sami zawodnicy. Dopiero wówczas będzie można myśleć o POWAŻNYM traktowaniu szachów, a wraz z tym można będzie REALNIE oczekiwać - konkretnego wsparcia ze strony sponsorów, instytucji oraz firm.

Jak dla mnie to zdecydowanie za dużo jest przez działaczy robione "za free" - głównie z uwagi na to, że inni chcą oszczędzić na "świetlicowym hobby". Warto podkreślić, że często są to PASJONACI, którzy robią to z miłości, a nie jedynie dla pieniędzy - a dzięki temu są wykorzystywani, ponieważ "jak kocha, to się nie upomni (o pieniądze mu należne)". Najbardziej mnie rozwala to, że oficjalna stawka za 1 godzinę treningu prowadzonego przez instruktora to 50 PLN, zaś w klubie szachowym osoby dostają 1/4 albo 1/3 tej stawki. Zagrożenie, że za takie pieniądze człowiek nie będzie pracował - skutkuje tym, że leci komunikat "spoko, to znajdziemy kogoś innego na twoje miejsce". Przy tym w większości wypadków ludzie mający wyższe wykształcenie, ukończone różnorodne kursy, szkolenia - nie są doceniani finansowo. Ba! Często są traktowani jak osoby, które przed chwilą ukończyły gimnazjum i "chcą się bawić w prowadzenie klubu lub szkolenie dzieci". To mnie najbardziej bulwersuje - kompletny brak doceniania ludzi mających wysokie kwalifikacje, tak jakby wszyscy je mieli i byli zdolni szkolić bądź trenować innych.

Zapraszam na bloga dla amatorów szachowych: http://beginnerchessimprovement.blogspot.com

-
wladek
PostWysłany: Śro 15:54, 29 Sty 2014    Temat postu:

[quote="wladek"]--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez damdam

hajdzik,
jest dokładnie tak, jak napisałeś. Mam ogromny szacunek do takich osób. Kłopot jednak w tym, że łyżka dziegciu psuje smak całej beczki miodu. Wystarczy kilka osób, które nie organizują przyzwoicie turnieju, bo chcą na nim przede wszystkim zarobić; kilka osób, które chcą rządzić nie licząc się ze zdaniem innych; kilka, które lubią intrygi itd.itd. a jakaś część wysiłku całej masy społeczników działaczy i trenerów idzie na marne. Szkoda.
Nie wiem, jak inni, ale ja uważam, że na polskie szachy idą ciężkie czasy. Dlaczego?
Nasza czołówka nie potrafi odnieść sukcesów na miarę choćby piłkarek ręcznych. W konsekwencji trudno o sponsorów, bo szachy nie przykuwają uwagi mediów. Państwo zaś będzie mocno ograniczało finansowanie dyscyplin niszowych. Nie można budować wszystkiego na entuzjazmie pasjonatów, społeczników. Brak pieniędzy odetnie od szachów zdolną, ale biedną młodzież.
damdam

PS.
Gdy pojawił się na rynku miesięcznik Mat
na jego łamach gościło wielu doskonałych autorów.
Pytanie: Cóż takiego się stało, że z czasem (a ściślej po przejęciu go przez PZSzach)
zaczęli się wykruszać? Może ktoś zna odpowiedź.

damdam

Posty: 80
Dołączył(a): 22 cze 2012, 18:57
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 48 razy

--
Mat-a kupuje okazyjnie -- dwa razy w roku.
Szachow tam jest -- jak na lekarstwo!
Czcionka mala -- diagramow malo i slabo czytelne...
Za to reklam -- 5 razy za duzo.
Amatorszczyzna szachowa.
-Wladek
--


7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..

Post przez MarcinTomaszG

W końcu mam chwilę na lekturę tego wątku. No ładnie… byłem ciekaw tematu „środowisko szachowe”, czy wypłynie. Nie znam go kompletnie i jest dla mnie zagadką klimat, zwyczaje i kultura tego towarzystwa. Polska ma pewną specyfikę. Można opisać ją starym dowcipem. Na bezludnej wyspie znaleziono brytyjskiego lorda, który zbudował trzy szałasy. „Po co ci trzy szałasy, gdy jesteś tu sam” zapytali marynarze ratujący rozbitka. „Jeden, to mój dom. Drugi – to mój klub. A trzeci - to klub, którego nienawidzę”. Obserwuję w wielu środowiskach ten syndrom. Jest organizacja X, która się czymś zajmuje. Obok niej musi powstać organizacja Y, zajmująca się dokładnie tym samym, ale przy okazji zwalczająca X – dla zasady.

Co zaś się tyczy pieniędzy – ja nie widzę w tym nic zdrożnego, aby je zarabiać nawet na szachach. Pod warunkiem, że nie łamie się jakiejś normy kulturowej lub prawa. Drugie jest oczywiste. A pierwsze, dotyczy niepisanej umowy społecznej. Jeśli wszyscy robimy coś za free, nie jest ok, jeśli ktoś z nas na tym chce zarobić. Choć z drugiej strony, ludzie muszą z czegoś żyć. Moim zdaniem czas Siłaczek, które dla idei umierały w nędzy skończył się z Konopnicką i jej książkami. Wizja romantycznego społecznika, który chodzi obdarty i nieświeży (bo nie stać go na proszek do prania) jest bardzo smutna i nieprawdziwa. Dlatego powstają takie organizacje jak Ashoka Fellows, które uczą społeczników tego jak robić obiektywnie dobre rzeczy i z tego żyć przyzwoicie. W naszym kraju jest z tym dość trudno. Wystarczy popatrzeć na Owsiaka i to, co z nim robią media. Choć na świecie jest normalne, że część zbiórek finansuje osoby, które utrzymują „system”, który te zbiórki organizuje.

Szachy i pieniądze? To chyba temat jednak na osobny wątek. Jednak znając trochę klimat przeciętnego NGO oraz biznesu zauważam jak bardzo dużo jest niezrozumienia reguł biznesu po stronie organizacji społecznych. Sponsorzy są i dają pieniądze. Nawet na niszowe dyscypliny. Jest to wynikiem ciężkiej pracy i profesjonalizmu ludzi zajmujących się pozyskiwaniem tych sponsorów. Jeśli organizacje szachowe utrzymują na etatach działaczy (tego niestety nie wiem) – to ich psim obowiązkiem jest zadbanie o finansowanie zewnętrzne. Jeśli to idea całkowicie społeczna – to gorzej. Nie da się, lub jest bardzo trudne, poszukiwanie sponsorów wolontariacko.
Czasem, gdy patrzę na jakie bzdury wydaje się pieniądze w korporacjach – nie mogę uwierzyć, że „szlachetne” organizacje mają kłopoty z finansowaniem. Ja roboczo dzielę sponsorów na dwie kategorie: tych którzy dają pieniądze dla korzyści oraz tych, którzy finansują idee. Ci pierwsi są raczej trudno osiągalni dla związków szachowych póki co. Faktycznie dyscyplina nie należy do czołowych, a dynamika rozgrywki szachowej dla przeciętnego zjadacza chleba jest pointowana krzywdzącym powiedzeniem o „refleksie szachisty”.
Chyba, że dorobimy się naszego własnego Carlsena – może sypną groszem.
Jednak ciekawa jest ta druga grupa – która wspiera idee. Tu jednak trzeba kogoś, kto będzie się spotykał, rozmawiał, przekonywał, sprzedawał tę ideę oraz utrzymywał długofalowe relacje z biznesem. I oczywiście takie rzeczy są w innych dyscyplinach na porządku dziennym – jednak efekty są okupione potężnym wysiłkiem i systematyczną pracą, ale to chyba faktycznie na inny wątek.
--
wladek
PostWysłany: Wto 12:24, 28 Sty 2014    Temat postu:

--
Na Polskim Kurniku --- www.kurnik.pl
-------------


Mat po 6 posunieciach -- 6. Se5 - mat
---
Poniewaz jest tylko 6 posuniec bialych i 5 posuniec czarnych....
To latwo przewidziec jak toczyla sie gra... Nawet posuniecia
sa logiczne... moze tylko -- 4. ... fxg5 - mniej logiczne.

------------

Matowanie na zawolanie!

Rozwiąż, nim zaczniesz czytać Szacharnię
polecam młodzieży.
-------------------------

diagram -- 1
Biale matuja w 3 posunieciach --- #3

Rozwiazanie

---- Siatka matowa ---

diagram -- 2
Zapowiedzialy mat w 3 posunieciach --- 3. Wd8 - mat
---
Takie zadania mozna umieszczac w komunikatach szachowych...
Propagujac szachy!
Tylko kto tym organizatorom szachomym wytlumaczy, ze to jest potrzebne.
-----
wladek
PostWysłany: Pon 20:42, 27 Sty 2014    Temat postu:

--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez damdam

hajdzik,
jest dokładnie tak, jak napisałeś. Mam ogromny szacunek do takich osób. Kłopot jednak w tym, że łyżka dziegciu psuje smak całej beczki miodu. Wystarczy kilka osób, które nie organizują przyzwoicie turnieju, bo chcą na nim przede wszystkim zarobić; kilka osób, które chcą rządzić nie licząc się ze zdaniem innych; kilka, które lubią intrygi itd.itd. a jakaś część wysiłku całej masy społeczników działaczy i trenerów idzie na marne. Szkoda.
Nie wiem, jak inni, ale ja uważam, że na polskie szachy idą ciężkie czasy. Dlaczego?
Nasza czołówka nie potrafi odnieść sukcesów na miarę choćby piłkarek ręcznych. W konsekwencji trudno o sponsorów, bo szachy nie przykuwają uwagi mediów. Państwo zaś będzie mocno ograniczało finansowanie dyscyplin niszowych. Nie można budować wszystkiego na entuzjazmie pasjonatów, społeczników. Brak pieniędzy odetnie od szachów zdolną, ale biedną młodzież.
damdam

PS.
Gdy pojawił się na rynku miesięcznik Mat
na jego łamach gościło wielu doskonałych autorów.
Pytanie: Cóż takiego się stało, że z czasem (a ściślej po przejęciu go przez PZSzach)
zaczęli się wykruszać? Może ktoś zna odpowiedź.

damdam

Posty: 80
Dołączył(a): 22 cze 2012, 18:57
Podziękował : 0 raz
Otrzymał podziękowań: 48 razy

--
Mat-a kupuje okazyjnie -- dwa razy w roku.
Szachow tam jest -- jak na lekarstwo!
Czcionka mala -- diagramow malo i slabo czytelne...
Za to reklam -- 5 razy za duzo.
Amatorszczyzna szachowa.
-Wladek
--
wladek
PostWysłany: Pon 20:19, 27 Sty 2014    Temat postu:

-
Koncowki z ksiazki J. Konikowskiego

Autor : Selecki -- 1933 rok
------------------

- Diagram -- 1
Biale zaczynaja i wygrywaja ( + )


Autor : Selecki -- Nr. zad. 106

1. Hg5!! - Ke6+
2. Kg1 -- Kxd7
3. Sc5+ - Kc8
4. Ga6+ - Kb8
5. Hg3+ - Ka8
6. Gb7+ - Gxb7
7. Sd7!! - Hd8
8. Hb8+ - Hxb8
9. Sb6 - mat -- diagram -- 2

-- unikalna siatka matowa --

-- diagram -- 2
-- 8. Hb8+ - Hxb8 - 9. Sb6 - mat beniowskiego!!

--
Jerzy Konikowski
Sprawdz sie w koncowkach taktycznych

---
Autor : Heuacket 1937
-----------
-
Biale zaczynaja i wygrywaja -- ( + )

Rozwiazanie

1. e6! -- Sc6
2. e7+! - Sxe7
3. Sf4! -- Sc5
4. Kh8! -- tempowe posuniecie!
Teraz obojetnie ktory Skoczek ruszy , bedzie mat.
-- 5. Se6 - mat , lub 5. Sg6 - mat
Najlepiej to obrazuje diagram -- 2


-- diagram -- 2
4. ... Sc5 dowolnie - 5. Se6 - mat
4. ... Se7 dowolnie - 5. Sg6 - mat
----

Moje jest takie -- lansowanie Szachow...
Wydawca ksiazek szachowych musi -
przewidziec wieksza ilosc dodatkowych diagramow szachowych
w celu lepszej i szybszej edukacji szachowej w Polsce.
Nauka szachow w XXI wieku polega na zapamietywaniu tysiace obrazow szachowych
i dlatego wydawcy ksiazek szachowych musza ta specyfike brac pod uwage.

PS
Tasiemce ktore zalegaja w ksiazkach szachowych - nie tylko
nie ucza szachow -- ale szachistow zniechecaja do szachow.


-
wladek
PostWysłany: Pon 17:01, 27 Sty 2014    Temat postu:

--
Dwuchodowka z rozwiazaniem --> diagramowym
--
1_2
Diagram -- 1
Mat w 2 posunieciach - #2 --- --- 1. Ke2! - Kxg3 - 2. Hg4 - mat

1. Se2 - Kxf3 - 2. 0-0 - mat -- ten mat z Roszada, -- jest nielegalny!
Dlaczego?

------------
3_4
Diagram -- 3
Mat w 2 posunieciach --- #2 ---- ---- 1. Se2 -- - Kxf3 -- 2. 0-0 - mat
1. Se2! - Kxh1 - 2. Hh3 - mat

Dwie podobne dwuchodowki , ale rozwiazanie jakze rozne.
Cala tajemnica tego rozwiazania jest ukryta w polozeniu czarnego pionka
przy h7 - rozwiazuje - tylko - 1. Ke2
Gdy mamy pionka na h5 -- to rozwiazanie jest - 1. Se2

Trik polega na zrozumieniu -- dlaczego w pozycji - diagramu -- 1 nie rozwiazuje
1. Se2 i mat przy wykonywaniu - malej Roszady.
Z tym waznym dylematem -
o wyjasnienie prosze pytac swoich trenerow czy instruktorow szachowych.
--
wladek
PostWysłany: Pon 16:39, 27 Sty 2014    Temat postu:

--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez damdam

Przeczytałem z uwagą całą dyskusję.
Właściwie to nie mam wiele do dodania.
Napisałem do tej pory 6 książek:
trzy dotyczyły Roberta Fischera, jedna Carlsena.
One się ukazały (i są do kupienia). Dwie kolejne niebawem się ukażą:
Podwójne uderzenie oraz - Odciągnięcie.
Ile na nich zarobiłem? Nic. Powiem więcej
(do dzieła mojego życia czyli książek o Robercie Fischerze nawet dużo dołożyłem).

Dlaczego zatem to robię?
Przez ponad 20 lat byłem dziennikarzem i fotoreporterem. Widokiem swojego nazwiska wydrukowanego na stronie gazety czy książki dawno już przestałem się fascynować. Nie chcę też przejść do historii w myśl zasady "nie cały umrę". Mam to gdzieś. Nie kieruje też mną chęć wzbogacenia się.

Pisanie książek szachowym jest całkowicie nieopłacalne.

Gdyby można było na tym zarobić, to z pewnością zajęłoby się
tym kilku polskich mistrzów czy arcymistrzów. Odsyłam Was zresztą
do wywiadu Krasenkowa na ten temat na łamach ChessPro.
Mówi on o tym, dlaczego nie pisze książek.

Policzcie sobie zresztą sami. Napisanie mającej 100 stron książki to co najmniej 2-3 miesiące pracy po 4-5 godzin dziennie. Zysk to 10 proc. jej okładkowej ceny razy ilość sprzedanych egzemplarzy. Kilka osób gotowych byłoby zapłacić za egzemplarz 15 złotych. A zatem 10 proc. z 15 złotych to 1,50. No, powiedzmy, niech będzie 3 złote. Pomnóżcie sobie to przez ilość sprzedanych egzemplarzy (W Polsce 500 to już dobry wynik). A zatem za kilka miesięcy ciężkiej pracy można zarobić 1,5 tysiąca złotych.
To ile to wychodzi za godzinę?

Potem książka się ukazuje i... Na autora spada lawina krytyki. Gdy słusznej, to dobrze, bo pozwala dzieło udoskonalić. Ale są też i tacy, którzy chcą mu bezinteresownie "dowalić". A tych jest (zaręczam Wam) wielu.
Efekt: książek szachowych wydawanych w Polsce jest mało. A będzie jeszcze mniej. Podobnie jest i na zachodzie czy w Rosji. Chcę więc uspokoić tych, którzy się denerwują, że książki szachowe są drogie. Z roku na rok będą mieli coraz mniej pokus.

Wracam do pytania: dlaczego więc piszę książki szachowe?
Z tego samego powodu, dla którego prowadzę stronę http://www.gramywszachy.pl

Bo warto jest zrobić bezintersownie coś dla innych. Nie tylko gadać, ale coś zrobić. Z tego też można czerpać zadowolenie. To jest ta moja gratyfikacja, mój zarobek.Zrozumie to tylko ten, kto coś zrobił dla innych. (Chociaż nie ukrywam, że był taki czas, kiedy myślałem, ze na tym zarobię, że można żyć z pisania o szachach. Wiem już, że nie można.) Poniekąd spłacam też w ten sposób dług, który zaciągnąłem u Stanisława Gawlikowskiego, Tadeusza Czarneckiego, Jana Przewoźnika, Tomasza Lisowskiego i kilku jeszcze innych osób, których książki czytałem (z przyjemnością).

damdam

PS. Kiedyś na łamach tego forum szukałem chętnych, którzy wspólnie ze mną poprowadziliby stronę informacyjno-edukacyjną (taką udoskonaloną i lepiej prowadzoną http://www.gramywszachy.pl.). Jaki był odzew? Nadal prowadzę ją sam. Złudzenia prysły. Już mi przeszło.
-
--

7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez - mariuszek

damdam

Zdaje sobie sprawę i rozumiem, bo tylko tak mogę napisać, gdyż nie napisałem żadnej książki, że pisanie książek szachowych to naprawdę nie łatwa sprawa, dlatego mam do Pana ogromny szacunek i podziw, że pomimo wszystkiego jeszcze chce się panu pisać...
Mamy taką polską mentalność, ze potrafimy krytykować wszystkich i wszystko, wszystko wiemy lepiej i stajemy sie nagle najlepszymi trenerami piłkarzy, siatkarzy, szczypiornistów i każdy jest głupi tylko i wyłącznie my mamy rację. I powiedzenie typu "to ty poprowadź reprezentacje" albo "to ty napisz książkę jak jesteś taki mądry" staj się bronią w naszych rękach i nie umiemy konkretnie i rzeczowo dyskutować i najważniejsze jeśli się na czymś nie znam nie zabieram głosu, ale nie my zawsze wtrącimy swoje 5 groszy bo to moje pięć groszy Smile
muszę przecież zaistnieć jakoś wypełnić swoją próżność
bo wtedy będę czuł sie lepiej i dowartościowany.


Zawsze marzyła mi sie taka książka szachowa, z którą bym zasypiał i sie budził, która wciągnęłaby mnie, w której napięcie wzrasta i przeczytałbym ją jednym tchem, oddechem i znowu do niej powracał, ale to tylko marzenia Smile. Jest kilka takich fajnych książek szachowych, które sie dobrze czyta. Bardzo mi sie podoba ksiązka Anatolija Terehina, autor do mnie trafia, ja tę książkę czuje, pomimo, ze pisana po rosyjsku (wkącu przez osiem lat uczyłem sie rosyjskiego i cos tam pamietam), nie ma az tak duzo tekstu, te najwazniejsze ruchy są wytłuszczone nie musze biegać wzrokiem i szukać po całej stronie to o co mi chodzi, widać ze pisał to trener szachistów, który ma doświadczenie i umiejętności w przekazywaniu wiedzy.
Książki Yeleny Dembo tez przypadły mi do gustu. Yelena jakos tak umiejetnie prowadzi czytelnika i w przynajmniej w moim przypadku zatrzymuje sie tak samo jak ona w tych samych miejscach aby rozpatrzyc inny wariant, inna pozycję, nie wiem z czego to wynika, z podobnego sposobu myślenia, ze podobnego spostrzegania tej samej rzeczywistosci na szachownicy. U Yeleny jest wiecej takiego suchego zapisu, ale poboczne warianty sa 3-4 ruchowe, ale pomimo tego wiele pamietam z jej idei, wskazówek, porad
--
wladek
PostWysłany: Pon 10:06, 27 Sty 2014    Temat postu:

--
- Trzychodowka z rozwiazaniem

-- II Wersja --- pierwsza czesc ...

1----- 2

Mat w 3 posunieciach -- #3 ------------- diagram -- 2 -- siatka matowa
---------------- 1. Gxg2!+ - Ke3 -- 2. He5+ -- Kd3 -- 3. 0-0-0 - mat
----------

3----- 4

1. Gxg2!+ -- Kf4 -- 2. Wf1+ -- Kxg5 ----- 1. Gxg2+ Kxg2 -- 2. He5!
3. Wa5 -- mat --- Diagram --3 ------------ 2 . ... Kxh1 -- 3. Kf2 -- mat

-----------
Wieza z _a1 - trzykrotnie matuje -- 3. 0-0-0# -- 3. Wa5# -- 3. Kf2! - mat
Druga wersja trzychodowki ... moze lepsza moze...
----


--------- Mat w 3 pos. -------------- ------- siatka matowa -- 3. Hc3#
---------- Wersja --II -- druga czesc...

____1------2

Mat w 3 posunieciach - #3 -- 1. Gxg2+ - Kf4 - 2. Wf1+ - Ke3 - 3. Hc3 mat


------------

___3------4
---------- diagram -- 3 ------------- ----------- diagram -- 4
1. Gxg2!+ - Kxg2 - 2. He5! - Kf3 ---- 1. Gxg2 - Kxg2 - 2. He5 - Kxh3
3. 0-0!
-- mat -- ( mala roszada ) ------- 3. Hxh3 -- mat

------- Trzychodowka --#3 -- pokazana na Raty -- w 2 czesciach

----------
wladek
PostWysłany: Pon 9:00, 27 Sty 2014    Temat postu:

--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez damdam

Przeczytałem z uwagą całą dyskusję.
Właściwie to nie mam wiele do dodania.
Napisałem do tej pory 6 książek:
trzy dotyczyły Roberta Fischera, jedna Carlsena.
One się ukazały (i są do kupienia). Dwie kolejne niebawem się ukażą:
Podwójne uderzenie oraz - Odciągnięcie.
Ile na nich zarobiłem? Nic. Powiem więcej
(do dzieła mojego życia czyli książek o Robercie Fischerze nawet dużo dołożyłem).

Dlaczego zatem to robię?
Przez ponad 20 lat byłem dziennikarzem i fotoreporterem. Widokiem swojego nazwiska wydrukowanego na stronie gazety czy książki dawno już przestałem się fascynować. Nie chcę też przejść do historii w myśl zasady "nie cały umrę". Mam to gdzieś. Nie kieruje też mną chęć wzbogacenia się.

Pisanie książek szachowym jest całkowicie nieopłacalne.

Gdyby można było na tym zarobić, to z pewnością zajęłoby się
tym kilku polskich mistrzów czy arcymistrzów. Odsyłam Was zresztą
do wywiadu Krasenkowa na ten temat na łamach ChessPro.
Mówi on o tym, dlaczego nie pisze książek.

Policzcie sobie zresztą sami. Napisanie mającej 100 stron książki to co najmniej 2-3 miesiące pracy po 4-5 godzin dziennie. Zysk to 10 proc. jej okładkowej ceny razy ilość sprzedanych egzemplarzy. Kilka osób gotowych byłoby zapłacić za egzemplarz 15 złotych. A zatem 10 proc. z 15 złotych to 1,50. No, powiedzmy, niech będzie 3 złote. Pomnóżcie sobie to przez ilość sprzedanych egzemplarzy (W Polsce 500 to już dobry wynik). A zatem za kilka miesięcy ciężkiej pracy można zarobić 1,5 tysiąca złotych.
To ile to wychodzi za godzinę?

Potem książka się ukazuje i... Na autora spada lawina krytyki. Gdy słusznej, to dobrze, bo pozwala dzieło udoskonalić. Ale są też i tacy, którzy chcą mu bezinteresownie "dowalić". A tych jest (zaręczam Wam) wielu.
Efekt: książek szachowych wydawanych w Polsce jest mało. A będzie jeszcze mniej. Podobnie jest i na zachodzie czy w Rosji. Chcę więc uspokoić tych, którzy się denerwują, że książki szachowe są drogie. Z roku na rok będą mieli coraz mniej pokus.

Wracam do pytania: dlaczego więc piszę książki szachowe?
Z tego samego powodu, dla którego prowadzę stronę http://www.gramywszachy.pl

Bo warto jest zrobić bezintersownie coś dla innych. Nie tylko gadać, ale coś zrobić. Z tego też można czerpać zadowolenie. To jest ta moja gratyfikacja, mój zarobek.Zrozumie to tylko ten, kto coś zrobił dla innych. (Chociaż nie ukrywam, że był taki czas, kiedy myślałem, ze na tym zarobię, że można żyć z pisania o szachach. Wiem już, że nie można.) Poniekąd spłacam też w ten sposób dług, który zaciągnąłem u Stanisława Gawlikowskiego, Tadeusza Czarneckiego, Jana Przewoźnika, Tomasza Lisowskiego i kilku jeszcze innych osób, których książki czytałem (z przyjemnością).

damdam

PS. Kiedyś na łamach tego forum szukałem chętnych, którzy wspólnie ze mną poprowadziliby stronę informacyjno-edukacyjną (taką udoskonaloną i lepiej prowadzoną http://www.gramywszachy.pl.). Jaki był odzew? Nadal prowadzę ją sam. Złudzenia prysły. Już mi przeszło.
-
--

7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez - mariuszek

damdam

Zdaje sobie sprawę i rozumiem, bo tylko tak mogę napisać, gdyż nie napisałem żadnej książki, że pisanie książek szachowych to naprawdę nie łatwa sprawa, dlatego mam do Pana ogromny szacunek i podziw, że pomimo wszystkiego jeszcze chce się panu pisać...
Mamy taką polską mentalność, ze potrafimy krytykować wszystkich i wszystko, wszystko wiemy lepiej i stajemy sie nagle najlepszymi trenerami piłkarzy, siatkarzy, szczypiornistów i każdy jest głupi tylko i wyłącznie my mamy rację. I powiedzenie typu "to ty poprowadź reprezentacje" albo "to ty napisz książkę jak jesteś taki mądry" staj się bronią w naszych rękach i nie umiemy konkretnie i rzeczowo dyskutować i najważniejsze jeśli się na czymś nie znam nie zabieram głosu, ale nie my zawsze wtrącimy swoje 5 groszy bo to moje pięć groszy Smile
muszę przecież zaistnieć jakoś wypełnić swoją próżność
bo wtedy będę czuł sie lepiej i dowartościowany.


Zawsze marzyła mi sie taka książka szachowa, z którą bym zasypiał i sie budził, która wciągnęłaby mnie, w której napięcie wzrasta i przeczytałbym ją jednym tchem, oddechem i znowu do niej powracał, ale to tylko marzenia Smile. Jest kilka takich fajnych książek szachowych, które sie dobrze czyta. Bardzo mi sie podoba ksiązka Anatolija Terehina, autor do mnie trafia, ja tę książkę czuje, pomimo, ze pisana po rosyjsku (wkącu przez osiem lat uczyłem sie rosyjskiego i cos tam pamietam), nie ma az tak duzo tekstu, te najwazniejsze ruchy są wytłuszczone nie musze biegać wzrokiem i szukać po całej stronie to o co mi chodzi, widać ze pisał to trener szachistów, który ma doświadczenie i umiejętności w przekazywaniu wiedzy.
Książki Yeleny Dembo tez przypadły mi do gustu. Yelena jakos tak umiejetnie prowadzi czytelnika i w przynajmniej w moim przypadku zatrzymuje sie tak samo jak ona w tych samych miejscach aby rozpatrzyc inny wariant, inna pozycję, nie wiem z czego to wynika, z podobnego sposobu myślenia, ze podobnego spostrzegania tej samej rzeczywistosci na szachownicy. U Yeleny jest wiecej takiego suchego zapisu, ale poboczne warianty sa 3-4 ruchowe, ale pomimo tego wiele pamietam z jej idei, wskazówek, porad
---
wladek
PostWysłany: Nie 18:55, 26 Sty 2014    Temat postu:

7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez ŁowcaAndroidów

Ja również jestem fanem książek. Kolekcjonuje je od kilku lat.
Czasami wydaje na nie 200 zł miesięcznie, czasami nie kupuje żadnej.
W tym miesiącu moja biblioteczka powiększyła się o 6 nowych pozycji.
Posiadam też sporo ebooków lecz nie uważam się za złodzieja - nie zarabiam
na nich, nie sprzedaje ich nikomu.
Ściągnąłem by sprawdzić co w nich jest i tak sobie leżą na dysku.
Pozdrawiam wszystkich bibliofilów Smile

" A crocodile just lies there and
--
wladek
PostWysłany: Pią 16:15, 24 Sty 2014    Temat postu:

--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez --> thinkerteacher

Czyli twierdzisz, że Quality Chess charytatywnie prowadzi działalność? Bo jak dla mnie to jednak ich książki się dość dobrze sprzedają. Wiadomo, że nie ma co rynku szachowego porównywać do rynku książek, których nakład idzie w milionach egzemplarzy.

Co do posiadania 100 000 książek, to jakoś nie za bardzo wierzę, bo mają zaledwie 50 tytułów, więc każdy musieliby mieć w nakładzie (średnio) 2 tysięcy. Chyba, że chodziło o liczbę wydrukowanych wszystkich tytułów, które zamierzają sprzedać (np. w okresie 5 lat). Jakoś na bieżąco czytuję blog GM Aaagaarda i nie bardzo kojarzę fakt, że "leżą z książkami". Owszem, pamiętam, że STALE powtarzają, że nie sprzedają książek, których fizycznie nie mają (wydrukowanych i odebranych), ale to co innego.

Mylisz kolego pewne relacje - Internetowe złodziejstwo nie kradnie książek fizycznych
- do tego niżej powrócę.

Ja piszę o takim nakładzie, gdyż uważam, że przy dobrej strategii wydawniczej, promocyjnej i marketingowej - można byłoby tyle "wycisnąć" ze sprzedaży. Szachiści generalnie NIE CZYTUJĄ (także nie kupują) książek, oni je dostają jako nagrody bądź prezenty.
Tak więc problemem jest także to, że nie ma u nas czegoś co się nazywa kulturą czytania.

Nie wiem dokładnie jak było z RM - jakie mieli oczekiwania, ale napiszę o moim odbiorze. Według mnie robili dobrą robotę i z tego co się orientuję to jednak trochę książek szachowych wydali (i sprzedali). Największym hitem była seria MWP Kasparowa, tyle że stanowczo przesadzono z ceną - to nie rynek amerykański czy angielski, panowie! Jaki jest tego efekt? Ano taki, że tom 1 kupiłem dopiero kilka tygodni temu - jak był w promocyjnej cenie (30% taniej) około 38 PLN. Dodam, że książką została wydana (po polsku) ładnych parę lat, więc taką zbudowali strategię, że takiego klienta jak ja "olali", sądząc że książka SAMA SIĘ SPRZEDA (jeden z największych błędów obecnego podejścia na rynku wydawniczym - zwłaszcza książek szachowych). Następne też kupię w takiej cenie, bo z pewnością nie zapłacę 80 PLN za tego typu książkę.

Co do funkcjonowania rynku to rzeczywiście się nie znam - nie prowadzę bowiem wydawnictwa szachowego, więc co się będę wypowiadał. Jednak wiem, że zarówno skład, korekta oraz zrobienie okładki NIE MUSZĄ kosztować majątek. Owszem - można grafikowi dać za okładkę i 3-4 tysiące, tak samo jak temu od korekty. Są jednak ludzie, którzy potrafią znaleźć takich ludzi, którzy za skład, korektę i okładkę.... zmieszczą się w 3-4 tysiącach (a nie w 8 czy 10). Niby szczegół bo to tylko 5 czy 6 tysięcy zaoszczędzone, ale potem tę cenę trzeba wliczać w cenę książki, a to sprawia, że jeszcze mniej osób zechce ją kupić.

I jak widzę, to chyba w końcu dochodzimy do sedna. Gdzie są ukryte 50% (!) kosztów? U hurtownika i księgarza. Czyli trzeba się zastanowić nad systemem sprzedaży i dystrybucji, aby te % spadł 4-5 krotnie. Jeśli wydanie książki oszacujemy na kwotę 50.000 PLN (za wydane i wydrukowane 1000 egzemplarzy), to łatwo obliczyć, że "oddajemy" 25.000, które potem KOSMICZNIE napędzą cenę - i z planowanych 1000 egzemplarzy sprzeda się raptem 150. A potem płacz i lament, że książki szachowe się nie sprzedają? Przypomina mi to szachistę, który wykonuje ruchy jakie JEMU się wydają właściwe BEZ OCENY pozycji. I jedno i drugie zakończy się w dłuższej perspektywie PORAŻKĄ. Czy naprawdę tak trudno jest znaleźć MEGA dziurę przez którą uciekają kosmiczne pieniądze?

Zarabianie na wydawaniu książek szachowych jest możliwe, ale obecnie TRZEBA umieć to robić. Jeśli idzie się po tradycyjnym modelu (który funkcjonował 30-50 lat temu, albo działa w zupełnie innym rynku/warunkach), to raczej nie ma co nawet myśleć o zarobku.

Wracam teraz do BŁĘDNEGO podejścia, które wyznają tysiące (a nawet i miliony) ludzi. Mianowicie problem INTERNETOWEGO złodziejstwa (jak to nazwał forumowicz AuroraBorealis). Moim zdaniem to, że 1000 ludzi ściągnie najnowszą książkę wydawnictwa QC czy NIC czy Everyman nie jest problemem - tak długo jak ROZUMIEMY mechanizm, który za tym stoi. Większość ludzi BŁĘDNIE zakłada, że te 1000 osób, które pobrało z sieci książkę w postaci elektronicznej - gdyby jej nie pobrało, to by kupiło. Bzdura jakich mało! Ba! Nawet sądy stosują tę logikę (czasami aż do granic absurdu, co można poczytać w materiałach Dziennika Internatutów). Według mnie ta grupa która pobiera książkę, najczęściej jej by w OGÓLE nie kupiła. Niemniej są osoby, które pobierają książkę - sprawdzają w ten sposób jej zawartość - i na podstawie tego decydują się na zakup. I to właśnie jest GRUPA DOCELOWA (oczywiście są tacy, którzy nie chcą lub nie mogą lub nie umieją ściągnąć książki, więc kupują ją "w ciemno" - ale obecnie to raczej mniejszość).

Trzeba się zatem zastanowić jak dotrzeć do grupy, która chce KUPIĆ książkę i w ten sposób zapłacić zarówno autorowi jak i wydawnictwu za poświęcenie czasu, wkład pracy i energii w zrealizowanie tego projektu (wydania książki). Moim zdaniem świetnie robi to wydawnictwo Quality Chess. Zamiast ubolewać nad tym, że setki TYSIĄCY ludzi na całym świecie ma ich książki w postaci elektronicznej, to skupiają się na tym jak (z)budować trwałą i obustronnie korzystną RELACJĘ z grupą klientów. Wystarczy uważnie poczytać bloga i bez problemu można zrozumieć, że jest to możliwe. Owszem - na blogu przewija się jedynie kilkaset osób (wypowiada kilkadziesiąt) dziennie, ale OPINIA o ich książkach, traktowaniu klienta oraz jakości wydawanych książek... idzie na cały świat (właśnie ja teraz promuję ich książki, chociaż mi za to nie płacą!). I właśnie w ten oto "magiczny" sposób ich książki sprzedają się w tysiącach egzemplarzy. Nie wiem jaki był nakład książki "Pump Up Your Rating", ale w niektórych miejsach nie sposób jej już kupić i klienci czekają na dodruk (wydana kilka miesięcy temu!). A jak to się "magicznie" stało? Czyżby spalił się magazyn z tymi książkami? Ano nie. Po prostu autor napisał FANTASTYCZNĄ książkę, kilkunastu wiernych czytelników spróbowało tę książkę, podzieliło się opiniami (a pamiętajmy, że dziś żyjemy w globalnej wiosce!) i NAGLE zrobił się wielki popyt na tę książkę! Do tego kilka dni temu otrzymała ona WYRÓŻNIENIE jako książka 2013 roku nadawanego przez głosujących (czytelników, wielbicieli) strony ChessCafe. I co? I jeszcze bardziej ludzie będą teraz chcieli zdobyć tę książkę.

WNIOSEK? Jeśli dotrzemy do wszystkich klientów, którzy chcą kupić (zapłacić za wydaną) książkę, wówczas nawet miliony ściągniętych kopii z Internetu NIC NIE ZMIENI. Inaczej będziemy twierdzić, że książki o astronomii nie sprzedają się prawie w ogóle... bo ja ich w ogóle nie kupuję! A czemu? Bo nawet jakbym miał możliwość ich otrzymania za darmo - poprzez ściągnięcie z Internetu czy darmową wysyłkę fizycznej książki.... to bym ODMÓWIŁ. Nie jestem bowiem zainteresowany takimi książkami i ich nie kupię bez względu na cenę. Natomiast książki szachowe kupuję od kilkunastu lat (!), więc raczej cieszyłbym się jeśli moja książka szybko trafiłaby do sieci i ludzie mogliby ocenić jej zawartość przed zakupem! Dlaczego? Otóż przy dobrej strategii marketingowej i budowaniu relacji z klientem... nie musiałbym nawet analizować tego czy osoby, które ściągną książkę - będą chciały zakupić jej fizyczny (papierowy) odpowiednik. Polecam poczytać materiały dotyczące wpływu ściągania kopii internetowych produktów na relacje dotycząca ich późniejszego zakupu: wbrew pozorom można lekko przetrzeć oczy ze zdziwienia (o ile ktoś myśli krytycznie i potrafi dotrzeć do wiarygodnych materiałów) :lol2:

Ja natomiast nie mam odwagi nazywać ZŁODZIEJEM, kogoś kto ściąga z Internetu kopie danych produktów. Powodów jest wiele - a jednym z prostszych (acz kluczowych) jest chociażby to, że po ściągnięciu nawet miliona kopii danej książki - autor nadal ma swoją kopię. Przy tradycyjnym złodziejstwie - jeśli mam książkę i ktoś mi ją UKRADNIE, wówczas jej fizyczny odpowiednik zostaje mi zabrany (nie mam do niego dostępu). Tak więc internetowym złodziejem nazwałbym kogoś, kto (świadomie i celowo) zablokowałby mi dostęp do mojej własności (w znaczeniu posiadania). Na pewno jednak nie nazwałbym złodziejem kogoś, kto ściąga sobie kopie różnych książek.


Ps
Popieram zlodziejstwo internetowe ksiazek szachowych.
Wladek

@Hajdzik
Jeśli jesteś człowiekiem o bardzo małej inteligencji (tak samo jak ja), to napisz coś KONKRETNEGO, a nie rzucasz wyświechtanymi sloganami. Wiem, że jest to trudne i wymaga wysiłku, ale w końcu nie chcesz wiecznie być przypisywany do grupy ludzi, którzy nie potrafią merytorycznie uczestniczyć w dyskusji? Zwłaszcza, że problem JEST BARDZO skomplikowany i dotyczy wielu sfer. Piractwo, sprzedaż, kupno, produkcja, koszty, wydawanie (wypuszczanie na rynek), wypłacanie honorariów, podatków, budowanie relacji z klientem, marketing, reklama a nawet wzajemne zasady ich akceptacja oraz uczciwość oraz wzajemny szacunek podobne tematy - to właśnie tematy, którymi się zajmujemy w tym wątku. Czekamy na twoją wypowiedź kolego - tylko odnoś się konkretnie do tematu i uzasadniaj swoje opinie. Dzięki.

Zapraszam na bloga dla amatorów szachowych: http://beginnerchessimprovement.blogspot.com

--
wladek
PostWysłany: Pią 13:55, 24 Sty 2014    Temat postu:

-
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez adse

TLISS napisał(a):
Jeśli większość czytelników zacznie wyznawać filozofię internauty "adse", a ustawodawca pozwoli, by prawa autorskie nie były honorowane, to przy istniejących dziś możliwościach technicznych nastąpi koniec ambitniejszej literatury. Również - szachowej.

Proszę zauważyć, że nie ma tu żadnej mojej filozofii, tylko przedstawienie faktów. A internauta TLISS nadinterpretuje moje wypowiedzi, sugerując, że popieram niehonorowanie praw autorskich, a to jest bzdura. Taki sposób wypowiadania się powoduje, że ludziom nie chce się odzywać jeśli to co chcą powiedzieć jest niepopularne. Zamiast forum dyskusyjnego będziemy mieli kółko wzajemnej adoracji.

Równie dobrze mógłbym uznać na podstawie wypowiedzi TLISS, że uważa on działalność
bibliotek za łamanie praw autorskich i jest zwolennikiem zakazania bezpłatnego wypożyczania książek.
To też byłaby nadinterpretacja.
adse

--
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez adse

TLISS napisał(a):
Ale jak internauta "adse" może liczyć, że polscy szachiści zawodowi, polscy arcymistrzowie, zechcą napisać książkę, jeśli nie gwarantuje to średniego przynajmniej dochodu?

Internauty "adse" zupełnie to nie obchodzi. Na półce ma ze sto a pewnie i więcej książek szachowych, całkiem tradycyjnych, w tym także autorstwa Tomasza Lissowskiego. To tak na przypomnienie, że nie można sądzić o kimś na podstawie własnej wyobraźni. Jednak gdybym czytał tylko to, na co mnie stać żeby kupić na własność, to bardzo marnie by wyglądało moje oczytanie. Tym bardziej, że często co innego lubię czytać, a co innego lubię mieć. Nie wnikam, czy te książki które mam na własność są dobre czy nie, i tak lubię je mieć, jako szachowy miłośnik, może trochę kolekcjoner, może także bibliofil. Ale nie będę się czuł odpowiedzialny za interesy autorów i wydawców, bo to nie mój problem. Życie nie znosi pustki, i być może właśnie bankructwo tradycyjnego systemu dystrybucji treści spowodowałoby radykalną poprawę sytuacji (w tym jakości publikowanych treści, bo nie da się ukryć, że coraz więcej kiepskich jest publikowanych)? Przecież pamiętam czasy, gdy ta tradycyjna forma dystrybucji była w rozkwicie, i książki szachowe w nakładach nawet 50 tys. egzemplarzy nie leżały długo w księgarniach, choć wcale nie były tak tanie, jak mogłoby wynikać z wielkości nakładu. Oczywiście były inne czasy i nie ma o czym tu dyskutować. Ale nie bardzo wierzę w prawdziwość twierdzenia, że skoro nie da się dzisiaj sprzedać 3000 egz. to "wina" złego prawa, piratów albo co gorsza czytelników, ich ubóstwa czy małych potrzeb intelektualnych.

W każdym razie zapewniam, że gdyby "moją filozofię" podzielało większość szachistów, nakłady książek szachowych byłyby w Polsce w dziesiątkach tysięcy. To nie zmienia jednak faktu, ze książka, w szczególności szachowa (bo niskonakładowa), powoli umiera, nakłady będą niestety maleć wraz ze znikaniem ze społeczeństwa osób starszych, przyzwyczajonych do tradycyjnych form poznawania treści. Jeśli dzisiaj jest z tego jeszcze biznes - to wyłącznie dzięki tym staromodnym czytelnikom, co chcą mieć i dotknąć, a nie tylko przeczytać, i są skłonni za formę publikacji czasem słono zapłacić - ale nie sądzę, żeby byli skłonni tyle płacić za prawo do przeczytania. Być może właśnie nie książkami powinno się dzisiaj handlować, a samym prawem do poznawania treści. Nie żeby mi się to podobało, ale zaostrzanie prawa do tego chyba prowadzi - że handlować się będzie prawem do czytania. A jeżeli tak będzie - to prawo obejmie nie tylko książki, ale całą treść pisaną, łącznie z forum, bo przecież każdy z nas ma prawo autorskie do treści przez siebie napisanych i opublikowanych w internecie.
Może w przyszłości forumowicze będą płacić za prawo czytania
, spodziewając się też honorarium za publikowane teksty.
---
wladek
PostWysłany: Pią 11:25, 24 Sty 2014    Temat postu:

-
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez thinkerteacher

Moim zdaniem nie ma szans na to, aby model, który działał 30 czy nawet
10 lat temu (!) przykładać do dzisiejszych czasów. Wystarczy zauważyć
, że wszelkie gazety i czasopisma ulegają DUŻYM zmianom.
Jakim? Chociażby dostęp do płatnych treści za pośrednictwem Internetu.
Są już od co najmniej dobrych kilku lat - modele działające, które dają maksymalne
zyski przy minimalnych stratach (włączając w to tych, którzy "i tak sobie ściągną za free").

Wystarczy zauważyć jak działają takie wydawnictwa szachowe jak Quality Chess czy Gambit Publications. Nie narzekają one na to, że książki się słabo/źle sprzedają ani na setki piratów, którzy pobierają ich książki. "Dziwnym trafem" jednak nadal prosperują. A czemu? Ponieważ STALE dostosowują się do zmian. I nie mam na myśli zmianę czcionki w książce czy niewielkim poszerzeniu tematyki (nawet o tę nieszachową).

Moim zdaniem wydawcy i autorzy walczą z wiatrakami zamiast wyjść naprzeciwko klienta.
Skoro wiadomo, że pewna część osób I TAK NIE KUPI książki, to nie lepiej dogadać się z tymi, którzy chcą kupić?
Przykładowo zamiast marudzić, że nie zeszło 3000 egzemplarzy (twierdząc, że to wina piratów), lepiej jest poczynić takie starania, aby dotrzeć do tych 1000 osób, które LEGALNIE zakupią książkę. Niemniej konieczne jest zrozumienie, że w pierwszym modelu zakładamy zysk 20.000 PLN (w przeciągu 3-5 lat), a w drugim 12.000 PLN (w ciągu 1-2 lat). Pierwsza możliwość jest niewypałem, a druga REALNĄ możliwością, po którą trzeba umieć wyciągnąć rękę. Niestety, ale książki (i to nie tylko szachowe) kupuję już od ponad 20 lat i wiem jak to działa. Ci co WIEDZĄ w jaki sposób należy utrzymywać relację z klientem - zarabiają.
Natomiast ci, którzy szukają zysku "po piratach" stoją w miejscu
(a nawet się cofają). Nie tędy droga Panowie (wydawcy i autorzy).


PS. Dodam, że na legalnie zakupione książki wydałem (w ciągu 20 lat)
tyle pieniędzy, że spokojnie mógłbym kupić samochód.
Zatem proszę od razu o odpuszczenie sobie stosowania argumentu, że
"nie kupujesz i nie wydajesz (wydałeś) dużych pieniędzy na książki, więc nie znasz się".

Zapraszam na bloga dla amatorów szachowych: http://beginnerchessimprovement.blogspot.com
--
wladek
PostWysłany: Pią 0:59, 24 Sty 2014    Temat postu:

-
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez adse

TLISS napisał(a):
Jeśli większość czytelników zacznie wyznawać filozofię internauty "adse", a ustawodawca pozwoli, by prawa autorskie nie były honorowane, to przy istniejących dziś możliwościach technicznych nastąpi koniec ambitniejszej literatury. Również - szachowej.

Proszę zauważyć, że nie ma tu żadnej mojej filozofii, tylko przedstawienie faktów. A internauta TLISS nadinterpretuje moje wypowiedzi, sugerując, że popieram niehonorowanie praw autorskich, a to jest bzdura. Taki sposób wypowiadania się powoduje, że ludziom nie chce się odzywać jeśli to co chcą powiedzieć jest niepopularne. Zamiast forum dyskusyjnego będziemy mieli kółko wzajemnej adoracji.

Równie dobrze mógłbym uznać na podstawie wypowiedzi TLISS, że uważa on działalność
bibliotek za łamanie praw autorskich i jest zwolennikiem zakazania bezpłatnego wypożyczania książek.
To też byłaby nadinterpretacja.
adse

---
wladek
PostWysłany: Czw 19:03, 23 Sty 2014    Temat postu:

- --
7 nie kradnij - czyli zwierzenia zdziwionego naiwniaka..
Post przez TLISS - Lissowski

Internauta adse pisze:

Akurat książki od kiedy pamiętam czytałem za darmo pożyczając je. Nie widzę powodu, żeby dzisiaj nie móc przeczytać książki tylko dlatego, że nie chcę jej mieć na własność.


Diabeł tkwi w szczegółach czyli - detale są ważne
Obowiązujące dziś przepisy w znacznym stopniu pochodzą z zamierzchłych czasów, gdy nikomu nie śniło się nie tylko o internecie, ale również o radiu i telewizji, a telefon był dostępny dla 1 procenta mieszkańców kraju.
Wtedy (np. 100 lat temu) panowała ogólna zgoda, by biblioteki miały prawo zakupione książki wypożyczać wszystkim chętnym (którzy do tej biblioteki się pofatygują), a ci czytali je w domu, zwracali, po czym czytał ją kolejny chętny.
Skąd wynikała ta zgoda?

Po pierwsze - wiele dziesiątków, a czasem setek bibliotek jednak książkę kupowało, dając wydawcy określony przychód.
Po drugie - ilość wypożyczających była ograniczona; primo - bo wypożyczającymi były tylko osoby mieszkające względnie blisko danej biblioteki-wypożyczalni, secundo - bo jedna książka mogła obsłużyć w ciągu roku maksymalnie 50 do 100 osób, nie zaś wszystkich spragnionych jej przeczytania z całego kraju.
Po trzecie - warstwy wyższe były zainteresowane, by prosty lud, ledwo wyzwolony z okowów analfabetyzmu, CZYTAŁ JAK NAJWIĘCEJ, bo to miało podnieść poziom kultury i wpłynąć pozytywnie na rozwój kraju.

Jeśli dziś ustawodawca pozwoli, by każda książka, niezależnie od woli autora i wydawcy, była bez żadnych ograniczeń dostępna za darmo, w postaci elektronicznej, do ściągnięcia via sieć - a tego chce wielu apostołów pełnej i nieskrępowanej wolności oraz demokracji - to 95% potencjalnych klientów powstrzyma się od zakupu książki ("nie jestem frajerem, kto głupi - niech płaci") i ściągnie ją sobie do komputerka za friko.
Tymczasem dziś, proszę zauważyć, nie są spełnione warunki opisane w punktach "Po pierwsze", "Po drugie" i "Po trzecie".
Jak można oczekiwać, że w takich warunkach autorowi i wydawcy, pozbawionych szansy na 95% przychodu, zechce się tracić czas i pieniądze na tworzenie produktu wysokiej klasy?
Zwolennicy lektury "za friko" nie powinni oczekiwać, że wszyscy autorzy i wydawcy zechcą pracować "za friko", tylko w tym celu, by zadowolić potrzebę lektury oszczędnych rodaków. Na placu boju pozostaną szlachetni (i naiwni) filantropi oraz grafomani.
Jeśli większość czytelników zacznie wyznawać filozofię internauty "adse", a ustawodawca pozwoli, by prawa autorskie nie były honorowane, to przy istniejących dziś możliwościach technicznych nastąpi koniec ambitniejszej literatury. Również - szachowej.
Gdyby w Polsce książka szachowa (licząca powiedzmy 300 stron) mogła rozejść się w nakładzie 3000 sztuk (w 38 milionowym narodzie nie - Buszmenów), egzemplarz kosztowałby MAKSYMALNIE 20 złotych.
Ta sama książka wydrukowana w nakładzie 300 sztuk musi być PRZYNAJMNIEJ dwa razy droższa.

Niestety prawa ekonomii są bezlitosne, słabo reagują na przekonania typu "mi się należy" oraz "oni muszą mi to zapewnić". Jeśli bezapelacyjnie zwyciężą zwolennicy czytania "za friko", nikt nie będzie czytał niczego wartościowego. Jaki rolnik zechce wychodzić w pole, jeśli zebrane zboże zabiorą mu rodacy spragnieni jedzenia "za friko", uwierzywszy w slogan, że ŻYWNOŚĆ DLA LUDZI MUSI BYĆ DARMOWA?

Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że pisanie książek (lepszych albo gorszych, niech czytelnicy ocenią) na tematy szachowe nie pogrąża mnie w nędzy, nawet jeśli do zajęcia tego trzeba z reguły dokładać. Nie chodzę do nocnych lokali, nie jeżdżę taksówkami - więc stać mnie.
Ale jak internauta "adse" może liczyć, że polscy szachiści zawodowi, polscy arcymistrzowie, zechcą napisać książkę, jeśli nie gwarantuje to średniego przynajmniej dochodu?
Albo że wydawcy zaczną tłumaczyć i wydawać książki najlepszych autorów zagranicznych?

Nie ma takiej opcji, panowie.
Droga do niższych cen za egzemplarz książki szachowej leży wyłącznie w zwiększeniu sprzedanych nakładów. Przy dużym nakładzie pojawi się szansa na zamieszczenie reklamy - będzie jeszcze taniej. Jeśli zwycięży wiara, że "są darmowe obiady", to literatury szachowej wydawanej w języku polskim nie będzie.

Tomasz Lissowski
(miłośnik historii szachów)
-------

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group