Autor Wiadomość
wladek
PostWysłany: Wto 7:19, 12 Lip 2016    Temat postu: Re: Obama - gołąbek pokoju

--

Bomba za bilion dolarów
Jacek Żakowski

Około biliona (tysiąc miliardów) dolarów ma kosztować zainicjowany przez
prezydenta Obamę program modernizacji amerykańskiej broni atomowej
. Obama był zwolennikiem redukcji, a nawet likwidacji broni atomowej.
Z prezydentem Miedwiediewem podpisał tzw „Nowy START”, czyli układ,
który miał otworzyć drogę do świata wolnego od ryzyka konfliktu nuklearnego.

M.in za to dostał pokojowego Nobla.
Od tego czasu amerykański prezydent konsekwentnie przeciwstawiał
się presji jastrzębi domagających się nowych inwestycji w amerykański
arsenał nuklearny. Zdaniem cytowanego przez „The New York Times”
Gary’ego Samore’a, profesora Harvardu i byłego doradcy Obamy do
spraw broni atomowej, prezydent zmienił zdanie pod wrażeniem
rosyjskiej inwazji na Krym.

Mamy więc zapewne rekord Guinessa w kategorii ceny, jaką ktokolwiek
zapłacił za to, że zrobił złe wrażenie. Bo oczywiście Rosja, chcąc zachować równowagę sił, będzie musiała zwiększyć swoje wydatki o podobną kwotę. Nawet jeżeli w przeliczeniu na amerykańskie dolary Putin, mając tańszych pracowników, wyda o połowę mniej, i tak zaboli go to dużo bardziej, bo PKB Rosji to nieco ponad 12 proc. PKB Stanów Zjednoczonych.
Mielibyśmy też inny rekord. Przed inwazją Krym wytwarzał rocznie nieco ponad 4 mld dol. PKB. Gdyby rosyjska odpowiedź na nuklearną inicjatywę Obamy kosztowała tylko 500 mld dolarów, przy dwudziestopięcioprocentowej stopie podatkowej, Putin potrzebowałby 500 lat, by odzyskać tę kwotę w podatkach zapłaconych na Krymie. I to bez odsetek.
A to jest dopiero początek rachunku. Bo nie ma w nim ani kosztów samej wojny, ani strat spowodowanych sankcjami, ani kolejnych faz nowego wyścigu zbrojeń, które nieuchronnie nadejdą, jeśli Rosja się zdecydowanie nie cofnie. Można więc śmiało powiedzieć, że Putin zapłaci za Krym przynajmniej bilion dolarów, czyli 2/3 rocznego PKB Rosji. Dla biednego kraju surowcowego jest to katastrofa. Zwłaszcza że dochody z ropy maleją pod presją amerykańskich łupków, paliwo wodorowe jest już na horyzoncie, energia odnawialna zbliża się do progu konkurencyjności z węglowodorami. Rosji coraz trudniej będzie wyżyć z surowców, a nic innego do sprzedania nie ma.
Pytanie, czy powinniśmy się z tego cieszyć. Nie jestem całkiem pewien. Putin potrafi liczyć, tak jak my. Widzi więc już całą tę perspektywę. Jak Zachód nie doszacował ryzyka militarnej reakcji Kremla na umowę Ukrainy z Unią, tak Kreml nie doszacował kosztów ekonomicznej reakcji Zachodu, a zwłaszcza Ameryki, na rosyjską agresję przeciw Ukrainie. Ale już to z pewnością nadrobił.
Teraz obie strony chyba lepiej się nawzajem rozumieją. Zachód rozumie, że Rosja gotowa jest w sprawie Ukrainy użyć swojej militarnej potęgi. Rosja rozumie, że Zachód (zwłaszcza Obama) gotów jest użyć swojej potęgi gospodarczej. Putin wie, że w starciu ekonomicznym nie ma z Zachodem szans (PKB Rosji to zaledwie 5 proc. połączonego PKB UE i USA!). Ma więc wybór między pewną porażką a poszukiwaniem rozstrzygnięć militarnych.

Bo militarnie siły są dużo bardziej wyrównane. A poza tym Putin doskonale
rozumie, że ani Europejczycy, ani Amerykanie nie mają ochoty na
poważną wojnę, której i tak wygrać nikt nie jest w stanie, bo obie strony
mają dość ładunków atomowych, by rozwalić Ziemię na kawałki.
Dlatego rosyjskie zagrożenie jest dziś – zwłaszcza dla Polski –
tak poważne. I dlatego obie strony, pokazawszy
sobie nawzajem pazury i kły, zaczęły szukać politycznych rozwiązań.


--
wladek
PostWysłany: Pon 16:32, 11 Lip 2016    Temat postu:

-
Redakcja --- 11 lipca 2016

Co tak naprawdę powiedział Barack Obama?
Przeczytaj jego pełne przemówienie

To właśnie bowiem czyni z nas demokracje – nie słowa zapisane
w konstytucji, ale instytucje – mówił Barack Obama
po spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą.

Prezydent Barack Obama:
Dzień dobry. Panie prezydencie, dziękuję za
dzisiejsze powitanie.
To moja trzecia wizyta w Polsce w czasie
sprawowania urzędu prezydenta. Bardzo mile wspominam wizytę
sprzed dwóch lat, gdy wspólnie z Polakami świętowałem na placu
Zamkowym dwudziestopięciolecie polskiej wolności.
Cieszę się, że mogłem tu powrócić.
Jak zawsze przywożę ze sobą życzenia od Amerykanów i zapewnienie
o ich przyjaźni; mam zwłaszcza na myśli licznych, dumnych Amerykanów
polskiego pochodzenia, z których wielu mieszka w moim rodzinnym Chicago.


Przyjechaliśmy tu, oczywiście, na szczyt NATO. Fakt, że szczyt odbywa się w Warszawie dowodzi przywódczej roli Polski. Stany Zjednoczone uważają Polskę za jednego z najbardziej oddanych i najważniejszych sojuszników. Polska jest liderem w NATO jako jeden z tych krajów, które wnoszą pełny wkład, czyli 2 proc. PKB na rzecz naszej wspólnej obrony. Polska wspiera misje Sojuszu, w tym również misję w Afganistanie; dziękuję za polski wkład w kampanię przeciwko ISIL w postaci samolotów F-16 i instruktorów wojsk specjalnych. Polska zgodziła się też rozmieścić na swym terytorium elementy przechwytujące, składające się na amerykański system obrony przed pociskami balistycznymi wystrzeliwanymi z krajów takich jak Iran, jest też zwornikiem obrony wschodniej flanki NATO.

Tu, w Warszawie, pragnę kolejny raz potwierdzić trwałe zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na rzecz bezpieczeństwa Polski. Jako sojuszników wiąże nas na mocy artykułu 5 solenne, trwałe zobowiązanie do wzajemnej obrony. Przed wypełnieniem tego zobowiązania nigdy się nie cofniemy. To nie tylko słowa – za nimi idą czyny. Kiedy pięć lat temu przyjechałem tu pierwszy raz, obiecałem zwiększenie naszego zaangażowania w bezpieczeństwo Polski – i właśnie to czynimy. Dotrzymaliśmy obietnicy.

Już teraz mamy w Polsce ciągłą obecność wojsk amerykańskich w postaci pododdziału lotniczego w Łasku. W sposób ciągły dokonujemy rotacji personelu i samolotów. W ramach European Reassurance Initiative, którą ogłosiłem tu przed dwoma laty, zintensyfikowaliśmy szkolenia i ćwiczenia oraz zwiększyliśmy stan gotowości. Na początku tego roku zapowiedziałem czterokrotne zwiększenie starań w tym zakresie, asygnując 3, 4 mld dolarów w celu wstępnego rozmieszczenia amerykańskiego ciężkiego sprzętu w tym regionie i ciągłego rotacyjnego pobytu brygady pancernej w Europie.

Dziś chcę zapowiedzieć kolejne kroki na rzecz umacniania NATO-wskiej obrony i siły odstraszania. Podczas gdy Sojusz czyni przygotowania do zwiększenia wysuniętej obecności w Europie Środkowej i Wschodniej, pragnę ogłosić, że Stany Zjednoczone będą krajem wiodącym w ramach amerykańskiej – NATO-wskiej – zwiększonej wysuniętej obecności w Polsce. To oznacza, że Stany Zjednoczone rozmieszczą w Polsce batalion, z grubsza licząc tysiąc żołnierzy amerykańskich, którzy na mocy rotacyjnego pobytu służyć będą ramię w ramię z polskimi żołnierzami.

Ponadto dowództwo nowej amerykańskiej brygady pancernej, która rozpocznie rotacyjny pobyt w Europie na początku przyszłego roku, mieścić się będzie w Polsce. Innymi słowy, Polska będzie mogła zobaczyć zwiększenie liczebności NATO-wskiego i amerykańskiego personelu jak też nowoczesnego, wydajnego sprzętu wojskowego – co oznacza, że wypełnimy zobowiązania na rzecz wspólnej obrony wynikające z artykułu 5.

Pragnę też podziękować Polsce za niezmienne, silne wspieranie starań Ukrainy na rzecz obrony suwerenności i integralności terytorialnej w obliczu rosyjskiej agresji. Rozmawialiśmy o potrzebie dalszej pomocy dla Ukrainy, by mogła wzmocnić swe wojsko oraz realizować reformy polityczne i ekonomiczne. W pełni też popieramy starania, którym przewodzą Niemcy i Francja, o rozwiązanie konfliktu we wschodniej Ukrainie na drodze dyplomatycznej. Stany Zjednoczone i Polskę łączy stanowisko, że sankcje muszą być utrzymane, dopóki Rosja nie wywiąże się w pełni z zobowiązań przyjętych w porozumieniach mińskich.

Na froncie ekonomicznym oba nasze kraje będą nadal współdziałać w celu zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Polska dokonała niedawno otwarcia nowego terminalu do odbioru skroplonego gazu ziemnego, a prezydent szczegółowo opisywał plany związane z tą inwestycją, która przyczyni się do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w energię. Firmy amerykańskie wdrażają wysoko rozwinięte technologie w rozwój elektrowni wiatrowych i słonecznych, przysparzających Polsce kolejne zasoby energii odnawialnej. Będziemy pogłębiać naszą współpracę, by wspólnie wytyczać przyszłość energetyczną, którą cechuje bardziej zrównoważoną produkcja czystszej energii.

I wreszcie chcę złożyć Polsce gratulacje w związku z obchodzoną niedawno 225. rocznicą uchwalenia konstytucji – najstarszej pisanej konstytucji w Europie. Wiele to mówi o długotrwałej tęsknocie narodu polskiego za wolnością i niepodległością. Odrodzenie polskiej demokracji po zimnej wojnie stało się inspiracją dla mieszkańców całej Europy i całego świata, Ameryki nie wyłączając. Albowiem postęp poczyniony przez Polskę dowodzi, że demokracja i pluralizm nie są przypisane szczególnie jakimkolwiek kulturom czy państwom, lecz opisują uniwersalne wartości. Podstawą amerykańskiej polityki zagranicznej jest zasada, że mówimy głośno o tych wartościach na całym świecie, nawet z naszymi najbliższymi sojusznikami.

W tym właśnie duchu wyraziłem w rozmowie z prezydentem Dudą naszą troskę w związku z pewnymi działaniami oraz impasem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Podkreśliłem przy tym, że odnosimy się z pełnym poszanowaniem do suwerenności Polski, odnotowałem też, że parlament pracuje nad ważnymi rozwiązaniami ustawodawczymi w tym zakresie, choć wymagać to będzie jeszcze więcej pracy. Jako przyjaciel i sojusznik zaapelowaliśmy do wszystkich stron o wspólne działania dla dobra polskich instytucji demokratycznych. To właśnie bowiem czyni z nas demokracje – nie słowa zapisane w konstytucji czy fakt udziału w wyborach, ale instytucje, na których na co dzień polegamy, takie jak rządy prawa, niezależne sądownictwo i wolne media. Wiem, że są to wartości, na których zależy prezydentowi. Te właśnie wartości leżą u podstaw naszego Sojuszu, który został zbudowany, jak to zapisano w Traktacie Północnoatlantyckim, „na zasadach demokracji, wolności jednostki i rządów prawa”.

Kiedy myślę o wielorakim postępie, który przed dwoma laty świętowaliśmy na placu Zamkowym, o wszystkich przeciwnościach, jakie naród polski pokonał w przekroju swych dziejów, o ruchu Solidarność, który się przyczynił do pokonania komunizmu, o wolności, jaką Polacy sobie wywalczyli – wówczas patrzę z ufnością w przyszłość polskiej demokracji. Jak też na fakt, że Polska jest i nadal będzie przykładem demokratycznych praktyk na całym świecie. Za sprawą nowych zobowiązań, które dziś ogłaszam, naród polski i nasi sojusznicy w całym regionie mogą być w pełni przekonani, że NATO zawsze będzie przy nich stać, ramię w ramię, bez względu na wszystko, tak dzisiaj jak i zawsze w przyszłości.

Panie prezydencie, dziękuję jeszcze raz za okazaną mi gościnność. Dziękuję narodowi polskiemu. Wiem, że przygotowanie takiego szczytu wymaga ogromu pracy, ale organizatorzy wspaniale się spisali i jestem pewien, że szczyt będzie wielkim sukcesem.

Zatem dziękuję bardzo, panie prezydencie.
---
wladek
PostWysłany: Wto 16:27, 07 Cze 2016    Temat postu:

-
Giez
7 czerwca o godz. 9:25

Polska, amerykański protektorat. Na tej ziemi był Auschwitz, Treblinka
i Majdanek. Tutaj była Bereza, pogromy, Jedwabne, getta,
Szczuczyn i Szymany. Tutaj zniszczono Warszawę i zabito 6 milionów
ludzi. I zapomniano. W protektoracie przestępcza organizacja
demonstruje największe manewry militarne, przygotowania do agresji
na sąsiednie kraje. Kilkadziesiąt tysięcy żołdaków i ogromne pieniądze,
których brak na szpitale i pielęgniarkom. Największy w dziejach militarny
kartel, zbrodni, wojny i ludobójstwa NATO, organizuje w lipcu na gruzach
Warszawy miting na najwyższym szczeblu organizacji nowej wojny,
podbojów i grabieży. W tymże miesiącu na podmokłych łąkach
Krakowa spotka się z Papieżem 2 miliony młodego mięsa armatniego,
pod hasłem miłosierdzia. Miłosierdzia chyba dla planistów śmierci, nie
dla siebie, gdyż to głównie oni zginą, wyparują pod ciosami bomb
atomowych rakiet i napalmu. Ich zakłamią i zagłuszą.
Pan dał swojemu ludowi i odebrał rozum.
---
wladek
PostWysłany: Wto 15:44, 07 Cze 2016    Temat postu:

--
Manewry Anakonda 2016 w Polsce. Amerykanie jedyną nadzieją naszej armii?(2)

Największe ćwiczenia od wejścia Polski do NATO mają w założeniu
pokazać, że Sojusz będzie bronił swojej wschodniej flanki.
W praktyce oznacza to, że Amerykanie są jedyną nadzieją
i dlatego dostali w Polsce wolną rękę.

---

2016-06-07 15:01 |
axiom1
Kompletny brak zrozumienia realiow !!!

W USA sobie wymyslili zeby swe zagrywki z Rosja rozgrywac na terenach
panstw wasalskich. W 2008 wykorzystali do tego Gruzje.
Gruzja utracila terytorium. W 2014 wykorzystali Ukraine.
Ukraina utracila terrytorium. Teraz szczuja panstwa baltyckie i Polske
do konfliktu z Rosja i rzekomo maja nas bronic gdy Rosja nas napadanie.

Bo w Polsce jest zloto i srebro i platyna. Ropa i gas i diamenty.
A przewszystkim sa dlugi o ktorych Putin marzy aby je splacac.
Dlatego nas musza napasc i sojusznik zza oceanu bedzie nas bronil.
A gdy dojdzie do konfliktu bedzie to konflikt Rosja-USA potecjalnie
nuklearny i na terenie Polski.
W rezultacie Polska zniknie z powierzchi i wszyscy polacy, cale 38 mln.

Kto dal polskim wasalom prawo zeby ryzykowc krajem i zyciem wszystkich polakow ?

Dlaczego polskie wasale nie znaja realiow. Rosja dostarcza 98%
potrzebnej ropy, 70% gazu, plus dostacza wegiel i energie elektryczna.
W jeden dzien moze to zamknac i Polska lezy. A gdy rosja wycofa swoj
podpis z Jalty Niemcy wejda i odbiora polowe Polski. Reszata sama zginie.

Postepowanie USA dazy do rozpetania nastepnej wojny w Europie
i polski wasal stara sie jak moze aby ta wojna byla w Polsce.
Postepowanie USA jest perfidnym swinstwem wobec Polski i Europy.
---
wladek
PostWysłany: Wto 22:22, 31 Maj 2016    Temat postu:

2016-05-31 16:01 |
axiom1
Większa obecność sił natowskich w naszym rejonie
Europy zmniejsza ryzyko ataku rosyjskiego.

Marzenim Rosji i nie tylko Rosji, kosmitow rowniez jest atak na nasza
umeczona ojczyzne. Chca sie dobrac do naszych zasobow zlota i srebra.
Platyny i miedzi i ropy i gazu. I nie tylko. Oni chca przjac polskie dlugi
aby miec prawo jest splacac. A jest co spacac i bedzie tego jeszcze
wiecej bo nie ma szansy na zbalansowanie budzetu a za nielegalna
okupacje przez obce wojska bedzie trzeba dodatkowo placic.
Dodatkowo zadluzyc polskie nieszczesne dzieci ktore juz teraz nie maja po co zyc.

Ale bedzie przeciez lepiej, wzrosnie stan napiecia, kapital i ludzie beda
uciekac jeszcze szybciej, zapasc gospodarcza sie poglebi,....
Bedzie raj nie z tej Ziemi. Co wiecej Rosja moze zaskarzyc Nato
za zlamanie umowy o stacjonowaniu wojsk z roku 1997.
A samo zlamanie tak powaznej umowy wskazuje
ze w przyszlosci zadnych umow nawet nie ma sensu negocjowac.

Ponad wszystko polski Trybunal Konstytucyjny ktory jak wimy stoii na
strazy konstytucji wyda orzeczenie ze sprowadzanie obcych wojsk
jest zdrada narodu i kraju. I w tym nadzieja ze TK pokaze ze isnieje.

--
wladek
PostWysłany: Wto 10:42, 31 Maj 2016    Temat postu:

Redakcja 31 maja 2016

Zbigniew Ziobro zapowiada kasację w sprawie ekstradycji
Romana Polańskiego
Postanowiłem skierować do Sądu Najwyższego kasację ws. decyzji
o ekstradycji Romana Polańskiego – zapowiedział minister sprawiedliwości.

Zdaniem prokuratora generalnego nie ma żadnego powodu,
by znany reżyser, który dopuścił się w Stanach Zjednoczonych
przestępstwa, miał być traktowany inaczej niż każdy inny obywatel.

„Podjąłem decyzję, że kieruję do Sądu Najwyższego kasację ws. decyzji
dotyczącej Romana Polańskiego, w której to sprawie sąd krakowski
zdecydował o niewydawaniu pana Polańskiego Stanom Zjednoczonym
w sytuacji, kiedy jest oskarżony i ścigany o okrutne przestępstwo
wobec dziecka, gwałt na dziecku” – zapowiedział Zbigniew Ziobro.

30 października 2015 roku Sąd Okręgowy w Krakowie wydał postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji Romana Polańskiego do USA. Uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Romanem Polańskim, a kara, która mu groziła, została wykonana z nawiązką.

Stwierdził również, że zgoda na ekstradycję wiązałaby się z naruszeniem praw i wolności Romana Polańskiego. Dodał, że istnieje „obawa, że sprawa Romana Polańskiego nie zostanie rozstrzygnięta w niezawisły i bezstronny sposób przez sąd w Los Angeles”.

Krakowska Prokuratura Okręgowa nie złożyła zażalenia, więc
postanowienie stało się prawomocne.
Tę decyzję prokuratury minister Ziobro określił jako „zaskakującą”.

Obserwuj
PROKURATURA @PK_GOV_PL
Prokurator Generalny @ZiobroPL: Skieruję do Sądu Najwyższego kasację na decyzję sądu o niedopuszczeniu do ekstradycji p. Romana Polańskiego.
07:24 - 31 maj 2016
19 19 podanych dalej 9 9 polubień

Wniosek USA o ekstradycję Polańskiego trafił do Polski na początku 2015
r. Wcześniej amerykańskie władze wystąpiły o areszt Polańskiego
do czasu złożenia formalnego wniosku o ekstradycję.

Obrońca Polańskiego Jan Olszewski powiedział na antenie TVN24, że spodziewał się takiej decyzji. Przypomniał, że Zbigniew Ziobro wielokrotnie zapowiadał złożenie skargi kasacyjnej. Dodał, że w sprawie ewentualnej słuszności kasacji nie będzie decydował minister sprawiedliwości, tylko Sąd Najwyższy.
---
wladek
PostWysłany: Pon 23:24, 30 Maj 2016    Temat postu:

-
Kalina
30 maja o godz. 9:19 1285

Ja to rozumiem, jeszcze kilka osób rozumie, z reguły po „naszej” stronie
konfliktu. Pytam natomiast, czy jest możliwa dyskusja nad tezami
i artykułu Redaktora, i tezami nowej ideolo drugiej strony?
Próbowałam rozmawiać w tym duchu (jestem czasem niebywale spokojny
człowiek i umiem rozmawiać w tonie niemal przyjaznym:))
z moimi znajomymi wyborcami PiS-u, niestety, bez skutku.
Przyczyną było nie zacietrzewienie, ale brak wspólnego języka.
Dla nich po prostu to, o czym pisze Redaktor, nie ma znaczenia,
wysuwają natomiast inne sprawy, które nam nie przyszłyby do glowy.
Jestem ciekawa, czy komukolwiek udało się porozmawiać z tymi ludźmi
w sposób konstruktywny? Obawiam się, ze Polska dziś przedstawia się
jako wielka wieza Babel, gdzie nastąpiło pomieszanie języków.

--
jasny gwint
30 maja o godz. 9:52 1286
Utopista. Już tacy bywali.

Europa stała się satelicką kolonią USA, rozbita na kawałki, słaba,
rozbrojona i wpędzona w amerykańską samobójczą wojnę z Rosją.
O czym przezornie autor nie pisze.
„Globalizacja gospodarki jest faktem. W kontekście niemającego granic
konsumpcjonizmu (dotyczy to tak samo Polaków, jak pozostałych
społeczeństw Europy) nie mamy szansy przeciwstawić się jej
konsekwencjom. Pozostaje się przystosować.
Czyli m.in. wypracować narzędzia dla przywrócenia budowanej
pół wieku równowagi pomiędzy kapitałem a pracą.”

--
wladek
PostWysłany: Pon 23:02, 30 Maj 2016    Temat postu:

30.05.2016
poniedziałek


Wobec kryzysu Europy
Andrzej Celiński

Antyeuropejska histeria trwa. Nie wyliczam już wszystkich gestów,
mów, wywiadów, artykułów polskich polityków, zaczynając od nazwania
szmatą flagi Unii po wykrzyczane w Sejmie słowa, że to my
sprzeciwiając się Unii, jej parlamentowi i komisji, ratujemy Europę.

Nie chce mi się słuchać interpretatorów i analityków z mediów, think tanków i uniwersytetów spieszących z usłużną pomocą tzw. suwerenistom (zabawne słówko, używam go okazjonalnie, dla zaznaczenia, że i takie w debacie o Europie istnieje), iż nie tylko u nas jest silna tendencja odśrodkowa, ale Wielka Brytania przede wszystkim, Chorwacja, Macedonia, Węgry. I te słowa, dzisiaj w randze aksjomatycznej, dyskusji niepodlegającej, że każdy widzi, że Europa jest w kryzysie – co niby dla nas ma z tego wynikać?
Globalizacja gospodarki jest faktem. W kontekście niemającego granic konsumpcjonizmu (dotyczy to tak samo Polaków, jak pozostałych społeczeństw Europy) nie mamy szansy przeciwstawić się jej konsekwencjom. Pozostaje się przystosować. Czyli m.in. wypracować narzędzia dla przywrócenia budowanej pół wieku równowagi pomiędzy kapitałem a pracą.
Narzędzia te muszą mieć charakter ściśle polityczny. Nie ma możliwości zrównoważenia mocy zorganizowanego w skali globu kapitału polityką zamkniętą w gorsecie najmocarniejszego choćby kraju Europy. Nawet potężne Niemcy nie mają samodzielnie takiej zdolności. Wielkiego kryzysu pracy, przekładającego się na inne domeny, na kwestię sensu demokracji, nie da się pokonać w pojedynkę. Unia Europejska poprzez swą skalę i kulturową ścisłość jest jakąś szansą dla odzyskania równowagi. Dla wykorzystania tej szansy musi wytworzyć adekwatne do wyzwania instrumenty polityczne.

Debata o integracji europejskiej ma i ten wymiar. Kto sprowadza ją do kwestii ideologii, ten po prostu nie rozumie tematu, pływa po płyciznach.
Stoimy, wszystkie społeczeństwa Europy (i świata), przed doniosłym na miarę życia planety wyzwaniem ekologicznym. W pojedynkę każde z naszych społeczeństw może obserwować co najwyżej nadchodzącą katastrofę. Dla przeciętnego obywatela zagrożenia te rozpływają się w czasie i w przestrzeni. Kiedy staną się wielkie tak, że nie dadzą nam żyć, za późno będzie na skuteczną reakcję.
Europa to przestrzeń wartości dla niej specyficznych i mogących, choć nie samoistnie, stanowić fundament wspólnych polityk dla utrzymania takich standardów dobrostanu, który bez tego fundamentu wartości wydaje się nieosiągalny. Rozmaite ich zestawy można wymieniać, w różnej kolejności, jak idzie o ich istotność dla tego czy owego, ale zawsze pewne z nich znajdą się w tym, co jest kanonem współczesnej Europy, co jest jej przestrzenią wartości. Nie wszędzie jednakowo silne, nie zawsze do końca respektowane, nie w każdych okolicznościach równie istotne.
W sumie tworzące jednak europejską tożsamość.
Różną od kulturowej tożsamości nie tylko Chin, całej dalekiej Azji, Iranu,
Arabii, Afryki czy Rusi, ale także, w jakiejś mierze,
od kulturowej tożsamości Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Oczywiście te różnice są niejednakowe. Na przykład w organizacji społecznej, w polityce udział czynnika rozumu i czynnika mitu (magii, legendy, szamaństwa, chciejstwa) nie różnicuje Europy i USA. Ani szczególna pozycja wolności. Te różnice stają się zasadnicze, kiedy wolność dotyczy relacji między jednostką a kolektywem, np. w przypadku Europy i Chin, Iranu, Arabii. To są z tej perspektywy odmienne światy.
Europę tworzą różne narody, języki, kultury. Ale jej rdzeń jest dość twardy, a różnice w sumie mniej istotne niż podobieństwa. Może najbardziej łączą systemy edukacji powszechnej nie dość, że mające długą tradycję, wyrastają one ze wspólnego pnia dominujących religii.
Unia Europejska wyrosła z przeradzania się integracji gospodarczej w polityczną. Jest to proces niezwykle – jak na wielość, różnorodność i wielkość podmiotów nim ogarniętych (narody Europy) – szybki. Co to jest 60 lat? Potrzeba gospodarcza była oczywista po II wojnie, lecz świadomość, że Europa XX wieku zafundowała sobie dwie wielkie wojny, masowe zbrodnie: ludobójstwo, obozy zagłady i łagry, i nie zdołała – w przypadkach obu wielkich wojen, które stąd wyrosły – samodzielnie doprowadzić do pokoju była, przynajmniej dla jej elit, potężnym bodźcem.
To, oraz pamięć o dwóch totalitaryzmach XX wieku, należy mieć na uwadze. Zwłaszcza dzisiaj, wobec kryzysu wywołanego masowymi, nielegalnymi i niekontrolowanymi migracjami, gdzie pod zasłoną uchodźców idą, płyną i jadą setki tysięcy ludzi z obszarów wielkiej biedy, cywilizacyjnego zacofania i politycznej katastrofy. Zrozumiałe, że ten wielki kryzys migracyjny, wobec niedostatku politycznej integracji i demokratycznego mandatu, trzęsie jednością Unii.

Ale co niby dla nas ma z tego kryzysu wynikać? Mamy stać się czynnikiem jego pogłębienia? Mamy poddać się katastroficznej wizji jej rozpadu? Rozkolebać jeszcze bardziej tę Unię? Co na tym zyskamy? Chcemy, żeby się wywróciła? Chcemy ją opuścić? W imię jakich racji?
Nie użyję dzisiaj argumentów dla mnie najważniejszych.
Korwiniści, narodowcy, kukizowcy, ale też widzialna część PiS niejeden raz wykazali się pogardą wobec argumentów, które uznaję za zasadnicze. Nie kryją się z jakąś nie wiadomo czym motywowaną pewnością, że to, co ja mam w tej sprawie do powiedzenia, to są brednie. Mimo że sami niczego nie osiągnęli, nic z siebie nie potrafili dać, takich jak ja mają za głupców albo agentów (nie wiadomo co prawda czyich).

Dla mnie zasadnicze argumenty to te, że pokolenia – i to nie tylko żyjące świadomie w PRL, ale też cały XIX wiek polskiego ziemiaństwa, polskiej inteligencji – mogły co najwyżej marzyć o tym, jak dzisiaj związani jesteśmy z Europą, jaką pozycję mamy w Europie. Że silna i spójna, także politycznie, Unia, z nami w środku, to dla nas pomiędzy Rosją a Niemcami kwestia bezpieczeństwa narodowego. Mieliśmy namiastkę tego w przypadku polityki Unii Europejskiej wobec agresji Rosji na Ukrainę. Że cywilizacyjnie, ale i gospodarczo unia z Unią pcha nas do przodu w tempie, jaki byłby w osamotnieniu niemożliwy. Że tylko niektórym polskim politykom się wydaje, że możemy stać się liderem czegoś alternatywnego, na przykład w pasie od Bałtyku do Morza Czarnego. I w końcu argument przyzwoitości, wizerunku: wziąć za frico więcej, niż może się należało, i pokazać wskazujący palec? Tak postępuje dumny naród?

Jesteśmy w Unii Europejskiej wolą parlamentu, prezydenta i zdecydowanej większości Polaków, wyrażonej w referendum w 2003 roku. Traktat Lizboński (2007), który dzisiaj określa kompetencje rozmaitych ciał unijnych i rządów narodowych państw-uczestników Unii, został ratyfikowany w polskim parlamencie ogromną większością głosów (Sejm 384 do 56, Senat 76 do 17) i podpisany przez prezydenta (Lecha Kaczyńskiego). Nie ma dziś na agendzie debaty europejskiej kwestii federacji. Może powinna, ale jej nie ma. Nie ma więc co się do niej odnosić. Brexit to ruch w kierunku dekompozycji, a może i rozkładu Unii. W mojej opinii niebezpieczny dla Wielkiej Brytanii. Nie tylko ze względów ekonomicznych, ale i z uwagi na integralność Zjednoczonego Królestwa.
Ale rozpad Unii to daleko większe zagrożenie dla interesów Polski.
Dla ludzi, którzy poza własną kasą nie widzą niczego, co mogłoby ich poruszyć (nie przeszkadza to wielu z nich na „patriotyczne” demonstracje), istotnie ważny powinien być przekaz, że Polska jest największym beneficjentem funduszów spójności. Dostajemy kilkakrotnie więcej, niż wkładamy. Najwięcej zaś wieś. Nie tylko poprzez dopłaty bezpośrednie. Także przez handel, dopłaty do inwestycji, technologie, koncesje, homologacje, certyfikaty. Korzystamy także w innych dziedzinach, właściwie we wszystkim. Najważniejsze to spedycja i logistyka, przemysł maszynowy, meblarski, spożywczy, precyzyjny, stoczniowy. Najłatwiej może byłoby zrozumieć, czym jest Unia Europejska dla Polski, pytając o Unię tych, którzy do jej bram pukają.


Najważniejsze jest jednak to, że sprawą POLEXITU nie ma w co grać. Wszyscy wiedzą, że nie wyjdziemy. Sami Polacy się nie zgodzą. Nie ma takiego „mędrcy”, który aż tak by ich otumanił. Trudno sobie wyobrazić, żeby nagle zrezygnowali z tego, co dotychczas mogli oglądać jedynie przez szybę telewizora. A także ze swobodnego przemieszczania się, zatrudnienia, studiów, nowych perspektyw. Albo choćby marzeń.
Szkody wizerunkowe są za to ogromne. Nie mieliśmy przez wieki najlepszej marki w Europie. Potrafiliśmy to odmienić. Mamy dzisiaj więcej, także w warstwie symboli, niż wynosi wartość naszych aktywów. Kwestionując reguły, na jakich jesteśmy w Unii (które konkretnie, chce się zapytać), wykazujemy się nienasyceniem. To wiąże przeciwko nam partnerów. Kto lubi tego, co się nachapał i wciąż mu mało?
Pokazujemy także znów, jak przed dziesiątkami lat, brak realizmu sterników polskiej polityki. Kto będzie zapraszał do wielkich projektów in statu nascendi, kiedy w istocie nadaje się im ramy, partnera tak niestabilnego i nierealistycznego? Na dodatek nielojalnego w kłopotach. Partnera przede wszystkim infantylnego. Bo nie ma w Polsce silnych, autentycznych źródeł dla debatowania w tej sprawie. To są wtórne wstrząsy, kolejny przykład reaktywności polskiej polityki wobec Unii Europejskiej. Nic w tym właściwie własnego. Ani interesu, ani celu, ani koncepcji.

Europa jest w kryzysie. Od państwa i od narodu, który ma ambicje większe niż jego realny potencjał, który prosił, a nie był proszony, który zmieniał podstawy swej polityki, by wejść do klubu, o uczestnictwie w którym wielu marzy, czyli od Polski i od Polaków oczekuje się współpracy w wydobyciu Unii z kryzysu. Gdy zamiast współpracy nad opanowaniem kryzysu widzi się wykrzywioną sprytem i chciwością twarz – długo się to pamięta.

Jeśli Europa zawali się pod ciosami współczesnych wyzwań, to i my polegniemy. Jeśli z kryzysu wyjdzie wzmocniona reformami, w których wypracowaniu my nie chcemy uczestniczyć, w zwycięskiej znów Europie pozostaniemy pariasami. Takimi, jakimi z powodu polskiego bałaganu intelektualnego i politycznego przez stulecia byliśmy. Krąg się zamknie. Solidarność okaże się ideą Polakom obcą.

---
wladek
PostWysłany: Pią 9:33, 27 Maj 2016    Temat postu:

-
Adam Krzemiński 23 maja 2016

Barack Obama przeprosił w Hiroszimie za bombę

Pokłon za bombę

Wizyta Baracka Obamy w Hiroszimie wyprzedzi swoje czasy, bo ani
Amerykanie, ani Japończycy nie przepracowali jeszcze tamtej tragedii.

Kambayashi/AP/EAST NEWS Kopuła Bomby Atomowej w Parku Pokoju w Hiroszimie

Trzeba było wiele taktu i koronkowej dyplomacji, by skłonić urzędującego
prezydenta USA do wizyty w Hiroszimie. Aby pochylił tam głowę przed
cieniami ofiar amerykańskiej bomby atomowej. To według dziennika
„Mainichi Shimbun” przede wszystkim zasługa córki Johna F. Kennedy’ego.
Caroline jest ambasadorką w Tokio. Od czasu gdy w kampanii
wyborczej 2008 r. poparła Obamę, cieszy się jego szczególnym
zaufaniem. Namawiała go do tej wizyty i ją przygotowała.

W lutym wyżsi urzędnicy Departamentu Stanu zapytali mimochodem
japońskich dziennikarzy, jak daleko jest z Ise-Shima, gdzie na koniec
maja zaplanowano spotkanie liderów państw G7, do Hiroszimy?
Niedaleko, jeśli prezydent lata samolotem, padła bystra odpowiedź.
A jak by to zostało przyjęte? Zostałby powitany.

Później Biały Dom już oficjalnie zapowiedział, że 27 maja Obama stanie
przed Kopułą Bomby Atomowej. Aby stępić przewidywaną krytykę ze
strony republikanów, ogłoszono jednocześnie, że nie będzie wyznania
winy – decyzja Harry’ego Trumana, który latem 1945 r.
wydał rozkaz użycia nowej broni, nie będzie zdezawuowana.

Obama w Hiroszimie powtórzy swój apel z 2009 r. o rozbrojenie
nuklearne. Już wtedy w Pradze dał do zrozumienia, że postara się
odwiedzić Hiroszimę. Jednak wówczas na to sondowanie
ze strony Białego Domu Japończycy odpowiedzieli: jeszcze za wcześnie.

-
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI
oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując
wladek
PostWysłany: Nie 13:10, 28 Cze 2015    Temat postu:

-
Lewy 2
28 czerwca o godz. 6:29
zyta2003
28 czerwca o godz. 2:35

Co do Obamy pelna zgoda. Swietny, inteligentny, pelen uroku prezydent.
Po troglodycie Bushu Amerykanie wybrali sobie czlowieka z wielka klasa
i nie przestraszyli sie , jak ten nasz polski burako-kartofel z pisu, ze
bedzie to koniec cywilizacji bialego czlowieka.
Tez mi szkoda, ze on juz nie bedzie mogl startowac i ze nastapi
powrot do cywilizacji bialego czlowieka w osobie Jeba Busha.

Obamie komitet noblowski zrobil niedzwiedzia przysluge, przyznajac
a priori nagrode pokojowa.Pieknoduchy myslaly, ze Obama szybko
posprzata po burdelu, jaki pozostawil po sobie na Bliskim Wschodzie
George Dabljiu. Ciekawe czy Jebowi tez przyznaja taka nagrode ?
--
wladek
PostWysłany: Sob 15:09, 04 Kwi 2015    Temat postu:

-
Nexus
Jest porozumienie nuklearne z Iranem,
ale nikt go na oczy nie widział

Jeśli faktycznie to wypali to Barack Obama w pełni zasłuży na
swoją nagrodę Nobla i opinię jednego z najlepszych prezydentów USA.

Normalizacja stosunków z Kubą, rozwiązanie problemu nuklearnego
z Iranem, a w polityce wewnętrznej Medicare i stopniowe wyprowadzanie
kraju z wielkiego kryzysu 2008 roku, mimo bezustannego ataku
GOP a także rozsądna polityka wobec nielegalnych imigrantów.

Wszystko też wskazuje na to, że jego polityka wobec agresji
putinowskiej Rosji jest jak najbardziej słuszna - nie słucha "jastrzębi" ,
nie daje się prowokować i spokojnie wykańcza Putina sankcjami
i działaniami na rzecz obniżki cen ropy.

Na obecne czasy taki prezydent to najlepsze co mogło spotkać USA.

--
wladek
PostWysłany: Czw 22:36, 12 Lut 2015    Temat postu:

-
HWDS
12 lutego o godz. 21:02 306927

Pan Szostkiewicz wystąpił w telewizji publicznej. W nowym bardzo udanym odzieniu.
Mówił o ludobójstwie w Donbasie i o ukaraniu winnych, mając na myśli separatystów. Nie wspomniał o ludobójstwie w Odessie i na Majdanie. Daje to wiele do myślenia o stopniu zacietrzewionej rusofobii. W sam raz z Mińskiem ukończyłem książkę amerykańskiego dziennikarza NYT Mark Mizzetiego pt. “CIA Tajna wojna Ameryki”

http://www.konflikty.pl/recenzje/ksiazki/mark-mazzetti-cia-tajna-wojna-ameryki/
Autor opisuje tajne wojny ameryki na całym globie prowadzone przez CIA i Pentagon. Tą pierwszą określa Agencją katów, gdyż większość akcji sprowadza się do zabijania rzekomych przeciwników politycznych USA, gdziekolwiek oni by się znaleźli. Techniki zabijania przy pomocy dronów lub predatorów pozwala na zabijanie jak idzie, dzieci, kobiet, starców i bin Ladena w sposób widowiskowy i higieniczny. Noblista pokojowy Obama i inni jego pomocnicy w zabijaniu mają do tego celu specjalny gabinet operacyjny gdzie przy koniaku mogą obserwować szczegóły operacji dronów, oklaskując sukcesy.

Przedstawiono sylwetki setek zdemoralizowanych zabijaków, wyrachowanych cyników i gangsterów w służbie CIA, którzy coraz częściej posługują się najemnikami, go których płyną miliony dolarów gotówki. Z relacji autora wynika, że głównym zajęciem sfer rządowych USA jest planowanie i realizacji operacji szpiegowskich, wykonywania wyroków, organizowania prowokacji, sabotażu i puczów i zamachów. Ponura książka, nie polecam, ale pouczająca. Kochany świat, pełen miłości bliźniego i pokoju.

--
wladek
PostWysłany: Wto 7:28, 10 Lut 2015    Temat postu:

-
Wojny, zwycięstwa, propaganda

Opublikowano: 09.02.2015
Kategorie: Polityka, Publicystyka

Żadna inna aktywność gatunku homo rzekomo sapiens nie potrzebuje tylu i tak zafałszowanych mitów, co wojna w każdej swej fazie. By rządzące elity mogły zacząć wojować, muszą zapewnić sobie przy pomocy odpowiedniej propagandy poparcie poddanych (to oni będę przecież za to płacić i ginąć), oraz znaleźć pretekst.

Każda wojna rozpoczynana jest więc „w imię boże”, „by usunąć
zagrożenie”, „o słuszną sprawę”, „o sprawiedliwość”, „o wolność
i demokrację”, „w obronie tego czy owego”, „o pradawne ziemie”,
„w odpowiedzi na atak”. Gdy już się toczy, trzeba utwardzać kręgosłup
społeczeństwa przy pomocy opisów waleczności, bohaterstwa i odwagi,
dumy z wygranych bitew, peanów na cześć rządzących i narodu za
wytrwałość, idealizm, dzielność i honor w obliczu wroga.
Gdy się wreszcie skończy, trzeba się pochwalić zwycięstwami.
Jeśli nie zbrojnymi to przynajmniej moralnymi czy prestiżowymi.
Takimi jak nasze polskie Westerplatte i powstanie warszawskie, czy australijski Anzac.

Baśnie wojenne, bo do tego sprowadzają się te legendy dla dorosłych, tak samo jak bajki dla dzieci malują maksymalnie uproszczony i polukrowany obraz, i pomijają zarówno prawdziwe przyczyny konfliktów, jak bestialstwo, okrucieństwo i brutalność walk i bitew, jak wreszcie koszty i jałowość ewentualnych zwycięstw.

W rzeczywistości, wszystkie wojny wszczynane są dla wąskich interesów rządzących elit i sprzedawane poddanym w opakowaniu jakiejś popularnej idei – walki o prestiż władcy czy kraju, o przestrzeń życiową, o demokrację, o humanitarne ideały, o usunięcie „zagrożenia dla pokoju”. Nie ma znaczenia, czy to król, cesarz czy dyktator chce cieszyć się sławą niezwyciężonego „boga wojny” lub „wodza” jak Napoleon lub Hitler. Nie ma znaczenia czy to społeczeństwo Stanów Zjednoczonych łudzone jest, jak dawniej Anglicy, wiarą w Manifest Destiny (boskie przeznaczenie) czyli przywilej Narodu Wybranego pozwalający ich krajowi (a tak naprawdę rządzącej oligarchii) urządzać świat po swojemu. Nie ma znaczenia czy to zastraszony wyimaginowanym i/lub wyolbrzymionym zagrożeniem naród kibicuje wojnom prewencyjnym, będącym niczym innym jak zawoalowaną agresją. W każdym przypadku korzyści z wojen rozpętanych pod tymi flagami i nagłówkami płyną do oligarchicznej elity, której dostają się gigantyczne zyski z produkcji broni, łupy wojenne, nowe tereny do eksploatacji, prestiż polityczny i uwielbienie otumanionych propagandą mas, które za to wszystko nieświadomie i naiwnie płacą, pieniędzmi, krwią i swoim oraz cudzym życiem. Wszystkie wojny są potwornie niszczące dla każdej dziedzinie życia – kulturalnej, materialnej, psychicznej, moralnej, a zakres zniszczeń jest wprost proporcjonalny do zaawansowania technologicznego wojujących. Wyjątkiem i jedyną dziedziną, której wojna naprawdę służy to nauka i technologia, gorączkowo finansowane i rozwijane na potrzeby wojenne. Rozważanie czy jest to warte milionów ofiar, kalectwa, tortur, zbrodni i straszliwych zniszczeń towarzyszących wojnom nie jest tematem tego artykułu, wystarczy powiedzieć, że bilans prawie na pewno jest zawsze ujemny.

Większość wojen kończy się....

http://wolnemedia.net/polityka/wojny-zwyciestwa-propaganda/

--

kriskros ---> 09.02.2015 12:51

nikt nie przeżyje następnej wojny a jak przeżyje to wykończy go choroba
popromienna, zamiast myśleć o obronie niech Kopaczowa skoczy do
delikatesów po połówkę wsiada w samolot i integruje się z Putinem.
wladek
PostWysłany: Śro 15:32, 21 Sty 2015    Temat postu:

Tomasz Zalewski
21 stycznia 2015

Barack Obama: Zabrać bogatym, oddać pozostałym
Obama jak Robin Hood

Swoje Orędzie o Stanie Państwa prezydent skierował do tych,
którzy wierzyli, że zreformuje Amerykę – ale się rozczarowali.

W swoim Orędziu o Stanie Państwa prezydent Obama zaproponował
podwyższenie podatków dla najzamożniejszych Amerykanów, aby
sfinansować pomoc materialną dla „klasy średniej”, co w amerykańskim
języku politycznym oznacza całą resztę społeczeństwa.

Większe opodatkowanie bogaczy ma pójść m.in. na sfinansowanie ulg
podatkowych dla rodzin o niższych dochodach i bezpłatne dwuletnie studia
w publicznych community colleges, gdzie uczą się biedacy.
Słowem, redystrybucja majątku narodowego.

Obama, który nie musi się już martwić o reelekcję, wystąpił z otwartą
przyłbicą jako rzecznik tych, którzy pokładali w nim nadzieje na
transformację Ameryki w kierunku większej sprawiedliwości społecznej,
ale narzekali, że nie spełnia tych oczekiwań.

Jego ambitny program nie ma jednak na razie szans na realizację.
Władzę nad budżetem państwa sprawuje Kongres, a tam od listopadowych
wyborów w obu izbach rządzą Republikanie, którzy blokują wszelkie
podwyżki podatków. Natychmiast po przemówieniu prezydenta przystąpili
do rytualnego ataku: Obama rozpętuje walkę klas, napuszcza biednych
na bogatych, zwiększone podatki będą hamować wzrost gospodarki.

Tyle tylko, że gospodarka USA ma się teraz dużo lepiej niż jeszcze kilka lat temu, bezpośrednio po kryzysie, jej zadłużenie zmalało, więc argumenty tego rodzaju tracą swoją wagę. Poza tym większość społeczeństwa, jak wynika z sondaży, popiera podwyżkę płacy minimalnej, do czego Obama też wezwał ustawodawców. Dalszy sprzeciw Republikanów wobec redystrybucyjnych propozycji może ich sporo kosztować w następnych wyborach.

Na kilka dni przed orędziem Obamy, fundacja Oxfam ogłosiła, że najbogatszy 1 procent populacji świata jest właścicielem już ponad połowy jego całkowitego majątku. Nie ma dziś ważniejszego problemu niż rosnące nierówności dochodów. Światowi przywódcy wydają się wobec niego bezsilni, lub obojętni.

W gronie krajów najwyżej rozwiniętych Ameryka dzierży niechlubne
pierwszeństwo – rozpiętości materialne są tam największe,
co hamuje pionową mobilność społeczną, kiedyś dumę USA.
Jest ona dziś mniejsza niż w wielu krajach europejskich.
Obamie należy się uznanie, że przynajmniej stara się temu zaradzić.

drukuj
-
wladek
PostWysłany: Pią 21:42, 19 Gru 2014    Temat postu:

--
Tomasz Zalewski 19 grudnia 2014

Obama podpisał ustawę o dozbrojeniu Ukrainy
Obama ostrzega Putina


Prezydent Barack Obama podpisał ustawę o „Poparciu Wolności Ukrainy”,
która upoważnia rząd amerykański do dostarczenia Ukrainie
„śmiercionośnej”, czyli bezpośrednio zabijającej broni.


Do dozbrojenia Ukrainy w jej nierównym konflikcie z Rosją od dawna wzywa Kongres, zwłaszcza Republikanie, a w czasie wrześniowej wizyty w USA prosił o to prezydent Poroszenko. Waszyngton przekazywał dotąd Ukrainie tylko „nieśmiercionośny” sprzęt wojskowy (jak noktowizory, zestawy z żywnością, kamizelki kuloodporne itp.), ale broni do zabijania konsekwentnie odmawiał. Czy podpis Obamy coś zmienia?

Ustawa mówi, że prezydent jedynie „może” – ale nie musi – zaopatrzyć Ukrainę w broń. Podobnie, nie zobowiązuje go wcale, a tylko upoważnia, do zaostrzenia sankcji na Rosję. Eksperci w USA nie wierzą, by broń nagle popłynęła dla ukraińskiej armii. Dotychczasowa polityka Obamy wobec kryzysu wskazuje, że prezydent jest niezwykle ostrożny, obawia się drażnić niedźwiedzia, gdyż nie chce nowej zimnej wojny. Uważa, że Rosja jest wciąż Ameryce potrzebna – do pomocy w konflikcie z Iranem, Koreą Północną, w walce z terroryzmem islamskim, itd.

Potwierdza to oświadczenie rzeczniczki Departamentu Stanu, Jen Psaki, która powiedziała, że polityka USA w sprawie broni „nie zmienia się” mimo podpisania przez prezydenta ustawy. Sprzeczność? Nie, raczej zamierzona dyplomatyczna dwuznaczność. Waszyngton wysyła Moskwie sygnał: nie pomagamy Ukrainie tak, jak tego pragnie, ale zawsze możemy to uczynić.

Ale czy zrobi to wrażenie na Putinie? Wątpią w to krytycy Obamy, którzy
uważają, że należy ostrzec Rosję, iż jej agresja w Donbasie będzie
kosztowna także militarnie.
Ich zdaniem, amerykański prezydent okazuje słabość, którą Rosja może wykorzystać.

---

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group