Autor Wiadomość
wladek
PostWysłany: Sob 16:50, 17 Paź 2015    Temat postu:

Paweł Walewski blog
17 października 2015

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1637215,1,spozywanie-tluszczow-wydluza-zycie.read

Spożywanie tłuszczów wydłuża życie?
Uratuje nas tłuszcz

Masło czy margaryna? Olej rzepakowy czy palmowy?
Na konferencji w Instytucie Żywności i Żywienia przypisano tłuszczom
zasługę w wydłużaniu życia w Polsce.

Wniosek to odważny, bo o tytuł eliksiru długowieczności konkuruje
mnóstwo składników żywności i rozmaitych wynalazków cywilizacyjnych.

Tłuszcze w diecie od dawna wzbudzają kontrowersje. Są jednak nadal
niezbędnym źródłem energii, bez którego nie moglibyśmy się obejść.
W latach 1950–2012 konsumpcja ta wzrosła trzykrotnie, jednak istotne
jest to, że od 1990 r. Polacy przerzucili się na tłuszcze roślinne kosztem
mniej zdrowych nasyconych kwasów tłuszczowych obecnych w mleku,
maśle lub mięsie. – Żyjemy coraz dłużej, bo Polacy wybierają właściwe
tłuszcze – podsumował prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu,
choć warto się zastanowić, czy nie jest to opinia na wyrost?

Od 1990 r. życie w Polsce naprawdę się wydłuża. Zawdzięczamy
to głównie spadkowi śmiertelności na choroby układu krążenia
(w latach 1991–2008 wskaźnik ten poprawił się aż o 42 proc.).
W ostatnim czasie polska kardiologia, zwłaszcza w zakresie ratowania
ofiar zawałów serca, nadrobiła zaległości do najlepszych pod tym
względem krajów w Europie Zachodniej, a nawet przegoniła czołówkę.
Może więc swoje życie zawdzięczamy nie sobie (i własnym wyborom
żywieniowym), a technologiom medycznym i lekarzom,
którzy ratują nas szybciej i skuteczniej?

---
wladek
PostWysłany: Pon 18:00, 05 Paź 2015    Temat postu:

-
kaesjot
5 października o godz. 5:31 30747

JackT – i to jest właśnie to, dlaczego fachowi, kompetentni i uczciwi l
udzie uciekają od polityki jak diabeł od święconej wody.
Dziennikarskie sępy aż orgazmu dostają gdy na taka gratkę trafią a my
sami też musimy uderzyć w piersi, gdyż tego typu wieści lubimy
czytać i cieszyć się z tego.
Ważniejsze jest to, gdzie i kiedy popełnił mało istotny błąd, który
natychmiast urasta do rangi co najmniej wydarzenia roku.
Lekceważymy i dewaluujemy znaczenie jego rzeczywistych sukcesów.
My lepszych nie podziwiamy, nie wzorujemy się się na nich – –
my im zadrobimy i staramy się za wszelka cenę wykazać, ze wcale nie są tacy “wspaniali”.
A przecież mamy takie mądre przysłowie –
lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć
--
wladek
PostWysłany: Nie 17:16, 04 Paź 2015    Temat postu:

-
kaesjot
4 października o godz. 12:15 30733

Nie musi być – już !, – wszystko ! , – natychmiast !, –
tylko i wyłacznie tak a nie inaczej !
Spokojnie , konsekwentnie i cierpliwie.
Wielotorowo – uczyć, wyjaśniać , propagować, dawać przykład.
Nauczycielom , intendentkom i kucharkom, rodzicom ( !) ,
producentom i handlowcom.

Taki pomysł spotu reklamowego mi się teraz nasunął:
Pokazujemy dzieciaki na kolejnych imprezach urodzinowych objadających
się i popijających tym, co już wiemy, że jest ” żarciem śmieciowym”
Bohaterowie spotu z roku na rok coraz więksi i grubsi.
Kończy się obrazem starszej pary ( rodziców ) siedzących przy łóżku
leżącego bezwładnie, pod aparaturą opasłego 40- latka.
Kończy się westchnieniem jednego ze staruszków – ”
a on miał pracować na nasze emerytury ….”
Najgorszym, co mo.żna zrobić to ograniczyć się do
wydania rozporządzenia i polecenia służbowego.

Jak coś się spieprzy to przyznać się i poprawić, jak ktoś ma lepszy
pomysł to przyznać mu rację i ten pomysł wdrażać i zaprosić autora
do współpracy albo nawet zlecić mu realizację i dostarczyć niezbędnego
wsparcia bo tak naprawde ważne jest tylko osiągniecie celu czyli
wychowywanie coraz zdrowszych kolejnych pokoleń.
A zyski koncernów farmaceutycznych, producentów śmieciowego
żarcia, mediów żyjacych z ich reklam mamy w d . . . ie !

--
wladek
PostWysłany: Nie 17:02, 04 Paź 2015    Temat postu:

-
Dwuchodówki z rozwiązaniem
--
1____2
diagram ---- 1
Mat w 2 posunięciach --#2 --- 1. Ga4!! --- --- mat w 2 pos. --- 1. Kd6!

1. Ga4 --- Gxa4 ---- 2. Hd3 mat ---------------- 1. Kd6 --- grozi ---- 2. Hb7 mat
1. Ga4 ---- Gxe4 ---- 2. Gd1 mat --------------- 1. Kd6 --- Wg6+ --- 2. Ge6 mat
1. Ga4 ----- Kxe4 ---- 2. Gc6 mat -------------- 1. Kd6 --- Wd3+ --- 2. Gd5 mat
1. Ga4 ------ hxg4 ---- 2. We3 mat ------------ 1. Kd6 --- Kb4 ----- 2. Kxc6 mat
1. Ga4 ---- Sb1- dow. --- 2. Sd2 mat
1. Ga4 ---- Se6- dow. --- 2. Hf4 mat

Dwie pokazowe dwuchodówki _ można zobaczyć w Albumie FIDE...


Szachy__automaty__

http://teamhassenplug.org/monsterchess/
------
wladek
PostWysłany: Nie 16:58, 04 Paź 2015    Temat postu:

4.10.2015
niedziela

Drożdżówki – głupio wyszydzony przejaw zdrowego rozsądku

Stefan Karczmarewicz

Fala szyderczych komentarzy i memów przewaliła się przez polski
internet po komunikacie pani minister Kluzik-Rostkowskiej,
że wynegocjowała z Ministrem Zdrowia powrót drożdżówek do szkół.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że była smutnym świadectwem
przewagi emocji nad refleksją u wyszydzających.

Przypomnijmy sobie: stanęliśmy wobec narastającego rozpowszechnienia
otyłości wśród młodzieży szkolnej oraz łatwego do przewidzenia jej
następstwa, jakim będzie dramatyczny wzrost częstości występowania
groźnych chorób w naszym społeczeństwie. Postanowiono utrudnić
dostęp młodzieży do szkodliwych produktów spożywczych, a przy okazji –
stworzyć ostrzejsze reguły dietetyczne dla stołówek szkolnych.

Gdyby spojrzeć na istniejące dane naukowe oraz na wytyczne dietetyczne
krajów, które z problemem otyłości borykają się od dawna, należało
niewątpliwie maksymalnie utrudnić młodzieży dostęp do dwóch grup
produktów. Pierwsza to napoje o szczególnie dużej zawartości cukru.
Druga to przekąski będące w istocie wyjątkowo niezdrowymi
koncentratami cukrowo-tłuszczowymi – zazwyczaj w postaci batoników albo czipsów.

W stołówkach należałoby zwrócić uwagę na to, by w tygodniowym
jadłospisie znalazła się odpowiednia porcja ryb, warzyw i owoców.

Rzecz wydawała się stosunkowo prosta i (cytując Mistrza Wojciecha
Młynarskiego) „nie do spieprzenia”. Wytyczne Ministerstwa Zdrowia,
opracowane na potrzeby reformy dietetycznej, każą jednak myśleć
o ich autorach (cytując tę samą piosenkę Mistrza), „żeśmy kolegi nie
doceniali”. W hunwejbińskim zapale poszli bowiem o wiele za daleko.

Przykłady? Proszę uprzejmie! Chociażby te nieszczęsne drożdżówki.
Ciasto drożdżowe nie zabija ani nie jest populacyjnym czynnikiem
ryzyka epidemii otyłości. Pojawiło się na długo przed pierwszymi
masowymi problemami społeczeństw z otyłością i nadwagą.
Podobnie jest z eliminacją kawy. Oczywiście, może ona zaszkodzić,
gdy spożywająca ją osoba cierpi na niektóre choroby – ale ogromna
większość tych przypadków dotyczy dziadków młodzieży szkolnej, a nie jej samej.
W stołówkach drastycznie ograniczono użycie soli.
Wystarczy przeczytać kilka podstawowych opracowań,
by dowiedzieć się, że ograniczenie soli w diecie jest statystycznie
nieistotne dla ogólnego bilansu sodowego wobec ilości sodu używanej
do konserwacji żywności.

Zapomniano w tym wszystkim o jeszcze jednym. Jeżeli profilaktyczne zalecenia prozdrowotne obniżają komfort życia, to na dłuższą metę nie ma szansy, by zostały zaakceptowane. Zdrowy tryb życia nie może być formą pokuty – ta zasada dotyczy być może jeszcze bardziej młodzieży niż dorosłych. To, co się stało, było łatwe do przewidzenia. Młodzież nie chce jeść niesłonych ziemniaków, bo są paskudne. Za to przemyca do szkoły drożdżówki. Podobno gdzieniegdzie rozkwita nawet czarny rynek drożdżówkowy. O motylanoga! Do czego to doszło. Pomyślałem, że rząd znowu strzelił sobie w kolano, ale potem przyszła chwila naukowego zaciekawienia: ileż oni tych kolan mają! A ile im jeszcze zostało?
Na szczęście znalazła się jedna osoba, która wyłamała się z długoletniej polskiej tradycji politycznej, którą można opisowo przedstawić następująco: „Tak, wiemy, skopaliśmy to, ale my sami to wymyśliliśmy, więc na zewnątrz udajemy, że wszystko jest w porządku, a krytykę odpieramy jako brudną grę polityczną”.

Otóż pani minister Kluzik-Rostkowska spostrzegła, że coś tu nie gra, doprowadziła do częściowego przynajmniej wycofania się z absurdów, a potem jeszcze (niebywałe!) opowiedziała publicznie, że trzeba było poprawić koncepcję działań podjętych przez rząd, więc poprawili. Nie wiem, jak dla Państwa, dla mnie takie postawienie sprawy zapewniło pani minister miejsce w nielicznym gronie wiarygodnych polityków Rzeczypospolitej.

Nie sposób pominąć jednego istotnego szczegółu. Użycie określenia „wynegocjowałam” świadczy o tym, że mamy do czynienia z niezwykłym w polskiej polityce przypadkiem skromności. Polski polityk bowiem prawie zawsze wie lepiej, wobec czego najczęściej domaga się lub straszy, ale bardzo rzadko negocjuje. Pani minister wyraźnie usiłowała znaleźć kompromis pomiędzy zachowaniem sensu reformy dietetycznej dla młodzieży a zakresem restrykcji, które – z jej punktu widzenia – opracowali fachowcy z dziedziny, na której sama się nie zna.

Nic nadzwyczajnego, powiecie Państwo? To uświadomcie sobie, proszę, że liderzy dwóch aspirujących do Sejmu partii wprawdzie otwarcie przyznają, że nie mają pojęcia o systemie opieki zdrowotnej, ale nie przeszkadza im to starać się o kierowanie państwem. Czyli również – systemem opieki zdrowotnej.
Podsumowując: rząd wypuścił niedopracowane projekty, to jasne. Polska nie jest jedynym krajem, w którym tak bywa. Próba ich poprawy spotkała się z krytyką i szyderstwami. Cóż, przypomina mi się okrzyk z jednej z moich ulubionych piosenek zespołu „Strachy Na Lachy”: „Vivat Polonia frustrata!”.

--
wladek
PostWysłany: Śro 7:34, 23 Wrz 2015    Temat postu:

22.09.2015
wtorek

Medycyna i zdrowie w programach wyborczych – porównanie:
co daje nadzieję, a czego się bać?
Część pierwsza: Prawo i Sprawiedliwość
Stefan Karczmarewicz

Nie mogąc się zdecydować, na kogo mam zagłosować w najbliższych
wyborach, pozwoliłem sobie przejrzeć programy głównych pretendentów,
a raczej te ich fragmenty, które jestem w stanie merytorycznie ocenić.
Czyli związane z najszerzej pojętymi medycyną i zdrowiem.

Wziąłem pod uwagę partie, które według sondażu ogłoszonego 21 września przez TVN24 mają szansę wejść do Sejmu (w kolejności notowań): PiS, PO, Zjednoczona Lewica, KorWIN, PSL, Nowoczesna, Kukiz. Przyjrzyjmy się krytycznie medyczno-zdrowotnym częściom ich programów. Sprawdźmy, co się nam obiecuje w tak kluczowej dla nas kwestii i przez chwilę spróbujmy najważniejsze z tych obietnic przeanalizować. Zacznijmy – zgodnie z rankingiem sondażu – od Prawa i Sprawiedliwości.

PiS ma najobszerniejszy program ze wszystkich głównych partii: aż 168 stron. Trzeba przyznać, że jako jedyny został opublikowany z datą 2014, czyli nie w ostatniej chwili. Główne hasło programu to: „Zdrowie, praca, rodzina”, czyli na pierwszy rzut oka zdrowie jest najważniejszym z trzech podstawowych celów partii.
Przejdźmy do konkretów. Pierwsza kwestia związana z medycyną pojawia się już na stronie 7 w rozdziale „Nasze zasady i wartości”, w podrozdziale „Prawo do życia” – i mówi o ochronie życia od poczęcia oraz o odrzuceniu eutanazji.

Komentarz:
można realnie obawiać się dążenia do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, przeciwdziałania różnym formom antykoncepcji, a także edukacji seksualnej w szkołach. Można niestety obawiać się również, że coraz dotkliwiej odczuwane kwestie zaprzestania uporczywej terapii u ludzi nieuleczalnie chorych, którym choroba przysparza znacznych cierpień, nie będą traktowane przez rząd PiS ze zrozumieniem.

Rozdział „Zdrowie”
pojawia się dopiero na 116 stronie i liczy 5 stron (niecałe 3 proc. dokumentu), uwzględniając zaś kwestie opieki nad ludźmi w podeszłym wieku i profilaktyki zdrowotnej wśród młodzieży, zawarte w innych rozdziałach, zagadnieniu poświęcono 8 stron (4,8 proc.). Trochę kiepsko jak na „priorytetowy priorytet” (że użyję stylistyki Prezesa), nieprawdaż? Aha, warto zwrócić uwagę, że istotna część tej śladowo rozbudowanej treści to wskazywanie, co zepsuł obecny rząd – ten wątek był najwyraźniej przedmiotem głównej uwagi autorów całego dokumentu programowego PiS.
Co zatem obiecuje nam PiS?

Likwidacja NFZ
i przejęcie finansowania opieki zdrowotnej przez budżet państwa. Planowaniem wydatków ma zająć się ministerstwo, ale nie wiadomo które. A rzecz jest ważna, bo nietrudno przewidzieć, że dla ministerstwa finansów drugoplanowe znaczenie będą zapewne miały kwestie merytoryczne, a dla ministerstwa zdrowia – finansowe. Reszta opisu wizji wdrożenia systemu w życie (str. 117) to równie niepokojące ogólniki.

Komentarz:
pomysł z finansowaniem systemu opieki zdrowotnej z budżetu państwa nie jest nowy. W żadnym kraju, w którym jest stosowany, nie zapewnił powszechnej szczęśliwości. NFZ działa skandalicznie – to jasne. System trzeba poprawić – też oczywiste. Czy w taki właśnie sposób? Nie jestem pewien. Zwłaszcza że opis rozwiązań organizacyjnych to wyłącznie ogólniki, bardziej zwiększające niepokój, niż go kojące.

Krótsze kolejki do lekarzy.
PiS zamierza osiągnąć to poprzez:

– zahamowanie komercjalizacji i prywatyzacji szpitali
– odejście szpitali od funkcjonowania jako spółki prawa handlowego
– poprawę dostępności do specjalistów – przede wszystkim poprzez zwiększenie uprawnień lekarzy pierwszego kontaktu do wypisywania skierowań na badania specjalistyczne
– odbiurokratyzowanie pracy lekarzy poprzez uproszczenie i ujednolicenie dokumentacji medycznej
– nacisk, by ratownictwo pozostało służbą państwową
– zmianę systemu działania dyspozytorów pogotowia
– przyspieszenie informatyzacji systemu opieki zdrowotnej.

Komentarz:
niepokoi sugerowanie czytelnikowi programu, że główną przyczyną kolejek do lekarzy jest forma własności placówek ochrony zdrowia, a nie limitowanie liczby usług przez NFZ. To, że wystarczy zmienić formę właścicielską i prawną formułę działania, by szpital funkcjonował lepiej, jest manipulacją w sytuacji, gdy z jednej strony limity NFZ są niewspółmierne do zapotrzebowania na procedury, a z drugiej – wycena tych procedur (zwłaszcza w chorobach przewlekłych) jest dramatycznie nieadekwatna.
Jeżeli skierowania na badania specjalistyczne będą mogli wypisywać niespecjaliści (bo specjalistów jest zbyt mało), to wąskie gardło nie zostanie zlikwidowane, tylko się przesunie – do specjalistycznych pracowni diagnostycznych, których jest zbyt mało. No i mają limity NFZ.
Nie szermowałbym argumentem „uproszczenia i ujednolicenia” dokumentacji medycznej w kraju, gdzie nazbyt często okazuje się, że dokumentacja medyczna bywa (najdelikatniej rzecz ujmując) nazbyt lakoniczna.

Tańsze ceny leków refundowanych
(forma oryginalna, str 118),
co oznacza niższą cenę ryczałtową leków. Drugi element to refundowanie najuboższym wydatków na leki po przekroczeniu ustalonego limitu.

Komentarz:
druga z powyższych idei jest zdecydowanie słuszna z medycznego punktu widzenia. Czy do zrealizowania i na jakim poziomie – to już inna rzecz. Ocena obydwu pomysłów wymaga wiedzy ekonomicznej, której nie posiadam.
Leczenie i opieka nad osobami wymagającymi opieki – tu pozwolę sobie zacytować najważniejszy fragment:

--
wladek
PostWysłany: Czw 16:22, 10 Wrz 2015    Temat postu:

-
Wacław1
10 września o godz. 6:06 30532

Największym wrogiem człowieka jest wiedza, z której człowiek
z reguły nie potrafi korzystać. Ta ożywieniu także.
Kaesjit -Eskimos ma swoje przyzwyczajenia żywieniowe: mięso z ryby, foki..
za dużo białka w stosunku do tłuszczu, przy tych proporcjach szybko się
starzeje i umiera.
O prawie coś tam prawisz. Tu jest dopiero nieszczęście. Przekonał się o tym
nasz nowy prezydent Duda, któremu, jak sam powiedział wszystko się
uda, bo on jest Duda. Kilka dni potrzeba było , a puszcza same bąki.

Na ten referendalny “bąk” napuściła go Beatka, co to premierem ma być/
gdzie diabeł nie może to babę pośle/. Albo ten zagraniczny “bąk”
z tą niesprawiedliwością w jego królestwie.Nie dość , że śmierdzący ,
do tego prawdziwy, to pan prezydent pochwalił się nim w Szczecinie,
i zrobił się rejwach, na całe królestwo.

Prawda jest niebezpieczna, pan prezydent jest młody i jeszcze o tym nie wie,
nawet tu na blogowisku POLITYKI trzeba z nią uważać, żeby nie oberwać

chochlą w głupi pusty łeb.
Wczoraj dwa razy mi się to zdarzyło: rano u pan Stefana Karczmarewicza,

a po południu u pani redaktor Małgorzaty Sikorskiej, że wycięto moje teksty.
Za prawdę. Za to, że były prawdziwe.
U Sikorskiej napisałem, w temacie o referendum, że nie jest problemem
system wyborczy, tylko człowiek , który nie potrafi wykorzystać tego co ma,
była tam też wzmianka o tym, że nasi politycy są ciemniakami.

Sikorska jest młoda, nie zna historii, nie wie o tym, że w PRL-ukursował
termin “dyktatura ciemniaków”, stało się to klasyką politologii.
Niech mi ktoś udowodni,że w ostatnim czasie, ta “dyktatura ciemniaków”

nie obowiązuje dalej, i ma rozmiary znacznie większe od tej za PRL-u.

Z czego to się bierze; pojmowanie rzeczy przez współczesnego człowieka
jest coraz to gorsze, bo zmniejsza mu się liczba “klepek” w mózgu,
inaczej być nie może przy obecnym sposobie odżywiania mózgu.
Używając słowa “ciemniak”, nie miałem zamiaru obrażać jakiegokolwiek
polityka, dziennikarza, bo nie o to tu chodzi; nasz język jest bogaty,
ale w niektórych sytuacjach brakuje nam zwięzłego określenia, na to,
że spada nam czynność umysłu, że staje się patologiczna.

Jak już jesteśmy przy prawie, to nikomu nie życzę, żeby musiał korzystać
z porady prawnej, bo się rozczaruje, całej prawdy o swoim problemie
prawnym nie usłyszy, usłyszy tyle ile to jest wygodne prawnikowi, żebyś
musiał przyjść “ciemniaku” jeszcze raz do niego. Całe prawo z resztą
jest tak skonstruowane przez prawników, żeby dało się z niego żyć prawnikom.
O tym już na pierwszym roku Prawa uczą młodych adeptów prawa.

W innych profesjach nie jest lepiej, jakby ktoś się pytał.
---
wladek
PostWysłany: Śro 20:59, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
dobrymnich
9 września o godz. 12:07 30520

To taka “prowda” jak mawiał nieodżałowany ks. Tischner .
Bo gdyby była to prawda naród grubasów jakim są amerykanie
żyłby statystycznie najdłużej na świecie ?. A co to jest niezdrowa żywność
. Owa niezdrowa żywność to żywność naszych przodków tłuste prosiaki
smalec i masło sól, jaja na kopy, tłuste mleko, skwarki, , zasmażki ,
kluchy i ziemniaki . Tak jedli . Otóż żadna zdrowa żywność nie istnieje
bo proces jej produkcji jest taki że w jego etapie zawsze pojawi się coś
“niezdrowego”. Można samemu produkować na przykład jaja .
Ale kura to oportunistka puszczona luzem tu dziobnie tam grzebnie,
zeżre i padlinę i i to co znajdzie przy drodze . Podobnie prosiak
biegający luzem żre co mu do ryjka wpadnie nie patrzy czy ekologiczne .
Ale taki chów nazywa się ekologicznym . Ja bym go nazwał naturalnym ,
ale natura nie zawsze jest piękna i czysta .
Potrafi zabić w okrutny sposób bakterią wirusem piorunem wiatrem i wodą .
Z stołówek szkolnych wyeliminował bym jedynie słodycze .

Ale kanapki ze świńska szynką czy hot-dogi zdecydowanie nie .
Nadwaga młodzieży to nie problem jedzenia a braku ruchu .
Przypominam sobie własne dzieciństwo i to że po szkole kładłem
teczkę na półkę a sam ganiałem na powietrzu do nocy często zapominając
o lekcjach które odrabiałem wieczorem a mimo to zupełnie dobrze mi
szło . Dziś dominuje statyczny odpoczynek przy komputerze .
I nic nie można na to poradzić .
--
wladek
PostWysłany: Śro 11:06, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
kaesjot
9 września o godz. 5:52 30508

To, że my tu sobie o tym piszemy mało znaczy, bo dociera do nielicznej
grupki ludzi podczas gdy kilka razy dziennie milionom ludzi z ekranu tv
wciska się, że “mają smaka na maka”, że “gdy ujrzysz płatki Nestle
albo skosztujesz batonik Lion to budzi się w tobie lew a jak nie chcesz
“gwiazdorzyć” lub nie wychodził z ciebie Gremlin to musisz jeść Snickersa !
A od drożdżówki ( dla poznaniaków – szneki z glancem) lepszy jest
7Days a wszystko to popić cola, pepsi albo ( nie robiąc sobie jaj ) Spritem !
A widzieliście reklamy typu: ” najzdrowsza marchewka z własnego
ogródka bez nawozów sztucznych” , ” pij sok ze świeżo zmiksowanych
pomidorów ” nie mówiąc już o programach popularno – naukowych
wykładających w przystępny sposób to, o czym pisze Gospodarz ?

Cała ta nasza pisanina to typowe ”pisanie na Berdyczów

Ja zawsze życzę strażakom, policjantom i żołnierzom a także lekarzom,
by mieli jak najmniej pracy co oznacza, że jest mało ludzi dotyka
nieszczęście zmuszające przedstawicieli tychże służb do interwencji.

Czy to jest realne ?

Czy media zrezygnują w imię powszechnego dobra z intratnych
zleceń na reklamy “śmieciowego żarcia” ?
Czy władze wprowadzą odpowiednie restrykcyjne przepisy i stworzą
sprawny aparat kontroli i egzekwowania ich stosowania ?
Niestety – motorem tych akcji nie są instytucje państwowe lecz
stosunkowo mała cześć ( przynajmniej oficjalnie ) środowiska naukowego
i grupa entuzjastów, którzy nierzadko jest wyśmiewana, zaciekle zwalczana.
Żyję dość długo, by pamiętać jak w miar upływu czasu poglądy
( nawet te naukowe ) na pewne sprawy diametralnie, o 180 stopni się zmieniały.


--
azur
9 września o godz. 7:39 30510

Kapitalizm często kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i dobrem człowieka.
W pogoni za zyskiem wciska się nie za mądrym dzieciom niezdrowe,
a nawet szkodliwe dla zdrowia napoje i słodycze. Dlatego ze względu
na dobro dzieci, dziki kapitalizm trzeba trzymać daleko od szkół.

--
wladek
PostWysłany: Śro 10:44, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
JackT
9 września o godz. 0:13 30505

Dobry artykuł, Doktorze. Myślę że uratuje pewien procent dzieci przed
otyłością. Szkoły powinny go wydrukować i rozesłać do rodziców.
Kuchnia polska jest generalnie nie zdrowa, sprzyja otyłości.
Za dużo w niej ziemniaków, chleba, makaronu, masła, szmalcu,
sosów, majonezu, a za mało; warzyw, sałat, ryb. I ten zwyczaj aby zjeść
wszystko z talerza, a nie do zaspokojenia głodu.
Ale jesteśmy na dobrej drodze, tak trzymać.
-

andrzej52
9 września o godz. 4:15 30506

Jak zwykle znakomity artykuł.
“a z drugiej strony – są oni celem działania najlepszych specjalistów od marketingu.”

Od początku sierpnia w radio słyszałem reklamy firmy wynajmującej
“food-trucki” (taka nowomowa), nawet w końcu miesiąca w jednym
z centrów handlowych firma ta zorganizowała imprezę promocyjną.
Kiedy to skojarzyłem z zakazem sprzedaży śmieciowego pożywienia
w szkole, wszystko stało się jasne.

Z drugiej strony, dużo zależy od nawyków wyniesionych z domu.

W moich czasach było czymś normalnym zabieranie kanapek do szkoły
czy pracy, dzisiaj pod pretekstem braku czasu młodzi rodzice z lenistwa
dają dziecku kilka złotych, nie interesując się , co dziecko kupuje.
A po południu, zamiast przyrządzić normalny obiad, zabierają
pociechy do mac cośtam na śmieciowe żarcie.
---
wladek
PostWysłany: Śro 10:26, 09 Wrz 2015    Temat postu:

8.09.2015
wtorek

Rewolucja sklepikowo-stołówkowa: na co można liczyć, a czym się niepokoić?
Stefan Karczmarewicz

Możliwie jednoznaczne wytyczne, dotyczące jakości żywności
dystrybuowanej dzieciom w szkołach, nie są żadną wunderwaffe w walce
przeciwko epidemiom chorób układu krążenia, układu ruchu i chorób
metabolicznych w naszym społeczeństwie w przyszłości.
Mogą być jednak bardzo w tej walce pomocne.

Może nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale o nasze dzieci
naprawdę toczy się swego rodzaju wojna. Wygląda na wirtualną, ale cele
walczących stron są świetnie zdefiniowane i jak najbardziej realne.
Stawka jest dla obydwu stron bardzo wysoka, co determinuje
bezwzględność działań. Ściślej – jedna strona była bezwzględna już od
dawna, zaś druga dopiero teraz zaczyna być twarda. Jeżeli zaczynacie
mieć Państwo wątpliwości, czy użyta przeze mnie wojenna retoryka jest
uzasadniona rzeczywistą wagą tematu, to zechciejcie, proszę,
przyjrzeć się celom stron, o których wspomniałem.

„Oni” chcą po prostu zarobić. Cóż, każdy musi z czegoś żyć.
Nic osobistego.

„My” usiłujemy zapobiec istotnym kłopotom lub wręcz nieszczęściom, które dotkną konkretne jednostki, co w rezultacie wpłynie poważnie na ich los. Te same wydarzenia wpłyną na społeczeństwo jako całość – z powodu znacznych kosztów, które będzie ponosić. Takie bowiem będą niewątpliwe skutki postępującego w Polsce rozpowszechnienia otyłości i związanych z nią chorób.

Jedną z kluczowych przyczyn owych nadchodzących nieubłaganie problemów są fatalne nawyki żywieniowe dorastającego pokolenia Polaków. Zwłaszcza dotyczące tego, co jest spożywane pomiędzy głównymi posiłkami: wszelakich przekąsek, w tym drugich śniadań.
Co dzieci kupują w sklepikach i automatach szkolnych – wiedzą wszyscy, oszczędzę Państwu wyliczanki. Mam natomiast nieodparte wrażenie, że nie wszyscy, którzy powinni, mają świadomość następstw takiego odżywiania. Pozwolę sobie zatem wesprzeć dość wątłą w tym względzie akcję edukacyjną.

--
wladek
PostWysłany: Pią 12:30, 04 Wrz 2015    Temat postu:

3.09.2015
czwartek

Polityka prorodzinna po polsku
Tomasz Kasprowicz

Słyszeliśmy z mównicy sejmowej, że państwo będzie działać tak
jakby 99 proc. obywateli było uczciwych.
Takie podejście daje duże możliwości manewru i ogranicza biurokrację.

Jednocześnie łatwość ich nadużywania jest kontrowana srogimi karami w przypadku wykrycia nieprawidłowości. W ten sposób wychowuje się społeczeństwo do wolności i odpowiedzialności, zamiast tłamsić je w ciasnym gorsecie zakazów i nakazów kierujących każdym krokiem. Praktyka u nas jednak wciąż silnie opiera się na drugim podejściu, często uzasadniając to tym, że społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe i kraj ogarnie chaos, jeśli nie ograniczać możliwości obywateli na każdym kroku. Bezproblemowe przejście z systemu zaświadczeń na system oświadczeń pokazuje, że to nie jest prawda.

Innym przykładem traktowania obywateli jak oszustów jest podejście do matek przedsiębiorców. Istniejące przepisy bywały nadużywane – kobiety w ciąży zakładały firmy, opłacały podwyższone stawki i przechodziły od razu na L4, inkasując wysokie zasiłki: chorobowe, a potem macierzyńskie. Rozwiązanie tego problemu może iść w dwie strony: sensowny system kontroli lub zaostrzenie przepisów, karzących równo uczciwych i nieuczciwych. Zgadnijcie Państwo, jaką drogę wybrano…

Więc po pierwsze, żeby uzyskać prawo do zasiłku chorobowego przedsiębiorca będzie musiał odprowadzać składki przez 3 miesiące (dokładnie 90 dni). To oczywista niesprawiedliwość, biorąc pod uwagę, że pracownik etatowy musi przepracować tylko miesiąc. Co więcej, etatowiec już po pierwszym miesiącu otrzyma świadczenie uzależnione od wysokości pensji. Przedsiębiorca tymczasem zawsze na podstawie średniej z 12 ostatnich składek. Co jednak, jeśli tych składek nie było, bo działalność jest młoda? Przyjmuje się do średniej wartość najniższych możliwych składek. To kolejna nierówność – obie potencjalnie niekonstytucyjne.
Jaki będzie efekt tych regulacji? Uczciwi dostaną po plecach, nieuczciwi załatwią sobie fikcyjny etat.
To jednak niejedyny problem. Regulacja dotknie kobiety, które już są
w ciąży, bo vacatio legis jest bardzo krótkie. Podejmowały one
decyzję o dziecku w jednych warunkach, dziś zastaną je zupełnie inne.

Zatem przynajmniej 9-miesięczne wyprzedzenie byłoby minimum
przyzwoitości – legislatura zaoferowała jednak tylko 3 miesiące
vacatio legis, wystawiając do wiatru kobiety przedsiębiorców już w ciąży.
To bardzo nie fair, szczególnie że decyzja o posiadaniu dziecka
(a właściwie jej zrealizowanie) nie jest odwracalna w żaden prosty sposób.
Tym samym nasz Sejm potraktował 100 proc. kobiet przedsiębiorców
jako oszustki – wbrew zapewnieniom innej kobiety.

By ujawnić skalę absurdu, wystarczy zestawić tę sytuację z propozycją
1000 złotych zasiłku macierzyńskiego dla kobiet nieubezpieczonych.
Jeśli wejdzie to w życie, osoba niewkładająca ani grosza do systemu
dostanie 1000 złotych, kobieta przedsiębiorca opłacająca obniżone
składki ZUS tymczasem całe 17,77 (sic!), zaś płacąca stawki
minimalne – 1065 złotych. Ot, sprawiedliwość społeczna.
---
wladek
PostWysłany: Sob 5:00, 22 Sie 2015    Temat postu:

-
joanna1089
21 sierpnia o godz. 18:19 769
Damhnait – nie zgodzę się z Tobą,

po pierwsze aby prowadzić aktywny tryb życia wcale nie nie trzeba
wydawac pieniedzy na siłownię, wystarczą systematyczne spacery.
Jeśli kogoś stać na buty wówczas może zacząć biegać.
Zaraz okaze się, że dzieci są problemem, otóż nie!
Aktywnie można żyć angazując w to dzieci –
choćby zabierając je na spacery, rowery.


Druga kwestia to zdrowe odżywianie. Zdrową zupę można przyrządzić
już za 10 zł(mówię o całym garnku dla kilkuosobowej rodziny).
Mięso zamiast smażyć na głębokim oleju można ugotować w wodzie
lub przygotowac na parze. A wspomnianą kapustę i marchew mozna zjesc bez majonezu.
Zatem małe zarobki NIE MOGĄ BYĆ wymówką dla niehigienicznego
(bo tak go trzeba nazwac) i niezdrowego trybu życia!
Wystarczy się troche postarac, zmienić nawyki, a zwłaszcza
jeżeli mamy dzieci, bo one nas naśladują.

--
wladek
PostWysłany: Sob 4:50, 22 Sie 2015    Temat postu:

plaża3
20.08.2015
czwartek

Plaża obnaża
Małgorzata Sikorska

http://punkts.blog.polityka.pl/2015/08/20/plaza-obnaza/?nocheck=1

Spędzanie wakacji nad Bałtykiem dostarcza specyficznych przeżyć
estetycznych. Tu brzuchaci panowie w slipkach bez skrępowania
eksponujący swoje ciała na miejskich promenadach; tam śmieci
bynajmniej nie w koszach; wszędzie bilbordy oraz reklamy wieszane
nie do końca legalnie na ogrodzeniach, budynkach czy słupach.
Do tych obrazków „znad morza” w ostatnich latach dołączył jeszcze jeden
widać coraz więcej otyłych dorosłych i pulchnych dzieci.

Plażowa moda obnaża bezlitośnie – bikini, szorty czy slipki odsłaniają coraz grubsze ciała.

W zeszłym roku CBOS na podstawie deklaracji respondentów dotyczących
ich wzrostu i wagi oszacował – wykorzystując wskaźnik BMI
(Body Mass Index) – że problem z dodatkowymi kilogramami ma ponad
połowa dorosłych Polaków: 34 proc. ma nadwagę, a 17 proc. jest otyłych.

Waga ma związek z klasycznymi zmiennymi społeczno-demograficznymi:
wiekiem, poziomem wykształcenia oraz płcią. Jeśli chodzi o wiek,
zależność jest następująca: średnio więcej ważą osoby starsze niż
młodsze. Jeśli chodzi o wykształcenie, okazało się, że szczuplejsze
są osoby z wykształceniem wyższym. Każdy, kto przespacerował się
po polskiej plaży, z łatwością odgadnie, że nieprawidłową wagę mają
częściej mężczyźni (61 proc. ma nadwagę lub otyłość) niż kobiety
(42 proc. waży za dużo). Dane Instytutu Żywności i Żywienia opisują
Polaków jako jeszcze grubszych: zgodnie z nimi 64 proc. mężczyzn
i 49 proc. kobiet waży za dużo.

W nadmorskich miejscowościach widać szczególnie dużo grubych dzieci.
Eksperci z Instytutu Żywności i Żywienia alarmują, że kolejne roczniki
polskich maluchów wyjątkowo szybko przybywają na wadze,
a porównanie zdjęć robionych na plażach na przestrzeni
kilkunastu lat doskonale pokazuje ten proces.

Wydaje się, że dzieci z nadwagą jest tu więcej niż w innych turystycznych
miejscach, które wymuszają większą aktywność fizyczną.
W końcu zatłoczone i pełne parawanów plaże nad zimnym morzem
nie są przestrzenią szczególnie przyjazną dla dziecięcych zabaw
ruchowych. Z aktywności fizycznej pozostaje tylko kopanie dołów,
urozmaicane stawianiem babek, a dla bardziej zaawansowanych –
budowa zamków z piasku. Do tego krótkie kąpiele i ewentualnie
berek w limitowanej przestrzeni – między parawanami.

Jako jedną z przyczyn tycia dzieci eksperci wymieniają nieprawidłowe
nawyki żywieniowe. I trudno odmówić im racji, gdy obserwuje się,
jak przed wyjściem na plażę rodzice lub dziadkowie bez oporów
zaopatrują małoletnich w butelki coli, chipsy, kilka drożdżówek,
żelki i kruche ciasteczka. W porze obiadowej dieta wzbogacana
zostaje frytkami, a po nich serwowany jest deser – niemałe porcje
lodów lub gofry, koniecznie z bitą śmietaną.

Od 1 września będą obowiązywać przepisy zabraniające sprzedaży
w szkolnych sklepikach „śmieciowego jedzenia”. Można więc tylko mieć

nadzieję – choć oczywiście jest to przejaw wyjątkowej naiwności –
że za rok niektóre z plażujących dzieci będą ciut szczuplejsze.
Wtedy trzeba trzymać kciuki, żeby po 10 miesiącach z ograniczonym
dostępem do słodyczy i słodkich napojów ta nieco odchudzona
młodzież nie przytyła podczas kolejnych wakacji nad morzem.

--
wladek
PostWysłany: Śro 18:57, 12 Sie 2015    Temat postu:

Grzegorz Rzeczkowski
12 sierpnia 2015

Polska szarża wakacyjna, czyli jak ginąć, to bezmyślnie

Nie udar, nie odwodnienie czy przegrzanie, ale jazda samochodem
po niby bezpiecznych autostradach i pływanie po spokojnym morzu
czy wysychających rzekach – najbardziej zagrażają teraz życiu wypoczywających Polaków.


Polska jednym z najniebezpieczniejszych krajów dla pieszych
Wielbiciele wypraw z gwarancją adrenaliny nie muszą naśladować mistrza survivalu Beara Gryllsa. By...

W Polsce ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski. Czy to się zmieni?
Za półtora roku nasze przepisy mają sprawić, że pieszy wreszcie poczuje się bezpieczniej. Tylko czy...

Taki przynajmniej można wysnuć wniosek, śledząc internet. Rzecz ociera się o paradoks, ale zestawienia policji mówią same za siebie. W miniony weekend (piątek–niedziela) na drogach zginęło 20 osób. Dużo?

Zależy od osobistej wrażliwości. Dla mnie dużo. Ale jeszcze więcej straciło w tym czasie życie w sposób – rzec można – bardziej banalny. 42 ofiary utonięć to liczba, która musi działać na wyobraźnię. Tym mocniej, gdy zsumuje się obie liczby. Gdyby to był efekt zamachu albo nawet wywołanych upałem udarów, bylibyśmy wstrząśnięci. Ale podróżując na wakacje, wracając z imprezy, jadąc do znajomych, kąpiąc się w jeziorze czy żeglując? Cóż, zdarza się. Bywa.

Wykonując dość bezpieczne czynności, które w normalnych warunkach nie powinny kończyć się tragicznie, zginęły dwie szkolne klasy. Zaskoczenie jest jak najbardziej na miejscu – przecież drogi mamy coraz lepsze, strzeżonych kąpielisk przybywa i wystarcza dla wszystkich, a nawet jeśli nie, to nie żyjemy na przylądku Horn, a nasze rzeki to nie żadne Amazonki i Nile czy alpejskie żywioły. A mimo to – tyle niepotrzebnych tragedii, zapewne wielu z udziałem ludzi utalentowanych, pracowitych, lubianych, niezbędnych bliskim, potrzebnych całemu społeczeństwu. Od lat Polska nie potrafi sobie poradzić z tym problemem, który urasta do jakiejś cywilizacyjnej plagi, negatywnie wyróżniającej nas na tle Europy.

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego giniemy w tak bezsensowny sposób,
nie trzeba szukać zbyt daleko. Wystarczy wybrać się nad morze.
Nie, nie sfatygowaną „krajówką”, ale nowiutką autostradą.
I koniecznie w weekend.

Zobaczymy sznur aut, z przewagą tych w kolorze metalik i dwoma rurami z tyłu, sunący lewym pasem, zderzak w zderzak, z prędkością bliską tej, określanej fachowo: „szafa się zamyka”. Sznur niekiedy wije się jak wąż, gdy wyprzedza fajtłapo-maruderów raz z prawej, raz z lewej strony. Sznur czasem zwalnia w najmniej oczekiwanym momencie, czasem staje dęba, gdy wpadnie na przeszkodę, np. w postaci tira wyprzedzającego innego tira. Zasadniczo jednak wściekle pędzi, błyskając światłami i spychając na bok tych, którzy wolą wolniej.

Adrenalina musi mocno pulsować w żyłach, bo u celu jest przesiadka na skuter wodny, który z rykiem silnika gna, gdzie oczy poniosą. Jest oczywiście jeszcze opcja bardziej wyrafinowana, czyli żeglowanie, ostro pod wiatr, z widowiskowym przechyłem łodzi. Bez kamizelek, bo to obciachowe i dla mięczaków. A nad rzekami i jeziorami – nasz sport narodowy – czyli skoki do wody na tzw. główkę.

Wszystko robione tak irytująco lekkomyślnie i egoistycznie.
Jakby dana każdemu człowiekowi zdolność logicznego myślenia
znalazła się w fazie zaniku.

Giniemy więc bezmyślnie, sądząc, że jesteśmy niezniszczalni,
że w razie czego ochronią nas poduszki, pasy, kurtyny czy inne
techniczne nowinki. A w ostateczności przecież sami damy radę.
Śmierć leszczom i frajerom! Chwała silnym kolesiom!
Społeczny analfabetyzm – tak to zjawisko chyba należałoby nazwać.

--

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group