Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Europa Kaczyńskiemu jest zbędna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 14:13, 01 Kwi 2016    Temat postu: Europa Kaczyńskiemu jest zbędna

1.04.2016 -- piątek

-Europa Kaczyńskiemu już nie jest potrzebna
Andrzej Celiński

Prawo i Sprawiedliwość prowadzi do demontażu demokratycznego
państwa prawa, gospodarczych turbulencji po wyczerpaniu się za dwa,
trzy lata nagromadzonych zapasów, wykwitu nacjonalizmu, wylaniu się
politycznej agresji na ulice, osłabienia pozycji kraju wobec Zachodu i,
w konsekwencji tego wszystkiego, do marginalizacji Polski.

Jeśli idzie o to drugie, mam na myśli stan faktyczny. Europa i jej główni
aktorzy – Unia, Niemcy, Francja, Wielka Brytania – a za chwilę i
Stany Zjednoczone Ameryki nie muszą sięgać po spektakularne
instrumenty. Obojętność wobec polskich postulatów, które wymagać
będą jakichkolwiek ustępstw i dobrej woli, wystarczy. Nie będzie
gwarancji, że Polska dobrze wykorzysta nadzwyczajne fundusze,
będzie godnym naśladowania wzorem dla innych społeczeństw wschodniej
Europy i dlatego zasługuje na szczególne traktowanie pośród innych
nowych państw UE i NATO. Towarzyszyć temu będzie wzruszenie ramion
i obojętność, gdy czegokolwiek ekstra będziemy potrzebowali,
a co nie będzie leżało w ścisłym interesie silniejszych od nas partnerów.
Nasza moc perswazji w przypadku różnicy zdań albo jakichkolwiek
wątpliwości będzie taka jak Bułgarii. W Unii pozostaniemy.
Jako państwo peryferyjne.

Dotychczasowi nasi partnerzy, z którymi od jakiegoś czasu trochę awansem przesiadywaliśmy za stołem kluczowych decyzji, myśleć będą: Traktowaliśmy was jak równych, bo myśleliśmy, że pragniecie szczerze tej wspólnoty, w której wszyscy, a już na pewno najpoważniejsi swym potencjałem uczestnicy, poszukują takich rozwiązań wspólnych problemów, które uwzględniałyby maksimum wspólnych interesów. Wy natomiast wziąwszy z tej wspólnoty więcej niż ktokolwiek, nie tylko zachowujcie się egoistycznie, jak tłusty bobas pośród łaskawych ciotek, kiedy to my z kolei was potrzebujemy, ale obrażacie nas swoimi insynuacjami dla wątpliwych w końcu pożytków w waszej polskiej, wewnętrznej grze o władzę. Nie przestrzegacie naszych zasad, psujecie klimat, nie uczestniczycie we wspólnocie wtedy, kiedy wy jej jesteście potrzebni. Dajcie nam więc spokój. Kiście się sami. Jak zmądrzejecie, nabierzecie ogłady, przestaniecie kłamać, wyczyścicie paznokcie i wymyjecie uszy – zastanowimy się. Ale już bez niepotrzebnych wzruszeń. Nie jesteście wiarygodnym partnerem. Nie lubimy was, choć głośno tego nie powiemy. Po co mówić takie rzeczy? To dziecinada. Sami wystąpiliście do Komisji Weneckiej, prosiliście o jej opinię. Przez lata pouczaliście innych. Psuliście nam pewne projekty. Sadziliście się na pozycji eksperta od demokracji na Wschodzie. Czy wy naprawdę poważnie sądzicie, że jesteście czempionem Europy? Najpierw wysmarkajcie gile z nosa, obetrzyjcie, ręce umyjcie, zmieńcie brudną koszulę – wtedy pomyślimy, czy warci jesteście naszego ryzyka wiązania się z wami przyjaźnią i współdecydowaniem. Udział w wypracowywaniu decyzji to współodpowiedzialność. Wy nie chcecie dzielić się odpowiedzialnością za nasze błędy, tak jak my płacimy za wasze. A jeśli zaczniecie nas szantażować – to drzwi przed wami otwarte. Rosja nas potrzebuje daleko bardziej niż my was. Z Rosją się dogadamy. Łatwiej bez was niż z wami. Sprawiacie więcej kłopotów niż radości. Nabraliście nas tą waszą solidarnością. A to była ściema. Taka sama jak wasze przywiązanie do praw człowieka. Do liberalnego modelu kultury. Do świata otwartego i poszukującego. W istocie jesteście dość paskudni w tym waszym zakłamaniu. Pazerności. Roszczeniach. Wy chcecie nas oświecać, uczyć polityki, strofować? Tragicznie śmieszni jesteście.
Tak będą myśleć. Język będzie rzecz jasna inny, elegancki. W ogóle nie będą poważnie z nami rozmawiać. Będą komunikować. I ani Budapeszt, ani Bratysława, ani tym bardziej Praga za nami nie staną. Jesteśmy samozwańczym liderem grupy. Inni mają swoje własne ambicje. Nie potrzebują Kaczyńskiego za swojego przewodnika. Ani nawet za partnera. Potrzebują go, by wytarł ze stołu kawę, która się wcześniej niektórym wylała.

Polacy zadziwili świat w 1980 roku. Zadziwili też świat później, kiedy wywalczyli wolność. Zamiast bezrozumnie przelewać krew ruszyli głową, znaleźli wyjście z zaklętego kręgu nienawiści. Wypracowali kompromis, zbudowali demokrację, odbudowali gospodarkę. Pokazali swą odwagę w budowie, a nie w destrukcji. Okazali się roztropni i konsekwentni. I cholernie ambitni, pracowici. Rzeczywiście wzięli sprawy we własne ręce. Wykuli swą pozycję w Europie wielką przemianą. Przeszli z największym sukcesem i jako pionierzy od autokratycznego reżimu po demokrację. Od nakazowo-rozdzielczej gospodarki wiecznego niedoboru do w miarę efektywnej gospodarki rynkowej.

Mieliśmy dwa momenty niezwyczajnie trudne: w czerwcu 1992 r. i w kwietniu 2010 r. Okazało się, że potrafiliśmy zarządzać kryzysem. Uchroniliśmy też swoimi prawami, swoją konstytucją kraj przed szaleństwem niektórych polityków, zdobyliśmy pozycję, jakiej Polska nie miała dotychczas nigdy, nawet w czasach Jagiellonów, a na pewno od pokoju westfalskiego (połowa XVII wieku). I teraz Polska, która wyrwała się na chwilę ze swojej politycznej folwarczności, na powrót jest krajem specjalnej troski. Kaczyński ze swoją liczną i wierną ekipą, z wyborczym poparciem milionów Polaków, potwierdzonym bieżącymi sondażami, zafundował kryzys demokracji, kryzys praworządności, powrót do nomenklatury w gospodarce. Dobrze przynajmniej, że w warunkach względnej prosperity gospodarki. Ale ona wciąż wymaga masywnych inwestycji. Jej wydajność i poziom jej technologicznego zaawansowania nie dają spać spokojnie, odcinać kuponów. Tym bardziej, że ma rację PiS, podobnie jak cherlawa lewica, że rozwojowi gospodarki nie towarzyszy sprawiedliwy podział dóbr, że państwo w dziedzinie budowy kapitału ludzkiego jest archaiczne, niefunkcjonalne i marnotrawne. Nasza dotychczas wspaniała historia sukcesu posadowiona jest na grząskim społecznie gruncie. Łatwo dotychczasowy sukces przewrócić. Cudowne ćwierćwiecze nie musi stać się w wielkiej polskiej ponadtysiącletniej historii czasem dobrej zmiany. Okazać się może drobnym epizodem. Pozbawiony skrupułów aranżer igrzysk nienawiści, depozytariusz z własnego nadania jedynie prawdziwego patriotyzmu, mąż, jakiego Polska nie widziała, obsadzony w funkcji odźwiernego do bram nowego raju, zaprowadzi nas tam, gdzie przed chwila byliśmy – w objęcia Rosji.

Nie ma porównania do Węgier Orbána. Jedynie liczba sąsiadów taka sama. Nie ta skala państwa i narodu, inna sytuacja prawna, odmienne tradycje państwowe. Z zawieszonego nad Budapesztem balonu stratosferycznego dostrzec można najdalsze tego kraju rubieże. Ludność Węgier liczna, jak ludność Śląska z Małopolską. Za Orbánem jest większość konstytucyjna, a mimo to nie potrząsa on pięścią przed nosem europejskim liderom. Budapeszt przez długie lata był drugą stolicą Cesarstwa Austrii i Węgier. Czas też inny. Dzisiaj kryzys trzęsący Europą wyzwala złe emocje także pośród dotychczas cierpliwych polityków. Muszą bardziej niż kilka lat temu dbać o siebie w kolejnych wyborach. Nacjonalizmy to nie polski patent.

Tyle że my na nich najwięcej tracimy. Polska przez setki lat traktowana była w Europie jako ziemia ludzi dzielnych, ale głupich. Których można nająć do bitki, z którymi jednak trudno cokolwiek razem zrobić.
„Solidarność”, polski cud końca XX wieku, zarówno w 1980/1981 roku, jak i później, dzięki niesamowitej polityce Wałęsy i bliskich mu ludzi, dzięki mądrości ówczesnych hierarchów, dzięki niemierzalnej, lecz niebiańsko istotnej asyście papieża, który jak nikt rozumiał i czuł Polskę, Europę i współczesną mu politykę – zawiesiła, a może i wymazała z ludzkich umysłów złe dla nas stereotypy. Wydaliśmy się sami sobie i innym zdolni do porzucenia mitów i postawienia swej polityki na ściśle, uczciwie i roztropnie prowadzonym rachunku. Z zachowaniem wierności wartościom, które dodawały nam sympatii. Późniejsze lata wolnej już Polski utwierdziły naszych partnerów w takiej interpretacji naszej opowieści o sobie, że tamte, złe historyczne oblicze wynikało z beznadziei okoliczności, a nie z kultury. To była wielka wartość. Miała też swój materialny wyraz. Żaden nowy kraj Unii Europejskiej nie otrzymał tak wielkich pieniędzy na modernizację. Potraktowani zostaliśmy nie tylko jako partner istotny w długiej perspektywie czasu, ale jako państwo godne prawdziwego zaufania. Polska wspięła się na palce. Zajęła pozycję ponad wartość swojego portfela.

Zadziwiające, ale te kilka miesięcy władzy Kaczyńskiego wywróciło wszystko nie tylko wewnątrz, ale i w tym, jak nas widzą w Europie, w Ameryce. Myślą dzisiaj: Może to, co dobre w ich wizerunku, było naskórkowe? Może ta cudowna zmiana nie zakorzeniła się głęboko?
A może jest inaczej. Może po prostu hucpa i bezczelność Kaczyńskiego i jego kamratów jest już, w drugiej dekadzie XXI wieku, czymś, co nie mieści się w żadnych kanonach. Ani w Paryżu, Waszyngtonie czy Berlinie, ani w Moskwie. Splunięcie szlachciury w sieni dworu, do którego przybył nie było świadectwem specjalnej ogłady, ale w XVIII wieku szoku mogło nie wywołać. Dzisiaj publiczne oświadczenie człowieka, który jak Stalin nie jest ani prezydentem, ani premierem, ani nawet furerem, że ktoś uczynić chce z nas kolonię (wcześniej kondominium), że Polska „na to się nie zgodzi”, że nas obrażają, poniżają i w ogóle są nic niewarci – w europejskich kontekstach tych szaleńczych wypowiedzi, wobec instytucji cieszącej się prawdziwym nie politycznym autorytetem, o której opinię polski rząd sam wystąpił, a jego pierwsza minister tym się przed europejskim parlamentem podpierała – jest czymś, na co patrzą z niedowierzaniem. Mają tam, owszem, pamięć różnych satrapów, nawet z niektórymi gadają, kiedy potrzebują, ale we wspólnym klubie się nie z nimi spotykają. Nie przyzwyczają się do Kaczyńskiego, Szydło, Dudy, Macierewicza. Kłamstwo przestało być w tym gronie tolerowanym narzędziem polityki.

Jeśli po tych doświadczeniach Polacy potwierdzą mandat Kaczyńskiego
i jego partii Prawo i Sprawiedliwość, jego twarz będzie bez wątpienia
prawdziwą twarzą Polski. Bo Polska, wbrew propagandzie prawicy,
jest krajem suwerennym. Polacy sami decydują o sobie.
Chcą Kaczyńskiego, to go mają. Wraz z inwentarzem. Nie ulega
wątpliwości, że to jego inwentarz. Kaczyńskiemu Europa już do
niczego potrzebna nie jest. Władzy mu nie da. Bezkarności nie zapewni.
Kaczyńskiemu potrzebna jest Polska. Od Polaków zależy, czy on jest Polsce potrzebny.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin