Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piłka kopana

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:13, 22 Cze 2016    Temat postu: Piłka kopana

-
21 czerwca 2016

[link widoczny dla zalogowanych]

Niby jesteśmy rewelacją turnieju, ale nie wszystko w drużynie działa

Nie ma co kryć, że mogło być lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o bilans zysków.
Grzegorz Krychowiak/Facebook

Anglicy nie załatwili nam awansu w poniedziałek, ale sytuacja i tak jest komfortowa. Mecz z Ukrainą, który wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi miał rozstrzygać sprawę udziału Polaków w fazie pucharowej, niemal stracił temperaturę.

Ukraina jest rozbita, przygnębiona i zawstydzona tym, że już po drugiej kolejce rozgrywek grupowych straciła szansę na awans, co biorąc pod uwagę nową formułę turnieju, wydawało się niemożliwe. Nawet jeśli przegramy z Ukrainą, powinniśmy zająć drugie miejsce w grupie, no bo jednak porażka Niemiec z Irlandią Północną przekracza granice futbolowego prawdopodobieństwa.

Jest jak na razie w tym turnieju kilka przyjemnych zaskoczeń, jeśli chodzi o Polaków. Pierwsze to postawa defensywy. Irlandia Północna nie oddała celnego strzału na naszą bramkę. Niemcy nie mieli ani jednej stuprocentowej sytuacji, trochę z własnej winy, bo przypominali w meczu z nami Barcelonę z okresu upadku – wymieniali dziesiątki podań wszerz boiska, a niewiele z tego wynikało.

Drugie zaskoczenie to dobre przygotowanie fizyczne. Przeważnie na mistrzowskich turniejach Polacy mieli siły na jakąś godzinę gry, a potem powłóczyli nogami. To było nie tylko wstydliwe, ale i niewytłumaczalne, bo w dzisiejszych czasach fizjologia jest nauką ścisłą. Teraz wreszcie jest normalnie.

Niektórzy określają nas więc jako jedną z rewelacji turnieju, ale nie ma co kryć, że mogło być lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o bilans zysków. Dobrego napastnika poznaje się po tym, jak kończy, a niestety Arkadiusz Milik, jak do tej pory, ma z tym kończeniem wyraźny problem.

Z grona reprezentacji płyną wprawdzie zapewnienia, że problemu nie ma, bowiem każdemu słabszy moment może się zdarzyć. Grunt, że Arek strzelił gola z Irlandią Północną, a poza tym jest takim czarodziejem lewej nogi, że prędzej czy później będzie umiał zrobić z niej użytek. Ale to jest wersja tylko na użytek mediów oraz opinii publicznej.

Bo Milik nie tylko nie strzela, ale często podejmuje na boisku złe decyzje, niby dużo biega, ale jakieś to bieganie jest bezużyteczne, ma wyraźny problem z przewidzeniem rozwoju wydarzeń na boisku, nie dość pomaga walczącemu z przodu o każdą piłkę Lewandowskiemu, za co zresztą Lewy w meczu z Niemcami parę razy miał do Milika pretensje.

Wytworzyła się więc psychologicznie ciekawa sytuacja, bowiem Milik to pupil selekcjonera Nawałki, który chuchał na niego i dmuchał jeszcze za wspólnych czasów w Górniku Zabrze. Stawiał na niego wbrew wszystkim mądrym radom ludzi znających się na futbolu, dzięki czemu kariera nastoletniego jeszcze wówczas Milika przyspieszyła i wyjechał na Zachód. Milik w eliminacjach robił to, co do niego należało, zdobył kilka ważnych i pięknych goli, ale teraz, jak na razie, zawodzi. Budzi przy tym irytację, bo po każdej zmarnowanej sytuacji szeroko się uśmiecha. I nie wiadomo do końca, czy po prostu ma taki tik nerwowy, czy może uważa, że nic się nie stało, a jak nie teraz, to następnym razem.

Psychologiczna ciekawość tej sytuacji polega również na tym, że Lewandowski, będący jednym z najlepszych napastników na świecie, w schemacie forsowanym przez Nawałkę ma ograniczone możliwości strzelania na bramkę. W Bayernie wszyscy grają na niego, często musi tylko przyłożyć nogę, licznik goli bije, a wraz z nim renoma.

W reprezentacji, zwłaszcza w ustawieniu bez rasowego rozgrywającego (Piotr Zieliński zawiódł w sparingach i Nawałka woli nie ryzykować), Lewandowski musi grać dalej od bramki, torować drogę w pole karne, cofać się po piłkę, ściąga na siebie uwagę obrońców, odciążając Milika. Wychodzi więc na to, że ciężko haruje, a jest to harówka często niezauważana, wytyka mu się już, że taki z niego napastnik, a na razie ma na koncie dwa mecze bez celnego strzału na bramkę. A odciążony Milik niemal wszystko, co miał strzelić, zmarnował. Trudno się dziwić irytacji Lewego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 19:14, 22 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 11:39, 23 Cze 2016    Temat postu:

LADIES FIRST
Autor : Mrs. W. J. Baird
Illust.Sporting - Dramatic News c. - 1902 rok
-----------
_2
Biale matuja w 2 pos. -- #2 --- --- Pozycja po pierwszym ruchu - 1. He2!


_4
Siatka matowa
-- 1. He2! - Kd5 - 2. Sb4 - mat -- --- ---- 1. He2 - b4 - 2. Sf4! - mat

Kompozycja tylko dla kobiet - szachistek.

_6
--- Siatka matowa
--- 1. He2! - d5 - 2. Hc2! - mat ---- ---- 1. He2! - Se8! - 2. He4! - mat
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 9:20, 11 Lip 2016    Temat postu:

10.07.2016 -- niedziela


Portugalia wymęczyła mistrzostwo
Krzysztof Matlak

Portugalia najlepsza w Europie. Naprawdę najlepsza?
Podczas Eueo 2016 Portugalczycy bardzo niechętnie
wygrywali w normalnym czasie gry.

Woleli remisy, dogrywki i karne. A jednak to oni podnieśli puchar.
Oczywiście w meczu z Francuzami potrzebne było dodatkowe
pół godziny i strzał rozpaczy Edera.
Właściwie powinienem się cieszyć, bo jako polski kibic mogę sobie
kombinować, co by było, gdyby jednak Jakub Błaszczykowski nie dał
szans Rui Patricio i to Polska przebrnęłaby przez ćwierćfinał.
Zrobilibyśmy to samo co drużyna Fernando Santosa?

Stało się inaczej i to Portugalia męczyła przeciwników i kibiców aż do
finału w Paryżu. Piszę tak, jakbym życzył lauru Francuzom.
Rzeczywiście tak było. To oni nie przyjęli do wiadomości, że Islandia
stała się futbolową potęgą – i potraktowali ją pięcioma golami.
No i przede wszystkim dali radę Niemcom, mistrzom świata,
którzy są faworytami zawsze i wszędzie.

Ale moja temperatura uczuć do gospodarzy znacznie się obniżyła po
wyeliminowaniu, praktycznie po kwadransie, Ronaldo.
Wolałbym Francję wygrywającą wówczas, gdy CR 7 stara się to uniemożliwić.
Nie wiem, czy Payet nadwerężył kolano Ronaldo świadomie czy przypadkowo.
Fakty są jednak takie, że największy as na boisku pokuśtykał parę minut
tylko po to, żeby się przekonać, że nie przyda się już kolegom.
Co byłoby, gdyby ktoś w ten sposób potraktował naszego
Roberta Lewandowskiego? Pewnie byśmy wojnę wypowiedzieli.

Mecz musiał się toczyć dalej. Dla nieportugalskiego i niefrancuskiego widza było to granie może nie całkiem nudne, ale też gęsiej skórki z emocji niewywołujące. Fernando Santos i jego ekipa nie stracili opanowania po niespodziewanej, wydawałoby się, niepowetowanej stracie. A huknięcie Edera rozstrzygnęło o mistrzostwie bez loterii rzutów karnych. I za to nowym mistrzom należy się szacunek.

Ciekawe, co myśli o Euro 2016 Michel Platini? To on przeforsował turniej dla 24 zespołów. W niedzielę nie było go nawet na stadionie. Podobno miał zaproszenie, ale jako zdyskwalifikowany działacz nie chciał się pokazywać. Nie dziwię się. Z jednej strony UEFA zarobiła kilkaset milionów euro więcej, z drugiej – od pierwszego dnia najczęściej mówiło się o zmęczeniu zawodników ze szczególnym uwzględnieniem gwiazd. Tak rzeczywiście było, ale to raczej efekt wcześniejszych, monstrualnych rozgrywek klubowych.

Platini chciał szerzej uchylić drzwi do europejskiej piłki mniej mocarnym
klubom i reprezentacjom. I to się udało. Koszt jest taki, że najlepsi grają
za często i za długo. Widać wyraźnie, że potrzebna jest korekta rozgrywek.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 16:13, 11 Lip 2016    Temat postu:

Zdzisław Pietrasik -- 11 lipca 2016

[link widoczny dla zalogowanych]

Łzy Ronaldo, czyli dlaczego ten finał Euro przejdzie do historii?
Za mało piękna

Kamery widzą wszystko. Ćmę na powiece Ronaldo oraz ziewającego Figo,
znudzonego finałem Euro z udziałem jego rodaków. Operatorzy dokonują
wprost cudów, ale, podobnie jak w filmie, sami nie stworzą widowiska.


Portugalczycy tradycyjnie nie pokazali w niedzielę cudów, ale Francuzi,

nie wiedzieć czemu, nie chcieli im zrobić krzywdy. Może po prostu było
im głupio, że skrzywdzili Ronaldo, choć naprawdę głupio powinien czuć się
sędzia, który w ogóle nie zauważył faulu. Sędziowie zresztą dostroili się
do ogólnego poziomu mistrzostw. Mimo wszystko finał zostanie zapamiętany.

Jeszcze raz mogliśmy się bowiem przekonać, że futbol to gra
niesprawiedliwa i nie zawsze wygrywa lepszy. A czy w życiu zawsze
wygrywa lepszy? Wiem, że to banał i że banałów na temat analogii
miedzy piłką a tzw. życiem jest całe mnóstwo, lecz może właśnie dlatego
ta gra ekscytuje miliony. Bo przecież jeśli się zastanowić,
najprawdziwsza prawda o życiu ukryta jest w banałach.

Niedzielny finał przejdzie do historii jeszcze z jednego powodu.
Oto największą gwiazdą spektaklu zostaje aktor, który w 26 minucie
schodzi ze sceny. W rankingu najbardziej widowiskowych zejść z murawy
Ronaldo zajmuje od wczoraj pierwsze miejsce i w najbliższej przyszłości
nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Chyba że on sam. W niedzielę odegrał
monodram, którego był jednocześnie reżyserem. Bohater tragiczny.
Jak powiedział przed finałem, nic wielkiego dotychczas nie zrobił dla
Portugalii i wreszcie nadarzyła się okazja. A teraz kontuzja.
Roni łzy, walczy z bólem, zaciska zęby, próbuje wrócić do gry.
Wreszcie poddaje się.

I cały świat ogląda tę jego męczarnię, i cała ludzkość globu mu
współczuje, nawet ci, którzy dotychczas go nie lubili! Ale to jeszcze nie
koniec misterium. Pod koniec meczu widzimy, że Ronaldo jest z kolegami
na ławce rezerwowych, zagrzewa grających do walki, a nawet zaczyna
kuśtykać obok swego trenera. W ostatnich minutach dogrywki, kiedy
Portugalczycy bronią wyniku, pewnie utykając, wróciłby do gry, gdyby
tylko przepisy na to pozwalały. A potem puchar uniesiony w górę
i znowu łzy. Tym razem radości. I jak tu nie lubić piłki nożnej?

Nie da się jednak ukryć, to nie był porywający turniej. Jak się wyraził jeden ze sprawozdawców, „za mało piękna gry”. Na razie trzeba zapomnieć o przyjemnościach, jakich w niedawnej przeszłości dostarczali nam piłkarze Hiszpanii, zwycięzcy poprzedniego Euro. Obecnie liczy się przede wszystkim skuteczność, czego zresztą najlepszym dowodem jest właśnie gra Portugalii.

W pierwszych podsumowaniach tegorocznych zawodów pojawiło się nawet określenie „Euro zmęczonych mistrzów”. Od pierwszych grupowych pojedynków widać było, że gwiazdorzy są kompletnie wyeksploatowani po ciężkim sezonie i leniwie poruszają się po boisku. Potem zaś przyszła faza pucharowa z dogrywkami, które były kiepskimi widowiskami, nic dziwnego, że sędziowie starali się nie przedłużać gry. Jak by było mało męczarni, zdarzały się jeszcze rzuty karne, w tym tak żenujące serie jak w meczu Włochy – Niemcy. Piłkarze, którzy w normalnych okolicznościach trafialiby dziesięć razy na dziesięć strzałów, teraz pudłowali haniebnie.

Wydaje się, że coś trzeba będzie z tym zrobić. Może jednak 24 drużyny w finale mistrzostw to nie jest najlepszy pomysł? (A już pojawiły się postulaty, by pulę zwiększyć do 32, czyli graliby niemal wszyscy oprócz Kosowa i Gibraltaru). Może skrócić czas dogrywek lub od razu przejść do karnych? Tak czy inaczej szkoda naszego czasu, szkoda zawodników. Przykro było patrzeć na graczy słaniających się na nogach, mających za sobą ciężkie sezony ligowe.

To nie przypadek, że wszyscy wielcy zaczynali kiepsko, Ronaldo w pierwszych meczach jedynie spacerował, nawet Griezman, którym zachwycaliśmy się w półfinale, na początku zawodził. To samo można powiedzieć o naszym Lewandowskim, który rozegrał się dopiero w ostatnim pojedynku, choć gdyby strzelił Portugalii drugiego gola, co wcale nie było niemożliwe, wczoraj zagralibyśmy w finale. Mieliśmy w przeszłości lepszą drużynę (1974, 1978, 1982), ale nigdy nie byliśmy tak blisko występu w najważniejszym meczu mistrzostw. Pozostaje satysfakcja, że odpadliśmy po wyrównanym meczu z przyszłymi mistrzami, co jednak jest średnim pocieszeniem.

Na koniec jeszcze refleksja ogólniejsza: jaką Europę zobaczyliśmy na tym turnieju? Z całą pewnością Europę ojczyzn, co w niczym nie kłóci się z procesem globalizacji. Chyba nigdy dotychczas publiczność na stadionach nie była tak międzynarodowa. Kibice tysiącami jeździli za swoimi ulubieńcami, nie tylko ci z najbogatszych krajów. I jak się okazało, nie tylko my spragnieni jesteśmy sukcesów. Wczoraj chyba wszyscy współczuliśmy Francuzom. Czym były mistrzostwa dla takich krajów jak Islandia czy Walia, widzieliśmy w telewizji, kiedy witano ich (wyeliminowanych!) w swoich krajach. Odpadli, ale po heroicznej grze, no i przede wszystkim zaszli dalej, niż się spodziewano. Pokazali światu charakter. W krajach, których reprezentacje wypadły poniżej wszelkiej krytyki (m.in. Rosja i Ukraina), rozpoczęła się ogólnonarodowa dyskusja, jak uzdrowić grę.

Wiele złego mówi się o gwiazdorach współczesnego futbolu, którzy rzeczywiście zarabiają nieprzyzwoicie dużo i zachowują się nieraz jak primadonny. A przecież zależy im na grze w reprezentacji, co pokazali na boisku, a nawet już podczas wykonywania hymnów. Może z wyjątkiem ekipy Szwajcarii, gdzie bodaj tylko dwóch graczy znało tekst, pozostali zaś nie zdradzali żadnych emocji. Ale to też jedna z twarzy multi-kulti. Polacy śpiewali żarliwie i z oddaniem. Szkoda tylko, że nasz hymn w wersji turniejowej jest taki krótki.


--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 16:18, 11 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 12:51, 12 Lis 2016    Temat postu:

-
11.11.2016 -- piątek


Lepiej być nie mogło
Krzysztof Matlak

Faceci po przejściach pokazali, że mają jeszcze sporo do powiedzenia w
reprezentacji. Jesienną część eliminacji do rosyjskiego Mundialu Polska
zakończyła pięknym 3:0 w meczu z Rumunią. Mało tego drużyna
Adama Nawałki ma w tabeli trzy punkty przewagi nad drugą Czarnogórą.
Tylko usiąść i … cieszyć się. Chyba już bez piwa i kart w hotelu.

To był mecz Kamila Grosickiego, którego pierwszy gol będzie mógł
wnukom pokazywać. To był mecz Roberta Lewandowskiego
(już siedem goli w eliminacjach) i całego zespołu.
Ale przede wszystkim to był mecz Adama Nawałki.


Trener nie posłuchał zwolenników rozliczania przed kamerami swoich zawodników za wydarzenia z października w warszawskim hotelu. Rozwiązał problem wewnątrz grupy. Zawodnicy docenili to i zagrali najlepszy mecz tej jesieni. W ten sposób znowu można mówić o linii wznoszącej kadry. Przecież jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć naszą reprezentacją a już mówiło się o powrocie do mierności.
Nawałka często nie był głaskany za reakcje (a raczej ich brak) na wydarzenia na boisku. Wczoraj trafił właściwie z każdym nazwiskiem. Najbardziej zaimponował mi zmianami. Gdy Karol Linetty zaczął odstawać od kolegów, od razu wprowadził Krzysztofa Mączyńskiego, a ten wykorzystał szansę przypomnienia się kibicom. No i Łukasz Teodorczyk. Zastąpił coraz swobodniejszego Piotra Zielińskiego, jakby chciał powiedzieć: pokażę wam przez tych kilkanaście minut na co naprawdę mnie stać. I pokazał. Chyba nie byłoby dwóch goli Lewandowskiego bez chłopaka, który w ostatnich tygodniach wymieniany był głównie jako miłośnik piwa i kart. Po wieczorze w Bukareszcie nie musimy się już zamartwiać brakiem Arkadiusza Milika.


Rumuni nie mieli na boisku swoich bohaterów. Za to na trybunach było ich pełno. Tyle że negatywnych. Z jednej strony można odczuwać staropolską schadenfreude z tego, że bandyci z racami petardami to nie jest polska specjalność. Z drugiej strony chwilami czułem się, jakby piłkarze kopali piłkę w pobliżu linii frontu i to nie w czasie zawieszenia broni. Dobrze, że skończyło się tylko na ogłuszeniu polskiego asa. Swoją drogą, ciekawe jak oceni to widowisko UEFA.

Polska - Rumunia - 3-0
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 13:22, 23 Lis 2016    Temat postu:

--
Pilkarze wczoraj pokazali ---> dla widzów i Telewidzów - aż 12 strzelonych bramek...

Nasi działacze szachowi -- nawet jednego mata nie są wstanie pokazać na
diagramie szachowym a potem się dziwujemy czemu szachy są mało popularne...!


Prosty sposób na reklame szachów ---> edukacja dla - naszych działaczy

Rozwiąż , nim zaczniesz czytać Szacharnię
zaczyna ten, kto jest na dole -- polecam młodzieży.
----
2
diagram -- 1
Białe wygrywają - czarnego - Hetmana --- -- po - 1. Gxf7+! - Kh8 - 2. Se6


---
3_4
diagram - 3
Mat po kilku posunieciach -- 1.Gxf7+ Kxf7 - 2. Se6 - Kxe6 - 3.Hd5+ Kf6 - 4. Hf5 - mat

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 15:30, 23 Lis 2016, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 19:43, 28 Lis 2016    Temat postu:

--
27.11.2016 -- niedziela

Co dalej?
Andrzej Celiński

PiS się nie cofnie. Nie ma najmniejszej nawet szansy, by wydatkowe
szaleństwa rządu PiS nie doprowadziły do katastrofy. One do katastrofy
doprowadzić muszą. Jest jedynie kwestią czasu, kiedy.

PiS gra o to, by nie przed wyborami 2019. Kaczyński ma świadomość,
iż większość PiS po wyborach 2015 jest wynikiem cudownego zbiegu wielu
czynników, a na najistotniejsze z nich nie miał żadnego wpływu.
W 2019 roku chce uzyskać legitymizację wyborczą swych działań.
Wtedy nieważne będą lamenty, że do zwycięstwa prowadziły go
przestępstwa konstytucyjne, ważne będzie odwołanie się do
powtórzonego mandatu. Nawet ekonomiczny dyletant, jakim jest
Kaczyński, wiedzieć musi, że jego polityki nie da się w dłuższej
perspektywie obronić inaczej niż wewnętrznym terrorem.

Dlatego gra o czas. Chce utrzymać zaufanie tych, którym dał z kasy
państwowej rzeczywiste i znaczące dla ich życia pieniądze.
Markować realizację innych obietnic. Rozwijać front propagandy,
przede wszystkim przez własne i zawłaszczone media, ale i przez
politykę neutralizowania mediów prywatnych. W tym czasie glajszachtując
wymiar sprawiedliwości, przygotowując ZOMO naszych czasów, czyli OT.

To będą ostatnie rezerwy, wie, że ich użycie w przypadku pozytywnego
dla Unii Europejskiej rozwoju Europy zamyka mu wszystkie drzwi, przez
które warto przechodzić. On jeden zdaje sobie sprawę, jak ostra jest jego
gra. Dlatego nie jest premierem. Dlatego kazał prezydentowi państwa
i premier rządu palić za sobą mosty. Żeby do głowy nikomu nie przyszło,
że poza ramami polityki Kaczyńskiego jest jakaś szansa ocalenia głowy.

Jest i marchewka. Aparat partii został już przekupiony. Nie było trudno.
Platforma i PSL, ale także wszyscy poza nami – pięknoduchami
z UD (udecji jak pieszczotliwie nas nazywano) – tak budowali państwo,
by dla swoich było lepszą matką. Różnica taka, że PiS ma za swoimi
działaniami moralny placet Kościoła. Łączy ich więź najsilniejsza –
publiczna kasa. Skupiona wokół partii liberalnych: PO i N+ opozycja,
zwłaszcza że ich przywódcy jak kawalerowie w karnawale walczą o to,
który piękniejszy, w rozbiciu, wobec obowiązującej ordynacji i prawa
PiS do dowolnego kształtowania okręgów wyborczych –
nie ma szansy odzyskania większości.

Liberałowie, obok zadziwiającej intelektualnej ich ułomności nierozumienia prawa wyborczego, nie zauważyli, że coś tu w Polsce się tu stało, że coś doprowadziło do oddania przez Polaków sterów szaleńcom. Dziś nie rozwijam się już w diagnozie. Po stokroć pisałem. O IPN, o WSI, o haniebnej konkurencji do polityków we fioletach i karmazynach. I o bezkarności zła Polsce wyrządzanego. Dzisiaj interesuje mnie, gdzie jest szansa. Jakie są jej warunki brzegowe? Bo jeśli wolność przegra, to wszystko jedno będzie, kto z czym w swoim sumieniu zmierzyć się będzie musiał.
Co dalej?
Najpierw rok 2018. Wybory samorządowe. Okazać się rychło może, że samorząd od gminy po województwo to bastion ostatni wolności. W tej sprawie piszę do obywateli. Ewentualnie do KOD. Do partii apeluję. Absolutny prymat samorządności nad partiami. Także w samych wyborach. Niech jedyną ogólnokrajową partią w tych wyborach pozostanie partia Prawo i Sprawiedliwość. Jak najwięcej porozumień lokalnych – koalicyjnych. Tam, gdzie to niemożliwe, partie jako komitety obywateli, a nie jako partie. To też będzie test intencji przed 2019. Najistotniejsze i najtrudniejsze będą wybory do sejmików. I deklaracja podparta zobowiązaniem na tyle skonkretyzowanym, że w wypadku zwycięstwa jego niedotrzymanie będzie blamażem – żadnej partyjności w obsadzie stanowisk publicznych w instytucjach zależnych od zwycięzcy. Służba cywilna budowana bez pisowskiej ustawy. Budowana dobrą wolą tych, którym SUWEREN zaufa.
Potem 2019. Panowie Schetyna i Petru – możecie ostatecznie być grabarzami wolności. Możecie, bo macie do tego prawo, do ostatniego dnia walczyć o przywództwo opozycji. Nikt nie powinien się interesować w przypadku porażki, który z Was winien. Obaj będziecie, tym razem prawdziwie, jak targowica. Współczesna targowica. W dzisiejszych szatach okoliczności. Imperatyw jedności. Jesteście w stanie to zrozumieć?
KOD. W żadnym wypadku partia. To koniec KOD.
Chyba że inni okażą się nieprzemakalni jak idzie o jedność.
KOD to dziesięć (nie upieram się do liczby) przykazań. Tablice mojżeszowe. To kod Polski wyjęty z najlepszej polskiej i europejskiej tradycji. Gdzie Skłodowska-Curie, Piłsudski, Żeromski, Fieldorf, Karski i Nowak, Moczarski, Skarga, Kuroń i Edelman są polską jej personifikacją.
KOD legitymizuje demokrację tak, jak Kościół legitymizuje PiS. Rozumiecie to? Może warto. Żąda od tych, którzy chcą być na wspólnej liście, DEMOKRACJI kilku „krwią” podpisanych zobowiązań.
1. Pociągnięcie do karnej odpowiedzialności sprawców tego, że konstytucja Polski została znieważona. Prezydenta i premiera. Jeśli będzie prawna podstawa, to i marszałka Sejmu.
2. Przywrócenie godności konstytucji.
3. Utworzenia prawdziwej służby cywilnej. Od administracji rządowej po gminną. Oznacza to przyjęcie za słuszne zdania: „partyjny polityk (konieczność definicji) może przyjąć płatne z budżetu państwa stanowisko jedynie wtedy, jeśli pochodzi ono z wyboru powszechnego”. I drugiego: „wyjątki, enumeratywnie wyliczone, określi ustawa”. Ja nie jestem wariatem. Ale chcę ustawy. Aby ten, kto zechce choćby o jedno stanowisko w państwie poszerzyć listę, musiał przejść przez piekło mediów.
4. Pełna prywatyzacja. (Dzisiaj wpływy budżetu państwa z jego własności to 1,5 proc. Dotacje dla tych jednostek, które te wpływy generują, to 0,8 proc. Inna perspektywa celu. Inny rozwój. Jedyne, co tłumaczy państwową własność, to kasa dla partii politycznych).

5. Absolutny priorytet w budżecie dla inwestycji w kapitał ludzki: edukację, kulturę, komunikacje społeczną, transport publiczny i mieszkalnictwo.
6. Przywrócenie normalności w stosunkach zewnętrznych. Niemcy, Francja i USA zamiast Międzymorza i faktycznie Rosji – na przykład.

Nie rozwijam się ponad te sześć punktów (właściwie pięć, bo normalność
to oczywista kategoria, nie tylko w odniesieniu do stosunków zewnętrznych).
Potem wielki próg wspólnych list. Pisałem wielokrotnie. Proszę i błagam
o rzetelne przedyskutowanie koncepcji list alfabetycznych. O tym będzie oddzielny tekst.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 22:21, 14 Lip 2017    Temat postu:

-- --
Pilkarze wczoraj pokazali ---> dla widzów i Telewidzów - aż 12 strzelonych bramek...

Nasi działacze szachowi -- nawet jednego mata nie są wstanie pokazać na
diagramie szachowym a potem się dziwujemy czemu szachy są mało popularne...!


Prosty sposób na reklame szachów ---> edukacja dla - naszych działaczy

Rozwiąż , nim zaczniesz czytać Szacharnię
zaczyna ten, kto jest na dole -- polecam młodzieży.
----
2
diagram -- 1
Białe - wygrywają - czarnego - Hetmana --- -- po - 1. Gxf7+! - Kh8 - 2. Se6


---
3_4
diagram - 3
Mat po kilku posunieciach -- 1.Gxf7+ Kxf7 - 2. Se6 - Kxe6 - 3.Hd5+ Kf6 - 4. Hf5 - mat

-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 12:25, 03 Wrz 2017    Temat postu:

Marcin Piątek
2 września 2017

Klęska za klęską w polskiej piłce.
Wcześniej puchary, teraz reprezentacja

Klęska z Danią ukazała wszystkie słabości polskiej reprezentacji.
A będąc w stanie odurzenia geniuszem Lewandowskiego, niełatwo
pogodzić się z myślą, że jako reprezentacja jesteśmy przeciętni.

Robert Lewandowski po meczu w Kopenhadze
W piłkarskim żargonie o takich porażkach, jakie Polska poniosła w
Kopenhadze (0:4), mawia się: zimny prysznic. Polacy w tym meczu
nie mieli kompletnie nic do powiedzenia. Bramki stracili po szkolnych
błędach, o grze ofensywnej trudno cokolwiek napisać, bo nie istniała.

Przedmeczowe zapewnienia trenera Adama Nawałki, który przekonywał,
że w Kopenhadze chcemy dominować na boisku, świadczą o tym, że
selekcjoner chwilowo utracił kontakt z rzeczywistością albo został źle
zrozumiany. W naturze jego drużyny nie leży dominacja, rozumiana jako
posiadanie piłki, prowadzenie gry, jednym słowem zmuszanie rywala,
aby grał tylko to, na co mu pozwalamy. Regularnie, nawet po wygranych
meczach, narzeka na to zresztą Robert Lewandowski, który chciałby,
aby było jak w Bayernie, mającym do ofensywnej gry siły i środki.


Tymczasem reprezentacja nigdy Bayernem nie będzie, bo za mały jest w
niej ładunek kreatywności. Gole rodzą się w niej z powtarzalności przy
stałych fragmentach gry, przebłysków Grosickiego, czasami (wciąż za rzadko)
Zielińskiego i oczywiście skuteczności Lewandowskiego. Gdy tego nie ma,
a na dodatek obrona rozłazi się w szwach, efekt jest taki jak w Kopenhadze.
- To była kompromitacja. Nie wypada takiej drużynie jak my, zagrać takiego
meczu - jak celnie podsumował na pomeczowym briefingu reprezentacyjny
pomocnik Kamil Grosicki.


Ograniczone pole Adama Nawałki

Polski kibic żyje na co dzień w przekonaniu, że oto nasz futbol na dobre wstał
z kolan i nie dość, że dumnie pręży pierś, to jeszcze patrzy na rywali z góry.
To przekonanie rodzi się przede wszystkim w związku z tym, że kilku
zawodników reprezentacji, na czele z Robertem Lewandowskim, ma pewne
miejsce w mocnych, europejskich klubach i co tydzień wykonują tam swoje
zadania bez zarzutu, a nawet bywają w prestiżowych zestawieniach
jedenastki kolejki itp. Owo przekonanie wzmocniła jeszcze drużyna
narodowa, w ostatnich dwóch latach umiejętnie korzystająca ze swoich
zalet i maskująca wady, na dodatek opromieniona sukcesem,
za jaki uznano ćwierćfinał ubiegłorocznego Euro.

Pierwsze miejsce w tabeli eliminacyjnej mundialowej grupy oraz bardzo bliski
awans na przyszłoroczne mistrzostwa sprzyjają dobremu samopoczuciu.
Więcej się mówi i pisze o historycznym miejscu reprezentacji w fifowskim
rankingu niż o tym, że nasza eliminacyjna grupa jest słaba, co oczywiście
zwycięstwom sprzyja.

Największym, wciąż nierozwiązanym problemem reprezentacji Polski jest
nikły potencjał ludzki, co najlepiej odzwierciedla ostatnie pasmo klęsk
naszych drużyn w europejskich pucharach. Drużyna narodowa, mająca w
wyjściowym składzie trzech defensywnych piłkarzy warszawskiej Legii,
która tydzień temu nie poradziła sobie na zawsze trudnym terenie
Naddniestrza, to tykająca bomba. O ograniczonym polu manewru
selekcjonera Nawałki świadczy uparte stawianie na Jakuba
Błaszczykowskiego, który, przy całym szacunku dla jego reprezentacyjnych
dokonań, od dawna jest cieniem samego siebie, na czym poznali się
już jego pracodawcy w Wolfsburgu, ale tam mają alternatywy.

Komentujący mecz Tomasz Hajto tłumaczył wprawdzie, że takie spotkania
się zdarzają, a Duńczycy po prostu zdominowali nas agresją, wymiennością
pozycji, no i posiadaniem w swoim składzie pomocnika Eriksena, który
asystował, strzelał i generalnie robił na boisku, co chciał, specjalnie
nieniepokojony. Hajto chciał pewnie pocieszyć, a tymczasem zmartwił,
bo jeśli polską reprezentację można wyłączyć z gry za pomocą tak prostych
środków, to przyszłość rysuje się niewesoła. Zwłaszcza że większość
liczących się reprezentacji na świecie ma swojego Eriksena, a nawet kilku.


--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin