Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idol demonem
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:52, 28 Paź 2015    Temat postu: Idol demonem

28.10.2015
środa

Nakarmić demona miłością!
Jogin Śmiechu

Dla mnie też – tak jak dla ciągle całkiem pokaźnej liczby ludzi w Polsce,
którzy głosowali na partie centrum lub lewicy – nasz nowy rząd, podobnie
jak nowy prezydent, to symbole obudzonych starych demonów w nieco nowym przebraniu.

To zbieranina lęków naszego społeczeństwa. Jego bigoterii, ułańskiej
fantazji i sarmackiego warcholstwa. Koncert żalów, roszczeń i urażonej
dumy. Na pociechę wykluczająca obcych i myślących inaczej plemienna
solidarność. W pakiecie jeszcze ryzyko chęci zemsty,
płynącej z doświadczeń pogardy i poczucia historycznych krzywd.
Plus trochę cwaniackiej wprawy w grę „moje lepsze niż twoje”.
Jeszcze parę lat temu głosowanie na „pisiorów” i ich lidera
przemawiającego z gracją blaszanego drwala było największym
obciachem, dziś stało się normą nawet wśród najbardziej wykształcone
j części społeczeństwa. Do tego w mocnym towarzystwie
„bardziej szalonych kumpli z prawej”
w postaci Korwina i Kukiza sam pan Jarosław zaczyna jawić się jako
w miarę umiarkowany i w miarę europejski mąż stanu.
Na moment pojawiła się we mnie chęć walki, niezgody lub protestu
obrażonego dziecka spod znaku „zabieram moje klocki / wyjeżdżam
z tego kraju”. Ale po chwili pojawił mi się przebłysk świadomości:
hej, hej, nie tędy droga!

Sprawa jest prosta: walka z nimi będzie ich karmić. Wiecie o tym pewnie
dobrze – im więcej z czymś walczymy, tym więcej dajemy temu mocy, bo
o tym myślimy, a za myślą nieuchronnie podąża energia. Nasz umysł nie
zna słowa „nie”. Jak Wam powiem, że macie nie myśleć o różowych
króliczkach, wszystkim zaraz wyświetli się obraz skaczącego różowego
króliczka. Dlatego znacznie lepiej budować ruch propokojowy, a
nie „antywojenny”. To po to warto skupiać się na pozytywach, na tym,
czego w głębi pragniemy. Znacznie więcej energii do działania da nam
pozytywna wizja, czego chcemy w naszym życiu – tak zawodowym,
jak politycznym – niż negatywna. Wiedzą o tym wszyscy, którzy
zajmują się psychologią pozytywną, coachingem, pracą ze świadomością,
terapią, tylko nie zawsze pamiętają, żeby to stosować.

Dlatego każdy porządny coach pomógłby klientowi przeformułować cel
negatywny (np. „uwolnić się od korporacji”) na cel pozytywny
(np. „poznać swój potencjał i odważnie zacząć żyć w zgodzie z własnym
powołaniem”). Dlatego pewnie lata satyry z PiS spod znaku
„Szkła Kontaktowego” i tym podobnych programów, gdzie ciągle
pokazywano Kaczyńskiego i jego dwór, tylko karmiło tego demona –
aż nabrał takich rozmiarów, że zasiadł na tronie. Dlatego choć jestem jednym
z ostatnich, którzy by oddali na nich głos, chcę zaproponować inne podejście.

Mamy już demona na tronie. Trudno, kawa się wylała. Najlepsze,
co możemy zrobić, to pozwolić mu poczuć nasz szacunek. „Tak, witamy Cię,
drogi demonie historycznych krzywd, jesteśmy do usług!”. Czego chcesz?
Coś ci pośpiewać? Zaparzyć kawy? Zamówić pizzę? Poszeptać ci do ucha,
że jesteś wielki i wspaniały? Ukołysać cię do snu? A może potrzebujesz
szabelki do pomnika Wielkiego Brata? Z demonem politycznym jest jak z
nowotworem. Im więcej będzie się z nim walczyć, tym bardziej będzie
rósł w siłę. A jak mu oddamy tron, który i tak już zajął, niczym nowotwór
ze swoimi przerzutami nie pytając o zdanie, i powiemy mu: „drogi demonie,
całe królestwo jest twoje” – w naturalny sposób demon poczuje się
doceniony i zacznie słabnąć, zacznie się kurczyć, maleć,
aż pewnego dnia na gębie demona pojawi się uśmiech dziecka.

Nieraz widziałem, jak ludzie chorujący na nowotwory odzyskiwali spokój,
a nawet doznawali poprawy na zdrowiu, gdy zaakceptowali swoją chorobę,
uwolnili się od gniewu i poczucia krzywdy, przyjmując mądrość, że nie ma
co walczyć z tym, czego i tak nie możemy zmienić. Poznałem nawet osoby,
które dostrzegły w raku wielki impuls do rozwoju i mówiły, że są za niego
wdzięczne, bo bez niego nie dokonałyby ważnych zmian w życiu.
Taką postawę wyraził też w swojej pięknej książce „Nic nie zdarza się
przypadkiem” wybitny włoski pisarz i reporter Tiziano Terzani,
dla którego choroba była impulsem do ostatniej podróży.

To co Wy na to? To co robimy z naszym demonem politycznym?
Wyślemy mu życzliwy śmiech i zaufanie, spokojne poczekamy, aż on
znormalnieje i czując się akceptowanym, pozwoli nam żyć po swojemu?
Tym samym naszym oddaniem i pełną akceptacją stępimy mu kły i pazury.
A jak to często w życiu bywa, okaże się, że ten cały „demon” to była tylko
maska skrywająca smutek i wrażliwość przestraszonego dorosłego dziecka.
Oby tak było.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 1:04, 11 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 23:33, 06 Sty 2016    Temat postu:

6.01.2016
środa




Sześć godzin w Niedzicy
Adam Szostkiewicz

Spotkanie Kaczyńskiego z Orbanem w Niedzicy pokazało,
w jakim państwie będziemy teraz żyć.
Niby nieformalne i prywatne, ale nie aż tak, by pod hotelik nie
zjechały media. Po prawie sześciu godzinach Orban odjeżdża,
a Kaczyński przechodzi do innego budynku.

Media zignorowane. Nie rzucono im nawet ochłapu typu briefing
z rzecznikiem (rzecznikami) prasowymi.
No ale to przecież było nieformalne, więc po co briefing.
Co to właściwie jest za komunikat? Że opinia publiczna nie zasługuje
nawet na kilka zdań wyjaśnienia, co było celem rozmowy.
A przecież było to spotkanie dwóch najważniejszych dziś polityków obu krajów.

Nie było w Niedzicy premier Szydło. Jej nieobecność pokazuje kolejny raz,
kto w Polsce rządzi. Sześć godzin gadania to dość, by omówić wiele
spraw, które z pewnością interesowałyby szefową rządu. Na przykład:
jak okiełzać opozycję i jak się bronić przed ewentualnymi sankcjami UE,
co dalej z uchodźcami, z Wyszehradem jako ,,obroną’’ przed Brukselą,
ze stosunkiem do Putina.

Jakiś komunikat prędzej czy później się pojawi, ale nie zatrze już
fatalnego wrażenia, że obóz władzy toleruje chory stan rzeczy, jakim
jest skupienie nieformalnej władzy w rękach prezesa Kaczyńskiego,
który nie ponosi politycznej odpowiedzialności za kierowanie państwem,
choć de facto nim kieruje

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 9:28, 07 Sty 2016    Temat postu:

-
Szachy dla ---> samouków --- nauka matowania przy pomocy - małej roszady
--
1_2
diagram - 1
Mat w 2 posunieciach --- #2 ---- ---- ---- 1. Se2 - Kf3 - 2. 0-0 - mat

---
3_4
diagram -- 3

Rozwiązanie
1. Se2! - grozi - 2. Hh3 - mat
1. ... Sf5 -- 2. Hxd5 - mat -- diagram - 3

1. ... Kxh1 - 2. Hh3# -- diagram - 4
1. ... Kf3 -- 2. O-O - mat --- diagram - 2

Skuteczna reklama szachów - i mam nadzieje że również edukacja jest !! ...
widoczna na czterech obrazach jak w galerii...
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 10:46, 07 Sty 2016    Temat postu:

6.01.2016
środa




IV RP. Państwo i rewolucja
Edwin Bendyk

Na czym polega istota projektu Jarosława Kaczyńskiego?
Pojawiają się kolejne ciekawe analizy pokazujące rewolucyjny
zamysł prezesa PiS mający na celu obalenie III Rzeczypospolite
j i budowę państwa na nowo.
Tak właśnie program Jarosława Kaczyńskiego rekonstruuje
z fragmentów wypowiedzi Kaczyńskiego z ostatnich lat
Andrzej Stankiewicz w „Rzeczpospolitej”. Elegancką syntezę kończy:

Kaczyński zdaje sobie sprawę, że stoi przed ostatnią szansą, aby to zmienić.
By obalić Polskę Michnika i zbudować państwo na nowo,
wedle własnej receptury.

Z kolei w „Dzienniku Opinii” Jakub Majmurek pokazuje istniejące i możliwe
analogie projektu Kaczyńskiego do projektu Orbana
(Majmurek dobrze się wstrzelił publikując swą analizę w momencie
spotkania Kaczyńskiego i Orbana w Niedzicy) wskazując przy tym na
fundamentalne zagrożenie: błyskawiczne przejęcie instytucji państwa
przy słabości opozycji, zwłaszcza lewicowej może na trwale
zacementować hegemonię narodowej prawicy w sferze politycznej.
I nie będą w stanie tej hegemonii przeciwstawić się ruchy oddolne,
nawet jeśli będą w spektakularny sposób manifestować na ulicach swą obecność.

Ciekawa analiza Jakuba Majmurka czytana razem z syntezą
Andrzeja Stankiewicza pokazuje rzeczywiście zagrożenia ale i szanse dla
demokratycznej alternatywy. Zasadnicza różnica między
Polską a Węgrami polega na różnicy społecznego poparcia.
Orban miał konstytucyjną większość, a więc pełną legitymację do swych
działań polegających na budowaniu demokracji nieliberalnej.
Kaczyński takiej legitymacji nie ma, więc zdecydował się na działanie
metodami rewolucyjnymi polegającymi na faktycznym
kwestionowaniu konstytucji i działaniu w reżimie stanu wyjątkowego.

Druga różnica to różnica wieku między Kaczyńskim a Orbanem,
rzeczywiście dla szefa PiS to ostatnia szansa na realizację projektu
prawdziwej rewolucji wyprowadzającej Polskę i Polaków z komunizmu.
III Rzeczpospolita, jak widać z wyłowionych przez Stankiewicza cytatów
to dla Jarosława Kaczyńskiego tylko interregnum, swoista kontynuacja
systemu komunistycznego w sztafażu liberalnej demokracji.
W 2005 r. próba likwidacji tego systemu nie udała się,
dekadę później pojawiła się nagle szansa na dokończenie dzieła.

Warto w tym momencie sięgnąć po klasyczne już dzieło Thedy Skockpol
„States and Social Revolutions”.
Skockpol analizuje w nim trzy wielkie rewolucje: francuską, radziecką
i chińską pokazując, że kluczem do zmiany systemu władzy było
przejęcie przez siłę rewolucyjną państwa, a następnie takie jego
wzmocnienie by za pomocą kontrolowanych przez nie zasobów dokonać
zmiany struktury społecznej. To nie rewolucyjny ruch społeczny robił de
facto rewolucję, lecz przejęte przez rewolucyjną elitę polityczną państwo.

To państwo szybko brało w karby legitymizujący polityczną zmianę ruch
społeczny w mniej lub bardziej brutalny sposób niwelując jego
spontaniczność. Ta spontaniczność niebezpiecznie osłabiała spójność
społecznej mobilizacji niezbędnej, by skutecznie przeciwstawić się
rzeczywistym i wyimaginowanym wrogom wewnętrznym i zewnętrznym
czyhającym na fiasko projektu. Funkcję mobilizacyjną we wszystkich
wymiarach: społecznym, gospodarczym, politycznym, kulturalnym
przejmowało państwo stając się gwarantem społecznej reprodukcji.

Skockpol kończy swą analizę realizowanych przez państwo rewolucji
na momencie „termidoriańskim”, czyli konsolidacji nowego państwa.
Nie dochodzi do ciekawego momentu, kiedy do aktywnego życia wkracza
nowa generacja wzrosła już w nowym państwie, nie pamiętająca
romantyzmu dni rewolucji, dostrzegająca natomiast, że pierwotny
projekt ulega petryfikacji i korupcji. Hunwejbini nie patrzą z szacunkiem
na starych bolszewików, przeciwnie. Tę arrywistyczną energię
wykorzystał Stalin w latach 30. i Mao podczas Rewolucji kulturalnej,
by dokonać wymiany elit w ramach procesu „rewolucjonizowania rewolucji”.

Nie chodzi o dokładne historyczne analogie, Kaczyński nie jest ani
Stalinem, ani Mao, ani Bonapartem. Tak jak oni jednak decydując się
na realizację rewolucyjnego projektu przez budowę rewolucyjnego
państwa stać się musi zakładnikiem logiki procesu, który wymaga
ciągłej mobilizacji, bo gdy rozprawi się z wszystkimi wrogami, obumiera:
przekształca w nieefektywną biurokrację, która przenikając zatomizowane
społeczeństwo blokuje możliwość zmiany o ile tej zmiany nie wymuszą
czynniki obiektywne, np. zewnętrzna presja polityczna i utrata
zdolności do odtwarzania materialnych podstaw funkcjonowania systemu.

Zanim jednak dojdzie do tego scenariusza, wbrew niepokojom
Jakuba Majmurka jestem przekonany, że o wiele szybciej niż na
Węgrzech Jarosław Kaczyński wyczerpie zdolność do mobilizacji
wystarczającego poparcia politycznego i jednocześnie, przy znikomych
jednak zasobach kadrowych nie zbuduje sprawnego państwa
rewolucyjnego zdolnego do realizacji mobilizacyjnej funkcji przy
jednoczesnym spłacaniu zobowiązań wyborczych.
Przeciwnie, mając mało czasu, łączy w całość etap rewolucji z kolejnym
etapem – jej rewolucjonizacją tym samym ryzykując wytracenie energii
„dobrej zmiany” zanim doprowadzi ona do zmian strukturalnych
czyniących z politycznego projektu samopodtrzymujący się system.

Nie wróżę powodzenia projektowi Jarosława Kaczyńskiego
ale zgadzam się z Jakubem Majmurkiem, że:
Władzę partii politycznej może odebrać tylko inna partia.
Ruchy społeczne są konieczne, ale jeśli nie znajdują partyjnej artykulacji,
są bezsilne. Jedyna zmiana może przyjść ze strony partyjnej opozycji.

Tu niestety, ciągle jest słabo, nie tylko na lewicy.
Ale pamiętamy jak kończą ci, którzy nie mają z kim przegrać.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 10:48, 07 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 9:07, 02 Mar 2016    Temat postu:

--
Mój idol - Jarosław

To zbieranina lęków naszego społeczeństwa. Jego bigoterii, ułańskiej
fantazji i sarmackiego warcholstwa. Koncert żalów, roszczeń i urażonej
dumy. Na pociechę wykluczająca obcych i myślących inaczej plemienna
solidarność. W pakiecie jeszcze ryzyko chęci zemsty,
płynącej z doświadczeń pogardy i poczucia historycznych krzywd.
Plus trochę cwaniackiej wprawy w grę „moje lepsze niż twoje”.
Jeszcze parę lat temu głosowanie na „pisiorów” i ich lidera
przemawiającego z gracją blaszanego drwala było największym
obciachem, dziś stało się normą nawet wśród najbardziej wykształcone
j części społeczeństwa. Do tego w mocnym towarzystwie
„bardziej szalonych kumpli z prawej”
w postaci Korwina i Kukiza sam pan Jarosław zaczyna jawić się jako
w miarę umiarkowany i w miarę europejski mąż stanu.
Na moment pojawiła się we mnie chęć walki, niezgody lub protestu
obrażonego dziecka spod znaku „zabieram moje klocki / wyjeżdżam
z tego kraju”. Ale po chwili pojawił mi się przebłysk świadomości:
hej, hej, nie tędy droga!


-
Matowanie na diagramie dla --> mojego - idola 67-latka

---- Autor : P. Kondratiew -- Habarowsk
--
2
diagram -- 1
Białe matują w 2 posunieciach -- #2 ---- --- 1. Wb1 - Kb8 - 2. Ga5 - mat

Rozwiązanie

-
4
----- Diagram -- 3
Król zamatowany -- 1. Wb1 - Kc6 - 2. Hh1 - mat -- -- 1. Wb1 - Gd7 - 2. Ha8 - mat

1. Wb1 - Gd7 - 2. Ha8# --- diagram -- 4
oraz -- 2. Hxc8 - mat

1. Wb1 - Kb8 - 2. Ga5! - mat --- Diagram - 2

W sumie cztery siatki matowe -- 2. Ga5 - mat -> wygląda ciekawie
-
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 10:28, 02 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 10:06, 10 Mar 2016    Temat postu:

-
9.03.2016 -- środa


Post, karnawał, anarchia.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego
Edwin Bendyk

Długo wyczekiwany wyrok Trybunału Konstytucyjnego zapadł.
Nie zaskoczył, bo zaskoczyć nie mógł nikogo, kto umie czytać.
Jeśli rządząca większość i prezydent tego wyroku nie uszanują, mamy
do czynienia nie z kryzysem konstytucyjnym, tylko z anarchią.
Paradoks polega na tym, że do anarchii wzywają konstytucyjne organy
władzy nie uznające konstytucji. Mamy więc karnawał w środku Wielkiego Postu.

Tak, karnawał – jak bowiem nazwać sytuację, kiedy faktyczną władzę
sprawuje człowiek nie ponoszący żadnej odpowiedzialności za swe
decyzje; kiedy rząd, władza wykonawcza, nie uznaje werdyktów
trybunałów – władzy sądowniczej (rzecznik rządu Rafał Bochenek
oświadczył, że wyrok TK nie jest wyrokiem i nie zostanie opublikowany),
a prezydent odpowiedzialny za Konstytucję i jedność Konstytucję łamie
i mówi językiem apartheidu ( -- to o wystąpieniu w Otwocku --).

Stanęliśmy na krawędzi. Rządząca większość nie dostała mandatu do
zmiany konstytucji, niezależnie od tego, jakie miałaby do tego powody
i argumenty. W kontekście rzeczywistego wyniku wyborów
parlamentarnych wszystkie dywagacje Jarosława Kaczyńskiego o naturze
III Rzeczpospolitej są andronami, których większość Polaków nie podziela.
Jarosław Kaczyński tę większość wyklucza z narodowej wspólnoty,
a wtóruje mu w tym prezydent Andrzej Duda.

Problem polega na tym, że ani Jarosław Kaczyński, ani Andrzej Duda
nie budują lepszej IV Rzeczypospolitej, tylko grzebią III Rzeczpospolitą
demontując przy tym w anarchicznym amoku struktury niedoskonałego
państwa. Torują tym samym drogę nowym, znacznie bardziej mrocznym
siłom. PiS jest takim samym establishmentem, jakim była
Platforma Obywatelska. Tyle, że jest establishmentem karnawałowym,
demontującym system nie po to, by go odbudować, bo nie ma do tego kompetencji.
Otwiera natomiast drogę siłom rzeczywiście antysystemowym.

Siły te będą mobilizować zarówno zrealizowane, jak i nie zrealizowane
obietnice. Wystarczy tylko przyjrzeć się projektowi obniżki wieku
emerytalnego. Przecież to klasyczny zamach gerontokracji na przyszłość
młodych. Kto politycznie najbardziej skorzysta? Siły, które dziś kryją się
pod sztandarem Kukiz’15. Zamiast komentarza proponuję obejrzeć
ponownie „Kabaret” Boba Fosse’a.

Czeka nas jeszcze stanowisko Komisji Weneckiej. Jarosław Kaczyński
i PiS są w potrzasku. Dysponują wszelkimi atrybutami władzy poza
jednym – legitymacją wewnętrzną i międzynarodową. Tej pozbawiają się
łamiąc jawnie Konstytucję. W imię nieodpowiedzialnych wizji prywatnej
de facto osoby, obywatela K. Co pozostaje? Stanowisko takie, jak sędziów
Trybunału Konstytucyjnego i tych wszystkich obywateli, którzy swą pracą
potwierdzają codziennie, że Państwo istnieje i jest Rzeczpospolitą,
a nie delegaturą jednej partii i jej wodza.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 12:05, 11 Mar 2016    Temat postu:

10.03.2016
czwartek


Stan przedwojenny, jeszcze
Jacek Kowalczyk

Tyle wiemy dziś, a czego dowiemy się jutro? Nowa władza nie przestaje
zadziwiać. Niemal każdego dnia potrafi pokazać, że umie przekraczać
granice zdawałoby się nieprzekraczalne. Z ust jej najbardziej
prominentnych przedstawicieli (a nie tylko zwykłych harcowników)
słuchamy kolejnych kłamstw, przeinaczeń, bezpodstawnych oskarżeń,
a nawet inwektyw czy kalumnii, wypowiadanych z pełnym poczuciem
bezkarności i dezynwolturą kogoś, kto nie musi się liczyć
z nikim spoza własnego kręgu.

To ludzie, którzy złapani za rękę, twierdzą, że to nie ich ręka.
Są dziś samobójczo pewni siebie i swoich racji, bo w niezwykle krótkim
czasie zdołali osaczyć cały system polityczny, który –
jako zbudowany na szacunku do prawa – okazuje się beznadziejnie
nieodporny na bezczelne kłamstwo, zmianę znaczeń słów, odrzucenie
zasad współpracy. Widać to szczególnie ostro w niemal całkowitej
bezradności parlamentarnej opozycji. Zdołali też przekonać całkiem
sporą część społeczeństwa, że ważniejsza jest sama skuteczność
działania niż jego sens i prawomocność. W poparciu, jakie wciąż notuje
PiS w sondażach, ukrywa się zadowolenie (jeśli nie zachwyt),
że znalazł się ktoś, kto „wziął to wszystko za mordę” i zaczął głośno
i oficjalnie mówić językiem, jakim dotychczas mówiło się tylko wśród
swoich i przy wódce. Język ludu, pozostawionego samemu sobie przez
dotychczasowe elity, stał się językiem nowej elity. Wystarczy poczytać
(choć odradzam), co i jak piszą media określające się jako prawicowe.
To tam się narodziła propaganda posługująca się językiem nienawiści,
wykluczenia, obrzydzania, ów słynny przemysł pogardy, którego owocem
jest dziś tak łatwe i swobodne posługiwanie się w obiegu publicznym
obelgami, insynuacjami i zniewagami. Dzięki temu duża (przerażająco
duża) część lud może dziś powiedzieć o obecnej władzy: oni są nasi,
krew z naszej krwi, kość z naszej kości, są tacy jak my, a jak daleko zaszli!

Wszystko to mniej więcej wiadomo, nie będę zatem rozwijał wątku,
bo wydaje mi się to cokolwiek jałowe. Nie napiszę, co myślę o ministrze
sprawiedliwości, który oficjalnie kwestionuje prawomocność konstytucji
jednocześnie się na nią powołując; nie dodam nic do znakomitego tekstu
prof. Hartmana, który skomentował prezydenckie wystąpienie w Otwocku
z 8 marca (choć warto zapamiętać tę datę i miejsce).
Może tylko tyle, że nie ma żadnego sensu dyskusja, czy tak zaczyna się
faszyzm albo zamordyzm skrywający się za z pozoru prostymi zdaniami.
Istotne nie jest to, jak to nazwiemy, liczy się tylko to, kiedy ktoś pierwszy
dostanie w twarz, zostanie popchnięty, kopnięty, zwymyślany za to,
w co jest ubrany, jaki ma kolor skóry albo jaki niesie transparent czy
plakietkę w klapie. Nie łudźmy się – to już się zaczęło.
Na razie tu i ówdzie pojedyncze przypadki z udziałem obcokrajowców,
ale skłonność do przemocy narasta. I jest na to pozwolenie władzy,
wyrażające się na przykład w hołdach władzy dla kibiców,
którzy swoją potrzebę plemienności opakowali w nacjonalistyczną
retorykę. I niewiele trzeba, by stali się „bijącym sercem partii”.

To tak popularne dziś w kręgu PiS pogardzanie językiem poprawności politycznej, czyli w istocie przede wszystkim językiem powściągliwości, hamowania emocji, unikania inwektyw, już przynosi efekty nie tylko w postaci powszechnego prostactwa, ale także zmiany ludzkich zachowań wobec siebie nawzajem. Agresja słowna nieuchronnie zamienia się w agresję fizyczną. Za jej wybuch, który wydaje się tylko kwestią czasu, całkowitą odpowiedzialność poniosą ludzie dzisiejszej władzy, najwyraźniej niedostrzegający, jakiego potwora żywią swoimi słowami.

Tu się zatrzymam, bo zanim zadam czytelnikom zadanie domowe, chciałem przytoczyć fragment felietonu Krzysztofa Vargi z najnowszego „Dużego Formatu”. Choć nie wprost, to nawiązuje on do powyższej filipiki, której w zasadzie nie chciałem pisać, ale mnie poniosło. Oto cytat:
Drugim jednak i decydującym powodem, dla którego ostatni piątkowy wieczór spędziłem na niemożebnie długiej i przeraźliwie nieudanej „Historii Roja”, był ekstatyczny artykuł Andrzeja Horubały w „Do Rzeczy” dziełu Jerzego Zalewskiego poświęcony.

Nie jednak samo łkanie z zachwytu Horubały przeważyło o decyzji skonfrontowania się z tym dwuipółgodzinnym gniotem, ale zadziwiające frazy, jakie zaserwował przenikliwy autor książki „Żeby Polska była sexy”, przecież nieustannie odwołujący się do swej głębokiej wiary chrześcijańskiej, swego spiżowego katolicyzmu i dekalogu, którego – może Horubała pamięta – piąte przykazanie mówi: „Nie zabijaj”. Naturalnie, że od filmu wojennego nie sposób wymagać, żeby w nim zabijania nie było, ale w osłupienie wprawiły mnie zachwyty bogobojnego publicysty nad scenami rozstrzeliwania komunistów, a nawet dobijania wciąż żyjących. Czy ktoś, kto takie rzeczy pisze, a jednocześnie epatuje swoją wiarą chrześcijańską, w istocie chrześcijaninem powinien być nazwany?

Określając dzieło Zalewskiego „kinem wolnych Polaków”, pisze zachwycony Horubała o tym, jak podniecił się obrazami „egzekucji komuchów” i scenami batalistycznymi. W istocie film ten w wielkiej mierze składa się ze strzelanin, że bez ładu i składu sfilmowanych, to mniejsza, grunt, że kule łby komusze penetrują, a z łbów tych tryska krew i „schlapuje na obiektyw”, bowiem powaliła zauroczonego Horubałę „przestylizowana choreografia śmierci z jej groteskowością i pięknem”. Chrześcijański moralista, na Boże prawa wciąż się powołujący, zachwycony pięknem rozstrzeliwania ludzi? Naturalnie, nie ma tu żadnej sprzeczności, rozstrzeliwanie jest dobre, słuszne i zbawienne, pod warunkiem że to my rozstrzeliwujemy, a nie nas rozwalają.

„Rozwalanie wrogów Ojczyzny. Tak. Do końca. Dobijanie jeszcze się ruszających strzałem z pistoletu. W imieniu Niepodległej” – ejakuluje rozgrzany pornografią śmierci Horubała. Idzie tutaj o scenę, w której ludzie Roja opanowują pociąg, wskakując do niego wprost z galopujących koni, niczym kowboje bądź Indianie na starych westernach, a potem wywlekają z niego polskich i sowieckich oficerów, by ich już jako jeńców rozwalić, a wciąż żyjących dobijają strzałem w głowę, robią więc dokładnie to samo co naziści i Sowieci – tym się właśnie dobry chrześcijanin Horubała podnieca.

Zaiste, kiedy się to czyta (a muszę ujawnić, że Andrzej Horubała to mój młodszy kolega ze studiów, z którym wspólnie strajkowaliśmy na wydziale polonistyki UW w listopadzie/grudniu 1981 r.), kiedy się pamięta o słowach poety Jarosława Marka Rymkiewicza o niezaspokojonej potrzebie wieszania, kiedy wielu prawicowych dziennikarzy wprost nawołuje do zburzenia, zniszczenia III RP i załatwienia tych wszystkich, z którymi im nie po drodze, wtedy dopiero widać, jak niebezpieczni ludzie są dziś u władzy. Przypomina się Jugosławia lat 90., czyli coś, co wydaje się całkowicie niemożliwe w Polsce. Ale czy rzeczywiście jest niemożliwe?
Dlatego proponuję czytelnikom rozważenie przesłania, które sformułowałem następująco:

Jeśli już wiesz, kogo należy zabić, żeby świat był lepszy, najlepiej będzie, gdy zaczniesz od siebie.
PS
Uwaga! Proszę sobie nie ułatwiać — wbrew pozorom nie jestem pacyfistą.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 12:35, 15 Mar 2016    Temat postu:

--

[link widoczny dla zalogowanych]

Wojciech Szacki, POLITYKA
14 marca 2016

Kaczyński w TVP Info:
Żadnych ustępstw w sprawie TK nie będzie
Żadnych złudzeń, panowie – przekazał Jarosław Kaczyński Polakom
w orędziu w TVP Info, dla niepoznaki nazwanym wywiadem.
Co wiemy po tym wystąpieniu?


Szef PiS nie cofnie się ani o krok w konflikcie o Trybunał Konstytucyjny.
Wyrok, w którym Trybunał uznał ustawę o sobie za w całości sprzeczną
z konstytucją, Kaczyński nazwał prywatnym stanowiskiem grupy osób.
Delikatnie pogroził przy tym Beacie Szydło; gdyby pani premier
przemknęło przez myśl opublikowanie orzeczenia,
to zdaniem jej partyjnego przełożonego dostałaby zarzuty karne.

Trybunał złamał konstytucję, bo zdaniem Kaczyńskiego nie mógł orzekać
o ustawie wbrew zapisom tejże ustawy.

Opozycja, powiada prezes, działa w sposób nienormalny, bo nie pozwala
rządzić. Jej propozycje w sprawie rozwiązania sporu są więc nie do przyjęcia.

Sędziowie wybrani przez poprzedni Sejm nie są sędziami.

I, to już oczywista oczywistość, stanowisko Komisji Weneckiej, która
uznała, że ustawa o Trybunale zagraża zasadzie rządów prawa,
zostanie zignorowane. Polska ma się przecież rządzić polskim prawem,
nic tu po mędrkach z zagranicy, nawet jeśli zaprosił ich tu przedstawiciel ekipy dobrej zmiany.

Co w takim razie zrobi PiS? Kaczyński zapowiedział powołanie komisji
ekspertów, którzy pod auspicjami Sejmu będą obradowali tak długo,
aż upływ czasu da partii rządzącej większość w Trybunale,
a przynajmniej przychylnego jej prezesa, co nastąpi najpóźniej
w grudniu, gdy upłynie kadencja Andrzeja Rzeplińskiego.

Kaczyński nie przestraszył się więc ani presji z zagranicy, ani sondażu
„Rzeczpospolitej”, w którym trzy czwarte badanych opowiedziało się
za publikacją wyroku Trybunału. Zignorował głos europosła PiS
Kazimierza Ujazdowskiego, który namawiał do ustępstw.
Nie wróżę temu politykowi świetlanej przyszłości w partii tego prezesa.

Rafał Matyja w wywiadzie dla POLITYKI mówił niedawno, że Kaczyński
działa w ramach cyklów; okres względnego spokoju poprzedza fazę
ostrzejszą. Teraz – co pokazują też słowa Antoniego Macierewicza
o bombie w Smoleńsku – PiS poszło po bandzie. Zachowuje się tak,
jakby statut ugrupowania zaczynał się od słów: „Nam więcej wolno”.

-- --
DasAutoGate
Re:Kaczyński w TVP Info:

Żadnych ustępstw w sprawie TK nie będzie

W ustroju totalitarnym, tylko pierwszy sekretarz ma zawsze racje
i tylko jego słowo ma moc prawną (hehehehe)
To co robi Kaczyński to spluniecię w twarz prawa.
Ten człowiek powinien zostac zamknięty w miejscu gdzie nie ma klamek.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 12:47, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 12:41, 15 Mar 2016    Temat postu:

-
woytek
Re:
Kaczyński w TVP Info: Żadnych ustępstw nie będzie

Media w Polsce są skutecznie kontrolowane przez obcy kapitał, a telewizja
publiczna przejęta przez polityków sympatyzujących z PiS nie potrafi
jeszcze zjednać sobie polskiej opinii publicznej w stopniu umożliwiającym
obecnemu rządowi sprawne wprowadzenie reform gospodarczych
i politycznych. Fenomenem wizerunkowym polskiej sceny politycznej są
media działające w Polsce. Te prywatne media zarządzane zdalnie przez
globalny kapitał, pozostają zawsze na usługach tylko tej opcji politycznej,
która gwarantuje obcemu kapitałowi wygodne i korzystne dla nich
działanie na polskim rynku. Każda próba uporządkowania reguł gry
obcego kapitału na terenie Polski kończy się awanturą polityczną.


Dziennikarze pracujący dla tych prywatnych mediów zawsze reprezentują
opinię zbliżoną do stanowiska właściciela mediów. Każdy pretekst jest
dobry, żeby storpedować wysiłek tej politycznej opcji, pragnącej zmienić
lub uporządkować ten „dziki wschód Europy”, który bywa symbolicznym
Eldorado dla buszujących w Polsce firm, spekulujących na tym rynku.
Takim pretekstem jest również spór jaki rozpętały media wokół
Trybunału Konstytucyjnego. Prezes Trybunału Konstytucyjnego jakby
nie dostrzegał tego problemu. Nie reagował kiedy Platforma łamała
konstytucję. Doznał iluminacji kiedy prawo zmienili posłowie PiS.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 16:02, 17 Mar 2016    Temat postu:

Sławomir Mizerski 16 marca 2016

Prezes patrzy ze ściany, czyli CBA wypuszcza swój kalendarz
CBA zabrało się za wielką reformę kalendarza,
z tym że na razie tylko ściennego.

Jak informuje TVN24, nowy kalendarz zawisł już w gabinetach dyrektorów w CBA.

Chcąc przywrócić kalendarzowi ściennemu kluczową pozycję w państwie,
CBA zdecydowało się wypuścić kalendarz z wielkim zdjęciem
J. Kaczyńskiego, mniejszymi zdjęciami B. Szydło i A. Dudy,
a także wyraźnie zaznaczonymi datami wszystkich miesięcznic
smoleńskich. Jak informuje TVN24, nowy kalendarz zawisł już
w gabinetach dyrektorów w CBA.

Uważam, że dzięki obecności J. Kaczyńskiego, B. Szydło i A. Dudy nowy
kalendarz to produkt szalenie atrakcyjny, aktualny, a także spełniający
wysokie standardy moralne. Fakt, że z kart kalendarza prezes PiS
spogląda czujnym okiem, daje gwarancje, że pracujący pod tym
okiem dyrektorzy CBA nie zawiodą jego oczekiwań, będących także
oczekiwaniami wszystkich patriotycznie myślących Polaków.

Z kolei zaznaczone rysunkiem czarnej wstążki daty 10. każdego miesiąca
na pewno sprawią, że żaden funkcjonariusz CBA nie zapomni o tym,
o czym musi pamiętać, a gdyby mimo to zapomniał, to dla takiego
zachowania nie będzie już niestety żadnego wytłumaczenia.

Miejmy nadzieję, że nowy kalendarz ze zdjęciami najważniejszych
członków kierownictwa partii i państwa trafi wkrótce na ściany wszystkich
instytucji, żeby mogły one skutecznie działać według tego kalendarza.
Nie mam wątpliwości, że wydając polecenie niezwłocznego wydrukowania
kalendarza w jak największej liczbie egzemplarzy, B. Szydło zrehabilituje
się za niewydrukowanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego,
a przy okazji wyśle światu wyraźny sygnał, że w sprawie publikowania
różnych rzeczy jest otwarta na propozycje i skłonna do kompromisu.

drukuj poleć‡
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 13:14, 23 Mar 2016    Temat postu:

Robert Krasowski 22 marca 2016

Prawdziwa twarz prezesa PiS

Kaczyński: fakt i mit

Od dekady nie sposób o Kaczyńskim racjonalnie rozmawiać.
Większość patrzy na niego, ale go nie widzi, słucha, ale nie słyszy.
Realnego polityka przesłonił mit. Największy, jaki stworzyła III RP.

Mit realnemu Kaczyńskiemu naddaje grozy, bo widzi w nim drapieżnika,
który gryzie i myśli. Realny Kaczyński jedynie gryzie.
Bartosz Krupa/EAST NEWS Mit realnemu Kaczyńskiemu naddaje grozy,
bo widzi w nim drapieżnika, który gryzie i myśli. Realny Kaczyński jedynie gryzie.
Kariera Jarosława Kaczyńskiego narodziła się razem z polską demokracją
w czerwcu 1989 r. Wdarł się wtedy do polityki z impetem niezwykłym,
jeszcze kilka miesięcy wcześniej był nikim, kilka miesięcy potem był
obok Wałęsy najważniejszym graczem. Przez trzy pierwsze lata III RP –
najważniejsze, bo tworzące założycielskie symbole
– Kaczyński był w samym centrum wydarzeń. W 1989 r.
odebrał Geremkowi fotel premiera, w 1990 r. poprowadził szturm przeciw
Mazowieckiemu i Jaruzelskiemu, rok później przeciw Wałęsie.
Rzucał się do gardeł najsilniejszych graczy epoki, raz wygrywał,
raz przegrywał, ale rany zawsze zadawał głębokie, bo nie znał umiaru
w atakach, uderzał zajadle, zuchwale, bezczelnie.
Od razu stał się największym drapieżnikiem III RP i takim pozostał.

Budził wielkie zainteresowanie, ale też olbrzymie obawy, bo kipiał
sprzecznościami. Raz zachowywał się jak prymitywny awanturnik,
innym razem imponował politycznym talentem. Równie niespójne były
jego słowa. Był niezwykle inteligentny, jego obserwacje na temat zmian
były rześkie i głębokie, zarazem podawał je w sosie diagnoz jaskrawo
fałszywych. Najbardziej zdumiewał paradoks: człowiek, który najlepiej
rozumiał swój czas, zarazem nie rozumiał go wcale. Te sprzeczności
były nie do rozwiązania, więc jednych fascynował, drugich niepokoił.

Po trzech latach przyszedł kryzys. Grał za ostro, fronty zmieniał za
szybko, sztandary wymieniał zbyt często. Mieli go dość zarówno politycy, jak też wyborcy.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 0:21, 10 Kwi 2016    Temat postu:

--
9.04.2016 -- sobota


Urodzony 10 kwietnia
Ziemowit Szczerek

Urodziłem się 10 kwietnia. Moje urodziny przypadają na dzień, który
powinien Polaków łączyć we wspólnej refleksji, a z wielu powodów wyłącznie dzieli.

Choć dla Jarosława Kaczyńskiego pewnie nie jestem prawdziwym
Polakiem tylko zdrajcą narodu, to jednak rozumiem wyborców PiS-u.
Co więcej, na sporo tematów mam pewnie podobną opinię.
Rozumiem, że trzeba wyprowadzić Polskę z Rurytanii.
Z krainy, która jest pracownikiem Zachodu – jej szefa, i która jest
po prostu wykonawcą pomysłów, które na Zachodzie powstają.
Rozumiem, że Polska powinna iść na swoje i włączyć się
w zachodni obieg z własnymi pomysłami i ideami, nie tylko pracą.

Zaczyna rozumieć ten fakt polityczne centrum, które sytuację przespało
i któremu się wydawało, że ci wszyscy ludzie biegający w podkoszulkach
z husarskimi skrzydłami czy białymi orłami to wyłącznie młodzi
nacjonaliści. Centrum nie widziało w tej potrzebie manifestacji zwykłej
ludzkiej tęsknoty za własnym, porządnie działającym państwem,
z którego można być dumnym i zwyczajnie zadowolonym, i za to zapłaciło.
Należało się.
Zagospodarowała tych ludzi prawica, postulując odwołanie się do
własnych, rodzimych republikańskich tradycji i powrót
do tradycyjnych wartości.

Odwołuje się też do nich lewica, a konkretnie – partia Razem
(bo SLD to żadna lewica), która ma na to inny pomysł.
Lewica, według mnie słusznie, wątpi w istnienie w „rodzimych
wartościach” bezpiecznika gwarantującego prawa człowieka
i przejrzysty, demokratyczny system. Lewica, poza odwoływaniem się
do polskiej specyfiki, chce się wzorować na rozwiązaniach sprawdzonych
w innych miejscach, na przykład w Skandynawii. Rozumiem ich
wątpliwości, bo – póki co – w każdym państwie które odchodziło od
Zachodu i gruntowało „w rodzimych rozwiązaniach” obserwowaliśmy
powstanie wodzowsko-oligarchicznego systemu, w którym demokracja
działała wyłącznie teoretycznie, a zapewnienia prof. Zybertowicza
o szlacheckim „umiłowaniu wolności” jako o gwarancji jakości
demokracji w państwie trudno mi, cóż, uznać za specjalnie krzepiące.

Rozumiem jednak też wątpliwości prawicy związane z bezkrytycznym
przeszczepianiem na polski grunt rozwiązań, które sprawdziły się
w innych od naszych warunkach, ale niekoniecznie muszą działać u nas.
O tym wszystkim powinniśmy rozmawiać – prawica i lewica, a także
centrum, jeśli w końcu będzie łaskawe się na nowo określić i zabrać głos.
Rzecz w tym, że w Polsce mamy do czynienia ze spatologizowaniem debaty publicznej.

Owszem, nigdy specjalnie nie byliśmy w stanie się dogadać –
od czasów szlacheckich, przez międzywojnie aż po III RP.
Ale dziś, 10 kwietnia, w rocznicę katastrofy smoleńskiej, dnia, który
powinien nas połączyć, a znów nas podzieli, powinniśmy zwrócić uwagę
na źródło tej patologii. Na kij w szprychach, przez który nie jesteśmy
w stanie ruszyć do przodu.
Kijem tym jest histeria i polityczna jatka, która nie pozwala nam nie
tylko ruszyć do przodu, ale nawet zrozumieć o co chodzi oponentom.
Atmosfera, w której toczy się nasza dyskusja jest wyjątkowo toksyczna
i niedżentelmeńska. Zarzuty, które są formułowane i metody walki
politycznej, które są stosowane, włącznie z partyjnym zawłaszczaniem
katastrofy – są obrzydliwe.

Do katastrofy doszło w wyniku konfliktu. Lech Kaczyński nie był specjalnie dialogowym politykiem, ale przy swoim bracie, obecnym nieformalnym przywódcy kraju, i tak jawił się jako oaza koncyliacyjności. Jasne jest, że gdyby nie napędzany przez Jarosława Kaczyńskiego – i podchwycony przez Donalda Tuska – konflikt, nie doszłoby to tragedii. Ale Tusk próbował tylko wykorzystać energię ciosu zadanego przez Kaczyńskiego po to, by samemu cios oddać, bo to, nie ma co się oszukiwać, Kaczyński w tej awanturze był prowodyrem, grając swoją, moralnie nieakceptowalną, grę oczerniania, insynuacji, i – wreszcie – dzielenia ludzi i wykorzystywania realnie istniejących politycznych problemów jako fali, która jego i jego osobiste ambicje miałaby na sobie ponieść. Wątpliwe, czy Lech Kaczyński doprowadziłby aż do takiej eskalacji konfliktu gdyby funkcjonował w polityce bez brata, którego do tej polityki, niestety, wciągnął. Ściągając na siebie i na kraj tragedię.


Jarosław Kaczyński jest nie tylko człowiekiem emocjonalnie niedojrzałym, ale również nieodpowiedzialnym. Nie czuje odpowiedzialności za państwo ktoś, kto w kluczowym dla historii nie tylko Polski, ale i Europy momencie sprowadza całą polityczną debatę do czynnika leczącego swe prywatne kompleksy. Który wykorzystując istniejące realnie w Polsce różnice zdań, wokół których powinna toczyć się debata, pomaga czynnie w zgnieceniu tej debaty i doprowadza, zamiast do zasypania, do rozjątrzenia podziałów po to tylko, by zgromadzić po swojej stronie tłum ludzi nienawidzących tych, którzy go nie docenili.
Jarosław Kaczyński jest typem znanym dobrze w polskiej historii: warchołem. Wyjątkowo jednak niebezpiecznym, bo potrafiącym skutecznie grać na emocjach mas. Stawia na szali dobro państwa, dobro gigantycznej ilości jego obywateli, tylko i wyłącznie dla zaspokojenia osobistej, wynikającej z niedojrzałości, potrzeby. Gdzie tu jest państwowe myślenie? Quosque tandem abutere patientia nostra?

Są w ojczyźnie rachunki krzywd, jasne, a wyzywanie od „ciemnogrodu” i „lemingów” trwa od dawna, i miałoby to w Polsce miejsce niezależnie od tego, czy Kaczyński zaistniałby w debacie publicznej czy nie, ale wydaje się, że w obecnej sytuacji na istnienie tego podziału właśnie on ma największy wpływ. Że zamiast go gasić, czego wymagałoby dobro państwa i od czego zależy cywilizowana debata – dolewa do ognia benzyny.
Urodziłem się 10 kwietnia. Moje urodziny przypadają na dzień smoleńskiej katastrofy, która powinna być dniem refleksji dla całego narodu, została jednak zawłaszczona przez jednego człowieka, który często zachwyca „starą, polską kulturą”, ale nie waha się przed używaniem w walce politycznej najpaskudniejszych i pogardy godnych metod, na które ludzie z „przedwojennego salonu”, którego etos rzekomo Kaczyńskiego ukształtował, spojrzeliby z pogardą.

Jarosław Kaczyński, ponadto, wprowadził do politycznej gry ludzi, których wprowadzać był nie powinien. Sam adresując swój program raczej do centrum, nie znalazł w tym centrum sympatii ani zrozumienia. Zwrócił się więc do skrajnej prawicy, namaszczając na odpowiedzialne stanowiska ludzi takich, jak Macierewicz, szukając poparcia u Radia Maryja i katolickich fundamentalistów. I to ta skrajna prawica – zamiast racjonalnej, centrowej prawicy, którą Polacy wybrali w wyborach 2015 roku – rządzą obecnie krajem. Był to jeden ze słynnych „forteli” Kaczyńskiego, którymi chwali się w swojej książce „Polska naszych marzeń” i które polegają na tym samym, na czym polega działanie putinowskiej Rosji: na cwaniackim wykorzystywaniu zasad nie zgodnie z ich duchem, nie po to, po co zostały stworzone, ale po to, by przepchnąć dzięki nim swój własny interes. Jest jak sprzedawca samochodów wykorzystujący luki w prawie, by klientom spodziewającym się porządnego auta sprzedawać rozjechane graty.

I to oni właśnie, Kaczyński i jego ekipa fundamentalistów, która sterroryzowała własne, prawicowe centrum, tworzą nową, niedialogową normalność, która prowadzi nas prosto w paranoję i nienawiść. Która budzi na prawicy demony. Która, co jest najbardziej nieodpowiedzialne, budzi w części obywateli kryptofaszystowskie odruchy. A te, niestety, mogą doprowadzić, bo już w historii doprowadzały, to rozlewu krwi.
Wydaje mi się, że dziś, 10-go kwietnia, wyjątkowo ważnym jest stwierdzenie, że polska polityka i polsko-polski dialog, kompromis, nie „zgniły”, ale leżący na realnych podstawach – jest z Kaczyńskim, niestety, niemożliwy. Sytuacja bowiem, w której nikt już na serio nie bierze czegoś, co jest warunkiem funkcjonowania cywilizowanego państwa, czyli dogadania się – jest sytuacją patologiczną. A osobą najbardziej odpowiedzialną za tę patologię jest nikt inny, a osoba, która zawłaszczyła dzisiejszy dzień – Jarosław Kaczyński.


Rządząca w Polsce prawica może, oczywiście, próbować narzucić Polakom swoje rozwiązania, ale po pierwsze – spotka się z mocnym oporem, po drugie – wzbudzi ku sobie silną niechęć i rozbuja polskie wahadło, kiwające się od lewa do prawa, jeszcze bardziej.
Może też okazać się odpowiedziedzialnym za państwo, pierwszym w Polsce stronnictwem prawdziwych państwowców – i zainicjować społeczny dialog, wypracowywać kompromis, który byłby dla Polski ratunkiem: nie tylko przed wyprowadzeniem jej na polityczne manowce, geopolityczną szarą strefę i w cywilizacyjną zapaść, ale przed jej przeklętą tradycją niekończących się waśni i nienawiści. Jednak, jak się wydaje, z Jarosławem Kaczyńskim jako liderem – to się nie uda. I, co więcej, odpowiedzialna, propaństwowa, dojrzała część prawicy doskonale sobie z tego zdaje sprawę.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:39, 10 Kwi 2016    Temat postu:

-
PaulinaE
9 kwietnia o godz. 23:30

Napisal Pan to, o czym mysle od 25.10 – ze Kaczynskiemu zupelnie na
Polsce nie zalezy… A co gorsza, ze wiedza o tym rowniez jego
wspolpracownicy i dlatego sytuacja jest tak bardzo niebezpieczna.
Powoduje to kompletny brak jakiejkolwiek empatii, zamiast tego
cyniczne dzialania sluzace jedynie utrzymaniu wladzy; ukaraniu bylych,
terazniejszych, przyszlych i potencjalnych oponentow.
Dla mnie to zlo w czystej postaci, stalinizm.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 19:32, 10 Kwi 2016    Temat postu:

Re:
Smoleńsk: czym zawiniła Polska

Nic nie jest w stanie przysłonić zaniedbań wielu osób, odpowiedzialnych
za przygotowanie wizyty pana prezydenta Kaczyńskiego w Rosji
w kwietniu 2010 roku. W zamach trudno uwierzyć średnio rozgarniętemu
człowiekowi, bo zaraz należy zadać pytanie kto go dokonał i w jakim celu.
Gdyby /karkołomnie załóżmy na chwilę/ Rosjanie chcieli dokonać
zabójstwa,mieli lepsza okazję na granicy gruzińsko-rosyjskiej,kiedy
bez potrzeby się tam plątał polski prezydent. Mordowanie 96 osób,dla
niejasnych korzyści to wymysł chorej wyobraźni paru ludzi
z opozycyjnej wobec rządu partii.

Bez ryzyka wielkiego błędu można wskazać,że przyczyną tragedii była
nieodpowiedzialność/także niekompetencja/ polskich urzędników,
głównie dlatego,że dopuszczono do wylotu statku powietrznego z kraju.
Późniejsze wydarzenia na pokładzie samolotu to dalszy
pokaz nieodpowiedzialności politycznych amatorów i ich świty.

Przez 5 lat trwa niszczenie więzi społecznych w Polsce,także
rozmontowywanie najważniejszych filarów państwa poprzez podważanie
ich wiarygodności.. Jeśli nie znajdzie się siła polityczna,która ten podły
taniec nieodpowiedzialnych chochołów przerwie, kraj upadnie
i pogrąży się w wojnie domowej.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 12:36, 11 Kwi 2016    Temat postu:

10.04.2016
niedziela


Polskie piekło
Jarosław Makowski

Polska przypomina dziś piekło. Nie dlatego, że ktoś z zewnątrz
nam je zgotował. Sami je sobie tu tworzymy.

1.
Sami je sobie tu tworzymy. Każdego dnia. To dlatego prezydent
Andrzej Duda widząc to, w szóstą rocznicę tragicznego wypadku
samolotu, na pokładzie którego znajdował się prezydent Lech Kaczyński
i 95 osób mu towarzyszących, apelował: „Wybaczmy sobie wzajemnie
wszystkie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa,
wszystkie te gorszące zachowania i wszystkie momenty poniżenia”.

Od razu przyznam, że mam kłopot z apelem prezydenta Dudy
o pojednanie i wybaczenie. Po pierwsze dlatego, że PiS, formacja,
z której wywodzi się Andrzej Duda, używa katastrofy smoleńskiej,
by nakręcać między Polakami spiralę nienawiści. Rozmowa przecież
jest krótka: „Jeśli nie wierzysz, że w Smoleńsku był zamach, nie jesteś
prawdziwym Polakiem”. Zostajesz od razu wyrzucony, co dokładnie
pobrzmiewało w wieczornym wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego,
poza nawias smoleńskiej wspólnoty.
Prezydent i PiS mogą to szybko zakończyć: wystarczy, że przestaną
używać Smoleńska jak cepa, którym okłada się swoich politycznych
przeciwników. Zresztą właśnie ten polityczny cynizm w sposób najbardziej
radykalny niszczy pamięć o wszystkich, którzy zginęli w katastrofie
rządowego samolotu.

Po drugie, jest coś bałwochwalczego w postawie prezydenta Dudy,
gdyż jest jednym z tych, który dokłada swoją postawą i wypowiedziam
i drwa do polskiego piekła, a potem odwołuje się do chrześcijańskich
kategorii wybaczenia i pojednania – kategorii, które mają przykryć
potrzebę zwykłej i solidnej pracy na rzecz całej wspólnoty.

Od Prezydenta Polski nie wymaga się quasi-kościelnych kazań
o przebaczeniu i pojednaniu (zresztą słyszeliśmy podobne frazesy
w kampanii, co z nich zostało, każdy dziś widzi), ale przyzwoitości,
przestrzegania prawa i procedur, niezależności od prezesa oraz budowania kultury dialogu.
Niby mało, ale prezydent Duda wciąż nie zrobił
nawet kroku, by jego prezydentura była kojarzona z tymi wartościami.

Po trzecie, jest naiwnością sądzić, że PiS, który z wiary w zamach pod
Smoleńskiem uczynił swój polityczny mit założycielski, pozwoli
sobie na luksus, by z niego zrezygnować. Jarosław Kaczyński wie, że
podtrzymywana wiara w zamach jest zbyt cennym paliwem politycznym,
mobilizującym, wyprowadzającym ludzi na barykady, by można z niego
tak po prostu zrezygnować. Pokazał to zresztą, ostentacyjnie korygując
wcześniejsze wystąpienie prezydenta Dudy, który mówił o potrzebie
przebaczenia. Kaczyński ogłosił: „Polacy wielokrotnie mylili się, kiedy
przebaczali zbyt łatwo. Przebaczenie jest potrzebne,
ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu odpowiedniej kary”.

2.
Jak zatem żyć pośród piekła, które sobie sami tworzymy?
Otóż przyglądając się naszej polskiej codzienności. Przypominają mi się
słowa włoskiego pisarza Italo Calvino. Otóż jego „Niewidzialne miasta”
kończy akapit, który doskonale oddaje sytuację, jaką dziś mamy
w naszej Ojczyźnie. Posłuchajmy zatem Calvino:

„Piekło żyjących nie jest czymś, co nastanie: jeśli istnieje, jest już tutaj,
jest piekłem, w którym żyjemy na co dzień, które tworzymy, przebywając
razem. Są dwa sposoby, aby nie sprawiło ono cierpień. Pierwszy jest
nietrudny dla wielu ludzi; zaakceptować piekło i stać się jego częścią,
aż przestanie się je dostrzegać. Drugi jest ryzykowny i wymaga ciągłej
uwagi i ćwiczenia: odszukać i umieć rozpoznać, kto i co pośród piekła
piekłem nie jest, i utrwalić to, i rozszerzać”.

A więc przekroczyć polskie piekło, w które dziś jesteśmy wciągani,
to się na nie nie godzić. Nie pozwolić, byśmy się do niego przyzwyczaili.
Nie dać się w nie wciągnąć, choć będzie to cholernie trudne. Odmówić
uczestnictwa w tym piekle, to jasno, odważnie i konsekwentnie głosić,
że Polska może stać się krajem, gdzie braterstwo (i siostrzeństwo) nie
jest żadnym luksusem. Gdzie szacunek jest na porządku dziennym.
Gdzie równość jest osią relacji międzyludzkich.
Gdzie prawo jest przestrzegane i obowiązuje wszystkich.

Jednak najbardziej zdumiewa mnie to, jak niewiele trzeba, by polskie
piekło odesłać na śmietnik historii. A choć życie wspólnotowe staje się
nie do zniesienia, to wciąż nie potrafimy tego zrobić.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 12:39, 11 Kwi 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin