Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polityka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42, 43  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 18:58, 25 Wrz 2015    Temat postu:

--
Wirtualne szkolenie -- dla wszystkich polityków

Autor : Miroslav Havel --- arcymistrz kompozycji szachowej!
2712 Zlata Praha 20/06/1917
62A Bohemian Garnets 1923
-------------------------

Diagram -- 1
Mat w 5 posunieciach -- #5 --- -- 1. We3! - tempo

Rozwiazanie

1. We3!
1. ... Kd4 - 2. Kb5 -- tempo
2. ... Kd5 - 3. We7! - tempo
3. ... Kd6 - 4. Gc5+
4. ... Kd5 - 5. c4 - mat --- Diagram - 4


2_3
Diagram - 2
1. We3! - Kd6 - 2. c4 - Kd7 3. c5 - Kc8 -- -- 1. We3 - Kc4 - 2. Wd3! - Kb4 - 3. Gd4 - Kc4
4. Wd3 - Kb8 - 5. Wd8 - mat ---- --- --- ---- 4. Gb2! - diagram - 3 i - 5. Wd4#


__4
--- 4. Gc5 - Kd5 - 5. c4 - mat

Super zadania M. Havla.
Mała ilość bierek szachowych pozwala to zadanie
propagować na imprezach szachowych.
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 19:01, 25 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 9:26, 04 Paź 2015    Temat postu:

Jagienka Wilczak
2 października 2015

Format normandzki się trzyma
W Paryżu spotkali się Merkel, Hollande, Poroszenko i Putin.
Najważniejszym osiągnięciem tych rozmów wydaje się dziś zapewnienie,
że format normandzki się sprawdził i nadal będzie działał na rzecz pokoju w Donbasie.

Forum
Spotkanie w Paryżu dobrze już znajomej czwórki – kanclerz Niemiec
oraz prezydentów Francji, Ukrainy, Rosji, czyli uczestników formatu
normandzkiego – w sprawie konfliktu w Donbasie to dowód, że Ukraina
jest wciąż jednym z najważniejszych tematów politycznych dnia.
Choć niewątpliwie nie jest jedynym bólem głowy Europy:
w obliczu nowej odsłony wojny w Syrii oraz niemalejącej liczby
uchodźców szturmujących strefę Schengen sukcesem jest, że do tego
spotkania doszło. Komentatorzy obawiali się, że Ukraina zejdzie
z agendy, bo konflikt w Syrii jest obecnie ważniejszy niż Donbas.

Czy należało oczekiwać, że nastąpi przełom? Zapewne nie w sytuacji,
gdy od kilkunastu dni na froncie panuje względny spokój, a podczas
niedawnego posiedzenia w Mińsku grupa kontaktowa porozumiała się
w sprawie wycofania z frontu broni kalibru poniżej 100 mm.
Prezydent Poroszenko zapowiedział, że zacznie się już
w sobotę o północy. Prawie natychmiast.

Ale rozwiązanie konfliktu w Donbasie pozostaje odległe.
Władimir Putin byłby pewnie zadowolony, gdyby udało mu się wycofać
z tej awantury, której nie może zapisać na konto sukcesów.
Nie zyskał uznania ani wsparcia, nie zamierza przyłączyć do Rosji
zbuntowanych republik. Teraz więc zniszczony Donbas chciałby zostawić
w granicach i na garnuszku Ukrainy, która miałaby żywić, finansować
i odbudowywać. Nie mając jednocześnie żadnej władzy, bo przyznając
specjalny status Donbasowi, przekazałaby ją do separatystycznych
republik, donieckiej i ługańskiej. Specjalny status dla Donbasu jest
dziś tematem przewodnim, dlatego Putin tak stanowczo domaga się
jego uchwalenia i wprowadzenia, do czego Kijów zbytnio się nie spieszy.
Specjalny status dawałby Moskwie mnóstwo okazji do destabilizowania
Ukrainy, czyli tego właśnie, na czym Kremlowi zależy najbardziej.

Tymczasem Ukraina szykuje się do wyborów samorządowych i zamierza
je przeprowadzić już za trzy tygodnie, według własnego prawa.
I dlatego rozmowy w Paryżu nabierały dodatkowego znaczenia.
Tyle tylko, że na okupowanym terytorium trudno będzie wybierać –
pod lufami karabinów, przy braku kontroli i władzy nad granicą z Rosją.
Czy w ogóle możliwa jest tam kampania wyborcza, konkurencja
kandydatów? Czy znajdą się chętni do kandydowania, choćby
z immunitetem, o czym wspomniał w Paryżu prezydent Francji?

Wybory, mówiono w Paryżu, powinny się odbyć w ciągu 80 dni od
przyjęcia odpowiedniego prawa. Jak zachowa się Kijów?
To przede wszystkim zadanie dla parlamentu, który będzie się
musiał zebrać i zdecydować. Radykałowie już dziś atakują prezydenta
Poroszenkę, nie zgadzając się na zmiany w konstytucji, dopóki rosyjscy
żołnierze przebywają na terytorium Ukrainy i Rosja nie wypełnia obietnic
z Mińska. Te wybory rzeczywiście będą wielką próbą dla ukraińskich
rządzących i testem na poparcie.

Czego chce Putin? Z pewnością liczy na złagodzenie sankcji,
dlatego obiecał przeprowadzenie w najbliższym czasie konsultacji
z przedstawicielami samozwańczych republik w sprawie wyborów,
które w Donbasie zamierzano przeprowadzić po swojemu
i w innym terminie, bojkotując decyzje Kijowa.

Wypada oczekiwać, że rosyjski prezydent zechce przywołać do porządku
liderów DRL i ŁNR, bo właściwie tylko Moskwa ma wpływ na to, co dzieje
się w Donbasie. Sytuacja gospodarcza Rosji staje się coraz trudniejsza,
cięcia budżetowe to już codzienność, dlatego Putin może naciskać na
separatystów. Cierpliwość społeczeństwa, zwykłych Rosjan, także ma
swoje granice, a Putinowi zależy najbardziej na utrzymaniu poparcia
w kraju. Czy będzie się miał czym pochwalić? Wyjaśnienie przyniosą
najbliższe dni. Na razie prezydenci Putin i Poroszenko nie chcą
komentować sytuacji, najwyraźniej mają sporo do przemyślenia,
zanim zabiorą głos.

Najważniejszym osiągnięciem rozmów w Paryżu wydaje się dziś
zapewnienie, że format normandzki się sprawdził i będzie nadal
działał na rzecz pokoju w Donbasie, że Mińsk żyje, że będą kontynuowane
spotkania grupy kontaktowej, bo porozumienie pokojowe wciąż
obowiązuje i należy je realizować, punkt po punkcie.
Ci, którzy mieli nadzieję, że Mińsk umarł – muszą czuć się rozczarowani.

skomentuj (3)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 16:36, 16 Gru 2015    Temat postu:

Rafał Woś 15 grudnia 2015

Nowy gatunek lewicowca
Atlas lewicowych potworów

Pojawił się dziwny gatunek polityków. Jeszcze dekadę temu zostaliby
pewnie uznani za wybryk matki natury i wsadzeni na półkę
w gabinecie osobliwości. Dziś są ostatnią nadzieją lewicy
ekonomicznej na ocalenie przed kompletnym wyginięciem.


Bernie Sanders zamierza zostać prezydentem
i zrobić z Ameryki drugą Szwecję.
Bernie Sanders zamierza zostać prezydentem i zrobić z Ameryki drugą Szwecję.

Bernie Sanders wygląda, jakby wnuki zrzuciły mu się pod choinkę na
przejażdżkę rollercoasterem. A on niestety dał się im namówić”.
Albo „Bernie Sanders wygląda jak wiecznie spóźniony i słabo opłacany
obrońca z urzędu, o którym od razu wiesz, że cię nie wybroni”.
Takich dykteryjek jest więcej. Wystarczy zajrzeć na stronę o wdzięcznej
nazwie „21 rzeczy, z którymi kojarzy ci się Bernie Sanders”.
A dodajmy, że mowa tu o amerykańskim kongresmanie i senatorze.
Facecie, który mimo 75 lat na karku walczy o nominację
Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich 2016 r.

Jakby tego było mało, są jeszcze jego osobliwe wypowiedzi.
Choćby samobójcza deklaracja, że nie przyjmie donacji na swoją
kampanię od żadnej z wielkich korporacji. A z Wall Street to już
w szczególności. Na dodatek Sanders konsekwentnie odwołuje
się wprost do „socjalizmu”, co w połączeniu z zapowiedzią, że
zrobi z Ameryki coś na kształt… Skandynawii, tworzy obrazek,
jakiego Ameryka dawno nie widziała.

Jeszcze dekadę temu polityk, który wygląda jak Sanders i mówi takie
rzeczy jak on, mógłby sobie co najwyżej wystąpić w charakterze
dziwadła w jednym z wieczornych talk-shows.
A nie walczyć o amerykańską prezydenturę.

Tymczasem od momentu ogłoszenia decyzji o starcie
w wyścigu poparcie skoczyło mu --> z 5 do 31 proc.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 16:24, 24 Gru 2015    Temat postu:

Redakcja 24 grudnia 2015

W Polskę uderza fala krytyki z Zachodu.
Apele, niepokój, ostrzeżenia

O posunięciach polskiego rządu w krytycznym tonie wypowiadają się
publicyści europejscy i amerykańscy.
Reagują też najważniejsze instytucje. Tylko Moskwa milczy.

Po manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji o Polsce rozpisywały się
media na całym świecie, nawet tam, gdzie o naszym kraju nie zwykło się
za wiele pisać – od RPA przez Wietnam po Australię.
Skala obywatelskiego zrywu zdumiała publicystów z różnych stron.
Choć nie bardziej niż decyzje rządu PiS, którym świat coraz baczniej się
przygląda, przemawiając do rozsądku polskich władz.

Ale też wysuwając całkiem poważne żądania. Polscy ministrowie spraw
zagranicznych i sprawiedliwości otrzymali od Komisji Europejskiej list
nawołujący do ostrożności w podejmowaniu politycznych decyzji.
Komisja „dokładnie monitoruje” rozwój wydarzeń, obawiając się,
że polski rząd zbacza z drogi prawa, wprowadzając zmiany
fundamentalne – bo dotyczące Trybunału Konstytucyjnego –
zbyt pospiesznie. KE oskarża polski rząd o krótkowzroczność –
wprowadza on bowiem reformy, nie zdając sobie sprawy
ze wszystkich tego konsekwencji.

„Rządy prawa, trzymanie się jej litery, to jedna z podstawowych wartości,
wspólnych dla wszystkich krajów Unii Europejskiej” –
czytamy w liście (za AFP). List w imieniu Komisji Europejskiej przesłał jej
pierwszy wiceprzewodniczący Frans Timmermans.
„Komisja Europejska nie dopuszcza do sytuacji, gdy w którymś
z krajów członkowskich zagrożone są rządy prawa – podkreśla. –
Tj. gdyby istniały uzasadnione obawy, że zagrożone są integralność,
stabilność i funkcjonowanie sądu konstytucyjnego”.

Timmermans prosi polskich ministrów o przedstawienie Komisji
dokładnych planów rządu dotyczących właśnie
Trybunału Konstytucyjnego. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro
już jednak zdążył skomentować, że zewnętrzne instytucje nie powinny
wywierać na Polskę presji ani decydować o krajowej polityce.


W podobnie krytycznym tonie wypowiada się Europejskie Regionalne
Biuro ONZ ds. Praw Człowieka, zaniepokojone działaniami rządu
PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego.
Działania te określa szkodliwymi dla polskiej władzy sądowniczej.

Krok dalej idzie Jean Asselborn, szef dyplomacji Luksemburga,
zapowiadając, że jeśli PiS nie powściągnie swoich zapędów,
interwencję podejmą Komisja Europejska, europarlament,
a nawet Rada Europejska. W jego opinii Bruksela już teraz powinna
zażądać od Polski wyjaśnień. „Wydarzenia w Polsce przypominają drogę,
którą przeszły różne dyktatorskie reżimy” – twierdzi Asselborn.
Uważa ponadto, że mentalnie powracamy do czasów
Związku Radzieckiego. Jeśli polski rząd nie zaniecha swych działań,
majstrując przy Trybunale Konstytucyjnym, Unia – zapowiada
Luksemburczyk – powinna nałożyć na Polskę odpowiednie sankcje.
Asselborn nie podziela poglądu reprezentowanego na przykład przez
Niemcy, które postulują, by dać polskim władzom więcej czasu
i przyglądać się im na razie z dystansu. Tymczasem –
powiada Asselborn – jeśli UE nie zareaguje na czas,
Polska powtórzy los Węgier Viktora Orbána.

Zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego odnotował też francuski
dziennik „Le Monde”. W artykule „Polska skręca w stronę autorytaryzmu
” redakcja stwierdza, że premier Beata Szydło, pod wyraźnym dyktatem
Jarosława Kaczyńskiego, w krótkim okresie urzędowania zdążyła zyskać
wrogów wśród opozycji i w społeczeństwie. Francuzi wyrażają też
zaniepokojenie sytuacją mediów publicznych, które mogą stracić
niezależność i przekształcić się w „media narodowe”.
W opinii francuskich publicystów w Polsce mógłby się powtórzyć
scenariusz węgierski, co zapowiadają już choćby marsze w obronie
demokracji, odbierane na Zachodzie jako przejawy powszechnego
niezadowolenia.

Z kolei Jan Cienski w artykule „Polski kryzys konstytucyjny staje się
międzynarodowy” dla brukselskiego dziennika „Politico”
(kiedyś „European Voice”) stwierdza, że Warszawa staje się rosnącym
i coraz poważniejszym problemem dla Unii Europejskiej.
Cienski przypomina, że „zdolność UE do interwencji, kiedy w jednym z
krajów członkowskich łamana jest demokracja, jest bardzo ograniczona”.
Odtwarza też sytuację z 2000 roku, kiedy to Bruksela próbowała
dyplomatycznie izolować Austrię, gdy skrajnie prawicowa partia
Jörga Haidera dołączyła do koalicji rządzącej.

Traktaty UE – przypomina Cienski – pozwalają Radzie Europejskiej
zawiesić niektóre prawa wynikające z członkostwa tym krajom,
które dopuściły się „poważnego i trwałego naruszenia praw podstawowych”.
Z przepisu tego nigdy wcześniej nie skorzystano. Polsce grozi w palma pierwszeństwa.

Brytyjski „The Guardian” nie może się nadziwić, że rządowi PiS udało się
przeforsować ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, „mimo że
kwestionowali ją eksperci w kraju i za granicą”.
Dziwi go też pozycja Jarosława Kaczyńskiego, który –
przypomina – nie jest ani głową państwa, ani premierem.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 18:53, 31 Gru 2015    Temat postu:

Rafał Woś 27 grudnia 2015

Czy w XXI wieku zabraknie zajęcia dla wszystkich
Co się stanie z naszą pracą?

Zła wiadomość jest taka, że z pracą jest w XXI w. źle.
I prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej. Dobra polega
na tym, że przynajmniej zaczęliśmy się nad tym zastanawiać.

Czy robot zabierze mi robotę? – to pytanie, na które potrafi
odpowiedzieć prosta wyszukiwarka zawieszona na stronie brytyjskiej BBC.
I to dość precyzyjnie. Wystarczy wpisać tam swój zawód (do wyboru jest
ich aż 702), a już sekundę później mamy wynik. W procentach.
Wpisałem więc ochoczo: „dziennikarz, redaktor prasowy”. I odetchnąłem.
Bo prawdopodobieństwo, że w dającej się przewidzieć przyszłości ta
akurat robota ulegnie automatyzacji, wynosi ledwie 8 proc.
Niestety, inni mają dużo gorzej.

Wyszukiwarka opiera się na badaniach dwóch naukowców z Oksfordu:
filozofa Carla Benedikta Freya i inżyniera Michaela Osborne’a.
Obaj panowie najpierw przeanalizowali trendy, którymi (przynajmniej
w krajach najbardziej rozwiniętych) podążają procesy robotyzacji.
I na tej podstawie pokazali, w których zawodach maszyny najprędzej
zastąpią ludzi. A gdzie jest to (przynajmniej na razie)
zupełnie wykluczone.

Jesteś telemarketerem? Szwaczką? Zegarmistrzem? Agentem celnym?
Zajmujesz się wypełnianiem zeznań podatkowych? Albo wyszukujesz
coś w wielkich bazach danych? Niestety. Prawdopodobieństwo,
że w przeciągu dekady będziesz musiał zmienić zawód, wynosi 99 proc.
A nawet jeśli będziesz mógł w nim pozostać, to pewnie sam zrezygnujesz.
Bo presja na pogorszenie warunków zatrudnienia szybko stanie się trudna do zniesienia.


--
Wirtualne szkolenie -- dla wszystkich polityków

Autor : Miroslav Havel --- arcymistrz kompozycji szachowej!
2712 Zlata Praha 20/06/1917
62A Bohemian Garnets 1923
-------------------------

Diagram -- 1
Mat w 5 posunieciach -- #5 --- -- 1. We3! - tempo

Rozwiazanie

1. We3!
1. ... Kd4 - 2. Kb5 -- tempo
2. ... Kd5 - 3. We7! - tempo
3. ... Kd6 - 4. Gc5+
4. ... Kd5 - 5. c4 - mat --- Diagram - 4


2_3
Diagram - 2
1. We3! - Kd6 - 2. c4 - Kd7 3. c5 - Kc8 -- -- 1. We3 - Kc4 - 2. Wd3! - Kb4 - 3. Gd4 - Kc4
4. Wd3 - Kb8 - 5. Wd8 - mat ---- --- --- ---- 4. Gb2! - diagram - 3 i - 5. Wd4#


__4
--- 4. Gc5 - Kd5 - 5. c4 - mat

Super zadania M. Havla.

Mała ilość bierek szachowych pozwala to zadanie
propagować na imprezach szachowych.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:52, 06 Sty 2016    Temat postu:

-
Redakcja 6 stycznia 2016

Orban z nieoficjalną wizytą w Polsce.
Spotkał się tylko z Kaczyńskim
Spotkanie premiera Węgier i prezesa PiS przebiega
w atmosferze wielkiej tajemnicy. Co o nim wiemy?

Polityka
O przyjeździe Victora Orbána do Polski jako pierwsze doniosły węgierskie
media: portal vs.hu oraz Hungary Today. Według tych źródeł premier
Węgier przyjechał do Polski na zaproszenie Prawa i Sprawiedliwości.
Wizyta Orbana nie ma jednak oficjalnego charakteru,
dlatego nie zaplanowano wspólnej konferencji prasowej.

Wiadomo, że politycy rozpoczęli spotkanie ok. 11 w jednym z pensjonatów
w Nidzicy (za: Tygodnik Podhalański). Po obiedzie Orban i
Kaczyński wybrali się na zamek w Niedzicy.
Według informacji zakopiańskiej gazety, prezes PiS przebywał tutaj już od wtorku.

Portal vs.hu podaje, że politycy rozmawiali o ostatnich działaniach PiS
w Polsce w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, wpływu władzy na
media publiczne oraz rezygnacji ze wstąpienia do strefy euro.
Węgierski podkreśla, że podobne zmiany wprowadził po dojściu do władzy również Fidesz.

Kosa Andras przypomina, że we wrześniu ubiegłego roku Viktor Orban
spotkał się w podobnych okolicznościach z niemieckim politykiem z partii
CSU, która również jest negatywnie nastawiona wobec przyjmowania
imigrantów. „Wizyta była interpretowana, jako wyraźny sygnał dla
Angeli Merkel” – pisze dziennikarz vs.hu.

Natomiast zdaniem „Hungary Today” Kaczyński i Orban będą wypracować
wspólne stanowisko względem polityki Londynu, któremu zależy na
renegocjacji unijnych traktatów i który przygotowuje się do referendum
ws. członkostwa w UE.

Budapeszt w Warszawie

W 2011 roku, tuż po ogłoszeniu wyniku wyborów parlamentarnych,
Jarosław Kaczyński wygłosił słynne przemówienie. Powiedział wtedy:
„jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy nam się
uda, że będziemy mieli w Warszawie Budapeszt.
Prędzej czy później zwyciężymy, bo po prostu mamy rację” – mówił.

Ale, jak przypomina portal vs.hu, do tej pory relacje Kaczyńskiego
z Orbanem nie były zbyt bliskie z powodu bliskiej współpracy
węgierskiego premiera i Władimira Putina ,
który w ubiegłym roku złożył wizytę w Budapeszcie.

drukuj poleć‡ wykop skomentuj (10)
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 22:53, 06 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 18:59, 11 Sty 2016    Temat postu:

11.01.2016
poniedziałek

Choroba w polskim życiu politycznym
Karolina Wigura

W ostatnim czasie niezwykły rezonans zyskały – tak w kraju, jak za
granicą – oryginalne bon moty Witolda Waszczykowskiego.
Chodzi zwłaszcza o słowa o używających odnawialnych źródeł energii
„wegetarianach i rowerzystach”. Z upodobaniem dokonywano ich
drobiazgowej egzegezy, często pomijając jednak sformułowanie,
które otwierało kolorową wypowiedź szefa polskiej dyplomacji:
„chcemy wyleczyć nasz kraj z kilku chorób”.

Zastanówmy się przez chwilę nad pojęciem choroby w polskiej
debacie publicznej. W języku Prawa i Sprawiedliwości, a także części
sympatyzujących z tym ugrupowaniem publicystów, odgrywa ono dość
istotną rolę. Komentatorzy używają go chętnie dla określenia opresyjnego
i sprzecznego z „polskimi wartościami” modelu kulturowego Europy.

Elity UE mają być zarażone „wirusem multi-kulti” (W. Wencel,
„Półksiężyc na drogę”, „wSieci”, nr 37/2015, 14-20 IX, s. 69).
Bakcyl ten ma prowadzić do „samobójstwa Europy” (R. Ziemkiewicz,
„To najeźdźcy, nie uchodźcy”, „Do Rzeczy”, nr 38, 14-20 IX, s. 18-19. Więcej: tutaj).

Liberalnym przeciwnikom politycznym chętnie wytyka się choroby
psychiczne. W raporcie na temat osób z zaburzeniami psychicznymi
w polskiej prasie, który Obserwatorium Debaty Publicznej
„Kultury Liberalnej” przygotowało dla Rzecznika Praw Obywatelskich*,
pisze się o przypadkach, gdy przedstawicielom obozu antypisowskiego
zarzucano np. „szaleństwo, obsesje lub zgoła (…) zidiocenie starcze”
(R. Ziemkiewicz, „Anatomia strachu”, „Do Rzeczy”, nr 46/2015,
9-15 listopada 2015, s. 20–22) albo histerię
(„Histeria plus hejt, plus rechot – to plan minimum“,
to o „Gazecie Wyborczej” K. Feusette, „Drżączka na salonach”,
„wSieci”, nr 44/2015, 2-8 listopada 2015, s. 46-47).
Wymyślano także oryginalne nazwy jednostek chorobowych,
np. delirium platformens (patrz tutaj).

O chorobach mówiono także w odniesieniu do napływających do Polski
uchodźców. Emblematycznym przykładem jest oczywiście niesławna
wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o pasożytach i pierwotniakach,
przenoszonych przez przybyszów z Syrii
(„Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne
w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”).

Nie jest oczywiście tak, że figury retoryczne związane z pojęciem
choroby, szczególnie psychicznej, dla określenia przeciwnika politycznego
nieobecne są po stronie tzw. Polski liberalnej. Przeciwnie, spotyka się je
dość często i z tego powodu staną się prawdopodobnie tematem jednego
z przyszłych wpisów na niniejszym blogu. Dość w tej chwili przytoczyć
określenia w rodzaju: „festiwal paranoi” czy „obóz maniakalny”
(określenia dla Prawa i Sprawiedliwości i sposobu jego działania,
W. Maziarski, „Szczęśliwego kapitalizmu!”, „Gazeta Wyborcza”,
29 XII (poniedziałek), s. 4.) czy nawoływanie do stworzenia
„kordonu sanitarnego” wobec tej partii.

Pojęcie choroby jest w retoryce politycznej narzędziem szczególnie
sugestywnym, ponieważ odwołuje się do jednych z najbardziej
podstawowych zasad ludzkiego uspołecznienia. Wystarczy zajrzeć
do klasycznej już publikacji „Czystość i zmaza” autorstwa antropolożki
Mary Douglas, by pojąć, iż każda bez wyjątku kultura dysponuje
pojęciami choroby, brudu, zanieczyszczenia. Choć te trzy pojęcia
nie muszą być ze sobą tożsame, wszystkie służą do budowania emocji
wstrętu. Ta ostatnia może występować w formach najróżniejszych:
od odrazy fizycznej po moralne obrzydzenie.
Zawsze jest jednak emocją granicy, tzn. służy do określenia tego,
co swoje (a zatem właściwe, pożądane, zdrowe, dobre, rozsądne,
moralne itd.), od tego, co obce (a zatem niewłaściwe, niepożądane,
chore, złe, nieracjonalne, niemoralne itd.). Wstręt odgrywał wielką
rolę w języku totalitarnych reżimów XX-wiecznych, przez co w kulturze
Zachodu pozostaje do dziś emocją wzbudzającą u wielu uzasadnione obawy.

Wypowiedzi polityczne i publicystyczne domagają się używania
wyostrzonych sformułowań. Bez nich miałyby zaledwie charakter
opisowy, podczas gdy ich zasadniczym zadaniem jest spełnianie funkcji
performatywnej. Ale czy z powyżej opisanych przyczyn nie należy na
odniesienia do chorób patrzeć ze szczególną podejrzliwością?

Prawdopodobnie te zdania, które służą do soczystego określenia
przeciwników politycznych jako błędnie myślących, zideologizowanych
czy nawet ogłupiałych, nie są powodem do wielkich obaw.
Gdy zatem minister Waszczykowski twierdzi, że pragnie leczyć
Polskę z chorób takich jak wegetarianizm i jeżdżenie na rowerze (czytaj:
odmiany nowoczesnego europejskiego stylu życia), to sformułowanie
jest niefortunne i szkodliwe, (pisałam o tym więcej tutaj), ale nie bez
powodu wywołało moralne oburzenie. Podobnie zresztą jak wzajemna
licytacja polskich publicystów na to, kogo ogarnęło większe szaleństwo.
Oczywiście pod warunkiem, że w ten sposób potraktowani mają
nieograniczone prawo do odpowiedzi na te retoryczne wyolbrzymienia.


Zupełnie co innego, gdy mamy do czynienia z zabiegami retorycznymi,
które pewne grupy ludzi ujmują nie jako przeciwników politycznych,
ale źródła choroby w znaczeniu zanieczyszczenia, brudu, zakażenia.
Jak wtedy, gdy Jarosław Kaczyński mówi o pasożytach i pierwotniakach
w odniesieniu do uchodźców (dodajmy, że nie jest to fenomen jedynie
polskiej prawicy: Marine Le Pen użyła w odniesieniu do tych samych ludzi
określenia „imigracja bakteryjna”). Określenia te wprowadzają strach
przed ciałami przybyszów, jakoby zapełnionych odrażającymi i groźnymi mikroorganizmami.

Część polskich publicystów twierdzi, że Polska osuwa się w klimat
przypominający lata 30. XX w. w Republice Weimarskiej.
Wydaje się, że jest to argument na tyle przesadzony, że nie
przemawiający do osób, do których jest skierowany.
Z całą pewnością jednak zdania takie jak powyższe mogą przyczyniać się
do przesuwania granic tego, co zwyczajowo w demokratycznej debacie
publicznej uznane za niedopuszczalne lub godne jedynie kompletnego
politycznego marginesu. To proces niebezpieczny, normalizujący chaos
i nienawiść w samym sercu polityki.

*Michał Jędrzejek, Agnieszka Kostrowiecka, W jaki sposób pisze się
o osobach z zaburzeniami psychicznymi w polskiej prasie?
Analiza wybranych przykładów (tytuł roboczy), raport zostanie
wkrótce opublikowany przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 19:01, 11 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:51, 16 Sty 2016    Temat postu:

Redakcja 16 stycznia 2016

Jak czytelnicy „New York Timesa”
komentują rozwój wydarzeń w Polsce

Jesteśmy kompletnie spolaryzowanym społeczeństwem.
Z tym że jedni triumfują, a drudzy są zaniepokojeni –
komentują polscy czytelnicy amerykańskiego dziennika.

„New York Times” sytuację w Polsce skomentował ostatnio również
powyższą ilustracją. Autor rysunku opatrzył go podpisem:
„Im więcej osób chce się dostać do UE, tym więcej osób
pragnie ją opuścić”.Patrick Chappatte/New York Times

„New York Times” sytuację w Polsce skomentował ostatnio również
powyższą ilustracją. Autor rysunku opatrzył go podpisem:
„Im więcej osób chce się dostać do UE, tym więcej osób pragnie ją opuścić”.
Kilka dni temu ceniony amerykański dziennik „New York Times”
zaprosił swoich czytelników do udziału w ankiecie. Redaktorów pisma –
korespondenta z Londynu Palko Karasza oraz korespondentkę
z Warszawy Joannę Berendt – interesował zwłaszcza polski punkt
widzenia. Do tej pory „NYT” komentował nasze krajowe wydarzenia
z dystansu, teraz zechciał poznać opinię osób,
które zmiany wprowadzane przez PiS obserwują i odczuwają na co dzień.

„»New York Times« poprosił swoich czytelników z Polski, żeby opisali,
co się zmieniło po wyborach parlamentarnych, opowiedzieli o nadziejach
i lękach związanych z rządami PiS, które zdaje się coraz bardziej
kontrolować media publiczne i wymiar sprawiedliwości,
a także dokłada starań, aby konserwatywna, rzymsko-katolicka narracja
w Polsce dominowała” – tłumaczą dziennikarze.

Zebrano ponad tysiąc odpowiedzi – krytycznych i bezkrytycznych.
„NYT” wyselekcjonował je i opublikował na swoich stronach.
Co o rządach PiS piszą polscy czytelnicy tego prestiżowego dziennika?

Że społeczeństwo jest podzielone

1. Annę Wroniewicz (27 lat) ze Słomczyna zadziwia, jak szybko dzieli się
ludzi na „nas” i „was”, na „lepszych” i „gorszych”. Dodaje:
„Taki podział jest absurdalny, niczym mądrym niemotywowany,
ale PiS-owi jest na rękę, więc rządzący starannie go pielęgnują
i podsycają wzajemną niechęć obu stron konfliktu”.

2. Filip Lachert (36 lat) z Warszawy nie znajduje w Polsce partii, którą
zechciałby poprzeć. „To, co się zmieniło przede wszystkim, to atmosfera
– notuje. – Jesteśmy kompletnie spolaryzowanym społeczeństwem,
jedni triumfują, drudzy są zaniepokojeni. A niektórych zupełnie nic nie
obchodzi. Polityką się nie interesują, politykami pogardzają”.
Lacherta niepokoi ponadto kierunek zmian i odwrót od Unii Europejskiej:
„To tylko daje Rosji moc i szansę na poszerzenie strefy wpływów w Europie Środkowej”.

3. Adam Sienko (26 lat) z Warszawy przyznaje, że nigdy nie był równie zmęczony polityką, bo „do dyskusji o sytuacji w Polsce wszyscy nabrali ostatnio wyjątkowej ochoty”.

Że powinniśmy pamiętać o z trudem wywalczonej wolności

1. Grzegorzowi Zielińskiemu (41 lat), psychoterapeucie z Warszawy, przypominają się czasy komunizmu. „Rządzący przekonują, że wszystko jest w porządku, podczas gdy na ulicach protestują ludzie, a eksperci podnoszą alarm”. Czytelnik dodaje, że po raz pierwszy od 26 lat on i jego otoczenie martwi się o polską demokrację.

2. Michał Madey (33 lata) z Chorzowa nie widzi powodów do krytycyzmu. Na PiS głosował w przeświadczeniu, że partia ta ukończy proces transformacji. „80 proc. naszego prawa powstaje w Brukseli, zasady demokracji wykładają nam niewybierani w żadnych wyborach europejscy komisarze” – pisze. Dodaje, że kraje UE (zwłaszcza zagraniczne firmy) boją się wyłącznie o swoje interesy. „PiS nie jest doskonałe, ale nie ma lepszej alternatywy” – podsumowuje Madey.

Że czujemy się wyobcowani – bo jeźdźimy na rowerach, a niektórzy z nas rezygnują z mięsa

1. Tomasz Surdykowski (32 lata) z Krakowa na co dzień pracuje jako tłumacz w unijnej administracji. „Jako ktoś, kto troszczy się o słowa, czuję się wręcz przygnieciony głupotą, jaka wyziera z oświadczeń polskiego rządu. Minister transportu obawia się smugi chemicznej, minister spraw zagranicznych uważa, że jazda na rowerze i wegetarianizm równa się marksizm”. Surdykowski wypowiada się też o bezczelności rządzących, o której świadczyć ma na przykład demontaż Trybunału Konstytucyjnego. Czytelnik pisze, że przestał już słuchać radia i czytać gazety.

2. Maria Pawlikowska (30 lat) z Krakowa czuje się kompletnie wyobcowana: „Jestem weganką, jeżdżę na rowerze, jestem ateistką. Nie ma tu już dla mnie miejsca”. Zaprzestała oglądania do niedawna ulubioną stację telewizyjną, a budżet jej miasta pochłaniają przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. „Chcemy więcej dróg rowerowych, programu Erasmus! Rządzący odebrali nam prawa i różnorodność naturalnie zakorzenioną w polskiej historii”.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:59, 16 Sty 2016    Temat postu:

2016-01-16 08:44
azur
Re:Jak czytelnicy „New York Timesa”
komentują rozwój wydarzeń w Polsce

Z czego się cieszyć? Agencje obniżają rating Polski, polska waluta raptownie
traci na wartości, a to dopiero początek. Duża część Polaków, głosując
na PiS, oddała losy kraju w ręce nieobliczalnego satrapy, który nie wiadomo,
co ma jeszcze w zanadrzu. Na dodatek zupełnie pogubił się polski Kościół,
otwarcie zachęcając do głosowania na PiS, co wpłynęło na wynik wyborów.

Pozostaje modlić się o opamiętanie części współrodaków i dostojników
kościelnych "zadymionych PiS-em", jak to trafnie określił
-- biskup Tadeusz Pieronek.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 14:58, 18 Sty 2016    Temat postu:

18.01.2016
poniedziałek


Warszawa w Brukseli
Adam Szostkiewicz

Jeśli sytuacja jest poważna, należy schładzać emocje.
Wizyta prezydenta Dudy w Brukseli i jego spotkanie z szefem Rady
Europejskiej Donaldem Tuskiem jest dobrą ilustracją tego
kanonu demokratycznej polityki i fachowej dyplomacji.

Poważna jest sytuacja w Europie i w Polsce. W Europie z powodów innych
niż u nas, ale póki Polska jest częścią Unii Europejskiej, nic, co polskie,
nie jest Brukseli obojętne. A Polsce pod rządami PiS nie powinno być
obojętne nic, co europejskie.

Wypowiedzi Tuska i Dudy podczas konferencji prasowej po godzinnym
prawie spotkaniu obu polityków były niekonfrontacyjne, a wzajemna
kurtuazja budująca. Prezydent Duda mówił tak, jakby zapomniał,
jak propaganda pisowska przedstawiała byłego premiera RP.
Przewodniczący Tusk z kolei nieomal przemówił językiem pisowskim.
Sprzeciwił się „histerii” i przesadzie w opisywaniu tego, co obecnie dzieje
się w Polsce. Słowem, biało-czerwona drużyna pod flagą europejską.

I Tuska, i Dudę można zrozumieć, a nawet pochwalić za schładzanie
emocji politycznych. Lecz czy ten koncyliacyjny komunikat przebije się
z Brukseli do Warszawy? Przecież zderza się on z codzienną propagandą
pisowską o „Polsce w ruinie” i ekipie Tuska jako zdrajcach i mordercach.
A to PiS rządzi dziś w Polsce i grozi ludziom Tuska i jemu samemu,
przedstawiając go jako wroga publicznego numer jeden.

Mam wrażenie, że wizyta prezydenta Dudy, poprzedzająca debatę
o Polsce w Parlamencie Europejskim, była adresowana do Europy
i miała poprawić negatywny wizerunek obecnej władzy w Warszawie.
To, że Donald Tusk pomógł Dudzie uspokajać opinię europejską,
odbieram jako gest patriotyczny i zachowanie politycznie szczere.

Jak jednak tę brukselską koncyliację odbierze opinia polska po obu
stronach naszego wyniszczającego sporu politycznego o Polskę?
Wyborcy PO i sympatycy opozycji mogą mieć z tym kłopot nie
mniejszy niż elektorat pisowski.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 10:32, 30 Sty 2016    Temat postu:

---
axiom1
20 marca o godz. 16:41

Tak, oczywiscie, wspolnota, jednomyslnosc,… tzn dyktatura.
Zwiazek Radziecki versja 2 zachodnia trzeba budowac i umacniac.
I ani slowa o sprawach naprawde waznych.
Kazda z repunlik Zwiazku Radzieckiego wersji 2 zachodniej ma powazne problemy finansowe.
Deficyty budzetow sa we wszystkich republikach. Dlugi publiczne rosna w tempie 3-4 krotnie szybszym od trepa wzrostu PKB. Dlugi publiczne na poziomie 100+% PKB.
Panie Szczerek czy pan wie co to znaczy ?
Bezrobocie 10-12 % i nikt nie ma pojecia jak z tym walczyc. Deficyty handlowe rowniez sa i dlugi handlowe rosna.

Ale jak widac najwazniejsze jest dazenie do wojny na fali
szalenczej orgii rusofobi.
Bo oni postawili sie w obronie Rosjan zagrozonych po bandero-
nazistowskim zamachu stanu zorganizowanym przez Unie i USA.
Toz to bylo bezprawne wtracanie sie w wewnetrzne sprawy Ukrainy
panie Szczerek. To byl gwalt na ukrainskiej suwerennosci i nietykalnosci.

Oczywiscie Rosja jest rowniez nienawidzona bo nie maja dlugow jak
republiki Uni. Bo nie maja bezrobocia jak republiki Uni.
Bo maja budzet zbilansowany a nie deficyty jak w republikach Uni.

I ponad wszysko Rosja ma przywodzce bezposrednio wybranego
i wspieranego przez 88% rosjan co jest demokracja o lata swietlne przed Unia.
Zaden z wodzow republik Uni nie jest bezposrednio wybierany.
W Uni czolowe pozycje zajmowane sa z nominacji,w tajemniczy
sposob przez tajemne osoby za zamknietymi dzwiami.
Unijna wspolnota i jednomyslnosc jest zaprzeczeniem
elementarnych zdobyczy cywilizacji, demokracji i wolnosci.

--
cccamel
20 marca

Jeśli przyjąć, że wszystko, co robią USA jest z definicji dobre, to świat
może tak wyglądać, jak w powyższym tekście. Jeśli jednak zapoznać
się z historią wojen i przewrotów autorstwa USA w okresie od zakonczenia
WWII to już nie wygląda to tak różowo, prawda? Porażająca jest ich liczba!
I nagle trochę bardziej zrozumiala staje się niechęć państw

Ameryki Południowej do uwielbianego w Polsce hegemona Smile
Fragment o gwarantach praw człowieka jest milusi.
Nasz “najbardziej lewicowy” Obama zwielokrotnił liczbę
misji dronów w Azji do tego stopnia, że liczba ofiar demokracji idzie
już w dziesiątki tysięcy. Obawiam się, że całość tekstu to znów polskie
‘wishful thinking’ dalekie od realiów.
A na koniec: może notka o przyczynach i mechanizmach powstawania
serii “kolorowych rewolucji”, które pozbawiły ową
“bydlęcą i niezachodnią” część świata stabilności,
a które sięgają teraz po Rosję?
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 10:32, 30 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 21:43, 03 Lut 2016    Temat postu:

-
Redakcja POLITYKI 3 lutego 2016

Łgarstwa z „reduty prawdy”

„Gazeta Polska” lansuje tezę, że „najbardziej zagorzali obrońcy
demokracji przed Jarosławem Kaczyńskim wiedzą, ile stracą
na zmianie władzy”. Odpowiadamy na te oskarżenia.

Polityka/mat. pr.
„Gazeta Polska” (numer z 3 lutego 2016), podobnie jak wcześniej tygodnik
„Wprost” (a jeszcze wcześniej i wkrótce znowu inne media pisowskie)
lansują tezę, że „najbardziej zagorzali obrońcy demokracji przed
Jarosławem Kaczyńskim wiedzą, ile stracą na zmianie władzy.
Obawę o własne dochody próbują więc przedstawić jako obawę
o wolności obywatelskie”.

„Gazeta Polska” pisze na okładce: „Nasze podatki na propagandystów.
Krzyczą, bo strącą miliony”. Obok zdjęcia tych, co stracą: redaktorów
naczelnych Tomasza Lisa, Adama Michnika i Jerzego Baczyńskiego.
Tezę ilustrują dane Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Wolności Słowa
(to taki organizacyjny klon Zespołu Macierewicza). Dane są poruszające:
otóż za walkę z Kaczyńskim PO płaciła gazetom państwowymi
ogłoszeniami. „Publikowanie ich w pismach krytycznych wobec rządu było
uznawane za brak lojalności”. W latach 2008–2013 „z tygodników
najwięcej rządowych pieniędzy – ponad 603 tys. zł – dostała POLITYKA.

Jej dziennikarze prześcigają się w zarzucaniu Kaczyńskiemu autorytarnych
inklinacji” (cytat „Wprost”). Jest oczywiste, że POLITYKA, „GW”,
„Newsweek” wykonywały rządową propagandę i krytykowały PiS za
pieniądze. Nędza moralna tych mediów jest porażająca. A teraz atakują
nowe władze, bo „są przerażeni, że nagle, pozbawieni rządowej kroplówki,
będą musieli sobie radzić na wolnym rynku” („Gazeta Polska”, „Wprost”).

Odpowiadaliśmy już na tego typu oskarżenia; ponieważ jest to jednak stały element oficjalnej propagandy („ciągu technologicznego obróbki wroga” – POLITYKA nr 6/2016), więc wyjaśniamy ponownie: według danych naszego biura reklamy faktyczne kwoty z „ogłoszeń rządowych do POLITYKI” były znacznie niższe niż tu podane, ale nawet przyjmując 600 tys. w ciągu 6 lat, daje to 100 tys. zł rocznie, przy przychodach POLITYKI SKA wynoszących kilkadziesiąt milionów zł rocznie.

Także wpływy z reklam spółek skarbu państwa były, niestety, w naszym przypadku, mimo starań niewielkie, bo to w ogromnej większości spółki infrastrukturalne, rzadko zlecające reklamy, a jeśli już, to przez organizacje zewnętrzne, tzw. domy mediowe. Nota bene ciekawe, ile pieniędzy zainkasowała „Gazeta Polska” ze reklamę spółki PGNiG, która ukazała się w tym samym numerze. „Ogłoszenia rządowe” to było dla nas jakieś dwie dziesiąte procenta przychodów, więc szukajcie Państwo dalej naszych brudnych motywacji w rzekomej „obronie wolności obywatelskich i demokracji”. Oczywiście, nie zaprzeczamy, że można się upodlić i za mniejsze pieniądze, i bez pieniędzy.

Co do zarzutu, ze „rządowa” prenumerata POLITYKI wyniosła kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy, to jest to taka sama prawda jak inne głoszone przez „Gazetę Polską”: cała prenumerata instytucjonalna POLITYKI (nad czym ubolewamy, bo w Polsce nie ma tradycji abonamentów) to około dwa tysiące egzemplarzy tygodniowo. „Reduta prawdy” – jak „Gazetę Polska” nazwał właśnie Jarosław Kaczyński, odbierając hołdy i tytuł Człowieka Roku – łże więc i tyle.

Do tego kilka dodatkowych faktów. Według ostatnich danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy POLITYKA w listopadzie 2015 r. sprzedawała 121 tys. egzemplarzy, z czego 7,4 tys. egz. w prenumeracie. „Gazeta Polska” ani „Wprost” nie przekroczyły granicy 37 tys. średnio sprzedanych egzemplarzy. A prenumerata tych tytułów wyniosła odpowiednio 500 egz. i 4 tys. egz. Rozumiemy rozżalenie, że tzw. dobra zmiana nie przełożyła się automatycznie na rosnącą liczbę czytelników. Oczywiście, wyślemy sprostowanie do „Gazety Polskiej”, może damy sprawę do sądu. Ale przecież w przyszłym tygodniu będą kolejne pomówienia. Ciąg technologiczny pracuje i pluje.


Wirtualne szkolenie -- dla wszystkich polityków

Autor : Miroslav Havel --- arcymistrz kompozycji szachowej!
2712 Zlata Praha 20/06/1917
62A Bohemian Garnets 1923
-------------------------

Diagram -- 1
Mat w 5 posunieciach -- #5 --- -- 1. We3! - tempo

Rozwiazanie

1. We3!
1. ... Kd4 - 2. Kb5 -- tempo
2. ... Kd5 - 3. We7! - tempo
3. ... Kd6 - 4. Gc5+
4. ... Kd5 - 5. c4 - mat --- Diagram - 4


2_3
Diagram - 2
1. We3! - Kd6 - 2. c4 - Kd7 3. c5 - Kc8 -- -- 1. We3 - Kc4 - 2. Wd3! - Kb4 - 3. Gd4 - Kc4
4. Wd3 - Kb8 - 5. Wd8 - mat ---- --- --- ---- 4. Gb2! - diagram - 3 i - 5. Wd4#


__4
--- 4. Gc5 - Kd5 - 5. c4 - mat

Super zadania M. Havla.
Mała ilość bierek szachowych pozwala to zadanie
propagować na imprezach szachowych.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 11:40, 07 Lut 2016    Temat postu:

-- --
Redakcja -- 7 lutego 2016

Korea Północna wystrzeliła rakietę dalekiego zasięgu

Na 17.00 -- zapowiedziano nadzwyczajne spotkanie
Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie.

Dziś, ok. godz. 1.30 nad ranem (czasu polskiego), Korea Północna, wbrew
rezolucjom Rady Bezpieczeństwa ONZ, wystrzeliła rakietę dalekiego zasięgu.

„Wystrzelenie rakiety było sukcesem, Pjongjang umieścił satelitę na
orbicie” – głosiło specjalne oświadczenie Pjongjangu odczytane na
polecenie przywódcy Korei Północnej w północnokoreańskiej państwowej
agencji KCNA. Z oświadczenia wynika też, że kraj będzie wysyłał
w przestrzeń kosmiczną kolejne satelity.

Wkrótce potem przedstawiciel Pentagonu potwierdził, że
Stany Zjednoczone zarejestrowały pocisk wystrzelony z terytorium Korei Północnej.

Działania Korei spotkały się z falą krytyki na świecie.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wezwał Pjongjjang do
„zaprzestania prowokacyjnych działań”.
W swoim komunikacie podkreślił, że krok ten łamie rezolucje ONZ.

Korea Północna „dokonała wystrzału, stosując technologię pocisków
balistycznych, i naruszyła” rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Zrobiła to pomimo jednogłośnego protestu społeczności
międzynarodowej – podkreślił sekretarz.

Na godz. 17 zapowiedziano nadzwyczajne spotkanie
RB w tej sprawie, które ma się odbyć w Nowym Jork


--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 11:59, 07 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:00, 10 Lut 2016    Temat postu:

-
Wiesław Władyka więcej tekstów tego autora
10 lutego 2016

Czy PiS odbierze --> Grossowi Order Zasługi?
Odebranie orderu byłoby faktem niezwykle znaczącym.
Musiałoby to mianowicie oznaczać, że atakuje się
w Polsce wolność słowa i niezależność badań naukowych.


W 1966 r. prezydent Kwaśniewski wręczył Janowi Tomaszowi Grossowi
Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi w uznaniu za wielkie osiągnięcia
naukowe oraz za działalność opozycyjną.
Gross na fali Marca’68 najpierw siedział w więzieniu, a potem
wyemigrował w świat, na końcu kotwicząc się jako profesor socjologii w Princeton.

Wielką sławę jednak zdobył już po 1996 r. jako autor najpierw
„Sąsiadów” (2000), potem „Strachu” (2006) i „Złotych żniw” (2011),
które odsłaniały bolesne, dramatyczne i tragiczne stosunki
polsko-żydowskie czasów II wojny światowej. Książki te,
a zwłaszcza pierwsza poświęcona zbrodniom w Jedwabnem,
wstrząsnęły opinią publiczną, wywołały wielką dyskusję, w której zapisały
się także głosy historyków, poddających krytyce metody badawcze
Jana Tomasza Grossa. Nie brakło też głosów aprobatywnych,
wspierających argumentację badacza z Princeton.
Tak czy inaczej stał się on tzw. postacią kontrowersyjną i ulubionym
obiektem ataku miłośników polityki historycznej, rozumianej jako
wychwalanie polskiej historii.

Dzisiaj pojawiła się inicjatywa - najpierw Macieja Świrskiego, prezesa
Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniu, następnie
Kancelarii Prezydenta, która zwróciła się do MSZ z prośbą o wydanie
opinii – odebrania Grossowi orderu z 1996 r. Pod zarzutem bez mała
zdrady Polski, jako że profesor w artykule dla „Die Welt” stwierdził,
że w czasie II wojny światowej Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców.
Jeszcze do tego postawił tezę, że współczesny opór Polaków wobec
przyjmowania imigrantów wiąże się właśnie z doświadczeniami wojennymi
. Tę wypowiedź w Polsce uznano, właściwie powszechnie, także w kręgach
zaprzyjaźnionych z Grossem, za wysoce niefortunną, głupią, oburzającą.
Za nieszczęśliwą także dlatego, że pojawiła się ona w prasie niemieckiej,
że w swoim uproszczeniu staje się swoistą karykaturą
i może być wykorzystywana w bijatyce politycznej.

Dostało się Grossowi i zdawało się, że na tym sprawa się zakończy.
A jednak nie. Odebranie orderu byłoby faktem niezwykle znaczącym.
Musiałoby to mianowicie oznaczać, że atakuje się w Polsce wolność słowa
i niezależność badań naukowych, że karze się wybitnego badacza
i autora za to co mówi, mimo że zawsze był i jest gotowy do stawania
do dyskusji z każdym i wszędzie. Że oto polityka historyczna będzie
egzekwować swoje narzucane prawdy, a Gross jeśli chce to niech gada
sobie w Princeton ale nie ma czego szukać tu,
w Polsce. Bo ona da mu po łapach, jak już raz Grossowi pokazała.


Jan Tomasz Gross

Data i miejsce urodzenia 1 sierpnia 1947, Warszawa
Narodowość polska

Jan Tomasz Gross (ur. 1 sierpnia 1947 w --> Warszawie )
– polsko-amerykański socjolog i historyk, specjalizujący się
w europejskiej historii XX wieku i historii zagłady Żydów.
Profesor wydziału historii Uniwersytetu Princeton.

Życiorys

Urodził się w Warszawie, w rodzinie polsko-żydowskiej i dorastał
w lewicowym środowisku. Jego matka, Hanna Szumańska (1919–1973;
córka znanego przedwojennego adwokata, Wacława Szumańskiego,
który był obrońcą m.in. w procesie brzeskim), była łączniczką Biura
Informacji i Propagandy Armii Krajowej, podczas II wojny światowej
pomagała swojemu przyszłemu mężowi, Zygmuntowi Grossowi
(1903–1995), adwokatowi, kompozytorowi, członkowi Polskiej Partii
Socjalistycznej. Po wojnie pobrali się[1].

Jan Tomasz Gross studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim[1][2].
Po zaangażowaniu się w protesty studenckie w marcu 1968 aresztowany
na pięć miesięcy. W 1969 wyemigrował z rodzicami do
Stanów Zjednoczonych. W 1975 obronił doktorat z socjologii
na Uniwersytecie Yale, gdzie przez wiele lat był wykładowcą.
W 1996 został odznaczony przez Prezydenta RP
Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi
Rzeczypospolitej Polskiej[2]. Jest profesorem wydziału historii Uniwersytetu Princeton.

Jego żoną była Irena Grudzińska-Gross.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 19:54, 10 Lut 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 21:42, 15 Lut 2016    Temat postu:

---

Jagienka Wilczak Jagienka Wilczak
15 lutego 2016

Bruksela zniosła sankcje wobec Białorusi
Łukaszenka poradził sobie bez finansowej pomocy UE udowadniając,
że sankcje nie są najlepszym sposobem prowadzenia polityki.

Aleksander Łukaszenka, prezydent Białorusi może powiedzieć:
bingo! Bruksela zniosła właśnie sankcje, jakimi objęto Mińsk w 2011 r.,
po tym, jak białoruski prezydent rozprawił się z opozycją,w tym ze
swoimi byłymi konkurentami do najwyższego urzędu w państwie,
którzy odważyli się z nim rywalizować. Srogie represje, bicie, areszty
i wyroki nie mogły przejść bez echa. Bruksela uchwaliła embargo na
handel bronią i zamrożenie aktywów firm finansujących reżim.
Na teren UE nie mogli wjechać białoruscy funkcjonariusze,
(w sumie 174 osoby) z prezydentem Łukaszenką na czele.
Unia domagała się zwolnienia wszystkich więźniów politycznych,
także dziennikarza Andrzeja Poczobuta, zaprzestania represji
wobec niezależnych mediów i inwigilacji zachodnich dyplomatów.

Łukaszenka oczywiście odszczeknął się Brukseli, wyraźnie wskazując,
że sankcjami przejmuje się niewiele, jest suwerennym szefem państwa,
wybranym większością głosów i nie życzy sobie zewnętrznej
ingerencji w sprawy domowe.

Lata mijały, sankcje trwały, a Łukaszenka był persona non grata na
unijnych salonach. Wiele się tym nie przejmował, jak mógł obchodził
zakazy. Kiedy nie mógł pojechać na narty do Austrii, kazał wznieść
odpowiednio wysoki stok w pobliżu Mińska. To był jego popisowy numer.
Kontakty z Unią, także gospodarcze i finansowe, zastąpił zacieśnieniem relacji z Moskwą.

Nikt się Łukaszenką specjalnie w Brukseli nie zajmował.

Ale Aleksander Łukaszenka zaskoczył. Kiedy trwał kryzys na Ukrainie,
najpierw nie poparł rosyjskiej aneksji Krymu, a potem wielokrotnie
krytycznie wypowiadał się o rosyjskich działaniach w Donbasie.
Zaproponował też pomoc w mediacjach.

We wrześniu 2014 r. w Mińsku odbyły się pierwsze rokowania pokojowe,
nazwane potem Mińsk 1, a w lutym 2015 r.
w stolicy Białorusi podpisano porozumienie Mińsk 2.

Łukaszenka pełnił honory pana domu, witał europejskich przywódców:
Angelę Merkel oraz prezydenta Francji François Hollanda, a także
ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenkę i oczywiście Władimira Putina.
Bez kompleksów, jakby nigdy nic. Wreszcie reflektory były zwrócone na
niego. Wreszcie zaistniał, i to w pozytywnym kontekście, co nie zdarzyło
się przecież od lat. Mińsk był przez kilka dni na pierwszych stronach
mediów: tylko tutaj mogli się spotkać negocjatorzy,
skoro niektórzy z nich nie mieli prawa wjazdu na teren UE.

Potem nadeszło ocieplenie, Łukaszenka zwolnił politycznych więźniów,
także Michała Statkiewicza, najdłużej przetrzymywanego opozycjonistę,
byłego kandydata na prezydenta.

Nie prześladował też swoich oponentów, kontrkandydatów w kolejnych
wyborach, czym mile zaskoczył Europę. W październiku 2015 Bruksela
zawiesiła sankcje wobec Białorusi, a dziś je zniosła. Zakazem wjazdu
objętych jest nadal jedynie kilku (czterech) funkcjonariuszy,
podejrzanych o udział w zniknięciu opozycyjnych działaczy.
Nigdy się nie odnaleźli i pewnie nie żyją. Łukaszenka może jeździć
na narty w Alpy i nie tylko, pewnie wnet będzie brylował na salonach
politycznych. Utrzymano też zakaz handlu bronią. Nie da się ukryć,
że to sukces białoruskiego prezydenta: poradził sobie bez finansowej
pomocy i zbliżenia z Europą. Nieważne jak, ale dał radę.
Poszukał nowych sojuszy. Nowych kredytodawców, nowych inwestorów.
Nie można powiedzieć, że Białoruś jest w rozkwicie, ale też nie zbankrutowała.

Bruksela natomiast mogła się przekonać, że sankcje to nie jest najlepszy
sposób prowadzenia polityki. Niewiele dało objęcie nimi Serbii, poza
wpędzeniem tego kraju w kłopoty gospodarcze, z jakich teraz ta sama
Unia musi Belgrad wyciągać i zacieśnienie relacji z Moskwą,
potrzebne jak dziura w bucie.

Sankcje nie sprawdziły się też w stosunku do Mińska i Łukaszenki.
Pewnie trzeba będzie poszukać trzeciej drogi. Oczywiście, także
Łukaszenka musi zrozumieć, że warto rozmawiać, nawet z opozycją.
Powinien także wyciągnąć wnioski z ukraińskiej lekcji.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42, 43  Następny
Strona 41 z 43

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin