Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Chaos w Polsce
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 23:00, 07 Kwi 2015    Temat postu: Chaos w Polsce

Grzegorz Rzeczkowski


http://www.problemista.fora.pl/o-szachach,1/solving-to-szansa-dla-polskich-szachow,1338-75.html

Chaos we mgle

Za sprawą ujawnionych przez RMF FM stenogramów ponownie możemy
się przekonać, że w katastrofie smoleńskiej nie ma nic z romantycznego
dramatu. Jest tylko polska swawola i lekkomyślność.

Obraz, jaki rysuje się z nowych zapisów rozmów w kokpicie, odczytanych przez ekspertów prokuratury, jest jeszcze bardziej ponury, niż sądziliśmy dotychczas. Ale jest jedynie uzupełnieniem wiedzy, którą już dysponujemy. Uzupełnieniem ważnym, bo biegłym udało się odczytać o jedną trzecią materiału więcej, ale i trochę ułomnym ze względu na oświadczenie prokuratury, która stwierdziła, że materiał RMF zawiera szereg nieścisłości.

Co z niego wynika? Nie zdawaliśmy sobie sprawy ze stopnia chaosu, jaki panował w kokpicie. Uderzające jest zachowanie pasażerów, którzy bezustannie, właściwie do momentu zderzenia z drzewami, wchodzili i wychodzili z kabiny, głośno rozmawiając. Można powiedzieć: na pokładzie trwał piknik i to nawet w czasie, gdy wszyscy powinni siedzieć w fotelach i mieć zapięte pasy. Dla kogoś, kto ma choćby niewielkie pojęcie o zasadach panujących na pokładzie samolotów pasażerskich, brzmi to wręcz przerażająco.
--

Wstrząsająca jest ta dezynwoltura pasażerów na tle coraz bardziej zdenerwowanych, niemal roztrzęsionych pilotów, którzy zdawali sobie sprawę z trudności zadania, jakie ich czeka, jakby podświadomie czując, że nie dadzą rady („To się nie uda” – mówi ktoś w kabinie). Mimo to za wszelką cenę - jak w amoku - chcąc dolecieć do lotniska („narwańcy” – rzucił ktoś, prawdopodobnie mając na myśli pilotów).

Prawdopodobnie dlatego, że – jak potwierdzają nowe zapisy – pracowali pod bezpośrednią presją dowódcy sił powietrznych. Gen. Andrzej Błasik (występujący w stenogramie jako DSP) był w kokpicie podczas podchodzenia do lądowania i wydawał polecenia („Śmiało, zmieścisz się”).

Naciskali też inni – dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana rzucił w pewnym momencie do załogi: „Będziemy próbowali do skutku” („Faktem jest, że my musimy to robić do skutku” – przypomina po kilku minutach gen. Błasik, a niezidentyfikowana osoba potwierdza: „Dokładnie!”). Załoga nie oparła się tej presji. Nie próbowała nawet dopytać, czy prezydent podjął jakąkolwiek decyzję w sprawie lotu na lotnisko zapasowe, co wcześniej proponował kapitan tupolewa.

Szkoda, że pełniejszy zapis pojawił się dopiero po pięciu latach od katastrofy. Źle, że nikt wcześniej nie zdał sobie sprawy, że zapis rejestratora głosów był niewłaściwie zgrany. Fatalnie, że opinia publiczna dowiedziała się o nowych ustaleniach za sprawą przecieku i to tuż przed piątą rocznicą tragedii, gdy emocje i tak rosną. Trzeba jednak podkreślić, że nie ma żadnych podstaw, by negować dotychczasowe ustalenia dotyczące przyczyn katastrofy – ani komisji Millera, ani biegłych prokuratury, o których śledczy niedawno poinformowali. Dzięki nowym dokumentom mamy tylko i aż pełniejszy obraz tego, co działo się w kokpicie tupolewa i dlaczego piloci nie zdecydowali się odlecieć na zapasowe lotnisko.

Nie można mieć jednak nadziei, że stenogramy zduszą smoleński ogień,
który od pięciu lat trawi polskie życie publiczne.
Wręcz przeciwnie – pewnie na nowo go roznieci.
Stanie się dowodem na manipulacje ze strony władz
i próbę „sfałszowania prawdy o Smoleńsku”.

Pojawią się kolejne oskarżenia o manipulowanie nagraniami, „wściekły
atak na ofiary”, „szarganie pamięci o nich”, działanie „metodami Putina” etc.
Rzecznik PiS Marcin Mastalerek zdążył już ogłosić,
że to obrzydliwa gra katastrofą smoleńską.

Smoleński mit zostanie wzmocniony, zgodnie ze znaną z fizyki zasadą,
że akcja musi wywołać równą jej pod względem siły reakcję.
Oburzenie na najnowsze ustalenia z pewnością będzie duże, bo słabszy
odzew niejako z natury rzeczy poddawałaby w wątpliwość jedną z zasadniczych
prawd wiary smoleńskiej religii, która zamyka się w słowach kłamstwo smoleńskie

*

Więcej na temat katastrofy smoleńskiej – już w środę (8 kwietnia)
w tygodniku POLITYKA, a jeszcze dziś w wydaniu cyfrowym.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 14:49, 21 Paź 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 12:45, 08 Kwi 2015    Temat postu:

7.04.2015
wtorek

Czas na zmianę standardów prawnych i etycznych wobec
„zawodów wrażliwych”

Stefan Karczmarewicz

Po raz kolejny stoimy wobec pytania, jak dalece wykorzystać współczesną
wiedzę i technologię dla naszego bezpieczeństwa,
a gdzie postawić im tamy – w imię naszych przekonań.

Ten tekst zaczął powstawać przed katastrofą Germanwings.
Musiał chwilę poczekać i wymagał uzupełnienia, gdy się ona wydarzyła.
Nie stracił jednak na aktualności. Wprost przeciwnie.

Niedawno konsultowałem pewnego pacjenta. Kierowca TI-Ra po zawale serca, w wyniku którego zostało ono istotnie uszkodzone. Taki stopień uszkodzenia stwarza wysokie ryzyko groźnych zaburzeń rytmu serca, które mogą prowadzić do utrat przytomności lub nawet śmierci.
Jest to wiedza dla lekarza elementarna. Tymczasem nikt się nie zastanowił, jaki zawód wykonuje pacjent i nie sprawił, by przynajmniej czasowo zakazano mu prowadzenia pojazdów mechanicznych.
W niedługim czasie po powrocie do pracy nasz kierowca doznał dwóch utrat przytomności. Szczęśliwie obie wydarzyły się podczas postojów. Przestraszył się, zgłosił do kardiologa. W badaniach diagnostycznych wykryto groźne zaburzenia rytmu serca. Wszczepiono kardiowerter-defibrylator. Po okresie karencji zgodnie z obowiązującymi wytycznymi pacjent będzie mógł prowadzić jedynie pojazdy osobowe. Happy end, którego by nie było, gdyby utrata przytomności nastąpiła podczas jazdy czterdziestotonową ciężarówką.
Opowiadała mi niewątpliwie kompetentna i nieskora do konfabulacji okulistka, że co pewien czas ma pacjentów w średnim wieku, którzy przychodzą do niej, widząc na poziomie 40 proc. normy. Odbywa się dialog w stylu: „Kim pan jest?” – „Zawodowym kierowcą”. „Przecież pan słabo widzi!” – „Widzę dobrze, tylko w nocy trochę gorzej, dlatego przyszedłem dobrać okulary”.
Zaczynacie Państwo bać się jeździć? Być może po katastrofie Germanwings przynajmniej część z Państwa zaczęła bać się latać… A przecież lista tzw. zawodów wrażliwych, czyli takich, w których można spowodować katastrofę, jest dłuższa, niż byśmy się wszyscy śmieli domyślać.
Warto jednoznacznie podkreślić: choroba pracownika, która będzie prowadziła do nieszczęścia, niekoniecznie musi mieć charakter psychiczny. Wiele chorób somatycznych, zwłaszcza kardiologicznych, neurologicznych i okulistycznych, może skutkować równie tragicznie. Pora zatem rozstrzygnąć kilka zasadniczych kwestii – nie w kategoriach kolejnej filozoficznej dysputy, lecz dyskusji o narzędziach prawnych, prowadzącej do modyfikacji tych narzędzi.
Pytań jest niemało. Czy w tzw. zawodach wrażliwych granica ochrony prywatności chorowania powinna być przesunięta, a jeżeli tak, to na ile? Jaka odpowiedzialność powinna ciążyć na pracodawcy, który nie dopilnował rzetelnej kontroli stanu zdrowia pracownika? Jaka – jeżeli dopilnował, ale nie podjął odpowiednich działań? Jakie sankcje powinny grozić pracownikowi, który zataił przed pracodawcą i/lub lekarzem swój stan zdrowia?
Szczególną rolę odgrywa w tym wszystkim lekarz oceniający zdolność do wykonywania zawodu. Jeżeli i badający, i badany są pracownikami tej samej firmy, to kierownictwo firmy nie musi znać szczegółów medycznych, ale z pewnością otrzymuje z poradni jasny przekaz typu: dyskwalifikacja, czasowa niezdolność do pracy lub konieczność częstszej kontroli.
Jeżeli jednak badania przeprowadza instytucja zewnętrzna, to lekarz może jedynie wręczyć dokumentację badanemu. Nie wolno – pod groźbą odpowiedzialności karnej – zawiadomić jego pracodawcy o trwałej lub czasowej niezdolności do pracy osoby, którą badał. Szczególne ograniczenia dotyczą udostępniania wyników konsultacji psychiatrycznych.
Dochodzimy do absurdu. W imię wolności jednostki, ochrony danych osobowych, zachowania tajemnicy lekarskiej i czego tam jeszcze zechcemy – stwarzamy niepokojąco wiele okazji, że jakąś pracę będzie wykonywać osoba absolutnie się do niej nienadająca, przynajmniej danego dnia. Chroniąc prywatność pilota, narażamy jego pasażerów, w imię praw kierowcy TIR-a być może skazujemy na śmierć ludzi jadących busem, z którym ten TIR się zderzy…
A przecież są na świecie jeszcze operatorzy maszyn budowlanych,
maszyniści, tramwajarze i tak dalej, i tak dalej…

Pozwalam sobie zaproponować kompromis – pomiędzy prywatnością ludzi
wykonujących „zawody wrażliwe”
(listę tych zawodów należałoby przede wszystkim oficjalnie zdefiniować)
a najlepiej rozumianym bezpieczeństwem publicznym.
Myślę, że pracodawca nie musi znać szczegółów medycznych dotyczących
ludzi, których zatrudnia. Jednak dla tej grupy zawodów lekarz powinien
być zobowiązany do przekazania bezpośrednio pracodawcy wniosku
z badania – i tylko tego wniosku.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 13:03, 08 Kwi 2015    Temat postu:

7.04.2015
wtorek

Wiele hałasu o nic?

Daniel Passent

Ogłoszony przez radio RMF FM nowy, pełniejszy zapis rozmów w kabinie
przed katastrofą samolotu TU 154 jest rewelacją i starzyzną zarazem.

Jest rewelacją, ponieważ dowodzi, że przez cztery lata pracowano nad
nośnikiem, który daleko odbiegał od oryginalnego zapisu w czarnej skrzynce.

Jest rewelacją, ponieważ potwierdza domysły o obecności pilotów
dowódcy Wojsk Powietrznych, gen. Andrzeja Błasika,
dyrektora Mariusza Kazany i innych osób w kabinie pilotów.
Potwierdza wrażenie chaosu i bezradności, presji na załogę.

Słowem: stawia kropkę nad i w wielu sprawach sygnalizowanych w dotychczasowych raportach na temat przyczyn katastrofy. Ponadto zapis potwierdza, że nie było wybuchu, zamachu etc. Czyli zaprzecza rozmaitym teoriom szkoły Antoniego Macierewicza i jego ekspertów.
Z drugiej strony można powiedzieć, że nowy zapis rozmów w kabinie tylko potwierdza fatalne przygotowanie lotu, co widać w takich sprawach jak brak jasności w sprawie lotnisk zapasowych, problemy z paliwem, kwalifikacjami załogi, naruszaniem procedur dotyczących „sterylnej” kabiny pilotów, daleko posuniętej presji na pilotów etc.

Nowe i liczne szczegóły potwierdzają tylko to, co wszyscy rozsądni ludzie wiedzą od dawna – że katastrofa miała wiele przyczyn po stronie polskiej, a także rosyjskiej. Gdyby przestrzegano procedur, ten lot w ogóle nie mógłby dojść do skutku. Część odpowiedzialnych zginęła w smoleńskiej tragedii, część czeka na ustalenie winy i kary.

Zapytałem moich gości w Radiu TOK FM (prof. Andrzeja Rycharda – znanego socjologa, dyrektora IFiS PAN, Jana Ordyńskiego z TVP i Zdzisława Pietrasika z POLITYKI), jakie będą polityczne konsekwencje smoleńskich rewelacji. Kto zyska, kto straci?
Wszyscy trzej odpowiedzieli tak samo: żadne.
Opinie w sprawach Smoleńska nie są już kwestią wiedzy, lecz kwestią
wiary, a tej nie naruszy żadne, nawet nowatorskie odsłuchanie taśm.

Strona rządowa może być zadowolona – lepiej odczytane taśmy potwierdzają ustalenia komisji Millera. Prawicowa opozycja będzie dezawuować zapis nagrania sporządzonego przez biegłych jako napisany cyrylicą, pod dyktando gen. Anodiny, rosyjskie służby itp. Na pewno są rozgoryczeni i położą nacisk na takie pytania i tematy jak „dlaczego akurat teraz?”, „gra wyborcza, granie Smoleńskiem”, prowokowanie PiS, odwracanie uwagi od służby zdrowia i innych spraw podnoszonych przez Andrzeja Dudę.

Najwięcej niejasności budzi funkcjonowanie i brak umiejętności komunikacyjnych Naczelnej Prokuratury Wojskowej, która jest niezdecydowana (por. sprzeczne sygnały w sprawie trotylu), przesadnie tajemnicza (np. podczas niedawnej konferencji prasowej nie wspomniała o nowym, sensacyjnym odczytaniu zapisu przez powołanych przez nią biegłych), nieszczelna itd.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Ujawnione rewelacje potwierdzają opinie fachowców
i przekreślają spekulacje o zamachu, morderstwie i spisku.

Umacniają natomiast przekonanie, że wszystkiemu winne są bałagan, lekkomyślność, dojutrkowość, lekceważenie procedur, wspólne zarówno ludziom na samym dole drabiny państwowej, jak i na szczeblach najwyższych.

-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 13:08, 08 Kwi 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 14:31, 08 Kwi 2015    Temat postu:

Kartka z podróży
8 kwietnia o godz. 13:58
Vera

“Ciekawe tylko, że marazm i brak kręgosłupa PO ma fatalny wpływ także
na PiS, które kiedyś było zwykłą partią (w 2007 PO zasłużenie przegrało)
ale dzisiaj to tylko wiecznie obrażona banda, której bluzgi
i wyzwiska zastępują wszelkie argumenty.

Skutecznie i dlaczego mieliby to zmieniać. Wystarczą świetni agitatorzy.”
Gdy wczoraj rano przeczytałem o kolejnych nowosciach z kokpitu to mi
sie nóż w kieszeni otworzył, bo pomyslałem, że znów się skończy na
rytualnej, nie wnoszacej nic do sprawy pyskówce między peowcami a pisowcami.

Ale później, gdy poczytałem co komentatorzy piszą doszedłem do wniosku, że po 5 latach jednak jest zmiana w podejsciu do tego wydarzenia. Głównie dlatego, że jednak myslą przewodnią dyskusji nie są przepychanki sekciarskie pisowców i peowców ale obraz degradacji panstwa, który jak w soczewce skupia się w tej katastrofie i nieudolnych próbach jej wyjaśnienia – własciwie zaciemnienia.
Myslę, że ludzie zaczynają już widzieć, że metaforycznie biorąc są pasażerami (obywatelami) samolotu (państwa) w którego kokpicie siedzi ta cała rozżarta pisowsko-peowska ekipa – samolotu, który grzeje na pełnej mocy silników ku katastrofie.

Jak napisałem wyżej do Wacława 1 nawet w sensie teologicznym można widzieć katastrofę smoleńską jako karę Boską – ostatnie ostrzeżenie.
Teologiczne ujecie jest nawet uprawnione biorąc pod uwagę jak ujęcie racjonalne zostało pracowicie zamataczone.

Tak więc niewyjasniona, nierozliczona i nieprzepracowana od 5 lat katastrofa smoleńska może byc jednym z wielu impulsów do tego by sie w koncu krajanie/pasażerowie/zakładnicy pozbyli z kokpitu państwowego tej całej ekipy POPiS-owskiej.

Czas najwyższy zmienić pilotów, oczyścić kokpit.
Wznieść się bez tego balastu, lecieć swobodnie, bezpiecznie … .
Mam nadzieję, że to powoli do ludzi dociera.


Pzdro
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 17:00, 08 Kwi 2015    Temat postu:

-
mzak
8 kwietnia o godz. 13:35 29909

Coś się w tym kraju rozjechało! Pamiętam czasy, gdy w PRL mój ojciec
pracując w hucie szkła przy piecu szklarskim robił kompleksowe na owe
czasy badania i wyniki miał obowiązek przedstawić lekarzowi zakładowymi.
Ten miał prawo zażądać przeniesienia na inne stanowisko, ze względu
na stan zdrowia pracownika. Doszedł do wieku emerytalnego – 60 lat,
emerytura na przymus, chociaż ojciec miał zdrowie żelazne.
W innych zawodach pracował jeszcze 15 lat. Podobnie było z kierowcami
autobusów, ciężarówek. Pogorszył się wzrok- okulary lub odejście z zawodu.
Miałem znajomych którym się to przydarzyło. Ale przyszła wolność
z demokracją i każdy sobie zawodowo orze, jak może.

Pracodawcę prywatnego interesuje zysk. Nie przeniesie kierowcy TiRa do
lżejszej pracy, nawet okresowo. Ten, nie chcąc stracić pracy utajnia
choroby. Afekt- dziennie kilka ciężarówek w Polsce ma wypadki ,
w tym mnóstwo dziwnych (wywrotki, wpadnięcia do rowów). I
nna sprawa, że w Polsce nie zwraca się uwagi na wiek kierowców
u których wraz z upływem lat pogarsza naturalne cechy warunkujące bezpieczeństwo.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 9:36, 15 Kwi 2015    Temat postu:

Paweł Walewski blog
15 kwietnia 2015
Czy producenci alkoholi powinni podawać liczbę kalorii na etykietach?

Procenty czy kalorie

Komisja Europejska zamierza rozliczać przemysł spirytusowy
z kaloryczności trunków. I słusznie: konsumentów należy
uświadamiać, dlaczego rośnie im mięsień piwny.
Grecja.
Jak wyglądają obiady szkolne w różnych krajach świata


Z takiego założenia wyszła brytyjska europosłanka Glenis Willmott.
Już po raz drugi próbuje przekonać Komisję Europejską, by ta zmusiła
przemysł spirytusowy do podawania na opakowaniach trunków liczby kalorii.

Za pierwszym razem sojusz producentów oparł się temu pomysłowi.
Bo nie w smak mu zapewne, abyśmy wiedzieli, na co się decydujemy, wychylając kieliszek szampana, wódki lub likieru. Ale dobrze czasem wiedzieć, że trunek nie idzie tylko do głowy. W niewidoczny z pozoru sposób odkłada się również w tkance tłuszczowej.

Sute tycie

Nie chcę rozpisywać się tu o zaletach picia kieliszka czerwonego wina do obiadu, bo fakt ten jest bezsporny i dobrze wszystkim znany. Inne badania mówiące o korzystnym wpływie niewielkiej ilości czystej wódki lub porto na funkcje rozmaitych organów wewnętrznych zostały również potwierdzone, aczkolwiek są też takie, które podważają ich prawdziwość.

Naukowcy nie mogą dojść do porozumienia, w jakich ilościach alkohol służy zdrowiu, a kiedy zaczyna szkodzić. Ale są zgodni w jednym: kilka litrów piwa tygodniowo sprzyja tyciu, a po suto zakrapianej imprezie możemy wzbogacić się o co najmniej tysiąc kalorii, co równoznaczne będzie z jednorazowym pochłonięciem kilku pączków.

Nie rozumiem więc, dlaczego zwalniać przemysł spirytusowy z podawania tego typu ostrzeżeń na opakowaniach trunków, skoro producenci papierosów od dawna są zobowiązani do podawania na etykietach mnóstwa informacji i niemal całej tablicy Mendelejewa.

Kilka kulek

Wypijane kalorie nie są tak groźne jak tytoniowe trucizny, ale najgorszy jest tu brak świadomości, że po każdym kieliszku można przytyć. 40 ml ajerkoniaku to 130 kcal. 50 mln koniaku – 160 kcal. Zaś 0,33 litra ciemnego piwa – 250 kcal. I znów wino wydaje się najwłaściwszym wyborem, gdyż kieliszek wytrawnego trunku zawiera raptem 68 kcal, natomiast 100 g wódki o mocy 32 proc. to około 175 kcal. Czyli tyle, ile zawierają 4 kulki lodów.

Co prawda czysty etanol, rozkładany w wątrobie do dwutlenku węgla i wody, nie przyczynia się bezpośrednio do gromadzenia zapasów energetycznych (stąd określenie, że napoje alkoholowe zawierają „puste kalorie”). Nie prowadzi też jak płynne odżywki u sportowców do wyzwolenia energii wykorzystywanej na pracę mięśni. Ale dodatek cukru odkłada się w tkance tłuszczowej, a wypijane trunki zaostrzają apetyt.

Ucząc się rozsądnego i odpowiedzialnego picia, warto uzmysłowić
więc sobie konsekwencje dla własnej tuszy. Przede wszystkim zaś
warto zapewnić konsumentom rzetelne informacje, do czego
sprowadza się postulat europosłanki Glenis Willmott.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 11:52, 28 Kwi 2015    Temat postu:

-
stefan57

Zamieszanie z Nocnymi Wilkami:
wjadą, nie wjadą, a może już wjechali?

Czy istnieje jakaś czerwona linia idiotyzmów ,
której rodzima rusofobia nie jest wstanie przekroczyć?
Czy istnieje drugi taki kraj w Europie, którego przywódcy są wstanie
tak dużo i ciężko pracować na obniżenie dobrobytu jego obywateli?
Czy istniał w dziejach świata kraj , który znalazłszy się w obozie
zwycięzców , robi wszystko by uczynić z tego klęskę?
Czy istnieje taki kraj, który z tak niewielu nacji, jeszcze
mu życzliwych, potrafi uczynić sobie wrogów?

Czy w POLITYCE istnieje ktoś , kto może napisać coś sensownego
o Rosji, Ukrainie , Białorusi, bo te kraje zna z autopsji a nie z własnej
i kolegi propagandy ewentualnie z ciężkiej pracy tyłkiem po kanapie przed TV.
Do jasnej cholery apeluję! Politycy i znawcy wschodu od siedmiu
boleści ! Jak nie potraficie pomóc w nawiązywaniu normalnych
przyjaznych relacji z sąsiadem ,któremu wiele można sprzedać,
to przynajmniej nie przeszkadzajcie!
To co robicie nazywa się , polskie warcholstwo!

P.S.
Co to takiego jest to, to,to "ostjan"
Dziękuję naszym motocyklistom , starają się choć trochę ratować kraj od śmieszności.
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 11:52, 28 Kwi 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 9:49, 29 Kwi 2015    Temat postu:

"

...dziennikarze czasami trafia się jakiś opozycjonista, który ma inne poglądy niż prowadzący i oczywiście taki ktoś nie tylko z trudem dopuszczany jest do głosu ale jest brutalnie przekrzykiwany." Nie wiem, bo nie oglądam i nie ma to nic wspólnego z tematem "Rosyjska propaganda w Polsce". Nie sądzę też, by oglądanie rosyjskich mediów, nawet tych w języku polskim, było pasją Polaków. Wiem natomiast, że w programie Agaty Młynarskiej "Świat się kręci" nie było żadnego przekrzykiwania się. Program dotyczył wydarzeń na Ukrainie. Dlaczego pani Agata Młynarska nie przekrzykiwała dyskutantów? Sprawa była prosta; zaprosiła do dyskusji wyłącznie zdeklarowanych wrogów Rosji pod przewodnictwem Aloszy Awdiejewa. Polska jest specyficznym krajem, który ma telewizję reżimową, podobnie jak w PRL-u. Nie dość tego, to jeszcze prowadzimy politykę układności w stosunku do trzech hegemonów: USA, Watykanu i UE. Zapominamy o bandytyzmie UPA i o sprzyjaniu obecnego, niedemokratycznego rządu na Ukrainie, który celebruje pamięć naszych morderców. O szykanach na Polakach przez Litwinów dowiadujemy się pośrednio. Temat? Co zrobić, by Polacy na Litwie nie słuchali i nie oglądali rosyjskich mediów, a skłonili się do polskich? Chciałoby się powiedzieć, zagłuszać i szykanować Polaków na Litwie, ale tego nawet PRL nie robił. Dlaczego zatem Polacy na Litwie słuchają Ruskich? Sprawa jest prosta; mniejszości narodowe na Litwie jadą na tym samym wózku, a Rosjanie nie muszą milczeć gdy Litwa pluje w twarz ich rodakom. Stąd chętnie oglądają i słuchają rosyjskich mediów, bo tam ktoś mówi i o ich problemach.

W Polskich mediach niczego takiego nie usłyszą, a ciągle bombardowani
są "komorowskimi" bzdetami o wolności i bezpieczeństwie,
których Władzio Gomółka by się nie powstydził. Powiem panu coś:
Trzeba zwyczajnie nie zakłamywać rzeczywistości w polskich mediach,
a rosyjska propaganda nie będzie miała znaczenia. Jeśli Szetyna tworzy
historie, a mógłby jedynie jako sołtys rozdawać kwity na sprzedaż
prosiaków, to nic dziwnego, że Polacy myślą samodzielnie.
Pan widocznie należy do kochających UPA, mapeta USA na Ukrainie,
oglądających z chęcią antypolskie filmy typu "Pokłosie", "Ida"
czy "Ziarno prawdy" tworzone wyłącznie po to, by zdobyć Oscara
w zdominowanym przez Żydów kolegium Hollywood.
Propaganda działa na prostaków, których w Polsce niestety większość,
bo mądrzejsi wyjechali za chlebem. Dlatego też obawiałbym się raczej
zgubnego wpływu propagandy USA, które ma w Polsce swe
przedstawicielstwa FBI, CIA (KIejkuty) i propagandy Watykanu,
który ma swe "komitety" nie tylko w miastach po kilka
(zamiast likwidowanych kin), ale i w każdej większej wsi

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 8:59, 30 Kwi 2015    Temat postu:

29.04.2015
środa

Poselskie kilometrówki umorzone. Ale czy byli uczciwi?
Anna Dąbrowska

Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie „kilometrówek” 25 posłów,
w tym marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, wiceministra zdrowia
Sławomira Neumanna oraz wicemarszałka Marka Kuchcińskiego (PiS).
Prokuratura uznała, że nie ma podstaw, by twierdzić, że posłowie dopuścili
się oszustwa.
Co nie znaczy, że możemy mieć pewność, że zachowali się w porządku.

Śledztwo wszczęto pod koniec zeszłego roku na podstawie zawiadomień, które wpłynęły od osób prywatnych. Dotyczyły podejrzenia doprowadzenia Kancelarii Sejmu w latach 2005-2014 przez 25 posłów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę 1 mln 705 tys. zł. Chodziło o pieniądze, które posłowie rozliczają za paliwo, kiedy wykorzystują w ramach pełnienia mandatu samochód.

Tzw. kilometrówka, czyli limit przejazdów, jakie poseł może rozliczyć, to 3500 kilometrów miesięcznie. Tylko w 2013 roku aż 114 posłów wykorzystało maksymalny limit wydatków na ten cel – dokładnie 35103,60 zł.
Prokuratura uznała, że 25 posłów, na których złożono doniesienie, nie ma nic na sumieniu. „Biorąc pod uwagę, iż większość posłów objętych postępowaniem to posłowie z okręgów wyborczych znacznie oddalonych od Warszawy, to dokonanie prostego zestawienia liczby kilometrów dzielących ich okręgi od Warszawy, z liczbą dni, w których odbywały się posiedzenia Sejmu lub prace komisji, pozwala na przyjęcie, iż w ciągu każdego miesiąca mogli oni wykorzystać nawet górną kwotę limitu kilometrów” – oświadczył prokurator.

Rzeczywiście, posłanka Jolanta Szczypińska z Pomorza mogła sporo
wyjeździć. Ale można mieć wątpliwości, czy warszawscy posłowie
Jacek Sasin (PiS) i Przemysław Wipler (Korwin) przejechali
aż tyle w swoim okręgu (za odpowiednio: 33 tys. i 35 tys.).

Oprócz wymienionych prokuratura zajmowała się kilometrówkami: Wojciecha Jasińskiego, Krzysztofa Jurgiela, Karola Karskiego, Beaty Kempy, Bolesława Piechy, Tadeusza Arkita, Sławomira Kłosowskiego, Krystyny Pawłowicz, Andrzeja Halickiego, Małgorzaty Niemczyk, Jacka Sasina, Eugeniusza Grzeszczaka, Kazimierza Plocke, Marzeny Wróbel, Marcina Mastalerka, Joanny Bobowskiej, Krzysztofa Brejzy, Jarosława Charłampowicza, Michała Szczerby, Pawła Suskiego i Wiesława Suchowiejko.

Czy umorzenie tej sprawy oznacza, że posłowie są uczciwi? Nie ma możliwości, żeby to sprawdzić. Obowiązujące przepisy, a dokładnie zarządzenie Marszałka Sejmu, zwalnia posłów z dokładnego rozliczania tych pieniędzy. To źle, bo nie są to małe kwoty. Posłowie nie przynoszą paragonów czy faktur, wystarczy oświadczenie, w którym piszą, jakim samochodem i jaką liczbę kilometrów przejechali. Co więcej, poseł nie musi sam tym samochodem kierować, więc z rozliczenia kosztów przejazdu może skorzystać też taki poseł, który nie ma nawet prawa jazdy. Tak jest w przypadku Krystyny Pawłowicz. Nie muszą mieć nawet samochodu, a jedynie tytuł prawny do używania cudzego.
Prokuratura nie mogła więc – opierając się na oświadczeniach posłów – uznać, że doszło do przestępstwa. Ale trzeba też podkreślić, że nie mamy dowodów, że nie doszło do nadużyć. Mogę się założyć, że wielu z tych posłów, co to zawsze mieli dojeżdżać na posiedzenia Sejmu samochodem, korzystało z pociągów i samolotów, za które też płaci Kancelaria Sejmu. Jednak skoro posłowie nie muszą rozpisywać tej samochodowej kilometrówki, to trudno stworzyć mapę przejazdów i sprawdzić, czy kilometry na niej przebyte zgadzają się z tymi zadeklarowanymi w rozliczeniu.

Wszyscy widzą, że coś z tymi kilometrówkami nie jest do końca w porządku i byłoby fatalnie, gdyby decyzja prokuratury unieważniła dyskusję o tym, jak je rozliczać, aby nie dochodziło do nadużyć. Marszałek Radosław Sikorski już pracuje nad nowym zarządzeniem, które będzie wymagało od posłów dokładnego, czarno na białym, wykazania faktycznie przejechanych kilometrów i wydanych na to pieniędzy.
Swoje pomysły ma przedstawić Prezydium Sejmu na początku
maja, a obowiązywać zaczną od nowej kadencji Sejmu.

Oczywiście wszyscy życzylibyśmy sobie, żeby kultura oświadczeń
wypierała zaświadczenia, tabelki i wyliczenia. Ale najpierw posłowie
muszą zapracować na nasze zaufanie w tej sprawie, a biorąc pod
uwagę choćby „aferę madrycką”, to w tej kwestii nie idzie im najlepiej.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 9:06, 30 Kwi 2015    Temat postu:

-
woytek
30 kwietnia o godz. 6:46

” Tylko w 2013 roku aż 114 posłów wykorzystało maksymalny
limit wydatków na ten cel – dokładnie 35103,60 zł.”
Najważniejsze , że trzymają ten sam poziom wydatków na benzynę
niezależnie od miejsca zamieszkania. Jażeli każdy z nich przekracza normę 100 km dziennie w korkach Warszawy , to powinni dostawać jeszcze wkładki regeneracyjne do zupy , bo to ciężka praca fizyczna , 1oo km plus posiedzenia w Sejmie do późnych godzin nocnych?
To rozlicznie to jest fikcja urzędnicza .
Umorznie tej sprawy to jest uprawomocnienie fikcji.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 8:38, 01 Maj 2015    Temat postu: Re: Chaos w Polsce

--
Poznaj - bicie w przelocie - ep. en passant – szczególny ruch piona w szachach
--
1_2
Diagram -- 1
Białe matują w 2 ruchach -- #2 --- ---- 1. Kf7! - tempo - e5! - 2. d5xe6 ep. - mat!



Grzegorz Rzeczkowski
7 kwietnia 2015

Chaos we mgle

Za sprawą ujawnionych przez RMF FM stenogramów ponownie możemy
się przekonać, że w katastrofie smoleńskiej nie ma nic z romantycznego
dramatu. Jest tylko polska swawola i lekkomyślność.

Obraz, jaki rysuje się z nowych zapisów rozmów w kokpicie, odczytanych przez ekspertów prokuratury, jest jeszcze bardziej ponury, niż sądziliśmy dotychczas. Ale jest jedynie uzupełnieniem wiedzy, którą już dysponujemy. Uzupełnieniem ważnym, bo biegłym udało się odczytać o jedną trzecią materiału więcej, ale i trochę ułomnym ze względu na oświadczenie prokuratury, która stwierdziła, że materiał RMF zawiera szereg nieścisłości.

Co z niego wynika? Nie zdawaliśmy sobie sprawy ze stopnia chaosu, jaki panował w kokpicie. Uderzające jest zachowanie pasażerów, którzy bezustannie, właściwie do momentu zderzenia z drzewami, wchodzili i wychodzili z kabiny, głośno rozmawiając. Można powiedzieć: na pokładzie trwał piknik i to nawet w czasie, gdy wszyscy powinni siedzieć w fotelach i mieć zapięte pasy. Dla kogoś, kto ma choćby niewielkie pojęcie o zasadach panujących na pokładzie samolotów pasażerskich, brzmi to wręcz przerażająco.
--

Wstrząsająca jest ta dezynwoltura pasażerów na tle coraz bardziej zdenerwowanych, niemal roztrzęsionych pilotów, którzy zdawali sobie sprawę z trudności zadania, jakie ich czeka, jakby podświadomie czując, że nie dadzą rady („To się nie uda” – mówi ktoś w kabinie). Mimo to za wszelką cenę - jak w amoku - chcąc dolecieć do lotniska („narwańcy” – rzucił ktoś, prawdopodobnie mając na myśli pilotów).

Prawdopodobnie dlatego, że – jak potwierdzają nowe zapisy – pracowali pod bezpośrednią presją dowódcy sił powietrznych. Gen. Andrzej Błasik (występujący w stenogramie jako DSP) był w kokpicie podczas podchodzenia do lądowania i wydawał polecenia („Śmiało, zmieścisz się”).

Naciskali też inni – dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana rzucił w pewnym momencie do załogi: „Będziemy próbowali do skutku” („Faktem jest, że my musimy to robić do skutku” – przypomina po kilku minutach gen. Błasik, a niezidentyfikowana osoba potwierdza: „Dokładnie!”). Załoga nie oparła się tej presji. Nie próbowała nawet dopytać, czy prezydent podjął jakąkolwiek decyzję w sprawie lotu na lotnisko zapasowe, co wcześniej proponował kapitan tupolewa.

Szkoda, że pełniejszy zapis pojawił się dopiero po pięciu latach od katastrofy. Źle, że nikt wcześniej nie zdał sobie sprawy, że zapis rejestratora głosów był niewłaściwie zgrany. Fatalnie, że opinia publiczna dowiedziała się o nowych ustaleniach za sprawą przecieku i to tuż przed piątą rocznicą tragedii, gdy emocje i tak rosną. Trzeba jednak podkreślić, że nie ma żadnych podstaw, by negować dotychczasowe ustalenia dotyczące przyczyn katastrofy – ani komisji Millera, ani biegłych prokuratury, o których śledczy niedawno poinformowali. Dzięki nowym dokumentom mamy tylko i aż pełniejszy obraz tego, co działo się w kokpicie tupolewa i dlaczego piloci nie zdecydowali się odlecieć na zapasowe lotnisko.

Nie można mieć jednak nadziei, że stenogramy zduszą smoleński ogień,
który od pięciu lat trawi polskie życie publiczne.
Wręcz przeciwnie – pewnie na nowo go roznieci.
Stanie się dowodem na manipulacje ze strony władz
i próbę „sfałszowania prawdy o Smoleńsku”.

Pojawią się kolejne oskarżenia o manipulowanie nagraniami, „wściekły
atak na ofiary”, „szarganie pamięci o nich”, działanie „metodami Putina” etc.
Rzecznik PiS Marcin Mastalerek zdążył już ogłosić,
że to obrzydliwa gra katastrofą smoleńską.

Smoleński mit zostanie wzmocniony, zgodnie ze znaną z fizyki zasadą,
że akcja musi wywołać równą jej pod względem siły reakcję.
Oburzenie na najnowsze ustalenia z pewnością będzie duże, bo słabszy
odzew niejako z natury rzeczy poddawałaby w wątpliwość jedną z zasadniczych
prawd wiary smoleńskiej religii, która zamyka się w słowach kłamstwo smoleńskie
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 9:51, 01 Maj 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 11:23, 15 Maj 2015    Temat postu:

15.05.2015
piątek

Cienki mainstream
Jacek Kowalczyk

[link widoczny dla zalogowanych]

Tyle wiemy dziś, a czego dowiemy się jutro?Mainstream? Jaki mainstream?
Prorządowe media? A gdzież one? (I gdzie rząd?).
Teraz mainstreamem jest narracja wprost pisowska lub pisowska w stylu.
Wieloletnia praca tzw. niepokornych i niezależnych* przynosi efekty
(nie bez walnej pomocy rządu PO-PSL). To oni narzucili język, którym
mówi się i pisze dziś o rzeczywistości.
Chcąc, nie chcąc, powielamy go, nawet próbując z nimi polemizować.

W zaiste efektowny i efektywny sposób rozbudowali to, co sami nazwali przemysłem pogardy, i rozwinęli produkty tego przemysłu na wielką skalę, wprowadzając do publicznego uzusu słowa i określenia wcześniej nieakceptowalne poza sferą prywatnych wypowiedzi. Ci ludzie tak wrażliwi na krzywdę Lecha Kaczyńskiego bez najmniejszych zahamowań rozjeżdżają obecnego prezydenta, na razie całkowicie nie przejmując się tym, że w ten sposób przygotowują już front walki z każdym następnym prezydentem.

A hejt jest łatwy. Zwłaszcza w internecie. Jest łatwy zarówno w wersji świadomie zaplanowanego ataku, jak i zwykłego upustu złych emocji (widać to czasem nawet na tym blogu, gdzie przy na ogół dość zrównoważonej wymianie zdań, nagle następują erupcje złości i agresywne najazdy personalne, choć czasem wystarczyłoby pewnie policzyć do dziesięciu, zanim zacznie się pisać replikę).
Hejt jest banalnie łatwy, a obronić się przed nim jest skrajnie trudno. Kłamstwo jest szybkie, obnażenie kłamstwa powolne. Rani się błyskawicznie, kuruje długo. A nastroje społeczne (które jak łaska pańska na pstrym koniu jeżdżą) gwałtownie się odwróciły i szybko rozlały — więc teraz huzia na Józia! Czyli Bronka (każdemu tak wolno mówić o prezydencie, choć nikt nie mówi o Jędrku).

Teraz cokolwiek prezydent zrobi lub nie zrobi — zaraz czytamy, że źle, głupio, nie na czasie. (A przypomnijcie sobie prezydenta Lecha Wałęsę i jego sposób mówienia). Eksperci kręcą nosami, każdy na co innego, ale jakoś nie wyjaśniają, co trzeba zrobić, bo przecież tego nikt nie wie i w ogóle nie o to chodzi. Nieważne, jak jest, ważne, jak jest widziane. Nagle panem Dudą już nie warto się zajmować. Bo tu działa czar: zmiana wszystko zmieni — co za beznadziejna naiwność! Popatrzcie tylko na Obamę i jego zmianę.

Teraz ten coraz cieńszym strumieniem płynący mainstream tak broni prezydenta Bronka, że aż mu kapcie spadają. Oczekują cudu. Żądają cudu. Nowego Bronisława Komorowskiego. Nie, nie pojawi się. Jest, jaki jest. Przewidywalny. To z pewnością nie mój idol, ale ma za sobą jakąś biografię, jakąś historię, znacznie bardziej wiarygodną niż Andrzej Duda (sprawa SKOK przemilczana). Jeszcze raz przypomnę Wałęsę, wówczas (z zapleczem braci Kaczyńskich) też nie był bohaterem mojej bajki, ale nie miałem wątpliwości, czy głosować na niego, czy Stana Tymińskiego (zmiana!). To odległa, ale nie całkiem bezsensowna paralela. Zwłaszcza że o ile nie było jasne (i wciąż nie jest), kto stał za Tymińskim, o tyle jest jasne, kto stoi za panem Dudą.

Można nie iść na wybory, można oddać głos nieważny, można też popatrzeć do przodu i zobaczyć Wielką Zmianę: ministrów Macierewicza, Błaszczaka, Brudzińskiego, Pawłowicz, Chazana, Pospieszalskiego… może i Jacek Kurski jakimś podsekretarzem zostanie, a i dla ks. Oko coś się znajdzie. No, chyba że premier Kaczyński będzie wolał rząd fachowców. Ale nie liczyłbym zbytnio na to.

* Ale nie od finansowania przez SKOK.

Ciekawe skądinąd, jak będzie wyglądała prasa niepokorna, gdy do
władzy dojdzie tak wyczekiwana przez nią ekipa. Niewykluczone,
że upadnie (przynajmniej niektóre pisma czy TV Republika),
bo straci rację bytu, a przy okazji i swych głównych twórców, którzy
zapewne przejdą do bardziej odpowiedzialnej pracy, np. w mediach
publicznych, które dopiero wtedy staną się w pełni i naprawdę
prorządowe (mieliśmy już próbkę dziennikarskiej niezależności
w wykonaniu np. braci Karnowskich, kiedy u władzy był PiS;
to dopiero były popisy lizusostwa!).

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 11:26, 15 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 12:13, 15 Maj 2015    Temat postu:

-
saurom
15 maja o godz. 9:23

Panie Kowalczyk o jakim to hejterstwie pan mówi boli krytyka Bronia Komorusia.
A co takiego Komorusio zrobił, żeby na nią nie zasłużyć. Mówi pan, że media głównego nurtu hejtują Komorusia a gdzież to są te przykłady hejterstwa jest pan w stanie wymienić a może według pana można sugerować, że Andrzej Duda ożenił się z Żydówką, co ma zasugerować, że będzie działał w interesie wiadomych sił co zrobił Tomasz Lis. Może pan Kowalczyk zechce wyjaśnić nam czytelnikom kto jest przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego działacz PIS czy PO? Dlaczego Komisja Nadzoru Finansowego nie zareagowała na informacje przekazane przez Grzegorza Bierieckiego twórcę SKOKÓW o nieprawidłowościach w SKOK Wołomin i SKOK Kopernik czyżby dlatego, że podobnie jak w przypadku Amber Gold członkami zarządu byli ludzie z WSI koledzy Bronia Komorusia?

Panie Kowalczyk najbardziej upartyjniony prezydent to właśnie Bronio Komorusio. Ludzie widzą i dostrzegają, że Bronio Komorusio to w praktyce nadal jest członek PO. Jakoś sobie nie przypominam, żeby Kaczyński wzywał do bojkotu referendum w Łodzi i Częstochowie. Jakoś sobie również nie przypominam, żeby Lech Kaczyński naciskał na sędziów, żeby zakwestionowali niekorzystne dla ówczesnej koalicji PIS Samoobrona LPR wyniki wyborów samorządowych oraz później parlamentarnych.
Dokładnie tak postąpił Bronio Komorusio gdy miało miejsce referendum w Warszawie i gdy sfałszowano wybory samorządowe. W normalnym kraju gdyby prezydent naciskał na sędziów, żeby odrzucali protesty wyborców oburzonych z powodu fałszerstwa wyborczego już dawno przestałby pełnić funkcję. Podobnie byłoby z politykiem, który wzywałby do dokonania rzezi polityków innej partii taki człowiek byłby skończony vide Radziu Dorżnąć Watahę Sikorski.

Jeżeli o kimkolwiek można mówić, że padł ofiarą hejterstwa to byli bracia Jarosław i Lech Kaczyński nie Komorusio.
W normalnym kraju z demokracją po takich aferach jak hazardowa taśmowa taka partia jak PO z Tuskiem i Komorusiem zostałaby zdelegalizowana, gdyż media pełnią tam rolę kontrolną i patrzą władzy na ręce a w Polsce w zamian za łapówkę 590 tysięcy złotych redakcja Polityki w praktyce przestała pełnić tę rolę.
Niech się pan raczej zacznie martwić o kolegów z Połytyki Łybiórczej
oni to dopiero będą mieli kłopoty gdy skończy się po zwycięstwie
PIS Dolce Vita w postaci łapówek w wysokości 590 tysięcy złotych.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 12:31, 15 Maj 2015    Temat postu:

-
Slawczan
15 maja o godz. 10:49

Panie Redaktorze w normalnym kraju demokratycznym prezydent (kandydat ) Komorowski
byłby dla mnie zwyczajnym przeciwnikiem politycznym i nie głosowałbym na niego.
Problem w tym, że jego konkurent jest gładziutkim przedstawicielem
patologicznej twarzy Polski. Nie gorszej ale patologicznej.
Patologicznej w wyniku działalności Balcerowiczów, Millerów czy Buzków.
W dużej mierze rozumiem ich motywacje, które zostały ,,strollowane”
przez prawactwo wobecnym kierunku.
Pozostawał mi więc obecny prezydent (w pierwszej rundzie
dogodziłem swoim preferencjom ideologicznym) – Bronisław K.

Oceniałem, że jak na katolika, członka Bractwa Ducha św. postępuje zadziwiająco przyzwoicie i oględnie. Powiedzmy uczciwie – PO nie stawiało go zbytnio przed dylematem interes społeczny a mniemania i uroszczenia czarnosukienkowej braci. Tym niemniej – przyzwoicie. Pocieszałem się przy tym dylematem niemieckiego socjaldemokraty z 1932 gdy był zmuszony popierać skrajnego reakcjonistę Hindenburga przeciwko Hitlerowi. I tak było do ostatniego poniedziałku, gdy w odpowiedzi na pytanie młodego człowieka (nieważne czy ustawka przeciwnika czy nie) – na tokowanie pana prezydenta o jego ,,wielkiej trosce o młodych” –

Jego (chłopaka) siostra szukała pracy 3 lata, zarabia ok 2000 zł i jak ona
ma żyć, jak mają żyć ci młodzi ludzie na śmieciówkach, zakładać rodziny,
kupować mieszkania – pan prezydent udzielił salomonowej iście porady:
NIECH ZMIENI PRACĘ, WEŹMIE KREDYT. I odwrócił się na pięcie…

Wtedy zrozumiałem – ten człowiek NIE MA ŁĄCZNOŚCI z rzeczywistością
III RP (za której współtwórcę dumnie się uważa), bo jak ma ją mieć –
ze styropianu został wzięty w posły i ministry, marszałki…
Czy wysłał kiedykolwiek CV? Był na rozmowie o pracę, gdzie jako historyk
z wykształcenia usłyszał by jakie w sumie ma gówniane kompetencje .
A ile i jakich języków zna? Bo bez tego to teraz nie ma nic.
Czy jest gotów pracować elastycznie?
No i czy stać go by było na nie pracującą i wychowującą piątkę dzieci żonę?
Wobec odwrotu na pięcie pana prezydenta to i ja jestem
zmuszony się od niego odwrócić. Bo to mi pokazał plecy…
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 12:32, 15 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 13:11, 15 Maj 2015    Temat postu:

-
jobrave
15 maja o godz. 12:25

Pierwej pozwolę sobie ująć się za Sauromem, jako że moja męska intuicja
podpowiada mi, iż, to porządne chłopisko i chyba jedyny na tym blogu
“prawy i sprawiedliwy”, to , co mnie u niego drażni, to te zdrobnienia,
stosowane bardzo selektywnie, a przecież, będąc tu rzecznikiem
Prawych i Sprawiedliwych, powinien – co słusznie wytknął mu
“Zezem” – zdrabniać również i Dudę i Kaczyńskiego, by sprawiedliwie było.

Przede wszystkim, jednak, z postów Sauroma wynika, że nie jest bezkrytycznym zwolennikiem Wodzusia, ponieważ nie zgadza się z jego polityką wschodnią, czyli popieraniem oligarchiczno-banderowskiego rządu Ukrainy, co uważam za postawę wartościową i słuszną. Ponadto zdarza się, iż miewa niekiedy rację. Tak czy owak, jest “pisowcem reformowanym”, no, chyba że nie jest pisowcem, w takim razie przepraszam za wulgaryzm. Tyle jako ‘advocatus diavoli”.
A teraz w kwestii meritum.

Otóż Panie Redaktorze Kochany (bo kocham Pana miłością przenajczystszą, choć’ em “hetero”), nie zgadzam się z Panem, że ów “mainstream” mediowy nie wspiera prezydenta Komorowskiego. Wspiera, wspiera. Czyżby Pan “Polityki” nie czytywał? Choć może i Pan nie czytuje, bo np., kiedy ja pracowałem w gazecie, to jej nawet do ręki nie brałem. Niech mi Pan, jednak uwierzy, iż “Polityka” w kwestii wsparcia urzędującego prezydenta jest bardzo aktywna, ze szkodą – niestety – dla obiektywizmu. Do tego dochodzą różne telewizje (z wyłączeniem “niepokornych”), “Gazeta Wyborcza” z całym stadem swoich przybudówek, “Newsweek” i inne. Nie jest, więc tak źle.


Arsenał propagandowy, którym dysponuje, jest znacznie pokaźniejszy niż ten, którym dysponuje Duda. To, że nie zapewnił mu zwycięstwa, nie jest winą sztabu, lecz samego Komorowskiego, za przeproszeniem – bezjajowca i zadufanego w sobie osobnika. Do głowy mu nie przyszło, że jakiś – bojący się własnego cienia – Duda, może mu w jakikolwiek sposób zagrozić, nie wspominając o piosenkarzu w wypłowiałym t-shircie. Pycha i absolutny brak kontaktu z rzeczywistością. A trzeba było tym “Bronkobusem” pojeździć po fawelach i zadupiach pomorskich, świętokrzyskich, podlaskich i podkarpackich i wziąć udział w tej pseudo-debacie tv. Trzeba było jak Olek Filipińczyk wyjść do ludzi, zwykłych ludzi, bez dytansu, nie mówię, że walnąć wino z chłopami pod sklepem, ale pogadać o tym “jak żyć”.
A wiem, że potrafi, parę lat temu, chyba pięć, w każdym razie przy okazji którychś wyborów, przyjechał do Londynu, byłem jednym z pasażerów jego autokaru, towarzyszył mu Sławomir Nowak.

Wcześniej myślałem, że Komorowski, to jakiś sztywniak, ale nic podobnego, był ujmujący, dowcipny, naturalnie swobodny, udało mu się oczarować większość tutejszej polonii i wygrał. W tej kampani się nie wysilał, uznając, widocznie, że jego czyny mówią same za siebie. Tylko ciekawe jakie? Z tych 20 procent Kukiza, to 15 procent mógł zgarnąć Komorowski, gdyby nazwał po imieniu, to, co działo się w ciągu ostatnich trzech lat rządow PO, mógł się przynajmniej odciąć, napiętnować, wziąć się za służbę zdrowia, za podatki, za komorników, za ZUS, KRUS, ceny energii itp.
Mógł być prezydentem wszystkich Polaków, a głównie tych wykluczonych. I co teraz? Najgorsze jest to, że nie wiadomo , przynajmniej ja nie wiem, na kogo oddać głos, bo każda decyzja jest zła.
Aha i kolejny plus dla Sauroma – nie potępia ateistów Smile

-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin