Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polska propaganda
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 20:13, 18 Paź 2015    Temat postu:

wiesiek59
18 października o godz. 11:48
Procesy…..
Jakie?
-dziejowe?
-sądowe?
-społeczne?

Pan Kaczyński uruchomił proces narastania szowinizmu.
Czym on się zwykle kończy, wiadomo z historii.
I tego najbardziej się obawiam.
Podzielił nas na lepszych i gorszych Polaków.
Co jest wspaniałym osiągnięciem w kraju dość jednolitym- wyjątkowym
w Europie pod tym względem, przy tej wielkości populacji.
Otworzył tym pole do gry dla sił zewnętrznych, sponsorujących
przychylne sobie lub swoim interesom frakcje.

I tego obawiam się najbardziej.
Ten polski chochoł będzie tańczył pod cudzą melodię.
Czy będzie to rosyjska, amerykańska, niemiecka, nieistotne.
Na pewno nie będzie to polska, zgodna z naszymi interesami.
Osobiście, nie lubię maszerować w takt cudzych werbli…..

Ps.
Panie Jacku.
Rozróżnienie co jest propagandą, co informacją, jest coraz trudniejsze.
Dopiero korzystając z wielu, różnojęzycznych źródeł, można sobie
jakiś w miarę obiektywny obraz świata wyrobić.
Tylko, kto ma na to czas i ochotę?
Tzw. “masy” na pewno nie.
Manipulują opinią publiczną, zarabiając miliony na tym procederze,
różne firmy. To biznes…..
Kto wystawia zlecenia?

Rządy, korporacje, właściciele?
Swego czasu czytałem o zleceniu na czarny PR
dla Serbii i Milosevica w szczególności. Potem była wojna.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby takie kontrakty były codziennością w polityce.
Za kilkanaście milionów, można mieć poręczne casus belli.
Ci psycholodzy którzy opracowali podręcznik tortur,
wzięli za swoje dzieło 60 milionów, ponoć.
Kupić można prawie wszystko i wszystkich?
Etyka ma swoją cenę….

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 20:14, 18 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 20:43, 18 Paź 2015    Temat postu:

--
Wacław1
18 października o godz. 13:29
W pierwszych słowach swojego listu powiem tak:

wszystko trzeba negować , krytykować…bo to jest twórcze, kreacyjne.
natomiast kneblowanie ust: jest zawsze destrukcyjne, nierozwojowe,
W połowie trwania audycji telewizyjnej “Loża prasowa” tvn24;
przerwałem słuchanie.

Przyczyna: trwała dyskusja, którą śmiało można nazwać bajaniem o przyszłości: – Co będzie jak PIS wygra wybory? Czuje się tej audycji
strach przed utratą koryta, i przywilejów z tym związanych, nic poza tym.
To było puste dziennikarskie stękanie….
Sens, rozsądek, zasadność ma dyskusja o tym,co jest w danej chwili,
na to co będzie nie mamy wpływu, żadnego, również na to, co będzie jak Kaczyński będzie miał nawet zwykłą większość w Sejmie.
Podam kilka przykładów, które określają chwilę, o której trzeba
dyskutować, że
— korupcji nie zwalczy się wsadzaniem winnych do pierdla, za pomocą Mariusza Kamińskiego, niemoty politycznego. Trzeba mówić i pisać, że
można to osiągnąć za pomocą prawa, które uniemożliwi korumpowanie, a takiego nie mamy , owszem – korupcjogenne, jak cholera jest… dla wygody przestępców, bandytów tworzone. Dziennikarze w tym dziele ustanawiania fałszywego prawa posłom dzielnie pomagają. Właśnie brakiem krytycyzmu, znajomości rzeczy, wiedzy o rzeczach

– demografii się nie zmieni za pomocą ustawy in vitro, owszem poprawi
się , ale zawartość kieszeni lekarzy, którzy ten proceder naprawy
płodności Polaków naprawiają. To jest bzdurną bzdurą , od początku do końca.

To samo dotyczy innych tematów,:
bezrobocia, edukacji,zadłużenia,biedy, nędzy obywatelskiej, kultury…
Już jest najwyższy czas, żeby dziennikarze zmienili myślenie, jajecznica
jest bardzo dobrą drogą do tego celu, bo dobrze karmi mózg, każdy,
nie tylko dziennikarski.


--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 20:55, 18 Paź 2015    Temat postu:

-
wiesiek59
18 października o godz. 15:01
mag
18 października o godz. 13:53

Tzw “stare komuchy” szczególnie dziennikarskie, biją na głowę młode
wilczki wiedzą, ogładą, orientacją w świecie i niuansach polityki.
Po prostu selekcja do tego zawodu i poziom nauczania, był znacznie
wyższy niż obecnie.
Sama chęć szczera nie wystarczała.
Przykładem takiego dogłębnego ogarnięcia tematu jest ostatni wywiad
z Jagielskim na temat islamu w Europie.
Stara szkoła….
Odwoływanie sie do tego, że komuchy nie powinny zabierac głosu
w DEMOKRACJI natomiast, jest objawem chyba niezrozumienia, czym demokracja jest.
Wszystkie zdania są dozwolone, zwycięża większość, ale z poszanowaniem mniejszości.

Przy czym, o ile komuchy sa nasze, nikomu to nie przeszkadza.
O ile są z innych opcji, nicuje się do trzeciego pokolenia ich przeszłość.
Dzisiejsi lustratorzy stosuja te same techniki co poprzednicy, szukający
rodzin na zachodzie, kułackiej czy badylarskiej przeszłości.
Skorupka za młodu nasiąkła….
Nie jest istotne czy ktoś ma rację, wiedzę, kompetencje.
Ważne by był NASZ.
To zresztą, też już było….

-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 21:06, 18 Paź 2015    Temat postu:

-
Tanaka
18 października o godz. 17:08
@ Jacek Kowalczyk

Panie Jacku. Pana powyższy wpis uważam, w części, za wpadkę.
Tekst jest złożony, traktuje o rzeczach złożonych i mocno
niepewnych oraz podatnych na subiektywność oglądu.

“Nasz fundamentalny problem polega jednak na tym, że do tej
krytycznej weryfikacji potrzebujemy danych, możliwie rzetelnej wiedzy
o rzeczywistości, a tę w olbrzymiej, przeważającej części otrzymujemy
w postaci zapośredniczonej, przefiltrowanej przez – bywa – kilka filtrów. ”
W ramach tej złożoności, o Kaczyńskim dyskutuje się w miarę łatwo.

O tyle, że rzeczony jest produktem lokalnym, wziętym z polskiej
rzeczywistości, co do której istnieje wielkie bogactwo przesłanek poznania.
Pana coś podkusiło, żeby wrzucić do tego Putina.
Tu już Pana opuściła potrzeba wyprzedzającego powzięcia możliwie
jak najstaranniejszego rozpoznania rzeczywistości i pilnowania się,
by unikać łykania tego, co starannie przefiltrowane.

W ramach poznania, pierwsza rzecz, to dowiedzieć się “jak jest”, zanim się przejdzie do dalszego etapu – “jak ma być”; o ile ten etap jest konieczny.
Powszechny wyraz w przekazie publicznym, co do tego “jak jest” w związku z “Putinem” jest taki, że wszytko tu już zostało ustalone, chociaż nie tylko bez starannego, ale bez badania w ogóle.
W tej samej przestrzeni wiadomo już “jak ma być”.
Interesujące są losy pojęcia, od jakiegoś czasu nieustannie modnego. Jedni mówią “terrorysta”, drudzy – “bojownik”, trzeci – “partyzant”, następni – “wyzwoliciel”.

Wszyscy mówią o tym samym podmiocie, człowieku, czy grupie.
Ci pierwsi za chwilę mają problem z “terrorystą”, i zaczynają terrorystę nazywać “wyzwolicielem”. Ci trzeci z “partyzanta” przechodzą na “terrorystę”. Pozostali mają tak samo.
Pan już wie, że Putin, to reżim. Jak Pan to zbadał?
“Moim zdaniem jego „strategiczny geniusz” [Putina] polega głównie na całkowitym braku zahamowań w realizacji doraźnych celów dowolnymi dostępnymi pod ręką środkami, bez liczenia się z kosztami i długofalowymi konsekwencjami dla własnego kraju. A ten w niemal każdym wartościowym dla normalnych ludzi wymiarze plasuje się na końcu świata (może poza poczucie dumy narodowej, choć nędzna to pociecha).”

Faktycznie, nie ma wielu przesłanek, by uważać Putina za “geniusza”. Może jednak jemu i jego zwolennikom wystarczy, że będzie niezłym “strategiem”. Być dobrym strategiem, to bardzo poważna umiejętność i niewielu ją posiadło. Niewielu spośród tych, co zawodowo i osobiście powinni być dobrymi strategami. Na czele firm rzadko stoją dobrzy stratedzy, a znacznie częściej “doraźni” koniunkturaliści. W życiu prywatnym, umiejętności patrzenia strategicznego także są podobną rzadkością, a w pewnej perspektywie czasowej i rozumowej, często pojawia się refleksja, jak wiele rzeczy traktowało się nazbyt doraźnie i bez strategicznego rozumienia.
Tu się Pan, panie Jacku, też pośpieszył. Putin nie dysponuje ani “dowolnymi środkami”, ani nie ma “całkowitego braku zahamowań”.
we wszystkim jest ograniczony, co jest zresztą wśród ludzi normą.
Nie wiem, co Pan ma za “każdy wartościowy dla normalnych ludzi wymiar” i jak to jest z tym “końcem świata”.

Nie będę tu się zajmować głębią sprawy. Zwrócę tylko Pana uwagę na fakt, że stan Rosji i jej obywateli, startował Putin obejmując prezydenturę, gdy odchodził Jelcyn, był katastrofalny, w “niemal każdym wartościowym dla ludzi wymiarze”. Obecnie, jest to stan nieporównanie lepszy. W wielu aspektach znacznie lepszy od tego, co jest w wielu innych państwach świata i jest więcej niż dwadzieścia osób takich, co wolałyby by u nich było jak u Putina, niż tak jak jest.
Można to sprawdzić. Można to porównać w sposób w znacznej mierze zobiektywizowany i mierzalny.
Może zechce się Pan nad sprawą pochylić i ją bliżej rozpoznać. Poznanie jest pożyteczne, samo przez się. Tym się tu u Pana i na pańskim blogu w dużej mierze zajmujemy.
I pomaga pisać lepsze teksty.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 17:50, 19 Lis 2015    Temat postu:

19.11.2015
czwartek




Nowy niebezpieczny świat
Jarosław Makowski

Dzięki bagnetowi możesz wygrać wojnę, ale na bagnecie
nie usiądziesz, co znaczy, że przegrasz pokój.

1.
Świat, w którym dziś żyjemy, to w dużym stopniu półanarchie.
Szybki rzut oka na mapę pozwala stwierdzić, że znaczne części Afryki,
duża część Bliskiego Wschodu, postkomunistyczna Rosja,
Afganistan, Irak, Pakistan, niektóre kraje Ameryki Łacińskiej –
mają niewiele, co przypominałoby nowoczesne państwo liberalnej demokracji.

Półanarchie – czy też lepiej: upadłe państwa – mają swoje znane źródło.
Część z nich, jak Afganistan, Irak czy Syria, powstaje w konsekwencji
zazwyczaj połowicznych i nieudanych interwencji Zachodu.
Tyle że stara maksyma głosi, że dzięki bagnetowi możesz wygrać wojnę,
ale z pewnością na bagnecie nie usiądziesz, czyli przegrasz pokój.

Zachód, czyli Europa i Ameryka, używają bagnetu, by wygrać
wojnę, czyli obalić takiego lub innego tyrana. I słusznie.
Tyle że zapominają, iż bagnetem nie wygrywa się pokoju.
Afganistan czy Syria są najlepszym świadectwem tej gorzkiej prawdy.

2.
Mało tego: upadłe państwa mają to do siebie, że tracimy nad nimi
kontrole. Przykład: rozpad Związku Sowieckiego. Jakie to miało
konsekwencje? Tysiące naukowców pracujących w kompleksie
wojskowo-przemysłowym zostało pozbawionych środków do życia,
a broń i inne niebezpieczne materiały do jej budowy były sprzedawane
tym, którzy wykładali kasę na stół. Nikt nie pytał, kto ją kupuje i do
jakich celów przeznaczy. Tym sposobem zarówno bezrobotni naukowcy,
jak i niebezpieczna broń zostały przejęte przez rozmaite organizacje przestępcze.


Dziś ten sam efekt rozpadu, bez żadnej kontroli, co dzieje się z zasobami
militarnymi i technologicznymi, obserwujemy na Bliskim Wschodzie:
w Libii czy Syrii. Sęk w tym, że terroryzm żyje na ciele upadłych państw.
Czyż nie w efekcie próby obalanie Asada i rozpadu Syrii mamy dziś
problem z tzw. Państwem Islamskim i terrorem, który stosuje, także
w sercu Europy, Paryżu? Asad to nie jest typ, z którym chciałby człowiek
pić kawę, ale próba obalania tyrana, bez planu, co nastąpi „dzień po”,
to nie szaleństwo, to błąd. Niewybaczalny!

3.
Żywimy wobec islamskiego terroryzmu przekonanie, że jest on przejawem
zacofania. Że terroryści, w sandałach i z kałasznikowem w ręku, chcą
zawrócić bieg dziejów. Cofnąć nas niemal do średniowiecza.
Nic bardziej błędnego. Islamski terroryzm, jak przekonuje John Gray,
którego mam tu za przewodnika, jest produktem nowoczesności.

I nie tylko dlatego, że wczoraj przywódcy Al-Kaidy (przypominacie sobie
bin-Ladena?), a dziś Państwa Islamskiego doskonale potrafią korzystać
z osiągnięć nowoczesnej techniki; używają telefonów satelitarnych,
(kodowanych) laptopów, zaszyfrowanych stron internetowych, mediów
społecznościowych, by rekrutować nowych wojowników czy
nowoczesnych narzędzi bankowych, by finansować swoją działalność.

Państwo Islamskie doskonale też wykorzystuje obraz telewizyjny do
pokazywania swoich zaplanowanych i wyreżyserowanych spektakularnych
seansów śmierci. Takimi były przecież egzekucje „Jihadi Johna”,
zabitego ostatnio przez Amerykanów, a dziś zamach w Paryżu, który
prócz zasiania w nas strachu miał jeszcze jeden cel; to „dzieło” ma być
pokazywane przez wszystkie stacje telewizyjne świata, by mobilizować
poparcie dla działań Państwa Islamskiego w krajach muzułmańskich.
Ma pokazać potencjalnym zwolennikom i rekrutom, że Państwo Islamskie działa i jest silne.

Przejawem nowoczesności Państwa Islamskiego jest i to, że jego struktura nie przypomina dwudziestowiecznych partii rewolucyjnych, ale jest na podobieństwo struktur karteli narkotykowych, globalnych gangów handlujących ludźmi czy sieci wirtualnych korporacji biznesowych; bez stałej siedziby, ale z aktywnymi członkami, działającymi w każdym niemal zakątku globu, których relacje opierają się – jak w drużynie skautów – na zaufaniu, honorze i wspólnej misji. Dlatego tak trudno naszym służbom przeniknąć do ich sekciarskich struktur. Cierpliwość i długofalową strategię terrorystów potwierdzają przeprowadzane przez nich ataki, które poprzedzają miesiące czy lata cierpliwych przygotowań.
I w końcu: próżne są nadzieje, że zabicie jednego z szefów Państwa Islamskiego rozwiąże problem. Nic z tego – jego struktura, jako że przypominająca wspólnotę sieciową, jest zupełnie odporna na taki cios.

4.
Choć terroryści głoszą, przekonuje John Gray, że nienawidzą Zachodu,
to ich styl myślenia ukształtowany został w równym stopniu przez
tradycję islamu, co zachodnią ideologię postępu. Zachód wciąż żywi
przekonanie, że kiedy reszta świata przyswoi sobie naukę i stanie się
nowoczesna, z konieczności stanie się też świecka, oświecona i pokojowa.
Ufa również, że wiedzę, cnotę i szczęście łączy
jakiś „nierozerwalny węzeł”. Nic bardziej mylnego.

Działaniami islamistów kieruje wiara, że świat da się zmienić.
Tyle że nie za pomocą wiedzy czy nowych technologii, ale używając tej wiedzy ;
i nowoczesnych technologi do siania brutalnego terroru, który zabijając
niewinnych ludzi, ma prowadzić do narodzin nowego porządku.
Terror jako instrument budowy nowego świata. Na naszych oczach
powstał nowy niebezpieczny świat. Świat, w którym –
czy nam się to podoba, czy nie – musimy się nauczyć żyć

---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 17:51, 19 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 14:00, 22 Lis 2015    Temat postu:

-
Redakcja 21 listopada 2015

Powstał Komitet Obrony Demokracji
– to reakcja na pierwszy tydzień rządów PiS

Demokracja w Polsce jest zagrożona – uważają założyciele grupy.
Inicjatywę na Facebooku w ciągu dwóch zaledwie dni poparło
prawie 7 tys. osób.

Symbolem inicjatywy jest opornik
„Działania władzy, jej lekceważenie prawa oraz demokratycznego
obyczaju zmuszają nas do wyrażenia stanowczego sprzeciwu.
Nie chcemy Polski totalitarnej, zamkniętej dla myślących inaczej niż
każe władza, nie chcemy Polski pełnej frustracji i żądzy rewanżu” –
napisano w manifeście grupy. Jej założyciele chcą, żeby
„w Polsce było miejsce dla wszystkich Polaków, równych wobec prawa,
z ich przekonaniami, opiniami, etyką i estetyką”. Nie godzą się na
zawłaszczanie państwa, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych,
pogardę dla „innego” ani też na poglądy godzące w zasady
demokracji i prawa człowieka.

Założyciele grupy zaprosili do „współdziałania wszystkich, dla których ważne są wartości demokratyczne, bez względu na poglądy polityczne i wyznanie”. „Nie zgadzamy się na łamanie Konstytucji i wprowadzanie, z nadużyciem mechanizmów demokracji, rządów autorytarnych. Są wśród nas ludzie różnych poglądów i orientacji politycznych od prawa do lewa, ludzie wierzący, agnostycy i ateiści. Łączy nas to, że jesteśmy ludźmi wolnymi i chcemy nadal mieszkać we własnym, demokratycznym kraju, w którym nikt nie będzie nam nakazywał jak mamy żyć i jakie wartości wyznawać” – deklarują.

Grupa – jak przypomina „Gazeta Wyborcza” – powstała w reakcji na pierwszy tydzień rządów Prawa i Sprawiedliwości. W ciągu siedmiu dni nowej władzy udało się m.in. pozbawić PSL wicemarszałka, opozycję stanowiska rotacyjnego szefa komisji ds. służb specjalnych, ekspresowo uchwalić ustawę o wymianie składu sędziów Trybunału Konstytucyjnego czy mianować przewodniczącym senackiej komisji ds. finansów twórcę SKOK-ów Grzegorza Biereckiego.

Symbolem grupy jest opornik – element obwodu elektrycznego, który w stanie wojennym i w PRL przypinano do ubrania jako symbol oporu wobec władzy.

– Demokracja jest mocno zagrożona, niektórzy mówią, że doszło do zamachu stanu i zbliża się totalitaryzm. Dlatego chcemy bronić demokracji. Nie opowiadamy się za jakąkolwiek partią polityczną, nie walczymy o władzę ani przeciw konkretnym ludziom – powiedział „Gazecie” założyciel grupy Mateusz Kijowski. Przyznaje, że na pomysł utworzenia grupy KOD wpadł po lekturze artykułu Krzysztofa Łozińskiego, byłego współpracownika Komitetu Obrony Robotników, byłego członka „Solidarności” i współpracownika Amnesty International.

W artykule „Trzeba założyć KOD”, opublikowanym w środę na portalu
Studio Opinii, Łoziński pisał o konieczności powołania
„Komitetu Obrony Demokracji” na wzór KOR-u właśnie.

Oto niektóre głosy osób, które dołączyły do grupy:
„Wraca nadzieja na normalność”; „Nie oddamy demokracji! Demokracja
to ważna sprawa. O to walczyły pokolenia Polaków”; „Ciesze się,
że wreszcie będzie się działo w świadomości Polaków”; „PiS oplótł Polskę
siecią Klubów Gazety Polskiej i innymi »Komitetami imienia«,
które prężnie działały na zwycięstwo mieszając ludziom w głowach.
Najwyższy czas się zjednoczyć przeciw psuciu naszego państwa”.

Do tej chwili do grupy przyłączyli się m.in. Grażyna Staniszewska,
Monika Płatek, Jarosław J. Szczepański, Hanna Samson, Jacek Kubiak,
Jan Hartman, Jerzy Wójcik, Aleksandra Klich, Piotr Bratkowski,
Tomasz Kasprowicz, Agnieszka Grzybek, Andrzej Potocki,
Jarosław Lipszyc, Anne Applebaum, Renata Kim, Bianka Mikołajewska,
Cezary Łazarewicz, Piotr Pytlakowski, Alek Tarkowski, Leszek Jażdżewski,
Edwin Bendyk, Grzegorz Rzeczkowski i Ziemowit Szczerek.


Do grupy można się przyłączyć pod tym adresem.

drukuj poleć‡ wykop skomentuj (10)
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 14:07, 22 Lis 2015    Temat postu:

2015-11-22 09:13
sprzeciw21

Powstał Komitet Obrony Demokracji –
to reakcja na pierwszy tydzień rządów PiS


Oczywiście każdy może wziąć sobie dowolny symbol, także opornik.
Choć wydaje mi się to nie tylko przesadzone, ale wręcz niestosowne.
Dlaczego? Bo noszenie opornika wiązało się z ryzykiem, w razie złapania,
mogło zakończyć się pałowaniem przez ZOMO, w każdym razie
poważnymi nieprzyjemnościami. Dziś za noszenie opornika nie grozi
i nie będzie grozić żadna dolegliwość, ba zważywszy co współczesna
młodzież nosi na twarzy, będzie to tylko element dekoracyjny.

A co do komitetu, ciekawe że zwolennicy KOD nie protestowali gdy
PO-PSL-SLD ograniczyli swobodę tworzenia stowarzyszeń, gdy PO
dokonywał skok na Trybunał Konstytucyjny, gdy władze Warszawy
ciągają 80-letnich emerytów użytkowników wieczystych, dlaczego że
wcześniej SKO wydał korzystne rozstrzygnięcie dla tych ostatnich ws.
aktualizacji opłat itd. itd. Mogę mnożyć przykłady jak gnębiono nasze
społeczeństwo (takie sprawy przedstawiał m.in.

[link widoczny dla zalogowanych]) i KODu nie tworzono, nie protestowano.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 0:37, 14 Lut 2016    Temat postu:

Agnieszka Mazurczyk więcej tekstów tego autora
12 lutego 2016

Niemcy tracą nadzieję, że „miła pani premier Szydło”
jest prawdziwą twarzą polskiego rządu

Szorstka przyjaźń

Do Niemców nie przemawia metafora o chorym kraju, który poprzez
usprawnienie procesu podejmowania decyzji wymaga uzdrawiania.
Ze względów historycznych są na tę retorykę wyczuleni.

Chciałoby się powiedzieć, że nareszcie przedstawiciel naszego rządu
wybrał się do Niemiec. Ponoć naszego głównego i najważniejszego
sojusznika, z którym łączy nas wiele wspólnych interesów.
I od którego wciąż wiele zależy w Unii. Dlaczego więc skoro taki ważny
jest to dla nas partner, to trzeba było czekać z wizytą trzy miesiące?

Czemu skoro na dobrych stosunkach z Niemcami zyskujemy, a na złych
tracimy – i co do tego wszyscy w Polsce się zgadzają –
co chwila Niemców się u nas obraża, wyciąga historyczne winy
albo podkreśla, że poprzedni rząd prowadził politykę niekorzystną
dla Polski, bo realizowaną pod dyktando Niemiec?

Tusk w pierwszą zagraniczną podróż też nie pojechał do Berlina,
tylko na Litwę, ale do wizyty w Niemczech doszło dwa tygodnie później,
a nie trzy miesiące od chwili zaprzysiężenia, tak jak w przypadku pani
premier Szydło. I potem podczas wszystkich lat rządzenia Tusk
jeździł do Niemiec jeszcze 18 razy, czyli po wizytach w Brukseli,
gdzie bierze się pod uwagę również wszystkie posiedzenia Rady Europejskiej,
Niemcy były najczęstszym kierunkiem podróży poprzedniego premiera.

Równie często w Polsce pojawiała się w tym czasie Angela Merkel.
I już na pierwszy rzut oka widać było, że spotkania Merkel i Tuska
nie były tylko dyplomatycznym obowiązkiem i że zarówno jedna,
jak i druga strona rzeczywiście szczerze wierzyła w to,
że możemy być dla siebie ważnymi i bliskimi partnerami.

Niemcy podchodzą do naszego nowego rządu jak do jeża.
Tuż po jesiennej wygranej PiS niemieckie media donosiły,
że trzeba bić na alarm, pisały o nieprzyjemnej niespodziance
i spełniającym się złym śnie. Przypominano poprzednie rządy PIS,
kłótnie, jakie wówczas podzieliły naszą scenę polityczną
i polsko-niemieckie relacje, które w tamtym czasie były bardzo drażliwe.

Teraz, z racji pojawienia się w PiS nowych twarzy, Niemcy mieli nadzieję,
że nowe pokolenie zmieniło partię i jej nastawienie do świata.
Jednak zmiany, jakie zaszły ostatnio w naszym kraju, sprawiają,
że Niemcy coraz bardziej tracą nadzieję i przestają wierzyć, że
„miła pani premier Szydło” jest prawdziwą twarzą i reprezentacją polskiego rządu.

Do spotkania przywódczyń w końcu musiało jednak dojść.
Obie strony dyplomatycznie podtrzymały, że chcą utrzymać jak
najlepsze stosunki. Trudno jednak konstruktywnie dyskutować,
gdy wiadomo, że w rzeczywistości rządom w obu krajach nie po drodze
w wielu kwestiach. I o ile łatwiej jest zadeklarować, że obie strony
zrobią wszystko, żeby Wielka Brytania pozostawała w Unii, to trudniej
wypracować kompromis np. w sprawie uchodźców, z którymi Niemcy
muszą się uporać już teraz, a nie w bliżej nieokreślonej przyszłości.
I przypominanie na kilka dni przed wizytą (w wywiadzie dla „Bilda”),
że z powodu kryzysu ukraińskiego Polska przyjęła
już prawie milion Ukraińców i to bez unijnej pomocy, jest nierozumieniem.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 0:47, 14 Lut 2016    Temat postu:

| popan
Re:
Niemcy tracą nadzieję, że „miła pani premier Szydło”
jest prawdziwą twarzą polskiego rządu


A ja, żyjąc na codzień w Niemczech, złoszczę się na delikatność
i dyskrecję, z jaką tutejsze media relacjonują sprawy polskie.
A że w Polsce, 36 lat po Sierpniu, odgrzebuje się na siłę nastroje
antyniemieckie, świadczy tylko o bezradności propagandzistów pis-u.
Brak własnych sukcesów można wypełnić wytykaniem potknięć u innym,
a że zarzuty są wyssane z palca? Kto to sprawdzi?
Ciemny lud i tak wszystko kupi. Najważniejsze jest to,
żeby fobie Kaczyńskiego stały się treścią

"dobrej zmiany" i żeby znana w świecie polska postkolonialna mentalność
odróżniała i odgraniczała nas od wolnego świata. I żeby niewolnicze
kompleksy w dalszym ciągu panowały nad Polską.
Niewolnikami łatwiej sterować. Wystarczy do tego paru
jacków nh, którzy wierzą, że są niewolnikami lepszego sortu.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 16:18, 28 Lut 2016    Temat postu:

-
Ewa Wilk 16 lutego 2016

Skąd w Polakach te podziały?
Dwie połowy polskiej głowy

[link widoczny dla zalogowanych]

Polacy są dramatycznie podzieleni. Od wielu lat, ale nigdy dotychczas
wrażenie przepołowienia nie było tak wyraźne jak dziś.
Może nasze mózgi inaczej pracują?

Od dziesięcioleci psychologia pochyla się nad tymi różnicami:
dlaczego jedni patrzą na ogół na świat życzliwiej i optymistyczniej,

AudioPolityka Ewa Wilk - Dwie połowy polskiej głowy

Polskie społeczeństwo jest przepołowione – i to podwójnie. Dzielimy się na tych, którzy odwracają się od rzeczywistości politycznej („nie mój cyrk”, „nie moja bajka”), oraz tych, których ona gorąco obchodzi. I tę aktywną połowę znów dzieli rów. Coraz głębszy. Dziś narasta wrażenie, że w grę wchodzi coś więcej niż tylko naturalna w każdej społeczności różnica doświadczeń, poglądów ideowych, politycznych czy ekonomicznych. Bo skoro żyjemy w tej samej rzeczywistości, to dlaczego tak radykalnie co innego widzimy? Dlaczego sąsiad, brat, kolega z pracy – często człowiek identycznie jak ja majętny i wykształcony – widzi minione 25 lat jako katastrofę i ruinę, gdy ja widzę postęp – nie bez potknięć, ale w sumie wręcz widowiskowy? Dlaczego jedni są przekonani o czasem aż nadmiernej wolności słowa, drudzy – że panował w tym względzie terror, prześladowania i zamykanie ust inaczej myślącym?

Dlaczego patrząc na tę samą telewizyjną transmisję nocnych obrad Sejmu, ja widzę wulgarną manifestację pychy „biało-czerwonej drużyny”, a trzydzieści kilka procent moich rodaków (tyle według sondaży dziś poparłoby PiS), w tym wielu rówieśników – nauczycieli, naukowców, inżynierów, sprzedawców – widzi jej imponującą jedność i skuteczność? Może różnimy się jakimiś fundamentalnymi właściwościami naszych umysłów? Może po prostu mamy inne mózgi? W najmniejszym stopniu nie chodzi tu o to, by wskazać, który jest lepszy, który gorszy; kto ma sensowniej, a kto mniej sensownie – by użyć kolokwializmu – poukładane w głowie. Rzecz w mechanizmach, które sprawiają, że będąc przedstawicielami tego samego gatunku, żyjąc w tym samy kraju i mając do dyspozycji te same dane, tak inaczej widzimy i myślimy.

Co w nas przesądzone

Od dziesięcioleci psychologia pochyla się nad tymi różnicami: dlaczego jedni patrzą na ogół na świat życzliwiej i optymistyczniej, inni – nieufnie i ponuro. Aż do takiego stanu umysłu i emocji, gdy chronicznej podejrzliwości i wrogości wobec wszystkich zaklasyfikowanych jako „inni” towarzyszy ślepe zaufanie do autorytetu (przywódcy, wodza). Czy ukrywają się za tym jakieś stałe właściwości człowieka? Jak środowisko, najszerzej pojęta kultura wpływa na ekspresję tych cech? W jakim stopniu różnicują tu ludzi geny? Czy ten stan chronicznej nieufności jest „zakaźny”, skoro w historii tyle razy ogarniał ogromne grupy społeczne, etniczne, religijne, całe narody?

Odpowiedzi poszukuje się rozmaitymi ścieżkami. Znaczą je teorie i książki niekiedy czytane tak powszechnie, że stały się elementem obiegu kulturowego. Np. „Neurotyczna osobowość naszych czasów” Karen Horney, która ową postawę zaciętości wiązała z dzieciństwem: mały człowiek, nie doznając ciepła, miłości, poczucia bezpieczeństwa, reaguje lękiem, by potem rzutować go na świat zewnętrzny, który jawi się jako zły i groźny. Theodor Adorno wprowadził pojęcie osobowości autorytarnej, dowodząc, że obowiązujące w ekstremalnie patriarchalnych rodzinach zasady ślepego posłuszeństwa sprzyjają rozwojowi osobowości chorobliwie uzależnionej od oceny innych, zewnątrzsterownej, skłonnej do gloryfikowania autorytetu oraz poniżania słabszych i obcych.

Innym tropem podążyli autorzy „Paranoi politycznej”, bestsellera sprzed blisko 20 lat, Robert S. Robins i Jarred M. Post. Przyglądając się historii ludzkości, próbowali zrekonstruować mechanizmy, gdy masy niejako przejmują urojeniową osobowość wodza: podejrzliwość, wsobność, chroniczną nieufność, poczucie stałej krzywdy, bycia oszukiwanym, poniżanym i ranionym oraz przekonanie, że nie ma przeciwników – są tylko wrogowie, którzy nieustannie knują i spiskują. W spokojnych czasach polityk-paranoik znajdzie niewielkie audytorium; nieszczęśliwe społeczeństwo jest dojrzałe do gwałtownej reakcji – konstatowali autorzy.

Dziś są badacze, którzy w ogóle kwestionują pojęcie cechy jako stałej właściwości czy wzorca zachowań człowieka; twierdzą, że to bardziej konstrukt intelektualny, umowny, niż realny. Ale jednocześnie psychologia dość powszechnie posługuje się modelem tzw. wielkiej piątki, przystając na to, że różnimy się między sobą ekstrawersją, sumiennością, otwartością na świat i nowe doświadczenia, a także – co wydaje się wiele wyjaśniać – stopniem neurotyczności (w skład której wchodzą m.in. lęk, agresywna wrogość, depresyjność, impulsywność, nadwrażliwość) czy ugodowości (zaufanie, prostolinijność, ustępliwość). To osobowościowe wyposażenie wraz z wieloma innymi czynnikami buduje coś, co jest sednem codziennej mechaniki ludzkiego mózgu.

Ruszt darwinizmu

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 16:25, 28 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 23:59, 29 Lut 2016    Temat postu:

29.02.2016
poniedziałek




„Żołnierze wyklęci” Kaczyńskiego
Jan Hartman

Kult NSZ, WiN i innych antykomunistycznych formacji partyzanckich,
działających pod koniec wojny i w pierwszych latach po wojnie,
narasta i bodajże wymyka się spod kontroli.

Potężny ruch zbrojny, obejmujący grubo ponad 100 tysięcy ludzi,
dowodzony przez Cieplińskiego, Niepokulczyckiego, Rzepeckiego i innych,
upamiętniany jest w tandetnej, harcersko-komiksowej formie, bez
refleksji, bez moralnej i intelektualnej klasy, z wykorzystaniem filmowo
sformatowanych bohaterów, jak Inka czy Pilecki. Wojenny Disneyland,
bez powagi, bez uczciwości, bez szacunku dla śmierci. Ale i bez hamulców
w opowiadaniu bajek jak ta, iż rzekomo ten zbrojny ruch oporu trwał do
roku 1963.

Zamiast opowiedzieć coś w z sensem o tragedii bratobójczych walk lat
1944-47, nacjonalistyczna propaganda (obecnie już rządowa) brzydko się
bawi w podsycanie ludowych legend o leśnych bohaterach.


Być może za kilka lat będziemy jeździć alejami Łupaszków i chadzać na
place Ogniów, mijając po drodze pomniki Burych. Słychać nawet
o autostradzie „Pamięci Żołnierzy Wyklętych”.
Akcja rehabilitacyjno-propagandowa pod tym zręcznym hasłem
„żołnierze wyklęci” rozpoczęła się już za pierwszego PiS-u.
Ogień dostał w Zakopanem pomnik, który odsłaniał Lech Kaczyński.

Dziś szykują się wielkie fety, „dni”, odznaczenia, a nawet nowe mundury szyte a posteriori. „Żołnierze wyklęci” dołączyć mają do grona narodowych bohaterów, a wszystko to dlatego, że niezależnie od tego, co naprawdę robili – byli po słusznej stronie, bo walczyli z okupantem sowieckim oraz polskimi formacjami wspierającymi zainstalowany przez Rosję rząd. Walczyli z NKWD, UB i uzbrojonymi milicjami prokomunistycznymi, nie przyjmowali do wiadomości wyzwolenia ani perspektywy Polski komunistycznej. Chcieli Polski takiej jak przed wojną, a może jeszcze bardziej „narodowej” i katolickiej. Zresztą miewali dość różne poglądy (i z pewnością nie wszyscy głosowaliby dziś na Kaczyńskiego!), które w dodatku zmieniali, rezygnując z walki. Tragiczne spory i losy w tragicznej sytuacji. W ułomny, ocenzurowany, lecz jakże piękny sposób obecne w naszej pamięci poprzez film Andrzeja Wajdy „Popiół i diament”.

Z pewnością tragedia ludzi, którzy niezłomnie walczą do końca z każdą okupacyjną potęgą, choćby nie wiedzieć jak była wielka, zasługuje na pamięć i zadumę. Czas powojenny był tragiczny, a pogodzić się z rosyjską dominacją nie było łatwo, mimo że wielu Polaków wiązało z nią jakże płonne nadzieje na lepszy, bardziej społecznie sprawiedliwy ustrój państwa. W latach 1945-48 Polska nie była jeszcze stalinowska, choć zwieszał się nad nią złowrogi cień tyrana. Ludzie byli podzieleni – podzielone były masy i podzieleni byli aktywni patrioci i żołnierze. Nie było jedynie słusznej odpowiedzi. Jedni wybrali walkę, inni budowanie takiej Polski, jaka była możliwa. Jedni widzieli swoją stolicę w Londynie, inni w Lublinie.
Każda armia świata, każda formacja partyzancka popełnia zbrodnie.
To wielki paradoks, że czcząc pamięć swoich żołnierzy, narody świata
siłą rzeczy czczą zbrodniarzy. Często jedna i ta sama osoba zabija
uzbrojonych przeciwników i niewinnych cywili.

Wojna jest zawsze tragedią i trzeba uważać z czernią i bielą w jej odmalowywaniu. Zbrodnie i wielkie czyny splatają się ze sobą, a na końcu nie ma niewinnych. Wojna jest brudna i brudzi wszystkich, którzy biorą w niej udział. Dlatego trzeba ją upamiętniać z troską, zmarszczonym czołem, a nie w duchu triumfalizmu i bezkrytycznego zadowolenia z siebie. Tworzenie propagandowych mitów i nacjonalistycznej narracji dla celów partyjnej i państwowej propagandy, w oparciu o przemilczenia, uproszczenia, wykręty i moralnie podejrzane poczucie „prawa do stronniczości” – prowadzi do tego, że koszmary wojny są wciąż z nami, a złe uczucia, które wojnę napędzały, pozostają nadal w pogotowiu.
Jak nam się podoba kult formacji ukraińskich i litewskich, które mordowały Polaków? A dla nich to tacy sami bohaterowie, jak dla PiS bohaterami są „żołnierze wyklęci”. Bo nacjonaliści ukraińscy przechodzą do porządku dziennego nad mordami popełnianymi na Polakach – co innego się dla nich liczy.

Niestety, tak samo jest po naszej stronie. Co innego się liczy – ofiary mordów nie liczą się wcale. Można je zignorować w imię wyższej sprawy. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą – pomordowane kobiety, mężczyźni i dzieci, okaleczeni, obrabowani i spaleni to właśnie „wióry”. Niech lecą – w zapomnienie. Widocznie tak musiało być. Po co o tym mówić? Zresztą mord jest zawsze odwetem – nas mordowali, więc mordowaliśmy i my. Za naszą kobietę ich kobieta, za naszego dziadka ich dziadek. Czyż nie jest to jakaś sprawiedliwość? No, jest. Ma nawet swoją nazwę: spirala przemocy.

Mogę wybaczyć nastolatkom, podatnym na każdą propagandę, że wierzą każdemu słowu i widzą w różnych Łupaszkach i Burych niepokalanych bohaterów. Ale Jarosław Kaczyński czy Andrzej Nowak oraz inni historycy dobrze wiedzą, jak wyglądają rozprute brzuchy i ucięte głowy „niewiernych” i „obcych”, jak bieleją zwłoki zgwałconych dzieci na gumnie. Wiedzą, jak wygląda spalona wieś i w rowie leżący rozstrzelany chłop, który nie chciał oddać krowy. Wiedzą, co widać w szeroko rozwartych oczach żydowskiego starca, który cudem przeżył wojnę, ale nie przeżył kontaktu z bandytami, podającymi się za wielkich patriotów i żołnierzy.
Gdyby chodziło o nieliczne „czarne owce”, gdyby pomordowanych było dziesiątki, trzeba by to spisać na karb wojennej normy. Nie mówiłbym nic w obronie paru ukraińskich, białoruskich, słowackich czy żydowskich kobiet i dzieci. Nie wstawiałbym się za trzema sołtysami i pięcioma niewinnymi milicjantami pilnującymi porządku w małym miasteczku. Bo co mi tam kilkadziesiąt anonimowych osób. Zbyt mało jestem wrażliwy. Mit ma swoją cenę. Daleko mi do moralnej niezłomności.

Tylko że w wypadku „żołnierzy wyklętych” chodzi nie o dziesiątki, lecz na pewno setki, a raczej tysiące. Tysiące ludzi pomordowanych w całym kraju w bandyckich napaściach i akcjach pacyfikacyjnych, lokalnie przybierających wydźwięk czystek etnicznych. Nikt nawet nie próbuje temu przeczyć. Nikt nie mówi, że to się nie zdarzyło. Można się kłócić o skalę (choć mówienia o liczbach się unika), ale co do istoty rzeczy sporu nie ma. Ludzie po prostu wiedzą i pamiętają. Trudno spotkać dziś osobę niepowiązaną rodzinnie z powojennymi partyzantami, a mającą z nimi w owym czasie osobistą styczność, która mówiłaby o nich życzliwie i z wdzięcznością. Starzy ludzie mówią o nich najczęściej z lękiem, wspominając drastyczne sceny.

To nie były lokalne incydenty – akty bandytyzmu zdarzały się często, nawet jeśli partyzanci sami bandytów zwalczali. Bo przecież nie ma tu żadnej sprzeczności – nawet mordercy czasami zabijają innych morderców i to właśnie za to, że są mordercami. Ludzie bali się „leśnych”, zamykali się przed nimi, uciekali. Nie tylko ci, którzy śmieli nie być Polakami bądź wiązali nadzieję z nową władzą, lecz częstokroć także zwykli Polacy, pragnący po prostu przeżyć, w żaden sposób nieangażujący się ideologicznie.

Za to ci, którzy ich zabijali, mieli na to sto usprawiedliwień. Te same usprawiedliwienia można dziś przeczytać i usłyszeć z ust szowinistów i partyjnych propagandzistów. Czasami brzmi to gorzej niż za PRL, gdy dobre były tylko AL i BCh, a wszystko, co z AK, to reakcjoniści i renegaci.
Niech pan Kaczyński i jego usłużni historycy pamiętają, że urządzanie triumfalno-heroicznych celebr na cześć partyzantów, którzy nieśli w rękach wysoko polski sztandar, lecz z niejednej ich ręki spływała niewinna krew, urąga pamięci ofiar i rani serca ich rodzin oraz żyjących jeszcze świadków zbrodni. Pamięć jest potrzebna. Potrzebna jest refleksja i sprawiedliwa ocena, oddająca zasłużonym ich zasługi, a zbrodniarzom – słowa potępienia.

Bo bez potępienia zła, również pośród swoich, nie ma pamięci – jest tylko
propaganda kłamstwa. Nie neguję naszego prawa do stronniczości.
Ale czym innym jest „nasz punkt widzenia”, a czym innym kłamstwa,
zatajanie prawdy i agresja wobec tych, którzy upominają się o pamięć i cześć ofiar.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:46, 01 Mar 2016    Temat postu:

-
Slawczan
29 lutego o godz. 23:37

Trudny to i tragiczny rozdzial naszej historii. To byla wojna domowa
i to nie tylko z bolszewia ale takze z tymi co po szesciu latach
okropienstw okupacji chcieli po prostu zyc. Odbudowac sie, zalozyc
rodzine. Niektorzy – zapewne wiekszosc to byli desperaci ktorzy nie
mieli wyjscia – ubecja na nich czekala ale bardzo wielu to po prostu
zdziczenie wojenne. Tu miales i parabelke i butelke, dziewczyny
oddawaly sie ,,obroncy ojczyzny” a tu czasy nastaly, ze bardziej sie
liczyla umiejetnosc zdobywania nylonowych ponczoch. Wielu z nich
innego zycia nie znalo. Pomyslmy, ze owi bohaterowie mogli zamordowac
za bycie soltysem. Soltys co to moglo oznaczac? Ubeka? Konfidenta?
Czy pepeerowca? Bynajmniej – soltysem czestokroc zostawalo sie
bo umialo sie czytac, mialo mir we wsi i NIE BYLO PRZECIW WLADZY
,,LUDOWEJ”. To wystarczylo. Mozna bylo zginac bo sie wzielo ziemie
z parcelacji panskiego majatku – byl to postulat juz z II RP tyle,
ze skutecznie sabotowany przez ,,jasnie wielmoznych”.


Czerwoni z przyczyn koniunkturalnych uczynili z zaspokojenia glodu ziemi
element swojego programu (chwilowy). Mozna bylo byc zabitym za bycie
Ukraincem albo Bialorusinem. Mozna bylo stracic zycie bo posiadalo sue
konia i podwode i nie chcialo sie tego oddac ,,obroncom Ojczyzny”.
W sumie po co chlopu kon i podwoda? Mozna tez bylo straciczycie bo
mialo sie buty lub podpadlo sie ,,bohaterowi”. Nie wszyscy zabici przez
,,Ognia” to byli czerwoni. Sam ,,Ogien” byl ubekiem co sie zbiesil.

Jacy promotorzy (pamieci) tacy bohaterowie. Powstaje pytanie czy gdyby
,,Bury” albo ,,Ogien” spotkali Rajmunda Kaczynskiego to by puscili by
go wolno – no moze zdjawszy buty tylko ,bo nie za antykomunizm dawano
(owczesnie) eleganckie mieszkanka na Zoliborzu i nie bylo tylko
jednych blizniakow co to mogli ,,Ukrasc ksiezyc”.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:48, 01 Mar 2016    Temat postu:

-
Slawczan
29 lutego o godz. 23:37

Trudny to i tragiczny rozdzial naszej historii. To byla wojna domowa
i to nie tylko z bolszewia ale takze z tymi co po szesciu latach
okropienstw okupacji chcieli po prostu zyc. Odbudowac sie, zalozyc
rodzine. Niektorzy – zapewne wiekszosc to byli desperaci ktorzy nie
mieli wyjscia – ubecja na nich czekala ale bardzo wielu to po prostu
zdziczenie wojenne. Tu miales i parabelke i butelke, dziewczyny oddawaly
sie ,,obroncy ojczyzny” a tu czasy nastaly, ze bardziej sie liczyla
umiejetnosc zdobywania nylonowych ponczoch. Wielu z nich innego
zycia nie znalo. Pomyslmy, ze owi bohaterowie mogli zamordowac
za bycie soltysem. Soltys co to moglo oznaczac? Ubeka? Konfidenta?

Czy pepeerowca? Bynajmniej – soltysem czestokroc zostawalo sie bo umialo sie czytac, mialo mir we wsi i NIE BYLO PRZECIW WLADZY ,,LUDOWEJ”. To wystarczylo. Mozna bylo zginac bo sie wzielo ziemie z parcelacji panskiego majatku – byl to postulat juz z II RP tyle, ze skutecznie sabotowany przez ,,jasnie wielmoznych”.
Czerwoni z przyczyn koniunkturalnych uczynili z zaspokojenia glodu ziemi element swojego programu (chwilowy). Mozna bylo byc zabitym za bycie Ukraincem albo Bialorusinem. Mozna bylo stracic zycie bo posiadalo sue konia i podwode i nie chcialo sie tego oddac ,,obroncom Ojczyzny”. W sumie po co chlopu kon i podwoda? Mozna tez bylo straciczycie bo mialo sie buty lub podpadlo sie ,,bohaterowi”. Nie wszyscy zabici przez ,,Ognia” to byli czerwoni. Sam ,,Ogien” byl ubekiem co sie zbiesil.
Jacy promotorzy (pamieci) tacy bohaterowie. Powstaje pytanie czy gdyby ,,Bury” albo ,,Ogien” spotkali Rajmunda Kaczynskiego to by puscili by go wolno – no moze zdjawszy buty tylko ,bo nie za antykomunizm dawano (owczesnie) eleganckie mieszkanka na Zoliborzu i nie bylo tylko jednych blizniakow co to mogli ,,Ukrasc ksiezyc”.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 11:08, 01 Mar 2016    Temat postu:

-
mr.off
1 marca o godz. 1:32

Zolnierz to ktos, kto ma polityczny mandat panstwa.
„Lupaszka’, ‚Ogien’, ‚Bury’ itd. nie mieli politycznego mandatu Rzeczpospolitej.
Byli wiec zwyklymi bandytami.
Tak jak za naszych czasow „Dziad’ z Wolomina, ‚Pershing’ z Pruszkowa, itd.

Kluczowe jest jednak to by rozumiec, ze Wlasciciel IV RP J.Kaczynski
z uporem maniaka probuje napisac Historie Polski na nowo.
By wynikalo z niej wprost, ze najwiekszym polskim politykiem
ostatniego 100 lecia byl L.Kaczynski. A on Pierwszym Bratem.
Stad nagonka na L.Walese (ktorej celem jest delegitymizacja III RP),
stad nazywanie bandytow zolnierzami
(ktorego celem jest delegitymizacja PRL/Okraglego Stolu), itd.

Warto jednak pamietac, ze J.Kaczynski 13 Grudnia spal do poludnia.
Spal dlatego, ze zyl obok zycia ktorym zylo 10 mln Polakow, ktorzy stworzyli ‚Solidarnosc’.

Warto miec tez swiadomosc, ze WSZYSTKO co dzis mowi i probuje
realizowac J.Kaczynski to zycie obok REALNEGO zycia Europejczykow
znad Wisly, mieszkancow 27 panstw UE i (najogolniej) Zachodu.

Nie tracmy czasu na Kaczynskiego, bo to poganianie zdechlego konia.
Zajmujmy sie tym, co ma sens.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 11:09, 01 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 11:15, 01 Mar 2016    Temat postu:

-
janussss
1 marca o godz. 6:16

Wiekszosc zolnierzy przekletych to zwykli ludobojcy w pelni spelniajacy ta definicje . Jeszcze raz i tak sto razy bede w Polsce nie bylo zadnego komunizu, byl socjalizm , nie wulgaryzujcie . Nie wiem jak bylo do 56 roku wiem jak bylo od 60 roku nigdy przez 30 lat mojego socjalizmu nie mialem chwili gdzie czulem sie zniewolony mimo ze chodzilem na „zadymy” Mimo ze zylem w Krakowie. Zylo sie !!! Nie intelektualisci styropianowi beda opisywac nasza rzeczywistosc pelna wedlug nich przesladowan , pogardy i mordow dokonywanych przez „komunistyczne” sily niczego takiego nie bylo , zaklamaliscie ostatnie 25 lat gorzej niz Geobels . Zylo sie , jakby pogrzebac glebiej to zylo sie i do 56 w miare normalnie. Wasza narracja „antykomunistyczna” od 25 lat jest obrzydliwa . Plugawi 40 lat PRL i zycie kilku pokolen .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin