Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Edukacja zdrowotna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 10:31, 27 Kwi 2015    Temat postu:

-
Poznaj polskie miasta -- poznaj figury szachowe...oraz małą roszadę...
Naucz 7-latka ---> tabliczki mnożenia do 32

----
1_2
Diagram ---- 1
Białe pięknie matują w 1 posunięciu - #1 -- -- Wieża _f1 - matuje czarnego Króla _f3


Goniec -- Gf4 --- RADOM --- 4 razy 6 = 24
Skoczek - Sf3 -- KIELCE --- 3 razy 6 = 18
Skoczek - g3 - Sandomierz 3 razy 7 = 21
Pionek -- h3 --- Zamość --- 3 razy 8 = 24
Król --- Kg2 --- Rzeszów --- 2 razy 7 = 14 ----- Król --- Kf3 ----- Kielce ---- 3 razy 6 = 18
Król --- Ke1 -- Zakopane --- 1 razy 5 = 5 ------ Król --- Kg1 ---- Krosno ---- 1 razy 7 = 7
Wieża - Wh1 --- SANOK ---- 1 razy 8 = 8 ----- Wieża - Wf1 -- Nowy Sącz - 1 razy 6 = 6

Diagram - 1 ---- miasta ----- mnożenie --- ---- diagram - 2 ---- miasta -- --- mnożenie
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 11:17, 27 Kwi 2015, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 21:59, 28 Maj 2015    Temat postu:

-
Redakcja 28 maja 2015 --- POLITYKA

15 nawyków żywieniowych, które wydłużają życie

Czy wystarczy zmienić codzienne nawyki, żeby zyskać parę lat życia?
Co niektórzy odpowiadają twierdząco.


Zdrowo się odżywiaj”, „nie pal”, „uprawiaj sport” – podpowiadają
specjaliści i lekarze, sugerując, że właśnie taki tryb życia zapewni
nam i lepsze samopoczucie, i lepszą kondycję.
Dla wielu te hasła – nieco już utarte – wciąż brzmią enigmatycznie.

Amerykański uczony Dan Buettner ma tymczasem kilkanaście konkretnych rad – którymi zechciał się niedawno podzielić z czytelnikami magazynu „Health”. Razem z zespołem badaczy przemierzył świat w poszukiwaniu ludzi, którzy dożywają setki (to mieszkańcy tzw. Niebieskich Stref).

Dotarł m.in. do greckiej wyspy Ikaria, półwyspu Nicoya w północno-zachodniej Kostaryce i Okinawy. „Co ciekawe, we wszystkich tych miejscach mieszkańcy mają zbliżone rytuały i nawyki żywieniowe” – odnotował Buettner, który przedsięwzięcie koordynował. Zaznaczył od razu – w miejscach tych nie ma zwyczaju liczenia kalorii. Podstawą diety są zaś witaminy i białka.

Po przeanalizowaniu 150 rodzajów diet („dietę” należy tu rozumieć
tradycyjnie – jako sposób odżywiania) Amerykanin odkrył –
a przynajmniej tak mu się wydaje – sekret długowieczności.
Nawet jeśli nie daje się tym wskazówkom wiary, wypada pamiętać, że
badaniu poddano stulatków. Być może zatem należałoby je przynajmniej rozważyć.

15 nawyków żywieniowych, które wydłużają życie:

1.
95 proc. wybieranej przez Ciebie żywności powinno pochodzić od roślin

A więc produkty sezonowe, a po sezonie – te same, ale odpowiednio przetworzone, zamarynowane i zasuszone. W Niebieskich Strefach żywność pełnowartościowa dominuje w diecie przez cały rok. Na wyspie Ikaria rośnie nawet 75 rodzajów rozmaitych roślin („niczym chwasty!” – pisze Buettner). Najzdrowsze są przy tym warzywa zielone.

2. Mięso tylko dwa razy w tygodniu

Mięso powinno służyć jako dodatek, rzadziej jako danie główne
(w polskiej kuchni to niemal nie do wyobrażenia).
Przy czym porcja nie powinna ważyć więcej niż dwie uncje.
„Mniej niż talia kart” – precyzuje badacz. Jeśli jednak wybieramy mięso,
to najlepiej kurczaka, jagnięcinę albo wieprzowinę.
W Niebieskich Strefach – co również warto odnotować
– zwierzęta karmi się starannie wybraną paszą.

3. Zjadaj ok. 85 g ryby dziennie

Dowiedziono, że stulatki w Stanach Zjednoczonych – które dodawały niewielką ilość ryby do posiłków – żyły stosunkowo najdłużej (badania z 2002 r. uwzględniły nawyki żywieniowe 96 tys. osób). Najlepszy wybór? Sardynki, anchois i dorsz, bo mają w sobie najmniej rtęci i substancji chemicznych. Ogólnie mówiąc – należy wybierać ryby umieszczane gdzieś pośrodku łańcucha pokarmowego.

4. Ogranicz nabiał

Wbrew powszechnej opinii ludzki układ trawienny nie jest przystosowany do przyswajania krowiego mleka. Mieszkańcy Niebieskich Stref białko pozyskują z roślin, np. kapusty. Jeśli wybierają nabiał, to tylko pochodzenia owczego lub koziego.


5. Zjadaj maksymalnie trzy jajka na tydzień

Co ciekawe, w Niebieskich Strefach – np. na półwyspie Nicoya – zjada się jedno jajo na raz, nie więcej (potrawy komponują przy tym z różnych składników – jajko podają w owsiance, z chlebem albo z warzywami). Mieszkańcy tych rejonów byliby bardzo zdziwieni, gdyby odwiedzili Polskę w czasie świąt wielkanocnych.

6. Zjadaj pół szklanki gotowanej fasoli dziennie

Czarną fasolę wybierają mieszkańcy półwyspu Nicoya, soję mieszkańcy Okinawy, soczewicę oraz fasolę białą – ludność okolic Morza Śródziemnego. Wszystkie dostarczają witamin i minerałów, są bogate w zdrowe węglowodany i białko. Stulatki nie mogą się mylić!


-
Poznaj polskie miasta -- poznaj figury szachowe...oraz małą roszadę...
Naucz 7-latka ---> tabliczki mnożenia do 32

----
1_2
Diagram ---- 1
Białe pięknie matują w 1 posunięciu - #1 -- -- Wieża _f1 - matuje czarnego Króla _f3


Goniec -- Gf4 --- RADOM --- 4 razy 6 = 24
Skoczek - Sf3 -- KIELCE --- 3 razy 6 = 18
Skoczek - g3 - Sandomierz 3 razy 7 = 21
Pionek -- h3 --- Zamość --- 3 razy 8 = 24
Król --- Kg2 --- Rzeszów --- 2 razy 7 = 14 ----- Król --- Kf3 ----- Kielce ---- 3 razy 6 = 18
Król --- Ke1 -- Zakopane --- 1 razy 5 = 5 ------ Król --- Kg1 ---- Krosno ---- 1 razy 7 = 7
Wieża - Wh1 --- SANOK ---- 1 razy 8 = 8 ----- Wieża - Wf1 -- Nowy Sącz - 1 razy 6 = 6

Diagram - 1 ---- miasta ----- mnożenie --- ---- diagram - 2 ---- miasta -- --- mnożenie
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 22:00, 28 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 22:04, 12 Cze 2015    Temat postu:

- Polityka...
Kobiety na całym świecie śpią dłużej.
Ale to mężczyźni budzą się w lepszym nastroju

Tak wynika z analizy praktyk sennych miliona osób z 47 krajów,
w tym z Polski. Tylko w trzech państwach kobiety wstają szczęśliwsze.
-
Przez dziewięć miesięcy swoim użytkownikom uważnie przyglądali się twórcy
aplikacji Sleep Cycle, czyli rodzaju inteligentnego budzika, który pomaga
dopasować pory zasypiania i wstawania do indywidualnych potrzeb.
W sumie przeanalizowano dane z ponad 940 tys. smartfonów
używanych przez osoby w wieku 18–55 lat pochodzące z 47 państw.

Głównym wnioskiem z obserwacji jest to, że niezależnie od miejsca
zamieszkania – kobiety śpią dłużej od mężczyzn. Także w Polsce.
Pomimo dłuższego snu niemal wszędzie wstają jednak w gorszym
nastroju od mężczyzn. Reguła ta nie sprawdziła się tylko w trzech krajach:
Portugalii, Kolumbii i na Ukrainie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 17:18, 17 Cze 2015    Temat postu:

Cezary Kowanda
17 czerwca 2015

Czy zaakceptujemy ograniczenie prędkości w
centrach miast do 30 km/h?

Gdańsk, Katowice, Kraków – kolejne polskie miasta idą przykładem
Europy Zachodniej, ograniczając prędkość do 30 kilometrów na godz.
na mniej ważnych ulicach w centrum.


Łódź i Warszawa wśród najbardziej zakorkowanych miast świata
Na 146 przebadanych miast Łódź ustępuje tylko Stambułowi.
Także Warszawa znalazła się w dziesiątce...

Niektóre dzielnice chcą tworzyć własne strefy tego typu i wyliczają
szereg argumentów – mniejszy hałas i emisja spalin, za to większe
bezpieczeństwo dla pieszych i rowerzystów.

Mieszkańcy są zazwyczaj podzieleni w opiniach, w zależności od stosunku do samochodu osobowego. Ci, którzy nie wyobrażają sobie życia bez niego, na ograniczenia prędkości złorzeczą i boją się mandatów. Reszta bardziej ceni sobie spokój i bezpieczeństwo, więc nowe zakazy przyjmują z nadzieją.

Nasze miasta powoli zmieniają się, raczej naśladując trendy zachodnie, a nie je wyznaczając. Tymczasem w Niemczech, Holandii, Francji czy krajach skandynawskich rola samochodu uległa w ostatnich dekadach sporej zmianie. Jest on coraz mniej chętnie widziany w centrach miast i w różnoraki sposób zniechęca się do jego używania. Część ulic zamieniana jest na deptaki oddawane pieszym, rowerzystom i ewentualnie tramwajom.

Wprowadza się nie tylko coraz dalej idące ograniczenia prędkości, ale też zakazuje ruchu samochodom niespełniającym coraz bardziej wyśrubowanych norm emisji spalin. Niektóre metropolie, jak Londyn czy Sztokholm, idą jeszcze dalej, wprowadzając opłatę za wjazd do centrum. Miejsca parkingowe naziemne ograniczono do minimum, a zamiast nich powstały parkingi podziemne. I oczywiście inwestuje się ogromne pieniądze w nowoczesny transport zbiorowy.

Polska stoi tradycyjnie w rozkroku. Z jednej strony pragnęlibyśmy mieć przyjazną przestrzeń publiczną, wolną od spalin i hałasu. Równocześnie wiele osób chce korzystać nadal z samochodów, narzekając na jakość komunikacji miejskiej i brak wygodnych parkingów przesiadkowych.

Strefy 30 to przykład takich właśnie sprzecznych oczekiwań.
Część kierowców jest skłonna je zaakceptować, bo sami bywają też
rowerzystami i pieszymi, więc myślą o własnym bezpieczeństwie.
Inni boją się, że „trzydziestka” to nie cel sam w sobie, ale tylko krok
w kierunku całkowitego wyrugowania samochodów z kolejnych ulic.

Warto jednak ten eksperyment przeprowadzić, skoro
sprawdził się w krajach, jakie sami – krytykując Polskę
– stawiamy często za wzór przestrzeni publicznej.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 16:25, 24 Cze 2015    Temat postu:

Paweł Walewski blog
24 czerwca 2015

Zbyt ciasne dżinsy -- mogą powodować poważne uszkodzenia mięśni
Pewna kobieta w Australii nosiła zbyt ciasne dżinsy.
Trafiła dzięki nim do światowych serwisów naukowych,
choć niewiele brakowało, by przeniosła się na drugi świat.


Słynne powiedzenie doktora Strosmajera ze „Szpitala na peryferiach”,
że gdyby głupota umiała fruwać, to siostra Hunkova unosiłaby się jak
gołębica, można powtarzać i powtarzać bez końca. Ludzka fantazja jest
bowiem nieograniczona, a wiedzą to najlepiej lekarze pracujący na
ostrych dyżurach, którzy muszą nieraz ratować niezwykle pomysłowych pacjentów.

To, co człowiek jest w stanie połknąć lub włożyć sobie do ciała przez
dostępne otwory – bez zwrócenia uwagi na konsekwencje – przekracza
granice Państwa wyobraźni. Niewiele więcej rozumu mają też domorośli
eksperymentatorzy, owładnięci manią bicia durnych rekordów
wytrzymałościowych. A od dziś do tej grupy należy dodawać osoby
niefrasobliwie ubrane, które nie myślą o następstwach, jakie może spowodować ich strój.

Wydawałoby się, że 35-letnia kobieta jest już wystarczająco dorosła,
aby wiedzieć, że zbyt obcisłe dżinsy nie są wskazane ze zdrowotnego
punktu widzenia. Można w nich chodzić raz na jakiś czas, ale gdy pojawi
się niepokojący ból w nodze, to warto się zastanowić, jakie są implikacje
ucisku, który wywiera zbyt opięte ubranie.

Australijka tego jednak pod uwagę nie wzięła. W wąskich spodniach, ściskających łydki i uda do granic wytrzymałości, robiła przez kilka godzin w pozycji kucznej porządki w domu – i z utratą czucia, zdrętwieniem, na wpół przytomna wylądowała w szpitalu. Podwyższone ciśnienie w podudziu doprowadziło do uszkodzenia mięśni i porażenia nerwów. Okazało się, że przydarzył się jej tzw. zespół ciasnoty, który ortopedom jest dość dobrze znanym powikłaniem przetrenowania u biegaczy i tancerzy.

Ale u amatorów noszenia spodni-rurek? Z tym nawet w Australii spotkano się chyba po raz pierwszy, bo przypadek pacjentki został szczegółowo omówiony na łamach periodyku „Journal of Neurology, Neurosurgery and Psychiatry”.

Z tej pojedynczej historii (szczęśliwie zakończonej, bo po czterech dniach intensywnego leczenia przywrócono kobiecie pełnię władzy w nogach) płynie wniosek natury ogólnej. Nasz codzienny strój ma takie samo znaczenie dla zdrowia, jak to, co jemy i jak żyjemy. Lekarze już od wielu lat upominają mężczyzn, zwłaszcza cierpiących na niską jakość plemników, by porzucili odzież podkreślającą ich męskie walory. Dżinsy opinające krocze, skąpe slipy, a nawet modne kolarskie kombinezony podnoszą bowiem temperaturę jąder, zaś przesadne ciepło plemnikom nie służy.

Równie zasadne są przestrogi, by na długą podróż nie zakładać zbyt
ciasnych skarpet z tzw. ściągaczem lub gumką wrzynającą się
w podudzie ani wąskich spodni, które utrudnią swobodny przepływ
krwi żylnej z nóg do tułowia.

Pytanie, ile z tych rad bierzemy sobie na co dzień do serca?
I w jakim stopniu jesteśmy skłonni uwierzyć lekarzom,
że banalne drobnostki mogą nieraz uratować życie.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 7:06, 29 Cze 2015    Temat postu:

28.06.2015
niedziela

In vitro, etyka i polityka
Blog szalonych naukowców

Zabiegi zapładniania in vitro są stosowane z wielkim sukcesem
na całym świecie od 1978 r. ( u nas – od 1987 ).

Dzięki in vitro urodziły się tysiące dzieci i chyba tylko w Polsce podważa
się publicznie samą zasadność i nieszkodliwość tego zabiegu medycznego.
Ba, chyba tylko w Polsce istnieje licząca się partia polityczna, która z zakazu
stosowania zapłodnienia pozaustrojowego robi sztandarowy punkt swojego programu.
Oczywiście za pomysłem takiego zakazu stoi Kościół katolicki.
Uznaje on, że proces poczęcia człowieka jest zarezerwowany
dla Boga i ludzie – w tym wypadku lekarz i biolog – nie mogą weń
ingerować. Dodatkowo mrożenie nadliczbowych zarodków utożsamia z zabijaniem dzieci.
W krajach muzułmańskich, w których obowiązuje szariat, na tych samych
zasadach za niedopuszczalne, bo obraźliwe dla Boga, uznaje się
równouprawnienie kobiet i mniejszości seksualnych (w Polsce, notabene,
też są z tym wyraźne kłopoty). Ba, wykroczenia przeciwko owemu prawu
„naturalnemu” karane są śmiercią, i to często śmiercią w męczarniach.
PiS i Kościół katolicki w Polsce zadowalają się żądaniami kary więzienia
dla lekarza przeprowadzającego zabieg in vitro.
Jest to rzeczywiście pewien postęp.

Problemy dotyczące zabiegów in vitro, tak żywo dyskutowane tylko
w Polsce, mają się nijak do dyskusji społecznych nawet w innych krajach
katolickich, jak np. we Włoszech. Tam nie podlega dyskusji sama
zasadność stosowania zabiegu zapłonienia in vitro. Dyskutuje się
natomiast, czy dopuszczalne jest zapłodnienie in vitro dla par
homoseksualnych i tym samym wykorzystanie komórek rozrodczych
tzw. dawców zewnętrznych.

Szczególna sytuacja Polski odsłania w sposób drastyczny problemy
polskiej bioetyki katolickiej. Stawia bowiem tych ludzi pod murem
i każe im wybierać między wiernością zasadom nauki i religii.
Bioetyka jest nauką. I jako taka nie powinna mieć punktów stycznych
z polityką. Może, jak każda nauka, pełnić wyłącznie funkcje doradcze
w polityce. W Polsce tak nie jest. Bioetyki katolickiej używa się
bezpośrednio jako narzędzia politycznego. W dodatku używają jej
zupełnie nieprzygotowani do tego i niedouczeni politycy, co świetnie
było widać ostatnio na sali sejmowej, nie wspominając o studiach
telewizyjnych i łamach prasowych.

W interesie polskich bioetyków katolickich jest powstrzymanie polityków
przed tym nieudolnym i wypaczonym wykorzystywaniem nauki w celach
politycznych. Obawiam się jednak, że żaden polski bioetyk katolicki nie
ośmieli się odciąć od takich praktyk. Powód jest jeden – nie pozwala im
na to rzekoma doktryna Kościoła katolickiego, który w dodatku bardzo
często bywa ich pracodawcą.

I tak to ludzie powołani do propagowania nauki i jej zasad – w tym
wypadku etyki (nieistotnie powinno być przecież, że katolickiej) –
stają się narzędziem w rękach polityków i stawiają się w pełni
świadomie na równi z imamami głoszącymi fatwy. Wbrew pozorom etycy
muzułmańscy mają łatwiej, bo nie obowiązuje ich żadna hierarchia,
choć zależność od pracodawcy jest taka sama.

Mimo wszystko sądzę, że zdrowy rozsądek sam się w Polsce obroni.
Szkoda mi jednak moich kolegów po fachu, owych bioetyków katolickich,
którzy świadomie sprzeniewierzają się nauce i, o ironio, własnej domenie
naukowej – etyce, nie broniąc wolności myśli, a propagując jej spętanie.

Jacek Kubiak

---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 7:08, 29 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 14:51, 03 Lip 2015    Temat postu:

Elżbieta Turlej 30 czerwca 2015

Dzieci, kuchnia, kościół, czyli stary przepis na rolę kobiety powraca
Kobieta i szycie


Prawdziwa kontrrewolucja kulturowa dzieje się teraz w poradnikach
kobiecych – najczęściej czytanej w Polsce prasie. W ponad 8 mln
egzemplarzy Polki są zapędzane do domów, przekonywane do religii
oraz tego, jak czule pielęgnować patriarchat.

Jak to się stało, że prasa kobieca aż w takiej skali stała się
?
W Burda International Polska, wydającym zwyżkującą „Claudię”
i „Dobre Rady” (razem około miliona egzemplarzy sprzedaży)
odbiorca płci żeńskiej jest nazywany Naszą Panią. Edipresse
(dwutygodniki „Przyjaciółka” i „Pani Domu”, w sumie około
pół miliona egzemplarzy) i Bauer (w segmencie m.in. „Kobieta i Życie”
ze średnią sprzedażą ok. 400 tys. egzemplarzy) stawiają na Target.

Dyrektorzy wydawniczy, do których naczelne biegają na planowanie
numerów, wiedzą o Targecie wszystko. Takie przynajmniej sprawiają
wrażenie, kiedy zrzucają z łamów tematy, które mogą odstawać od wizji
świata Naszej Pani. Bo jeśli raz nie polubi, to kolejny raz nawet nie będzie
próbować i zniechęci się do tytułu. Więc są pewne zasady, stałe dla gazet
kobiecych. Na przykład: nigdy nie proponować tematów ocierających się
o aktywność społeczną czy politykę.
Nieważne, czy zależy od niej nowy chodnik czy ustawa o wieku emerytalnym.

W., która od lat pracuje dla pism poradniczych wydawnictwa Bauer,
przyznaje, że tylko raz w karierze (a pisuje od 2007 r.)
udalo jej się
przepchnąć temat o kobiecie burmistrz.

Przeszedł na fali sukcesu serialu „Ranczo”, w którym akurat główna
bohaterka Lucy zdecydowała się brać udział w wyborach samorządowych.
Powodzenie „Tańca z gwiazdami” dało natomiast krótkie zielone
światło dla Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 23:29, 06 Lip 2015    Temat postu:

Redakcja 6 lipca 2015

Rozmówców możemy zanudzić na 9 sposobów.
A na 4 sposoby – nudy w rozmowie uniknąć

Jeśli rozmowa z drugim człowiekiem nie dostarcza nam przyjemności
albo wydaje się mało treściwa, to głównie dlatego, że nie dość się
nawzajem słuchamy – dowodzą psychologowie.
.Leo Hidalgo/Flickr CC by 2.0
.
Niezależnie od tego, czy rozmowę toczymy z kimś nam bliskim
czy zupełnie obcym (choćby potencjalnym pracodawcą) –
nie chcielibyśmy raczej uchodzić za kogoś, kto ma niewiele do
powiedzenia. Podtrzymywanie rozmowy nie zawsze zaś polega
na tym, żeby mówić cokolwiek, byle uniknąć niezręcznej ciszy.

Potrzeba wywarcia dobrego wrażenia wbrew pozorom nie uruchamia się
wyłącznie wtedy, gdy ubiegamy się o posadę albo odbywamy służbowe
spotkanie. Okoliczności mogą być różne, nawet zupełnie swobodne.
Być może każdy tego kiedyś doświadczył – wyłączył się w trakcie
rozmowy, wymazał z pamięci czyjąś barwną opowieść albo sam się
zawahał, zanim przytoczył własną (może nie jest dość ciekawa?).
Czy takich niezręczności da się w ogóle uniknąć?

Psycholog Mark Leary wraz ze współpracownikami przeprowadził
w tym zakresie szereg badań i wysnuł taki wniosek: nudzimy i tym,
co mówimy, i tym, w jaki sposób mówimy. Liczą się zatem treść oraz
metoda opowiadania, co czyni sprawę bardziej skomplikowaną –
okazuje się bowiem, że nawet jeśli mamy do przekazania coś istotnego
albo interesującego, już sposób mówienia (tempo, pauzy, dobór słów)
może zniechęcić i zdekoncentrować naszych słuchaczy.

Co gorsza – powiada Leary – jeśli ktoś uzna nas za nudnych, będzie
skłonny przypisać nam również inne niechciane cechy.
Taki urok pierwszego wrażenia: skoro nie mamy nic do powiedzenia,
to może nie warto spędzać z nami czasu? Podobne osądy wydają się
krzywdzące, ale – niestety – całkiem powszechne.

Leary prowadził badania ankietowe – swoich badanych przepytywał,
co sprawia, że ludzie wydają się im nudni.
Odpowiedzi zebrał i uszeregował w 9 podstawowych kategorii:

1. „Negatywny” egocentryzm. Tj.
nawet nie tyle koncentracja na własnych odczuciach, ile pewien
wdrukowany negatywizm. Badani zdefiniowali tę właściwość następująco:
„użalanie się nad sobą i narzekanie, skupienie na problemie i zupełny
brak zainteresowania sprawami innych ludzi”. A zatem chodzi o pewne
przeciwieństwo hurraoptymizmu. Zaznaczmy: badani tę właściwość
wskazywali najczęściej – podobny styl prowadzenia rozmów wydał
im się zatem najbardziej nużący.

2. Banalność.
Krótko mówiąc: opowiadanie o sprawach mało odkrywczych,
powtarzanie wyświechtanych fraz czy tez. Badani tłumaczą:
„Opowiadanie o rzeczach oczywistych i w sposób powierzchowny.
Koncentracja na jednym wątku, przytaczanie tych samych opowieść i żartów – na okrągło”.

3. Niewielka emocjonalność.
Sugerująca brak zaangażowania. Nawet jeśli nie jesteśmy w formie,
nasi rozmówcy z trudem zniosą brak choćby umiarkowanego entuzjazmu.
Trudno się też słucha monotonnych wypowiedzi. Nie pomagają unikanie
kontaktu wzrokowego i niewielka ekspresja (wyrażana choćby mimiką).

4. Opieszałość. Czyli pewna powolność. Badani:

„Powolne snucie opowieści, częste pauzy, długie momenty zawahania,
nim wygłosi się jedną myśl, przeciąganie rozmów”.
Opieszałość – jak się okazuje – przeszkadza nam nawet
w nieformalnych kontaktach.

5. Bierność.
Unikanie sytuacji, w których należy wydać własny osąd,
ustosunkować się, zdradzić opinię na dany temat. Zdaniem badanych
bierność polega też na tym, że mówi się rzeczy przewidywalne, żeby się
komuś przypodobać albo w najlepszych wypadku nie narażać.
Bierność zarzuca się też tym, którzy nieustannie przytakują i zgadzają się z innymi.

6. Koncentracja na sobie.
Nic złego w tym, że dzielimy się własnym doświadczeniem czy
odczuciami. Gorzej jeśli gubimy proporcje – i nic poza nami
już nas nie interesuje.

7. Przesadna powaga.
Branie wszystkiego na serio, pewna sztywność, przesadna oficjalność.
Badani nie mają ponadto zaufania do osób, które
z rzadka się w rozmowach uśmiechają.

8. Przymilanie się.
Czyli nadmierna koncentracja na tym, jakie się na kim wywrze wrażenie.
Skutki są zwykle odwrotne, podobne starania uchodzą niekiedy
za sztuczne. Badani: „Tacy ludzie usiłują być za wszelką cenę
zabawni albo mili tylko po to, żeby innym zaimponować”.

9. Roztargnienie.
Co niektórzy mają naturalne skłonności, żeby zajmować czymś ręce
w trakcie rozmowy albo rozglądać się w międzyczasie na boki.
Przyjęło się jednak uważać, że im krótsza rozmowa, tym lepiej
skoncentrować się głównie na drugiej osobie, a kontaktu
wzrokowego raczej szukać niż unikać.
=-----


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 23:34, 06 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 7:23, 23 Lip 2015    Temat postu:

-
Redakcja 22 lipca 2015

Jak zmieniasz się po wypiciu alkoholu?

Według amerykańskich naukowców pod wpływem alkoholu wcielamy się
w jedną z czterech postaci znanych z (pop)kultury.

Mówi się, że upijamy się na wesoło albo na smutno. Ale zdaniem
amerykańskich psychologów sprawa jest nieco bardziej złożona.
Z nowego badania Uniwersytetu Missouri wynika, że są przynajmniej
cztery modelowe wcielenia, które przyjmujemy po alkoholu.

Autorzy nietypowego eksperymentu kazali 374 studentom i studentkom
dwukrotnie przejść ten sam test osobowości. Za pierwszym razem ankietę
wypełniali w całkowitej trzeźwości, za drugim razem po spożyciu alkoholu.

Po porównaniu wyników wyłoniono cztery typy pijących, którzy zdaniem
naukowców znakomicie pasują do realnych i fikcyjnych postaci znanych z kultury:

– Ernest Hemingway – to najczęściej spotykany typ, bo dotyczący
aż 40 proc. badanych. Ochrzczono go mianem słynnego pisarza,
ponieważ ten zwykł się przechwalać, że mógłby wypić „dowolną ilość
whiskey bez upijania się”. Mawiał również, że „nie ma za mocnej whisky.
Są tylko ludzie za słabi na to, aby pić ją mocną”.

Tak też osoby wpisujące się w ten model nie wykazują żadnych
znaczących zmian osobowości podczas spożywania alkoholu.

– Mary Poppins – osoby z tej kategorii z każdym kolejnym łykiem stają się coraz bardziej „troskliwe”, „słodkie” i „w zasadzie idealne pod każdym względem”, jak zwykła o sobie mawiać bohaterka popularnej serii książek.

Według autorów badania osoby wpisujące się w tę kategorię nawet bez wspomagania procentami są duszami towarzystwa. Ale alkohol sprawia, że ich naturalna otwartość, życzliwość i poczucie humoru w pełni rozkwitają.

– Zwariowany profesor – na cześć jednej z postaci, w jakie Eddie Murphy wciela się w komedii „Gruby i chudszy”. Po przetestowaniu na sobie eksperymentalnego środka na odchudzanie (własnej produkcji) nieporadny grubas zamienia się w eleganckiego, ale też aroganckiego przystojniaka.

Tak też osoby pasujące do tego typu alkoholowej osobowości z natury są nieśmiałymi introwertykami. Jednak po wypiciu wykazują talenty towarzyskie, które pozwalają im konkurować z osobami z poprzedniej kategorii.

– Mr. Hyde – ten typ podczas zakrapianych imprez także przechodzi radykalną zmianę, ale zdecydowanie na gorsze. Po spożyciu alkoholu staje się „nieodpowiedzialny, bezmyślny i agresywny” – piszą psychologowie Uniwersytetu Missouri.

To właśnie te osoby najczęściej kończą zabawę tzw. urwanie filmu albo aresztem. Jak podają autorzy badania, do tej grupy zalicza się 23 proc. pijących, przy czym szczególnie często w tej grupie spotyka się kobiety.

A w jakim celu w ogóle dokonano niniejszej klasyfikacji? Amerykańscy
naukowcy chcieli w ten sposób pomóc osobom, które na co dzień mają
do czynienia z osobami „pod wpływem” – jak chociażby policjanci
wzywani na nocne interwencje.
Ale pewna podstawowa wiedza na ten temat pewnie
przyda się każdemu, szczególnie niepijącemu.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 18:28, 23 Lip 2015    Temat postu:

Cezary Kowanda
23 lipca 2015

W Polsce ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski.
Czy to się zmieni?
Polski pieszy w Europie?
Za półtora roku nasze przepisy mają sprawić, że pieszy wreszcie poczuje
się bezpieczniej.
Tylko czy nowe prawo nie pozostanie na papierze?

Prokuratura bezradna, drogowi bandyci bezkarni
Szaleniec drogowy poranił spacerowiczów w Sopocie; trudno nawet powiedzieć drogowy, bo samochód...

To chyba jedna z większych cywilizacyjnych przepaści między Polską a Europą Zachodnią. W Niemczech zdecydowana większość kierowców zatrzymuje się, widząc pieszego, który czeka przed pasami albo nawet dopiero się do nich zbliża.

U nas jest dokładnie odwrotnie, a ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski, a nie zupełnie naturalny odruch. Tymczasem jedna piąta pieszych ginących na drogach Unii Europejskiej to Polacy. Część z nich przechodzi w niedozwolonych miejscach, ale przecież wciąż słyszymy o potrąceniach na pasach. Czyli tam, gdzie pieszy powinien czuć się całkowicie bezpiecznie.

Możemy oczywiście się pocieszać, że na Wschodzie bywa jeszcze gorzej, a sytuacja pieszego na Ukrainie czy w Rosji jest jeszcze trudniejsza niż u nas. Jednak chyba nie tędy droga. Posłowie chcą, żeby w 2017 r. zaczęły obowiązywać przepisy, jednoznacznie zobowiązujące kierowców do zatrzymywania się, gdy widzą pieszego chcącego przejść w dozwolonym miejscu. Czy zatem zbliżamy się wreszcie do cywilizowanego świata?

Miejmy nadzieję, chociaż przed nami jeszcze wiele pracy. W kierowcach trzeba przede wszystkim wyrobić nawyk zatrzymywania się przed przejściem do pieszych nie tylko, gdy ktoś się na nim znajduje, ale także, gdy przed nim czeka. Z doświadczenia zmian w przepisach wiemy doskonale, że wiele z nich staje się fikcją. Jeśli policja nie będzie egzekwować nowych zasad, także i pierwszeństwo dla pieszych może pozostać na papierze.

Poza tym, zanim nowe przepisy wejdą w życie, należałoby przeprowadzić kompleksowy, ogólnopolski audyt przejść dla pieszych. Wiele z nich nie spełnia żadnych standardów i jest prawdziwą pułapką – zarówno dla pieszych, jak i dla kierowców. Źle oznakowane, niedoświetlone po zmroku, zasłonięte przez drzewa czy różne tablice, często zainstalowane nielegalnie – nasze przejścia wymagają tyle samo pracy, co próba zmiany mentalności kierujących samochodami.

Brakuje wciąż tanich i prostych rozwiązań, zwiększających bezpieczeństwo
pieszych jak azyle dla nich, przejścia wyniesione, doświetlone i w inny
sposób wyróżnione. Zwłaszcza poza terenem zabudowanym,
gdzie jeździ się szybciej niż po miastach.

Kłopot także w tym, że trzeba edukować nie tylko kierowców,
ale i pieszych, którzy również często łamią przepisy. Muszą oni pamiętać,
że nowe, korzystniejsze dla nich przepisy nie mogą zwalniać z myślenia.
Nie wolno zatem wtargnąć nagle na jezdnię i nie można naiwnie zakładać,
że już za półtora roku każdy polski kierowca zacznie się zachowywać jak
niemiecki czy brytyjski.


--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 18:30, 23 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 5:57, 24 Lip 2015    Temat postu:

Re:
Polski pieszy w Europie?

Żeby przepisy miały sens, KTOŚ musi je egzekwować. Najlepiej policja.
Najlepiej wysokimi, konsekwentnie i do znudzenia wlepianymi karami.

Jak w Skandynawii - łącznie z więzieniem bez zawiasów,
i grzywną na którą trzeba brać kredyt. Proporcjonalną do
zarobków, by nawet bansktera w bentleyu trzepnęło.


Problem polega na tym, że obecnie indolentna, zdemotywowana policja
tego NIE ROBI. Praktycznie w ogóle! Wykroczenia przeciw pieszym
traktuje jak powietrze (lub sama jej popełnia, bo to "polski standard",
ma to się tu chyba we krwi). Nie przesadzam, niestety.
Np. w Warszawie mordowanie pieszych na zebrach to od lat haniebny
NUMER JEDEN w statystykach śmierci na ulicach miasta.
W rekordowym roku 2013 zginęło (PRAWIDŁOWO PRZECHODZĄC
ZEBRY!) 16 osób, w tym dzieci, a ciężkie rany (połamane obie nogi,
kręgosłupy, czaszki, często koniec pracy i wózek do końca życia)
odniosło ĆWIERĆ TYSIĄCA! To skrajnie haniebny rekord Polski i UE.

A czy wiecie ilu kierowców karzą lenie z warszawskiej drogówki za naruszenie pierwszeństwa pieszego (w oparciu o obecne, kulawe przepisy - należy się 10 pkt i 1000 zł)? Otóż 15-20 DZIENNIE w CAŁYM mieście. Policzyłem - to tylu, ilu narusza przepisy w kwadrans na JEDNEJ zebrze średniego skrzyżowania. Każdy może mój eksperyment zweryfikować. Mam na myśli niezwalnianie (nie mówiąc o zatrzymaniu) przy zielonej strzałce, rajd "po czubkach butów" przechodzącym na zielonym, wyprzedzanie przed zebrą, zmuszanie do uskakiwania, podbiegania oraz oczywiście nieprzestrzeganie ograniczeń prędkości, co też ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa pieszych (przy 50/h ma się szansę na przeżycie kolizji, już przy 60/h - niemal żadnej, a i możliwość reakcji kierowcy: zauważenia, wyminięcia, zahamowania spada niemal do zera) itp.

Czy wiecie, że ŻADNE z urządzeń miejskiego monitoringu w Warszawie w ogóle, z założenia nie wyłapuje takich wykroczeń? Poza tym w Warszawie jest ich kilkadziesiąt. W Berlinie - 7.000 (SIEDEM TYSIĘCY!) i to one są pierwszym sitem na zwyrodniałych piratów. Efekt? W przeliczeniu na 100.000 mieszkańców PIĘCIOKROTNIE MNIEJ OFIAR WŚRÓD PIESZYCH. W tej proporcji w Warszawie nie zginęłoby 16 osób, tylko może 3-4.

Nowe przepisy zaowocują zapewne jeszcze większą rzezią,
bo zwiększą naiwną ufność pieszych w swoje prawa.

O tym napiszcie, drodzy Redaktorzy. O ŻAŁOSNEJ, PORAŻAJĄCO
KOMPROMITUJĄCEJ skuteczności egzekwowania prawa, zwłaszcza
w miastach. W życiu nie widziałem na własne oczy ukarania kierowcy
za prawie rozjechanie pieszego na zebrze. Proszę o wpisy tych,
którzy to widzieli.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:40, 25 Lip 2015    Temat postu:

-
kaesjot
Polski pieszy w Europie?

Pieszy na przejście 3 m ( szerokość pasa ) potrzebuje 2-3 sekundy.
W tym czasie samochód jadący 50 km/h przejedzie
30-40m.

Gdy mam zielone światło, to nim wejdę na jezdnię, to upewniam się
czy nie nadjeżdża samochód. Jeśli widzę jadący w odległości mniejszej
to czekam aż się zatrzyma lub zobaczę wyraźnie, że hamuje i zdąży się
zatrzymać przed przejściem - wtedy dopiero wkraczam na jezdnię.

I nie jest mi do tego potrzebny żaden przepis.
Większość ludzi jest uprzejma i jeśli zobaczy pieszego
a ma wystarczającą ilość drogi do spokojnego wyhamowania
to się zatrzyma. Wariatów to bezpieczniej przepuścić.

I tyle !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:59, 25 Lip 2015    Temat postu:

-
maksymilian
Polski pieszy w Europie?

[link widoczny dla zalogowanych]

Możemy sobie importować zachodnie rozwiązania prawne, więcej,
możemy od nich sprowadzić gotowe skrzyżowania,
drogi i 30 milionów nowych samochodów.

Nic do nie da, dopóki nie zaimportujemy sobie z Zachodu zwyczajnej
KULTURY, wzajemnej życzliwości, zwyczaju posługiwania się rozumem na drodze etc.
To nic co prawda nie kosztuje, ale jest najtrudniejsze w wykonaniu.
Małpy za kierownicą pałą nie zmusi się wypracowania kulturalnej postawy na drodze.

A u nas połowa kierowców zamienia się właśnie w bezmyślne,
powodowanie główni dzikimi instynktami małpy,
po zatrzaśnięciu za sobą drzwi pojazdu.
Zadnej pracy edukacyjnej i wychowawczej zmieniającej w dłuższej
perspektywie nasze obyczaje drogowe. Zadnej bieżącej i systematycznej
kontroli zachowań kierowców na drogach a jedynie sterczenie
po krzakach i polowanie na mandaty.

No i medialno- polityczna propaganda, że wszystkiemu winni są nietrzeźwi kierowcy.
Na nich wyczerpuje się ostrze potępienia publicznego. Medialne newsy o najtragiczniejszych wypadkach zawsze kończą się na ocenie, czy kierowca był trzeźwy. "Kierowca był trzeźwy" - tak często kończy się komunikat o wypadku z 4 ofiarami, spowodowanym np. bezmyślnym wyprzedzaniem. W konkluzji w zasadzie brzmi to jak "niewinny".

Co pół roku nowe propozycje, co by tu jeszcze zaostrzyć, ile więcej
dowalić, a Min. Finansów już liczy, o ile zwiększą się wpływy
z podniesionych mandatów.
A na drugi dzień od rana na drogi wyruszają stada rozjuszonych
i nienawidzących wszystkiego innego, co porusza się po drogach
baranów, aby pożreć, wyprzedzić, zajechać drogę, przepędzić z jezdni.
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 15:05, 25 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 13:44, 28 Lip 2015    Temat postu:

-
Wacław1
28 lipca o godz. 9:44

Upadek , moim zdaniem cywilizacyjny, Zachodu, ma jedną wspólną przyczynę,
a jest nią patologiczna czynność umysłu, ludzi zachodniego kręgu kulturowego,
od Los Angeles do Warszawy. Za czynność umysłu człowieka odpowiada,
tylko i wyłącznie sposób odżywiania, nie ma innej opcji.
Tam , gdzie żywienie jest na w miarę przyzwoitym poziomie; na przykład
kraje północy Europy, Szwajcaria , to poziom edukacji, gospodarki, nauki, kultury
jest co najmniej dobry.


Amerykanizacja w jedzeniu i piciu odbiera ludziom rozum, zdolność do myślenia, generalnie cukier w pokarmach, którego poziom przekracza dopuszczalne poziomy; sam biały proszek, cukier z buraka cukrowego,
z trzciny stanowi poziom 40 kg rocznego spożycia, do tego należy doliczyć cukry złożone ze zbóż, cukry proste z owoców, warzyw….
Po takim “pasztecie” żywieniowym, człowiek może być tylko głupi, przecież to widać na każdym kroku.
Są liczne doniesienia naukowe; w jaki sposób węglowodany negatywnie wpływają na czynność umysłu człowieka, cóż z tego, jak człowiek współczesny nie jest w stanie tego zrozumieć, wyciągnąć właściwych wniosków.

Cukier jest narkotykiem, niezwykle podstępnym. Jest przyczyną
bezpośrednią chorób cywilizacyjnych: cukrzycy, otyłości i nadwagi, chorób nowotworowych, miażdżycy, nadciśnienia tętniczego ….
Ale jest problem: siła cukru jest tak wielka, że chorego na cukrzycę, praktycznie nie można “oderwać” od spożywania pokarmów z dużą zawartością cukru. To samo dotyczy chorych z otyłością, na białaczkę, inne
nowotwory…..
Cukrzyk, prędzej zgodzi się na swój bliski koniec, niż na zmianę diety. Zmiana diety w przypadku cukrzyka , jest możliwa w niewielkim procencie, nie więcej jak !% populacji może odstawić cukier.

Uzależnienie cukrowe człowieka, nie jest przedmiotem debaty publicznej,
moim zdaniem, celowo tak się dzieje. Żyjemy w czasach, gdzie z tej cukrowej patologii – wiele dziedzin zbiera profity: medycyna, przemysł spożywczy, i wszyscy ci, którym , sprzyja głupkowatość człowieka.
Cała , ta walka z narkotykami, typu marihuana, ..dopalacze,jest tylko
zasłoną dymną, dla właściwego narkotykowego problemu, jaki gryzie,
niszczy człowieka Zachodu. Odrębnym problemem, też narkotycznym,
jest piwo i alkohol etylowy, to też jest cukier.
Nie jest przypadkiem, że Brytyjczycy, jako pierwsi zauważyli szkodliwość batoników, dla edukacji. W Polsce , też się to robi, ale tak, żeby tego nie zrobić, podobnie jak z innymi patologiami.

Cukier w ustroju człowieka, nigdy go nie było tak dużo, jak w ostatnich dwóch stuleciach, narusza równowagę biologiczną, szczególnie bakteriologiczną. Podobno, nie jest pewne, czy żyjemy dla siebie, czy dla bakterii. Proszę wysłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia : biolog urodzona i wykształcona w Polsce, przyjeżdżająca dwa razy w roku, z wykładami:
https://www.youtube.com/watch?v=rLGc5-_Kt48
W Warszawie leczy ludzi dr medycyny Wojciech Ozimek, tępi u chorych ludzi,
wszelkie niepotrzebne robactwo w ustroju człowieka. Z chorego robi zdrowego, jednym zaleceniem: wyeliminuj człowieku ze swojej diety cukier
i produkty z pszenicą, nie pij mleka… przepisuje leki, tak na wszelki wypadek, żeby podkreślić swoją ważność medyczną.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 13:44, 28 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 21:54, 29 Lip 2015    Temat postu:

-
Wacław1
29 lipca o godz. 19:17

[link widoczny dla zalogowanych]

Jan Kulczyk nie żyje. Miał 65 lat.
Śmierć w takim wieku, musi mieć przyczynę.
Wiemy, że miał zawał, prostatę,że przy sercu lekarze mu majstrowali…
To są objawy, nazwy chorób… to nie jest przyczyna.

Za swoje zdrowie, niestety, sami jesteśmy odpowiedzialni, sami musimy
o nie zadbać. O nasze zdrowie nie zadba
lekarz, minister zdrowia, NFZ, a nawet własna żona/mąż/….

Jan Kulczyk, człowiek niewątpliwie myślący, a nie pomyślał o własnym
zdrowiu, zbłądził, nie poszukał właściwej drogi. Z braku zaufania do krajowej medycyny szukał zdrowia zagranicą.
Prawda , o tym, jak dbać o własne zdrowie, myślenie o własnym zdrowiu,
to wielki problem w naszym zakłamanym otoczeniu. Mamy za dużo
doradców , znawców; doszło do tego, że człowiek bardzo bogaty,
z ponad przeciętną inteligencją, nie znalazł właściwej drogi. Okazało się, że wiedza ekonomiczna, to nie wszystko.
Jesteśmy w temacie “Zachód się zwija”, czyli choruje, pozbawił się zdrowia,
i podobnie, jak, Jan Kulczyk, zaniedbuje starań o własne zdrowie.
Zachód jest w stanie bezmyślności,nie chce znać prawdy o swojej chorobie, do nieszczęścia jest bardzo blisko…
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin