Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Edukacja zdrowotna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 19:07, 30 Lip 2015    Temat postu:

30.07.2015
czwartek

Rowerem przez mniejsze miasta
Dominika Klimek
Kontrapas_w_Radomiu
\
Tarnów ma 60 kilometrów ścieżek rowerowych, Biała Podlaska niemal
dziesięć razy mniej. A jak się jeździ w innych miastach Archipelagu?

„Trzysta metrów to nie jest tak mało. Nie ma niczego zdrożnego w tym,
że ona ma tylko 306 metrów” – tak w rozmowie z naszemiasto.pl
Andrzej Kostyński, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg,
komentuje ścieżkę powstałą w 2014 roku w Bielsku-Białej, jedną z
najkrótszych w Polsce. Całe szczęście, że gdyby któryś z mieszkańców
chciał pojeździć na bielskich trasach nieco dłużej niż minutę, może udać
się na pozostałe 23 kilometry dróg rowerowych. Brzmi świetnie,
to w końcu przeszło 70 razy więcej, ale czy w kontekście potrzeb
mieszkańców wartość ta powinna robić jakiekolwiek wrażenie?

Rządzący byłymi miastami wojewódzkimi ogłaszają kolejne kilometry oddawanych do użytku ścieżek rowerowych. Niestety, dopiero porównanie z większymi miejscowościami daje pojęcie o tym, jak naprawdę funkcjonuje się rowerzystom w Mieście Archipelagu. Rowerowa stolica Polski, Gdańsk, ma obecnie 450 kilometrów tras. Na tysiąc mieszkańców przypada tam prawie cały kilometr ścieżki. To 8 razy więcej niż w przeszło stutysięcznym Wałbrzychu.

Podobnie jest w Nowym Sączu i Chełmie – tam identyczny dystans musiałoby dzielić aż 10 tysięcy mieszkańców, a wszystkie miejskie drogi przeznaczone dla rowerów dałoby się przejechać w pół godziny. Do grupy wyjątkowo ubogo wyposażonych w trasy można zaliczyć jeszcze Sieradz (8,3 km), Ciechanów (6,7 km) i Białą Podlaską (6,7 km).
Nieco lepiej radzi więc sobie Bielsko-Biała ze swoimi 24 kilometrami. Na tyle dobrze, by otwarto tam wypożyczalnię rowerów miejskich. Szkoda tylko, że otwarcie stacji nie pociągnęło za sobą rozbudowy infrastruktury – między poszczególnymi punktami często nie da się przejechać inaczej niż jezdnią lub chodnikiem.

Na czele stawki plasuje się Tarnów, którego 60 kilometrów tras
w tym zestawieniu wygląda imponująco. Nieco wymuszone oklaski
należą się też Suwałkom (44 km), Częstochowie (51,9 km),
Koszalinowi (46,2 km) oraz Jeleniej Górze (41 km).

W każdym z tych miast można cieszyć się jazdą po ścieżkach przez nieco ponad dwie godziny. Człowiek ma nawet szansę się zmęczyć. Należy jednak traktować statystyki z przymrużeniem oka i zawczasu przygotować się na kubeł zimnej wody, bowiem według GUS „(…) długość ścieżek położonych po dwóch stronach drogi jest liczona odrębnie”. Tabele nie uwzględniają informacji, ile dróg podbija statystyki.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 21:42, 02 Sie 2015    Temat postu:

Redakcja 2 sierpnia 2015

Dlaczego zapominamy, co nam się śniło?

Naukowcy (znów) usiłują ustalić, dlaczego jedni zapamiętują sny,
a inni mają wrażenie, że nie śnią w ogóle. Okazuje się tymczasem,
że przy odrobinie wysiłku umiejętność tę można zwyczajnie posiąść.

[link widoczny dla zalogowanych]

Czy ta wiedza – pamięć snów minionej nocy – w ogóle jest nam potrzebna? –
można zapytać. Specjaliści powiedzą: nie tyle potrzebna, ile przydatna.
Pisaliśmy już choćby o tym, że koszmary senne – nawet najbardziej
dramatyczne – służą zdrowiu, a zwłaszcza psychicznej kondycji.
I mimo że o samych snach nauka wie niewiele (wiadomo, kiedy śnimy
, ale nie wiadomo, dlaczego i jak ten proces przebiega), wiele się można
na swój temat nocą dowiedzieć. Oczywiście pod warunkiem, że senne
marzenia przefiltruje się przez już całkiem świadomy namysł nad nimi.

Wydaje się jednak, że nie do wszystkich się to odnosi.
Gdy jedni pamiętają sny ze szczegółami, drudzy kojarzą niewiele,
a jeszcze inni mają poczucie, że w zasadzie nic im się nie śni.
Bywa, że w chwili nagłego i chwilowego przebudzenia
(zwłaszcza gdy śni nam się coś nieprzyjemnego)
sny pamiętamy dokładnie. Ale rano, już po właściwej pobudce,
całe wspomnienie zwykle nam ulatuje. Mówi się nawet
o czymś w rodzaju „sennej amnezji”, zresztą bardzo powszechnej.

Badacze francuskiego Lyon Neuroscience Research Center uznali
niedawno, że ludzie, którzy lepiej zapamiętują swoje sny, budzą się nocą
dwukrotnie częściej niż ci, którzy pamiętają mniej albo nie pamiętają
w ogóle. Częściej też reagują podczas snu na bodźce słuchowe,
co dowodzi – powiadają naukowcy – że ich mózgi są nocą aktywniejsze.
„Marzyciele” – tak poetycko badacze określili tych, którzy zapamiętują
sny – potrafią odtworzyć średnio treść pięciu snów na tydzień.
Pozostali – zaledwie dwa miesięcznie.

Nawet jeśli tak twardym szacunkom trudno zawierzyć, ludzie istotnie dzielą się na pamiętających sny i niepamiętających. Naukowcy poddali chętnych badaniom z zastosowaniem pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) i ustalili, że u marzycieli nocą uaktywniają się szczególne dwa obszary mózgu – przyśrodkowa kora przedczołowa (ośrodek pamięci roboczej, ale też przewidywania konsekwencji swoich działań i hamowania emocji) oraz skrzyżowanie skroniowo-ciemieniowe (odpowiadające m.in. za umiejętność zrozumienia własnej – ale też cudzej – sytuacji).

„Śpiący mózg nie jest w stanie niczego zapamiętać. W tym celu trzeba go obudzić” – twierdzi Perrine Ruby, który badaniu przewodził. Ludziom, którzy budzą się nocą kilkakrotnie, zapamiętywanie snów przychodzi zatem łatwiej.

Jeśli nie zaliczamy się do marzycieli, ale zależałoby nam na tym, żeby choć trochę z sennych marzeń zapamiętać – są metody. Oto kilka ćwiczeń, które usprawnią naszą pamięć:

1. Metoda okna – polegająca na tym, żeby „ćwiczyć” mózg w ciągu dnia, a w konsekwencji lepiej zapamiętywać szczegóły. Wystarczy znaleźć chwilę wolnego czasu, wyjrzeć przez okno i skoncentrować się na dowolnej zaobserwowanej scenie. Uwagę należy skierować zwłaszcza na detale – kolory, zdarzenia, budynki, auta, drzewa itp. Później zaś – spisać wszystko, co się dostrzegło, na papierze albo w dowolnej innej formie.

Co niektórzy radzą dodatkowo, żeby baczniej przyglądać się sobie, tj. zadawać sobie pytania, odtwarzać minione dni, poddawać refleksji przeszłe zdarzenia (nawet całkiem niedawne). To tym istotniejsze, że w codziennym pędzie o takich chwilach refleksji nad sobą zapominamy albo wydają się nam zbyteczne.
----


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 21:43, 02 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 10:31, 05 Sie 2015    Temat postu:

Nauka
Redakcja 31 lipca 2015

Co się dzieje z naszym ciałem po wypiciu jednej puszki coli

Pierwsze efekty da się zaobserwować już po… dziesięciu minutach.
I nie napawają optymizmem.
A co jeśli popijanie coli wejdzie nam w nawyk?

.
Przeciętny Amerykanin wypija rocznie nieco powyżej 215 litrów napojów
gazowanych, które służą za dodatek do niemal każdej potrawy –
od śniadania po kolację. W jednym z tamtejszych sitcomów obśmiewano
nawet niestandardowe (3-litrowe!) rozmiary napojów serwowanych
w popularnych restauracjach fast food. Problem wydaje się palący.

W Polsce trudno jednak oszacować jego skalę. Statystyki dotyczące
choćby otyłości są przy tym alarmujące – polskie dzieci tyją najszybciej
w Europie, z problemem zmaga się już co piąty uczeń w wieku szkolnym.
Żeby zapobiec dalszej eskalacji, od września w szkolnych sklepikach
nie będzie można kupić niezdrowej żywności, ale wyłącznie produkty
zatwierdzone przez Ministerstwo Zdrowia.

Ale czy wypijanie niewielkiej, zdawałoby się, puszki coli – lub innego
napoju gazowanego – faktycznie szkodzi zdrowiu? Owszem – dowodzą
badacze – zwłaszcza gdy sięgamy po nią regularnie.
Co gorsza, cola wpłynie niemal na każdy organ naszego ciała,
i to natychmiast. Bo też wyobraźmy sobie – żeby lepiej zrozumieć,
na czym problem polega – że w puszce zamiast napoju znajdują się
kostki cukru.

Magazyn „Medical Daily” przedstawił następujące (poniżej)
konsekwencje popijania coli – z dokładnością do minuty.
Właśnie ze względu na precyzję radzimy traktować te wyliczenia
z przymrużeniem oka, bo choć cola z pewnością sprzyja tyciu,
to niekoniecznie wywołuje podobne reakcje w każdym organizmie.

Oto co się dzieje w naszym organizmie po wypiciu puszki coli:

Po 10 minutach: Organizm przyjmuje równowartość dziesięciu łyżeczek
cukru – tymczasem w ocenie dietetyków
nie powinniśmy takiej dawki dziennie w ogóle przekraczać.

Po 20 minutach: Skacze cukier we krwi, wywołując również skok insuliny.
Trzustka nagromadzony cukier zamienia w trójglicerydy. Czyli tłuszcz.
Zdaniem badaczy wypijanie codziennie nawet szklanki słodkiego
napoju (w tym soku!) poskutkuje... znacznym skokiem na wadze,
i to w relatywnie krótkim czasie.

Po 40 minutach: Kofeina wchłania się w pełni. Czujemy się pobudzeni,
rozszerzają się źrenice, rośnie ciśnienie krwi
(we krwi zwiększa się też w dalszym ciągu ilość cukru).
Blokują się receptory adenozyny, które zwalczają uczucie senności czy
zmęczenia (podobne skutki odczuwamy, gdy zamiast napoju gazowanego wybieramy kawę).

Po 45 minutach: Uwalnia się dopamina. Prócz tego zatem, że czujemy się
pobudzeni, jest nam też zwyczajnie przyjemniej. Co ciekawe, podobnie
zachowuje się ciało osób uzależnionych od heroiny…

Po godzinie: Ponieważ w jelicie cienkim wiąże się kwas fosforowy
(zawarty w coli), cynk oraz magnez, nasz metabolizm zaczyna
przyspieszać. Poza tym daje o sobie znać mało komfortowa
własność napojów gazowanych – czyli ich moczopędność.
-
skomentuj (6)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 10:33, 05 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 7:01, 06 Sie 2015    Temat postu:

Paweł Walewski 4 sierpnia 2015

Jak wypełnić ubytki polskiej stomatologii
Mądrości na ząb

Stan uzębienia Polaków wskazuje na dość swobodne podejście do higieny.
Dziury w zębach spowodowane są jednak głównie tym,
że system ich leczenia też jest dziurawy.

Wystarczyły dwa dni, by stan uzębienia Polaków stał się tematem
politycznym. Najpierw rzecznik praw dziecka zaalarmował publicznie
premier Ewę Kopacz, że próchnica w najmłodszym pokoleniu jest
galopująca, nadszedł więc czas, „by podjąć działania
kompleksowe, które pozwolą zobaczyć światełko w tunelu”.

WHO już od jakiegoś czasu wytyka nam rozmiar epidemii próchnicy,
zwłaszcza wśród dzieci: ma ją już 60 proc. trzylatków! Podczas kampanii
wyborczej takie apele są dla władzy krępujące.
Polska patrzy i słucha, więc kancelaria pani premier ma 30 dni,
by szczegółowo odpowiedzieć na pismo rzecznika.

Natychmiast odezwali się włodarze miast – Torunia, Wałbrzycha i Myślenic
– którzy próbują coś robić na własną rękę. Na rzecz zębów rezygnują
z innych programów profilaktycznych (otyłość i wady postawy muszą
zaczekać na lepsze czasy), zdobywają zagraniczne fundusze na
finansowanie przeglądów u dzieci.
Robert Biedroń, prezydent Słupska, którego media pokochały
za wdzięk, z jakim podejmuje się rzeczy niemożliwych, w porannym
programie TVN24 oświadczył, że stomatolodzy do szkół wrócić muszą
i zrobi wszystko, by tak się wkrótce stało.

Rynek

Zęby w Polsce Ludowej były również sprawą polityczną.
Wprawdzie nie taką jak gruźlica czy choroby weneryczne, na które
według partii zapadali tylko nieszczęśliwi obywatele na zgniłym
Zachodzie, ale lud pracujący miast i wsi nie miał prawa mieć także szczerbatego uśmiechu
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 14:57, 06 Sie 2015    Temat postu:

Grzegorz Rzeczkowski 4 sierpnia 2015

Polska jednym z najniebezpieczniejszych krajów dla pieszych
Włączyć myślenie

Wielbiciele wypraw z gwarancją adrenaliny nie muszą naśladować
mistrza survivalu Beara Gryllsa. By poczuć emocje, wystarczy
wyjść na ulice. Piesi nie mają na nich łatwego życia.

Polska to kraj, w którym liczba pieszych zabitych każdego
roku na drogach należy do najwyższych w Europie.

Polityka

Polska od lat jest jednym z najbardziej niebezpiecznych dla pieszych krajów Europy. Na naszych drogach ginie ich co roku ponad tysiąc. I to mimo kilometrów nowych, bardziej bezpiecznych tras i chodników, mimo ograniczeń prędkości, wszechobecnych fotoradarów i coraz surowszych kar. Dlatego we współpracy z Fundacją PZU rozpoczynamy w POLITYCE cykl poświęcony bezpieczeństwu pieszych. Opiszemy w nim m.in. ich dramatyczną sytuację na tle innych krajów Unii Europejskiej, przedstawimy najnowsze rozwiązania w dziedzinie bezpieczeństwa pieszych i efekty, jakie przyniosły, napiszemy też o akcjach edukacyjnych, w tym adresowanych do dzieci. Zapraszamy do lektury!

***

W raporcie Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) z czerwca 2015 r. możemy przeczytać, że Polska to kraj, w którym liczba pieszych zabitych każdego roku na drogach należy do najwyższych w Europie. Z kolei zeszłoroczna publikacja Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, której autorami są m.in. eksperci z Politechniki Gdańskiej i Krakowskiej, „Podręcznik dla organizatorów ruchu pieszego” (pod redakcją dr. hab. Kazimierza Jamroza), zaczyna się od takiego zdania: „Wśród wszystkich krajów UE Polska uznawana jest za kraj najbardziej niebezpieczny i najmniej przyjazny dla pieszych”. I dalej, już bez żadnych wątpliwości, że ta ocena mogłaby być niesprawiedliwa: „stan zagrożenia pieszych uczestników ruchu drogowego w Polsce jest od wielu lat zdecydowanie na bardzo wysokim i nieakceptowalnym poziomie”.

Co prawda w latach 2003–13 Polsce udało się zmniejszyć liczbę pieszych ofiar wypadków o ponad jedną trzecią, tendencja spadkowa ostatnio jednak wyhamowała i utrzymuje się na mniej więcej podobnym poziomie. Za nic nie chce spaść poniżej 1,1 tys. zabitych rocznie. Miał w tym pomóc wprowadzony od września przepis, który zobowiązuje pieszych poza terenem zabudowanym do noszenia kamizelki odblaskowej. Na razie jednak nie widać większych efektów poza propagandowym.

Piesi to ponad jedna trzecia wszystkich ofiar wypadków na polskich drogach w 2014 r. W ponad 9 tys. wypadków zginęło ich 1116 (ponad 8 tys. zostało rannych), czyli średnio 93 miesięcznie, 21 tygodniowo, trzech dziennie. Dużo, szczególnie na tle Europy.

Niebezpiecznie jest właściwie wszędzie. We wspomnianej publikacji KRBRD można znaleźć mapę przygotowaną przez Fundację Rozwoju Inżynierii Lądowej, na której naniesiono sieć polskich dróg krajowych. Kolorami czarnym i czerwonym zostały zaznaczone odcinki, gdzie ryzyko zderzenia z pieszym jest bardzo duże, duże lub średnie. Żółtym i zielonym – małe lub bardzo małe. Nietrudno zgadnąć, które kolory dominują: czarno-czerwone nitki ciągną się od Bałtyku po Tatry i od Odry po Bug.

Pieszy poszkodowany w wypadku drogowym to najczęściej osoba po sześćdziesiątce (na drugim miejscu policyjne statystyki sytuują osoby pomiędzy 40. a 59. rokiem życia). Głównie giną mężczyźni (wśród rannych więcej jest kobiet), najczęściej na Mazowszu (z Warszawą włącznie).

Najbardziej niebezpiecznie jest w grudniowe piątki, w godz. 17–20, poza obszarami zabudowanymi. Jak tłumaczą policjanci z drogówki, nie tylko dlatego, że kierowcy mocniej wciskają tam pedał gazu, ale głównie przez zmrok zapadający już w godzinach komunikacyjnego szczytu. W dodatku na tych odcinkach najczęściej brakuje odpowiedniego oświetlenia, barier i chodników, a piesi nierzadko poruszają się niewłaściwą stroną i bez odblasków.
Choć na terenach niezabudowanych wypadków z ich udziałem jest prawie
dziesięciokrotnie mniej niż w zabudowanych, to aż co trzeci
poszkodowany w nich pieszy umiera (w miastach i wsiach – co jedenasty).

Sprawcami są najczęściej kierowcy samochodów osobowych, którzy
– jak opisuje język policyjnych raportów – „najeżdżają na pieszego”.
Studiując statystyki, można dojść do wniosku, że generalnie kierowcy
mają poważny problem z zaakceptowaniem obecności pieszych na
drogach, traktując ich jak intruzów, którzy na widok nadjeżdżającego
samochodu powinni uciekać do rowu
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 5:46, 12 Sie 2015    Temat postu:

10.08.2015
poniedziałek

Uczmy się na cudzych błędach
Wojciech Zalewski

To był niewątpliwie bardzo trudny weekend dla prof. Kevina Folty
(biolog molekularny, szef Departamentu ogrodnictwa University
of Florida, autor bloga Illumination).

Prof. Folta od lat jest zaangażowany w publiczną debatę na temat
wykorzystania roślin genetycznie modyfikowanych w rolnictwie – jest
zwolennikiem GMO. Bardzo szanuję jego pracę i uważam, że brakuje
nam osób takich jak prof. Folta, którzy w jasny sposób tłumaczą zawiłości agrobiotechnologii.
Od kilku dni prof. Folta jest pod nieustannym atakiem aktywistów
jak i osób związanych z organizacjami anty-GMO. Kontrowersyjny
autor „Czarnego łabędzia”, Nassim Taleb, napisał o Kevinie Folta m.in.: „nikczemny, odrażający, kłamca”.

To reakcja na artykuł w „Nature” autorstwa Keitha Kloora o dochodzeniu aktywistów anty-GMO, polegającym na przeszukiwaniu e-maili naukowców zatrudnionych w publicznych ośrodkach naukowych [1]. Powołując się na „prawo do informacji publicznej”, członkowie grupy US Right to Know (USRTK) zwrócili się do władz uniwersytetów o udostępnienie korespondencji elektronicznej ok. 40 naukowców zaangażowanych w debatę na temat wykorzystania roślin GM w rolnictwie. Aktywiści analizowali korespondencję, poszukując powiązań naukowców z koncernami agrobiotechnologicznymi.
W wyniku analizy ponad 4600 stron wiadomości e-mail prof. Folty wynika, że otrzymał on od firmy Monsanto grant w wysokości ok. 25 tys. dolarów. Pieniądze miały być przeznaczone na wygłaszanie wykładów wśród studentów, uczniów, rolników czy w mediach.
Prof. Kevin Folta odpowiedział, że otrzymane środki służyły mu m.in.
na pokrycie kosztów transportu. Jak tłumaczy:
Nikt nie sugerował mi co mam mówić.
Informacje jakie przekazuję są zgodne ze współczesną wiedzą naukową.

Prof. Folta popełnił błąd, nie tyle godząc się na przyjęcie grantu od firmy Monsanto, ile nie ujawniając tej informacji publicznie. W USA współpraca naukowców i przedsiębiorstw nie jest niczym nagannym, wręcz przeciwnie – wiele ośrodków naukowych zachęca badaczy do podejmowania wspólnych działań, tak by efekty ich pracy miały jak największe przełożenie na konkretne produkty. W Polsce taki typ kolaboracji kuleje.
Prof. Folta – będąc od lat uczestnikiem debaty na temat GMO – wystawiał się na krytykę organizacji anty-GMO. Znał ich argumenty i sposoby działania. Doskonale zdawał sobie sprawę, że każdy naukowiec, któremu wykazano choćby minimalne powiązanie z taką firmą jak Monsanto, od razu stawał się celem ataków – niestety, przekonał się o tym na własnej skórze.

Nieroztropność prof. Folty najbardziej zaszkodzi jemu samemu.
To pewne, że już zawsze aktywiści anty-GMO będą mu wypominać,
że przyjął pieniądze od Monsanto. Niestety, sytuacja ta nie przysłuży się
debacie na temat wykorzystania roślin GM, bo będzie skrupulatnie
wykorzystywana przez organizacje zwalczające GMO, które bardzo chętnie przekierowują dyskusję na wątki antykorporacyjne, różnej maści teorie spiskowe etc. I w tym miejscu mogę mieć do prof. Folty nieco żalu.
Mimo zaistniałej sytuacji nadal bardzo wysoko oceniam działania pana Folty w kierunku upowszechniania wiedzy na temat wykorzystania organizmów genetycznie modyfikowanych w rolnictwie – nawet jeśli były one wspierane finansowo przez firmę Monsanto. Opinie prof. Folty zawsze były zgodne z obecnym stanem wiedzy naukowej.

Casus prof. Folty powinien być lekcją dla wszystkich naukowców zaangażowanych w debatę o GMO. Jesteśmy częstym obiektem ataków tylko dlatego, że staramy się przekazywać społeczeństwu dostępną wiedzę naukową. W zdecydowanej większości przypadków pomówienia kierowane pod naszym adresem są bezpodstawne, niemniej nie dawajmy powodów do tego, by argumenty aktywistów zyskiwały na wiarygodności.
PS Z całą mocą należy potępić działania organizacji US Right to Know, która urządziła sobie „polowanie” na naukowców – niektórzy nazywają to Makkartyzmem XXI wieku, z czym w pełni się zgadzam.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 18:57, 12 Sie 2015    Temat postu:

Grzegorz Rzeczkowski
12 sierpnia 2015

Polska szarża wakacyjna, czyli jak ginąć, to bezmyślnie

Nie udar, nie odwodnienie czy przegrzanie, ale jazda samochodem
po niby bezpiecznych autostradach i pływanie po spokojnym morzu
czy wysychających rzekach – najbardziej zagrażają teraz życiu wypoczywających Polaków.


Polska jednym z najniebezpieczniejszych krajów dla pieszych
Wielbiciele wypraw z gwarancją adrenaliny nie muszą naśladować mistrza survivalu Beara Gryllsa. By...

W Polsce ustąpienie pieszemu wciąż jest traktowane jako akt łaski. Czy to się zmieni?
Za półtora roku nasze przepisy mają sprawić, że pieszy wreszcie poczuje się bezpieczniej. Tylko czy...

Taki przynajmniej można wysnuć wniosek, śledząc internet. Rzecz ociera się o paradoks, ale zestawienia policji mówią same za siebie. W miniony weekend (piątek–niedziela) na drogach zginęło 20 osób. Dużo?

Zależy od osobistej wrażliwości. Dla mnie dużo. Ale jeszcze więcej straciło w tym czasie życie w sposób – rzec można – bardziej banalny. 42 ofiary utonięć to liczba, która musi działać na wyobraźnię. Tym mocniej, gdy zsumuje się obie liczby. Gdyby to był efekt zamachu albo nawet wywołanych upałem udarów, bylibyśmy wstrząśnięci. Ale podróżując na wakacje, wracając z imprezy, jadąc do znajomych, kąpiąc się w jeziorze czy żeglując? Cóż, zdarza się. Bywa.

Wykonując dość bezpieczne czynności, które w normalnych warunkach nie powinny kończyć się tragicznie, zginęły dwie szkolne klasy. Zaskoczenie jest jak najbardziej na miejscu – przecież drogi mamy coraz lepsze, strzeżonych kąpielisk przybywa i wystarcza dla wszystkich, a nawet jeśli nie, to nie żyjemy na przylądku Horn, a nasze rzeki to nie żadne Amazonki i Nile czy alpejskie żywioły. A mimo to – tyle niepotrzebnych tragedii, zapewne wielu z udziałem ludzi utalentowanych, pracowitych, lubianych, niezbędnych bliskim, potrzebnych całemu społeczeństwu. Od lat Polska nie potrafi sobie poradzić z tym problemem, który urasta do jakiejś cywilizacyjnej plagi, negatywnie wyróżniającej nas na tle Europy.

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego giniemy w tak bezsensowny sposób,
nie trzeba szukać zbyt daleko. Wystarczy wybrać się nad morze.
Nie, nie sfatygowaną „krajówką”, ale nowiutką autostradą.
I koniecznie w weekend.

Zobaczymy sznur aut, z przewagą tych w kolorze metalik i dwoma rurami z tyłu, sunący lewym pasem, zderzak w zderzak, z prędkością bliską tej, określanej fachowo: „szafa się zamyka”. Sznur niekiedy wije się jak wąż, gdy wyprzedza fajtłapo-maruderów raz z prawej, raz z lewej strony. Sznur czasem zwalnia w najmniej oczekiwanym momencie, czasem staje dęba, gdy wpadnie na przeszkodę, np. w postaci tira wyprzedzającego innego tira. Zasadniczo jednak wściekle pędzi, błyskając światłami i spychając na bok tych, którzy wolą wolniej.

Adrenalina musi mocno pulsować w żyłach, bo u celu jest przesiadka na skuter wodny, który z rykiem silnika gna, gdzie oczy poniosą. Jest oczywiście jeszcze opcja bardziej wyrafinowana, czyli żeglowanie, ostro pod wiatr, z widowiskowym przechyłem łodzi. Bez kamizelek, bo to obciachowe i dla mięczaków. A nad rzekami i jeziorami – nasz sport narodowy – czyli skoki do wody na tzw. główkę.

Wszystko robione tak irytująco lekkomyślnie i egoistycznie.
Jakby dana każdemu człowiekowi zdolność logicznego myślenia
znalazła się w fazie zaniku.

Giniemy więc bezmyślnie, sądząc, że jesteśmy niezniszczalni,
że w razie czego ochronią nas poduszki, pasy, kurtyny czy inne
techniczne nowinki. A w ostateczności przecież sami damy radę.
Śmierć leszczom i frajerom! Chwała silnym kolesiom!
Społeczny analfabetyzm – tak to zjawisko chyba należałoby nazwać.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 4:50, 22 Sie 2015    Temat postu:

plaża3
20.08.2015
czwartek

Plaża obnaża
Małgorzata Sikorska

[link widoczny dla zalogowanych]

Spędzanie wakacji nad Bałtykiem dostarcza specyficznych przeżyć
estetycznych. Tu brzuchaci panowie w slipkach bez skrępowania
eksponujący swoje ciała na miejskich promenadach; tam śmieci
bynajmniej nie w koszach; wszędzie bilbordy oraz reklamy wieszane
nie do końca legalnie na ogrodzeniach, budynkach czy słupach.
Do tych obrazków „znad morza” w ostatnich latach dołączył jeszcze jeden
widać coraz więcej otyłych dorosłych i pulchnych dzieci.

Plażowa moda obnaża bezlitośnie – bikini, szorty czy slipki odsłaniają coraz grubsze ciała.

W zeszłym roku CBOS na podstawie deklaracji respondentów dotyczących
ich wzrostu i wagi oszacował – wykorzystując wskaźnik BMI
(Body Mass Index) – że problem z dodatkowymi kilogramami ma ponad
połowa dorosłych Polaków: 34 proc. ma nadwagę, a 17 proc. jest otyłych.

Waga ma związek z klasycznymi zmiennymi społeczno-demograficznymi:
wiekiem, poziomem wykształcenia oraz płcią. Jeśli chodzi o wiek,
zależność jest następująca: średnio więcej ważą osoby starsze niż
młodsze. Jeśli chodzi o wykształcenie, okazało się, że szczuplejsze
są osoby z wykształceniem wyższym. Każdy, kto przespacerował się
po polskiej plaży, z łatwością odgadnie, że nieprawidłową wagę mają
częściej mężczyźni (61 proc. ma nadwagę lub otyłość) niż kobiety
(42 proc. waży za dużo). Dane Instytutu Żywności i Żywienia opisują
Polaków jako jeszcze grubszych: zgodnie z nimi 64 proc. mężczyzn
i 49 proc. kobiet waży za dużo.

W nadmorskich miejscowościach widać szczególnie dużo grubych dzieci.
Eksperci z Instytutu Żywności i Żywienia alarmują, że kolejne roczniki
polskich maluchów wyjątkowo szybko przybywają na wadze,
a porównanie zdjęć robionych na plażach na przestrzeni
kilkunastu lat doskonale pokazuje ten proces.

Wydaje się, że dzieci z nadwagą jest tu więcej niż w innych turystycznych
miejscach, które wymuszają większą aktywność fizyczną.
W końcu zatłoczone i pełne parawanów plaże nad zimnym morzem
nie są przestrzenią szczególnie przyjazną dla dziecięcych zabaw
ruchowych. Z aktywności fizycznej pozostaje tylko kopanie dołów,
urozmaicane stawianiem babek, a dla bardziej zaawansowanych –
budowa zamków z piasku. Do tego krótkie kąpiele i ewentualnie
berek w limitowanej przestrzeni – między parawanami.

Jako jedną z przyczyn tycia dzieci eksperci wymieniają nieprawidłowe
nawyki żywieniowe. I trudno odmówić im racji, gdy obserwuje się,
jak przed wyjściem na plażę rodzice lub dziadkowie bez oporów
zaopatrują małoletnich w butelki coli, chipsy, kilka drożdżówek,
żelki i kruche ciasteczka. W porze obiadowej dieta wzbogacana
zostaje frytkami, a po nich serwowany jest deser – niemałe porcje
lodów lub gofry, koniecznie z bitą śmietaną.

Od 1 września będą obowiązywać przepisy zabraniające sprzedaży
w szkolnych sklepikach „śmieciowego jedzenia”. Można więc tylko mieć

nadzieję – choć oczywiście jest to przejaw wyjątkowej naiwności –
że za rok niektóre z plażujących dzieci będą ciut szczuplejsze.
Wtedy trzeba trzymać kciuki, żeby po 10 miesiącach z ograniczonym
dostępem do słodyczy i słodkich napojów ta nieco odchudzona
młodzież nie przytyła podczas kolejnych wakacji nad morzem.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 5:02, 22 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 5:00, 22 Sie 2015    Temat postu:

-
joanna1089
21 sierpnia o godz. 18:19 769
Damhnait – nie zgodzę się z Tobą,

po pierwsze aby prowadzić aktywny tryb życia wcale nie nie trzeba
wydawac pieniedzy na siłownię, wystarczą systematyczne spacery.
Jeśli kogoś stać na buty wówczas może zacząć biegać.
Zaraz okaze się, że dzieci są problemem, otóż nie!
Aktywnie można żyć angazując w to dzieci –
choćby zabierając je na spacery, rowery.


Druga kwestia to zdrowe odżywianie. Zdrową zupę można przyrządzić
już za 10 zł(mówię o całym garnku dla kilkuosobowej rodziny).
Mięso zamiast smażyć na głębokim oleju można ugotować w wodzie
lub przygotowac na parze. A wspomnianą kapustę i marchew mozna zjesc bez majonezu.
Zatem małe zarobki NIE MOGĄ BYĆ wymówką dla niehigienicznego
(bo tak go trzeba nazwac) i niezdrowego trybu życia!
Wystarczy się troche postarac, zmienić nawyki, a zwłaszcza
jeżeli mamy dzieci, bo one nas naśladują.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 12:30, 04 Wrz 2015    Temat postu:

3.09.2015
czwartek

Polityka prorodzinna po polsku
Tomasz Kasprowicz

Słyszeliśmy z mównicy sejmowej, że państwo będzie działać tak
jakby 99 proc. obywateli było uczciwych.
Takie podejście daje duże możliwości manewru i ogranicza biurokrację.

Jednocześnie łatwość ich nadużywania jest kontrowana srogimi karami w przypadku wykrycia nieprawidłowości. W ten sposób wychowuje się społeczeństwo do wolności i odpowiedzialności, zamiast tłamsić je w ciasnym gorsecie zakazów i nakazów kierujących każdym krokiem. Praktyka u nas jednak wciąż silnie opiera się na drugim podejściu, często uzasadniając to tym, że społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe i kraj ogarnie chaos, jeśli nie ograniczać możliwości obywateli na każdym kroku. Bezproblemowe przejście z systemu zaświadczeń na system oświadczeń pokazuje, że to nie jest prawda.

Innym przykładem traktowania obywateli jak oszustów jest podejście do matek przedsiębiorców. Istniejące przepisy bywały nadużywane – kobiety w ciąży zakładały firmy, opłacały podwyższone stawki i przechodziły od razu na L4, inkasując wysokie zasiłki: chorobowe, a potem macierzyńskie. Rozwiązanie tego problemu może iść w dwie strony: sensowny system kontroli lub zaostrzenie przepisów, karzących równo uczciwych i nieuczciwych. Zgadnijcie Państwo, jaką drogę wybrano…

Więc po pierwsze, żeby uzyskać prawo do zasiłku chorobowego przedsiębiorca będzie musiał odprowadzać składki przez 3 miesiące (dokładnie 90 dni). To oczywista niesprawiedliwość, biorąc pod uwagę, że pracownik etatowy musi przepracować tylko miesiąc. Co więcej, etatowiec już po pierwszym miesiącu otrzyma świadczenie uzależnione od wysokości pensji. Przedsiębiorca tymczasem zawsze na podstawie średniej z 12 ostatnich składek. Co jednak, jeśli tych składek nie było, bo działalność jest młoda? Przyjmuje się do średniej wartość najniższych możliwych składek. To kolejna nierówność – obie potencjalnie niekonstytucyjne.
Jaki będzie efekt tych regulacji? Uczciwi dostaną po plecach, nieuczciwi załatwią sobie fikcyjny etat.
To jednak niejedyny problem. Regulacja dotknie kobiety, które już są
w ciąży, bo vacatio legis jest bardzo krótkie. Podejmowały one
decyzję o dziecku w jednych warunkach, dziś zastaną je zupełnie inne.

Zatem przynajmniej 9-miesięczne wyprzedzenie byłoby minimum
przyzwoitości – legislatura zaoferowała jednak tylko 3 miesiące
vacatio legis, wystawiając do wiatru kobiety przedsiębiorców już w ciąży.
To bardzo nie fair, szczególnie że decyzja o posiadaniu dziecka
(a właściwie jej zrealizowanie) nie jest odwracalna w żaden prosty sposób.
Tym samym nasz Sejm potraktował 100 proc. kobiet przedsiębiorców
jako oszustki – wbrew zapewnieniom innej kobiety.

By ujawnić skalę absurdu, wystarczy zestawić tę sytuację z propozycją
1000 złotych zasiłku macierzyńskiego dla kobiet nieubezpieczonych.
Jeśli wejdzie to w życie, osoba niewkładająca ani grosza do systemu
dostanie 1000 złotych, kobieta przedsiębiorca opłacająca obniżone
składki ZUS tymczasem całe 17,77 (sic!), zaś płacąca stawki
minimalne – 1065 złotych. Ot, sprawiedliwość społeczna.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 12:33, 04 Wrz 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 10:26, 09 Wrz 2015    Temat postu:

8.09.2015
wtorek

Rewolucja sklepikowo-stołówkowa: na co można liczyć, a czym się niepokoić?
Stefan Karczmarewicz

Możliwie jednoznaczne wytyczne, dotyczące jakości żywności
dystrybuowanej dzieciom w szkołach, nie są żadną wunderwaffe w walce
przeciwko epidemiom chorób układu krążenia, układu ruchu i chorób
metabolicznych w naszym społeczeństwie w przyszłości.
Mogą być jednak bardzo w tej walce pomocne.

Może nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale o nasze dzieci
naprawdę toczy się swego rodzaju wojna. Wygląda na wirtualną, ale cele
walczących stron są świetnie zdefiniowane i jak najbardziej realne.
Stawka jest dla obydwu stron bardzo wysoka, co determinuje
bezwzględność działań. Ściślej – jedna strona była bezwzględna już od
dawna, zaś druga dopiero teraz zaczyna być twarda. Jeżeli zaczynacie
mieć Państwo wątpliwości, czy użyta przeze mnie wojenna retoryka jest
uzasadniona rzeczywistą wagą tematu, to zechciejcie, proszę,
przyjrzeć się celom stron, o których wspomniałem.

„Oni” chcą po prostu zarobić. Cóż, każdy musi z czegoś żyć.
Nic osobistego.

„My” usiłujemy zapobiec istotnym kłopotom lub wręcz nieszczęściom, które dotkną konkretne jednostki, co w rezultacie wpłynie poważnie na ich los. Te same wydarzenia wpłyną na społeczeństwo jako całość – z powodu znacznych kosztów, które będzie ponosić. Takie bowiem będą niewątpliwe skutki postępującego w Polsce rozpowszechnienia otyłości i związanych z nią chorób.

Jedną z kluczowych przyczyn owych nadchodzących nieubłaganie problemów są fatalne nawyki żywieniowe dorastającego pokolenia Polaków. Zwłaszcza dotyczące tego, co jest spożywane pomiędzy głównymi posiłkami: wszelakich przekąsek, w tym drugich śniadań.
Co dzieci kupują w sklepikach i automatach szkolnych – wiedzą wszyscy, oszczędzę Państwu wyliczanki. Mam natomiast nieodparte wrażenie, że nie wszyscy, którzy powinni, mają świadomość następstw takiego odżywiania. Pozwolę sobie zatem wesprzeć dość wątłą w tym względzie akcję edukacyjną.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 10:44, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
JackT
9 września o godz. 0:13 30505

Dobry artykuł, Doktorze. Myślę że uratuje pewien procent dzieci przed
otyłością. Szkoły powinny go wydrukować i rozesłać do rodziców.
Kuchnia polska jest generalnie nie zdrowa, sprzyja otyłości.
Za dużo w niej ziemniaków, chleba, makaronu, masła, szmalcu,
sosów, majonezu, a za mało; warzyw, sałat, ryb. I ten zwyczaj aby zjeść
wszystko z talerza, a nie do zaspokojenia głodu.
Ale jesteśmy na dobrej drodze, tak trzymać.
-

andrzej52
9 września o godz. 4:15 30506

Jak zwykle znakomity artykuł.
“a z drugiej strony – są oni celem działania najlepszych specjalistów od marketingu.”

Od początku sierpnia w radio słyszałem reklamy firmy wynajmującej
“food-trucki” (taka nowomowa), nawet w końcu miesiąca w jednym
z centrów handlowych firma ta zorganizowała imprezę promocyjną.
Kiedy to skojarzyłem z zakazem sprzedaży śmieciowego pożywienia
w szkole, wszystko stało się jasne.

Z drugiej strony, dużo zależy od nawyków wyniesionych z domu.

W moich czasach było czymś normalnym zabieranie kanapek do szkoły
czy pracy, dzisiaj pod pretekstem braku czasu młodzi rodzice z lenistwa
dają dziecku kilka złotych, nie interesując się , co dziecko kupuje.
A po południu, zamiast przyrządzić normalny obiad, zabierają
pociechy do mac cośtam na śmieciowe żarcie.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 11:01, 09 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 11:06, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
kaesjot
9 września o godz. 5:52 30508

To, że my tu sobie o tym piszemy mało znaczy, bo dociera do nielicznej
grupki ludzi podczas gdy kilka razy dziennie milionom ludzi z ekranu tv
wciska się, że “mają smaka na maka”, że “gdy ujrzysz płatki Nestle
albo skosztujesz batonik Lion to budzi się w tobie lew a jak nie chcesz
“gwiazdorzyć” lub nie wychodził z ciebie Gremlin to musisz jeść Snickersa !
A od drożdżówki ( dla poznaniaków – szneki z glancem) lepszy jest
7Days a wszystko to popić cola, pepsi albo ( nie robiąc sobie jaj ) Spritem !
A widzieliście reklamy typu: ” najzdrowsza marchewka z własnego
ogródka bez nawozów sztucznych” , ” pij sok ze świeżo zmiksowanych
pomidorów ” nie mówiąc już o programach popularno – naukowych
wykładających w przystępny sposób to, o czym pisze Gospodarz ?

Cała ta nasza pisanina to typowe ”pisanie na Berdyczów

Ja zawsze życzę strażakom, policjantom i żołnierzom a także lekarzom,
by mieli jak najmniej pracy co oznacza, że jest mało ludzi dotyka
nieszczęście zmuszające przedstawicieli tychże służb do interwencji.

Czy to jest realne ?

Czy media zrezygnują w imię powszechnego dobra z intratnych
zleceń na reklamy “śmieciowego żarcia” ?
Czy władze wprowadzą odpowiednie restrykcyjne przepisy i stworzą
sprawny aparat kontroli i egzekwowania ich stosowania ?
Niestety – motorem tych akcji nie są instytucje państwowe lecz
stosunkowo mała cześć ( przynajmniej oficjalnie ) środowiska naukowego
i grupa entuzjastów, którzy nierzadko jest wyśmiewana, zaciekle zwalczana.
Żyję dość długo, by pamiętać jak w miar upływu czasu poglądy
( nawet te naukowe ) na pewne sprawy diametralnie, o 180 stopni się zmieniały.


--
azur
9 września o godz. 7:39 30510

Kapitalizm często kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i dobrem człowieka.
W pogoni za zyskiem wciska się nie za mądrym dzieciom niezdrowe,
a nawet szkodliwe dla zdrowia napoje i słodycze. Dlatego ze względu
na dobro dzieci, dziki kapitalizm trzeba trzymać daleko od szkół.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 11:08, 09 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 20:59, 09 Wrz 2015    Temat postu:

-
dobrymnich
9 września o godz. 12:07 30520

To taka “prowda” jak mawiał nieodżałowany ks. Tischner .
Bo gdyby była to prawda naród grubasów jakim są amerykanie
żyłby statystycznie najdłużej na świecie ?. A co to jest niezdrowa żywność
. Owa niezdrowa żywność to żywność naszych przodków tłuste prosiaki
smalec i masło sól, jaja na kopy, tłuste mleko, skwarki, , zasmażki ,
kluchy i ziemniaki . Tak jedli . Otóż żadna zdrowa żywność nie istnieje
bo proces jej produkcji jest taki że w jego etapie zawsze pojawi się coś
“niezdrowego”. Można samemu produkować na przykład jaja .
Ale kura to oportunistka puszczona luzem tu dziobnie tam grzebnie,
zeżre i padlinę i i to co znajdzie przy drodze . Podobnie prosiak
biegający luzem żre co mu do ryjka wpadnie nie patrzy czy ekologiczne .
Ale taki chów nazywa się ekologicznym . Ja bym go nazwał naturalnym ,
ale natura nie zawsze jest piękna i czysta .
Potrafi zabić w okrutny sposób bakterią wirusem piorunem wiatrem i wodą .
Z stołówek szkolnych wyeliminował bym jedynie słodycze .

Ale kanapki ze świńska szynką czy hot-dogi zdecydowanie nie .
Nadwaga młodzieży to nie problem jedzenia a braku ruchu .
Przypominam sobie własne dzieciństwo i to że po szkole kładłem
teczkę na półkę a sam ganiałem na powietrzu do nocy często zapominając
o lekcjach które odrabiałem wieczorem a mimo to zupełnie dobrze mi
szło . Dziś dominuje statyczny odpoczynek przy komputerze .
I nic nie można na to poradzić .
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 16:22, 10 Wrz 2015    Temat postu:

-
Wacław1
10 września o godz. 6:06 30532

Największym wrogiem człowieka jest wiedza, z której człowiek
z reguły nie potrafi korzystać. Ta ożywieniu także.
Kaesjit -Eskimos ma swoje przyzwyczajenia żywieniowe: mięso z ryby, foki..
za dużo białka w stosunku do tłuszczu, przy tych proporcjach szybko się
starzeje i umiera.
O prawie coś tam prawisz. Tu jest dopiero nieszczęście. Przekonał się o tym
nasz nowy prezydent Duda, któremu, jak sam powiedział wszystko się
uda, bo on jest Duda. Kilka dni potrzeba było , a puszcza same bąki.

Na ten referendalny “bąk” napuściła go Beatka, co to premierem ma być/
gdzie diabeł nie może to babę pośle/. Albo ten zagraniczny “bąk”
z tą niesprawiedliwością w jego królestwie.Nie dość , że śmierdzący ,
do tego prawdziwy, to pan prezydent pochwalił się nim w Szczecinie,
i zrobił się rejwach, na całe królestwo.

Prawda jest niebezpieczna, pan prezydent jest młody i jeszcze o tym nie wie,
nawet tu na blogowisku POLITYKI trzeba z nią uważać, żeby nie oberwać

chochlą w głupi pusty łeb.
Wczoraj dwa razy mi się to zdarzyło: rano u pan Stefana Karczmarewicza,

a po południu u pani redaktor Małgorzaty Sikorskiej, że wycięto moje teksty.
Za prawdę. Za to, że były prawdziwe.
U Sikorskiej napisałem, w temacie o referendum, że nie jest problemem
system wyborczy, tylko człowiek , który nie potrafi wykorzystać tego co ma,
była tam też wzmianka o tym, że nasi politycy są ciemniakami.

Sikorska jest młoda, nie zna historii, nie wie o tym, że w PRL-ukursował
termin “dyktatura ciemniaków”, stało się to klasyką politologii.
Niech mi ktoś udowodni,że w ostatnim czasie, ta “dyktatura ciemniaków”

nie obowiązuje dalej, i ma rozmiary znacznie większe od tej za PRL-u.

Z czego to się bierze; pojmowanie rzeczy przez współczesnego człowieka
jest coraz to gorsze, bo zmniejsza mu się liczba “klepek” w mózgu,
inaczej być nie może przy obecnym sposobie odżywiania mózgu.
Używając słowa “ciemniak”, nie miałem zamiaru obrażać jakiegokolwiek
polityka, dziennikarza, bo nie o to tu chodzi; nasz język jest bogaty,
ale w niektórych sytuacjach brakuje nam zwięzłego określenia, na to,
że spada nam czynność umysłu, że staje się patologiczna.

Jak już jesteśmy przy prawie, to nikomu nie życzę, żeby musiał korzystać
z porady prawnej, bo się rozczaruje, całej prawdy o swoim problemie
prawnym nie usłyszy, usłyszy tyle ile to jest wygodne prawnikowi, żebyś
musiał przyjść “ciemniaku” jeszcze raz do niego. Całe prawo z resztą
jest tak skonstruowane przez prawników, żeby dało się z niego żyć prawnikom.
O tym już na pierwszym roku Prawa uczą młodych adeptów prawa.

W innych profesjach nie jest lepiej, jakby ktoś się pytał.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 16:24, 10 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin