Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hartman
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:28, 28 Sty 2015    Temat postu:

28.01.2015
środa

Biedny Polak patrzy na Idę
Jan Hartman

A więc poszedłem zobaczyć „Idę”. Z oporami, bo nerwy mam słabe.
Ty też powinnaś, powinieneś iść.

Każdy Polak powinien. To przepiękny, mądry i poruszający film.
Mistrzowska gra, dialogi, kadr, zdjęcia, muzyka, scenografia, rekwizyty, montaż.
No, po prostu wszystko. Bez wpadki. Wspaniałe kino światowego formatu.

Ale Oscara nie będzie. Bo to jest mimo wszystko film polityczny
nawet jeśli twórcy się od tego odżegnują. Członkowie Akademii Filmowej
nie bardzo mogą na niego głosować. Bo czyż Polacy mają dostać nagrodę
za to, że się „tak ładnie rozliczają z przeszłością”? Byłoby to protekcjonalne.
Ale co tam Oscar. Mamy kolejny wielki polski film. Kilka scen, na przykład scena samobójstwa, przejdzie do historii polskiego kina. Kreacja Agaty Kuleszy godna Jandy. Agata Trzebuchowska zagrała prosto i naturalnie. Interesująca, fajna dziewczyna. Pawlikowski został mistrzem. Sielanka artystyczna. Duma z polskiej kultury. Dzięki.

Ale dla przeciętnego widza ten film jest nie do przyjęcia. Wątpię, żeby w ogóle rozumiał, o czym ten film opowiada. Bo co właściwie może z tego pojąć człowiek, który wie tyle, że „podczas wojny Polacy bohatersko pomagali Żydom, a tylko nieliczni szmalcownicy wydawali ich Niemcom” oraz „w stalinowskim aparacie terroru pracowało bardzo wielu Żydów”?
Film jest zbyt subtelny i wymagający, żeby ktoś, kto zna tylko te nieszczęsne klisze, czegoś więcej się dowiedział i zrozumiał.

Taki widz, wychowany na kompromisie „my nie będziemy antysemitami, a wy nie będziecie nic złego mówić o Polkach i ich stosunku do Żydów”, w ogóle nie „rozkmini”, o co właściwie chodzi. Dlaczego polski chłop najpierw pomaga Żydom, a potem ich zabija, a jeszcze w dodatku jedno żydowskie dziecko oszczędza i niesie na przechowanie do księdza? Gdzie tu logika? Jaki sens? To może ja już to wezmę na siebie i powiem, jaki sens i jaka logika.

Otóż to jest tak. Polacy uratowali bardzo wielu Żydów – ok. 50 tysięcy. Wiele osób robiło to całkowicie altruistycznie i są to prawdziwi bohaterowie, na zawsze zapisani w żydowskiej pamięci. Ukrywanie Żydów było strasznie niebezpieczne, bo ludzie często donosili grantowej policji albo Niemcom, a za ukrywanie była śmierć. Tysiące ludzi ukrywało ludzi z pobudek etycznych (a wielu innych wspierało i pomagało), częściej jednakże robiono to dla zarobku. Czasami zaś trochę tak, a trochę tak.

Najwięcej Żydów przetrwało w Warszawie i okolicy – zwykle byli to Żydzi zasymilowani, zamożni, z dobrymi papierami. Wynajmowali mieszkanie za dwukrotnie albo trzykrotnie wyższy czynsz i starali się nie wychodzić. Albo siedzieli gdzieś zadekowani i ratujący donosili im żywność. Na wsi atmosfera była bardzo zła i tylko nieliczni Żydzi zdołali się tam ukryć i przetrwać. Chłopska rodzina, o której opowiada film, prawdopodobnie ukrywała rodzinę Żydowską dla pieniędzy. Gdy pieniądze się skończyły, być może kazali im iść do lasu. Donosili im jeszcze jedzenie, ale bali się, że się wyda. Postanowili więc ich zabić.
Wielu Żydów zostało zabitych przez ludzi, którzy ich wcześniej ukrywali. Wielu urywających też zostało zabitych – jak ludzie dowiadywali się, że ktoś we wsi ukrywa Żydów, często donosili albo brali sprawy w swoje ręce. Ukrywający ginęli z rąk niemieckich, ale również polskich. Kto ukrywał, ten ściągał przecież ryzyko na całą wieś. A poza tym Żydzi pewnie zostawili złoto…

No więc chłop zabił ze strachu o swój los. Bał się, że się wyda. Że ludzie zabiją jego i jego rodzinę. Nie uczynił tego z nienawiści, tylko ze strachu o siebie. Przecież i tak by zginęli, myślał sobie. No dobra, ale dlaczego wobec tego ocalił jedno dziecko? Ano dlatego, że tego dziecka nie musiał się już tak bać. Malutka dziewczynka z blond włoskami. Dało się ją uratować bez ryzyka. Więc uratował. Stał się mordercą-ratującym.
Takie to były czasy. Takie życie. Potworności, o których się mówi w tym filmie, nie zdarzały się wyjątkowo. Zdarzały się często. Ja wiem, że to strasznie trudne – przyjąć taki fakt do wiadomości, gdy przeżyło się już kilkadziesiąt lat o niczym podobnym nie słysząc. Wiem, że trudno i nie wymagam od nikogo, aby przyjął to od razu, po jednym filmie. Na to trzeba lat.
Oczywiście tak naprawdę ja też nic z tego nie rozumiem i to wszystko mnie przerasta. Ale mam minimalną wiedzę o tych czasach, która pozwala mi zrozumieć, co ten film właściwie pokazuje. Mam tę wiedzę, bo to mnie dotyczy. Mój ojciec i dziadkowie przetrwali w Milanówku, bo mogli za to zapłacić. Ojca wydali sąsiedzi. Znalazł się na Pawiaku. Ale przyszedł na gestapo bohaterski przyjaciel, Polak, świadczyć, że ojciec był czystej krwi Polakiem. Ryzykował życie. Ojca wypuścili, przetrwał wojnę. Matkę mojej mamy wydała Niemcom sąsiadka. Ośmieliła się nie założyć opaski z Gwiazdą Dawida. Babcia została zabita natychmiast. Ale jej dziecko przetrwało – dzięki pomocy dobrych Polaków, we Lwowie. Typowy los żydowskiej rodziny – podłość na zmianę z bohaterstwem decydowały o tym, kto przetrwał, a kto nie.

Dla takiego jak ja, to są oczywistości, ale dla typowego widza „Idy” jednak nie. Jak ktoś nie ma tej minimalnej wiedzy o realiach polsko-żydowskich, będzie po obejrzeniu tego filmu zdegustowany, skonfudowany, zbity z tropu. Na wszelki wypadek, nie wiedząc, co ma powiedzieć, powie, że film dobry, tylko trochę jakiś taki rozwlekły. Bo co ma powiedzieć?
Podobnie ma się sprawa z wątkiem stalinowskiej prokuratorki-sędzi żydowskiego pochodzenia. Ludzie wiedzą, że wśród stalinowskich oprawców było wielu Żydów. Bezpieka zadbała, żeby Polacy myśleli, że to „sami Żydzi”. Nienawiść do policji politycznej dało się w ten sposób oprawić w bezpieczniejszą dla władzy nienawiść do Żydów. Faktycznie Żydów było w strukturach UB kilkanaście procent (to i tak bardzo dużo!). Ale dlaczego tak się stało, że wykształceni Żydzi czasami dokonywali po wojnie takiego wyboru? I na czym ten wybór polegał?

Film daje o tym pojęcie, ale trzeba umieć się w niego wsłuchać i wpatrzyć. Więc może powiem. Na wszelki wypadek. Otóż Żydzi, którzy przetrwali, mieli za sobą straszliwą traumę. Doznali potwornych krzywd, zwykle nie tylko od Niemców, lecz również od swoich współobywateli. Nienawidzili antysemitów, a jako że wśród zwolenników prawicy było ich naprawdę bardzo wielu, liczni Żydzi nienawidzili wszelkiej maści endeków i innych prawicowców, a przez to również antykomunistycznego podziemia.

Wielu młodych Żydów, którzy przetrwali wojnę, uwierzyło, że jak nastanie komunizm, to wreszcie ludzie nie będą już więcej dzielić się na Polaków i Żydów, zaś antysemityzm i pogromy raz na zawsze się skończą. Żeby wyzwolić się z przekleństwa, jakim było dla nich bycie Żydem, wyrzekali się swego żydostwa, odcinając się od przeszłości, a często nawet od swoich rodzin. Owi żydowscy ubecy-zbrodniarze nie chcieli już być
Żydami, ale chcieli niszczyć wszystko, co prawicowe i nacjonalistyczne.
I to nie tylko z polskiej strony. Prześladowali Polaków (sami zresztą za Polaków się uważali) i prześladowali Żydów, bez różnicy. Nie o narodowość im bowiem chodziło, lecz o poglądy. W ubeckich katowniach w pierwszej powojennej dekadzie ginęli Polacy z rąk Polaków, ginęli Polacy z rąk Żydów, ginęli Żydzi z rąk Polaków, ginęli Żydzi z rąk Żydów. To wszystko są proste informacje, które ma każdy, kto wie cokolwiek na te tematy.
Absolutnie nie chodzi mi o usprawiedliwianie kogokolwiek, zwłaszcza zaś ubeków. Chodzi mi wyłącznie o elementarną wiedzę, która pozwala zrozumieć, o co w ogóle chodzi – na przykład w pięknym filmie „Ida”.
Mam nadzieję, że komuś tym pomogłem. A jak nie, to trudno.
Może innym razem…
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 22:29, 28 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 20:54, 30 Sty 2015    Temat postu:

30.01.2015
piątek

Vardze na miedzy
Jan Hartman

Skoro Krzysztof Varga nie rozumie języka felietonu, nie łapie jakichś tam
środków stylistycznych, w rodzaju autoironii, hiperboli
itp., to ja do red. Vargi przemówię tym razem jak do krowy na miedzy
(to takie powiedzenie jest).

Uderzyłem w stół, Varga się odezwał… Aha, miało być bez ozdobników… Dobra.
Moje nieśmiałe próby zwrócenia uwagi p. Miłoszewskiemu, że w obecności
prezydenta RP trzeba być grzecznym i nie pyskować, a gdy elegancko
ubrani ludzie wręczają nam nagrody na scenie, to przez szacunek dla nich
też należałoby się ubrać w garnitur, red. Krzysztof Varga zareagował
pamfletem w Dużym Formacie, zatytułowanym
„Krawat Hartmana, czyli kto gryzie rękę władzy”.
Tytuł opiera się na jednym nieporozumieniu i jednej tezie.

Nieporozumienie wynik z nieuważnej lektury mojego
felietonu poświęconego wybrykowi Miłoszewskiego.
Red. Varga (i wielu innych komentatorów) nie zrozumiał, że gdy mówiłem
o „gryzieniu ręki, która głaszcze i karmi”, nie miałem na myśli rządu,
lecz redakcję POLITYKI, która dała Miłoszewskiemu nagrodę prestiżowo-
pieniężną, za co on odpłacił się skandalem.
Tak zwyczajnie i po ludzku zrobił świństwo red. Baczyńskiemu, który stojąc na scenie, musiał awaryjnie opanować żenującą sytuację, zaaranżowaną przez zadowolonego z siebie Miłoszewskiego. Zresztą udało się to Baczyńskiemu znakomicie. Za chwilę powrócę do tej sprawy, ale wpierw kilka słów w kwestii opinii K. Vargi o mnie.
Sprawa jest trudna i niemiła, bo Varga to nie byle kto, lecz wybitny pisarz, dziennikarz i publicysta, którego ogromnie cenię. Powinienem więc również cenić sobie jego zdanie na mój temat. Zdanie jest następujące (w swoim tekście mówi to wprost): Hartman jest beznadziejnym kabotynem, chamem, beztalenciem, zawistnikiem i żałosnym lizusem, podlizującym się władzy. Hmm. Jak tu się teraz bronić, żeby jeszcze się nie pogrążyć?
Dobrze więc. Jestem kabotynem. Potrafię być chamski, ale tylko reaktywnie – sam nie atakuję pierwszy. Beztalencie? No OK. Na pewno nie dorównuję Krzysztofowi Vardze. Czy jestem zawistny i zazdroszcząc Miłoszewskiemu wysokich nakładów, atakuję go pod fałszywym pretekstem? Nic podobnego – nie jestem pisarzem i nigdy jeszcze nie przyszło mi do głowy zestawiać nakłady swoich książek z nakładami beletrystyki. Przecież to byłby nonsens.
Lizus? No, to już jakiś kosmos! Otwarcie nowej epoki w dziejach antyhartmanizmu! Na to nawet media Rydzyka jeszcze nie wpadły. Varga twierdzi, że używam języka PRL-owskiej obstalunkowej publicystyki w celu dyskredytowania niepokornych twórców i nieprzyzwoicie merdam ogonkiem przed władzą. Znaczy się, jak rozumiem, czekam na nagrodę? Ma to wynikać z pewnych cech stylistycznych mojego felietonu oraz bodajże z faktu, że milczałem, gdy rząd nielegalnie uszczuplał budżet kultury na rzecz Świątyni Opatrzności Bożej. Otóż pisałem na ten temat i mówiłem wiele razy. Tutaj jeden z moich felietonów.
Ponadto przed rokiem razem z Januszem Palikotem poprowadziłem 200-osobą demonstrację pod Ministerstwem Kultury i siedzibą kurii warszawskiej:

A czy jestem lizusem, niech Pan zapyta grubych ryb, np. min. Arłukowicza albo min. Kolarską-Bobińską.
Jednak to, co ubodło mnie najbardziej, to uczyniona przez red. Vargę cienka aluzja do mojego felietonu na temat liberalizacji kar za dobrowolne związki kazirodcze dorosłych. Pomijając już meritum, czyli to, że polskie prawo jest w tej mierze kuriozalnie surowe na tle Europy, świata i Watykanu na dobitkę, ironia Vargi, piszącego, że jestem „specjalistą od kazirodztwa”, dopisuje się do obrzydliwej nagonki na mnie, która miała miejsce na początku października zeszłego roku i którą z pewnością zauważył. Tak całkiem na poważnie: te dwa słowa to w Pańskim felietonie naprawdę chwyt poniżej pasa.
No i wracając do nieszczęsnych słów Miłoszewskiego, że urzędnicy (prezydent, ministrowie) mają tupet, przychodząc na galę Paszportów POLITYKI. Wam naprawdę musiała już nieźle sodówka uderzyć do głowy, skoro gotowi jesteście spierać się o takie sprawy. Każdy człowiek wie, co to jest kultura i jej brak, a Wy jakoś nie wiecie. Przecież to chyba oczywiste, że obowiązują nas jakieś konwencje i ogólnie dobre wychowanie, prawda?
Są miejsca i jest czas, gdy można sobie pofiglować i pofolgować, a są miejsca, gdzie trzeba się znaleźć elegancko. Dotyczy to zarówno zasad wyrażania się, jak i stroju. Żadnej dyspensy dla pisarzy w tym zakresie nie ma, choć może niektórym biedaczyskom tak się wydaje. Redakcja POLITYKI zapewne założyła, że ludzie, których nagradza, umieją się zachować uprzejmie i skromnie, a przynajmniej powstrzymają się od zachowań zawstydzających i niestosownych. Cóż, tym razem się przeliczyła.
Ktoś źle wychowany nadużył jej zaufania (a POLITYKA to jest Wersal w Warszawie – chyba najmniej właściwe miejsce do odstawiania wiochy). Swoją drogą, gdzieśmy doszli, że trzeba tłumaczyć starym koniom takie żenujące oczywistości, którymi zwykle raczymy nasze nastoletnie dzieci.
A co do wolności, to akurat Miłoszewski przekroczył jej granice, obrażając prezydenta i ministrów, ja zaś ostro go za to krytykując – żadnych granic nie przekroczyłem. Pan również, wylewając na mnie wiadro pomyj, nie przekroczył granic wolności, ale za to pokazał twarz aroganta i zarozumialca.
Teraz posiedzi Pan za karę grzędę niżej. Ale nie ma tego złego – to odmładza!

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 8:50, 01 Lut 2015    Temat postu:

-
wiesiek59
1 lutego o godz. 1:32 306450

Fajny film dziś widziałem……
Amerykański…..
Zielona strefa….

Na wojnie nic nie wiadomo.
I wszystkie metody by ja wygrać są dobre.
Czy moralne, to całkiem inna historia.
Pan chorąży szuka broni masowego rażenia w Iraku.
I nic nie jest oczywiste.
Wystarczy jedno kłamstwo ambitnego politykiera by rozpętać
wojnę w której giną miliony?
Ambicja nie zważa na koszty uboczne……

Takie mniej więcej przesłanie, jakże prawdziwe w obecnej dobie.
A przy współpracy mediów, każde kłamstwo da się przerobić na fakt.
W wielu krajach świata codziennie obecnie giną ludzie.
Jakie są RZECZYWISTE przyczyny?
Niewielu docieka, jakie interesy splotły taką sytuację.
Wielu będzie wartościować- zabili naszych, muszą byc eksterminowani wszelkimi metodami. Bóg pozna swoich?

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:31, 11 Lut 2015    Temat postu:

11.02.2015
środa

Duma KUL
Jan Hartman

Od wielu lat z maniackim uporem stawia mi się zarzut, iż zwalczam
Kościół katolicki, który mnie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim
za wdowi grosz wykształcił. Jestem nielojalny i kalam swe gniazdo!
Powinienem oddać pieniądze za swoje wykształcenie.
Otóż sprawy mają się zupełnie na odwrót!

Uniwersytet tylko wtedy godny jest swego imienia, gdy dopuszcza pluralizm myśli. Jestem żywym dowodem na to, że kiedyś (nie wiem, jak jest dzisiaj) był KUL uniwersytetem prawdziwym, a nie tylko szkołą formacyjną, nastawioną na propagowanie wyznania i urabiającą wszystkich studentów pod jedną ideologiczną sztancą. Panowała wówczas na KUL pewna swoboda, i to do tego stopnia, że – na przykład – przyjęto mnie na studia, mimo że byłem nieochrzczony i deklarowałem się jako ateista. Nikogo nie oszukiwałem, pod nikogo się nie podszywałem i żadnej obietnicy, iż będę powstrzymywał się od krytyki Kościoła, nie składałem.
Nikomu też na szczęście nie przyszło do głowy czegoś takiego jawnie bądź milcząco ode mnie oczekiwać. Zmieniło się to dopiero, gdy to rektorem KUL został ks. Wielgus, grzmiący na inauguracji roku: jeśli komuś się wiara katolicka nie podoba, niech lepiej siedzi cicho!
Wtedy miałem przed sobą już tylko ostatni rok studiów – na ucieczkę do
Warszawy, śladem ogólnie znanych kolegów i koleżanek, było już za późno.

Bynajmniej nie jest tak, że gdy ktoś kończy uniwersytet, to zaciąga tym samym zobowiązanie ideologiczne, zakazujące mu krytykować jakieś instytucje czy poglądy. Gdybym skończył nie KUL, lecz rodzimy Uniwersytet Wrocławski im. Bolesława Bieruta (wolałem uczelnię czarną niż czerwoną, a całkiem bezbarwnej nie było), to nie znaczyłoby przecież, że na wieki wieków musiałbym być wierny komunizmowi i Bierutowi. Podobnie też ukończenie KUL nie oznacza zobowiązania do popierania katolicyzmu czy Kościoła katolickiego. Uniwersytet jest przestrzenią wolności i żadnych przekonań i zobowiązań ideowych na nikogo nakładać nie ma prawa. Można ukończyć uniwersytet PRL-owski i być katolikiem – można skończyć uniwersytet kościelny i być socjalistą. Ja akurat ukończyłem katolicką uczelnię i jestem socjalliberałem oraz antyklerykałem.

KUL może być ze mnie dumny – może się chwalić nie tylko tym, że wykształcił przyszłego profesora, ale w dodatku profesora swą postawą potwierdzającego, że była to uczelnia przynajmniej do pewnego stopnia wolna i pluralistyczna. Gdyby taka nie była, to kto wie, czy zaczęłaby w 1990 roku otrzymywać dotację rządową, z której jako jedna z kilku prywatnych uczelni w Polsce (pozostałe też są katolickie) do dziś się utrzymuje.

Warto ponadto uprzytomnić sobie, że KUL za komuny nie był utrzymywany przez Kościół, tak jak nie jest przez Kościół utrzymywany Caritas. Kościół po prostu zbierał pieniądze na KUL. Osobom składającym datki na KUL jestem wdzięczny. Jeśli niektóre spośród tych osób sądziły, że dają pieniądze na ośrodek propagandy wyznaniowej, a nie wolną wszechnicę myśli, to były w błędzie. Ale na pewno nie ja w błąd je wprowadziłem.
Jestem bardzo lojalnym absolwentem. O KUL-u mówię tylko dobrze albo wcale. W tamtych czasach, pod koniec kumuny, KUL był uczelnią fantastyczną. Niewielki college zatrudniał kilkoro profesorów na międzynarodowym poziomie. To był ewenement, tym bardziej, że uczelnia usytuowana jest w mieście w owym czasie bardzo prowincjonalnym. Życzę KUL-owi, żeby trzymał poziom i nie ulegał do końca naciskom zwierzchności. Niepokorni studenci i doktoranci mogą w tym wydatnie pomóc, tak jak kiedyś pomagała Szczuka, Palikot czy Hartman.
Każdy absolwent zobowiązany jest do lojalności wobec swojej alma mater. Ale nic więcej. Nie musi kochać komuny ani Kościoła tylko dlatego, że studiował na ideologicznej bądź wyznaniowej uczelni. Noszę w sercu KUL, ale nie Kościół, którego jestem przeciwnikiem i krytykiem. Nigdy wszelako nie „atakowałem” Kościoła. Przyznam, że poniekąd właśnie z uwagi na swój sentyment do KUL i kilku księży. Często natomiast odpowiadam na ataki skierowane przeciwko mnie osobiście bądź przeciwko grupom, z którymi się emocjonalnie identyfikuję, takim jak osoby LBGT, osoby korzystające z technik zapłodnienia in vitro, ateiści, ludzie lewicy, liberałowie czy feministki.

Bynajmniej jednak nie robię tego zawsze, ilekroć jestem znieważany. Na ogół ignoruję inwektywy i oszczerstwa, których nie szczędzą mi ambony, łamy i rozgłośnie. Bardzo dbam o stosowną asymetrię. Swoją drogą moja antyklerykalna działalność jest korzystna dla Kościoła, gdyż pomaga mu krytycznie patrzeć na siebie, a w konsekwencji doskonalić się (ars longa!). Nie jest to bynajmniej moim celem, aby pomagać Kościołowi, ale taki jest uboczny skutek moich krytyk. Otrzymuję zresztą wiele wyrazów wdzięczności z tego powodu od ludzi wierzących, w tym księży. Zdarzało mi się nawet te listy publikować. Przy okazji – wszystkich antyklerykalnych księży serdecznie pozdrawiam!

Kościół jest potężny, a ja jestem tylko prywatnym autorem, ze którym nie stoi żadna siła ani organizacja. Ot, tak sobie coś tam skrobię. Ale, jak to mówią, kropla drąży skałę (a nawet opokę). Zamiast z uporem maniaka wzywać mnie do zwrócenia pieniędzy za naukę, namawiajcie KUL do nagrodzenia mnie za szerzenie dobrego imienia uczelni jako wolnej, pluralistycznej wszechnicy. Nagrodę taką chętnie przyjmę! Vivat KUL!

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 16:57, 20 Lut 2015    Temat postu:

20.02.2015
piątek

Telewizja i cztery litery
Jan Hartman

[link widoczny dla zalogowanych]

Trudno znaleźć na świecie równie seksowne miejsce, jak siedziba dużej komercyjnej stacji telewizyjnej. Wszak zatrudnia się tam, z oczywistych względów, młodych i pięknych, a ci młodzi i piękni z oczywistych względów chodzą pięknie ubrani i umalowani. W dodatku wciąż tam „się dzieje” i niemało przychodzi atrakcyjnych gości. Media, szołbiznes, polityka – istny moulin rouge. Zresztą tam z zasady musi być miło i wesoło, bo atmosfera wokół studiów rzutuje na atmosferę w czasie nagrań. Uśmiechy, żarty, flirty, czasem trochę bluzgu (bo fakapy trzeba ogarniać raz dwa) i znowu uśmiechy. Koleżeńskie, czasem trochę lubieżne, ale zawsze to tylko żarty. Dużo pracy, duże zarobki na wyższych stanowiskach, dużo różnych ludzi się kręci – trzeba się więc resetować i relaksować, żeby mieć siłę być w formie, no i mieć coś z życia, skoro już wdepnęło się w taki highlife. Bycie królem życia nie jest łatwe i do czegoś przecież zobowiązuje. Taka jest logika i etos życia towarzyskiego dynamicznych korporacji, a telewizji zwłaszcza. Panuje tu luzik, mała intryga i ploteczka – a wszystko to owiane różowym nimbem. A więc alk, dragi i seks – byle w normie, byle komuś nie stała się krzywda. Gdy ktoś tu wchodzi, to widocznie tak lubi. Niechaj więc przyłącza się do zabawy, bo takie tu panują obyczaje. A jak święty i mu nie pasuje, to niechaj idzie pracować na plebanię. Jeśli jednak pracuje tutaj, to niech się o byle co nie obraża i nie robi fochów. No i niechaj zna swoje miejsce (i uważa, żeby nie wylecieć, bo chętnych na jego miejsce nie brak).

Niewinne to wszystko dosyć, póki wokół są sami swoi, czyli
chętni i przystosowani. Póki dziewczyny i chłopaki chcą.
Gorzej, jak ktoś się popłacze, bo nie zrozumie reguł, bo nie wytrzyma.
Wtedy może być kicha. No i właśnie jest kicha.
Nie znam szczegółów sprawy Kamila Durczoka, ale wydaje mi się,
że rozumiem kontekst. Ktoś kogoś nie zrozumiał, ktoś przekroczył
granice, a ktoś jeszcze wykorzystał okazję, by komuś przywalić…

Czym swobodniejsze obyczaje, tym bardziej rozciągliwe granice tego, co dozwolone. Czym więcej się dzieje, tym łatwiej rozkręcić plotkę i intrygę. Zwykle wszystko zostaje w domu, ale czasem coś się wymknie spod kontroli i mamy taką sprawę Durczoka. Niechcący maszyna medialna została przystawiona gryzarką do d… operatora i wżera się w nie to, co trzeba. Zdarza się. To przecież tylko maszyna. Ma robić newsy i niszczyć ludzi wszędzie, gdzie się ją włączy. Trzeba się z nią obchodzić ostrożnie, bo może okaleczyć. To tak jak z bronią. Czyścisz ją nieostrożnie – może wypalić w ciebie.

No i jak w tym wszystkim w ogóle pomieścić kategorię molestowania? W zwykłym biurze jest łatwiej. Jak kierownik obłapia, to jest molestowanie. Ale w takiej ociekającej seksapilem telewizji? Trudniej. Pośród tych uśmiechów, tych flirtów i dowcipów. Pośród tych imprez, alku i dragów – ciężko wyczuć, co wolno, a co nie. I nie chodzi mi wcale o to, że jak „laska” jest wesoła i z nami pije, to można jej wsadzić gdzieś łapę. To jest proste – mówi „nie chcę” i zabierasz łapę bez gadania. A jak nie zabierasz, to jest molestowanie. Nie z tym mam problem.

Problem mam z poufałością i bliższymi relacjami, na które jakoś nakłada się seks. Ludzie pracujący w jednym miejscu i będący w jakiejś tam zależności służbowej wchodzą ze sobą w rozmaite „związki osobiste na tle zawodowym”. Jest w nich miejsce na szczere mówienie sobie o sytuacji w pracy, o swoich problemach i aspiracjach, jest w nich miejsce na rozmowy o sprawach osobistych, na jakieś tam zwierzenia. Jest trochę ciepła, zaufania, przyjaźni, a w pewnym momencie czasem i seks. Ktoś kogoś lubi, ktoś jest atrakcyjny, ktoś dużo może, ma nazwisko. Albo wszystko naraz. Do tego impreza, fajne wnętrza. Łóżko staje się jednym z rekwizytów korporacyjnego życia towarzyskiego. Kieruje nim jakiś tam bliżej niesprecyzowany kod i kodeks, który poznaje się miesiącami, razem z „układami” i historią, która za nimi stoi. Łatwo może dojść do nieporozumień, bo ktoś sobie na przykład wyobraża, że jak z kimś był w łóżku, to do czegoś ma prawo albo do czegoś tam jest zobowiązany. No i łatwo popełnić nadużycie – przekroczyć jakieś granice, wykorzystać czyjąś naiwność, naruszyć czyjąś wrażliwość. Pijemy drinki, rozmawiamy o pracy, łapiemy ten intymny „flow”, idziemy do pokoju, potem leżymy i znowu rozmawiamy o pracy, a potem wracamy do towarzystwa. Następnego dnia jesteśmy w pracy, atmosfera jest zgoła inna… Albo inaczej – ktoś liczył na jakiś awans, ale w tym samym czasie nie odpowiedział na flirciarską zaczepkę. Sądzi, że jedno z drugim ma związek…

Nie mam zamiaru nikogo usprawiedliwiać. Chodzi mi o to, że tam gdzie zbiorowe obyczaje niezbyt są chwalebne, tam też z oceną konkretnych postępków konkretnych ludzi kłopot jest większy. Gdy wszystkie owce szare, ta ciemnoszara może uchodzić za czarną. Może to jest przypadek Durczoka? A może nie? Czas pokaże. Albo i nie. A tak w ogóle, to w życiu już tak jest, że jak jest dużo seksu, to jest i dużo kłopotów. Ale to już sprawa na inny felieton.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 11:17, 21 Lut 2015    Temat postu:

-
lspi
21 lutego o godz. 9:27

W instytucji, w której pracowałem 35 lat, nie było przypadku molestowania
seksualnego pracowniczek (było ich tylko 5 na 50.zatrudnionych).
W dwa lata po moim przejściu na emeryturę i po objęciu szefostwa
przez nowego 40.latka i zwiększeniu liczby zatrudnionych kobiet młodych
i ładnych wybuchła afera o molestowanie trzech spośród nich.
Afera zakończyła się wywaleniem nowego dyrektora, któremu
Państwowa Inspekcja Pracy po przeprowadzeniu kontroli udowodniła
próby molestowania seksualnego.
Od tej pory w mojej firmie nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora:
po raz pierwszy dyrektorem została kobieta.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 22:49, 21 Lut 2015    Temat postu:

-
Wacław1
“”” Wojna hybrydowa na blogowisku POLITYKI trwa, dzieje się.

Wojna między tymi, którzy chcą krwawej wojny z Putinem, Rosją
– a tymi , którzy wprost przeciwnie, chcą tej krwawej wojnie zapobiec.
Stroną słabszą są blogierzy, którzy z wielką determinacją walczą słowem,
żeby zielone ludziki nie pojawiły się koło Przemyśla, lub na zachód od
Puszczy Białowieskiej.

Co robią? W większości, uczestnicy blogowiska Polityki — tak to widzę:
– dziennikarzom pokazują palcem , że puszczają bąki, nie oszczędzają infantylnych, pod publiczkę, wypowiedzi tuzów naszego dziennikarstwa,
– kpią, krytykują nie odpowiedzialne wypowiedzi naszych władców, ministrów, posłów, polityków…

– wyszukują, skąd się tylko da, wiedzę, informacje o coraz to większym konflikcie
europejskim…który w tle ma Putina i Rosję…
– red. Szostkiewiczowi podpowiadają, że o wyborach prezydenckich trzeba pisać poważnie, nikogo nie ośmieszając….
– Profesorowi Hartmanowi zwracają uwagę, że konflikt obyczajowy w środowisku medialnym, nie wystarczy opisywać objawowo, że trzeba szukać “głębszego dna”, o którym redaktor Daniel Passent pisze, że jest to “zabójczy mechanizm”
– blogierzy eksponują wypowiedzi ludzi z głosem rozsądku;
na czele z byłym ambasadorem Stanisławem Cioskiem….
Ta hybrydowa wojna toczy się również w naszych domach, co najgorsze..

PS Tekst umieszczę w dwóch miejscach: u Szostkiewicza, tu może zginąć, za parawanem komunikatu o moderacji, i u Hartmana, bo tam jest dużo LUZU.””””
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 9:11, 22 Lut 2015    Temat postu:

-
Orteq
22 lutego o godz. 3:48

W Kijowie natomiast marionetkowce CIA z pod znaku Poruchanko
rocznice Majdanu swietuja swoim tradycyjnym:
Slawa Ukrainie – hierojam slawa.

Tez mozna. Tylko jak dlugo mozna taka bzdure ciagnac
posrod poinformowanego przez Internet swiata?

Przejsc ukrainskich zolnierzy, oraz sprzetu wojskowego, na strone Rosji
w konflikcie donieckim, Putin juz wiecej nie podaje do publicznej
wiadomosci. “Too ambarasing”, mowia jego piarowcy.

A Poruchanko jak gdyby nigdy nic celebruje swoje, i CIA,
Majdanowe “zwyciestwo” z przed roku w Kijowie. Ludzie!
Czy swiat w ogole odnotuje te bzdurne celebracje marionetek
CIA w Kijowie?
Nigdy przedtem nie odnotowywal w innych czesciach swiata

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 9:12, 22 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 14:14, 23 Lut 2015    Temat postu:

Lubusz
21 lutego o godz. 20:53

Ponieważ poniższy tekst został zbanowany z blogu D, Passenta,
a uważam, że powinien znaleźć się na blogach POLITYKI,
więc wklejam go u Pana Prof., tym bardziej, że
Pan zna osobiście Jasnego Gwinta i nawet jestem w posiadaniu
fotografii, na której występujecie Panowie razem wymieniając serdeczny
uścisk dłoni oraz ciepłe uśmiechy. Proszę więc o pozwolenie na
zaistnienie tego tekstu w Tym miejscu.
Lech
1. je suis “Jasny Gwint” Smile!!!
Postanowiłem ten tekst jednak napisać pod takim znamiennym tytułem. Sądzę, że Gospodarz go zbanuje, bo obmierzł mu już Nick tego dyskutanta. Może to lepiej, bo i sam Jasny Gwint (JG) nie przeczyta go, o co może mieć do mnie uzasadnioną pretensję, że tyle danych “wrażliwych” na jego temat tutaj przekazałem.

Otóż od wielu lat znam Jasnego Gwinta (JG) . Był czas, że ratował mnie swoim słowem i nie tylko. Teraz nadeszła kolej, bym mu się jakoś za to odwzajemnił. Kiedy powstały blogi POLITYKI on już brał udział w dyskusjach. Inni wówczas byli dyskutanci. Pełna gama odcieni politycznych. Teraz Ci bardziej lewicowi, którzy mieli talent i rzetelne przygotowanie polityczne, albo zostali zbanowani (Lizak – za antysemityzm? – prowadzi własny blog), Magrud – posłanka na sejm pierwszej kadencji PR z ramienia Unii Wolności, z zawodu architekt o niezwykle błyskotliwym piórze, rozległych zainteresowaniach i niebanalnej wiedzy nie tylko zawodowej, sama zrezygnowała. Pani T. Stachurska, prowadzi własny blog i tutaj już nie zagląda. Osób piszących o prawdziwie lewicowych poglądach i solidarnościowym rodowodzie było więcej. O “złogach” PRL’owskich już nie wspominam, aby się nikomu nie narażać. W tym towarzystwie bieżące wydarzenia komentował także Jasny Gwint. Był rzeczowy, kulturalny, wywarzony, ale i zadziorny, a czasami prowokująco agresywny. Swoich sympatii pro rosyjskich nigdy nie krył. Także dawał wyraz swojej rezerwie wobec “Mocarstwa Dobra” wszelkiego. Obecnie z tej licznej grupy niewielu już tutaj pozostało. Czasami zagląda ze starej gwardii Wodnik 53, ale poświęcił się prowadzeniu własnego bloga i niezwykle ciekawe artykuły pisuje do Racjoalisty.pl. Dodam, że jest wybitnym znawcą problematyki rosyjskiej, chociaż nie ma wykształcenia w tym kierunku. Otóż, jak to świetnie zauważył tejot, JG jest starszym (bardzo) panem, niezwykle sympatycznym, koncyliacyjnym, ciepłym o rozległej wiedzy ogólnej, rozmiłowanym i uczestniczącym w życiu kulturalnym. Jest również wybitnym specjalistą w wąskiej politechnicznej dziedzinie. Mimo zaawansowanego wieku nadal prowadzi działalność konsultacyjną w firmie zagranicznej, w której korzystają z jego doświadczenia do dzisiaj.

Tak się jakoś porobiło w naszym kraju, że lewicowość i dążenie do świeckiego państwa nabrało znaczenia pejoratywnego, a każdy obywatel polski, jeżeli jest rusofilem, to już a prori zostaje okrzyknięty agentem Putina, co zawsze zaznacza Wodnik 53 wpadając tutaj.
Ludzie biedni, lub wykorzystywani określani są jako nieudacznicy sami sobie winni , a działacze związkowi stali się wręcz wrogami publicznymi numer jeden, ostro zwalczanymi i publicznie wyśmiewanymi. Wygląda to tak, jakby każdy obywatel polski mógł (obowiązkowo musiał) zostać kapitalistą. Niedorzeczna brednia! Nikt nie ma prawa upomnieć się o godną płacę, i uczciwą pracę.

Taką mogą otrzymać tylko członkowie/rodziny/znajomi króliczka/układu, wskutek czego powiększają się obszary biedy i wykluczenia społecznego. Prekariat rośnie nam w zastraszającym tempie. Ten ogólnonarodowy trend wyalienował JG. Sam przyznaje się do tego, że ostatnio czasami celowo napisze coś złośliwego, albo niekiedy rozmyślnie przesadzi w ocenie niektórych faktów, ot tak dla prowokacji. Nie znaczy to, że mu się w życiu nie udało. Przeciwnie, odniósł w nim sukces, sam wyrąbując sobie dobrą pozycję. Osobiste przeżycia, wojna, obserwacja, co prawda spoza murów, krakowskiego getta i późniejsze losy nauczyły go empatii. Nie może pogodzić się ze zmerkantylizowanym światem, w którym liczą się jedynie pieniądze i naga siła. Nie tylko on jest taki. Pięknie pisze o tym także Tomasz Jastrun. Ma JG także całkiem osobiste i zasadne powody do zachowania rezerwy wobec Ukraińców, a sympatii wobec Rosjan. Z tym bagażem został sam. Otaczający go na co dzień ludzie o podobnych poglądach już odeszli.

Krakowska “Kuźnica” to też już sami seniorzy, którzy mogą sobie podyskutować, ale na rzeczywistość żadnego wpływu nie mają. Pewnie JG mógłby przenieść się na “lewicowe” strony, ale on ukochał POLITYKĘ, bo to było kiedyś jego pismo i się do niej przyzwyczaił. Boleje nad tym, że już nie jest ona lewicowa. Nawet jej papierowej wersji obecnie nie kupuje. Mógłby, chociażby tak jak ja, tutaj tylko sobie czytać, a pisać na blogu Racjonalista.pl, Lewica.pl, czy choćby Obserwatora Politycznego, gdzie jest wielu dyskutantów o poglądach zbliżonych do jego. To dziwne! Jest coraz więcej stron, na których piszą ludzie o lewicowych poglądach. Czasami mam wrażenie, że powstanie polskiej SYRIZY, PODEMOS, Die LINKE, czy brytyjskich ZIELONYCH jest już bliskie. Ale, jak to mówi przysłowie, nie przesadza się starych drzew, co nie jest prawdą, bo ja się łatwo przesadziłem, to przenośnia, a dosłownie też są już metody i możliwości techniczne umożliwiające przesadzanie starych drzew.
Do @Staruszka. Doceniam twój cięty język, poetycką duszę. Także gruntowną znajomość informatyki. Proszę Cię jednak, nie pisz o mnie, że jestem jednooki i bez jednej półkuli mózgowej, bo to jest już mocna przesada, nie mówiąc, że takie określenie jest nieeleganckie, a przecież pretendujesz do mister elegentiorum. Przyznaję, masz duże wyczucia, słowa i ludzi.
To tak na pożegnanie Jasnego Gwinta na tym blogu, któremu
za tyle lat komentarzy rzeczowych, krytycznych, zawsze celnych,
należy się po ludzku kilka ciepłych słów, na które, jak mało kto, sobie zasłużył.

Pozdrawiam wszystkich ciepło i serdecznie
Lech.
----


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 14:15, 23 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 7:50, 28 Lut 2015    Temat postu:

-
Pantera79
27 lutego o godz. 16:21

[link widoczny dla zalogowanych]

Szanowny Panie Profesorze,
przykro mi że, ktoś zastrzelił Pana Psa, jednak ktoś kto twierdzi,
że KK łamie prawo i nie chce się do niego stosować również
powinien się do niego w miarę stosować.
A pies biegający luzem niezależnie czy łagodny jak baranek,
czy ostry jest drapieżnikiem pozostającym bez jakiejkolwiek kontroli.

Są ludzie, którzy boją się psów – pogryzieni lub po prostu z lękiem.
Ja swego czasu również do nich należałam. Nie znaczy to, że atakowałam
psy, ale trzeba zrozumieć i taką postawę.
Prawo pozwala myśliwym na odstrzał samotnie wałęsających się psów.

Sama jestem właścicielką psa dość agresywnego do innych psów, pogryzionego przez dwa malutkie i słodkie kundelki wałęsające się bez opieki. Mój psiak już po tym fakcie nie chce sprawdzać, czy psiak jest ok czy nie. I też miewałam problemy z łagodnymi psami, które podbiegały do mojego. “On pani psu nic nie zrobi”, “on jest łagodny” może i tak, ale mój już nie zawsze i nie chcę sprawdzać, czy na dzień dobry pogryzie tego psa czy się z nim przywita.
Wolę unikać pór, gdy samotnie wałęsających się psiaków jest co nie miara, aby mój nie skorzystał z okazji i nie zaatakował.
Wcześniej i ja dzwoniłam na Policję na takie psiaki, ale to okazało się bez sensu.

Kochajmy swoje psiaki ale nie wypuszczajmy ich luzem,
gdy w okolicy są inne psy lub ludzie.
Nie każdy wie, jak się zachować do psa.
Nawet mój bardzo łagodny wobec ludzi potrafi być ostry lub być
zaskoczony, gdy ktoś zachowa się dziwnie, boi się go, czy go sprowokuje.

Jest mi przykro, że zginął psiak, ale to Pan przede wszystkim
jest za to odpowiedzialny, a nie człowiek, który go zastrzelił.
----


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 7:51, 28 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 8:32, 28 Lut 2015    Temat postu:

-
Krzysia
27 lutego o godz. 21:09
Oto moralność katolicka:

„ V – NIE ZABIJAJ

Moja chrześcijańska wiara
Czysta i wyprasowana…
W szafie wisi cały tydzień boży
Czeka abym ją na siebie włożył…
W niedzielę…

A kiedy stoję w kolejce u rzeźnika
I gruba baba siekierą ćwiartuje zwierzęta
Wtedy jestem spokojny o moje sumienie…
Moja wiara obudzi się w niedzielę

Bo w niedzielne przedpołudnie…
Ubrany schludnie
W moją chrześcijańską wiarę…
Rzucam na tackę ofiarę

I wracam przepełniony miłością…
Do każdego stworzenia na Ziemi
Lecz pora obiadu i wołowy z kością…
A na patelni schabowy się rumieni

Piąte: nie zabijaj …”
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 8:59, 28 Lut 2015    Temat postu:

Orteq
28 lutego o godz. 0:19
woytek (0:01)

“Gdyby profesor niemiecki napisął w niemieckiej gazecie o zasięgu
krajowym felieton ,esej, pod tytułem “Ty chamie , niemiecki chamie”
o incydencie, który opisuje polski profesor , to by był jego ostatni występ
publiczny. Podobnie opinia publiczna by zareagowała
w każdym kraju na świecie. A jak jest w Polsce każdy widzi.”
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:22, 01 Mar 2015    Temat postu:

-
LiliPop
1 marca o godz. 2:13

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie zabili mi psa,
tylko serce…
Czy nienawidzic mam innowiercę?

Jak egzorcyzmowac demona,
gdy czlowieka nic nie przekona,
ze Bog mu kiedys odplaci, …
ze nie w pieniadze sa ludzie bogaci, …
ze nie uslysza jego wolania,
jak on … nie uslyszal – konania.

Konania serca mojego…
konania psa cudzego…
konania ojca i matki…
Zawiklane to beda zagadki:
– dlaczego cierpienie jest na swiecie???
ja przeciez nic nie zrobilem… przeciez wiecie!

I beda sie z nim bratac
i sumienie sztucznie mu łatać.

“A jesli ktos powie prawde!
to ja juz sie z nim rozprawie!
Deportowac! to przeciez szaleniec!
Kulturalnych Polakow pragnie ten pomyleniec!
Jak mozna tak Polske szkalowac!
Zamiast jak rolke – rolowac!

Malowac kotwice na murach,
a potem zapic sie ”mysich dziurach”…
Oj, wytrzymac musi! ta kotwica!
Nie wytrzymala … granica! Nie ma granic!
doslownie i przenosni, ma juz siebie sama za nic!

Ma granica gleboka depresje!
Tak gleboka, ze tunel w dol! wybila!
i na drugiej stronie Ziemi sie pojawila…

A przez nia podrozowali Polacy,
odwracajac glowe na slowo “Rodacy”,
Nawet Bog czasem glowe odwraca,
zostawiajac poniektorym kaca,
nie alkoholowego, moralnego!

Zapomnieli juz , ze cos takiego,
moze im glowe zawracac!
Juz im nic nie pomoze! …
na kaca!
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:25, 01 Mar 2015    Temat postu:

-
Orteq
1 marca o godz. 7:14

Ten kac. Ten kac LiliPop mi cos przypomnial
Powodowana nagłą potrzebą, zakonnica wchodzi do baru. W barze
panuje standardowy zgiełk, jednak co parę minut gaśnie światło i cała sala
zaczyna wiwatować. Zakonnica podchodzi do baru i pyta, gdzie znajdzie damską toaletę.
– Tu, po lewej, ale nie powinna siostra tam chodzić.
– Czemu nie? – pyta zaskoczona zakonnica
– Bo w toalecie stoi posąg nagiego mężczyzny, przykrytego jedynie listkiem figowym.

– Nie szkodzi – odpowiada zakonnica – nie będę patrzyć w jego stronę. Zakonnica idzie do toalety. Kiedy wraca do baru, zastaje standardowy barowy hałas. Jednak kiedy goście zauważają jej wejście, przerywają rozmowy i zaczynają bić jej brawo. Zakonnica, zaskoczona, pyta barmana.
– Proszę pana, o co im chodzi, biją mi brawo, bo byłam w
toalecie?
Nie, biją brawo, bo została siostra jedną z nas -odpowiada barman.
– Nadal nie rozumiem – mówi wciąż zaskoczona zakonnica.
– Widzi siostra, ilekroć ktoś uniesie listek na posągu, w barze gaśnie światło.. a siostra to zrobila nam prawie dyskoteke!
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 14:58, 02 Mar 2015    Temat postu:

2.03.2015
poniedziałek

Żydowski cham!
Jan Hartman

Codziennie zbieram tony hejtu w internecie. „Parchu, sp… do Izraela” i temu podobne. Od wielu lat, dzień za dniem. Kubły pomyj, w większości jawnie antysemickich, wylewanych przez prymitywów, którzy oczywiście nie uważają się za rasistów, bo przecież „Żydzi sami się proszą, by ich nienawidzić”. Ale żeby zmasowany rasistowski atak przypuścić na człowieka, który akurat żali się na brutalność i chamstwo kogoś, kto zabił mu poczciwego kundelka? Tego bym się nie spodziewał, nawet po Was.

Gdy użyłem w tytule swojego poprzedniego wpisu na blogu zwrotu „polski cham”, nie przyszło mi do głowy, że naruszę godność osobistą rasisty, który zaraz ujrzy we mnie „Żyda szkalującego naród polski”, czyli „żydowskiego chama”. Tak daleko moja wyobraźnia nie sięgnęła – oni ciągle potrafią mnie zaskoczyć. Przecież w moim wpisie na temat psa nie było ani słowa o Żydach i antysemityzmie! Ba, ja nawet umyślnie w swojej charakterystyce „polskiego chama” pominąłem ten wątek, żeby szczekanie żydożerców nie wystraszyło mojego zmarłego kundelka. Na nic. Czuwacie – stale w gotowości. Otóż mam dla Was, paranoicy i nienawistnicy, zakały polskości, parę kiepskich wiadomości:

– Jestem stuprocentowym Polakiem i mam pełne prawo krytykować
wszystko, co mi się w moim kraju i w moim narodzie nie podoba.
A nie podoba mi się wiele rzeczy, w tym również prostacki antysemityzm,
którego codziennie składacie tysięczne dowody.

– Jestem polskim patriotą, gotowym mówić nie tylko o tym,
co dobre w Polsce i w Polakach, lecz również o tym, co złe.

To trochę trudniej niż tylko napawać się dumą, prawda? Jako Polaka i polskiego patriotę interesuje mnie i boli polskie chamstwo, a nie paragwajskie ani nawet słowackie. Nie interesuje mnie też zbytnio chamstwo żydowskie, bo nie żyję wśród Żydów, a Izrael (do którego co dzień mnie wysyłacie) nie jest moją ojczyzną, choć klnę się na wszystkie świętości, że żydowskie chamstwo też istnieje i sam je widziałem (czy teraz uznacie mnie za antysemitę?).

– Tylko zakłamany idiota może wpaść na pomysł, że mówiąc o „polskich chamach”, sugeruję, że wszyscy Polacy to chamy. Tylko ze szczętem załgany kretyn może przeczyć, że naród polski ma wielki problem z codziennym chamstwem i prostactwem. Te tabuny sklętych prymitywów, wrzeszczącej po nocach zapijaczonej hołoty, łobuzerii, każdego dnia eskortowanej przez policję z meczu na mecz, te wszystkie draby, na których nie ma żadnej siły i w ogóle cała ta obrzydliwość, którą opisałem w swoim felietonie, to wielki narodowy problem. Jeden z największych. Wszyscy jesteśmy zakładnikami tych ludzi i wszyscy się ich boimy. Ale nie robimy nic, żeby tę upokarzającą nas wszystkich sytuację zmienić. Ba, nawet o tym nie dyskutujemy – jakby wcale nie było kwestii „polskiego chamstwa”. Ten problem jest – jest naszym wstydem i naszą wielką porażką.

– Zainspirowaliście mnie przez swoją rasistowską nienawiść, przez tę swoją żydożerczą paranoję, której szczerze wam współczuję (to straszne tak nurzać się w oparach absurdu i dławić co dzień nienawiścią), aby wezwać Polaków do narodowej, polskiej dyskusji o POLSKIM CHAMSTWIE. O tym chamstwie, które nas dotyczy i nas obchodzi, bo to jest nasz kraj i my jesteśmy jego gospodarzami. Rozpocznijmy debatę o naszym rodzimym, polskim chamstwie!

Polska dla przyzwoitych ludzi! Nie dajmy chamom i rasistom odebrać dobrego imienia Polsce i narodowi polskiemu! Niech zaprzańcy, którym wydaje się, że tym bardziej są Polakami, im bardziej nienawidzą Żydów i pysznią się sami sobą, nie próbują odebrać nam Polski. Przestańmy się bać ich glanów i pochodni. Ich koszul i strzelb. Ich buty, ich kompleksów i żałosnej głupoty. To przecież tylko dzieci. Ale to są nasze dzieci i my musimy je wychować, bo inaczej zostanie z Polski żałosny szowinistyczno-religiancki zaścianek.
I to będzie nasza – dorosłej większości rozsądnych i przyzwoitych ludzi – wina, a nie ich.

Zajmijmy się wreszcie polskim chamstwem, polskim faszyzmem, polskim
rasizmem, Zajmijmy się polską młodzieżą, za którą nikt nie chce wziąć
odpowiedzialności. Jeśli to odpuścimy, stracimy wolną Polskę, stracimy
przyszłość naszych dzieci w tym kraju!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 4 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin