Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hartman
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 23:03, 05 Wrz 2015    Temat postu:

-
Duża roszada matuje!
-
1_2
Diagram -- 1
Mat w 2 posunięciach - #2 --- ---- 1. He6! - tempo - Kd3 - 2. 0-0-0 - szach - mat

Rozwiązanie: 1. He6! - tempo
1. ... b3 -- -- 2. He2# --> diagram - 4
1. ... Gxb2 - 2. Sxb4 - mat -- diagram - 3
1. ... c3xb2 - 2. Hc4#
1. ... Kxb2 - 2. Ha2#
1. ... Kd3 -- 2. O-O-O - duża roszada - mat -- diagram -- 2
--
3_4
diagram - 3
1. He6! - Gxb2 - 2. Sxb4 - szach - mat --- ---- 1. He6! - b3 --- 2. He2 - mat

Do zapamiętania -- Trzy siatki matowe na diagramach.
-

Bar Norte
5 września o godz. 20:31
Za Deutsche Welle – komentarz:

“Putin przymierza się do koalicji przeciwko PI
Zaangażowanie Rosji w walce z Państwem Islamskim ograniczało się
dotąd do wspierania reżimu Baszara al-Asada w Syrii. Prezydent Putin
zastanawia się teraz nad możliwym udziałem w sojuszu militarnym z USA.
(nie przymierza się tylko już robudowuje rosyjskie bazy lotnicze w Syrii – Bar)
Na marginesie konferencji gospodarczej we Władywostoku prezydent
Rosji Władimir Putin oznajmił, że prowadzi rozmowy z USA dot.
wspólnej strategii wobec terroryzmu.
“Poruszyłem krótko ten temat podczas rozmowy telefonicznej
z prezydentem Barackiem Obamą, prezydentem Turcji Recepem
Erdoganem oraz rządami Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Egiptu”
– powiedział Putin.

Rosja wspiera od lat dyktaturę prezydenta Syrii Baszara al-Asada.
Dlatego przypuszcza się, że Putin chce, by rozumiano to, jako walkę
z bojownikami PI, tym bardziej, że także reżim w Damaszku
jest przez nich oraz innych ekstremistów zagrożony.
“Misja amerykańskich sił powietrznych nie jest zbyt skuteczna” –
stwierdził szef Kremla, dodając, że „za wcześnie jest, by mówić
o przyłączeniu się do niej. Jednakże wspieramy Syrię również
przy pomocy techniki, szkoleń dla żołnierzy oraz dostaw broni”.

Putin, wracający właśnie z uroczystości obchodów zakończenia II wojny
światowej w Chinach, odpowiedzialną za problem z uchodźcami w Europie
czyni chybioną politykę USA na Bliskim Wschodzie.

“Ten kryzys był do przewidzenia” – stwierdził prezydent Rosji, mówiąc,
że „od dawna już ostrzegałem przed błędną polityką zagraniczną
Zachodu, szczególnie w regionie Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki.
Zachód wciska swoje standardy narodom, nie uwzględniając
historycznych i religijnych uwarunkowań w tych regionach”.

Rosyjscy eksperci ds. polityki zagranicznej wielokrotnie wskazywali
na to, że problem z uchodźcami jest rezultatem działań USA
w Iraku i Libii. I w tym Putin dostrzega też podstawowy problem.
„To wszystko, ta tragedia jest następstwem polityki naszych
amerykańskich partnerów. Europa, niestety, ślepo stosuje się
do tej polityki w ramach tzw. zobowiązań Sojuszu i musi teraz
ponosić tego konsekwencje”.

W Rosji mało jest zrozumienia dla obecnej polityki Europy, która otwiera
granice dla uchodźców. Jak taki kraj jak Niemcy chce poradzić sobie
z takim napływem? Te i inne pytania są obecnie mocno dyskutowane
w rosyjskich mediach. W Rosji panuje jednomyślność, co do tego,
że europejskie systemy socjalne nie poradzą sobie z tym problemem.”


--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 23:07, 05 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 14:49, 07 Wrz 2015    Temat postu:

6.09.2015
niedziela

Referendum olane!
Jan Hartman

Jest takie wstrętne i obsceniczne słowo „olać”.
Wiadomo, do czego to słowo pije.

Kulturalni ludzie nie używają takiego języka. Ale w tym wypadku aż
się prosi powiedzieć: „Polacy olali referendum”. I chwała im za to! Głupi,
protekcjonalny wymysł partaczy od kampanii Komorowskiego, zrodzony
z lęku przez Kukizem i jakiejś absurdalnej iluzji, że JOW rozpalają
wyobraźnię Polaków, kosztował nas 100 milionów, ale i wiele nauczył.

A właściwie nauczył klasę polityczną. Po pierwsze nauczył ją, że naród
nie lubi, jak robi się z niego idiotę i bierze pod włos. Prymitywny populizm
nie działa. Po drugie nauczył, że nastroje i sondaże w jednym miesiącu
nie dają pojęcia o zachowaniach masowych choćby o miesiąc później.
Wszak udział w referendum deklarowała na początku lata znaczna większość społeczeństwa!

A skoro tak to wygląda, to możemy mieć nadzieję, że wieści o ponad
czterdziestoprocentowym poparciu dla PiS również są mocno przesadzone.
W tych wyborach naprawdę wszystko się jeszcze może zdarzyć.

Byłoby całkiem ładnie, gdyby nasza dość fasadowa i płytka demokracja
parlamentarna, oparta na tanim i nieprofesjonalnym „piarze” naszych
mizerniutkich partii politycznych, została w przyszłości uzupełniona
pewnymi elementami demokracji bezpośredniej. Ale kulturę plebiscytarną
trzeba dopiero zbudować. Warto by zacząć od spraw drobnych, gminnych,
powoli przyzwyczajając ludzi do włączania się w dyskusje publiczne
i zapoznawania z argumentami za i przeciw w kwestiach, które można
zrozumieć bez fachowego przygotowania.

Gdybyśmy poszli w tę stronę, demokracja na pewno by na tym zyskała.
Jednak wykorzystywanie instytucji referendum do tanich politycznych
zagrywek, czego dopuścił się Komorowski, a w ślad za nim Duda,
kompromituje i ośmiesza całą ideę demokracji bezpośredniej.
Będziemy mieli na długi czas serdecznie dość partyjniackich
referendów, rodem z cwaniackich samouczków marketingu politycznego.
A szkoda.
Był taki moment w naszej historii, mianowicie w roku 1987, gdy
referendum znaczyło bardzo wiele, a jego powodzenie mogło przesądzić
o przyszłym kształcie polskiej demokracji, w tym również o udziale
w niej instytucji plebiscytu. Owóż dyktator zapytał nas ni mniej, ni więcej:

1. Czy jesteś za pełną realizacją przedstawionego Sejmowi programu
radykalnego uzdrowienia gospodarki, zmierzającego do wyraźnego
poprawienia warunków życia, wiedząc, że wymaga to przejścia przez
trudny dwu-trzyletni okres szybkich zmian?

2. Czy opowiadasz się za polskim modelem głębokiej demokratyzacji
życia politycznego, której celem jest umocnienie samorządności,
rozszerzenie praw obywateli i zwiększenie ich uczestnictwa w rządzeniu krajem?
Wyniki były, patrząc z dzisiejszej perspektywy, fantastyczne.
Do urn przyszło ponad 2/3 Polaków! I ok. 2/3 z głosujących
odpowiedziała „tak” na oba pytania. Niestety, ówczesne wyobrażenia
władzy o sposobie, w jaki wyraża się wola powszechna, skrojone były
na miarę czasów rewolucyjnych. Ówczesne przepisy przesądzały
o ważności referendum pod warunkiem, że odpowiedź „tak” bądź
„nie” zostanie udzielona przez większość uprawnionych (a nie tylko
głosujących). Niewiele brakowało, a owo niezwykłe referendum
mogło być ważne… Ciekawe, jak wtedy potoczyłyby się nasze losy…

Przypominam te fakty i poddaję pod rozwagę politycznym partaczom,
klecącym swoje „narodowe zrywy” na rozmiary kilkunastu procent.
Kiedyś to była polityka. Kiedyś to były decyzje. Dzisiaj cała wasza
polityka to partyjna kopanina i tania produkcja telewizyjna.

Jak tak dalej pójdzie, to się wkurzymy i wejdziemy za te wasze
demokratyczne dekoracje i wykurzymy stamtąd tych wszystkich
aparatczyków i ich spin-doktorków. Bo mamy dość obrażania
naszej inteligencji. Tylko demokracji, demokracji szkoda…

--
Kategorie: BEZ KATEGORII


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 14:50, 07 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 20:34, 10 Wrz 2015    Temat postu:

10.09.2015
czwartek

Pielęgniarki! Do boju!
Jan Hartman

Jestem całym sercem po stronie protestujących w Warszawie pielęgniarek!
Pracująca osiem godzin dziennie w publicznym zakładzie opieki
zdrowotnej pielęgniarka otrzymuje poniżej 2000 zł netto.
Z dyżurami i dodatkami może mieć, powiedzmy 2500 na rękę.
Niektóre odrobinę więcej – za cenę harówy. To oznacza, że pielęgniarka
zarabia w Polsce mniej więcej jedną trzecią tego, co lekarz. I dotyczy
to również pielęgniarki z tytułem magistra pielęgniarstwa, czyli
z wykształceniem na poziomie równym lekarzowi.
Są to proporcje w polskich warunkach drastycznie niesprawiedliwe.
Z uwagi na większą odpowiedzialność lekarza, rzeczą naturalną jest,
że zarabia więcej niż pielęgniarka. Tak jest wszędzie na świecie.
Tyle że siła nabywcza pensji pielęgniarki we wszystkich krajach Zachodu
jest kilkukrotnie wyższa niż w Polsce i o żadnym z tych krajów nie można
powiedzieć, że pielęgniarki pracują tam za grosze i nie mają z czego żyć.
A o polskiej publicznej służbie zdrowia (podobno ten termin wyszedł
z mody…) można to powiedzieć jak najbardziej. I co więcej: można
powiedzieć, że podlegają systematycznemu wyzyskowi.
Pielęgniarka mówi: ja pracuję – zarabia mąż…

Oszczędzanie na pielęgniarkach jest w dużej mierze konsekwencją
ogromnego wzrostu płac lekarzy w ciągu ostatniej dekady.
To w dużej mierze kosztem pielęgniarskiej biedy lekarz „na dzień dobry”
dostaje 4000, a po kilku latach pracy i po specjalizacji drugie tyle.
Nie ma co udawać, że te sprzężone ze sobą zawody, czyli lekarze
i pielęgniarki, pozostają w dobrych relacjach. Łączą je złożone stosunki,
w których partnerstwo nieraz ustępuje przed odruchowym paternalizmem
i egoizmem silniejszej (choć mniej licznej) korporacji lekarskiej.
A nad tym wszystkim unoszą się w dodatku atawizmy kulturowe:
dawny wizerunek pielęgniarki jako robotnicy i lekarskiej posługaczki,
ewentualnie „siostry miłosierdzia”, a także, najbanalniej w świecie, męska dominacja.

Niepłacenie pielęgniarkom jest głupie i nieopłacalne, także ekonomicznie.
Jego konsekwencją jest exodus polskich pielęgniarek na Zachód.
Płacimy za ich wykształcenie, a one – całkiem słusznie – wybierają pracę,
za którą zapłacą im trzy albo cztery razy więcej niż w Polsce.
To dla nas czysta strata. Ponadto przepracowane pielęgniarki są
mniej efektywne, a ich niedobór powoduje ryzyko dla pacjentów.

Płace to nie jedyny problem w pielęgniarstwie. Nadal nie zreformowano
uprawnień pielęgniarskich, które trzeba poszerzyć, z uwagi na ogromny
wzrost wykształcenia pielęgniarek, a także zróżnicować, z racji
znaczącego rozwarstwienia kompetencji w tej grupie zawodowej
(od absolwentów średnich szkół pielęgniarskich aż po uniwersyteckich magistrów).
Nadal wynikające z przepisów prawa i obowiązki pielęgniarek rozmijają
się ze zwyczajowym zakresem zleceń lekarskich i dawno ustalonym
zakresem autonomii pielęgniarki w podejmowaniu decyzji i wykonywaniu
czynności. Tego nie załatwi rząd. To kwestia kultury klinicznej, a przede
wszystkim osobistej kultury lekarzy, którzy nazbyt często jeszcze traktują
pielęgniarki, jak służbę, i to taką, którą można się wysługiwać
w sprawach nominalnie przynależnych lekarzowi – i chodzi tu zarówno
o czynności medyczne, jak i biurokratyczne. Na dyżurze śpi lekarz.
Pielęgniarka nie śpi, a za to robi wiele, by lekarz mógł spać.
Bo przecież „ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś”.
Tak się tu sprawy mają i dalszy komentarz jest zbędny.

A gdy lekarz wstanie, mówi do pielęgniarki, na przykład magistra:
Pani Aniu, kawy! A ona odpowiada owemu lekarzowi (bez doktoratu):
zaraz będzie, Panie Doktorze. Z kawą bywa różnie, ale z „Panią Anią”
i „Doktorem” to norma. Patriarchalizm w medycynie ma się dobrze,
mimo tak wielu kobiet-lekarzy. A polskim pielęgniarkom, najczęściej
należącym do konserwatywnych dość środowisk społecznych, trudno
jest z nim walczyć. Jest on bowiem trochę tabu, a trochę jest po prostu
akceptowany. Dlatego działaczki związkowe skupiają się na sprawach
ekonomicznych. Przyjdzie czas, gdy znajdą odwagę, aby jasno
wyartykułować swoje problemy w relacjach z lekarzami.
Prędzej czy później te sprawy będą musiały stać się przedmiotem
dyskusji i negocjacji między obiema korporacjami. Ale to jeszcze parę lat.

Tymczasem radzę rządowi, żeby tym razem nie wykiwał pielęgniarek.
Cztery coroczne podwyżki o 400 zł to już brzmi sensownie. Byle by to
było naprawdę. Jeśli jednak władza i tym razem będzie pielęgniarkami
manipulować i w końcu odeśle je z nic niewartymi, mglistymi
zapowiedziami, to one zagłosują na PiS. I mogą to być właśnie te głosy,
które przesądzą o tym, że Kaczyński zostanie „naczelnikiem państwa”.
Lepiej z tym ogniem dziś nie igrać.

A pielęgniarkom życzę determinacji i odwagi. Nie poddawajcie się szantażowi moralnemu.
Macie prawo do strajku i macie prawo do skromnych nawet,
ale przyzwoitych zarobków. Do boju!
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 20:36, 10 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 20:46, 10 Wrz 2015    Temat postu:

10.09.2015
czwartek

Pielegniarki

Brzydkie gry polityków wobec pielęgniarek.
Na szkodę nas wszystkich.
Stefan Karczmarewicz

Mało kto zdaje sobie sprawę, że upadek pielęgniarstwa w Polsce skończy
się tak samo jak wyginięcie naszych pszczół. Bez jednych i bez drugich
po prostu zginiemy. Dlatego doprowadzenie do rozwiązania problemu
pielęgniarskiego jest w istocie formą samoobrony. Nie społecznej. Osobistej, każdego z nas.

Na paskach telewizji informacyjnych wyświetlano informacje, z których można wywnioskować, że pielęgniarkom chodzi wyłącznie o podwyżki. Takie wrażenie usiłował stworzyć również Pan Profesor Zembala. Tymczasem problem jest dużo głębszy.
Oczywiście, wynagrodzenia to kwestia podstawowa, ale trzeba jeszcze uwzględnić kontekst. Nie wystarczy bowiem stwierdzić, że pielęgniarka z dwiema specjalizacjami, pracująca w oddziale zabiegowym, dostaje „na rękę” około 2500 miesięcznie, chociaż już to samo w sobie jest niepojęte.
Trzeba sobie koniecznie uświadomić, za co płaci się takie pieniądze – jakie obciążenia wiążą się z pracą pielęgniarki, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Bo chodzi nie tylko o dźwiganie pacjentów, krew, wydaliny i wszystko to, co przyprawiłoby o wymioty znaczną część Moich
Czcigodnych Czytelników. To również bezustanny kontakt z bezmiarem ludzkiego nieszczęścia, ale i – nierzadko – ludzkiej podłości. Ludzie są różni i chorują różnie. Niejednakowo też odnoszą się do pielęgniarek. To, na co nie pozwolą sobie wobec lekarza, przyjdzie im bez kłopotu wobec pielęgniarek. To samo dotyczy rodzin pacjentów. Sami lekarze też nazbyt często nie traktują pielęgniarek jako równorzędnych (chociaż podlegających hierarchii) członków zespołu leczącego. I tak są oni aniołami w porównaniu z przedstawicielami dyrekcji szpitali, o których można by nakręcić film o restytucji mentalności z epoki wczesnego kapitalizmu. Taka „Ziemia Obiecana 2015”. Prawa pracownicze pielęgniarek w szpitalach to nazbyt często oksymoron. Do tego dochodzi ogromna odpowiedzialność, w tym zagrożenie sankcjami karnymi.
Wróćmy jednak do państwa Dyrektorstwa, dołączając do nich kolejnych przewodniczących NFZ, Ministrów Zdrowia oraz Premierów płci obojga. Tworzą oni od lat swoisty łańcuszek poganiaczy niewolników. Premier, Minister Zdrowia i szef NFZ mają ograniczony budżet. Ten ostatni decyduje zatem o zamierzonym niedoszacowaniu zakontraktowanych procedur oraz ograniczeniu ich liczby. Dyrektor szpitala chce utrzymać szpital na finansowej powierzchni, a siebie – na kapitańskim mostku. Na czymś jednak oszczędzać musi. Na lekarzach nie bardzo się da, bo wstaną i wyjdą, jeżeli pewne minimalne wymagania nie zostaną dotrzymane. Po prostu pójdą „na swoje”. Wiele moich koleżanek i kolegów tak zrobiło, i dyrektorzy dobrze o tym wiedzą. Z pielęgniarkami jest inaczej. Można ze dwie zwolnić dla postrachu, a reszcie powiedzieć: „Jak się nie podoba, to spadaj!”. Bo pielęgniarki nie wiedzą niestety, że one też mogą wstać i wyjść, bo bez nich ten cały ansztalt trzeba będzie zaorać. Trzeba by więc tylko kilku dni cierpliwości, a dyrektorcio sam przyjdzie na kolanach, żeby tylko wróciły. Niestety, wieloletnia tresura zrobiła swoje. Pielęgniarki nie są świadome swojej siły.

Jak wygląda oszczędzanie na pielęgniarkach? Podstawa to takie manewrowanie płacami, żeby je de facto obniżyć. Są jednak dwa inne, bardzo ważne dla bezpieczeństwa pacjentów. Pierwszy to zmniejszanie obsad dyżurowych. Jeżeli na oddziale dzieje się coś złego z jednym pacjentem, to sytuacja jest trudna do opanowania. Jeżeli więcej niż z jednym – efektywne działanie staje się skrajnie trudne lub niemożliwe.
Pamiętajmy przy tym, że oprócz działań w sytuacjach naglących jest jeszcze to, co wymaga planowej pracy, co nie znaczy, że nie jest absorbujące. Opieka nad pacjentami po zabiegach, procedury przygotowujące do badań diagnostycznych, zabiegi pielęgnacyjne u przewlekle chorych czy chociażby planowe podanie leków – od wstrzyknięć po zwykłe tabletki – to tylko przykłady. Jeżeli dzieje się dużo rzeczy naraz, to zrobienie wszystkiego tego dobrze przez dwie pielęgniarki na trzydziestołóżkowym oddziale jest niewykonalne.

Warto przy tym pamiętać – chociaż niektórzy zdają się tego nie pojmować – że pielęgniarka nie jest robotem. Czasami musi odpocząć. Zwłaszcza że coraz częściej mówimy o Paniach +/-50, a nie o początkujących sportsmenkach. Pielęgniarka musi też jeść. Nikt w tym kraju nie zdaje sobie sprawy, że „biały personel” – ani w szpitalach, ani w przychodniach – nie ma zagwarantowanego czasu na posiłek. Nie jestem pewien, czy to zgodne z prawem, ale taka jest rzeczywistość. Bo tak jest taniej. Efekt tego cięcia kosztów to ewidentne obniżenie bezpieczeństwa pacjentów, chociaż nikt oficjalnych statystyk nie odważył się oczywiście robić.

Zwłaszcza że z inicjatywy dyrekcji zakładów leczniczych dochodzi kolejny czynnik zwiększający ich obciążenie pracą bez zwiększenia dochodów, a niewątpliwie zmniejszający jakość opieki medycznej: dokumentacja.
Współczesna medycyna to ogromny przepływ informacji, a co za tym idzie – tony (czy też terabajty) dokumentacji. Idea jest ze swej zasady słuszna, bo pozwala efektywniej współpracować rożnym lekarzom w leczeniu bardziej skomplikowanych pacjentów, lepiej śledzić przebieg choroby i leczenia w dłuższym czasie, a w przypadkach wątpliwych – weryfikować jakość leczenia. Prowadzenie dokumentacji medycznej z należytą starannością jest jednak czasochłonne, nie powinno zaś ograniczać czasu przeznaczonego dla pacjentów. Dlatego wymaga odpowiedniej liczebności „białego personelu”, a zwłaszcza – wsparcia go odpowiednią liczbą sekretarek medycznych. Tymczasem w Polsce sekretarki medyczne są jak rysie – na granicy wytępienia – a pielęgniarek jest zbyt mało. Mimo tego nadal ciąży na nich obowiązek prowadzenia dokumentacji, co wobec niedoborów w obsadach pielęgniarskich niekorzystnie odbija się na czasie, jaki można poświęcić pacjentom.

Zastanówcie się Państwo przez chwilę: czy pracując w takich warunkach, za takie pieniądze, nie uznalibyście, że czas walnąć papierami o dyrektorskie biurko i iść do dowolnej innej pracy? Może nie tak prestiżowej (przynajmniej oficjalnie) i niezgodnej z wykształceniem, ale dającej lepsze zarobki przy mniejszym ogólnym wysiłku? Drogi są różne. Jedna z moich znajomych pielęgniarek zajęła się edukacją w prywatnej firmie. Kilka innych założyło tzw. obiady domowe. Spotkałem je. Wyglądają na zadowolone i mają zupełnie inne spojrzenia. Nie mają wreszcie oczu ludzi, których życie stało się pułapką.
Pielęgniarki odchodzą coraz częściej, a nowe nie przychodzą. To zrozumiałe. Nie są przecież idiotkami. Myślę, że dzisiejsze zachowanie polityków nie wleje w ich serca nadziei. Pan Profesor Zembala życzliwie podsunął, że protest ma związek z nadchodzącymi wyborami. Nawet wybitni kardiochirurdzy mają gorsze chwile. Protest nie ma wielkiego związku z wyborami, bo pielęgniarkom jest źle przez cały czas i ubywa ich w sposób ciągły. Z wyborami jest natomiast związana reakcja polityków, zwłaszcza opozycji. Dawno już nie wykazali tak masowo tak głębokiego zatroskania polskim pielęgniarstwem. Zarówno Liderka o Stalowych Oczach, jak i Ten, Który Wie Jak Kończyć bez żadnego zażenowania zapewniali, że rozumieją istotę problemów, wiedzą, jak je rozwiązać i spowodują dramatyczny, pozytywny przełom, jeżeli tylko ich wybierzemy. Umknęło im niestety, że podczas rządów ich partii problemy były te same, na początku i na końcu ich władzy. Współczuję: przemęczenie kampanią wyborczą może najwidoczniej prowadzić do zaburzeń pamięci.

Na tle opozycji nie najlepiej zaprezentował się rząd. Pan Minister Zdrowia zaproponował podwyżkę o 1600 zł w czterech etapach po 400 zł, co brzmi na pozór nieźle i co trafiło na nagłówki oraz paski wiadomości, bo większość dziennikarzy nie ma czasu wnikać w szczegóły. Tymczasem mamy do czynienia z dosyć paskudną, dwupunktową manipulacją.
Punkt pierwszy: Pan Minister zapomniał podkreślić, że mowa o kwocie brutto. Czyli efektywnie około 300 zł. To nieprzyzwoite. Jeszcze bardziej nieprzyzwoity jest fakt, któremu Pan Minister nie zaprzeczył podczas dyskusji ze strajkującymi. Nie ma mowy o podwyżce pensji (czyli tzw. podstawy), a jedynie o zwiększającym się dodatku do pensji. Czyli – wszystkie elementy wynagrodzenia pochodne od wysokości podstawy pozostałyby bez zmian. Składka emerytalna też. To wyjątkowo paskudne podejście. Jeżeli Pan Minister i Pani Premier chcieli zarobić kolejne negatywne punkty, to gratuluję skuteczności. Myślę, że udało się im dzisiaj również przekonać kolejnych kilka pielęgniarek, żeby nie liczyć na rozum rządzących (kimkolwiek by nie byli), tylko rzucić to wszystko i zająć się czymś innym, być może również gdzieś indziej.

Mam nadzieję, że przekonałem Państwa – to nie jest kolejny w naszym kraju strajk „o pieniądze”, chociaż tak można było wywnioskować z nagłówków i pasków na ekranach telewizyjnych. Kwestie finansowe odgrywają kluczową rolę, ale nie ograniczają się wyłącznie do wynagrodzeń. Ich rozwiązanie wymaga głębokich i odważnych rozwiązań systemowych. Bez nich nie będzie pielęgniarek.
Bez pielęgniarek zginiemy.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 6:59, 11 Wrz 2015    Temat postu:

-
pawel markiewicz
10 września o godz. 22:03
Prawda i nieprawda.

Prawda, bo pielegniarki pracuja jak woly za marne grosze. Jednakze,
wytykanie roznic w zarobkach lekarzy i pielegniarek jest bez sensu,
bo lekarze musza swietnei zarabiac bo to oni odpowiadaja za zdrowie
pacjentow i ponowsza wszelkie konsekewncje pomylek. Poza tym ucza sie
10 lat (bez obrazy, ale magisterka z pielegniarstwa jest tyle samo warta
co doktorat z kelnerystyki, sam Pan kiedys pisal profesorze o durackich dyplomach)

Zgroza wieje kiedy porowna sie pensje pielegniarek z gorniczymi czy
pensjami zwiazkowcow, jak np Dudy. Gornicy zarabiaja lepiej od lekarzy
a nikt nie chce ich wegla bo jest najdrozszy na swiecie.
-


Cukiertort
10 września o godz. 22:48

A co by Pan powiedział na kilkadziesiąt tysięcy pracowników ochrony,
którzy pracują po 12 godzin dziennie za 7,5 zł brutto na godzinę
i by otrzymać na rękę 2 tysiące złotych pracują miesięcznie po 250 godzin.
Wszyscy pracownicy budżetówki, jak najbardziej walczą o więcej i to
naturalne, że muszą walczyć o więcej proszę jednak popatrzeć szerzej
w jakim upodleniu żyją inni ludzie. Czy oni są ulepieni z innej gliny,
mają inne żołądki? Jeśli leży nam na sercu ideał równości społecznej,
to może warto spojrzeć na sam dół, jak ludzie tyrają za parę złotych,
przychodząc do domu, by wykąpać się zjeść coś i wracać z powrotem
do kieratu. W tej części społeczeństwa toczy się prawdziwa walka
o przetrwanie, ale kto na tych ludzi w ogóle zwraca uwagę?
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 8:11, 11 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 8:10, 11 Wrz 2015    Temat postu:

-
wwzetka13
10 września o godz. 20:50 30547

Dziękuję za ten artykuł,jestem pielęgniarką u progu emerytury, przez
ponad 40 lat swojej pracy w zawodzie wielokrotnie doświadczyłam
lekceważenia i upokorzenia ze strony kolegów lekarzy oraz kierownictwa.
Nie wszyscy pacjenci byli mili,ale otrzymałam też wiele dowodów wdzięczności od swoich pacjentów.
Były w mojej pracy chwile smutne , kiedy pomimo wysiłku nie udało się i pacjent odchodził.
Pomimo upływu lat nadal zawsze w takich chwilach mam żal i złość, iż nie wszystkim potrafimy pomóc.
Dla mnie pielęgniarstwo to nie tylko zawód, to nie tylko zabiegi
pielęgnacyjne,diagnostyczne czy lecznicze lecz przede wszystkim
towarzyszenie drugiemu człowiekowi w chorobie,w powrocie do zdrowia a czasami w odejściu .
W mojej szkole pielęgniarskiej uczono mnie nie tylko techniki
pielęgnowania, ale również empatii do człowieka, który znajduje się pod
moja opieką i oczekuje ode mnie pomocy.
Za moją pracę nie będę się tu sama oceniać czy dobrą, ale na pewno
wykonywaną uczciwie i starannie otrzymywałam takie wynagrodzenie
iż zawsze ledwie wiązałam koniec z końcem i teraz będę otrzymywała
emeryturę w wysokości 1800zł brutto(45lat staż).
Nie pojechałam do Warszawy na protest, ale z całego serca popieram
moje koleżanki, tu naprawdę nie chodzi tylko o pieniądze, pielęgniarstwo
w Polsce umiera , bez pielęgniarek na nic zdadzą się wspaniałe osiągnięcia
medycyny, kiedy chory po wysiłku lekarzy nie otrzyma należytej opieki
i pielęgnacji po prostu umrze. A nie otrzyma jej, gdyż zbyt mała ilość
pielęgniarek na dyżurze powoduje iż nie są one w stanie podołać
wszystkim obowiązkom. Ale dopóki rządzący mają swoje lecznice
i przywileje nie widzą problemu. I tak koło się zamyka.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 8:15, 11 Wrz 2015    Temat postu:

-
rjm
10 września o godz. 21:04 30548

Kilkanaście lat temu, młody wówczas lekarz chirurg (jeszcze nie zmanierowany),
pracujący w szpitalu klinicznym, w prywatnej rozmowie powiedział mi,
że jego zdaniem pielęgniarki traktowane są przez lekarzy jak śmieci.
Był to początek radykalnego cięcia kosztów w szpitalach.
Z biegiem lat lekarze wywalczyli godziwe wynagrodzenie za swoją pracę,
natomiast sytuacją pielęgniarek nie interesował się nikt.
Nie zauważyłem, aby kiedykolwiek środowisko lekarzy stanowczo i skutecznie
poparło żądania pielęgniarek. Począwszy od studenta medycyny, aż do
profesora i kolejnego ministra zdrowia (też lekarza), wszyscy oni traktują
pielęgniarki jak kastę podludzi, których “psim obowiązkiem” jest
pracować za minimalną pensję, wykonując coraz bardziej skomplikowane
i odpowiedzialne zadania. Odnoszę wrażenie, że taką mentalność mają
“wpajaną” już w czasie studiów. Chyba nie zdają sobie sprawy, że bez
wykwalifikowanej pielęgniarki, wielu z nich nie będzie w stanie wykonać
prawidłowo nawet zwykłego wkłucia.

Nie dziwię się, że młode dziewczyny nie garną się do tego zawodu.
Każdy chce żyć godnie. Faktyczna likwidacja policealnych szkół
medycznych, kształcących pielęgniarki, dopełniła dzieła.
Znam wiele pielęgniarek, które zrezygnowały z tego zawodu i otworzyły
gabinety kosmetyczne. Wiele z nich, zwłaszcza młodych, wyjechało do
pracy w innych krajach, gdzie są doceniane, również pod względem
finansowym. Jaka będzie nasza służba zdrowia za kilkanaście lat bez
pielęgniarek? Strach pomyśleć…

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 11:22, 14 Wrz 2015    Temat postu:

14.09.2015
poniedziałek

Upadek Solidarności
Jan Hartman

Historia NSZZ Solidarność rozpoczęła się od gadżetu: wielgachnego
długopisu, którym Lech Wałęsa podpisywał porozumienie z rządem.
I kończy się ta historia po 35 latach również gadżetem: wyszywanym
ręczniczkiem dla pieska nowego przewodniczącego związku Piotra Dudy.

Ten ręczniczek przejdzie do historii jako symbol degeneracji i upadku
tego, co przez cała lata 80. było symbolem, dumą i nadzieją
współczesnej Polski. Sprawca tego ostatniego pohańbienia imienia
Solidarności, jeśli chce zachować resztki honoru i zatrzymać katastrofę
moralną związku, który wpadł w jego niegodne łapy, powinien podać się
do dymisji. Tak, tak. Z przeciwnego brzegu, przez cały dzielący nas
obszar życia publicznego, w którym obaj tak różnie uczestniczymy, wołam
do pana głośno: ustąp ze stanowiska!
W imię pamięci Bronisława Geremka i Jacka Kuronia,
a także w ich imieniu – bo z pewnością by się ze mną zgodzili
– wzywam pana do oddania NSSZ Solidarność w godniejsze ręce.
Wina Piotra Dudy została udowodniona ponad wszelką wątpliwość.
Przewodniczący Solidarności traktował przedsiębiorstwo zależne od
związku i służące zarabianiu na cele związkowe jak swoją prywatną
własność. Wraz z rodziną i znajomymi wielokrotnie korzystał z
luksusowych usług hotelowych, których koszty pokrywała firma.

Co gorsza, hotel, którego faktycznym szefem był Duda, a realnym właścicielem Solidarność, zatrudniał pracowników za najniższe wynagrodzenie na umowy śmieciowe. Jako pracodawca Solidarność Dudy zachowuje się jak bezwzględny kapitalista, a sam przewodniczący stał się karykaturą kapitalisty i burżuja, praktykując pańskie narowy w przaśnym, robociarskim wydaniu. To żałosne i żenujące.

O Solidarności mówiło się już od dwudziestu lat, że utraciła etos i powagę. Że stała się nieodpowiedzialną, hałaśliwą, a często brutalną korporacją pracowniczą, uciekającą się do metod siłowych, nieliczącą się z dobrem przedsiębiorstw, destrukcyjną i w niepohamowany sposób roszczeniową. Inteligencja pocieszała się, że przecież to normalna kolej rzeczy, bo w normalnym wolnym kraju związek jest związkiem, a rolą związku jest walka. Po prostu tak musiało być.

Później okazało się, że kierownictwo Solidarności zadekowało się w kruchcie, a jej zastępy walczą w wojnie PiS z PO. Solidarność jako przybudówka partii będącej prostą kontynuacją PRL-owskiego autorytaryzmu, zaściankowości i konserwatyzmu to zaiste chichot historii. Inteligencja spuściła głowy i zamilkła. Ale jeszcze pięć lat temu, z okazji trzydziestolecia Sierpnia, mimo zgrzytów, dawny świat Solidarności spotkał się na pięknych i pełnych dawnego ducha zgody, mądrości i nadziei uroczystościach w Gdańsku. W roku 2015 obchody Sierpnia były już tylko żenującą hucpą. Solidarność umiera zamieniona w prywatny folwark sitwy „działaczy” spod znaku Teraz K… My i trzymana za ucho przez partyjnych speców od rozdawania i odbierania fruktów komu trzeba. I tak będzie, dopóki związek zachowa zdolność zwiezienia do Warszawy parunastu autokarów z ludźmi do urządzania rozróby przed kamerami telewizji.

Z pewnością część winy za degrengoladę Solidarności ponosi złe prawo o związkach zawodowych. Związkom nie wolno prowadzić działalności gospodarczej. Chodzi o to, by nie rodził się konflikt interesów między pracodawcą i związkiem, który mógłby się okazać konkurentem pracodawcy na rynku. Jak widać jednak na przykładzie „Bałtyku”, hotelu Dudy, przepis zakazujący działalności gospodarczej związków zawodowych daje się łatwo ominąć.

Tu bodaj trzeba by coś zmienić. Fatalną rzeczą są opłacane przez pracodawców związkowe synekury i całkowity immunitet działaczy, uniemożliwiający zwolnienie ich z pracy nawet jeśli ewidentnie działają na szkodę przedsiębiorstwa. Z pewnością trzeba by zmodyfikować przepisy tak, aby zapobiec przechwytywaniu związków przez kliki cwaniaczków, którzy z szantażowania pracodawców i rządu oraz z urządzania burd ulicznych robią sobie sposób na życie i niezłe dochody. Niemniej jednak propozycja pani premier, aby w ogóle zlikwidować etaty związkowe w przedsiębiorstwach, idzie, moim zdaniem, za daleko.

Przedsiębiorstwa istnieją dzięki pracownikom i to oni są ich właściwym podmiotem, nawet jeśli nie posiadają ani jednej jego akcji. Interes pracowników jest interesem firmy i odwrotnie. Dlatego skoro pracodawca zatrudnia menadżerów, powinien też zatrudniać związkowców. Tym bardziej, że udział pracowników w podejmowaniu decyzji biznesowych jest i tak niewielki, a pozycja w strukturze firmy notorycznie nieproporcjonalna do wkładu pracy i wysiłku, którego pochodną jest produkt i zysk przedsiębiorstwa. Zmiany są potrzebne, lecz uważajmy, by nie wylać Dudy z kąpielą jego psa.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:12, 20 Wrz 2015    Temat postu:

---
18.09.2015 -- piątek

Miller z Palikotem. Pieski mezalians?

[link widoczny dla zalogowanych]

Hasło zjednoczenia lewicy pojawiło się w kontekście tegorocznych wyborów już w maju. Z przytupem ogłoszono w Sejmie list czworga profesorów, nawołujący do partnerskich rozmów na lewicy i stworzenia szerokiej koalicji wyborczej, opartej nie na partyjnych przepychankach o miejsca na listach, lecz na wspólnym audycie zasobów szeroko rozumianej lewicy, bez patrzenia na to, „ile naszych”, a „kto od was”, lecz na to, kto jest w poszczególnych okręgach wartościowy, ideowy i w dodatku zdolny przynieść głosy.

---

saurom
19 września o godz. 16:27

Panie Hartman niestety dla pana większość potencjalnych wyborców
zjednoczonej lewicy jak to wynika z sondażu poprze nikogo innego
jak właśnie PIS.
Dlaczego bo ci wyborcy dobrze zdają sobie sprawę wbrew temu co
pan próbujesz sugerować, że PO nigdy nie było partią lewicową
i nigdy nie miało zamiaru nią być. Tuskowi chodziło tylko o ściągnięcie
potencjalnych dezerterów z SLD jak również o stworzenie satelickiej
partyjki jakim był Ruch Palikosia, który miał skutecznie ośmieszyć i
zniszczyć lewicę. Oba te cele udało się zrealizować ściągnięto dezerterów
Waniek, Arłukowicza i teraz Napieralskiego.

Panie Hartman pan po prostu jesteś albo obłudnikiem albo wielkim
naiwniakiem jeżeli tego nie dostrzegałeś od samego początku.
Chociaż raczej stawiam na to pierwsze.

Skoro według pana PO miało być lewicowe to dlaczego to właśnie posłowie tej partii uniemożliwili uchwalenie ustawy chroniącej lokatorów czy Olga Johan która głosiła, że ustawa jest sprzeczna z wolnym rynkiem jest członkiem PO czy PIS? Jest członkiem PO. Panie Hartman dlaczego do tej pory nie postawiono przed sądem sprawców śmierci Barbary Blidy Blida zginęła w 2006 roku. PO przejęło władzę w 2007 roku teraz mamy 2015. Czyżby przyczyną było to, że Blida była członkiem SLD bo jakoś udało się znaleźć sędziego, żeby uniewinnić Lewandowskiego w 2009 roku oraz Sawicką. Dziwne panie Hartman nieprawdaż.
Wyborcy Zjednoczonej Lewicy dobrze zdają sobie z tego sprawę i dlatego w swojej większości oddadzą głos na PIS partię dla której hasło prawo i sprawiedliwość to nie jest coś błahego. Partia która od samego początku jest wrażliwa na sprawy społeczne.

Wyborcy Zjednoczonej Lewicy dobrze zdają sobie sprawę, że te ustawy o których pan mówi przeszły jedynie dzięki temu, że Andrzej Duda został wybrany na prezydenta i wtedy Kopacz i PO nagle uznali, że potrzebni są lewicowi wyborcy i przegłosowali te ustawy.
No ale przecież pan panie Hartman jesteś tak opętany ślepą
nieuzasadnioną niczym nienawiścią do PIS, że tego nigdy pan nie przyzna.

Nie przyzna pan nigdy, że to dzieki Andrzejowi Dudzie te ustawy zostały uchwalone.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 10:16, 20 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:34, 20 Wrz 2015    Temat postu:

-
Cukiertort
19 września o godz. 22:51

Oczywiście Profesor nie znajduje czasu, by wdać się w polemikę pod swoim postem, warto jednak spróbować przeanalizować głębiej, dlaczego lewica niknie w tłumie i żadną miarą nie potrafi się odbudować. Według mnie, głównym problemem lewicy w szerokim znaczeniu tego słowa, jest mylnie obrany kierunek zmian w społeczeństwie. Lewica od lat dryfuje w kierunku tematów, które dla tej formacji powinny być na którymś tam miejscu z kolei.

Mnie, człowieka, któremu ideały lewicowe są bliskie odstrasza to, że ciągle wdrażane są do dyskusji tematy zastępcze, typu małżeństwa par jednopłciowych, in vitro itd. To jest nadbudowa ideologia, tym można się zająć później. Z kolei w znacznej mierze traktowane są po macoszemu takie kwestie jak prawa pracownicze, umowy śmieciowe. Po wielkich kryzysach lat 2008-2012 ludzie chcą przede wszystkim poczuć się bezpieczniej w tym strumieniu zdarzeń zwanym rzeczywistością, w której nie mają żadnego zakotwiczenia. To jest takie trochę “sartrowskie” poczucie alienacji. Jest ogólny wielki rynek, potężny kapitał za którym stoją anonimowe siły, których nie można nie tyle okiełznać, co po prostu namierzyć i czlowiek pragnie przede wszystkim bezpieczeństwa.

Bezpieczeństwo to praca i wszystko z tym związane.
Aborcja, in vitro, pary małżeńskie jednopłciowe – tym nie czas się
zajmować teraz na poważnie. Sam profesor wie jak to jest, jak kobieta
zajdzie w ciąże i tak ją usunie i pies z kulawą nogą o tym nie będzie
wiedział, człowiekowi o inklinacjach lewicowych zależy przede wszystkim na PRACY.

Lewica od dawna dryfuje w kierunku tych tematów ważnych, jednak
zastępczych. Dziwię się, że ludzie z lewicy nie zlecają badań, albo
zlecają a je błędni interpretują co jest dla ludzi, którzy nie chcą
głosowac na PiS i PO naprawdę ważne.

-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 9:04, 22 Wrz 2015    Temat postu:

21.09.2015
poniedziałek
-
Islam, czyli normalność
Jan Hartman

Ależ oczywiście, że za dwadzieścia lat będzie w Polsce znacznie więcej
meczetów niż obecnie i znacznie mniej kościołów! A polskie
społeczeństwo na powrót stanie się normalne i typowe,
czyli zróżnicowane etnicznie i religijnie – takie, jakim było
zawsze, wyjąwszy kilka dziesięcioleci po II wojnie światowej,
która przyniosła ze sobą tragiczne tzw. czystki etniczne.

Powojenna monolityczność etniczna i homogeniczność kulturowa uczyniła
z Polski kraj ubogi i zaściankowy. Ale na szczęście to się zmieni.
Będzie tak, jak wszędzie w świecie, który nazywamy z podziwem
„wielkim” albo po prostu „Zachodem”. Czy dziwi nas mieszanka kultur,
barw i języków, gdy wyjeżdżamy do Paryża, Londynu, a nawet zwykłego,
średniej wielkości miasta Europy czy USA? Ależ skąd! Instynktownie
wyczuwamy w tym właśnie ową „światowość”, która tak nas zadziwia
i onieśmiela. Ani nam do głowy nie przychodzi, gdy jedziemy paryskim
metrem, że to katastrofa dla „najstarszej córy Kościoła”, iż tylu wokół
„obcych”. Ba, sami czujemy się bardziej obcy niż ci wszyscy „kolorowi”.
Wiemy, że przynależą oni do Paryża bardziej niż my, bo tu się urodzili i tu mieszkają.

A my jesteśmy, choć niby sąsiedzi, zaledwie turystami.

Dlaczego więc gdy wracamy do siebie, do Polski, która też chciałaby
być przecież „światowa”, tak bardzo zabiegamy, aby wszystko pozostało
po staremu i nie zjawili się tu żadni obcy? To samo, co podoba się nam
w Paryżu, budzi w nas lęk w Warszawie i Lublinie? Z czego to wynika?
Wynika z niepewności siebie, z zahukania i kompleksów. Lęk przez obcymi
jest rewersem podziwu dla wielkiego świata, razem z wszechobecnymi
tam „obcymi”. To tak jak światła burdelu, które pociągają nas i
onieśmielają, a gdy ten sam nierząd dotyczy naszego bliskiego
otoczenia, wzbudza w nas odruch oburzenia. To nie obłuda –
to zwykła niepewność siebie i niezdolność do spójnego, stabilnego
i uniwersalnego widzenia rzeczywistości. Na coś takiego zdobywają się
wszak jedynie ludzie „światowi”, którzy widzieli i przeżyli coś więcej
niż zwykłą wycieczkę do Paryża.

Oto dziś przystawiono nam zwierciadło do nosa. I zobaczyliśmy w nim
wstrętną gębę zadufanego w sobie prowincjusza i zalęknionego egoisty,
który nawet nie umie się obłudnie krygować, lecz wprost i bez udawania
wykrzykuje wszystkie swoje przesądy, swoją wrogość i swój lęk.
Nagle za nic ma pozory i nie wstydzi się niczego. Głośno woła „moja
chata z kraja!”, „niech sobie idą, gdzie chcą, byle nie do nas!”.
Niby wie, że to „nie po chrześcijańsku” (a może nie wie, wszak ten
cały Franciszek to jakiś podrzutek masoński podobno…), niby wie, że
ma być „miłosierdzie” i „miłość bliźniego”. A może nie wie?
No, w każdym razie szczyci się „staropolską gościnnością”,
„chlebem i solą”, „gość w dom, Bóg w dom”. Ale to przecież tylko słowa
– po to są słowa, żeby zastępowały rzeczy. Więc gdy zjawiają się
rzeczy, które te słowa oznaczają, to jest jakieś oszustwo…

Jestem przerażony trwającym już od tygodni festiwalem wrogości i ksenofobii, przesądów i małoduszności. Bezwstydnym i wielowymiarowym. Żenujące awantury w gminach i kościołach. Marsze. Haniebne okładki gazet. Były (i zapewne przyszły) premier powtarzający w Sejmie haniebne brednie, wyciągnięte z faszystowskich piśmideł, oferujący Niemcom pieniądze, żeby zabrali sobie tych islamistów do siebie. To jakiś koszmar. Czy to na pewno ten naród, który lubi myśleć o sobie, że jest otwarty, tolerancyjny i gościnny? A może jakiś czort podmienił nam społeczeństwo? Hej, co się z nami dzieje! Ach, wyobrażam sobie już te litanie komentarzy, tych samych co zawsze: „jak ci się nie podoba…, spadaj do…”.
Skutki zachowania polskich polityków (i bodajże większości społeczeństwa) będą fatalne. Na liczbę imigrantów w dłuższej perspektywie nasz rażący egoizm nie będzie mieć (na szczęście) istotnego wpływu. Lecz na reputację Polski w Europie i w świecie – ogromny.

A mogliśmy tyle wygrać, mówiąc od początku i konsekwentnie: nie jesteśmy bogatym krajem, ale na pewno stać nas na udzielenie tymczasowego lub stałego schronienia kilkunastu, może dwudziestu tysiącom, spośród setek tysięcy, jakie przybyły w tym roku do Europy. I tak wyjdzie na to samo, tylko że już nie z naszej wolnej woli. A przecież nikt nie oczekiwał od nas, że przyjmiemy znaczącą liczbę uchodźców, proporcjonalną do wielkości naszego kraju i jego zasobności. Wiadomo, że każdy algorytm podziału tej wciąż rosnącej grupy ludzi nie będzie uwzględniał nas inaczej niż bardzo ulgowo. Ale naszemu rządowi i tego jeszcze mało. Widzi przed sobą straszliwego demona ludu, który, jak sądzi, rozniesie go, gdy sprowadzi do Polski „islamską zarazę”. Cóż to za rząd, który lęka się najgorszych instynktów swojego społeczeństwa? Czyż rząd nie od tego jest, żeby być od „ludu” mądrzejszy? Cóż, taki mamy rząd i taką opozycję, jacy sami jesteśmy. W demokracji działa zasada „masz, na co zasłużyłeś”.

Kilka milionów emigrantów zmieni Polskę na lepsze. Będziemy zasobniejsi ekonomiczne i mądrzejsi, tą mądrością, jaką daje znajomość świata w jego rozmaitych barwach. Nasze państwo stanie się bardziej neutralne, bezstronne i bardziej praworządne, a także znacznie silniejsze i stanowcze. Prawa obywatelskie i swobody osobiste, wynikające z konstytucji, nabiorą znacznie konkretniejszych kształtów, a Polacy staną się wreszcie wspólnotą polityczną, czyli nowoczesnym narodem. Jednakże czekające nas negatywne skutki wielokulturowości są bardzo poważne. Nie można uniknąć pewnych rodzajów przestępczości, znacznych wydatków we wczesnej fazie absorpcji imigrantów, różnych kosztów społecznych, rozmaitych sporów i konfliktów, a nauka wspólnego życia w jednym kraju ludzi o bardzo odmiennych czasami obyczajach i przekonaniach trwa całe pokolenia. Wszystkie te problemy są jednak niczym wobec tragedii, jaką jest monokultura, wyjaławiająca duchowo naród i prowadząca go wprost do piekła ksenofobii, pychy i autorytaryzmu. Gdzie nastaje „jeden naród – jedna kultura – jedna wiara – jedno państwo”, znika wolność, swoboda, demokracja i wielobarwność życia. Jakże straszny jest taki „organiczny lud”, który nie zna i nie chce znać nic innego niż on sam, a żyje w przekonaniu, że jest najcnotliwszy, najdzielniejszy i przez Boga wybrany.

W Polsce jak dotąd jest najmniej cudzoziemców. Jesteśmy ewenementem na skalą nie tylko europejską, ale światową. To samo tyczy się mniejszości narodowych i kulturowych. To prawdziwe kalectwo. Żeby się z niego uleczyć, potrzebujemy setek tysięcy, a może milionów „obcych”. Potrzebujemy Arabów i Żydów, Ukraińców i Wietnamczyków. I nie tylko po to, żeby zarabiali na nasze emerytury (choć i to się liczy), lecz po to, by każdego dnia przypominali nam swoją obecnością, że nie jesteśmy ani sami, ani najlepsi na świecie, i że żaden kawałek ziemi nie należy wyłącznie do jednej nacji.

Strach pomyśleć, co by z nami było, gdyby inne ludy były tak egotyczne i samolubne jak mu dzisiaj. Gdyby nie wpuszczały w XIX, XX i XXI wieku „tysięcy imigrantów z Polski”, jakże często w łachmanach, zawszonych i nieumiejących pisać ani czytać! Gdyby spotykała ich w Nowym Jorku albo we Wiedniu ta „staropolska gościnność”, którą większość z nas zdaje się dziś oferować „nielegalnym imigrantom” ze wschodu i z południa. Na szczęście nie wszyscy są tacy jak my, a my dzisiaj musimy bardzo się zawstydzić i stanąć daleko w kolejce narodów aspirujących do wielkiego ducha. Właśnie z niej wypadliśmy. Na własne życzenie.

A może to tylko sen? Może faktycznie każda gmina i każda parafia przygarnie jedną rodzinę Syryjczyków, Libijczyków czy Jemeńczyków? A my chętnie będziemy chodzić do arabskich restauracyjek i sklepików, jak niegdyś chodziliśmy do żydowskich? A może polubimy arabskich sąsiadów, jak dziś lubimy kebab i chłopaka, który go sprzedaje? Wszak na marsze w obronie uchodźców przychodziły tysiące… Więc może za chwilę pokażemy urbi et orbi lepszą stronę naszego narodu? Muszę wierzyć, że tak właśnie się stanie. Bo jakże tu nie wierzyć w Polskę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:27, 22 Wrz 2015    Temat postu:

-
MartinHansen
21 września o godz. 22:06

Nie wystarczy pisać jakim obrzydliwym narodem są Polacy.
W końcu o tym pisał Pan już tyle razy. Z tym trzeba w końcu coś zrobić!
A dobre wzory do naśladowania są. W takiej Szwecji na przykład już
w latach siedemdziesiątych premier Palme postanowił wymienić Szwedów
na… jakieś inne społeczeństwo. Z początku podchodzono do tego planu
z nieufnością, ale wiele lat pracy pedagogicznej dało rezultaty.
Idzie nieźle, cała polityczna i kulturalna elita popiera gorąco ten pomysł.
Niestety wymienić 9 milionowe społeczeństwo na inne nie jest tak łatwo.
Mniejszości stanowią dopiero 20% ludności kraju. W ostatnich latach
postanowiono nadać tempa i zachęcić jeszcze więcej emigrantów aby
osiedlili się w Szwecji. Wojny na Bałkanach podreperowały nieco
statystyki. Przyjeżdżało rocznie jakieś 60-80 tysięcy. To jednak wciąż
mało aby osiągnąć upragniony cel. Ale politycy, którzy mają długofalowe
plany nigdy nie tracą nadziei . I proszę, dzięki amerykańskiej armii ,
państwu islamskiemu i sprawności przemytników ludzi średnio 1000 osób
dziennie prosi w Szwecji o azyl. Mimo to pesymiści twierdzą że minie
jeszcze 30 lat zanim Szwedzi znajdą się w swoim własnym państwie w
mniejszości Ale politycy nie załamują się, na świecie jest obecnie
pewnie 50 konfliktów zbrojnych i ludzi nie zabraknie.

Więc Panie profesorze, głowa do góry, jak się chce to można wymienić
takie ksenofobiczne, zaściankowe społeczeństwo na światłych. otwartych internacjonalistów

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:31, 22 Wrz 2015    Temat postu:

-
gramin
22 września o godz. 0:37
@ Roman Duda

Czytałem zalinkowany artykuł i niestety straciłem bezpowrotnie kilka minut swojego życia.
Zastanawiam się jakim cudem autor dostał tytuł profesora, przecież to
co tam wypisuje to jest właśnie ów stek bzdur jaki za każdym razem
wypływa z polskiej zaściankowości, polskich kompleksów i lęków.
Po raz kolejny zgadzam się z autorem bloga. Polska monokultura to rzecz straszna.

Mieszkam na Zachodzie wśród muzułmanów, hindusów i sikhów, i są to
najnormalniejsi na świecie ludzie.
Co więcej, w tej mieszance kultur i tradycji czuję się wyjątkowo dobrze.

Nie mogę tego powiedzieć o Polsce. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam
do kraju lub przynajmniej czytam jakieś komentarze w polskojęzycznym
internecie dobija mnie wszechobecna ciasnota umysłowa i coś,
co potocznie jest nazywane “buractwem”. Atmosfera w kraju jest
strasznie niezdrowa, bo ciągle zatruwana przez wszechobecną paranoję.
Ten lęk przed jakąkolwiek zmianą jest wprost obezwładniający.

Prof. Hartman ma całkowitą rację, że jedynie domieszka obcej kultury
może ów stan rzeczy zmienić. Mnie też marzy się Polska kolorowa,
otwarta i wielokulturowa. Polska, w której będzie można w końcu
oddychać pełna piersią. Cieszyć się życiem, a nie ciągle zamartwiać
urojonymi zagrożeniami.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 6:29, 25 Wrz 2015    Temat postu:

-
lemarc
23 września o godz. 12:09
“Islamizacja Polski”

“…Wcześniejsze emerytury to niższe emerytury i puste rynki pracy.

Uchodźcy ich nie zapełnią, bo ich nie wpuścimy, a jeśli nawet wpuścimy,
to sami uciekną, bo w kraju o takim poziomie nienawiści do obcych nie
sposób ani pracować, ani normalnie żyć. Będziemy dumnym, jedynym,
białym, katolickim i coraz bardziej wyludnionym krajem w Europie.
Bo granice obronimy, nawet nie wojskiem, tylko ksenofobią, ale dobrobytu już nie.

Niemcy wiedzą, że przy swoich problemach demograficznych,
aby utrzymać wzrost gospodarczy, muszą co roku przyjąć mniej więcej
pół miliona imigrantów. I przyjmą. Będą to nie tylko Polacy,
choć i tych wyjedzie niemało. Zagospodarują uchodźców.
Nasz prezydent perspektywicznie myśleć nie chce, bo dla niego liczy się
tylko sukces jego partii 25 października. A potem choćby potop.
To znaczy – powrót do tradycji. Kobiety będą siedziały w domach,
rodziły dzieci i wykonywały wszelkie nieodpłatne prace na rzecz
mężczyzn. Bo kobiety – jak mówi pan prezydent
– “mają do spełnienia szczególną rolę w społeczeństwie”, a mianowicie
“pielęgnowanie seniorów oraz wychowywanie wnuków…”.” (MŚ)

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 6:31, 25 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 17:02, 28 Wrz 2015    Temat postu:

-
mag
28 września o godz. 14:17
vanelle
28-09-g.10:38

“Nasz naród jest jak lawa”? Myślę że wątpię.
Nie ma już nawet Romantyzmu, jest Popłuczyzm populistyczny.

Łomatko, taki zawód sprawiło Peło! Tera kto da więcej, znaczy się obieca,
że naprawi, zło wypleni do korzeni, piniędze rozda, ten ma głos (w urnie).

Tymczasem obraz Polski, w dotychczasowej postaci III RP, Duduś Maliniak
kreuje dowolnie. Raz powiada (jeszcze podczas kampanii prezydenckiej)
o ruinach i zgliszczach, ledwie wybrał wybory – Polska była piękna.
W Wielkiej Brytanii odradzał rodakom powrót do kraju, bo nie warto,
w Niemczech skarżył się że nie ma tu sprawiedliwości, w na forum ONZ
w USA chwalił nasze osiągi, że ho, ho.

Sorry, ale prezydent całkiem sporego kraju jest chyba naprawdę
Plastusiem i Pinokiem w jednym w ręku wodza IV RP.
Co mu wódz zaćwierka, to bęc.
Za chwilę mamy IV RP bis, jeśli naród się nie opamięta.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 11 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin