Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hartman
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 14:13, 20 Maj 2016    Temat postu:

20.05.2016
piątek


To już wojna!
Jan Hartman

Dzisiejsza jatka w Sejmie, z groteskowym exodusem i powrotem na
salę obrad posłów PiS, to wydarzenie bez precedensu.
Nigdy jeszcze na sali sejmowej nie było takiej wrogości.

Nigdy jeszcze w retorycznej wojnie rządu z opozycją nie sięgano do broni
jądrowej. Rubikon został przekroczony. Nigdy żaden polski rząd nie łamał
konstytucji tak otwarcie, jak rząd PiS, i nigdy nie manifestował pychy,
cynizmu i zakłamania w tak bezczelny i groteskowy sposób jak dzisiaj
w sejmie. Od tej sytuacji nie ma już odwrotu. Unia Europejska nie cofnie
się już i nie pogodzi się z degradacją standardów państwa prawnego
w Polsce. Wie, że polska „targowica” jest silna i że dzięki niej powrót na
drogę demokracji i praworządności jest możliwy. Wie, że jest w Polsce,
mimo wszystko, z kim rozmawiać, chociaż Prezes Polski zamknięty jest
w wieży z kości słoniowej, i to bez telefonu. To wielkie, acz tylko taktyczne
zwycięstwo Komitetu Obrony Demokracji. Gdyby nie KOD, Europa
mogłaby już tylko machnąć ręką, pozostawiając Polskę swemu marnemu losowi.

Również opozycja parlamentarna rozumie, że uratować jej reputację mogą tylko odwaga, determinacja i zdecydowanie. Skąd bierze ją Schetyna, Petru i Kosiniak-Kamysz? Z tłumów na ulicach polskich miast. Z pospolitego ruszenia pod sztandarem Komitetu Obrony Demokracji. Jeśli ktoś chce być w polskiej polityce jutro, dziś musi być odważny. Tylko wspólnym wysiłkiem opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej, wspólną solidarną pracą można uratować polską demokrację i polską obecność w chwiejącej się w posadach Unii Europejskiej. To wielka gra, bo stawką jest bezpieczeństwo i pomyślność naszego kraju, lecz pośrednio również całej Europy. To się dzieje na naszych oczach: jeśli warcholstwo rosnących w siłę populistów w kilku krajach Unii nie zostanie powstrzymane, Unia po prostu zacznie się „obkurczać” i zanikać. A wtedy biada Polsce!
Jarosław Kaczyński już wie, że Europa nie odpuści. Mam nadzieję, że zrozumiał, że nie odpuści również KOD i opozycja. Żadne pozorowane ustępstwa i gra na czas nic nie dadzą. Zabawa w kotka i myszkę, by tylko doczekać do grudnia, gdy prezesem TK zostanie pisowiec, nic nie da. Zabraknie myszki. A z żądania zaprzysiężenia legalnie wybranych członków TK i publikacji wyroku nikt nie zrezygnuje. Te żądania nie zostaną ani zapomniane, ani sprzedane za jakiekolwiek ustępstwa. Nie liczcie na to! Konstytucją frymarczyć nie będziemy! Im wcześniej pojmie to Jarosław Kaczyński i jego dwór, tym lepiej.

Nic nie da również zastraszanie opozycji dochodzeniami prokuratorskimi i represjami. Wiemy, że przymiarki już trwają. Ale na miejsce jednego spacyfikowanego pojawi się dziesięciu innych. Wszystkich uciszyć się nie da. Jedyne wyjście – jakże łatwe – to powrót PiS na drogę prawa. Zaprzysiężenie sędziów i ogłoszenie wyroku Trybunału Konstytucyjnego byłoby „ciosem” dla opozycji. PiS mógłby sobie dalej względnie spokojnie rządzić, a społeczeństwo czekałoby na efekty i rozliczyło PiS w wyborach. Zapiekłość, pycha i rewolucyjny amok nie pozwalają jednak Kaczyńskiemu zachować się racjonalnie. Nie pozwala mu na to również duma, bo przecież Prezes nigdy się cofa!
Jeśli Kaczyński nie chce ratować się sam, my uratujmy Polskę! Naszym obowiązkiem jest powiedzieć dzisiaj całej Europie i światu: Polska to nie tylko PiS! Wciąż jeszcze istnieje w tym kraju społeczeństwo obywatelskie, gotowe „pełnić obowiązki Polaków”. I jest nas więcej! Podobne zadanie mają przed sobą obywatele Wielkiej Brytanii, których czeka dramatyczne referendum. Nie inaczej we Francji, gdzie po wyborach prezydenckich może powstać rząd niewiele lepszy od PiS.


Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby przywódcy Europy zaczęli myśleć o Unii i o Polsce to, co PiS myśli o tejże Unii i, dajmy na to, o Niemczech. Jeszcze tak nie jest. Ale za rok może być już całkiem inaczej. Nigdy jeszcze po 4 czerwca 1989 roku, który za dwa tygodnie będziemy w całym kraju razem świętować, Polska i Polacy nie mieli tak wielkiej roli do odegrania i nigdy nie spoczywała na nich taka odpowiedzialność za losy kontynentu.
Nie dajmy pogrześć Rzeczpospolitej i wspólnej Europy! Wojna wypowiedziana przez populistów wartościom konstytucyjnym, państwu prawa i kulturze politycznej demokratycznego Zachodu zostanie wygrana. W USA, w Anglii, we Francji – i w Polsce też!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 15:22, 22 Maj 2016    Temat postu:

-
lspi
20 maja o godz. 22:05

Po 8. porażkach wyborczych w latach 2007 – 2014 prezes PiS
(wtedy jeszcze bez tytułu Naczelnika Państwa ani Prezesa Tysiąclecie)
wygrał w 2015 r. wygrał dwa razy: wybory parlamentarne i prezydenckie
i objął władzę nad prezydentem i radą ministrów. To był pełny triumf.
Od 25 października ubiegłego roku on decyduje o dwóch ramionach
monteskiuszowskiego trójkąta władzy. W jego rękach jest władza
ustawodawcza i wykonawcza. Od pół roku walczy o zdobycie przewagi
nad władzą sądowniczą. To mu, na szczęście, jeszcze się nie udaje.
Nie wziął, w swoim zadufaniu, pod uwagę, że w Rzeczypospolitej Polskiej
istnieje, rosnące w siłę, społeczeństwo obywatelskie. Klapy z oczu mu
opadły ,gdy na ulice Warszawy i wielu innych miast Polski w sobotę 7
maja wyszło kilkaset tysięcy spokojnych, mądrych i odważnych ludzi
w różnym wieku, młodych i starszych, a nawet bardzo starych,
kobiet i mężczyzn. Oni pokazali aktualnie rządzących naszym krajem,
że nie pozwolą na paraliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, nie pozwolą
na osaczenie sądownictwa, nie pogodzą się z rozbiciem służby cywilnej.

Dzisiaj w Sejmie posłowie PiS i rząd Beaty Szydło był pewny zwycięstwa
nad parlamentarną opozycją. Nie udało się. PiS ze swoim prezesem,
premierem, marszałkiem Sejmu poniósł widoczną dla każdego
obserwatora relacji telewizyjnej i słuchacza audycji radiowych
porażkę polityczną, wizerunkową i publiczną.

Dzień 20 maja 2015 r. przejdzie do historii najnowszej Polski jako
początek zsuwania się partii rządzącej po politycznej równi pochyłej.
Był to dzień pierwszej od roku porażki Jarosława Kaczyńskiego.
Za 2 tygodnie, 4 czerwca, w 27. rocznicę wyborów parlamentarnych
z 1989 r. setki tysięcy obywateli III RP na ulicach Warszawy i wielu
polskich miast pokaże, że przyszłością naszego kraju należy do
demokratycznego państwa prawnego o społecznej gospodarce rynkowej.
Nasza ojczyzna jest ważnym i poważnym członkiem Unii Europejskiej
i takim na długie lata pozostanie.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 20:48, 23 Maj 2016    Temat postu:

23.05.2016
poniedziałek

Wiedeńska przestroga i Prezes z grilla
Jan Hartman

Wyobrażanie sobie, że Robert Winnicki zostaje prezydentem Polski?
Otóż prawie że został. Nazywa się Norbert Hofer i właśnie
o ułamek procenta przegrał wybory prezydenckie w Austrii.

Tej samej, która porzuciła w latach 30. swoją austriackość na rzecz
„austrofaszyzmu”, popychającego ją w ramiona Hitlera. Tej samej,
która z entuzjazmem przyjęła w 1938 r. Anschluss, czyli przyłączenie
Austrii do nazistowskiej III Rzeczy. Tej samej, która nie rozliczyła się ze
swojego udziału w zbrodniach nazizmu. Ten samej, którą chłoszcze swymi
dramatami Thomas Bernhard, zakazujący wystawiania ich w ojczyźnie.
Te samej, która dała światu sekretarza generalnego ONZ
Kurta Waldheima – członka nazistowskiej SA. O samym Hitlerze nie
wspominając. Jednak nie został prezydentem. Zabrakło trzech dziesiątych
procenta głosów. Jacy rozsądni mimo wszystko ci Austriacy!
Można na nich zawsze liczyć!

Wiedeń w rękach faszyzującego ultrasa, z partii puszczającej oko do zwolenników nazizmu, byłby klęską moralną nie tylko Austriaków, lecz całej Europy. Ten mały, acz obrzydliwie bogaty kraj omalże nie wypuścił brunatnego dżina na całą Europę. Konsekwencje mogłyby być straszne. Bo skoro Austriacy mogą, to dlaczego nie mogą Francuzi? A co będą sobie teraz żałować Anglicy i Szkoci, skoro ta Unia z miesiąca na miesiąc coraz mniej sympatyczna? Wyjść, trzasnąć drzwiami i spokój!
No, nic się nie stało. Stało się, bo było o włos od katastrofy. Te 31 tysięcy głosów przewagi Alexandra Van der Bellena nad Norbertem Hoferem to czysty przypadek. Dzień wcześniej, dzień później mogłoby być odwrotnie.
Jedziemy bez trzymanki. W Austrii dziś się udało. Ale czy uda się w Wielkiej Brytanii, we Francji, w USA? Zachód znalazł się na szalonej karuzeli i kręci się na niej bez trzymanki.

Tylko Kaczyński ma dziś powód do niezadowolenia. Miałby pewnie nowego przyjaciela w Europie. No i Bruksela znalazłaby sobie może innego „chorego człowieka Europy”. Wszystko jednak zostaje po staremu. Po hucpiarskim cyrku w Sejmie i bezczelnej a idiotycznej uchwale rzucającej wyzwanie Unii jako rzekomo zagrażającej suwerenności Polski w poniedziałek Komisja Europejska rozpali grilla, na którym będzie Kaczyńskiego grillować długo i skutecznie. Aż zrozumie, że jak się coś podpisuje i bierze się kasę, to potem trzeba się wywiązać. To taka lewacka zasada…

Mam nadzieję, że Dzień Ulgi we Wiedniu tchnie nowego ducha w europejską biurokrację. Jednak ciężka praca demokratów na rzecz utrzymania Austrii we wspólnocie antyfaszystowskiej, jaką wciąż jeszcze jest Zachód, przyniosła efekty. Warto podwoić wysiłki w innych krajach – wszak dają efekt. Warto też pogrillować biednego prezesa. Prezes z grilla z pewnością będzie bardziej strawny niż na surowo.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:52, 04 Cze 2016    Temat postu:

« POPRZEDNI WPIS
4.06.2016
sobota

4 czerwca! Świętujemy!
Jan Hartman

Dziś rocznica pierwszych wolnych wyborów do polskiego parlamentu.
27 lat temu 61 proc. dorosłych Polaków poszło do urn wybierać Senat
i 35 proc. miejsc w Sejmie w wolnych wyborach. Wybrali Solidarność.

Kto żył w tamtym czasie, pamięta atmosferę demokratycznego święta
i poczucie, że akt wyborczy ma znaczenie epokowe. Na chwilę ogarnęło
nas uczucie wzniosłości i radości, które znaliśmy z roku 1980,
z czasów pierwszej Solidarności. Biorąc pod uwagę frekwencję oraz
wyniki wyborów, można powiedzieć, że w przybliżeniu jedna trzecia
dorosłych Polaków wywalczyła zwycięstwo sił demokratycznych.
Tylko jedna trzecia. Być może dla pozostałych tamten dzień 4 czerwca
1989 nie stał się przełomem i symbolem upadku komuny oraz
nastania wolnej Polski. Oficjalnie jednak nikt – ani Kościół, ani PiS,
ani pozostała prawica – nie kwestionuje tego, że nowa Polska
poczęła się w 1989 roku. A jeśli tak, to kiedy, jeśli nie 4 czerwca?

Mimo to owe dwie trzecie, które w przełomie tym nie wzięły udziału,
wciąż czują się z tą datą źle. Obecny rząd tak bardzo ją deprecjonuje
i umniejsza, że gdy dziś trzeba walczyć o zachowanie zdobyczy
demokratycznego państwa prawnego, świętowanie rocznicy
wyborów 1989 roku staje się oczywistym aktem opozycji.
Cóż za ironia losu!

Gdy wyjdziemy dziś na ulice, by przypomnieć, co wydarzyło się 27 lat
temu, będziemy tam w gronie przeciwników rządu – choć wcale byśmy
tego nie chcieli. To wprost niepojęte, że Jarosław Kaczyński i jego partia
żyją w „historii równoległej”, w której rok 1989 (oficjalnie uznawany przez
nich za koniec komuny!) jest „na niby”. W ich wyobraźni wszystko,
co nie jest prawicą i Kościołem, nie ma prawa do chwały i zasługi.
Zbudowali narrację, w której to katolicki lud, pod wodzą papieża-Polaka,
w imię wartości chrześcijańskich i wierności Kościołowi, zrzucił
komunistycznej jarzmo i pokonując postkomunistów w ćwierć wieku
toczącej się walce, doprowadził w 2015 roku do Dobrej Zmiany.
To groteskowe i tym bardziej absurdalne w wykonaniu PiS, że jak
wiadomo, bracia Kaczyńscy odegrali w obaleniu reżimu Jaruzelskiego
bardzo ważną rolę – przy Okrągłym Stole i w rokowaniach z ZSL,
które po wyborach przeszło na stronę Solidarności.

Otóż nie! Wolna Polska wzięła się ze współpracy sił lewicy i prawicy.
Jej ojcami i matkami są działacze lewicowego KOR i zaangażowani
w opozycję księża. Jacek Kuroń i papież Jan Paweł II, Adam Michnik
i Lech Wałęsa. A przede wszystkim owa wspaniała Jedna Trzecia,
która zapisała się do Solidarności i poszła głosować za demokracją.

Dziś jedna trzecia, która wygrała wybory i przejęła w Polsce władzę,
nie chce świętować. Czy to znaczy, że wtedy głosowali na PZPR?
A może nie poszli na wybory? A może dziś nie podoba się im ich
ówczesny wynik? Ich sprawa. Są wolni. Dzisiaj nikt nie ma obowiązku
świętować ani chodzić na marsze. Ma za to do tego prawo. I właśnie to
wywalczone w 1989 roku prawo będziemy dziś z radością egzekwować.
A czerwoni i PiS nie sobie siedzą w domu i utyskują na „zdrajców”.

Za to my cieszymy się i radujemy tym, że kiedyś, w naszej młodości, na
naszych oczach skończyła się komuna, a symbolem polskiej zmiany nie
był upadek muru, nie było zabicie dyktatora, lecz akt wyborczy, akt
demokracji! I to pierwszy za żelazną kurtyną! Jesteśmy z tego dumni
i będziemy z tego powodu świętować przez całe popołudnie.
Przyłącz się do nas, gdziekolwiek mieszkasz. Świętujemy w całej Polsce!
Świętujemy, bo chcemy raz jeszcze przeżyć piękną chwilę młodości,
ecz i dlatego, że to, co wtedy zdobyliśmy, dziś jest zagrożone.
Nie damy zniszczyć tego, co poczęło się pamiętnego 4 czerwca 1989 roku!
Komuna nie wróci!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:54, 04 Cze 2016    Temat postu:

-
4.06.2016 --- sobota

4 czerwca! Świętujemy!
Jan Hartman

Dziś rocznica pierwszych wolnych wyborów do polskiego parlamentu.
27 lat temu 61 proc. dorosłych Polaków poszło do urn wybierać Senat
i 35 proc. miejsc w Sejmie w wolnych wyborach. Wybrali Solidarność.

Kto żył w tamtym czasie, pamięta atmosferę demokratycznego święta
i poczucie, że akt wyborczy ma znaczenie epokowe. Na chwilę ogarnęło
nas uczucie wzniosłości i radości, które znaliśmy z roku 1980,
z czasów pierwszej Solidarności. Biorąc pod uwagę frekwencję oraz
wyniki wyborów, można powiedzieć, że w przybliżeniu jedna trzecia
dorosłych Polaków wywalczyła zwycięstwo sił demokratycznych.
Tylko jedna trzecia. Być może dla pozostałych tamten dzień 4 czerwca
1989 nie stał się przełomem i symbolem upadku komuny oraz
nastania wolnej Polski. Oficjalnie jednak nikt – ani Kościół, ani PiS,
ani pozostała prawica – nie kwestionuje tego, że nowa Polska
poczęła się w 1989 roku. A jeśli tak, to kiedy, jeśli nie 4 czerwca?

Mimo to owe dwie trzecie, które w przełomie tym nie wzięły udziału,
wciąż czują się z tą datą źle. Obecny rząd tak bardzo ją deprecjonuje
i umniejsza, że gdy dziś trzeba walczyć o zachowanie zdobyczy
demokratycznego państwa prawnego, świętowanie rocznicy
wyborów 1989 roku staje się oczywistym aktem opozycji.
Cóż za ironia losu!

Gdy wyjdziemy dziś na ulice, by przypomnieć, co wydarzyło się 27 lat
temu, będziemy tam w gronie przeciwników rządu – choć wcale byśmy
tego nie chcieli. To wprost niepojęte, że Jarosław Kaczyński i jego partia
żyją w „historii równoległej”, w której rok 1989 (oficjalnie uznawany przez
nich za koniec komuny!) jest „na niby”. W ich wyobraźni wszystko,
co nie jest prawicą i Kościołem, nie ma prawa do chwały i zasługi.
Zbudowali narrację, w której to katolicki lud, pod wodzą papieża-Polaka,
w imię wartości chrześcijańskich i wierności Kościołowi, zrzucił
komunistycznej jarzmo i pokonując postkomunistów w ćwierć wieku
toczącej się walce, doprowadził w 2015 roku do Dobrej Zmiany.
To groteskowe i tym bardziej absurdalne w wykonaniu PiS, że jak
wiadomo, bracia Kaczyńscy odegrali w obaleniu reżimu Jaruzelskiego
bardzo ważną rolę – przy Okrągłym Stole i w rokowaniach z ZSL,
które po wyborach przeszło na stronę Solidarności.

Otóż nie! Wolna Polska wzięła się ze współpracy sił lewicy i prawicy.
Jej ojcami i matkami są działacze lewicowego KOR i zaangażowani
w opozycję księża. Jacek Kuroń i papież Jan Paweł II, Adam Michnik
i Lech Wałęsa. A przede wszystkim owa wspaniała Jedna Trzecia,
która zapisała się do Solidarności i poszła głosować za demokracją.

Dziś jedna trzecia, która wygrała wybory i przejęła w Polsce władzę,
nie chce świętować. Czy to znaczy, że wtedy głosowali na PZPR?
A może nie poszli na wybory? A może dziś nie podoba się im ich
ówczesny wynik? Ich sprawa. Są wolni. Dzisiaj nikt nie ma obowiązku
świętować ani chodzić na marsze. Ma za to do tego prawo. I właśnie to
wywalczone w 1989 roku prawo będziemy dziś z radością egzekwować.
A czerwoni i PiS nie sobie siedzą w domu i utyskują na „zdrajców”.

Za to my cieszymy się i radujemy tym, że kiedyś, w naszej młodości, na
naszych oczach skończyła się komuna, a symbolem polskiej zmiany nie
był upadek muru, nie było zabicie dyktatora, lecz akt wyborczy, akt
demokracji! I to pierwszy za żelazną kurtyną! Jesteśmy z tego dumni
i będziemy z tego powodu świętować przez całe popołudnie.
Przyłącz się do nas, gdziekolwiek mieszkasz. Świętujemy w całej Polsce!
Świętujemy, bo chcemy raz jeszcze przeżyć piękną chwilę młodości,
ecz i dlatego, że to, co wtedy zdobyliśmy, dziś jest zagrożone.
Nie damy zniszczyć tego, co poczęło się pamiętnego 4 czerwca 1989 roku!
Komuna nie wróci!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 13:30, 08 Cze 2016    Temat postu:

--
8.06.2016
środa


Pielęgniarki, do boju!
Jan Hartman

Kolejny protest pielęgniarek może wkrótce się zakończyć,
bo jakiś pan „da” dwieście złotych podwyżki.
A potem będzie następny protest i znowu to samo.

Panowie lekarze kontrolują „panie pielęgniarki” za pomocą stówek.
Tak nie może być w nieskończoność! Pielęgniarki dały się podporządkować
logice negocjacji płacowych, chociaż istota ich protestu jest inna.
Tu tak naprawdę nie chodzi o pieniądze i liczbę zatrudnionych
pielęgniarek, lecz o godność i pozycję zawodu. To właśnie dlatego,
że pielęgniarki, pomimo wszystkich pięknych słówek, wciąż są służącymi
panów lekarzy, ich pozycja ekonomiczna jest tak marna. Droga do jej
poprawy prowadzi nie przez kieszeń ministra, lecz przez głowy lekarzy.
To oni muszą wreszcie zrozumieć, że grupa zawodowa, z którą muszą się
dzielić pieniędzmi przeznaczonymi na pensje dla personelu ochrony
zdrowia, nie pozwoli się traktować protekcjonalnie i nie zadowoli się
jałmużną. Ale najpierw to pielęgniarki muszą jałmużnę odrzucić.

Konflikt ma naturę kulturową, a nie ekonomiczną. I jest konfliktem dwóch
grup zawodowych: pielęgniarek i lekarzy. To od lekarzy pielęgniarki są
zależne i to lekarze wypłacają im pensje. Bo lekarze są ministrami,
dyrektorami szpitali, decydentami. W przeważającej mierze, dodajmy,
lekarze mężczyźni, którzy niepodzielnie rządzą lekarską korporacją,
mimo że tak wiele kobiet wykonuję tę profesję. Dopóki nie powiemy sobie
otwarcie, że korporacja lekarska ma sprzeczne interesy z korporacją
pielęgniarską i jest z nią w konflikcie, dopóty pielęgniarki będą przez
lekarzy dyskryminowane. Zakaz artykułowania tego zasadniczego
konfliktu i osłanianie go obłudną retoryką jest najsilniejszą bronią,
jaką establishment dysponuje w stosunku do pielęgniarek.
Mówi im się, jak bardzo są ważne i jak odpowiedzialna
jest ich praca, zagłaskuje się je i uwodzi, a potem wyzyskuje.

Te wszystkie piękne słówka nic nie znaczą – liczą się fakty. A fakty są
takie, że lekarz zarabia i nie chce się dzielić z pielęgniarkami.
I zarabia ponad dwa razy tyle co one – także od tych, które dorównują
mu wykształceniem. Tytuł lekarza jest odpowiednikiem tytułu magistra.
Czy lekarz pójdzie pracować za 15 zł na godzinę? Magister pielęgniarstwa
po pięciu latach studiów jak najbardziej. Lekarze zaharowują się na
dwóch etatach, żeby kupić mieszkania, a pielęgniarki robią to samo,
ale po to, żeby mieć co do garnka włożyć. Bo, owszem,
jak popracuje 12 godzin na dobę, to zarobi – średnią krajową.

Proporcje zarobków lekarzy i pielęgniarek są niesprawiedliwe
i odzwierciedlają patriarchat wciąż panujący w polskiej medycynie.
Wciąż „panie pielęgniarki” traktowane są jak personel pomocniczy,
wciąż kojarzą się bardziej z „klasą robotniczą” niż „specjalistami”, wciąż
znajdują się w świadomości społecznej poza „klasą średnią”, nawet tą
niższą, do której mają prawo aspirować z racji wysokiego wykształcenia
i odpowiedzialnej pracy.

Wobec pielęgniarek stosuje się nieustający szantaż moralny.
Tylko dlatego, że kiedyś były służkami lekarzy bądź zakonnicami,
pracującymi na chwałę bożą, w pokorze i w milczeniu, można im dziś
mydlić oczy jakowąś rzekomą misją, której duchowy i moralny sens
pięknie komponuje się z ubóstwem i wyklucza nieestetyczną i trywialną
walkę o wyższe zarobki. A już „odejście od łóżka chorego” to wprost
skandal! A czy lekarz, któremu zaproponowano by stawkę 15 zł za
godzinę, w ogóle do łóżka chorego by podszedł? Po prostu by nie
pracował. A pielęgniarka musi. Ot i cała tajemnica. Zamiast pieniędzy
piękne słówka, a zamiast godności – opłatek z księdzem.

Gdy wszystkie słodkie słówka już padną, zgodnie z ustalonym rytuałem,
gdy już ksiądz weźmie swoje i sobie pójdzie, wtedy zaczyna się proza
życia. Codzienna cicha wojna lekarzy z pielęgniarkami. Wojna o to, by
pielęgniarka wzięła na siebie jak najwięcej obowiązków i zadowoliła się
jak najniższą pensją. W końcu ma męża, który pracuje, prawda?

Pielęgniarki nigdy niczego nie dostają. Zawsze muszą walczyć.
Lekarze i politycy nie dają po dobroci. Wszystko jest zawsze wymuszone.
I to właśnie jest prawdziwą miarą stosunku klasy politycznej
i establishmentu medycznego do tej wielkiej grupy zawodowej.
Nie to, co mówią, lecz właśnie ta upokarzająca szarpanina o dwieście
złotych, do której panowie lekarze ostatecznie sprowadzają istotę sporu.
Każda kolejna wywalczona podwyżka o 200 zł, po której pielęgniarki
wracają do pracy, jest ich porażką.

Bo w tej sprawie nie chodzi o 200 zł, lecz o to, że pielęgniarka nie godzi
się już na to, żeby odgrywać w swym życiu zawodowym rolę robotnicy,
kobiety-służącej ani siostry miłosierdzia. W końcu jednak się na to
znowu godzi… Ale do czasu. Pielęgniarki, nie odpuszczajcie!
Walczcie o swoją godność, a za godnością przyjdą też godne zarobki!
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 13:47, 08 Cze 2016    Temat postu:

--

Szachy bojowe jak ---> polskie pielęgniarki!

---
1_2
diagram -- 1
Mat w 3 posunięciach - #3 --- -- 1. Gg7+ Kxg7 - 2. f8=Hetman+ Kxf8 - 3. h8=H mat

Goniec - Ge8 --- Elbląg ---- 8 razy 5 = 40
Goniec - Gf8 - Bartoszyce - 8 razy 6 = 48
Król --- Kh8 -- Suwałki ---- 8 razy 8 = 64 ---- Król - Kf8 -- Bartoszyce -- 8 razy 6 = 48
Pionek -- f7 --- Olsztyn ---- 7 razy 6 = 42
Pionek - h7 - Augustów --- 7 razy 8 = 56 --- Hetman - Hh8 - Suwałki - 8 razy 8 = 64
Skoczek -Sd5 --- KONIN --- 5 razy 4 = 20
Król --- Kh4 ---- Chełm ---- 4 razy 8 = 32

---
3_4
diagram -- 3
1. Gg7+ Kxh7 -
2. f8=Goniec - Kg8 - 3. Sf6 - mat --- --- 1. Gg7+ Kxg7 - 2. f8=H+ Kh7 - 3. Sf6 - mat

Goniec - Ge8 --- Elbląg ----- 8 razy 5 = 40
Goniec - Gf8 - Bartoszyce -- 8 razy 6 = 48
Król --- Kg8 --- Giżycko ---- 8 razy 7 = 56
Goniec - Gg7 -- Grajewo --- 7 razy 7 = 49
Skoczek - Sf6 - Ostrołęka -- 6 razy 6 = 36
Król ---- Kh4 ---- Chełm ---- 4 razy 8 = 32
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 11:56, 08 Lis 2016, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 14:10, 11 Cze 2016    Temat postu:

11.06.2016
sobota


A więc Trumpin!
Jan Hartman

Informacja o dziesięcioprocentowej sondażowej przewadze zwolenników
wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii nad przeciwnikami Brexitu jest
wstrząsająca. Głosowanie już za dwa tygodnie.
Kilka dni wcześniej w sercach wyborców zapadają nieodwołalne
postanowienia. Na odzyskanie przewagi przez zwolenników Unii jest tylko
dziesięć dni. Po jednym procencie na dzień. To nierealne.
Wielka Brytania prawdopodobnie znajdzie się poza UE.
I to częściowo z naszej winy. Gdyby w całej kontynentalnej Europie
demonstrowano na ulicach poparcie dla „UK in the EU”, postawa Anglików
i Szkotów pewnie byłaby inna. My jednak mieliśmy tysiąc innych spraw.
Na wyspie nie czują, że ktoś ich tam, na kontynencie, potrzebuje.

Brexit oznacza rozpad Unii i rozpad samej Wielkiej Brytanii. Unia okaże się
„wychodkiem”, do którego można wejść i wyjść. Straci London City
i 10 proc. mieszkańców. A Szkoci nabiorą animuszu do oddzielenia się
od Anglii, bo będą mieli argument, że jednak chcą do Unii.
Strach pomyśleć, co będzie się działo w Ulsterze. Wszak, skoro
Anglicy sami lubią się oddzielać i nastał czas dziejowych
porządków, to czemu by nie scalić Irlandii?

W połączeniu z mentalnym odpadnięciem od Unii Polski, Węgier, a w dużej
mierze także Czech i Słowacji, Brexit wymusi na Niemczech, Francji i
Beneluksie stworzenie Małej Unii, do której my należeć nie będziemy ani
teraz, ani w przyszłości. Raz na zawsze Zachód pozostanie Zachodem,
a my raz na zawsze będziemy Wschodem. Marzenie o zachodniej
cywilizacji i kulturze politycznej w Polsce weźmie w łeb. Pod pretekstem
zamachów czy migracji za kilka lat wrócą granice, a zwłaszcza granica na
Odrze.
Zostanie wolny handel, może też częściowo wspólny rynek pracy, ruch
bezwizowy, jakieś technokratyczne ujednolicenia. Nikt już jednak nie
będzie pytał, czy Polsce albo na Węgrzech jest jeszcze demokracja.
Niemców i Francuzów przestanie to obchodzić. Wystarczy im, że Polacy
będą mieli co jeść, w związku z czym nie będą się pchać na Zachód.
Osłabione przez populizmy i degradację życia publicznego wschodnioeuropejskie gospodarki zaczną podupadać, co umocni jeszcze nacjonalistycznych i klerykalnych populistów. Liczne Jarki i Antki szczelnym kordonem oddzielać będą Rosję od Europy, a narody „pasa przygranicznego” będą trzymać w impasie i stagnacji. Cała nasza radość zawrze się w tym, że jednak będzie u nas lepiej niż na Ukrainie.
Coraz bardziej prawdopodobne staje się również zwycięstwo Trumpa w USA. Skoro osiąga on taki sukces bez poparcia swojej partii, to co dopiero, gdy Republikanie dojdą do wniosku, że lepiej mieć Trumpa niż nic i zaczną się w pełni angażować w jego kampanię? Zwycięstwo Trumpa oznaczać będzie próbę odbudowy bipolarnego układu Rosja – USA. Trump będzie chętnie rozmawiał z Putinem i z radością podzieli się z nim światem. Będą sobie razem walczyć z „chińskim zagrożeniem”, nie przejmując się takimi drobiazgami, jak lokalne interwencje zbrojne jednego z partnerów. Będą sobie bombardować, co im się podoba na Bliskim Wschodzie, i to nawet do spółki. Na aneksję kolejnego kawałka Ukrainy Ameryka Trumpa nawet nie spojrzy, wobec czego również droga do wcielenia „Pribałtyk” stanie przez Putinem otworem. Polska będzie zaś służyć Putinowi za pożytecznego idiotę do rozwalania Europy. Znów będziemy marchią i przedpolem. W razie jakiejś wojny, będzie ją zawsze można rozegrać nad Wisłą. To bardzo wygodne miejsce dla obu stron.
Znów marzenia przegrywają z prozą życia. Znów masa zwycięża z elitami, a postęp i pokój wracają na swoje miejsce – miejsce ideału. Historia po krótkim „końcu” wraca w swoje utarte koryto. Znów jest Zachód i jest Wschód. Znów świat należeć będzie do siły i interesu. Wielki ideał niepodzielonej, demokratycznej i zasobnej Europy na naszych oczach wali się w gruzy, a wraz z nim nadzieja dla świata, że polityka może być inna, a pokój może być czymś więcej niż chwilową równowagą sił i przejściową wspólnotą interesów. Panie, Panowie, witajcie w Erze Trumpina!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 20:04, 11 Cze 2016    Temat postu:

-
Leonid
11 czerwca o godz. 11:46

Panie Profesorze,
1. Odejście UK z UE to jest szansa dla UE, jako że wiadomo, iż UK wstąpiła
do UE (dokładniej do EWG, poprzedniczki UE) tylko po to,
aby niszczyć UE (EWG) od środka. Dobrze o tym wiedział generał
de Gaulle, który skutecznie blokował wejscie UK do Wspólnoty
Europejskiej, wiedząc, że Brytyjczycy będą tam koniem trojańskim USA,
którym przecież nie na rękę jest silna i zamożna Europa, gdyż wtedy
jest ona zbyt poważnym konkurentem Ameryki na światowej
arenie politycznej, gospodarczej i militarnej.

2. Co w tym złego, że zostaniemy Wschodem Europy? Przypominam,
z obecnie to Wschód Świata (Chiny i Indie) się rozwija, że to już znów
Chiny, a nie USA są największą gospodarką świata, że generalnie środek
ciężkości Świata przesuwa się na Wschód czyli do Chin i do Indii, tak jak
było jeszcze na początku XIX wieku i tak jak to powinno być, choćby
ze względu na gospodarczy, militarny i ludnościowy (demograficzny) potencjał Azji.

3. Rozpad UE spowodowany jest przecież egoizmem Europy Zachodniej.
Przecież w zjednoczonej Europie muszą być takie same, a przynajmniej
zbliżone (+/- 10%) zarobki, taki sam, albo przynajmniej zbliżony
(+/- 10%) poziom zamożności, takie same albo bardzo zbliżone systemy
emerytalne, takie same albo bardzo zbliżone systemy opieki społecznej,
w tym renty i zasiłki itd. Tymczasem to polski rolnik otrzymuje mniejszą
pomoc niż rolnik niemiecki czy francuski, a polski emeryt ma emeryturę
znacznie mniejszą niż na przykład emeryt niemiecki. Pytam się Pana
Profesora, co to wspólnego ze sprawiedliwością i solidarnością?


3. Bariera graniczna na Odrze i Nysie Łużyckiej ochroni zaś nas przed
zalewem imigrantów z III świata i problemami z tym związanymi,
a więc nie widzę tu żadnego problemu, a wręcz przeciwnie –
same korzyści dla Polski i Polaków.

4. Poza tym, to konkretnie gdzie w UE jest dziś demokracja?
Wyraźnie myli Pan Profesor demokrację, czyli rządy ludu,
z plutokracją, czyli rządami elit pieniądza.
A o władze dla plutokratów, to tylko plutokraci zechcą walczyć.

5. Zwycięstwo Trumpa w USA będzie zbawieniem dla Ameryki ,
jako że zajmie się on nierozwiązanymi dotąd problemami wewnętrznymi USA, w tym upadkiem tamtejszej gospodarki, deficytem budżetu i ogromnym zadłużeniem USA (patrz usdebtclock.org), a wycofując USA z NATO i zaprzestając interwencji militarnych zagranicą, poprawi on radykalnie wizerunek Ameryki w świecie, zmniejszy zagrożenie terrorystyczne nie tylko w USA ale także i w Europie oraz uzdrowi on budżet USA, zmniejszając wydatki militarne – przecież do celów obronnych Ameryce wystarczą siły zbrojne w wysokości 10% ich obecnych, a więc wydawać będzie ona nie nie tylko 10% obecnych wydatków. Na świecie zapanuje wtedy pokój, a więc wszyscy na tym skorzystamy. Long live President Trump!
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 22:36, 18 Cze 2016    Temat postu:

18.06.2016
sobota


Macierewicz musi odejść!
Jan Hartman

„Gazeta Wyborcza” przynosi sensację: „Minister obrony zasiada
w radzie fundacji Głos, gdzie prezesem zarządu jest Robert Jerzy Luśnia –
wieloletni współpracownik Antoniego Macierewicza i peerelowskiej
bezpieki. Luśnia był też wiceprezesem spółki Herbapol Lublin,
której pieniędzmi samowolnie płacił firmie Macierewicza”.

Artykuł Tomasz Piątka z 17 czerwca szczegółowo opisuje zawartość
biznesowego szamba, w którym pływają Luśnia – bezsprzeczny płatny
konfident bezpieki – oraz Macierewicz, pierwszy lustrator RP i pogromca
tajnych współpracowników SB. Trudno przeczytać artykuł Piątka,
tak odpychająca moralnie jest jego treść. Ale ta treść to twarde fakty.
Jest afera. I ta afera z pewnością będzie miała ciąg dalszy. Kaczyński nie
będzie mógł jej zignorować. Musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jego
ekscentryczny wojownik, niszczący kontrwywiad wojskowy, napadający
nocą na biuro NATO, opowiadający banialuki o Smoleńsku i czyniący
dwudziestoletniego studenta swoim doradcą, a obecnie zapowiadający
wydanie karabinów narodowcom, jest dla niego samego bezpieczny.
Czy może miarka się przebrała?

Że Macierewicz był w młodości komunistą i miłośnikiem Che Guevary,
a w lewicowym KOR tulił się do lewej ściany, to wiadomo. Kilkanaście
lat później gryzł już prawą ścianę. Cóż, poglądy, poglądy. Gdy jednak
dowiadujemy się, że ten nieprzejednany antykomunista i pogromca
wszelkiej maści agentów od wielu lat aktywnie współpracuje i kręci
biznesy z ubeckim donosicielem, to sprawa Macierewicza staje w nowym
świetle. Koniec już z wszelkim „ale”: szalony, radykalny, ekscentryczny,
ale za to prawdziwy antykomunista. Ten dualistyczny wizerunek legł w
gruzach. Został demoniczny cynik, który dla nakarmienia swych urojeń
i megalomanii gotów jest na wszystko i wszystko potrafi sobie
wytłumaczyć. Bo nie wątpię, że usłyszymy, iż pan Luśnia w istocie
był Konradem Wallenrodem, wielce zasłużonym w niszczeniu komuny od środka.
Istnieje kilka hipotez tłumaczących, dlaczego Kaczyński trzyma
Macierewicza. Pierwsza powiada, że Macierewicz coś na niego ma.

Nie wierzę. Machinacje z przejęciem „Tygodnika Solidarność” i spółką „Telegraf”, jak również folwark PiS ze spółką „Srebrna” w roli głównej, to odgrzewane kotlety. Gdyby zaś było coś z innej beczki, to od dawna byłyby przynajmniej plotki na ten temat. Zresztą dla wyznawców Kaczyńskiego nic się nie liczy. Skoro nie przeszkadza im otaczanie się przez Kaczyńskiego aktywnymi działaczami peerelowskiego reżimu, zasłużonymi w zwalczaniu opozycji (jak Piotrowicz czy Kryże), skoro nie przeszkadza im groteskowy nepotyzm (posady dla kuzynów, kierowców, a nawet ojca makijażystki), to cóż jeszcze mogłoby im przeszkodzić?
Druga hipoteza głosi, że Kaczyński straszy Macierewiczem Polaków i sam PiS: jeśli mnie obalicie, to władzę przejmie Antek i wtedy jeszcze do mnie zatęsknicie. Może coś w tym jest…

Trzecia hipoteza mówi, że Kaczyński potrzebuje Macierewicza na wypadek, gdyby trzeba było wyprowadzić wojsko i bojówki na ulice. Znów nie wierzę. To nie są metody prezesa ani jego kota.
Czwarte wyjaśnienie jest takie, że Macierewicz jest terapeutą Kaczyńskiego, pomagającym mu wypierać ze świadomości oczywistą prawdę, że w Smoleńsku nie było żadnego zamachu, a katastrofa jest znakomicie wyjaśniona i udokumentowana, z żałosnymi wnioskami. Nieprzyjmowanie do wiadomości najbardziej oczywistych faktów przez Kaczyńskiego może przerażać, ale czy od razu z tego powodu Macierewicz musi być ministrem obrony?

Sądzę, że sprawa jest banalna. Macierewicz jest po prostu tak silny w PiS,
że mu się należy. Zwykła feudalna praktyka – musiał dostać, to dostał.
A do tego Antek da się lubić – z tą fajeczką, uśmiechem od ucha do ucha.
Zresztą kogo ma Kaczyński do lubienia, jak nie Macierewicza? Może Ziobrę?

Nie możemy tej sprawy odpuścić. Dziennikarstwo śledcze w Polsce rozkwita – niczego już nie da się na dłuższą metę ukryć. Ani biznesików pana Szydły, ani konszachtów pana Macierewicza. Będą krzyczały okładki i strony tytułowe gazet. Będzie huczał internet. Ale pokusa, żeby przeczekać, aż sprawa przyschnie, nadal będzie silna.
Dlatego musimy pokazać Kaczyńskiemu, że uparte osłanianie Macierewicza będzie jak trzymanie trupa w szafie. Wstrętne konszachty PiS z aparatem represji PRL niszczą tę partię od środka, czyniąc z niej coraz bardziej klub sierot po upadłej komunie, tęskniących za komunistycznymi porządkami – z przewodnią siłą narodu i jej pierwszym sekretarzem. To się Kaczyńskiemu w żaden sposób nie opłaca. Czu chce zostać zapamiętany przez historię wyłącznie jako peerelowska kontrrewolucja?

Czas zawołać gromko: „Macierewicz musi odejść!”. Niech ten głos usłyszy ulica, a może wtedy, wzmocniony przez tysiące gardeł, dotrze na Nowogrodzką. A tam zostanie poddany zimnej kalkulacji. Oby z dobrym skutkiem. Prezesie, tak niewiele już możemy żądać w kraju, w którym jawny gwałt na konstytucji szyderczo usprawiedliwia się pokazywaniem przypadkowo wybranego jej artykułu, w kraju, w którym media publiczne są z mocy prawa tubą partyjnej propagandy, w którym minister sprawiedliwości może degradować prokuratorów i straszyć sędziów. Niewiele od Pana oczekujemy.

Ale skoro podaje się pan za wroga komuny, to niechże pan nie upokarza nas wszystkich i nie poniża samego siebie tolerowaniem w swoim otoczeniu konfidentów bezpieki. Są jakieś granice, nawet w endeckiej egzaltacji. W pewnym momencie traci się twarz – nawet tę, którą ogląda się w lustrze.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 22:46, 18 Cze 2016    Temat postu:

-
Leonid
18 czerwca o godz. 11:57

Tak, Macierewicz musi odejść, ale dla tego, że dąży on do wywołania
wojny z Rosją, wojny która przecież skończyć się musi tym,
że z Polski zostanie tylko nuklearnie skażona pustynia, jako
konsekwencja jej przynależności do NATO i prowadzenia agresywnej
polityki w stosunku do Rosji. Godząc się na wojnę atomową z Rosją,
tak jak jak to robi dziś Macierewicz, trzeba przecież uwzględnić też to,
iż jedynymi przedstawicielami życia na obszarze obecnej Polski będą po
takiej wymianie ciosów nuklearnych tylko jakieś mchy, inne porosty
a najwyżej karaluchy. Polaków na terenie Polski na pewno po takiej
wojence już nie będzie. Tylko czy aby na pewno o to chodzi
Macierewiczowi w tej jego, zwierzęcej wręcz, antyrosyjskości?

Czy też raczej jest on chory psychicznie, a więc jego miejsce jest
w szpitalu psychiatrycznym a nie w gabinecie ministra wojny
(pardon, obrony narodowej)? I na koniec – a co będzie, jeśli USA
dogadają się z Rosją i zgodzą się na to, że ofiarami ich nuklearnego
pojedynku zostaną tylko państwa postronne, takie jak właśnie Polska?
Co na to powie wtedy Polonia w USA czy też innej Australii?
Będzie dalej popierać Macierewicza?
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:21, 22 Cze 2016    Temat postu:

20.06.2016
poniedziałek

Wielki Brat Facebook
Jan Hartman

Jestem człowiekiem wierzącym. Wierzę, że gdzieś tam, w wielkiej Warszawie
, znajduje się jakiś tajny wieżowiec, w którym ma swą siedzibę agentura Światowego Rządu Facebooka na kraj przywiślański z przyległościami rasy kaukaskiej. Lud szepcze, że może to być gdzieś przy Rondzie ONZ, ale to pewnie tylko takie ludzkie bajanie. Przecież nikt nie może wiedzieć, gdzie naprawdę siedzą ONI. Oni nie mają adresu jak zwykły urząd, nie mają twarzy jak zwykli ludzie… Działają z ukrycia i operują tylko wielkimi liczbami. A cóż ja? Biedny mały żuczek, istny niebycik, żywy dowód własnego nieistnienia.

Lecz, o paradoksie!, skoro FB jest tak potężny i ma na wszystko oko, to jego uwadze nie może wszak umknąć nawet ten mój marny wpis na blogu! Czy ja już całkiem rozum postradałem, skoro wydaje mi się, że tam, w TYM wieżowcu (gdziekolwiek on jest), siedzi jakiś tajny agent szóstej kategorii od czytania wrogich, antysocjalistycznych i antyfejsbukowych felietonów? Dreszcz mię przenika aż po lędźwie na samą myśl o takim zaszczycie. Może trafię do raportu, a raport… na dwudzieste piętro? Och, co też moja biedna głowa roi, Najdroższa Warwaro Alieksiejewno! Starość.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 16:39, 23 Cze 2016    Temat postu:

23.06.2016
czwartek

Czcij ojca swego…
Jan Hartman

Aby ojcom nie było smutno, że matki mają swój dzień, ustanowiono dla nich Dzień Ojca. Marny to dzień, jak marne jest dziś ojcostwo.

Od kiedy płodzenie dzieci nie daje już prawa do urządzania życia wedle zasady przemocy, której groźba zawsze była fundamentem ojcowskiego autorytetu, całe nasze ojcostwo legło w gruzach. Dziś ojciec jest tylko nieudolnym asystentem matki i dziecka, starającym się wypełnić swoje wciąż rosnące obowiązki dobrego ojca i poddanym surowemu nadzorowi i ocenie mistrzyni rodzicielstwa, którą ostatecznie i nieodwołalnie pozostała matka.

Gdy tak popycha wózek, biega za rowerkiem, kopie piłeczkę i zabiera dziecko na ryby albo porzuca do góry i łapie, nadal jest tylko pokraką, która spełniła z samczej żądzy swą prokreacyjną funkcję, oddając się tytułem zapłaty w jarzmo ojcostwa, czyli w jarzmo kobiety. Gdy będzie niegrzeczny, spotka go odtrącenie. Ale jeśli będzie grzeczny i pójdzie na plac zabaw, dostanie piwo i wiele mówiący kobiecy uśmiech. Przez dziecko do serca kobiety! Przez mikrofalówkę do serca mężczyzny!

Mężczyzna jest ojcem, by zasłużyć na wybaczenie. Bo bezdzietnemu kto grzechy odpuści? Jeśli ojciec będzie pokorny, jego męskość może mu zostać odpuszczona, a złe urodzenie, urodzenie bez macicy i piersi, może zostać zapomniane. Ale zanim to nastąpi, każdy błąd będzie zapisany i policzony. Za każdy będzie musiał zapłacić.

Ojcostwo zaczyna się od nieporadnie wykonywanej opiekuńczej władzy nad małym dzieckiem, a kończy się starczą kapitulacją i pokorą. Czy dzieci wybaczą nam wszystkie prawdziwe i urojone winy, zanim będziemy ich potrzebować przy łożu boleści? O to właśnie toczy się gra. O wybaczenie, które ma przyjść w porę, zanim jeszcze umrzemy. Bo potem już nie będzie nam potrzebne.

A jest co wybaczać. Żaden ojciec nie dorówna oczekiwaniom i temu ideałowi, który tworzą sobie w swych główkach małe dzieci. Każdy okazuje się tylko zwykłym śmiesznym facetem, a gdy jego własne dzieci dojdą tego wieku, w którym był ich ojciec, gdy je „wychowywał”, role się odwracają. Przychodzi czas osądu i odpłaty. Gdy zaś dzieci jest kilkoro, biedny ojciec nie ma już żadnych szans w tej konfrontacji. Naprzeciwko niego, starzejącego się i bezbronnego już byłego właściwie mężczyzny, stoją kobiety-córki i mężczyźni-synowie w sile wieku. I nawet jeśli „kochają starego”, to przecież i tak wiadomo, że nie ma za co. Że jest to tylko sentymentalna fanaberia.

Ojciec ponosi winę za życie swoich dzieci. Oto bezwzględna logika ojcostwa. Nic, co złego wydarzyło się w życiu dzieci, nie mogło by wszak się wydarzyć, gdyby ojciec powstrzymał swą chuć i zostawił w spokoju naszą matkę. Dzieci nie mają odwagi oskarżać matek, chyba że były naprawdę podłe. Matka jest bowiem realną twórczynią swego dziecka. Ojciec wyłącznie jakimś samobieżnym zraszaczem, bez którego niestety wciąż nie można się obyć. Za miłość dzieci do matki i lojalność w stosunku do niej ktoś musi zapłacić. Płaci ojciec. Niewydarzony, pokraczny twór, tygrys bez kłów i pazurów, wieczny winowajca, który musi wyrównać rachunek za tyranię swoich męskich przodków.

Cała godność współczesnego ojcostwa mieści się w tym, że już nie bije. No i że nie odchodzi. Czegoż więcej można wymagać od mężczyzny w czasie marnym? Nie bij i nie odchodź, mówi do mężczyzn świat. Na więcej i tak cię nie stać. Jakże małym jest człowiek! Lecz całą tę swoją małość ujrzeć może jedynie w wybaczających oczach swoich dorosłych dzieci. To jest jedyne prawdziwe miłosierdzie, jakie zna ludzkość.

W Dniu Ojca mówię nam wszystkim, których spłodził mężczyzna:
odpuśćmy im ich winy i zlitujmy się nad nimi, bo są tylko ludźmi.

A przy okazji namawiam serdecznie do przeczytania wspaniałej książki
Eli Sidi „Czcij ojca swego”, która o ojcostwie właśnie traktuje,
a ukaże się za kilka tygodni.

Kategorie: Bez kategorii
Tagi: Dzień Ojca


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 8:35, 24 Cze 2016    Temat postu:

seth257
23 czerwca o godz. 20:11

Szanowny Panie Profesorze,

czczę, kocham, ale chyba nie szanuję za bardzo. We wsi, z której pochodzę,
zachodzi pewna prawidłowość – ojcowie nie są wzorami dla swoich synów,
dla swoich córek też nie. Większość synów to albo byli albo obecni albo
przyszli alkoholicy i/lub narkomani, a córki to albo byłe albo obecne albo
przyszłe partnerki alkoholików i/lub narkomanów. Czy wszyscy? Nie.
Czy większość. Tak.

Mój dziadek określił mego ojca w ten sposób: „Ty jesteś p***a,
a nie chłop!”, a moja matka określiła mego ojca w ten sposób:
„Z takim ch***m żadna kobieta by ciebie nie chciała!”.

Cóż, też się na męskości nie znam. Jedyną męską rzeczą, w której na
razie trwam, jest trzeźwość. O tak. Jestem alkoholikiem i narkomanem.
Czy zrzucam za to odpowiedzialność na ojca? Nie, za „duży” jestem, żeby
to robić. Ale coś z tymi facetami jest, skoro nie tylko ja się w gnoju babrałem.

I tak się zastanawiam: czy ja nie popełnię grzechu wiążąc się z kobietą?
Czy ja nie popełnię grzechu sprowadzając na ten świat dziecko? A nie daj
Bóg, syna?! Wierzący nie jestem, ale na tym Ojcu z chmurki mogłem się
kiedyś oprzeć, czy mogę na normalnym? Chyba mogę, spory jest.

A matka? Matka ojca nienawidzi.
Matki nienawidzą ojców swoich dzieci w mojej wsi. Ot, takie czasy.

A po co to piszę? A nie wiem. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Ojca.

Amen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 13:48, 25 Cze 2016    Temat postu:

-


24.06.2016 -- piątek

Idźcie na Solaris!
Jan Hartman

Wszyscy dziś o Brexicie albo o piłce. A ja w tej brexitowej rozpacz
y poszedłem do teatru (bo nie piję – taka wada nabyta). Traf chciał,
że gdy mnie się zachciało popatrzeć na artystki (reżyserzy od lat je
rozbierają niezawodnie), akurat w repertuarze była „Solaris”
na podstawie genialnej powieści-traktatu Stanisława Lema,
w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Teatr Słowackiego.
Sztuka nówka. Może mam zaszczyt pisać pierwszą recenzję?

Nie wiem, czego się przyczepić, bo spektakl był znakomity. Sami zresztą zobaczycie. Ale do rzeczy. Kto nie czytał „Solaris”, ten nie wie, że to najbardziej imponujący przypadek połączenia filozofii z literaturą. Tylko Lem potrafił spleść technosatyrę spod znaku science fiction z naprawdę głęboką, kompetentną adaptacją ważnych dokonań myśli filozoficznej, zwłaszcza zaś Spinozy, Kanta, Hegla i egzystencjalizmu. Dla filozofa to prawdziwa radość, tak sobie patrzeć, ja mu ta filozofia pięknieje pod ręka mistrza literatury!

„Solaris” to powieść SF, ale i traktat metafizyczny spod znaku humanizmu tragicznego. Jego naczelna teza głosi, że ułomność, która dla człowieka jest tym, co najbardziej w nim ludzkie, to metafizyczny cud, który musiałby posiadać w sobie sam Bóg, gdyby istniał. Ale nie istnieje – właśnie dlatego, że musiałby być człowiekiem. I to człowiekiem bez sensu i perspektyw, a nie Bogiem za człowieka przebranym.

Droga do tej myśli prowadzi u Lema poprzez najbardziej szacowne i przez tradycję uwznioślone rozważania metafizyczne, może nieoryginalne, lecz zrekonstruowane z niebywałą inteligencją i biegłością. Chciałoby się powiedzieć, że był Stanisław Lem zawodowym filozofem, ale się nie powie, bo taka etykieta z pewnością by go śmieszyła.

Otóż ta znakomita a klasyczna droga do niemożliwego bogoczłowieczeństwa prowadzi przez rzutowanie kondycji ludzkiej na tło wielkich instancji metafizycznych – wiecznego biosu (natury), nieświadomości, wieczności i czasu, wszechwiedzy i wszechsensu, otchłannej nicości, jako i innych absolutów. Szukając samego siebie, człowiek ucieka się do tych potęg, które sam wszak sobie wytworzył, by na koniec przekonać się, że jest jednak sam ze swoją zwyczajnością, kruchością, śmiertelnością. Absolut, choćby taki glutowaty jak planeta Solaris, na której dzieje się akcja, mówi człowiekowi: jesteś sam, jesteś śmieszny, lecz nie ma nic lepszego; zasługujesz na swoje małe istnienie.

W niepojętej gmatwaninie dziwów wyobraźni i nieświadomości, w zagubieniu między snem i jawą, w szaleństwie i pijaństwie, broni się człowiek – pomimo słabości umysłu i podłości, do których jest zdolny, pomimo absurdalnej niesolidności i chwiejności jego istnienia. Nikt i nic nie zabierze nam naszej małości, a tym samym nie zabierze nam lęku, miłości, zbrodni, śmierci…

Dla nich wszystkich jest miejsce w książce Lema i w spektaklu Kościelniaka. Jedno i drugie stworzone z miłości i wyrozumiałości dla człowieka. Wyprawa na Solaris odniosła sukces – człowiek nawiązał kontakt z obcą inteligencją, gdy odkrył, że wyobcowała się z niego samego i może do niego powrócić. Pod warunkiem, że zdobędzie się na to, by zaakceptować swój los. Piękna, nietzscheańska pointa.

Wojciech Kościelniak udowodnił, że bardzo dobrze rozumie, o czym jest „Solaris”. Adaptacja tekstu i reżyseria są tak inteligentne, że aż żal, iż Lem tego nie dożył. Widzę oczami wyobraźni jego zabawną i zadowoloną mordkę w pierwszym rzędzie… Aktorzy zagrali znakomicie, zwłaszcza zaś Tomasz Wysocki (Snaut). To była rola popisowa, ale Grzegorz Mielczarek jako Klevin też był świetny. Bardzo dobrze spisały się początkujące aktorki Agnieszka Kościelniak i Ewelina Przybyła. Scenografia multimedialna Damiana Styrny robi wrażenie. Wysportowany Mielczarek i dziewczyny mieli kilka scen paratanecznych, które nie tylko były ładne, lecz w dodatku miały sens w kontekście sztuki. Była też dobra muzyka i przejmująca melorecytacja w nieistniejącym języku.

Same atrakcje, niczym w operetce. Do tego wszystko razem krótkie
i węzłowate. Żadnych nudów ani dłużyzn. Wyczucie czasu scenicznego
i szacunek dla czasu widza. Teatr pełny, publiczność prawie oszalała.
Jednak klasyka to klasyka, a Lem to Lem. Ale i Kościelniak
Kościelniakiem jest. Widać, że w Słowackim dobra zmiana!
Chrzanić Brexit!

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 18 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin