Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hartman
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 8:39, 03 Lip 2016    Temat postu:

1.07.2016 -- piątek


Andrzej Duda, czyli absolutyzm nieoświecony
Jan Hartman

Własna odmowa zaprzysiężenia trzech prawidłowo wybranych przez
Sejm sędziów Trybunału Konstytucyjnego powinna była zawstydzić
Andrzeja Dudę. Przekroczenie uprawnień i złamanie konstytucji było
w tym przypadku tak jawne, że doprawdy każde tłumaczenie się
mogłoby tylko pogorszyć sprawę.

Można było mieć nadzieję, że na początek urzędowania Duda zrobi te
wszystkie paskudne rzeczy, które kazał mu zrobić Kaczyński, ale potem
się już uspokoi. Miał szansę na wybaczenie i uratowanie wizerunku
„bezbarwnego i nieszkodliwego”. Niestety, Duda, pod presją przełożonego,
lecz zapewne również z powodu diabelskich podszeptów swoich kumpli,
którzy za sprawą jego długopisu chcieliby poczuć się demiurgami,
powoli zmienia się w szafującego łaskami i niełaskami królika.

Jakie procesy mentalne musiały zajść w głowie Andrzeja Dudy i w głowach
jego kancelistów, aby poważyć się na odrzucenie dziesięciu z trzynastu
awansowych nominacji sędziowskich rekomendowanych przez Krajową
Radę Sądownictwa? Sam nie wiem, czy więcej w tym arogancji czy
ignorancji. Czy naprawdę prezydent nie rozumie, jaki jest sens
art. 179 konstytucji, stanowiącego, że „sędziowie są powoływani przez
Prezydenta Rzeczypospolitej na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa
na czas nieoznaczony”? No, nie rozumie. Lech Kaczyński też nie rozumiał
swojej roli jako urzędnika państwowego, sądząc, że każda jego
prerogatywa i uprawnienie ma charakter dyskrecjonalny
i woluntarystyczny, czyli, po naszemu, pozwala mu „robić, jak uważa”.
To doprawdy żenujące, a przede wszystkim niebezpieczne.

W 2008 roku odbierałem w Pałacu Prezydenckim tytuł profesorki.
W Polsce jest tradycja, że tytuł profesora ma rangę państwową i jest
nadawany przez prezydenta. Żeby go uzyskać, trzeba przejść długą
i złożoną procedurę akademicką. Na koniec kwitują ją premier
i prezydent, w jednym, oczywistym celu – aby nadać tytułowi profesora
większą rangę i prestiż.

Niestety, Kaczyński tego po prostu nie rozumiał. Podczas uroczystości
wręczenia aktów nadania tytułów w pałacu prezydenckim Lech Kaczyński
powtórzył, że żałuje, iż sam nie stanął nigdy po drugiej stronie
(to znaczy nie został profesorem), dodając, że choć czasami ma
wątpliwości co do pewnych kandydatur, to jednak jak dotąd nie odmawia
swego podpisu. Kilka minut później dał mi niedwuznacznie do
zrozumienia, że miał na myśli moją niegodną osobę. Zapewne z powodu
artykułu
„Teodemokracja Kaczyńskich”, który opublikowałem miesiąc wcześniej
w „Gazecie Wyborczej”. Ludzie pukali się wtedy w głowę: czekasz na
podpis Kaczyńskiego i atakujesz go w gazecie? A mnie się po prostu wtedy
nie mieściło w głowie, że Kaczyński mógłby nadużyć władzy dla zemsty.

W czasach Dobrej Zmiany i prezydentury Andrzeja Dudy takiej
pewności już bym nie miał. Mogę sobie bardzo łatwo wyobrazić Dudę
niepodpisującego nominacji profesorskiej dla kogoś znanego z krytyki
PiS i Kościoła. I pewnie nikt by nawet nie protestował.
Po prostu – przyzwyczailiśmy się. Taki mamy klimat i już.
A jednak protestować trzeba i trzeba tłumaczyć. Cierpliwie i wytrwale –
może coś dotrze, coś się przebije przez grubą błonę samozadowolenia
i wśliźnie pod kostium narcyza, wywołując refleksję.

A więc: Panowie, tak nie można! Prezydent samodzielnie decyduje
o wielu spawach w sposób, jak to się w mówi w kręgach PiS, suwerenny.
Poza tym jednak jest urzędnikiem państwowym i bardzo wiele jego
czynności ma taki sam charakter jak czynności innych urzędników.
A urzędnik wydaje decyzje na podstawie prawa i procedury, a nie swoich
osobistych przekonań. Jeśli obywatelowi coś się należy i w odpowiedniej
procedurze zostało to stwierdzone, to urzędnik ma obowiązek wydać
decyzję pozytywną. Jego rolą jest tylko zweryfikowanie poprawności
przeprowadzonej procedury.

Tak właśnie ma się sprawa z profesorami i sędziami w Kancelarii Prezydenta RP.
Urzędnicy kancelarii sprawdzają, czy wszystko było jak należy,
i przedstawiają prezydentowi do podpisu nominacje.
Prezydent po prostu ma urzędniczy obowiązek je podpisać. I tyle.
Nic mu do tego, kogo akademicy desygnują na profesora, a sędziowie
na sędziego. W demokracji świat akademicki, a tym bardziej wymiar
sprawiedliwości, są niezależne od władzy wykonawczej. W przeciwnym
razie profesorami i sędziami mogliby zostawać tylko ci, którzy podobają
się (lub przynajmniej nie przeszkadzają) władzy. A wtedy już po
demokracji. Odrzucić nominację w obszarze, którego niezależność od
władztwa politycznego należy do fundamentalnych zasad ustrojowych
(a tak jest z niezależnością władzy sądowniczej i wolnością nauki)
prezydent mógłby wyłącznie z powodów wad formalnych i prawnych
w odpowiedniej procedurze.

Zadaję sobie pytanie, czy Andrzej Duda tego nie wie, czy tylko udaje?
I co byłoby gorsze? Oczami wyobraźni widzę zatrudnionych przez Dudę
w kancelarii „kolegów z podwórka”, którzy buszują w Googlach,
sprawdzając, czy jeden z drugim sędzia przypadkiem nie skrzywdził
któregoś z „naszych” i nie pachnie „lewactwem”. Gdyby jakieś znalezisko
miało wskazywać, że jest z obozu wroga, to niedoczekanie!
Albo po prostu ludzie posyłają donosy gdzie trzeba i zostają wysłuchani.

Jeśli tak to działa, to mamy Afrykę na Krakowskim Przedmieściu…
Ale ja mam ciągle nadzieję, że opamiętanie jest jeszcze możliwe.
Zachłyśnięcie władzą i niedojrzałość mogą prowadzić do arogancji i
nadużyć. Ale na urzędzie przecież się dojrzewa. Oby jak najszybciej.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 8:40, 03 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 12:14, 04 Lip 2016    Temat postu:

3.07.2016
niedziela


Jak Błaszczak banderowców pokonał
Jan Hartman

Dziś w nocy skończyła się przyjaźń polsko-ukraińska.
Członkowie Ot Vinta, popularnego zespołu kabaretowego,
grającego satyryczne pastisze a la „rockabilly”,
zostali cofnięci w granicy polsko-ukraińskiej w Zosinie.

Na postawie donosu lokalnych narodowców z Przemyśla sam minister
spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nakazał straży granicznej
niewpuszczenie do Polski rzekomych zwolenników Bandery.
Zespół grywał już w Polsce wiele razy w ciągu minionych dwunastu lat.
Tydzień temu miał zagrać w Przemyślu, co udało się polskim
nacjonalistom storpedować. Teraz jechał na koncert do Warszawy,
na zaproszenie Związku Ukraińców w Polsce.

Wrogi i histeryczny akt polskich władz w stosunku do znanego i lubianego
na Ukrainie zespołu nie tylko dramatycznie popsuje bardzo dobry do dziś
wizerunek Polski wśród Ukraińców, lecz również nastroi przeciwko
państwu polskiemu milion Ukraińców mieszkających od niedawna
w naszym kraju. To tak jakby na Ukrainę nie wpuszczono
Andrzeja Rosiewicza z powodu jego prawicowych poglądów.
Sytuacja iście paranoiczna. Ale taka właśnie ta sytuacja jest.

Strasznie mi wstyd, że moje państwo, wprawdzie przejściowo
„popadłsze” w łapy populistycznego i nacjonalistycznego reżimu,
zachowuje się jak te wszystkie wstrętne dyktatury, które za nic mając
prawo, „po uważaniu” decydują sobie, komu i co będzie wolno.
Panu Błaszczakowi zapewne nie przyszło nawet do głowy, że członkowie
zespołu na podstawie umów międzynarodowych po prostu mają prawo
wjechać do Polski i już, choćby wielbili Banderę jak własnego dziadka.
A jeśli to ich uprawnienie miałoby zostać zawieszone, to z ważnych
powodów. Z pewnością nie mogą nimi być poglądy obywateli Ukrainy
pragnących przekroczyć polską granicę. Twierdzenie, że grupa satyryków
z gitarami „stanowi zagrożenie dla ładu i porządku publicznego”
(bo tak podano w uzasadnieniu), niczym terroryści, jest nie tylko
kpiną z prawa, ale samo w sobie jest żałosne i groteskowe.
Czyżby satyrycy stanowili zagrożenie dla państwa PiS? Takie jest silne?

Czy teraz należy się spodziewać represji rządców z PiS w stosunku
do artystów z polskim obywatelstwem? Przecież i oni miewają poglądy
niepodobające się władzy… A może zagrożenie dla ładu i porządku polega
na tym, że muzyków z Ukrainy mogą pobić polscy faszyści?
To wtedy należałoby napisać, że władze polskie nie są w stanie zapewnić
gościom bezpieczeństwa i dlatego odmawiają im wjazdu.
Też by było śmiesznie, ale mniej strasznie.

Do Polski wpuszcza się za to bez żadnych oporów faszystowską hołotę
z różnych krajów, grającą na legalnych (niby to „prywatnych”)
imprezach nazi-rock, nawołujący do przemocy w stosunku do niebiałych
i gloryfikujący Hitlera. To władzom Polski nie przeszkadza.
Natomiast gdy wdzięczni słuchacze faszystowskich kapel zaprotestowali
przeciwko czemuś, co uważają za konkurencję (wszak nacjonalizm
ukraiński jest mentalnie tym samym co polski, tyle że miejsce
złego Polaka zajmuje w tym drugim zły Ukrainiec), czujna władza
zareagowała natychmiast.

Bo takie są po prostu jej sympatie. Dla nich narodowcy
to „fajne chłopaki”, które mówią to, co minister Błaszczak myśli,
a tylko boi się powiedzieć, z powodu lewackiej poprawności politycznej,
narzucanej przez masońsko-żydowską Unię Europejską. A może jednak
nie myśli? To niech powie. Niech powie, co sądzi o kibolach, chuliganach,
młodocianych gangsterach ukrywających się za polską flagą przed
wymiarem sprawiedliwości. Niech powie, co sądzi o szowinizmie
i ksenofobii. I co zrobił dla obrony ładu i porządku publicznego
w obliczu fali przemocy
w stosunku do cudzoziemców?

Rozkwitający pod opiekuńczymi skrzydłami władzy faszyzm nie jest dla
polskiego MSZ epoki PiS żadnym problemem. Problemem są Ukraińcy,
którzy być może mają zbyt jednostronną wizję stosunków
polsko-ukraińskich w przeszłości – w porównaniu z subtelną,
pełną szarości i światłocieni, a także wrażliwości na punkt
widzenia drugiej strony analizą historyków z kręgów PiS.

Teraz tylko patrzeć, jak Ukraina w odwecie odeśle z granicy polskich
prawicowców. I już po przyjaźni, na którą pracowało tylu polityków po
obu stronach, nie wyłączając Lecha Kaczyńskiego. Trudno przyszło,
łatwo poszło. A Putin miał z czego się pośmiać przy śniadaniu.
Ze specjalną dedykacją dla min. Błaszczaka!

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 12:19, 04 Lip 2016    Temat postu:

-
ziomekp.1
4 lipca o godz. 9:38

Zacytujmy profesora: „Błaszczakowi zapewne nie przyszło nawet do głowy, że członkowie zespołu na podstawie umów międzynarodowych po prostu mają prawo wjechać do Polski i już, choćby wielbili Banderę jak własnego dziadka”, amen.

Rzuca pan gromy na „wpuszczanie” do Polski faszystów a przepraszam, że głupio spytam: jakie wartości wyznają wielbiciele Bandery? Poza tym niech pan profesor poszpera w necie i poczyta ilu aktorom, piosenkarzom czy innej maści artystom z Rosji, Stanów czy Europy Kijów zabronił wjazdu, niech sobie pan przypomni jak światłe władze Kijowa sprzeciwiały się marszowi LGBT które to środowiska są tak bliskie panu profesorowi, jak ich nazywały.

Z nienawiści do Rosji czy Putina odbiera wam rozum, poparli byście każdą szumowinę która wrzeszczy „Precz z Putlerem”, Kijów zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak i ma nas gdzieś a my go mamy głaskać po główce? Niech pan, pan Celiński czy Sierakowski pisze więcej artykułów o miłości do KOD, Petru, imigrantów czy Ukrainy a lewica moim zdaniem nie „podniesie się” przez następne 20 lat, RUSZCIE TYŁKI Z KRAKÓWKA CZY WAWKI i wsłuchajcie się w ulicę!!!!!!

Pozdrawiam, niepoprawny lewicowiec, od zawsze (nie wiem jak długo).
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 16:24, 08 Lip 2016    Temat postu:

8.07.2016
piątek


Dywersja podczas szczytu NATO?
Jan Hartman

Jeszcze nie rozpoczął się szczyt NATO, a już wybuchł polityczny skandal.
Jego autorem jest stowarzyszenie Solidarni 2010 Ewy Stankiewicz,
które de facto stanowi przybudówkę PiS, hojnie finansowaną ze środków publicznych.

Otóż na Stadionie Narodowym przedstawiciele tego stowarzyszenia
rozdają gościom ulotkę następującej treści (tłumaczę początkowy
jej fragment z angielskiego – trochę nieporadny język przekładu
odzwierciedla pewną nieporadność angielszczyzny oryginału):

„Śmierć polskiego prezydenta w Rosji – 10 kwietnia 2010. Dowody podważają śledztwo Putina w sprawie katastrofy smoleńskiej. Prezydent kraju NATO i dziesięciu generałów NATO zostało zabitych. 10 kwietnia 2010 roku samolot Tu 154 należący do polskich sił zbrojnych rozbił się w mieście Smoleńsku w Rosji, zabijając wszystkich 96 ludzi na pokładzie, podczaj ich podróży do Katynia. Wśród nich znajdował się Prezydent Lech Kaczyński oraz jego żona Maria, były Prezydent Polski na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, założycielka ruchu Solidarność Anna Walentynowicz, szef Sztabu Generalnego oraz dziewięciu innych najważniejszych polskich generałów NATO. Polski Prezydent i ogromna większość pasażerów była znana jako polscy patrioci, a wielu z nich było w opozycji w stosunku do rządu polskiego, na którego czele stał Premier Donald Tusk z partii PO”.

Dalej wymienia się argumenty na rzecz „hipotezy zamachu”,
powtarzające banialuki o rzekomo zbyt szerokim rozrzucie szczątków samolotu itp.

Z ulotki wynika logicznie bądź sugerowane jest co następuje:
– śledztwo w sprawie katastrofy prowadził Putin – polskiego jakby nie było
– prawie na pewno w Smoleńsku miał miejsce zamach
– jako że w katastrofie/zamachu zginęło wielu przeciwników rządu
Donalda Tuska, rodzą się podejrzenia, iż może on być jej/jego winowajcą.
Nie mogę sobie wyobrazić kraju, którego spójność dyplomatyczna byłaby tak zdewastowana, iż na arenie międzynarodowej władze – na potrzeby swojej wewnętrznej walki politycznej – insynuowałyby swoim poprzednikom zbrodnię zabójstwa prezydenta, a w dodatku kierowały te insynuacje w stronę poprzedniego premiera, będącego obecnie jedną z kluczowych postaci polityki międzynarodowej. Wyobrazić sobie takiej hucpy nie sposób – trzeba ją zobaczyć na własne oczy. I właśnie ją zobaczyliśmy. Teraz znowu musimy wysilić wyobraźnię, żeby przedstawić sobie to zażenowanie i przerażenie, jakiego doświadczają goście szczytu NATO, spotykając się z czymś takim.

Gdy podejmowano decyzję o organizacji szczytu NATO w Warszawie, nikt jeszcze nie brał na poważnie ewentualności przejęcia pełni władzy przez Jarosława Kaczyńskiego, a postać Antoniego Macierewicza w roli ministra obrony mogła jeszcze uchodzić za słaby pomysł na polityczny skecz. Dwa lata temu, ba, rok temu, Polska była traktowana jak poważny kraj, mający wielkie osiągniecia w budowie demokracji i mocnej gospodarki. Gdy wszystko to runęło, razem z reputacją Polski, było już za późno, aby zmieniać lokalizację konferencji przywódców państw NATO. Amerykanie i ich sojusznicy muszą to przetrwać, choć żadnych złudzeń co do tego, co się w Polsce dzieje i kim jest Antoni Macierewicz, nie mają. Między innymi wiedzą od lat, że częścią strategii walki politycznej PiS jest wmawianie opinii publicznej, jakoby istniały jakieś wątpliwości co do przyczyn katastrofy smoleńskiej, a nawet insynuowanie, iż miał miejsce zamach, w który zamieszane mogą być władze Rosji i Polski. Jako że katastrofa smoleńska należy do najbardziej skrupulatnie i jednoznacznie wyjaśnionych katastrof lotniczych w historii i nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że miał tam miejsce tragiczny wypadek, uparte i systematyczne szerzenie insynuacji i oskarżeń przez Antoniego Macierewicza budzi powszechne zgorzenie wśród elit politycznych Zachodu.

Przyjeżdżając do Polski, przywódcy NATO wiedzieli, że staną się statystami w politycznym teatrzyku, jaki urządzi PiS dla pokazania swego rzekomego niebywałego sukcesu politycznego. Częścią tej paskudnej propagandowej manipulacji jest umieszczenie w tle warszawskiej konferencji sprawy Smoleńska, co ma służyć zbudowaniu przekazu mówiącego Polakom: patrzcie, światowi przywódcy też domagają się „prawdy o Smoleńsku”!

Okazało się, że propaganda kłamstwa smoleńskiego, polegającego na twierdzeniu, jakoby przyczyny katastrofy wciąż nie były znane, nie ograniczy się do uzgodnionej z NATO wystawy poświęconej katastrofie smoleńskiej. Tytułem propagandowej dywersji na tyłach frontu rozrzucono ulotki o żenującej, potwarczej w stosunku do Polski i władz RP treści. Ile trzeba mieć w sobie zapiekłej nienawiści, żeby poważyć się na całkowicie pozbawione podstaw szkalowanie własnego kraju i własnego rządu na najwyższym forum międzynarodowym? Takie zachowanie objawia obrzydliwą, cyniczną mentalność zaprzańca, który dla własnej korzyści politycznej gotów jest wyprzeć się własnego państwa i zakłamać się tak doszczętnie, iż uwierzy jeszcze, że jego podłość to w istocie najczystszy patriotyzm. Tak właśnie myśleli targowiczanie i tylu innych obrońców „sprawy narodowej”, frymarczących Polską i kolaborujących z okupantami, zaborcami i inną komuną przez całe stulecia.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 8:56, 09 Lip 2016    Temat postu:

-
Vera
8 lipca o godz. 17:07

Szanowny Pan Hartman!
Tak jak Pana cenię i szanuję tak pozwolę sobie zauważyć choć
rozumiem, że nie będzie Pan byle komu odpowiadał.
Wystarczy mi jeśli Pan się przez chwilę zastanowi, jaki jest Pański udział w tym cyrku. Powtarza Pan po kolei pisowskie histerie, że Putin jest winien wszystkiemu. To jak Pan wytłumaczy, że winien jest wszystkiemu, ale tylko temu, co Panu pasuje. Inni uważają inaczej i dlaczego to niby mieli nie mieć racji?
Nudzą mnie już te ciągłe płacze nad złym PiSem, kiedy nie jest Pan (ani Panu podobni) w stanie zaproponować jakiejkolwiek spójnej idei, dla której warto by było działać.

Widzi Pan, istnieje dla mnie przypadek, kiedy Putin zachował się jak bandyta: doprowadzając do skazania dziewczyn z Pussy Riot. Tylko, że akurat ten zamach na wolność sztuki i na demokrację spotkał się z powszechnym applausem polskich obrońców czegośtam. Tacy demokraci. A Pan co wtedy napisał? Natomiast jęki i płacze nad tym jaki to PiS niedobry skończą się już niedługo i to absolutnie.

Proszę pomyśleć, czy dzisiejsze spotkanie NATO to spotkanie gołąbków
pokoju czy raczej podżegaczy wojennych. Jak to jest, że Rosja działa
w Europie budując rurociągi czy most na Krymie, z którego skorzysta
kiedyś nawet Ukraina a z drugiej strony pod jej granice przemieszcza się
czołgi rakiety i bataliony. Czy tak wygląda pokojowy dialog?
I Pan się dziwi, że Stankiewicz buduje dialog skuteczniej?
Jakie jest Pańskie w tym miejsce?

--

SŁOWIANIN STANISŁAW
8 lipca o godz. 19:04

I dobrze bo Smoleńsk to wizytówka prezydentury LK i stanu sił zbrojnych
pod zwierzchnikiem prezydentem.Bo Macierewicz na b.o. określił
ten stan za ruinę choć po obaleniu tzw.komuny rządy sprawowali katolicy
zwierzchnicy.Bezpieczny lot ubezpieczał katolik generał lotnictwa
i inni w tym duchowni odprawiający egzorcyzmy za pomyślność lotu
wyborczego.Tak sobie myślę,że wyrok boski celowo pominięto
w pisowskiej propagandzie wypierając się Boga aby przykryć bałagan
w kancelarii prezydenta co pokazał lot do Gruzji.

Bóg daje i zabiera a nie Tusk i Putin.Memento mori !
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Sob 9:04, 09 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:36, 20 Lip 2016    Temat postu:

19.07.2016
wtorek

Bezwstyd i komizm
Jan Hartman

Afrykańskich standardów ciąg dalszy. Naczelnik państwa ostrzega przez
imigrantami, roznosicielami chorób. Żadnych konsekwencji.
Rodzina i kierowcy naczelnika dostają synekury.
Bezwstydne wzruszenie ramion. Nie ma takiego brudu,
który nie spłynąłby z naczelnika jak stary tłuszcz z teflonu.

On i jego partia istnieją poza sferą moralną – w świecie, w którym nie
istnieją kategorie podłości i skandalu. Nie istnieją, więc ich nie ma.
Skandal to może Tusk – my jesteśmy prawdziwi Polacy i nam wszystko
wolno. Honor? My mamy większość w Sejmie, a honor to załatwią nam
„żołnierze wyklęci”. Mąż premierki ma biznes oparty na dotacjach z Unii
Europejskiej – żadnych konsekwencji. W świecie PiS nie istnieje pojęcie
konfliktu interesów. Są tylko interesy. Minister spraw wewnętrznych
ośmiela się pouczać w knajackiej, idiotycznej połajance kraj wstrząsany
zamachami terrorystycznymi, mający za sobą 40 lat doświadczeń
w ich zwalczaniu. Żadnych konsekwencji.

Już nikt na świecie nie przejmuje się poszczekiwaniami z Warszawy.
Czasy Geremka i Skubiszewskiego, kiedy Polska pokazywała kulturę
i klasę, to prehistoria, którą pamiętają już tylko emerytowani dyplomaci
i politycy. Sierakowski podsumował epokę Podłej Zmiany celnie i dosadnie: „K…, jaki wstyd!”.

Bezwstyd jest typową cechą reżimów autorytarnych. Ludzie kulturalni
są wobec nich zupełnie bezbronni. Nie ma wszak odpowiedzi na bezwstyd.
Mówimy „nie wstyd wam?”, a oni tylko będą śmiać się nam w nos.
Wstydzić musimy się za nich sami. No to się wstydzimy. Takie czasy.

Populistyczne reżimy są nie tylko bezwstydne, lecz zawsze są trochę
przynajmniej śmieszne. Tylko trzeba ten komizm umieć dostrzec.
Dziwię się, że media nie zauważyły śmieszności ogłoszonego właśnie
zamiaru wypłacania żonie prezydenta sutej pensji. No dobra, skoro
się nie śmiejecie, to może wyjaśnijmy sobie na poważnie, dlaczego
to jest śmieszne. Nie będziemy się już śmiać, trudno, ale może coś zrozumiemy.
Otóż wynalazek „urzędu prezydenta” jest sposobem, jaki znalazły nowoczesne społeczeństwa dla załagodzenia konfliktów wynikających z przejścia z systemu monarchicznego do demokratycznej republiki. Prezydent zachowuje w sferze obyczaju politycznego i protokołu pewne cechy majestatu królewskiego. Z tego powodu również jego małżonka (lub małżonek) staje się trochę „królową-małżonką”. Wszystko to jest nawet miłe, jeśli utrzymuje się w ramach celebry, której sentymentalny sens rozumieją wszystkie strony. Faktycznie jednak prezydent jest urzędnikiem państwowym, mającym wprawdzie bardzo duże możliwości podejmowania dyskrecjonalnych decyzji, niemniej jednak urzędnikiem.
W demokratycznym państwie prawnym każdy, kto pracuje w sferze instytucji publicznych, łącznie z prezydentem, wykonuje swoje obowiązki, określone w stosownych ustawach i przepisach. Każdy, bez wyjątku. Jeśli jest pensja, to znaczy, że jest zatrudnienie. Jeśli jest zatrudnienie, to są obowiązki. Jeśli są obowiązki, to są przepisy, z których one wynikają. Złamanie tych zasad oznacza albo ignorancję, albo arogancję, albo infantylizm.
Pomysł pensji dla „Pierwszej Damy” łamie wszystkie te zasady naraz i zapewne wynika z połączenia wszystkich trzech przyczyn. PiS nie wie, co to jest państwo prawne, nie wie, że funkcjonariusz publiczny musi działać w ramach prawa i mieć wyraźnie określony zakres obowiązków. A gdyby nawet wiedział, to miałby to w nosie, bo nie zwykł przejmować się standardami. Standardy są dla mięczaków, którzy nie umieli wygrać wyborów. Dla nas jest „hulaj dusza, piekła nie ma”.
Jeśli pani Agata Duda będzie dostawać pensję, nie mając żadnych związanych z tym obowiązków i rygorów, to ja bardzo proszę, żeby wszystkie inne panie, które muszą pełnić pewne funkcje kurtuazyjne przy mężu, oraz panowie, którzy muszą pełnić takie funkcje przy żonach, również je otrzymali. Pani profesorowa, pani ambasadorowa, mąż pani premier itp. I tylko proszę niczego za te pieniądze nie wymagać, bo małżonkowie wszak nie są merytorycznie przygotowani do pełnienia funkcji reprezentacyjnych. Po prostu im się przydarzyło. Pani Agacie Dudzie, nauczycielce niemieckiego, przydarzyło się zostać Pierwszą Damą. Nieźle. Skoro jednak do kompletu ma się jej przydarzyć kilkanaście tysięcy zł miesięcznie, to dla Pana Szydły (w końcu premier ma większą władzę) proponuję z dziesięć kawałków. A dla kota prezesa karton konserw rybnych.
Pani Duda postąpiłaby mądrze, ucinając tę kwestię prostym oświadczeniem, że żadnych pieniędzy od państwa za stanie u boku czcigodnego małżonka brać nie zamierza. Z drugiej strony ogłoszona w tym samym czasie co absurdalny pomysł pensji dla Pierwszej Damy decyzja o podwyżkach dla rządu i posłów jest pierwszą decyzją PiS, którą w pełni popieram. Wprawdzie pobudką nie jest tu bynajmniej siła moralna, przezwyciężająca lęk populistów przed gniewem ludu wobec „polityków złodziei”, niemniej jednak jest to decyzja w pełni słuszna co do swej treści. Państwo, które boi się płacić pensje swoim funkcjonariuszom, tylko pogłębia swój rozbrat z ludem, który widząc tę słabość rządu, tym bardziej nim pogardza. A my się dopiero uczymy, że mamy własne państwo, które trzeba szanować. PiS nam tego nie ułatwia, ale w tym jednym punkcie interes władzy spotkał się interesem publicznym.
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 19:43, 20 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:38, 20 Lip 2016    Temat postu:

-
Wojtek A.
19 lipca o godz. 20:53

Jedyny pomysł profesora z którym się zgadzam w tym tekście
to dofinansowanie dla prezesowego Kota, który za swój los
absolutnie na pensję zasługuje.

Kaczor ustalając pensje dla swoich „lizodupów” odpłaca się im za to lizanie.

Sam prezes „liże du.ę” klerowi i jeszcze musi do tego sowicie dopłacać
bo biskupi i kardynałowie byle paroma tysiącami się nie zadowolą.

Przecież wszyscy wiedzą, że na kościół rocznie idą miliardy podatniczych
pieniędzy, którymi na lewo i prawo rządzące Polską katolickie
matolstwo szasta bez żadnych skrupułów i ograniczeń.

-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 19:41, 20 Lip 2016    Temat postu:

jacusek
19 lipca o godz. 21:44

Ma Pan rację. No i co z tego. To co jeszcze 3-4 lata temu było
kompletnym marginesem staje się normą. Jeżeli ludzie pod swoim
imieniem i nazwiskiem są w stanie wypisywać głupoty w stylu „nienawidzę
tego czy tamtego”, „Ci do gazu”, „tamtych do Afryki”. Coraz więcej
tolerujemy. Ja na swoim podwórku staram się zwracać uwagę na słowa
typu „pedał”, „ciapaty” czy inne wyzwiska o których już wolę nie
wspominać. Czasami nawet działa – niektórym robi się po prostu głupio.


I chyba nie pozostaje nam nic innego jak zacisnąć zęby, pracować
u podstaw i przeczekać. Oni nie dadzą rady rządzić przez więcej niż

dwie kadencje. Więc jeszcze 7 lat. Ale kto później?

A co do pierwszej damy i jej pensji. Nawet nie wiem jak to skomentować.
Ciężko racjonalnie zrozumieć. PiS może nie zdaje sobie sprawy, że to nie zawsze będzie Pani Duda…….
--
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 5:30, 10 Sie 2016    Temat postu:

9.08.2016 -- wtorek


Feministyczne rewelacje Gowina
Jan Hartman

Minister Jarosław Gowin oświadczył w radiu TOK FM, że ministrem jest
między innymi po to, by strzec dziedzictwa kultury i cywilizacji Zachodu,
opierającej się na: greckiej filozofii (Platonie i Arystotelesie),
rzymskim prawie oraz tradycji judeochrześcijańskiej.

Strzec przed inwazją nierespektujących „naszych wartości” muzułmanów. Przykładem takiej wartości, która wymaga antymuzułmańskiej zapory, jest równość kobiet i mężczyzn. Dowiedzieliśmy się również, że Zachód wprawdzie nadal opiera się na swoich wartościach, ale często czyni to w sposób karykaturalny. Enuncjacje te wymagają odpowiedzi.
Po pierwsze, minister nauki nie jest od wartości, tylko od tego, aby nauka mogła rozwijać się swobodnie i była wolna od politycznych nacisków, w tym również nacisków, dla których pretekstem mogłoby być stróżowanie wartościom przez wzmożonych moralnie ministrów. Jedyna wartość, której strzec powinien Jarosław Gowin, to wolność nauki polskiej, w tym wolność od ideologicznej presji ze strony polityków zarażonych uprzedzeniami i obsesjami. Resztę niech łaskawie zostawi naukowcom.
Po drugie, nauka milczy na temat szczególnego zamiłowania Platona, Arystotelesa, prawa rzymskiego i cywilizacji judeochrześcijańskiej do równości płci. O ile mnie pamięć nie myli, równość płci jest postulatem XIX-wiecznych liberałów i socjalistów, który wcielono w życie mimo dramatycznych oporów ze strony wszelkiej maści obrońców „cywilizacji Zachodu i tradycji judeochrześcijańskiej”.

Po trzecie, rzucając ciężkie oskarżenia pod adresem wyznawców Mahometa, pan minister powinien być nieco bardziej konkretny. Czy poza kwestią równości płci, w której muzułmanie nie odbiegają bodajże od standardów, które aż do całkiem niedawnych czasów obowiązywały również w naszym kręgu kulturowym, Jarosław Gowin może wskazać choćby kilka innych tajemniczych „wartości”, których to muzułmanie nie respektują (do czego zresztą, jak sam przyznaje, mają prawo)?
Czy chodzi o to, że na Zachodzie się pije, a muzułmanie są z alkoholem na bakier? A może rzecz w tym, że Zachód nie lubi kradzieży i rozbojów, a tacy na przykład Arabowie owszem? Albo że my jesteśmy mili i gościnni, a oni zadufani w sobie i zamknięci? O co konkretnie chodzi? Bo jeśli o nic konkretnie nie chodzi, to cała ta gadanina o wartościach wydaje się niczym innym jak manifestacją uprzedzeń lub dyskursem zastępczym, w którym po prostu wyraża się o lęk (uzasadniony) przed terroryzmem i fundamentalizmem islamskim.

Minister nauki nie zajmuje się wszak polityką bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Dobrzy byłoby, aby szanując naukę, zachował dalej idącą powściągliwość. Przecież wie, że istnieją dobrze rozwinięte studia nad kulturą i cywilizacją, zarówno w wymiarach historycznych, jak i socjologicznych. Byłoby roztropnie komentarze w zakresie studiów porównawczych cywilizacji oraz problemów społecznych związanych z integracją społeczną mniejszości muzułmańskich w Europie pozostawić osobom, które się na tym znają.

Po czwarte, jest czymś zaiste żenującym, gdy dygnitarze z kraju mającego bardzo wątłe tradycje w zakresie praktykowania liberalnej demokracji, a przede wszystkim kompletnie niemal homogenicznego etnicznie i kulturowo, przemawiają tonem mentorskim do narodów i państw Zachodu, mających niezwykle bogate doświadczenia w kwestiach wielokulturowości i zwalczania związanych z nimi zagrożeń, w tym również zagrożeń terrorystycznych. Pouczanie Niemców czy Francuzów w tym względzie jest po prostu śmieszne.
Po piąte, byłoby lepiej, gdyby zatwardziały konserwatysta, związany z ultrakonserwatywnym i populistycznym rządem, łudząco podobnym do klerykalnych rządów większości krajów muzułmańskich, nie stroił się w piórka feministy, zatroskanego o równość płci. Brzmi to nawet nie fałszywie w jego ustach, lecz po prostu śmiesznie.

Piszę te słowa w Wiedniu, mieście pełnym muzułmanów i Polaków. Jednych i drugich spotykam na każdym kroku. Wczoraj na przykład widziałem całą bandę zapijaczonych polskich „meneli” pod dworcem. A dziś spotkałem się z mieszkającymi w Wiedniu polskimi naukowcami. Są Polacy tacy i inni. Zupełnie jak muzułmanie, choć akurat ci raczej nie zataczają się na ulicy i nie żebrzą. Pewnie są wśród nich jacyś „nie tacy”, na przykład bijący kobiety, co oczywiście w Polsce jest nie do pomyślenia.
Skoro pan Gowin nie zna Zachodu, to może zamiast słuchać bzdur i je powtarzać po prostu spróbuje poczytać o tym, co robi się w Austrii albo w Szwecji, żeby wszyscy mieszkańcy i obywatele pochodzący z różnych stron świata czuli się dobrze i sprawiedliwie traktowani, równi i solidarni w ramach jednego wielokulturowego społeczeństwa. A robi się w tych sprawach wiele mądrych rzeczy – i to z dobrym skutkiem. Jakkolwiek nie brakuje tu ludzi, którzy praktykują, tak jak pan Gowin, poczucie wyższości i uprzedzenia. Na szczęście są oni ciągle w mniejszości.

Gdyby miało się to zmienić i zapanowała „naszość”, polegająca na jakiejś „supremacji” kulturowej i obyczajowej, odczuwanej przez mniejszości jako dyskryminacja, z całą pewnością nie zrobiłoby się tu bezpieczniej. Na razie, na szczęście, jest bardzo bezpiecznie. Nieporównanie bezpieczniej niż w Polsce, w której mniejszości stanowią ułamek procenta populacji. Namawiam pana Gowina do odrobiny pokory i takiego zwyczajnego, ludzkiego zaciekawienia się światem. Zachód jest naprawdę duży, ciekawy i skomplikowany. Warto go trochę poznać! Warto też go szanować i uczyć się od niego. Twórcy polityk społecznych pomagających utrzymać jednocześnie porządek i sprawiedliwość w złożonym społeczeństwie mają nam do powiedzenia nieporównanie więcej ważnych i praktycznych rzeczy niż kapłan, który za nic nie odpowiadając i na niczym się nie znając, może sobie międlić wciąż te same wyświechtane frazesy.
To wszystko są poważne sprawy, którymi zajmują się poważni ludzie. I właśnie dzięki temu, że Zachód ma poważnych ludzi do poważnych problemów, jest tym, czym jest. Gdyby zamiast tego rządziły tu jakieś „PiS-y”, to pomijając wszystko inne, w Wiedniu ani w innych stolicach Europy nie byłoby ani pół Polaka. Kto i po co miałby tu wpuszczać miliony ludzi kulturowo nieprzystosowanych, zarażonych patologiami społecznymi czasów komunizmu, nieznających języków i mających niewielką skłonność do integrowania się z miejscowym społeczeństwem, poznawania i szanowania praw krajów gospodarzy?

A jednak wpuścili. I trzymają – mimo wielu kłopotów, jakie z nami mają. Dlaczego? Bo liczą się (nowe) zachodnie wartości! Te, o których pan Gowin nie pamięta: otwartość, tolerancja, solidarność z ubogimi i pokrzywdzonymi. To młode i piękne wartości Zachodu. Nauczyliśmy się ich niedawno, mimo oporu reakcjonistów i całej tzw. prawicy. Muzułmanie też ich się uczą. Może zdąży się ich jeszcze nauczyć Jarosław Gowin. A jak nie, to może jego dzieci. Powolutku.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 6:33, 11 Sie 2016    Temat postu:

-
Mat --> Beniowskiego
--
1_2
Diagram -- 1
Mat w 6 posunięciach -- #6
1.Sxc7+ Kb8 - 2.Sxe8+ Ka8 - 3.Sc7+ Kb8 - 4.Sa6+ Ka8 - 5.Hb8+ Wxb8 - 6.Sc7 mat

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 14:19, 11 Sie 2016    Temat postu:

11.08.2016
czwartek


Kaczyński – polityk pomnikowy
Jan Hartman

Jarosław Kaczyński po raz kolejny dał upust swojej nienawiści do wyimaginowanych wrogów i pogardy dla zasad państwa prawa. Każdy, kogo oburza cyniczne nadużywanie tematyki katastrofy smoleńskiej dla celów politycznych i rozsiewanie insynuacji o rzekomym zamachu, dla Kaczyńskiego stoi „poza Polską i poza polską kulturą”. Czy Kaczyński wie, że jego „ekskomunika” eliminuje ze wspólnoty narodowej większość społeczeństwa? Czy zdaje sobie sprawę, że paranoiczne oszczerstwa i brednie wygadywane przez środowisko PiS o katastrofie smoleńskiej, znajdują posłuch wśród milionów, lecz przerażają i odrażają większość społeczeństwa? Wie. Ma to w nosie.

Oto słowa naczelnika państwa z dnia 10 sierpnia 2016 roku:

Ci, którzy działali wtedy […] chcą przeciwstawiać się temu, co jest naszym celem, to znaczy prawdzie o Smoleńsku i uczczeniu pamięci ofiar Smoleńska. I ten cel będą realizowali wszelkimi metodami. Wobec tego wyzwania musimy znowu stanąć, powtarzam, z całą determinacją, z całą determinacją odrzucić wszystkie żądania. Te wszystkie działania pseudo-administracyjne, pseudo-prawne. Musimy wiedzieć, że racja, całkowita racja, jest po naszej stronie. Jeśli będzie trzeba tę rację umocnić poprzez akty normatywne, poprzez ustawy, to z całą pewnością to uczynimy.
Są prowokacje, które trzeba przemilczeć i takie, na które trzeba dać odpowiedź. Gdy nieformalny przywódca państwa ośmiela się mówić takim tonem i takie rzeczy, ci, których znieważa i spotwarza, powinni mu odpłacić wedle sprawiedliwości.

Otóż, „ci, którzy działali wtedy”, to przede wszystkim Kancelaria Prezydenta RP, która odpowiadała za organizację wizyty 10 kwietnia 2010 roku delegacji prezydenckiej w Smoleńsku. Odpowiedzialność tej instytucji w żaden sposób nie jest przez PiS, z Kaczyńskim i Macierewiczem, brana pod uwagę, gdyż prawda o Smoleńsku w żadnej mierze ich nie interesuje. Interesuje ich wyłącznie kłamstwo smoleńskie, to znaczy oszczerstwo, jakoby doszło do zamachu lub co najmniej do umyślnych, złośliwych i przestępczych zaniedbań ze strony administracji Donalda Tuska. Prawda o Smoleńsku jest doskonale znana i doprawdy żadna wielka katastrofa lotnicza nie została tak dokładnie i dogłębnie wyjaśniona, jak ta. Prawda, którą zna też Kaczyński, jest taka, że doszło do katastrofy w wyniku nieodpowiedzialnego lądowania samolotu w warunkach atmosferycznych, w których na takim lotnisku lądować nie wolno. Brawura, za którą stała silna presja psychologiczna, wynikająca z ogólnej atmosfery towarzyszącej podróży i jej kontekstu, doprowadziła do tragedii.
Mie było żadnych działań „pseudo-prawnych”. Tablice upamiętniające ofiary katastrofy wystawiono z naruszeniem prawa. Nie ma w tej sprawie sporu. Każda samowola budowlana musi być likwidowana. Jest to jeden z fundamentalnych warunków państwa prawnego. Dotyczy to zwłaszcza tego rodzaju samowoli, za którą kryją się gotowość stosowania szantażu moralnego, polegającego na kalkulacji, iż nasycenie zawłaszczonego miejsca sakralną bądź moralną symboliką postawi wykonawców prawa w sytuacji bluźnierców profanujących świętości. Takiemu szantażowi poddawać się nie wolno, a jego stosowanie jest szczególnie haniebne. Nakaz usunięcia pomnika nie jest działaniem „pseudo-prawnym”, lecz konsekwentnym stosowaniem prawa. To prawo, a nie pomnik jest świętością. Kto ośmiela się twierdzić, że w sprawie pomnika smoleńskiego prawo może być naruszane, ten wystawia sobie świadectwo wroga państwa i praworządności.

Nie ulega kwestii, że ofiary katastrofy smoleńskiej powinny mieć swój pomnik w Warszawie. Jest taka wola społeczna i taka potrzeba. Ten pomnik powinien był stanąć już dawno temu i jest czymś zawstydzającym, że dotychczas tak się nie stało. Jedną z przyczyn tego opóźnienia jest spór o jego umiejscowienie i wymowę. Jest rzeczą bardzo ważną, aby pomnik ten w najmniejszym nawet stopniu nie sugerował kłamstwa smoleńskiego, które z takim uporem krzewi PiS i na którym z całą premedytacją buduje swoje polityczne poparcie. Najprawdopodobniej obawa przed tym kłamliwym przekazem jest jedną z przyczyn odwlekania sprawy pomnika. Dziś możemy przypuszczać, a nawet mieć pewność, że pomnik powstanie niedługo, lecz nie będzie odzwierciedlał swą wymową naszej wiedzy (potwierdzonej autorytetem prokuratury i komisji badania wypadków lotniczych) o katastrofie smoleńskiej, lecz nada jej wymiary heroiczne i męczeńskie, których w najmniejszym nawet stopniu nie miała. Kaczyński zapowiedział postawienie wielu takich pomników w całym kraju i trzeba mu wierzyć.

W tym samym przemówieniu Jarosław Kaczyński zapowiedział też wystawienie pomnika swemu bratu: Pomnik Lecha Kaczyńskiego tutaj stanie, bo był wielkim prezydentem. Pomnik ten ma zostać wystawiony na Krakowskim Przedmieściu, obok pałacu prezydenckiego. Otóż ten pomnik nie powinien stanąć ani tam, ani nigdzie indziej. Nie chodzi przy tym o brak miejsca i niekomponowanie się takiego pomnika z historyczną, zabytkową zabudową Krakowskiego Przedmieścia. Te względy są drugorzędne i można je uznać za wybieg. Powodem, dla którego w pobliżu pałacu prezydenckiego nie powinien stanąć ani ten, ani żaden inny pomnik prezydenta RP, jest szacunek dla demokracji. Obecność pomnika polityka prawicy na tle pałacu symbolicznie naznaczałaby to miejsce jako w szczególny sposób przynależne tej właśnie ideologii politycznej i związanej z nią partii. Prezydent wybierany jest w wyborach powszechnych – trwałe powiązanie urzędu prezydenta z symboliką i wizerunkami charakterystycznymi dla jednego ze stronnictw narusza zasadę równości szans w walce politycznej i bezstronności państwa w kontekście wyborów. Urząd prezydenta powinien być zaopatrzony w przewidziane konstytucją oznaczenia i dystynkcje państwa, a nie wizerunki polityków i symbolikę mogącą podważać neutralność światopoglądową i religijną państwa.

Pomnik Lecha Kaczyńskiego nie powinien powstać w ogóle. Cieszę się, że Jarosław Kaczyński nie zasugerował, iż powodem postawienia pomnika jego bratu mogłaby być jego śmierć w katastrofie smoleńskiej. Słusznie – śmierć w wypadku nie jest tytułem do żadnej chwały. Jeśli na pomnik w Warszawie zasługuje Bronisław Geremek, który również zginął w wypadku, to nie dlatego, że miał wypadek, lecz z powodu swych zasług dla Polski – z pewnością nieporównanie większych, niż zasługi Lecha Kaczyńskiego. O pomniku dla Geremka jednakże nikt nie myśli – uważamy bowiem jego zasługi za wielkie, choć może na pomnik jeszcze niedostateczne. Podobnie z Jackiem Kuroniem. Lech Kaczyński zapewne uśmiałby się z porównania jego zasług z zasługami Kuronia. A przecież Kuroń żadnego poważnego pomnika nie ma. Nie upominamy się o niego, bo przypuszczamy, że byłoby mu nie w smak patrzeć na Warszawę z dumnego cokołu.

Lechowi Kaczyńskiemu też byłoby nie w smak, gdyż był człowiekiem dość skromnym. Robienie z niego męczennika i bohatera przez brata Jarosława zapewne by go żenowało. I słusznie. Lech Kaczyński nie był żadnym mężem stanu ani tym bardziej „wielkim prezydentem”. Był prezydentem mało popularnym, miernym i całkowicie niesamodzielnym względem własnego brata. Cóż takiego było w jego prezydenturze? Do historii przejdą zapewne słowa „Panie Prezesie, melduję wykonanie zadania”. Niektórzy miłośnicy szczegółów będą się spierać, czy szczególna przyjaźń w Saakaschwilim i pamiętny wyjazd do Tbilisi miały sens. O Możejki już nikt spierać się nie będzie – to była katastrofa finansowa. Podobnie nikt nie będzie kwestionował faktu, że pod koniec kadencji miał marne jak na prezydenta, trzydziestoparoprocentowe poparcie i doprawdy niewielkie szanse na reelekcję. Lech Kaczyński z pewnością nie był dobrym prezydentem ani niczym specjalnie się nie zasłużył. Nie miał po temu zresztą specjalnie okazji, bo wszystko, co ważne i historyczne wydarzyło się wcześniej – za prezydentury Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Kaczyński był prezydentem słabym i niesamodzielnym. Można by jednak go nawet na swój sposób cenić jako dobrego patriotę, gdyby nie fakt, że dopuścił się czynu, który naraził Polskę na śmieszność, mianując swego brata-bliźniaka premierem. Sam Jarosław Kaczyński (zanim został premierem) określił taką ewentualność mianem przesady. Lepsze byłoby wszak słowo „żenada”. Ostentacja tego nepotyzmu i naruszenie zasad relacji między urzędami premiera i prezydenta sytuowały się w tym przypadku poza granicami oddzielającymi rzeczywistość od groteski.

Przyznam się bez bicia, że pomimo całej politycznej słabości i oportunizmu Lecha Kaczyńskiego, lubiłem go. Wielu Polaków go lubiło, nie popierając go jako polityka. Do dziś tak jest – Lech nadal jest tym „dobrym bratem”. Zły brat chce uczynić krzywdę temu dobremu, stawiając mu nienależne pomniki. Żadna akcja propagandowa zmierzająca do uczynienia z Lecha Kaczyńskiego bohatera narodowego nie może się powieść. Wielkim człowiekiem w pamięci narodu pozostanie Lech Wałęsa i to jego pomnik będzie funkcjonował w konstelacji symboli państwowości i pamięci historycznej. Pomnik Lecha Kaczyńskiego, który na pewno powstanie, będzie za kilkanaście lat po prostu pomnikiem starszego pana. Szkoda trochę, że Jarosław Kaczyński w imię swoich obsesji i urazów postanowił kopać się z koniem Wałęsą i wciąga do tej kopaniny swojego brata.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 11:00, 12 Sie 2016    Temat postu:

-
"karytas"
11 sierpnia o godz. 18:34

Panie profesorze, cały świetny artykuł spieprzył pan tym jednym zdaniem
pisząc:
„Wielkim człowiekiem w pamięci narodu pozostanie Lech Wałęsa i to jego
pomnik będzie funkcjonował w konstelacji symboli państwowości i pamięci historycznej.”

Chwaląc Wałęsę jest pan hipokrytą.
Wałęsa był jeszcze gorszym prezydentem od L.Kaczyńskiego.

Jeszcze bardziej ośmieszał i wciąż ośmiesza Polskę i Polaków.
To naczelny homofob, antysemita, seksista, prymitywny matoł w łapach manipulującego nim kościoła.
To, co dziś dzieje się w Polsce jest
„zasługą” Wałęsy i jego następców rządzących do dziś Polską.
To od Wałęsy z obrazkiem w klapie rozpoczął się proces przekazywania
władzy kościołowi katolickiemu i jego lobbystom zorganizowanym
w religijne sekty zwane partiami politycznymi.

J.Kaczyński to człowiek chory z manią wielkości i rządzą władzy,
który nie zdaje sobie sprawy, że pomniki które stawia legną
w gruzach podobnie jak kiedyś legną w gruzach pomniki bożka jp2.
Najwyższy czas żeby sekty religijne takie jak PiS, PO i wszystkie
poprzednie przestały rządzić w Polsce.
Jest to prawdopodobnie „marzenie ściętej głowy” ponieważ religijna
indoktrynacja zniszczyła mentalnie społeczeństwo polskie,
którego 90% to dziś prymitywny, religijny motłoch wykonujący każde polecenie kościoła.
Kościół i religie to najwięksi wrogowie ludzkości.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 17:27, 12 Sie 2016    Temat postu:

-
Niedociekliwy
11 sierpnia o godz. 20:17

Nic dodać nic ująć do tych słów. Artykuł w pełni odzwierciedla obecny
stan psychiczny jarka, oraz uwidacznia zagrożenie dla całego narodu.
Czy nie ma przepisów prawa zakazujących szerzenia nienawiści i podziałów ? Czy nie ma odważnych prawników, którzy oskarżyli by Jarosława Kaczyńskiego o nawoływanie do nienawiści, o szerzenie nie prawdy i nadużywanie zaufania społecznego do realizacji swoich maluczkich prywatnych celów. Poprawność polityczna opozycji, rozzuchwala tego psychopatę. Należy z tym skończyć metodami prawnymi, które już istnieją w naszej Polskiej rzeczywistości. Kim jest ta osoba, która nie ma odwagi wziąć odpowiedzialności za co kol wiek, posługując się ludźmi bez charakteru z miałką wiedzą o bardzo wybujałych ambicjach finansowych. Za ich pomocą pcha kraj do zguby. Naprawdę mój kraj jest tak słaby…

--

Caramba
11 sierpnia o godz. 21:11

Bierze się kota łapie delikatnie za ogon i skórę na karku,
chwyta się mocniej i odwraca ….
ogonem.
(Mistrz Kaczyński ma pewnie lepszy sposób.)

Później można wszystko: twierdzić, że … w pod Smoleńskiem był zamach,
Tusk to zdrajca, rząd a nie prezydencka kancelaria źle przygotował
podróż, … TK łamie konstytucję, Polska jest w ruinie, Macierewicz naprawił
siły zbrojne, doktor G. jest mordercą, Kijewski pedofilem, okrągły stół
drugą targowicą, prezydent jest niezależny, TVP pluralistyczna,
prezes z bratem rządzili Solidarnością, UOP
wysadził blok i zabił 22 osoby, itd. itp.
Ciemny lud to kupi.

Podziękowania dla pana profesora za mądre słowa teraz i w przeszłości.
-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 17:31, 12 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 17:38, 12 Sie 2016    Temat postu:

-
woytek
12 sierpnia o godz. 0:08

Jak się zachowa ta polska postać pomnikowa, jak wygra pani Hillary Clinton,

na której zwycięstwo czeka PiS i Kancelaria prezydenta Andrzeja Dudy?

Podziały polityczne świata mają ścisły związek z obsesjami
dyktatorów małych wasalnych krajów.

Parę dni po szczycie NATO, przywódca największej armii NATO
w Europie nazywa Putina przyjacielem, a nikt nie zadaje pytania
czy taki zwrot akcji był ustalony na tym szczycie? Czy przyjaciel naszych
przyjaciół z NATO jest także naszym przyjacielem, o to powinny się
zapytać polskie media, ale one rozstrzygają gdzie ma
stanąć pomnik ofiar katastrofy lotniczej.

Pytanie, czy wszyscy sojusznicy są przyjaciółmi przyjaciela jednego
członka NATO, czy obowiązuje inna zasada , że wszyscy sojusznicy
są wrogiem dla wroga jednego z sojuszników. Te problemy trzeba
rozstrzygnąć przed wybuchem wojny w Europie, do której zachęcają
anonimowe psy medialnej wojny.

--
azur
12 sierpnia o godz. 8:22

Sprawa jest oczywista, Kaczyńskiego dręczą wyrzuty sumienia, że
przyczynił się do śmierci brata. Ma za mało odwagi osobistej
i przyzwoitości, żeby się do tego przyznać, więc z uporem zrzuca winę
na innych i chce zagłuszyć sumienie domagając się ciągłych hołdów
dla siebie i zmarłego brata, wymuszając budowę pomników i tablic
pamiątkowych, a nawet dołączania ofiar katastrofy do apelów poległych.
Ale sumienia nie zagłuszy.
--

janadam48
12 sierpnia o godz. 11:11

Czy nie ma siły na tego uzurpatora? Jeżeli nie ma podstaw prawnych na
działalność Prezesa Wszystkich Prezesów to może są sankcje dla Kępy
czy p.o.premiera lub p.o. Prezydenta? Cóż to za państwo które nie jest
w stanie poradzić sobie z samowolą jednego posła?! Posła, który ze
strachu boi się objąć stanowisko premiera. Prezes ten bezkarnie
paraliżuje całe państwo?! Dziadostwo do kwadratu, opozycja, dzienikarze
i komentatorzy zajmują się duperelami pomnikowymi a w tym czasie
Prezes Wszystkich Prezesów demontuje demokrację! Opozycjo!
Ruszcie dupska do jasnej cholery bo obudzimy się wszyscy z ręką
w nocniku i z Prezesem Wszystkich Prezesów na drabince!
Was posłów opozycji też wybrał suweren, więc nie śpijcie za nasze pieniądze!!!
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pią 17:47, 12 Sie 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 0:17, 19 Sie 2016    Temat postu:

-
18.08.2016 -- czwartek

Dajcie żyć Tomkowi Kalicie!
Jan Hartman

Niewiele jest tak wyrazistych przykładów ukrytego okrucieństwa
władzy publicznej jak sprawa zakazu stosowania marihuany leczniczej
i karania więzieniem za narkotyzowanie się suszem konopi indyjskich.

Dotyczy to nie tylko Polski, jakkolwiek Polska należy do krajów najgorliwiej znęcających się nad osobami palącymi „jointy”. Doprawdy trzeba nie mieć sumienia, aby wsadzać kogoś do więzienia za to, że zapalił sobie trawkę. I trzeba być bodajże ze szczętem owładniętym jakimiś dzikim uprzedzeniem czy podstępną wewnętrzną agresją, by czynić ciężko chorym na padaczkę i inne choroby neurologiczne osobom trudności w dostępie do leków wytworzonych na bazie marihuany, co do których doskonale już wiadomo, że w wielu przypadkach są bardzo pomocne, poprawiając kondycję fizyczną i samopoczucie pacjentów.

Jak to jest w ogóle możliwe, że pozwala się lekarzom dysponować morfiną i innymi ciężkimi lekami narkotycznymi, a nagle – ni z tego, ni z owego – rzuca im się kłody pod nogi w sprawie niewinnej marihuany?
Z dużym przejęciem obejrzałem w telewizji apel chorego na glejaka Tomasza Kality, skierowany do władz, aby wreszcie zalegalizowały dostęp polskich pacjentów do potrzebnych im preparatów, które obecnie muszą sprowadzać z zagranicy, często nielegalnie. Tomasz Kalita, wieloletni rzecznik prasowy SLD, jest doskonale znany w kręgach politycznych i medialnych. Znany nie tylko z powodu swej funkcji, lecz znany przede wszystkim ze swej najbardziej uderzającej cechy, którą jest wyjątkowa uprzejmość. Z właściwą sobie kulturą sformułował swój apel do rządu w słowach uprzejmych, rzeczowych, elegancko tonując silne emocje, które wszak widzieliśmy i które przydawały jego przesłaniu dodatkowej wiarygodności. Sądzę, że apelowi Tomasza Kality trzeba nadać rozgłos, do czego i ja chciałbym się choć w skromnej mierze przyczynić tym wpisem.
Nie żebym miał coś nowego do powiedzenia. Pewne rzeczy trzeba jednak powtarzać do znudzenia. Więc powtarzam. Mówię, co wiem, częściowo nawet z własnego doświadczenia, bo w młodości paliłem marihuanę i to prawdziwą, a nie to sianko dla osiołka, które dziś można kupić w co drugiej knajpie za parę groszy. Nikogo do palenia nie zachęcam, bo marihuana to świństwo trujące mózg. Z pewnością jednak gorszym narkotykiem jest alkohol, dla którego wszystkie bramy są szeroko otwarte i z którego robi się wręcz wartość kulturową. Z pewnością też mniej szkodliwe jest zapalenie sobie trawki raz czy dwa razy w tygodniu niż wypalanie paczki papierosów co dnia. To są rzeczy poza dyskusją i wie o tym każdy, kto w ogóle coś o tych sprawach wie.
Skąd więc ta straszna agresja instytucjonalna akurat w stosunku do tego narkotyku? Skąd ta rażąca niesprawiedliwość i kompletnie nieracjonalna nierówność w traktowaniu osób pijących wódkę i palących marihuanę? Powody są różne.
Po części zadecydował o tym przypadek – gdy zorientowano się (około stu lat temu), że narkotyki są niebezpieczne, a uzależnienia niszczą życie, władze USA i krajów zachodniej Europy zaczęły prowadzić politykę „odpuszczamy tam, gdzie nie mamy szans, za to resztę tępimy bez litości”. Odpuścić trzeba było alkohol i tytoń, ale za to na całej reszcie dragów można było sobie poużywać.

I tak oto biedna marihuana, nie gorsza od tytoniu i alkoholu, znalazła się w jednym worze z morderczą morfiną i niebezpieczną kokainą. Jako że trawka była najbardziej rozpowszechniona, najczęściej zatrzymywano dilerów tego właśnie, stosunkowo niewinnego, narkotyku. Dzięki temu łatwo było poprawiać statystyki zwalczania przestępstw narkotykowych, a przy okazji zapełnić więzienia grzecznymi i niewinnymi „trawkowiczami”, poprawiając bilans ekonomiczny zakładów karnych, żyjących z dotacji „na głowę więźnia”. Tak oto zaczął się brudny państwowy interes narkotykowy, kwitnący nadal w wielu krajach. Przez wiele lat nic z tym nie robiono (wyjątkiem była Holandia). Represje wobec palących marihuanę były straszne, lecz jednocześnie statystycznie bardzo nieskutecznie. Nawet co setny przestępca marihuanowy nie zostaje (na szczęście) złapany, za to nieliczni złapani jak te kozły ofiarne muszą cierpieć z całą resztę. Marihuana palona jest niemal powszechnie, władza się sroży od przypadku do przypadku, a stan hipokryzji i niesprawiedliwości trwa sobie w najlepsze. Jego utrzymywaniu się sprzyja dodatkowo klisza kojarząca marihuanę z jakimiś pogańskimi obrzędami i pseudopogańskimi ruchami w rodzaju hipisów. A skoro coś pachnie pogaństwem i czarną magią, to, z Bożą pomocą, trzeba to tępić. Komentarz zbędny.

Dopiero niedawno przyszło opamiętanie i zmiana polityki w postępowych krajach. Dziś już wiadomo, że legalizacja marihuany, nie tylko leczniczej, pomaga kontrolować jej spożycie i ograniczyć rynek twardych narkotyków i „dopalaczy”, a w dodatku przynosi korzyści ekonomiczne w postaci podatków od produkcji i sprzedaży produktów z konopi indyjskich. Dziś kontrola rynku marihuany (zamiast latania z nożami w zębach i wyłapywania co tysięcznego palącego lub sprzedającego) jest jednym z najmocniejszych filarów polityki antynarkotykowej w państwach, które taką politykę mają.
Kilka miesięcy temu PiS przebąkiwał coś o zarejestrowaniu leków na bazie marihuany i wprowadzeniu ich do normalnego obrotu. Mam nadzieję, że nie porzucił tego zamiaru. Tomasz Kalita jest kolejną osobą, która takich leków potrzebuje i prosi władzę o…, nie bójmy się tego słowa, …o litość. Tak, władzo, po prostu zlituj się nad tymi ludźmi!

Co Wam zrobiły te dzieci z padaczką, te starsze osoby z Parkinsonem albo Kalita z glejakiem? Długo jeszcze będziecie zasłaniać się rzekomym brakiem pewności co do skuteczności tych preparatów? Ile jeszcze trzeba artykułów naukowych i wypowiedzi profesorów, aby zedrzeć do końca ten parawan niby-niepewności? Po prostu odpuśćcie. Co Wam zależy? Oczywiście, nie zrobicie tego bez zgody biskupów. No więc zapytajcie ich! Może dadzą Wam dyspensę na „pogańskie syropki”? W końcu sami też czasami chorują i chcieliby z nich korzystać. A tam u Was, w PiS, nikt nie choruje? Nie wozicie syropków z Czech dla swoich przyjaciół? Czyżbyście mężnie trwali w bezmarihuaniu, gdy jej potrzebujecie? Może jeszcze nasyłacie policję na samych siebie? No, chyba nie. Więc skoro sami żyjecie, to dajcie też pożyć innym.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 19 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin