Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hartman
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 8:48, 30 Sie 2016    Temat postu:

27.08.2016 -- sobota

List do uczniów
Jan Hartman

[link widoczny dla zalogowanych]

Wiem, że mojego bloga czyta niewielu uczniów. Ale może moi Czytelnicy
pokażą ten wpis swoim dzieciom? Będę wdzięczny.

Z okazji rozpoczęcia roku szkolnego chciałbym bowiem powiedzieć coś
młodym. Całe życie rozmyślam o szkole i sam jestem nauczycielem
(wprawdzie na uniwersytecie, ale zawsze). Nie wymyśliłem wprawdzie,
jak zmienić szkołę, ale zawsze staram się patrzeć na nią
z perspektywy ucznia. Bo szkoła jest dla ucznia, a nie uczeń dla szkoły.
Dlatego właśnie chciałbym, w poczuciu solidarności ze „stanem
uczniowskim”, dodać uczniom trochę otuchy. Szkoła bowiem nie jest ani
przyjemna, ani przyjemności nie służy. Tak jak praca.
A jak przyjemności brakuje, to trzeba się trzymać razem i sobie pomagać.
I wyciągnąć, ile się da, skoro już musi się w tym tkwić.
Takie jest moje najważniejsze przesłanie.

Kochani, ja wiem, że szkoła jest trochę beznadziejna. Ale lepiej już nie
będzie. Ani na studiach, ani potem, w pracy. Szkoła to jeden z wielkich
obszarów życia i jeden z „podsystemów” wielkiego „systemu”, którym jest
życie społeczeństwa i państwa. Nikt jej nie wymyślił – zrobiła się, taka,
jaką jest, poniekąd sama. Każdy, kto w szkolnictwie pracuje albo do
szkoły chodzi jako uczeń, wpadł w ten system i musi w nim jakoś
przetrwać, robiąc przy okazji, o ile to możliwe, coś sensownego.

Wszyscy, razem z dyrektorem i nauczycielami, jedziecie na tym samym
wózku. Trzeba się jakoś trzymać, w miarę solidarnie. Nie musisz być
oportunistą, ale pamiętaj, że w niesprzyjającym środowisku, jakim jest
hierarchiczna i nadzorowana przez państwo (i Kościół) instytucja, warto
sobie pomagać. Pomagaj nauczycielom, a oni pomogą Tobie.
Niełatwo być uczniem, ale jeszcze trudniej być nauczycielem.
Wielu z nich to mądrzy ludzie, wielu jest głupich. A najczęściej trochę tak,
a trochę tak. Jak to w życiu. Uczniowie też są różni. Szanuj mądrych,
nawet jeśli czasami Cię zawiodą, a głupim wybaczaj. Bądź wyrozumiała,
bo życie jest trudne, a dla głupich jeszcze trudniejsze.

Szacunek i wyrozumiałość są lepsze niż wymuszone posłuszeństwo.
I na pewno są lepsze od arogancji i bezczelności. Uczeń może być
mądrzejszy od swojej szkoły – i często jest. Nauczyciele też bywają
mądrzejsi od tej dość smętnej instytucji, którą tworzą. Bo wcale tak nie
jest, że grupa rozsądnych ludzi dobrej woli z konieczności tworzy rozsądne
i uczciwe struktury. Tak to niestety nie działa. Nawet jeśli jesteś bardzo
bystrą i inteligentną dziewczyną albo chłopakiem, niewiele byś pewnie
wskórał, gdyby nagle uczyniono cię dyrektorką albo dyrektorem szkoły.
Opór materii jest potężny, a wymagania instytucji czynią Cię zwykle nieco
innym człowiekiem, niż jesteś prywatnie. Dlatego staraj się widzieć
w kolegach i w nauczycielach przede wszystkim ludzi i staraj się być po
prostu w stosunku do nich możliwie uczciwym. Każdy ma tu swoją rolę do
odegrania i powinien starać się odegrać ją dobrze. Nie trzeba się bać –
trzeba robić swoje.

Jednakże szkoła to życie, a nie teatr – choć jest trochę sztuczna i odizolowana od świata, to jednak są tam prawdziwi ludzie. Metafora roli do odegrania, jak każda metafora, trochę kuleje. Szkołę powszechną wymyślono po to, aby każdy miał szansę wiedzieć o świecie tyle, aby mógł skorzystać ze swoich praw obywatelskich i wystartować do życia i kariery zawodowej z nie gorszej pozycji niż inni. Jak każda idea, również ta jest częściowo wypaczona przez realia. Rządy posługują się szkołą, żeby zaszczepić uczniom posłuszeństwo oraz wiarę w swoją ideologię, a co do równego startu, to cóż, sami wiecie, ile tu wciąż zależy od pieniędzy. Niemniej jednak nikt jeszcze nie wymyślił niczego lepszego, czym można by szkołę zastąpić. Zresztą niektórzy z Was sami zostaną nauczycielami…
Szkoła nie chce Ci zrobić krzywdy. W interesie systemu jest wypuszczenie wszystkich uczniów w świat, bez zbędnych kłopotów. To bardzo oportunistyczna instytucja. Dlatego w rzeczywistości szkoła wymaga znacznie mniej, niż zapowiada w programach nauczania. Niewiele trzeba umieć, żeby zdać i skończyć. Niewiele też znaczy matura, którą bez trudu dostaje znaczna większość młodzieży, w tym wielu takich, którzy nie wiedzą dosłownie nic. Sami najlepiej wiecie, że program „Matura to bzdura” pokazuje smętne realia. Bo szkoła to trochę gra pozorów. Ale inne sfery życia też nie dorównują swoim ideałom. Nie znaczy to jeszcze, że wszystko jest obłudą i ściemą. Po prostu ideały są wielkie, a życie jest codziennym zmaganiem – ze światem, z bliskimi i ze sobą.
Przeto róbmy, co możemy, aby troszkę do tych ideałów się zbliżać. Nie trzeba zaraz być herosem ani kujonem. Wystarczy trochę się uczyć i być uprzejmym. Tylko tyle. To taka polisa na przetrwanie, a przy okazji przepis na bycie przyzwoitym. I podziękowanie dla rodziców, bo w końcu to wcale nie jest takie łatwe – mieć dzieci.
Lata młodości ciągną się niemiłosiernie. Nie nauka w nich jest najważniejsza, lecz miłość i marzenia. Rodzice i nauczyciele doskonale o tym wiedzą. Sami byli młodzi. Nie sądźcie, że brakuje im jakiejś wiedzy o Was, że czegoś ważnego nie rozumieją. Rozumieją, tylko że wiedzą, co będzie potem.

Musimy się pogodzić z tym, że w hierarchii ważnych spraw wiedza musi ustąpić miejsca miłości i ekscytującym doświadczeniom, o których marzy się w nocy. Nikt nie stara się tego zmienić. Chodzi o to, żebyście uwierzyli, że wiedza jest mimo wszystko ważna i trzeba znaleźć dla niej trochę czasu. Potem będzie za późno. A życie człowieka, który nic nie wie i nie rozumie, jest po prostu gorsze. Najgłupsze, co można zrobić w młodości, to zmarnować czas. Najmądrzejsze – podzielić go uczciwie pomiędzy życie i naukę. Jeśli nie będziesz się uczyć albo tylko będziesz udawać, że się uczysz, po prostu zaliczając kolejne klasówki i egzaminy, nigdy sobie tego w przyszłości nie wybaczysz. A warto być w przyjaźni z własnym dzieciństwem i młodością. Kto ma żal do siebie, nie ma ochoty żyć. Jak łatwo zmarnować życie! Bądź na tyle mądra, żeby mimo wszystko zrozumieć to, czego w pełni zrozumieć jeszcze nie możesz. Staraj się wysłuchać tego, co mają Ci do powiedzenia ludzie, którzy może nie są genialni, lecz po prostu dłużej chodzą po tym świecie. Na tym polega godność młodości. I za to starsi potrafią młodzież szanować.
To, czego uczą szkoły, z różnych powodów jest wiedzą zdeformowaną, a często nieaktualną. Wybór tego, czego postanowiono nauczać w szkołach, nie jest też najszczęśliwszy. Dzieje się tak z różnych powodów. Najważniejszy jest ten, że główny zrąb programów szkolnych powstał ponad sto lat temu, a siła bezwładności w instytucjach opartych na autorytecie i hierarchii jest bardzo wielka.

Nie będę bronił „programów” ani zaprzeczał, że szkoła uczy wielu niepotrzebnych rzeczy. Tylko że to, czego naprawdę potem wymaga, jest jedynie małym wycinkiem tego wszystkiego. Jest dużo miejsca na naukę rzeczy mądrzejszych i ważniejszych. Dobry nauczyciel umie to wykorzystać i pozwala uczniowi na to samo. Ostatecznie jednak wcale nie jest najważniejsze, czego się człowiek uczy. Chodzi raczej o nawyk i umiejętność czytania i poszukiwania wiedzy niż zapamiętanie czegoś; to ostatnie przychodzi samo. Mimo że wszystko mamy na zawołanie w sieci, po wiedzę sięgają przecież tylko ci, którym jej brakuje i którzy pragną ją mieć. A głód wiedzy i rozumienia świata nie rodzi się sam z siebie – wzrasta w miarę nauki i właśnie temu służy szkoła. Ma ona uczynić z człowieka istotę myślącą, pragnącą rozumieć świat, krytyczną i inteligentną. Bo bystrość umysłu i „własny rozum” nie bierze się wszak znikąd. Trzeba je wykształcić. Służy temu nauka szkolna – w jakiejś mierze nawet nauka tych wszystkich nudnych i niepotrzebnych rzeczy.
Nauczyciele zwykle mało wiedzą o tym, czego uczą. Dawniej mogli być autorytetami, bo w okolicy to oni wiedzieli mimo wszystko najwięcej. Dziś na wyciągnięcie ręki – w sieci – są lepsze opracowania i lepsi nauczyciele. Niełatwo dziś wykonywać tę pracę. Tylko nieliczni nauczyciele mogą mieć jeszcze autorytet.

Jednak szanować trzeba wszystkich. Każdy, kto pracuje, zasługuje na szacunek. A jeśli pracuje gorzej, trzeba mu pomóc. Staraj się na własną rękę poznać przedmiot nauczania i co ciekawsze tematy. Poszukaj na portalach edukacyjnych, naukowych, w encyklopediach. Obejrzyj filmik, przeczytaj artykuł popularnonaukowy, zajrzyj do podręcznika. Prawie każda rzecz jest jakoś ciekawa. Nie musisz się potem chwalić – samo wyjdzie, że coś wiesz. I staraj się nie urazić nauczyciela, gdyby miał być zazdrosny, że wiesz coś, czego on nie wie. Nauczyciel też ma swoją godność i wrażliwość. Jak rozmawiasz na lekcji albo patrzysz w telefon – on lub ona bierze to do siebie. Nie wolno robić ludziom przykrości. A nauczyciele w zdecydowanej większości żyją szkołą i wiążą się z uczniami emocjonalnie – nawet gdy tego nie widać.

To jest akurat jasna, ludzka strona szkoły. Szkoła już od dawna (dzięki Bogu) nie wychowuje. Ale to podskórne, emocjonalne życie szkoły uczy nas życia, bo samo jest właśnie życiem. I to nie życiem „na próbę”, bo przecież żyjemy już teraz, a nie tylko „przygotowujemy się do dorosłego życia”. Kategorie dzieciństwa i dorosłości dziś się już zacierają. To nowa sytuacja. Możesz się cieszyć, że jesteś wśród pionierów jakiegoś nowego, bardziej uczciwego układu między starszymi i młodszymi. Tak jak my, rodzice i nauczyciele, cieszymy się, że udało nam się taki nowy układ ostatnio wymyślić i wcielić w życie. Wszyscy musimy się nauczyć, jak to działa. Za parę lat, jak będziecie mieli własne dzieci, zaczniecie korygować nasze błędy. Ale tak czy inaczej dziś tworzymy coś razem. To jest trudne, ale fascynujące.

Szkoła ma swoją ideologię. Zawsze. I zawsze są w niej obłuda, kołtuństwo i bezmyślność. Ale też zawsze jest w niej trochę prawdy. Wiem, że ideologia szkolna i propaganda, którą wciskają Ci w uszy, mierzi i odstręcza, a ci koledzy, którzy jej bezkrytycznie ulegają, budzą politowanie. Ale pamiętaj, że ideologia w jakiejś mierze i do Ciebie wniknie. Nikt nie jest całkiem odporny.
Staraj się więc ją przemyśleć i ustalić, co jest w niej prawdą. Najważniejszy, globalny element szkolnej ideologii od sześćdziesięciu z grubsza lat jest następujący: szkoła ma uczyć nie wiedzy pamięciowej, lecz samodzielnego myślenia. To prawda, ale pamiętaj, że jak się nie ma nic w głowie, to nici z myślenia. A gdy zamiast prawdy myśli się tylko o tym, żeby mieć i wypowiedzieć „własne zdanie”, to nici z mądrości; słyszysz wtedy tylko siebie.

Więc na koniec (ładnie jest czasem zacząć zdanie od „więc”) chcę powiedzieć Wam coś, co może w naszych czasach najtrudniej przyjąć: prawda jednak istnieje! I jest ważniejsza od własnego zdania i wyrażania własnej osobowości. Cała ta biedna, zakłamana, czasem śmieszna, czasem straszna szkoła wyrosła z wiary ludzkości w to, że jest jakaś prawda i że pokorny a wytrwały umysł może coś z niej uszczknąć. To jest prawdziwa i nieśmiertelna idea szkoły. A co do reszty, to czytajcie „Ferdydurke”, miłe dzieci. I dobrego roku szkolnego 2016/17 dla wszystkich!
--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 9:55, 30 Sie 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 9:54, 30 Sie 2016    Temat postu:

-
Wacław1
28 sierpnia o godz. 9:25

Profesor Jan Hartman jeszcze się nie obudził, jeszcze nie przeczytał
mojego poprzedniego wpisu napisanego w sobotę przed północą,
a więc jeszcze go nie „odmoderował”.
Jestem o tym przekonany — „List do uczniów” — będzie wydarzeniem medialnym,
o zasięgu krajowym, roztrząsanym przez rozliczne środowiska.
Wnuczka i wnuk też pewnie jeszcze śpią, jeszcze nie wiedzą,
że listy od dziadka mają w swoich skrzynkach pocztowych.
Jeszcze się nie zdarzyło, żeby profesor uniwersytecki, filozof, do tego
profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego napisał TAKI list :”List do uczniów”, moim zdaniem

powinien być przeczytany na uroczystych akademiach z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego, w dniu 1 września 2016 roku.
W mojej głowie powstało wielkie zamieszanie: muszę wytłumaczyć swojej wnuczce studentce Zuzannie , pierwszego roku Uniwersytetu Warszawskiego,i gimnazjaliście Antoniemu:- kto to jest Jan Hartman, dlaczego to właśnie ten profesor napisał list do uczniów, moim zdaniem dla studentów, także się nadaje,- będę musiał wyjaśnić
im takie pojęcia jak:Żyd, naród żydowski, antysemityzm ,moderacja, cenzura,- do czego służy filozofia, o czym traktuje…..lista wątków, tematów, zagadnień jest bardzo długa; będę miał o czym pisać swoim wnukom.
Napiszę swoim wnukom; kilka dni temu, napisałem osobisty list do pana profesora Jana Hartmana, za pośrednictwem redakcji tygodnika „Polityka”, dotyczący tematu na blogu pana Profesora – choroby pewnego polityka na raka, przypomnę:

[link widoczny dla zalogowanych]
Za chwilę pokaże się napis:
Twój komentarz czeka na moderację
Panie profesorze, przypominam, mamy XXI wiek, takie słowo jak
cenzura powinno zniknąć z języka cywilizowanych ludzi.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 9:58, 30 Sie 2016    Temat postu:

-
woytek
28 sierpnia o godz. 15:49

Moja szkoła IX LO w Łodzi była w czasach mojej młodości rajskim ogrodem
i najprzyjemniejszym okresem mojego życia. Wracając wspomnieniami do
tych lat, nie mogę w nich znaleźć przykładów „komunistycznej indoktrynacji”
i to wywołuje u mnie lęk, że żyłem na innej planecie, albo na odwrotnej
stronie księżyca. Moja amnezja jest obecnie bardzo bolesna.
Nie potrafię utożsamiać się z poglądami
Instytutu Prześladowań Narodowych ani styropianowch elit.
Te dwie ojczyzny, jedna pozostająca w mojej pamięci, a druga istniejąca
w przekazach elit politycznych tworzą obecną polityczna paranoję.

Miejmy nadzieję, że obecne pokolenie „gadżetowej emigracji”
bedzie zwolnione z tej lekcji politycznej mitologii.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:03, 30 Sie 2016    Temat postu:

--
karytas
28 sierpnia o godz. 19:35

Dla mnie absurdalno-paranoidalną sytuacją jest fakt, że w Polsce
dzieciaki indoktrynuje się religijnie i ogłupia serwując im w państwowych
przedszkolach i szkołach przez minimum 2 godziny tygodniowo
religijne bzdety zamiast języków obcych oraz wielu innych pożytecznych
i intelektualnie rozwijających dziedzin nauki i kultury.

Religijna indoktrynacja dzieci i młodzieży w Polsce jest przyczyną
intelektualnego ubóstwa, które wraz z ubóstwem ekonomicznym tworzy
irytująco zacofane społeczeństwo żyjące w religijnym grajdole
w środku cywilizowanej Europy.

Moim zdaniem brak stosowanego i przestrzeganego rozdziału kościoła od
państwa utrudnia lub wręcz uniemożliwia rozwój polskiego społeczeństwa
pod każdym względem.
Za to wszystko, co Polskę i Polaków na przestrzeni wieków ze strony
kleru spotkało należy mu się potężny kopniak w upasione
du.ska wraz z poleceniem: „won do kruchty!”
--

Wacław1
28 sierpnia o godz. 19:44

Łódź się odezwała, tam znajdują się moje szkoły;
podstawowa, na Wierzbowej, byłem tam w czerwcu, tylko budynek
stoi,park im. Stanisława Staszica oddzielał ją od Rektoratu UŁ,

średnia, czy można sobie wymarzyć lepszą lokalizację, w parku im.
Stefana Żeromskiego, Żeromskiego 115, a jakie tam było wyposażenie
dydaktyczne na zapleczu,technologiczne, bo to było technikum, jaka
piękna aula, budynek za cara powstał, dzisiaj trochę zaniedbany,a jaka
kadra pedagogiczna, języka polskiego w technikum uczyła mnie polonistka
z przedwojennym doktoratem, pani Zofia Ostrowska,

wyższa, po drugiej stronie ulicy i parku Żeromskiego,
to Politechnika Łódzka, w stanie upadłości….
Właściwie, to czuję się emerytowanym uczniem, artykuły wstępne
Hartmana, Celińskiego, Passenta …traktuję jak lekcje w szkole, l
ubię być edukowany, szczególnie przez żonę.

Tu na blogowisku POLITYKI największą frajdę sprawia mi,

właśnie, znalezienie myśli, cudzej, z którą się nie zgadzam.
Potrzebna jest odwaga, żeby tę niezgodę wyrazić, uzasadnić,
bo to jest ryzykowne, w maliny można się wpuścić.
Czyli, „List do uczniów” jest także listem do mnie.

-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 10:13, 30 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 10:23, 30 Sie 2016    Temat postu:

-
Wacław1
29 sierpnia o godz. 14:42

Co ma wspólnego białko, z edukacją człowieka?
Tylko profesor Tadeusz Kotarbiński byłby w stanie to zrozumieć.

Ten wielki XX-wieczny polski filozof, niestety nie żyje.
To wynika z tego co napisał,

z tego co wyczytałem w internecie.
Mieszkałem w Łodzi, profesor Kotarbiński udzielał wywiadów, pamiętam jego wypowiedź z „Dziennika Łódzkiego” wtedy chyba jeszcze uczniem szkoły podstawowej byłem, takim dziwnym językiem się wypowiadał, dziś wiem, że archaicznym, jeszcze XIX wiecznym, ale bardzo zrozumiałym , niezwykle klarownym,łatwym do zrozumienia.
Gdzieś około 2006 roku, za pomocą ALLEGRO kupiłem książkę profesora „Medytacje o życiu godziwym”, chciałem się dowiedzieć, co to znaczy życie godziwe, przy okazji o tej wypowiedzi w gazecie mi się przypomniało, z przed
50 laty. Nikt tak nie pisze.
Z moją osobistą edukacją nie było tak różowo. już od szkoły podstawowej, wtedy
przyczyna tego stanu, że czegoś tam nie mogłem zrozumieć, wypracowania napisać,
była, nawet przez dorosłych nie analizowana. Tak jak i dzisiaj, prawie nikt o tym nie myśli, nie zadaje sobie pytania dlaczego młodzi ludzie, starzy też, mają kłopoty z nauką.
Dopiero na starość doszło do mojej świadomości; głodny chodziłem do szkoły, na wykłady politechniczne, po lichym kawałku chleba z masłem popitym małym mlekiem, na więcej nie było mnie stać. Pamiętam bar mleczny na skrzyżowaniu ulic Żwirki i Wólczańskiej w drodze na Politechnikę Łódzką.

Kto tam wtedy zastanawiał się, że mózg ludzki w połowie składa się z białka i tłuszczu, że ten mózg potrzebuje doładowania, ciągłego karmienia.
Obecnie jest jeszcze gorzej; rodzice mają pieniądze, możliwości karmienia swoich dzieci, takie jak Bóg przykazał, cóż z tego z braku wiedzy, nieświadomości, żywią swoje dzieci gorzej niż hodowca nierogacizny, strawą w swej wartości biologicznej gorszą od trawy, która dla bydła jest smakołykiem.
Mniej odpowiedzialnie , bo nieświadomie, bezrozumnie, żywią się nauczyciele.
Po którym to żywieniu tylko głupi rozum można mieć.
To także profesorów uniwersytetów także dotyczy.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 11:36, 01 Wrz 2016    Temat postu:

1.09.2016
czwartek

PiS kontra islamska czerń
Jan Hartman

W jednym z bardzo znanych, kanonicznych tekstów filozofii analitycznej
pada zdane „Jones posiada forda lub Brown jest w Brześciu”.
Brzmi absurdalnie, prawda? Ale ma swój sens w kontekście wywodu
autora, którym jest E. Gettier. Zdanie wypowiedziane przez
min. Błaszczaka na temat koczujących na granicy w Brześciu kilkuset
uciekinierów z Czeczenii też brzmi absurdalnie, lecz ma swój złowrogi
sens w kontekście tworzenia szowinistycznej, samolubnej republiki
w kraju słynącym niegdyś z umiłowania wolności i konsekwentnego
budowania demokracji. Oto minister policji dumnego kraju tyle ma do
powiedzenia bezbronnym ludziom, w tym kobietom i dzieciom, którzy
podpadli dyktatorowi Czeczenii i musieli uciekać z kraju:
To jest próba stworzenia nowego szlaku napływu muzułmanów do Europy
. To może ja uściślę: nie podoba nam się wasza religia, więc was nie
wpuścimy, bo będziecie swoją fałszywą wiarą i obcą nam kulturą
zanieczyszczać nasz teren. Coś przeinaczyłem? A dokładniej
p. Mariusz Błaszczak w sławetnym już wydaniu programu
„Jeden na jeden” w TVN 24 z 30 sierpnia, w którym zdążył nakłamać
i naurągać KOD, Lechowi Wałęsie oraz naopowiadać cały stek andronów
pisowskiej propagandy, powiedział tak: „Nie, nie będziemy ulegać presji
tych, którzy chcą doprowadzić do kryzysu imigracyjnego. Nasza polityka
jest zupełnie inna. Granica Polski jest szczelna.
W Czeczenii nie ma wojny, w odróżnieniu od sytuacji sprzed lat.
Celem podróży tych ludzi jest zachód Europy. To jest próba stworzenia
nowego szlaku napływu muzułmanów do Europy. Póki jestem ministrem
spraw wewnętrznych, póki rządzi rząd PiS, nie narazimy Polski na
zagrożenie terrorystyczne”.

Otóż, panie ministrze Błaszczak, w cywilizowanym kraju każdy człowiek, w tym polski katolik i czeczeński mahometanin, ma prawo złożyć podanie o azyl bądź status uchodźcy. Na czas rozpatrywania takiego podania pozawala się danej osobie przebywać na terenie kraju. Owszem, można sobie wyobrazić sytuację nadzwyczajną, w której u granic staje niebezpiecznie wielka gromada migrantów i dochodzi do czasowego zawieszenia obowiązywania tej zasady. Z pewnością jednak nie dotyczy to ani dwustu ani dwóch tysięcy osób. Kraj, który z powodu egoizmu, uprzedzeń religijnych, ksenofobii i kulturowej pychy odmawia udzielenia pomocy garstce udręczonych wygnańców, wystawia sobie świadectwo, którego nie zagłuszy tysiąc narodowo-katolickich przemówień prezydenta ani nie zasłoni milion flag powiewających na rządowych uroczystościach. A jeśli kraj ten będzie się kojarzył z chrześcijaństwem, to prędzej z konkwistą, kontrreformacją i inkwizycją niż z tradycjami św. Franciszka czy przesłaniem obecnego papieża.
Oto wasze miłosierdzie, katoliccy władcy Polski: zatrzasnąć drzwi przed nosem potrzebującego, plując mu w twarz podłe słowa o jego wierze. Oto właśnie kim jesteście, dumni „prawdziwi Polacy” i „chrześcijanie”. Taki jest wasz rząd, taka jest wasza moralność.
Nie da się już naprawić reputacji Polski, która powiedziała Europie: frajerzy, dawajcie kasę i żadnych nam tu islamskich czarnuchów nie wysyłać, bo pogonimy! Takie przesłanie z „kraju wartości” usłyszało już pół miliarda Europejczyków i nie zapomną go przez wiele lat, nawet gdy dawno już wróci do Polski demokracja i rządy prawa. Ta sprawa jest już przegrana.
Mamy jednak swoją sprawę wewnętrzną. Ktoś musi wam mówić, jacy jesteście. A jesteście bez sumienia. Za nic macie los dzieci od miesięcy czekających w pobliżu granicy na waszą litość. Mają tam poumierać? Cz ci ludzie mają zostać w nieprzyjaznej Czeczenom, zależnej od Rosji Białorusi? Ale co was to obchodzi. Kiedyś się rozejdą i jakoś „wchłoną”. Sprawa ucichnie. Pewnie, kiedyś ucichnie, ale nie dziś i nie jutro. Jesteście bez honoru, skoro pozwalacie, żeby ta sytuacja trwała, kompromitując nas wszystkich. Jesteście też bez rozumu, nie zdając sobie sprawy z tego, na jakie konsekwencje narażacie Polskę niszcząc elementarne więzi solidarności między członkami Unii Europejskiej, nie mówiąc już o solidarności z cierpiącymi. Rachunek będzie wystawiony.
Wśród najwstrętniejszych niegodziwości człowieka poczesne miejsce zajmuje niewdzięczność. Jeśli ktoś zasługuje na pogardę, to z pewnością niewdzięcznik. Wasza okrutna niewrażliwość na los garstki biednych ludzi jest naszą wspólną niewdzięcznością, którą nas wszystkich hańbicie. Tak, tak, hańbicie nas wszystkich, łącznie ze mną. Wstyd mi za was i za siebie. Ledwie trzydzieści lat temu, gdy w Polsce było o niebo lepiej niż dzisiaj w Czeczenii, kraje Zachodu przyjęły nie dwa tysiące, nie dwieście tysięcy, lecz grubo ponad milion emigrantów z Polski. Owszem, byli tacy, co mówili, że to ludność zacofana, nienawykła do życia w cywilizowanym świecie, zatruta propagandą, kulturowo obca itd. Mówiło się też, że są tam agenci i szpiedzy. A jednak państwa były mądrzejsze od swoich „pisowców”, których nigdzie wszak nie brakowało i nie brakuje. To nie tacy ludzie, jak Błaszczak podjęli decyzje, w wyniku których masy Polaków znalazły wówczas azyl. To nie ludzie pokroju Błaszczaka, nie słuchając jazgotu nacjonalistów i narodowych egoistów, zgodzili się podjąć wielkie ryzyko i przyjęli nas do Unii Europejskiej. Dziś ci sami ludzie muszą się tłumaczyć i przepraszać. Okryliście nasz kraj hańbą i czynicie to każdego dnia na nowo. Każdego kolejnego dnia, gdy pozostajecie głusi na błagania tych biednych, nieszczęśliwych ludzi na granicy w Brześciu. Ale co wam tam. Pójdziecie do kościoła, wyspowiadacie się (a pewnie i to nie) i po sprawie. Polak zawsze wielki chwat, zadowolony z siebie i niewinny. A jak się komu nie podoba, to niech spada na drzewo albo siedzi cicho, bo jak nie, to zaliczy z liścia. Taka to mniej więcej teraz rządzi „klasa”, taki to dyskurs i mentalność znajduje uznanie i aprobatę władzy. No, po prostu sto lat przed Czeczenami.

p.s. Panie Błaszczak, niech pan sobie przeczyta
Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca Ilii Erynburga. Lejzorek raz
wybrał się z Rosji do Polski, bardzo katolickiej i bardzo narodowej.
Spotkał w niej urzędników i policjantów bardzo patriotycznych,
zupełnie jakby PiS mieli już zakodowany (excusez le mot) w genach.
A co z tego wynikło, to się już Pan dowie…

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 13:29, 18 Wrz 2016    Temat postu:

-
17.09.2016 -- sobota

Gowin, Ziobro, Duda, Szydło, Terlecki…
Krakówek znów ---> stolicą!
Jan Hartman

W tym oto wywiadzie dla TOK FM z dnia 14 września wicepremier polskiego rządu i minister nauki, Jarosław Gowin, miał przyjemność aprobatywnie przytoczyć opinię swojego kolegi, znawcy islamu. Opinia była taka, żeby tu do Polski nie sprowadzać żadnych wyznawców tej religii, gdyż nie respektuje ona zasady równości kobiet i mężczyzn. Bo wyobraźmy sobie, że idzie przez park rodzina islamska i nagle mężczyzna odwraca się i uderza kobietę, ciężarną w dodatku… Prowadzący, Piotr Kraśko, mało nie spadł z krzesła. A zaraz potem było o tym, że w związku z incydentem napaści na prof. Kochanowskiego za mówienie po niemiecku w prasie pojawiły się krzywdząc uogólnienia, jakoby Polacy to ksenofobi. Uprzedzenia, jak wiadomo, wolno mieć tylko Gowinowi. Bo w jego złotych ustach nabierają szlachectwa i zamieniają się w prawdę.

Czy ten mentalny prowincjusz był kiedykolwiek w Paryżu albo Londynie? Był nieraz! Widział te wspaniałe kosmopolityczne miasta, pełne ludzi wszelkich kultur i obyczaju. Zachwycał się nimi, jak każdy. Zna to uczucie przepaści kulturowej między substancjalnym i poważnym Zachodem, a naszym grajdołkiem. Tam co chwila jakiś Arab jebut w pysk swoją babę na ulicy, a u nas to po kątach się musi kryć, jak złodziej jaki… Ech.

Każdy myślący człowiek, który był w paru miejscach, zna jakieś języki, obejrzał parę muzeów etc., nabiera trochę wstydu i pokory. Ugryzłby się w język, zanim pochwaliłby się swoją prostacką homofobią, islamofobią czy w ogóle jakimiś uprzedzeniami i kompleksami „wschodniaka”. Co więcej, Gowin wie doskonale, jakim skandalem byłaby jego wypowiedź, gdyby był wicepremierem Francji albo Wielkiej Brytanii. Ale jemu nic to. Bo on, katolik, nie podda się magii tego całego zgniłego zachodu i u siebie nie będzie się ograniczał żadną tam poprawnością. Było się, widziało, ale to dawno było. Teraz znów na własnym gumnie, w kaloszach i o „wielkich światach” trza zapomnieć. Żeby się we łbie nie poprzewracało. Niech sobie te jakieś tam parle franse cudują u siebie, ale u nas będzie, jak Pan Bóg przykazał i jak ksiądz powiedział. Chłop potęgą jest i basta!


Nie wiem, czy więcej jest arabskich, czy polskich damskich bokserów. W każdym razie w te klocki jesteśmy nieźli. Może to i „sprzeczne z wartościami naszej kultury”, ale sprzeczność to raczej teoretyczna. Praktyka jest, jaka jest i wytykanie Arabom zakrawa na śmieszność. Ale żeby hipokryzji szczyty nie pozostały dziewicze, minister Gowin powołuje się na liberalne wartości i zależność między religią a biciem kobiet. A gdy trzeba było ratyfikować Europejską Konwencję o Zapobieganiu i Zwalczaniu Przemocy Wobec Kobiet, to co miał do powiedzenia Gowin i jego ukochany kościół „od wartości”? Ano żeby nie ratyfikować, bo tam jest napisane, że względy kulturowo-religijne nie mogą służyć usprawiedliwianiu przemocy wobec kobiet. No, ja rozumiem, że w takim razie owe względy jednak mogą służyć za takowe usprawiedliwienie… Pięknie. Ale czemu w takim razie pan Gowin protestuje przeciwko biciu kobiet przez wyznawców islamu, chociaż sam wiąże ten fakt z „systemem wartości” islamu? Ubrał się diabeł w ornat…

Powiecie, że szkoda czasu na krytykę jednej z niezliczonych wypowiedzi Gowina, Ziobry, Dudy, Terleckiego czy Szydło. Przecież te ich mądrości słyszymy na co dzień. Kto by miał jeszcze siłę śledzić ten cały codzienny obciach. No, ja siły może i nie mam, ale przywołałem ów przykład sprzed paru dni, żeby zilustrować ważne zjawisko w państwie PiS, jakim jest „inwazja krakówka” na scenie politycznej.

Wszystkie wymienione osoby są albo krakowianami rodowitymi, albo przybyszami z małych miejscowości, uformowanymi przez Kraków. Ten Kraków zadufany w sobie, zapyziały, ze śmiesznymi pretensjami do nie wiadomo jakiej arystokracji ducha, klerykalny, partyjny… Kraków zbitych w kliki i koterie lizusów, bufonów i oportunistów. Zawsze lepiej wiedzący, zawsze z siebie zadowolony, kręcący swoje marne lody za trzy czterdzieści bez krzty samokrytycyzmu, moralnego zwłaszcza. Kraków od Austriaka jeszcze do ostatniej okruszyny podzielony między możne rodziny, kościół i aktualnie panującą partię. Kraków świętoj…bliwy. Kraków z fałszywym uśmiechem na gębie, uniżony, zapamiętały w tanim patosie i jeszcze tańszej ironii. Kraków starzejących się mężczyzn na stanowiskach, noszących garnitury i siedzących w głębokich fotelach w swych przestronnych mieszkaniach. Kraków pseudoburżuazji o wątpliwej zamożności i przedawnionych zasługach, chytrze a protekcjonalnie pogadującej do siebie na ulicy, z niby to ironicznymi uśmiechami, praktykującej oślizły paternalizm wobec niżej postawionych, a za to płaszczącej się przed każdą biskupią kiecką, niby podstarzały amant, co już tylko rączki całuje. Kraków „kawusi” i ploteczki, układzików i kapelusików. Kraków poetów jednego wiersza i profesorów jednej książki. Kraków starzejący się w „Zwisie” i „Europejskiej”. Kraków, jakich po świecie setki, a mający się za nie wiadomo co. Kraków kompletnie odklejony od rzeczywistości, zatrzymany gdzieś między mitem Galicji a realnym socjalizmem. Kraków gogolowski. Absurdalny. Kochany. Pikny co cud.

W takich to klimatach wyrastają „elity prawicy”. Od małego znające jeden tylko autorytet – księdza proboszcza – gdy powąchają jakiejś kariery, czepiają się tu sutanny i łypią tylko w górę i zęby szczerzą w rozanielonych gębusiach. I czekają, czekają całe lata. Na służbie, na posadce. Czekają, aż dojrzeją, aż trochę posiwieją. Aż ich w nagrodę za pokorę i posłuszeństwo zaczną dopuszczać. I jak już, tak jakoś po czterdziestce, zapachnie im salonem, jak już biskup na ulicy zacznie poznawać a protektor nawet do domu zaprosi, to zaczyna się błogi czas odwetu. Za lata upokorzeń, za lata czekania, za lata ślinienia się, za wykorzystywanie, za nielojalność patronów, za całą tę duszną i nędzną świętoj…bliwość, od której wszystkim jest niedobrze, ale której nijak pozbyć się nie sposób. Za to nareszcie można samemu być zadufanym w sobie, pysznym i oślizłym. Samemu można uczyć młodych pokory i konformizmu. Samemu można popróbować lodów. A nawet znaleźć patrona wyżej i wyjechać do samiutkiej Warszawy!
W tym świecie frazesy, te mądre i te bałamutne, zastępują wszystko, a zwłaszcza to, o czym mówią. Prawda? Ale o co chodzi, przecież ciągle mówimy, że Prawda, że Dobro, że Piękno? Uczciwość? Ale o co chodzi? Przecież ciągle cytujemy Ojca Świętego? Fachowość? Ale o co chodzi? Przecież jesteśmy starym akademickim miastem i stolicą kultury?
W takim świecie, i to jeszcze w smętnej wersji głębokiego PRL, rośli owi włodarze Polski. W zakłamanym, zaściankowym i zadufanym w sobie Krakowie. Z jego śmiesznymi pretensjami i świętymi krowami pasącymi się na rynku. I robią nam teraz z kraju jeden wielki krakówek. Bo po prostu niczego innego nie znają. A nawet jak gdzieś czasem wyjdą i zobaczą, to i tak nie wiedzą, co z tym zrobić, więc na wszelki wypadek zaraz zapominają. Bo to małe miasteczko jest. I tego nie przeskoczysz.

To pisałem ja, Hartman Jan, profesor drugiej klasy, od 25 lat w Krakowie, jeden z tych, o których tak brzydko tu się mówi. Na szczęście nie brakuje nam samokrytycyzmu. Przynajmniej niektórym z nas. A może ten sławetny boyowski albo i stańczykowski (toutes proportions gardeés) samokrytycyzm jest tylko alibi dla tym spokojniejszego uprawiania naszej prowincjonalnej niecnoty i oportunizmu? No bo o co chodzi? Przecież mieliśmy „Zielony Balonik”, a nawet Przybyszewskiego… To pytanie kieruję, rzecz jasna, do Warszawy. A za „naszych” w Warszawie bardzo, bardzo przepraszam.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 13:30, 18 Wrz 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 13:34, 18 Wrz 2016    Temat postu:

-- -
Szachy dla stolicy -- w Krakowie!


Super zgrabna miniaturka ---> z rozwiązaniem diagramowym.

Autor - Władek z Połańca
----
1_2
diagram -- 1
Mat w 6 posunięciach ---- #6

Goniec - Gf8 -- Bartoszyce -- 8 razy 6 = 48 --- Goniec - Ge5 -- KUTNO --- 5 razy 5 = 25
Pionek -- b7 --- STARGARD -- 7 razy 2 = 14
Skoczek -Sb6 -Gorzów Wielk 6 razy 2 = 12
Król ----- Kc6 ------ Piła ------- 6 razy 3 = 18 ---- Krol -- Kc5 --- Poznań --- 5 razy 3 = 15
Skoczek - Sd5 --- KONIN ---- 5 razy 4 = 20
Pionek -- f5 --- Warszawa -- 5 razy 6 = 30 ---- Wieża - Wc8 -- Słupsk -- 8 razy 3 = 24
Król --- Ka4 -- ZGORZELEC -- 4 razy 1 = 4

Polskie duże miasta na diagramie --- tabliczka mnożenia na diagramie...

1.Gg7- Kc5 - 2.Ge5 - Kc6 - 3.f6 - Kc5 4.f7- Kc6 - 5. f8=W- Kc5 - 6. Wc8#- diagram 2

--
3_4
diagram - 3
Rozwiązanie: --
1. Gg7 - Kd6 - 2. Gd4 - Kc6 - 3. f6 - Kd6 - 4. f7 Ke6 - 5. f8=W - Kd6 - 6. Wf6 - mat

Dwa razy promocja --> białej Wieży , oraz dwie różne - siatki matowe
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 13:35, 04 Paź 2016    Temat postu:

-
4.10.2016 -- wtorek

Kobiety tupnęły! To początek końca PiS
Jan Hartman

Nareszcie obudził się w społeczeństwie gniew. Demonstracje 3
października to już nie były spokojne marsze KOD – to był pomruk
rewolucji. Cyniczna przepychanka Rydzyka z Kaczyńskim, w której
przypadkowym żetonem stały się prawa kobiet i ich życie, kończy się
dla nich obu klęską. Klęska będzie wycofanie się, bo dotąd nigdy nie
cofali się przed niczym. Klęską będzie stawianie oporu społeczeństwu,
bo doprowadzi do rewolucji.
Kaczyński znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Nie ma dobrego ruchu.

Społeczeństwo, sparaliżowane pychą i bezczelnością władzy i otumanione
agresywną propagandą nacjonalistycznego egoizmu, zadufania w sobie
i bezprzykładnej mitomanii, pozostawało dotychczas prawie że bierne.
Starsze pokolenie patrzyło ze zdumieniem na recydywę PRL, z jej
autorytaryzmem, nacjonalizmem i zepsuciem, a młodsze, nie rozumiejąc,
co się dzieje, po prostu uciekło z obrzydzeniem w przestrzeń własnej
wolności. Dziś jednak zaczyna rozumieć, że polityki nie można pozostawić
samej sobie, gdyż ingeruje ona w tę przestrzeń
i zadaje człowiekowi gwałt także w sferze prywatnej.

Kaczyński z Rydzykiem zaatakowali nie tylko naszą prywatność,
lecz także naszą intymność – zwłaszcza zaś intymność kobiet.
Kaczyński włożył łapę w majtki Polki. Chce kontrolować jej macicę.
To nie przejdzie. Zaatakowana seksualnie kobieta broni się każdym
sposobem. I nigdy nie zapomina. Choćby w pokoju PR-owców PiS nie
gasły światła, choćby najtęższe pisowskie łby myślały dzień i noc, jak się
wycofać, jak odwrócić tę katastrofę, to nic nie poradzą.
Mleko się już rozlało. Łapa jest już w majtkach. Żadne przepraszam już
nie pomoże. Po prostu zbliża się Wasz koniec. Wasz, czyli pisowskiej
dyktatury, a także jej matecznika i patrona, którym jest watykański
Kościół. Gdy setki tysięcy katoliczek manifestują wściekłość na swoich
biskupów, to biada im! Będzie jak w Hiszpanii, jak w Irlandii, jak w wielu
innych krajach – wszechwładza Kościoła, trwająca setki lat, zapadnie się
w nicość w ciągu dwóch dekad. Od dziś możemy zacząć je odliczać.
Przegięliście pałę i się Wam pała złamała.

Brawo Polki! Jestem pod wielkim wrażeniem. Tak trzymać i nikogo się
nie bać. Kaczyński, Rydzyk, ci wszyscy nabzdyczeni i ogorzali od alkoholu
i pychy biskupi, te wszystkie terenowe cwaniaczki z szemranymi
biznesami, ta cała „klasa”, na której opiera się ten reżim, to kolos na
glinianych nogach, a w istocie stado tchórzy, na których starczy dobrze
tupnąć, żeby się rozpierzchło. Dziękuję kobietom, że tupnęły!


--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 22:12, 14 Paź 2016    Temat postu:

13.10.2016
czwartek


Dlaczego PiS wkrótce upadnie
Jan Hartman

PiS dostał władzę fuksem, mając tylko 37 proc. Dziś spada poniżej
30 proc. Za rok będzie miał 25 proc., czyli swój twardy elektorat ze
ściany wschodniej oraz beneficjentów reżimu. Mimo że z pewnością
zmieni ordynację pod siebie, tak jak uczynił to Orbán,
to i tak z takim poparciem nie będą w stanie utrzymać władzy.

Dobrze, jeśli do końca kadencji utrzymają większość parlamentarną, co bynajmniej nie jest pewne. Już w 2018 r. przegrają wojnę o duże miasta. W 2019 r. przegrają zaś wybory do Sejmu. Skończy się smuta, zacznie się kilkuletni proces naprawiania państwa i restytucji standardów demokratycznych (nigdy zresztą w Polsce niewygórowanych) oraz znacznie dłuższy proces odzyskiwania reputacji w Europie.
Gniew ludu zmiecie PiS ze sceny. Bo PiS jest słaby i tchórzliwy, a przede wszystkim potwornie nieudolny i groteskowo niekompetentny. Ucieka w popłochu, jak tylko tupnąć, i na gwałt szuka jakichś fachowców do rządzenia tym państwem, lecz ich po prostu w PiS nie ma. Oto dlaczego możemy być spokojni, że ten dramat nie potrwa długo:

Znudzenie 500+ i niespełnione obietnice. Ludzie cieszą się dziś tymi pieniędzmi, lecz za rok potencjał wdzięczności będzie już wyczerpany. Przyzwyczają się, a za to zacznie ich złościć, że rosną podatki, kwota wolna od opodatkowania stoi w miejscu, wiek emerytalny jaki był, taki jest, a rachunki coraz wyższe. Nic się nie zmieni w przychodniach lekarskich, w szkołach kompletny chaos i jeszcze więcej księży. Zamiast porządku – jeszcze większy bałagan, bo urzędnicy z partyjnego nadania są nieudolni i aroganccy.

Rozpad państwa. Totalna wyrzynka wszystkiego, co ma jakąkolwiek pensję, i przejmowanie wszystkich możliwych stanowisk przez partię szybko doprowadzą do destrukcji państwa. Powoli już stajemy się jednym wielkim Janowem. PiS nie ma kadr. Partyjne tłumoki na stołkach rozwalą każdą instytucję. Teraz właśnie przyszła kolej na ZUS – wyrzucili wszystkich szefów oddziałów wojewódzkich. Zanarchizowane instytucje staną się niewydolne, jak za PRL, a z telewizora będzie się wylewał bezwstydny potok partyjnego samochwalstwa i propagandy. Ludzie zobaczą, jak to jest w takim PRL, i z pewnością im się to nie spodoba. Bo PRL jednak nie był taki fajny, zwłaszcza dla kogoś, kto zakosztował wolności. A Polacy przez ćwierć wieku jednak jej zakosztowali.

Niszczenie zaplecza. PiS w swojej samobójczej arogancji wali jednocześnie we wszystkie środowiska. Dziś ma przeciwko sobie lekarzy i pielęgniarki, nauczycieli, rolników (za brak dopłat i niespełnione obietnice), sędziów i prokuratorów, przedsiębiorców (z powodu policyjnych nagonek, akcji „uszczelaniania VAT” itp.), urzędników (drążących z lęku przez czystkami), a nawet Solidarność. Sięgając zaś do wnętrza ciała kobiety, dodatkowo odstręcza od siebie setki tysięcy wyborców. Bo niewykształcone katoliczki ze wsi i małych miast też mają swoją godność i prywatność…

Wycofanie poparcia przez Kościół. Kościół idzie zawsze z przyszłą władzą. Gdy zobaczy, że PiS dał już wszystko, co mógł dać, a na następną kadencję się nie zanosi – zasadzi Kaczyńskiemu kopa. Nie będzie już agitki z ambon w 2018 ani w 2019 r.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 22:36, 01 Lis 2016    Temat postu:

1.11.2016 -- wtorek

Wesołych świąt!
Jan Hartman

Z okazji świąt 1 i 2 listopada wszystkim swoim Czytelniczkom
i Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia nierychłej
a dobrej śmierci. Żyjmy tak, aby chciało się żyć i chciało się umrzeć.
Umierajmy tak, by żałować rozstania ze światem, a jednocześnie cieszyć
się, że wreszcie będzie koniec i uwolnimy siebie od świata i świat od siebie.

A więc, kochani, śmierć żywym! Afirmujmy naszą śmierć, bo tylko
w niej i dzięki niej możemy istnieć w swoich skórach, w skończoności
i określoności, do której przywiązujemy się jako „siebie”.
Nie móc umrzeć to koszmar niewyobrażalny. Życie bez końca rozlewałoby
się poza wszelkie granice, nie znając swego miejsca, nie znając ni
spoczynku, ni sensu, gubiąc się we wszystko zrównującej
nieskończoności. Byłoby pozorem życia i nie różniłoby się od nieżycia.

Jak śmiertelny pragnie żyć i żyć, a każda chwila jego życia życie afirmuje, tak nieśmiertelny pragnąłby tylko śmieci, a każda chwila jego życia byłaby tragicznie nieudanym samobójstwem. To śmierć ustanawia życie i pozwala nam być żywymi, to znaczy jeszcze żywymi. To w śmierci i przez śmierć żyjemy. Kochając życie, kochamy i śmierć. Oboje kochamy, obu się lękamy, bo żyjąc i umierając, jesteśmy osobni i samotni wobec ich nieskończonej przewagi.

Taka jest cena bycia sobą – przegrana samotność i osobność w obliczu życia i w obliczu śmierci. Trzeba mieć siłę i charakter, by tej podwójnej klęsce sprostać. Nie zwyciężymy życia i nie pokonamy śmierci – klęska osobności jest przesądzona przez sam pozór, którym jest owa ludzka osobność. Ale piękno tej klęski należy już do nas. Nikt nie odbierze nam tragizmu i piękna człowieczeństwa. Żaden Bóg nie może ich z nami dzielić. Są tylko nasze. Są naszym unikalnym doświadczeniem. Chwała śmiertelnym!

Jako jeszcze żywi zazdrościmy tym, którzy pomarłszy, dopełnili swych żywotów i nareszcie stali się do końca tym, kim byli i stać się mieli. Zdali maturę z życia i są już dorośli. Należą do nietykalnej i świętej przeszłości, do irrealnego już-nie-teraz, triumfując wobec nas, którzy muszą jeszcze płynąć na fali wciąż znikającej teraźniejszości, będącej pozorem samej siebie. Niosą nas po tej fali przez krótkie lata nasze ciała, ten kosmos komórek i procesów, wydzielających ulotny miazmat „ja”, czyli naszej świadomości, pamięci, tożsamości.
Daremnie płyniemy, bo wszystko i tak skończy się w grobie. Ale inaczej niż na fali życia nie można dopłynąć w to nasze miejsce przeznaczenia. Gwarna polis życia prowadzi do cichej nekropolis cmentarnej, gdzie pod nieobecność mieszkańców życie zastyga w harmonii i irrealności, w objęciach przeszłości. Cmentarz jest miastem przeszłości, tego azylu dla wszelkiego życia i wszelkiej realności. Tam, poza czasem i przestrzenią, w sferze, która dla nas widoczna jest raz jako „przeszłość”, innym razem jako „możliwość” albo „wieczność”, mieszka wszystko, co ważne – wszelki sens, wszelkie idee, prawa logiki i pojęcia.

Zmarli są jakby bliżej tej rzeczywistości, choć przecież nie są tam osobiście obecni. Nie ma ich tam ani nigdzie indziej in personam, lecz za to jako istoty byłe, a już nieistniejące, nie muszą należeć wraz z nami do świata pozoru, którym jest wciąż zapadające się w przeszłość życie. Nie muszą już żyć.
Zmarli powracają do prawdy o nicości życia. Życiem przypłacają prawdę o śmierci jako bramie do świata wieczności, przez którą nic, co żywe i cielesne, przejść nie może. Ale być odźwiernym wieczności, stać na jej skraju po stronie żywych, by wreszcie zamknąć oczy i złożyć jej hołd własną śmiercią i własną nicością – to jest rzecz ludzka. Po co żyć, skoro i tak się umrze? Odwrotnie! Warto żyć, by umrzeć. Śmierć żywym! Niech żyją zmarli!
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 21:48, 02 Lis 2016    Temat postu:

--

Widać już znaczenie kartofla, jaką rujnację zrobił na świecie…Do dzisiaj to widać,
ja to widzę w Brexicie: doszli Brytyjczycy po rozum do głowy, że nie jest im po
drodze z ciemniactwem europejskim, i wyszli z niego. Moim zdaniem zachowali się niezwykle racjonalnie, bo u nich kartofel, jako deser na stole się pojawia. Tam jest tak mądrze, że Azjaci tylko tam chcą mieszkać, tam socjal pobierać, a nie u ciemnego Francuza, czy Niemca… Ci uchodźcy wiedza co robią, wiedzą gdzie można liczyć na dobrą dietę, powiedziałbym optymalną, która dużo pracy daje socjalu, mądrości…
Brytyjczycy, szczególnie łasi są na ludzi z głową, do uprawiania nauki, naszych
brali i biorą, przypomnę tylko Kołakowskiego, Baumana…..lista jest długa.
Nie patrzą, czy to jest Żyd, czy jaki inny….
Tam u Anglików jest taki porządek, że nasze emigrantki zaraz tam dzieci rodzą,
co im w kraju nie bardzo wychodziło…
Tę filozofię, jak kartoflane żywienie wpływa na losy narodów – niestety, nie ja wymyśliłem – to zapodał ludziom do czytania – odkrył – nasz polski lekarz medycyny

w Ciechocinku mieszkający, Jan Kwaśniewski. To wszystko ma uzasadnienie naukowe w biologii, biochemii zawarte.. to nie są żadne bajeczki, jakieś cuda na patyku, tylko rzetelna wiedza.
Powiem więcej, gdyby cała filozofia akademicka, od Platona co najmniej, tę wiedzę
Kwaśniewskiego znała – to filozofowie musieliby zmienić całkowicie swoje myślenie, na świat inaczej patrzeć, a co do tej pory powiedzieli, napisali uznaliby
za brednie. Dlatego też, z filozofią żywieniową się nie zapoznają, bo nie będą sobie robić krzywdy. Na głupocie lepiej się wychodzi, zarabia, żyje….

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 16:21, 05 Lis 2016    Temat postu:

-
5.11.2016 -- sobota


Duma nas rozsadza
Daniel Passent

W dniu święta narodowego pójdziemy w pochodzie, dumni z naszej
Ojczyzny. Zgodnie z linią partii rządzącej odrzucamy pedagogikę wstydu,
nie jesteśmy narodem sprawców – tylko narodem ofiar.

Jesteśmy dumni, że podnosimy się z ruin, wstajemy z kolan,
Zachód nas podziwia, a Wschód się nas boi.
Jesteśmy dumni, ponieważ:

– bohatersko odpieramy skoordynowane ataki Komisji Europejskiej, Komisji Weneckiej, Komisji Praw Człowieka przy ONZ. Są to wszystko instytucje bez znaczenia, areopagi ignorantów i lewaków. Polska jest im solą w oku, atakują nas, ponieważ chcemy być niepodlegli i żyć po swojemu, chcemy swojej konstytucji, swoich sędziów, swoich prokuratorów, swoich służb, własnej polityki w obronie naszych, polskich interesów.
– Polska zapobiegła III wojnie światowej. Polski minister spraw wewnętrznych powiedział, że minister obrony, Macierewicz, powstrzymał Egipt przed przekazaniem Rosji dwóch lotniskowców „Nasser” i „Sadat”, co zapobiegło wybuchowi groźnego konfliktu.

– prezydent Francji w ostatniej chwili odwołał wizytę w Polsce. Nie jest nam potrzebna wizyta prezydenta, który „cieszy się” rekordowo niską popularnością w swoim kraju, a jeszcze niższą w naszym kraju. Zaczekamy na panią Le Pen, z którą będziemy umacniać Europę suwerennych ojczyzn i narodów. Poza tym nasz prezydent jest tak zajęty, że szkoda cennego czasu na wizyty bez znaczenia.

– do zadań Wojsk Obrony Terytorialnej będzie należała walka z „destabilizacją” i „dezinformacją”. Wielotysięczne, awanturnicze manifestacje, które destabilizują, jak i dezinformacje podejmowane przez destrukcyjne media, spotkają się z należytym odporem.
– mówimy „Nie!” połączonym siłom zbrojnym Francji i Niemiec, których ministrowie obrony we wspólnym, bezprecedensowym, histerycznym liście oskarżają nasz kraj o zrobienie „kroku wstecz” we współpracy obronnej naszych państw. Najwyższy czas, żeby Francuzi i Niemcy oswoili się z tym, że Polska jest krajem suwerennym i – tak jak oni – dba o swoje interesy.
– Polska nie dała się oszwabić producentom Caracali, nie zadowoliła się ochłapem zamiast offsetu. Teraz będziemy mogli kupić śmigłowce amerykańskie z offsetem jeszcze większym niż ten za F-16.
– nasza nieugięta postawa zmusiła Francję do odwołania swojego udziału w spotkaniu Trójkąta Weimarskiego – instytucji fasadowej i, prawdę mówiąc, zbędnej.

– jesteśmy dumni z naszego ministra obrony, który kiedyś – jako pierwszy – odkrył, że zamach w Smoleńsku przeżyły trzy osoby, a obecnie za jednym zamachem zdemaskował Paryż, Moskwę i Kair za sprzedaż lotniskowców Rosji po dolarze za sztukę. I to wbrew krętactwom francuskiego ministra, jakoby w tych dniach lotniskowce brały udział w manewrach francusko-egipskich, co on rzekomo oglądał na własne oczy.
– jesteśmy dumni z zainteresowania mediów światowych naszym krajem. Już nie tylko pojedynczy dziennikarze (bywa, że powiązani i na usługach), ale i całe organizacje, jak Reporterzy Bez Granic, poświęcają nam uwagę. Czekamy na stanowisko Lekarzy Bez Granic.

– jesteśmy dumni ze spółek Skarbu Państwa, które w ciągu roku straciły na giełdzie 90 miliardów złotych, a mimo to PZU finansuje pokazy filmu „Smoleńsk” w 10 miastach Niemiec, wydaje prawie pół miliona na ulubiony kabaret, a Polska Grupa Zbrojeniowa dozbraja finansowo sanktuarium na Świętym Krzyżu i „Gazetę Polską” (ta ostatnia korzysta także ze wsparcia Orlenu i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych). Jesteśmy dumni, że akcje spadają.

– Jesteśmy dumni z prezesa partii rządzącej, posła Jarosława Kaczyńskiego, który wyszedł z sejmowej sali obrad na czas przyjmowania przez aklamację uchwały na cześć Andrzeja Wajdy.
Mamy jeszcze inne powody do dumy, niektóre autentyczne, takie jak rekordowo niskie bezrobocie czy zwycięski remis Legii z Realem, ale już wyżej wymienione wystarczą, by 11 listopada odrzucić politykę wstydu, założyć kominiarkę i pod czujnym okiem ministra Błaszczaka stawić czoła samozwańczym obrońcom demokracji.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 10:07, 06 Lis 2016    Temat postu:

5.11.2016 -- sobota

Chichot hien nad trumnami
Jan Dziadul

W dniach zadumy nad śmiercią i życiem zapalałem znicze nad grobem
Krystyny Bochenek na katowickim cmentarzu przy Sienkiewicza.

Żadnej marmurowej czerni, tylko dwie chropowate płyty – z białego
i zielonkawego szkła. W tej drugiej tafli, przez którą ledwo przenika
mleczne światło, wtopiony zarys potrzaskanego krzyża, a może samolotu.
Z tej pierwszej, białej, patrzy na nas ze zdjęcia Krysia Bochenek.

Z boku biała karteczka: „Rodzina jest przeciwna ekshumacji”. R.I.P.
Niech odpoczywa w pokoju.

W tym roku Krysia „przebiła”, jeżeli można użyć takiego słowa, Zbyszka Cybulskiego, który śni swój sen po drugiej stronie tej samej alei. Morze zniczy i tłumy odwiedzających. Z tyłu ktoś powiedział: „Te hieny smoleńskie i tak nie posłuchają rodzinnej prośby, mają to gdzieś!”. Hieny smoleńskie – po raz pierwszy usłyszałem tak dosadne porównanie.
Pomyślałem – przesada. Przecież hieny cmentarne to tylko bezmyślne i bezczelne złodziejaszki nagrobnych kwiatów. A ci, co schodzą głębiej, kradną spokój śpiących kości i tego, co pozostało, to… Stado smoleńskie? Każdy wie, o co chodzi.

Nie ma wątpliwości, że siła prawego i sprawiedliwego państwa pokona wszelkie opory. Jeśli w imię poszukiwania prawdy na pierwszy ekshumacyjny ogień idzie pierwsza para Rzeczpospolitej, to co mają do gadania podwładni? Tak więc ostatni list – sprzeciw wobec ekshumacji sześciu smoleńskich rodzin złożony w Prokuraturze Krajowej – to list pisany na Berdyczów, jak ta kartka na pomniku Krysi.
Mam tu nieśmiałą sugestię, która w przyszłości nie dopuściłaby do grzebania w smoleńskich trumnach. To kremacja. Gdzieś dwadzieścia lat temu odważyliśmy się w naszych rodzinach na pierwszy taki pochówek. Najpierw szło jak po grudzie – dzisiaj spopielenie jest rzeczą naturalną. I jak widać bezpieczną, bo nieodwracalną. To zamknięcie drzwi przed nosem tych, dla których nie ma żadnej świętości. Metaforyczny „gest Kozakiewicza” pokazany fanatycznym poszukiwaczom zaginionej prawdy. Mam nieodparte wrażenie, że pojęcie prawdy zostało mi zagrabione, ukradzione. Co chwila ktoś wywija nim wte i wewte, plując naokoło wyświechtanymi sloganami.

Tamtego kwietnia ponad sześć lat temu, kiedy rozmiary tragedii stały się niewyobrażalne, myślałem sobie, że wspólna wielka mogiła spopielonych w jednym ogniu szczątków stanowiłaby prawdziwe Mauzoleum Patriotów Polskich. Potem to myślenie się zmieniło, bo przecież każda rodzina chce mieć swojego kochanego tylko dla siebie. Bo to nie tylko tragedia narodowa, to straszliwy, niewyobrażalny dramat rodzin.
Wczoraj, poruszony jak pewnie wszyscy, słuchałem rozmowy dziennikarza z żoną oficera BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Pani Krystyna Łuczak-Surówka to ujmująca, odważna kobieta. Odważna, bo straciła w tym strasznym czasie nie tylko męża – nieszczęścia, jak wiadomo, chodzą parami. Ponieważ do stracenia nie pozostało już nic oprócz obrony najbliższych sercu szczątków, może sobie pozwolić na akt desperackiej odwagi. Powiedziała: Nie!

Nawet jeśli to nic nie pomoże, a wszystko ku temu zmierza, to zostało powiedziane jasno i kategorycznie. Bezprawnemu wykorzystywaniu nazwiska mojego męża: Nie! Bezprawnemu szarganiu Jego pamięcią: Nie! Pomnikowi na Krakowskim Przedmieściu: Nie!
Ta drobna, krucha pani stanęła naprzeciw armii, która w imię poszukiwania potrzebnej sobie prawdy wyciągnęła najcięższe działa. Ekshumacje. Armia „idzie po trupach” w sensie dosłownym. Nie chcecie dojść do prawdy? – pyta cynicznie.

Nie! To prawda nie z mojej bajki. Jakaś dziwaczna i pokręcona.
Kopcie tam, gdzie jest na to zgoda. Czapki z głów. Innych zostawcie. Dobrze wiecie, że tego, czego szukacie – nie ma tam. Najwyżej jakaś część kogoś innego przytuliła się do towarzysza lub towarzyszki niedoli. Czy wtedy właśnie rozlegnie się triumfalny chichot cmentarnych głębinowych hien? Tych ze smoleńskiego stada?

Kiedy wtedy, w kwietniu, TO się stało, mogło stać się zaraniem wiekuistego zwycięstwa – mieliśmy cień szansy. TO być może nie poszłoby na marne. Przynajmniej mogliśmy się tak pocieszać i szukać usprawiedliwienia dla bezmiaru tragedii. A tak… tylko zamęt, co idzie w przepaść z burzą. Chyba że Zbyszek Cybulski i Krysia Bochenek wiedzą, że wszystko, co teraz, jest nieważne. Że na dnie tego wszystkiego coś jednak błyszczy.

--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 23:39, 07 Lis 2016    Temat postu:

7.11.2016 -- poniedziałek


Odezwa do Prawdziwych Polaków na 11 listopada
Jan Hartman

Nim włożysz ciężkie buciory, a do ręki weźmiesz polską flagę, by pójść
na ulice i ryczeć, co zrobisz z „pedałami” i „lewakami”, nim znów
poczujesz się Prawdziwym Polakiem i Patriotą, maszerując z tysiącami
podobnych sobie, przeczytaj ten list.

A po jego przeczytaniu podejmij samodzielną decyzję, czy chcesz być cząstką napompowanego pychą i pogardą dla innych agresywnego tłumu, czy też wolnym, myślącym człowiekiem, życzliwym ludziom, spokojnym i kulturalnym. To ważny wybór. Bo w pochodzie nienawiści będziesz budzić w innych odrazę i lęk, a w nagrodę otrzymasz jedynie akceptację garstki swoich kolegów. Jeśli pozostaniesz z nami, czyli z tą ogromną większością ludzi, którzy nie bluzgają i nie ryczą, nie rozrabiają, nie rzucają kamieniami i racami, niczego nie podpalają itd. – masz dużą szansę być szanowanym i lubianym człowiekiem. Niewiele trzeba – wystarczy nie być chuliganem i nie wykrzykiwać pełnych nienawiści haseł, lecz żyć spokojnie, szanować innych ludzi i rozmawiać z nimi uprzejmie i logicznie.

Zacznijmy od patriotyzmu. Na dumne miano patrioty zasługuje ktoś, kto robi dla kraju coś więcej niż inni, to znaczy nie tylko szanuje prawo i instytucje, przestrzega przepisów, nie oszukuje, płaci podatki, lecz jeszcze angażuje się w dobro wspólne. Oczywiście ten, kto pogardza państwem i obraża jego instytucje, gdy nie podoba mu się aktualny rząd, kto za nic ma mienie publiczne i cywilizowane zasady współżycia, do żadnego patriotyzmu nie może pretendować. O takich nawet nie mówimy.

Ale patriotą nie jest też po prostu ktoś, kto głośno krzyczy, że nim jest. To nie wystarczy. Ani nawet nie jest potrzebne. Kto się przechwala, na przykład swoją mądrością, urodą albo właśnie patriotyzmem, złe sobie wystawia świadectwo. Machanie flagami nikogo patriotą nie czyni. Zwłaszcza gdy macha nią przeciwko komuś, na znak wykluczenia i wrogości. Patriotą jest ten, kto udziela się społecznie, pomaga innym, uczestniczy w życiu publicznym, a jak trzeba – naraża się na szykany. I może nim być niezależnie od tego, czy jego poglądy są prawicowe czy lewicowe, czy jest wierzący czy nie. Bo wspólnota narodowa jest wielka i różnorodna. Jest w niej miejsce dla ludzi o różnych poglądach. Jeśli byłoby w niej miejsce tylko dla „narodowców” i ich zwolenników, naród skurczyłby się do garstki tak samo myślących, do takich jak Wy. Czy ta gigantyczna większość, która jednak nie podziela Twoich poglądów, to jacyś nie-Polacy? Przecież to śmieszne. Nie myl narodu z narodowcami. Narodowcy to jego malutka cząstka. Nie najmądrzejsza, nie najbardziej kulturalna, nie najbardziej zasłużona dla kraju.

--


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 23:44, 07 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 20 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin