Forum SZACHY Strona Główna SZACHY
Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polityka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 41, 42, 43  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Sob 18:20, 20 Wrz 2014    Temat postu:

-
Nemer
20 września o godz. 17:10

Stosunek do separatystów.
Poparliśmy separatystów słoweńskich i chorwackich, którzy rozwalili
Jugosławię, ku zadowoleniu i radości Niemiec (i na ich zamówienie?).
Potępiliśmy separatystów serbskich, których 200 tysięcy wygnano z ich domów z Krainy.
Ku czyjej radości? Poparliśmy separatystów muzułmańskich, którzy
utworzyli dziwne państwo w środku Europy, ku czyjemu zadowoleniu?
Ale za to potępiamy separatystów serbskich, którzy nie chcąc żyć w muzułmańskim państwie utworzyli Republikę Serbską w Bośni.
Poparliśmy separatystów kosowskich, którzy dokonali czystek etnicznych, mordując mieszkających tam tych Serbów, którzy nie chcieli bądź nie zdołali uciec. W czyim interesie to robimy i poddajemy się ogłupiającej propagandzie?
Dlaczego teraz mam potępiać separatystów prorosyjskich na Krymie, w Donbasie i Ługańsku?
Wiem, w Kosowie powstał Bondstill Camp i światowy biznes w przerzucaniu płodów rolników afgańskich kontrolowanych przez naszych przyjaciół zza oceanu a wstrętni Talibowie nie pozwalają uprawiać maku.
Rozumiem, że wredny Putin dał po łapach tym naszym przyjaciołom i żadnego Bondstill Camp pod Sewastopolem nie będzie. Skoro tak, to wydaje mi się, że popieranie nadal “naszych sk……nów” w osobach Jaceniuków, Turczynowów czy Poroszenków jest mało racjonalne.
Szukając pewnych analogii, można przypuszczać, że ten syndykat zbrodniarzy, gangsterów i złodziei na Ukrainie dogada się w końcu ze sobą analogicznie jak to było np. w USA i np. powstanie jakaś “Komisja Syndykatu” i uspokoi ukraińską rozróbę. Przypomnę, że w jej skład dawno temu weszło trzech gangsterów włoskiego pochodzenia i trzech żydowskiego. Byli to: Meyer Lansky (czyli Majer Suchowliński z Grodna), Lucky Luciano (po aresztowanio zastąpił goTony Accardo), Frank Costello, Jake „Greasy Thumb” Guzik (“Krakauer”) i Joe Adonis oraz Abner “Longy” Zwillman.
Ja mam kandydatów “ukraińskich”:, np.: Rinat Achmetow, Ihor Kolomoyski , Dmytro Firtasz, Vadim Rabinowich, Serhiej Taruta, Wiktor Pińczuk.
Pod pieczą Władymira Władymirowicza P., reprezentującego interesy
wprawdzie innej “rodziny” z sąsiedztwa, może dogadają się i
podzielą to, co już wcześniej Ukraińcom raz ukradli.
Bo jak pisał Szpotański:
Dla ludu — eto wsio rawno, czy car, czy chan jest jego katem,
bo lud to swołocz i gawno. Batem go, batem! Batem! Batem!

Nemer
==


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 16:06, 24 Wrz 2014    Temat postu:

24.09.2014
środa

Kilka migawek z niecodziennego sejmowego dnia
Anna Dąbrowska

[link widoczny dla zalogowanych]

Pierwszy raz od wielu lat Donald Tusk usiadł dziś w ławach poselskich, a Ewa Kopacz zajęła jego miejsce w tak zwanym rządowym tramwaju, na prawo od marszałkowskiego fotela. Zresztą niedługo Tusk z Sejmem będzie się żegnał. Mandat musi złożyć najpóźniej do końca listopada. Dziwny to widok, z którym nie oswoili się jeszcze posłowie. Wielu parlamentarzystów PO, jakby na pożegnanie, robiło sobie dziś z Tuskiem zdjęcia.
sejm
Lista nieobecności
Nie wszyscy posłowie PiS mieli czas lub ochotę uczestniczyć w debacie na temat powołania nowego marszałka Sejmu. „Marszałka opozycji i kolacji” – jak mówił dziś Rafał Grupiński, szef klubu parlamentarnego PO. Nieobecność szeregowych posłów usprawiedliwia absencja prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który wszedł do sali obrad tylko na kilka ostatnich minut debaty. Prezes PiS zresztą przyzwyczaił nas już do tego, że bojkotuje sejmową obecność Sikorskiego. Ostatnio w maju, kiedy szef MSZ wygłaszał swoje doroczne exposé, Kaczyński wolał wizytować Pułtusk.

Sikorskiego wspierała za to swoją obecnością, na galerii dla publiczności, żona Anna Applebaum.AA
Pożegnanie z klasą i bez klasy

Jerzy Wenderlich, który był dziś w świetnej oratorskiej formie,
jako najstarszy z wicemarszałków prowadził dzisiejsze obrady.
Podziękował Ewie Kopacz za trzy lata jej pracy. W czasie jego krótkiego wystąpienia większość posłów wstała. Na ten zwykły gest szacunku i życzliwości nie zdobyło się kilku posłów PiS, m.in.
Elżbieta Kruk i Wojciech Jasiński.
O jednym Sikorskim tak różne głosy
Nikt nie wygłosił dziś na temat Sikorskiego mowy wartej zapamiętania.
Oto kilka cytatów z debaty:

Rafał Grupiński (PO):
„Droga Radosława Sikorskiego jest pełna doświadczeń, dobrych elementów.
Można powiedzieć, że Radosław Sikorski był jednym z tych polityków,
którzy niezwykle ważną i pozytywną rolę odegrali w 25-leciu wolności polskiej”.
Krzysztof Szczerski (PiS):
„Poseł Sikorski jako marszałek jest czynnikiem ryzyka w Sejmie, a nie gwarantem stabilności”. Według posła jest to ryzyko „pomylenia laski marszałkowskiej z kijem baseballowym”.

Tadeusz Iwiński (SLD):
„Jest pan zaprzeczeniem starej maksymy, że dyplomata to człowiek, który się dwa razy zastanowi, zanim nic nie powie. Wiele z pana wypowiedzi było kuriozalnych, jak choćby ta o zburzeniu Pałacu Kultury w Warszawie”.

Jan Bury (PSL)
: „Sikorski zapowiedział, ze będzie dla opozycji słodkim marszałkiem. My wolimy, by był marszałkiem konsyliacyjnym. Wierzymy, że w jego rekach ta funkcja będzie godnie piastowana dla dobra Polski. Sikorski w ciągu tego roku na fotelu marszałka może pokazać, jaką ma klasę polityczną”.

Janusz Palikot (TR): „Oczywiście nikt z nas teraz nie wie, jakim marszałkiem będzie Sikorski. Ja też nie wiem. Ale patrząc na to, jak kończyli poprzednicy pana Sikorskiego – Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz – można dostać zawrotu głowy. Chociaż zawsze można skończyć jak Ludwik Dorn, czyli nigdzie”.

Kto był za, a kto przeciw Radosławowi Sikorskiemu? Zobacz wyniki głosowania.
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 17:31, 30 Wrz 2014    Temat postu:

-
Redakcja 30 września 2014

[link widoczny dla zalogowanych]

Mariusz Janicki poleca najnowszy numer POLITYKI

Ojcowie notorycznie się migają. Byłe żony chcą ich puścić z torbami.
A dorosłe dzieci próbują pasożytować na rodzicach.
Alimenty bywają poręczną pałką w wojnach domowych.

Alimenty od lat wzbudzają duże społeczne emocje, a co roku w
sądach zapada ok. 70 tys. nowych wyroków.
Jedni, mimo zasądzenia, nie płacą nic, inni zaś dużo, długo, często z poczuciem krzywdy. Dodatkowo trwający od kilku lat ekonomiczny kryzys, trudności, jakie napotykają młodzi ludzie w znalezieniu porządnej pracy, powodują, że pojawia się nowa fala alimentacyjnych roszczeń.

Coraz bardziej dorosłe, a bezrobotne dzieci pozywają rodziców i dziadków. Byli małżonkowie zasypują sądy pozwami o zwiększenie lub zmniejszenie świadczeń. A różnice w wysokości alimentów bywają ogromne: od kilkuset do kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych. Jakie nowe trendy i zjawiska można dostrzec na tym specyficznym „rynku alimentacyjnym”? O tym opowiada Joanna Podgórska w naszym okładkowym artykule w najnowszej POLITYCE pod wiele mówiącym tytułem „Drogie dzieci”.

Ponadto: bardzo interesujący tekst o tym, co się zmienia w życiu kobiet po pięćdziesiątce i jak menopauza wpływa na funkcjonowanie całej rodziny, rozmowa o tym, czym się różnią związki tradycyjne od homoseksualnych (na podstawie świeżych badań), oraz teksty: o dalszym ciągu afery podsłuchowej i sylwetka nowej minister spraw wewnętrznych,
Teresy Piotrowskiej.

Polecam też coś z kultury i okolic: portret wyróżniającego się aktora młodszego pokolenia Tomasza Kota, który rewelacyjnie wcielił się w postać profesora
Zbigniewa Religi w filmie --> Bogowie
, oraz rozmowę z Adamem Nergalem Darskim o blackmetalowej muzyce i przygodach, jakie przytrafiły się zespołowi Behemoth podczas tournée po Rosji.

Zachęcam do przeczytania wszystkich pozostałych tekstów w najnowszej POLITYCE i życzę miłej
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 20:40, 22 Paź 2014    Temat postu:

19.10.2014
niedziela

I po synodzie
Adam Szostkiewicz

Kościelni konserwatyści dopięli swego.
W finalnym dokumencie Synodu Biskupów o rodzinie kontrowersyjne
paragrafy o homoseksualistach i rozwiedzionych uległy rozwodnieniu.

Choć za wersją pierwotną, która odbiła się szerokim echem w świecie i wzmogła zainteresowanie Synodem także poza Kościołem rzymskokatolickim, głosowała większość spośród prawie 200 obecnych biskupów, to nie była to wymagana w tym przypadku większość dwóch trzecich. Sukces konserwatystów jest więc niejednoznaczny. Dopięli swego, bo zwykła większość nie wystarczyła, by zachować formuły liberalne.
Za to można mówić o sukcesie samego Franciszka, który zwołał synod i zachęcał do szczerej i otwartej dyskusji. I tak się stało, może nawet ku zaskoczeniu samego papieża, który cieszył się z synodu między innymi dlatego, że był taki, jaki był, bez z góry przygotowanego wyniku, bez przygotowanego wcześniej scenariusza.
Świat przekonał się, że nawet w kwestiach trudnych Kościół nie mówi jednym głosem, że są w nim istotne różnice nastawienia. I że obóz zwolenników ewolucyjnych zmian (nie doktryny, lecz duszpasterskiej praktyki i procedur prawnych) jest całkiem spory i dobrze komunikuje się z opinią publiczną.
Opór nie tylko przeciwko zmianom, ale nawet otwartej dyskusji na ten temat, wydaje mi się pośrednim okazaniem słabości i nieprzygotowania do takiej debaty, a inna przecież nie ma sensu. Niewiele będzie w Kościele pożytku z dyskusji pozorowanej, gdzie nie podejmuje się spraw trudnych i wszyscy mają takie samo zdanie. Tak się dyskutowało „za komuny”, tak się dyskutuje w Korei Północnej czy Chinach Ludowych.

Oczywiście debaty nie zastąpią realnych zmian polityki i praktyki kościelnej. Ale mogą do nich prowadzić. Sądzę, że te zmiany nadejdą wskutek oddolnego nacisku różnych grup katolików o nastawieniu reformatorskim. U nas nieprędko, bo w Kościele w Polsce katolicyzm konserwatywny ma de facto monopol przekazu, a młodzi księża bywają jeszcze bardziej konserwatywni i politycznie prawicowi niż średnie pokolenie, włącznie z biskupami.
Ewolucję, jak zawsze, wymusi życie. Przyspieszenie zmian nastąpi, gdy liczba praktykujących spadnie poniżej dwudziestu procent. To kwestia dekady.
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 10:27, 23 Paź 2014    Temat postu:

-
P-44

3 marca o godz. 9:46
Wielkimi literami agent Sorosa, Michnik pisze w swoim
propagandowym szmatławcu Hańba Rosji
A gdzie kłamca był kiedy bombardowano słowiańską Serbię i odrywano Kosowo? Gdzie był kiedy zabijano prawie 5 milionów Irakijczyków, wypędzano ludzi i grabiono kraj. Gdzie był kiedy zabijano Libijczyków, Syryjczyków, Pakistańczyków, Somalijczyków i Jemeńczyków? Hańbą byłby gdyby Putin nic nie zrobił i nie ukarał przykładnie faszystowskich banderowców i przy okazji nie pokazał Obamie środkowego palca.
--

Kartka z podróży

3 marca o godz. 10:28
Z zainteresowanie obserwuję renesans mysli politycznej Lecha Kaczyńskiego.
W ciągu kilku dni większość polityków i publicystów tworzących przez ostatnie
kilka lat opozycję przeciwko jego prezydenturze i pis-owskiej tzw IV RP
doznała jakiejś nagłej iluminacji i powtarza jego słynne powiedzienie
ze słynnego wiecu w Tiblisi: Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze
Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!

W świetle tych wypowiedzi Prezydent Lech Kaczyński
jawi się jako wizjoner i mąż opatrznościowy tej krainy.

Skłania to do refleksji o co właściwie chodziło w konflikcie politycznym trawiącym
nasz kraj w ostatnich latach. Na czym właściwie polegały różnice między PO i pis-em?
Sądzę, że wyborcy są coraz bardziej zdezorientowani.
Myslę oczywiście o wyborcach PO.

Pozdrawiam

--

Kombinacje - matowe! --- Szkoła matowania
--
2
Diagram -- 1
Białe matuja w 4 posunieciu! --- #4 ---- --- 1. Sc7+ - jesli - Kf8? - to - 2. Hd8#


Rozwiazanie

1. Sc7+ - Sxc7 - 2. Hd8+! ---> diagram -- 3
Kxd8 - 3. Gg5+ - Ke8 - 4. Wd8 - mat -- diagram -- 4

--
3_4
Diagram --- 3
Pierwsze posuniecie białych jest oczywiste
, gdyż widac co stoi na polu _c7
Drugie posuniecie jest dobrze ukryte... 2. Hd8+! -- diagram -- 3 - Kxd8
Trzecie posuniecie -- 3. Gg5 ++ podwójny szach
Czwarte posuniecie -- 4. Wd8 - mat --- diagram -- 4

Kombinacje zapamietamy wówczas , gdy poznamy
dokladnie pozycje początkową i siatke matowa.
--
--


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 21:11, 28 Paź 2014    Temat postu:

--

Szwedzkim dzieciom wolno wszystko
Czcij syna swego i córkę swoją

[link widoczny dla zalogowanych]

Szwecja utraciła kontrolę nad dziećmi – napisał znany psychiatra i
wywołał obyczajową burzę po drugiej stronie Bałtyku.

Nadmierna opiekuńczość coraz częściej skłania szwedzkich rodziców do usuwania przed dziećmi przeszkód, zanim te zdążą nawet o nich pomyśleć. W powszechnym użyciu jest już termin „rodzice typu curling”, którzy zachowują się podobnie jak zawodnicy tej dyscypliny sportu, wymiatający drogę toczącym się po lodzie kamieniom. Termin ten na grunt wychowawczy przeszczepił duński psycholog Bent Hougart. Curling w praktyce? „Mama podaje mi niedzielne śniadanie na złotej tacy. Spełnia wszystkie moje zachcianki, zanim zdążę o nich pomyśleć.
Ostatnio pomyślała nawet o silikonowym biuście” – pisze 18-letnia Eva
w największym szwedzkim magazynie kobiecym „Amelia”.


O takich właśnie przypadkach opowiada najnowsza książka Davida Eberharda „Jak dzieci przejęły władzę”. Autor, uznany psychiatra, pisze w niej, że szwedzkie dzieci są dziś niewychowane. Drą się przy stole, kiedy dorośli rozmawiają. Przerywają im i domagają się takiego traktowania jak dorośli. Dyktują co jeść, gdzie jechać na wakacje i co oglądać w TV.

Wydana pod koniec ubiegłego roku książka, podobnie jak wcześniejsze publikacje Eberharda, trafiłaby zapewne tylko do wąskiej grupy zainteresowanych, gdyby nie rozgłos, jaki jej towarzyszy za granicą, od Moskwy do Londynu i Rio de Janerio. I fala krytyki, stawianego powszechnie za wzór, szwedzkiego systemu opieki nad dziećmi. Międzynarodowe media piszą, że to po części wina bohaterów książek Astrid Lindgren – Pippi Langstrump i Karlssona z dachu. Te silne i odważne postaci, kwestionujące autorytet dorosłych i naigrawające się nawet z policjantów, sprawiły, że w Szwecji pojawiły się naśladujące je piekielne bachory. Rodzice nie są w stanie ich okiełznać. Zdaniem krytyków przyczynił się do tego m.in. wprowadzony przed 30 laty pierwszy na świecie zakaz bicia i karcenia małolatów, o który walczyła sama Lindgren.

„Szwedzki system wychowania doprowadził do stworzenia narodu bachorów” – grzmi już w tytule brytyjski „The Telegraph”. „South China Morning Post” stwierdza otwarcie, że szwedzkie dzieci są rozwydrzone, ponieważ przestały się bać kar cielesnych.
W Brazylii książkę Eberharda wykorzystano w debacie parlamentarnej
nad ustawą o zakazie bicia dzieci. Z kolei do rosyjskiego ministerstwa
oświaty trafiły już obywatelskie żądania, aby wycofać książki bardzo
popularnej w Rosji Astrid Lindgren ze spisu lektur szkolnych, „ponieważ nie sprzyjają one patriotycznemu wychowaniu i nie sprzyjają
krzewionym tak wartościom rodzinnym”.
Na indeksie znalazł się także „Karlsson z dachu”, bohater masowej dziecięcej wyobraźni.
W czasach sowieckich produkowano o nim kreskówki, a poczta ZSRR
wydawała nawet znaczki z Karlssonem.
Żądania obywateli poparła rosyjska Duma.

Czwarte przykazanie

Dopiero po tych opiniach, nagłośnionych przez szwedzkie media, również w Szwecji rozpoczęła się gorąca dyskusja nad książką i wychowaniem dzieci, w której głos zabrali czołowi pediatrzy i psychologowie dziecięcy. – Nawet jeśli Eberhard mocno przesadza i generalizuje, to jednak wskazuje na rosnący problem – twierdzi psycholog Alf B. Svensson, związany z chrześcijańskim dziennikiem „Dagen”. – Miałem do czynienia z ponad 5 tys. dzieci z problemami rozwojowymi, więc mogę też stwierdzić, że przejmowanie przez dzieci władzy w rodzinie staje się coraz powszechniejsze.

drukuj pole㇠wykop skomentuj (2)--
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pią 12:53, 31 Paź 2014    Temat postu:

--
Polityka
Społeczeństwo
Redakcja 31 października 2014

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak świat traktuje kobiety:
ogólnie lepiej, ale wciąż gorzej niż mężczyzn

Potrzeba co najmniej 81 lat, żeby zasypać przepaść między kobietami
i mężczyznami – wynika z raportu Światowego Forum Ekonomicznego.
Jak na tle innych państw wypada Polska?
Poniższa mapa przedstawia, jak sytuacja kobiet zmieniała się (albo nie)
w poszczególnych krajach od 2006 r.
Wystarczy wybrać interesujący nas rejon, żeby otrzymać komplet danych:



Doroczny raport Światowego Forum Ekonomicznego (The Global Gender Gap Report) porównuje sytuację kobiet i mężczyzn w 142 państwach świata na czterech płaszczyznach: jakości i długości życia, dostępu do edukacji, udziału w gospodarce kraju i zaangażowania w politykę.

W analizach uwzględnia się wyłącznie twarde, publicznie dostępne dane
(np. Światowej Organizacji Zdrowia, Międzynarodowej Organizacji Pracy itp.).

Jeśli brać pod uwagę wszystkie uśrednione wyniki, najbardziej uderza jeden wniosek: nigdzie na świecie kobiety nie zarabiają lepiej niż mężczyźni. W żadnym (poddanym badaniu) punkcie globu nie udało się też w pełni wyrównać ich szans. A wypada zaznaczyć, że raport ŚFE uznaje się za precyzyjny, miarodajny i rzetelny.

Badanie jest przeprowadzane rokrocznie od 2006 r., ma więc charakter
podłużny i pozwala ocenić, w których rejonach świata można mówić o
postępie (czyli stopniowym wyrównywaniu szans kobiet i mężczyzn),
a przed którymi jeszcze daleka droga.

Polska w ogólnej klasyfikacji zajmuje 57. miejsce (na 142).
Jeśli brać pod uwagę cztery uwzględnione w badaniu wskaźniki, nasze wyniki okażą się następujące: sytuacja ekonomiczna (w tym zarobki) – 61. miejsce, dostęp do edukacji – 36., jakość i długość życia – 37., zaangażowanie w politykę – dopiero 68. Rok wcześniej Polska sytuowała się na 54. pozycji (odsetek kobiet zaangażowanych w politykę był wyższy, ale udział w gospodarce – niższy). Zaznaczmy, że na początku badania – w 2006 r. – zajmowaliśmy 44. miejsce. Przez dziewięć lat cofnęliśmy się aż o 13 pozycji.

Daleko nam do Islandii, która z 4. miejsca (2006) już awansowała na 1. Na liście państw najbardziej przyjaznych kobietom królują kraje skandynawskie. Europa w ogóle wypada w zestawieniu najlepiej – w pierwszej dwudziestce znalazło się aż 12 państw Starego Kontynentu. Weźmy Francję. Ponieważ – dedukują autorzy raportu – wiele kobiet angażuje się w politykę (funkcję ministra obejmuje aż sześć), państwo przez rok awansowało z 45. na 16. miejsce.

Pierwsza dziesiątka zestawienia przedstawia się tak:

1. Islandia
2. Finlandia
3. Norwegia
4. Szwecja
5. Dania
6. Nikaragua
7. Rwanda
8. Irlandia
9. Filipiny
10. Belgia

Ostatnia natomiast – tak:

132. Gwinea
133. Maroko
134. Jordania
135. Liban
136. Wybrzeże Kości Słoniowej
137. Iran
138. Mali
139. Syria
140. Czad
141. Pakistan
142. Jemen

„Postęp w zakresie równości płci można tłumaczyć większym zaangażowaniem kobiet na rynku pracy i w polityce” – uważa Saadia Zahidi, autorka raportu. Choć – jak podkreśla – właśnie te dwa wskaźniki decydują jeszcze o znacznej dysproporcji między kobietami i mężczyznami. W zakresie dostępu do edukacji i jakości życia aż takiego rozdźwięku się nie odnotowuje.

Wiele państw ma powody do niepokoju. Stany Zjednoczone znalazły się np. na miejscu 20., trzy pozycje wyżej niż przed rokiem. „Ale mimo to w ogólnej klasyfikacji wypadamy gorzej niż dużo biedniejsze Nikaragua i Rwanda” – zauważa Ishaan Tharoor w „Washington Post”. I Brytyjczycy biją się w piersi. „Co zrobiliśmy nie tak?” – pyta „The Guardian” i wzywa swój rząd do działania.
Wielka Brytania jest w zestawieniu na 18. miejscu.
Polskie media milczą – a przecież 57. pozycja nie powinna nas zadowalać.

Jak tłumaczy Saadia Zahidi, „zarówno biedne, jak i bogate kraje stać na równość płci”. Co nie zmienia faktu, że w tym tempie rozwoju o pełnej równości będzie można powiedzieć – jak szacują badacze – dopiero w 2095 r.

Szczegółowe wyniki badań: tutaj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Nie 14:14, 02 Lis 2014    Temat postu:

Kultura
Zdzisław Pietrasik 28 października 2014

Bilet do kina ---> Polska

Tego dawno nie było: polskie filmy gromadzą większą publiczność
niż hollywoodzkie przeboje.
Nasi filmowcy znaleźli jakiś istotny ton, dobrze trafiają w zbiorowe emocje.
„Miasto 44”
Ola Grochowska
„Miasto 44”
Kino polskie – to już nie brzmi jak epitet, można było usłyszeć po ostatnich festiwalach w Gdyni. Coraz częściej zdarza się, że zachwyty krytyki współbrzmią z gustami widowni, co w przeszłości bywało wyjątkiem.
Najświeższy przykład to Bogowie Łukasza Palkowskiego, których
po 10 dniach wyświetlania zobaczyło 745 696 widzów (na 220 kopiach). Przypomnijmy:
w Gdyni film dostał główną nagrodę jury
, nagrodę dziennikarzy i wyróżnienie publiczności.

Do końca roku wyniki jeszcze się poprawią, ale już teraz może imponować sukces frekwencyjny „Miasta 44” Jana Komasy (1 505 569 widzów) oraz „Jacka Stronga” Władysława Pasikowskiego (1 172 530, wpływy 22,7 mln zł przy budżecie 10 mln). Niewykluczone, że właśnie te trzy tytuły znajdą się na czołowych miejscach rankingu najpopularniejszych filmów pokazywanych w polskich kinach w 2014 r., wyprzedzając zagraniczne produkcje. Niedaleko podium znajdzie się „Pod Mocnym Aniołem” Wojciecha Smarzowskiego (881 055).
To kolejny sukces reżysera, którego Drogówkę obejrzało w ubiegłym
roku ponad milion widzów (wpływy 21 mln zł przy budżecie 5,7 mln).

Jak wynika z raportów socjologów, przeciętny Polak nie interesuje się sztuką. Z teatru została wykluczona całkiem znacząca grupa potencjalnych odbiorców, nieprzyswajających stosowanej przez młodych reżyserów estetyki. Wystawy nowoczesnej sztuki gromadzą w galeriach najbardziej zdeterminowanych miłośników. W krajowej literaturze bestseller zdarza się raz na kilka sezonów. Na tym tle sukces filmowców, którym udaje się przekonać co roku ok. 7 mln widzów, można potraktować jako jedno z ważnych zjawisk społecznych początku nowego wieku.

Widzowie z pewnością zauważyli, że nasi twórcy startujący w dwóch ostatnich dekadach dobrze odrobili lekcję współczesnej estetyki filmowej. Dopiero od niedawna mówi się, iż mamy wreszcie kino środka, filmy gatunkowe: wojenne, sensacyjne, kryminalne, biograficzne. Nieodbiegające poziomem realizacji od podobnej produkcji zagranicznej.

Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z
POLITYKI oraz wydań specjalnych


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Nie 14:15, 02 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 10:17, 05 Lis 2014    Temat postu:

Jacek Żakowski 4 listopada 2014

Prof. Zbigniew Izdebski o życiu seksualnym elektoratów PO, PiS, SLD

Życie polityczne i erotyczne

Analizując reprezentatywne badania przeprowadzone na liczącej ponad 3 tys. respondentów próbie, prof. Zbigniew Izdebski sprawdził, jakie postawy i poglądy seksualne kryją się za deklaracjami wyborców głównych partii politycznych.
Uwaga! To jest rozmowa tylko dla dorosłych.
Ale dzięki niej niektórzy dorośli staną się może trochę bardziej dorośli.
W sprawach seksualności wszystko jest bardziej skomplikowane, niż nam się wydaje.

W sprawach seksualności wszystko jest bardziej skomplikowane, niż nam się wydaje.
Jacek Żakowski: – Czy partia ma znaczenie?
Prof. Zbigniew Izdebski: – Dla zdrowia seksualnego ma. Są na to dane.

Na przykład takie, że wyborcy centroprawicy mają o ponad 2 cm dłuższego penisa niż wyborcy centrolewicy. Co z tego wynika? I jak to zmierzyliście?
Prosiliśmy mężczyzn, żeby tę informację podali, jeśli sami kiedykolwiek zmierzyli swojego penisa w stanie erekcji. Popierający SLD deklarowali, że ta długość to średnio 16,20 cm, sympatycy PO – 17,41, a deklarujący poparcie dla PiS – 18,35.

Jakie to ma znaczenie?
Tu jestem ostrożny. Prowadząc od lat badania seksualności, nauczyłem się, że w niektórych sprawach odpowiedzi Polaków są problematyczne. Kiedy pytamy o orientację seksualną, doznaną przemoc seksualną, długości stosunku, zdrady, Polacy nie są z nami całkiem szczerzy.

Wiemy, co ludzie mówią, co deklarują, także na własny temat, ale nie wiemy, jak jest?
Wiemy, jak chcą być postrzegani.

Czyli identyfikacja partyjna ma wpływ głównie na to, za kogo chce się uchodzić?
Na zdrowie seksualne również. Bo seksualność jest w Polsce upolityczniona. Skoro poglądy polityczne wpływają na postrzeganie własnej seksualności, to na życie seksualne też.

I na wyobrażenie o długości własnego penisa?
Tu potrzebne jest jeszcze jedno zastrzeżenie. Pytanie o rozmiar penisa, jak i inne tego typu, zadawane były w celu testowania otwartości badanych na tzw. pytania drażliwe. Próba badawcza była reprezentatywna. Liczyła 1500 mężczyzn i 1500 kobiet. Na pytanie o długość penisa odpowiedziało tylko trzystu badanych, przy czym wyborcy PiS odpowiadali dużo chętniej niż inni.

Częściej mierzą i są bardziej zadowoleni ze swoich penisów?
Być może. Bo wyobrażenie o długości penisa ma duże znaczenie dla samopoczucia mężczyzn, chociaż sama długość nie ma specjalnego znaczenia dla jakości seksu.

Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z
POLITYKI oraz wydań specjalny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Śro 22:06, 05 Lis 2014    Temat postu:

-
Ostrożność autora jest bardzo optymistyczna

Rzeczywistość najpewniej będzie jeszcze o wiele bardziej
kłopotliwa dla wojska niż się ostrożnemu autorowi wydaje.
Polska jest dziś na na optymistycznej fali projektowania zakupów wojskowych, bo inne wydatki w wielkiej mierze finansuje UE.
Jak skończą się programy unijne, a nastąpi to ok 2020 roku, trzeba będzie te inne wydatki opłacać z pieniędzy podatnika. Wojskowe także, a będzie to wtedy fala narastających zobowiązań i koniecznych zapłat za programy wojskowe, których nie można przerwać. Producenci sprzętu będą dbali o to, by wycisnąć z klienta (Polski) ile im się należy i ile się da.
Należy tylko przypomnieć, że do dziś polscy piloci F-16 szkolą się w USA, a żadnego (zakładanego) offsetu inwestycji amerykańskich nie było.
W tym samym czasie ciągle ubywa Polaków, co znaczy, że ciągle ubywa podatników. Każdy z osobna będzie musiał więc ponieść nieustannie rosnący ciężar zarówno zbrojeń, jak i wydatków na wszytko inne, co dziś opłaca UE. Trzeba będzie płacić za rozdmuchane inwestycje nie zarabiające, a konsumujące. Za te rozdęte campusy uniwersyteckie w których coraz mniej studentów, a jakość kształcenia jest śmiesznie niska i wtórna, za filharmonie, wielkie muzea, sale widowiskowe, stadiony i rolnictwo opłacane przez UE za nicnierobienie.
W tym czasie podstawą polskiej konkurencyjności ciągle będzie tania siła robocza, a nie przewaga technologiczna i innowacyjność polskiej nauki i gospodarki. Słabo opłacany pracownik nie zarobi na spłatę przez dekady wielkich programów wojskowych. Szybko starzejący się Polak potrzebować będzie w pierwszym rzędzie opieki medycznej, przyzwoitej emerytury i usług dla ludzi starszych i niedołężnych, a nie okrętów podwodnych i systemów wojennych "przenoszących ciężar walki na terytorium przeciwnika"
Okręty podwodne na Bałtyku to zupełna fanaberia. "Przenoszenie ciężaru walki na terytorium wroga" to coś odlotowego, ale lotniczo, a psychicznie. Należy wskazać, jak polskie wojsko będzie działać na terenie wroga. Jakie oddziały, jakimi siłami, jakim sprzętem, jak zasilane i opłacane. Oraz w jakim celu i z jaką skutecznością? Czy takie odpowiedzi już padły? Nic o tym nie słychać.
Po katastrofie smoleńskiej, były dowódca GROM-u, niejako Polko,
w dodatku generał, oświadczył publicznie w telewizji, że należało w
Smoleńsku dokonać desantu polskich wojsk i nie dopuścić Rosjan
do miejsca katastrofy, czyli zamachu - wedle bardzo nośnej wersji.

Zanim polskie wojsko już kupi te wszystkie drogie zabawki za setki miliardów, należy poćwiczyć robienie desantów na terenie Rosji.
Można zacząć od Smoleńska. Niech GROM tam zląduje.
Przekonany się ile czasu zajmie Rosjanom likwidacja całego GROMu
oraz obrócenie Warszawy i pozostałych miast w perzynę.
Od decyzji do wykonania nie powinno to trwać dłużej niż 15 minut.

Mając różnych niebezpiecznych idiotów za strategów i generalów, oraz ważniejsze potrzeby finansowe, można mieć pełne przekonanie, że nic nie będzie z tych cud-programów wojskowych. One się nawet zaczną, ale szybko się rozbiją o poważniejsze i banalniejsze przeszkody. Wstrzymane w połowie drogi programy okażą się niefunkcjonalne, a sprzęt będzie marniał. Ale w międzyczasie miliardy pójdą na straty. Polak jest zawsze bogaty.
---


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 22:10, 05 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Wto 6:37, 11 Lis 2014    Temat postu:

---

Szwedzkim dzieciom wolno wszystko
Czcij syna swego i córkę swoją

[link widoczny dla zalogowanych]

Szwecja utraciła kontrolę nad dziećmi – napisał znany psychiatra i
wywołał obyczajową burzę po drugiej stronie Bałtyku.

Nadmierna opiekuńczość coraz częściej skłania szwedzkich rodziców do usuwania przed dziećmi przeszkód, zanim te zdążą nawet o nich pomyśleć. W powszechnym użyciu jest już termin „rodzice typu curling”, którzy zachowują się podobnie jak zawodnicy tej dyscypliny sportu, wymiatający drogę toczącym się po lodzie kamieniom. Termin ten na grunt wychowawczy przeszczepił duński psycholog Bent Hougart. Curling w praktyce? „Mama podaje mi niedzielne śniadanie na złotej tacy. Spełnia wszystkie moje zachcianki, zanim zdążę o nich pomyśleć.
Ostatnio pomyślała nawet o silikonowym biuście” – pisze 18-letnia Eva
w największym szwedzkim magazynie kobiecym „Amelia”.


O takich właśnie przypadkach opowiada najnowsza książka Davida Eberharda „Jak dzieci przejęły władzę”. Autor, uznany psychiatra, pisze w niej, że szwedzkie dzieci są dziś niewychowane. Drą się przy stole, kiedy dorośli rozmawiają. Przerywają im i domagają się takiego traktowania jak dorośli. Dyktują co jeść, gdzie jechać na wakacje i co oglądać w TV.

Wydana pod koniec ubiegłego roku książka, podobnie jak wcześniejsze publikacje Eberharda, trafiłaby zapewne tylko do wąskiej grupy zainteresowanych, gdyby nie rozgłos, jaki jej towarzyszy za granicą, od Moskwy do Londynu i Rio de Janerio. I fala krytyki, stawianego powszechnie za wzór, szwedzkiego systemu opieki nad dziećmi. Międzynarodowe media piszą, że to po części wina bohaterów książek Astrid Lindgren – Pippi Langstrump i Karlssona z dachu. Te silne i odważne postaci, kwestionujące autorytet dorosłych i naigrawające się nawet z policjantów, sprawiły, że w Szwecji pojawiły się naśladujące je piekielne bachory. Rodzice nie są w stanie ich okiełznać. Zdaniem krytyków przyczynił się do tego m.in. wprowadzony przed 30 laty pierwszy na świecie zakaz bicia i karcenia małolatów, o który walczyła sama Lindgren.

„Szwedzki system wychowania doprowadził do stworzenia narodu bachorów” – grzmi już w tytule brytyjski „The Telegraph”. „South China Morning Post” stwierdza otwarcie, że szwedzkie dzieci są rozwydrzone, ponieważ przestały się bać kar cielesnych.
W Brazylii książkę Eberharda wykorzystano w debacie parlamentarnej
nad ustawą o zakazie bicia dzieci. Z kolei do rosyjskiego ministerstwa
oświaty trafiły już obywatelskie żądania, aby wycofać książki bardzo
popularnej w Rosji Astrid Lindgren ze spisu lektur szkolnych, „ponieważ nie sprzyjają one patriotycznemu wychowaniu i nie sprzyjają
krzewionym tak wartościom rodzinnym”.
Na indeksie znalazł się także „Karlsson z dachu”, bohater masowej dziecięcej wyobraźni.
W czasach sowieckich produkowano o nim kreskówki, a poczta ZSRR
wydawała nawet znaczki z Karlssonem.
Żądania obywateli poparła rosyjska Duma.

Czwarte przykazanie

Dopiero po tych opiniach, nagłośnionych przez szwedzkie media, również w Szwecji rozpoczęła się gorąca dyskusja nad książką i wychowaniem dzieci, w której głos zabrali czołowi pediatrzy i psychologowie dziecięcy. – Nawet jeśli Eberhard mocno przesadza i generalizuje, to jednak wskazuje na rosnący problem – twierdzi psycholog Alf B. Svensson, związany z chrześcijańskim dziennikiem „Dagen”. – Miałem do czynienia z ponad 5 tys. dzieci z problemami rozwojowymi, więc mogę też stwierdzić, że przejmowanie przez dzieci władzy w rodzinie staje się coraz powszechniejsze.

drukuj pole㇠wykop skomentuj (2)--
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 15:17, 17 Lis 2014    Temat postu:

17.11.2014
poniedziałek

Platformo, nie panikuj! Pracuj!
Jacek Żakowski

To nie efekt Kopacz sprawił, że PO dostała tym razem mniej głosów niż PiS.
I nie jest to kara za lata złych rządów.
Sprawa jest bardziej złożona i przyczyny są inne.

Specyfika wyborów samorządowych sprawia, że nawet kiedy PKW ogłasza wszystkie oficjalne wyniki, przeważnie trudno powiedzieć, kto wygrał. Ale wyniki wyborów do sejmików wojewódzkich coś nam jednak mówią. W wielkiej czwórce PO-PiS-PSL-SLD tylko wyniki dwóch mniejszych partii są absolutnie czytelne.
SLD Leszka Millera poniósł spektakularną klęskę, tracąc blisko połowę głosów sprzed czterech lat i blisko 5,5 punktu w stosunku do wyniku z 2006 r. Widać, że Wojciech Olejniczak i Grzegorz Napieralski może zbyt wolno odrabiali straty spowodowane Aferą Rywina, ale Leszek Miller, który odsunął ich od kierowania partią, nawet ten niewielki dorobek zmarnował.
W jaki sposób, dobrze widać na przykładzie Warszawy, gdzie kandydat SLD dostał niespełna 4,5 proc. głosów, choć wszyscy kandydaci lewicy zebrali łącznie blisko 20 proc. Miller grał za ostro i zbyt egoistycznie, by zjednoczyć nową i starą, postkomunistyczną i antykomunistyczną lewicę. Rozdrobnił lewicowy elektorat i wytworzył na lewicy sytuację przypominającą stan prawicy z połowy lat 90. symbolizowany przez niesławny Konwent Świętej Katarzyny.
Trudno zrozumieć, dlaczego SLD wystawił w Warszawie sympatycznego pana Wierzbickiego, zamiast poprzeć jednego z mocnych lewicowych liderów takich jak Piotr Guział, Joanna Erbel, Andrzej Rozenek czy Agata Nosal-Ikonowicz, którzy bez partyjnych pieniędzy zrobili paropunktowe wyniki.
PSL utrzymał łagodny trend wzrostowy. To duży sukces, bo w siódmym roku sprawowania władzy partie rządzące nieczęsto notują wzrosty, a przeważnie tracą. Przyrost PSL nie jest imponujący, ale imponuje trwałość wzrostu i konsekwencja, z jaką ta partia odbudowuje swoją historyczną pozycję. Ale najważniejszy wniosek z chłłłopskiego sukcesu jest taki, że wyborcy wcale nie chcieli ukarać obozu rządzącego i nie za karę dla władzy pozwolili PiS zdobyć więcej głosów niż Platformie.
Z oceną wyników dużych partii sprawa jest trudniejsza. Emocje wyborczych wieczorów sprawiają, że pierwsze wnioski są zwykle dość histeryczne, więc przeważnie mylące. Zwłaszcza gdy porównuje się obecne sondaże tylko z wynikami roku 2010. Dopiero porównanie, również z rokiem 2006, przybliża nas do prawdziwego znaczenia tego, co stało się w niedzielę.tabela wynikówPO straciła blisko trzy punkty procentowe, czyli prawie 10 proc. poparcia z 2010 r. To jest bolesna strata, ale niezbyt wielka jak na partię sprawującą władzę. Ale więcej mówi porównanie obecnego wyniku z wynikiem wyborów samorządowych sprzed 8 lat. W 2006 r. PO dostała 27,2 proc. głosów. W 2014 – 27,3. Wynik jest więc niemal identyczny, jak przed objęciem władzy w 2007 r.
Zważywszy na kryzys i nieuchronne zużywanie się partii firmującej rząd, nie jest to zły wynik. Nasuwa się jednak pytanie, dlaczego Platforma straciła jedną dziesiątą elektoratu z 2010 r. Odpowiedź wydaje się stosunkowo prosta. W 2010 r. wybory, podobnie jak teraz, odbywały się w listopadzie. A w kwietniu, czyli pół roku wcześniej, miała miejsce katastrofa smoleńska. Każdy, kto pamięta, co PiS wyrabiał wtedy na Krakowskim Przedmieściu i na ulicach innych polskich miast, łatwo wyobrazi sobie, o ile wyższy musiał być wtedy poziom mobilizacji centrowego elektoratu. Lemingi, kto żyw, ruszyły bronić Polski przed obłędem. W tym roku takiej mobilizacji zabrakło. Wiele osób, które w stanie zagrożenia oddałyby głos na PO, zostało w domach lub głosowało na małe komitety, żeby otworzyć drogę do modernizacji sceny politycznej. Ta różnica wystarcza, żeby wytłumaczyć trzypunktową stratę.
PiS z kolei w 2010 r. został przez wyborców ukarany za awanturnictwo i otrzymał o dwa punkty mniej głosów niż w 2006. Teraz tego błędu nie popełnił i w ostatnich tygodniach głęboko schował Macierewicza. Ale nie tylko dlatego dostał o ponad sześć punktów więcej niż osiem lat temu. Tegoroczny wynik zawiera wyraźną premię za pożarcie przystawek, czyli LPR i Samoobrony, które konkurowały o głosy antysystemowych wyborców. Cała ówczesna koalicja zebrała w 2006 r. łącznie 35,4 proc. głosów. Ich większość przejął teraz Jarosław Kaczyński. Resztę przejął Janusz Korwin-Mikke. PiS i NP mają łącznie 35,7 proc. głosów, czyli tyle, co w 2006 PiS z przystawkami. Oczywiście w każdym przypadku była jeszcze drobnica, ale ona nie miała i nie ma zasadniczego wpływu na wynik, bo drobne ugrupowania są po obu stronach sceny politycznej.MacierewiczPlatforma już się zabiera do rozliczenia szefowej z niedzielnego wyniku.
Słusznie. Ewa Kopacz ma swoje za uszami i sporo może zrobić, żeby za rok w wyborach parlamentarnych wynik był dużo lepszy. Ale histeryczny krytycyzm się temu nie przysłuży. Może tylko zaszkodzić. Jeśli PO się nie skłóci, sama sobie nie zacznie sypać piachu w koła i nie pogrąży się teraz w walce o przywództwo, to nic jej nie grozi.
Ewa Kopacz wypracowała w wyborach samorządowych lepszy wynik niż Donald Tusk, kiedy w 2006 r. szedł po władzę, mając za sobą partię w jej szczytowej formie. To jest duży sukces. Nie warto go marnować tylko z tego powodu, że PiS zajął się teraz bardziej przyciąganiem, a mniej odpychaniem wyborców, jak w 2010 r.

W odróżnieniu od SLD Platforma – jeśli chce się cieszyć z wyniku wyborczego za rok – powinna tylko iść dalej drogą, którą idzie. Może poza jednym – odpuszczaniem Macierewiczowi, który zapewne odżyje już za dwa tygodnie, czyli po drugiej turze tych wyborów.
----


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Czw 15:37, 20 Lis 2014    Temat postu:

-
kadett
20 listopada o godz. 13:42

@Ewa-Joanna
A ludzie starsi wcale nie muszą być durni, prawda?
Prawda! Rzecz w tym jednak, że wybory samorządowe w PL to nie jest kaszka z mleczkiem. Inny zestaw kart do głosowania dostają wyborcy zamieszkujący wsie, inny – zamieszkujący miasta będące powiatami, inny – miasta nie będące powiatami, jeszcze inny mieszkańcy W-wy. Karty są w różnych kolorach, co ma wyborcom ułatwić udział w wyborach i ich kolory zależą od tego, gdzie się głosuje. Niby proste, ale do czasu, gdy wyborca otrzymuje w lokalu kilkanaście kart w jednym kolorze i nikt mu nie wbił skutecznie do łba, że tylko jedno nazwisko może skreślić w obrębie jednego koloru kart.
Duże pretensje zgłaszam pod adresem TVP (przepraszam za słowo) publicznej i obciążonej ustawowo misją edukacyjną. A przecież wystarczyło by przygotować 4 oddzielne spoty edukacyjne dla każdej z wyżej wymienionych grup wyborców. Jak najprostsze, ale cyklicznie powtarzane.
Musiałyby one zawierać podstawowe informacje:
1.
Weź ze sobą ważny dokument tożsamości ze zdjęciem (jaki), bez niego nie zagłosujesz.

2. Po podpisaniu listy, otrzymasz zestaw kart (jakich i w jakim kolorze)

3. Najpierw sprawdź, czy wszystkie karty są czyste, nie ma na nich krzyżyków przy nazwiskach i są opieczętowane pieczątkami komisji. O, tu masz przykład prawidłowej, czystej karty z pieczątkami. Tylko taka karta może służyć do glosowania.
4.
Jeżeli zauważysz, że wśród otrzymanych przez ciebie kart są inne, poproś o ich sfotografowanie lub sam zrób ich zdjęcie, zwróć je komisji i powiadom o tym fakcie innych oraz media, do których masz zaufanie.
5. Pamiętaj, że każdy kolor karty oznacza tylko 1 głos na kandydata ‘do’ … lub ‘na’ …
6.
Gdy kart w danym kolorze jest więcej niż 1, wybierz tę jedną, jedyną, na której znajduje się nazwisko twojego kandydata. Innych nie dotykaj długopisem, bo oddasz głos nieważny.
7. Dysponujesz tylko 1 głosem ---> w obrębie każdego koloru kart.
Nie zapominaj o tym!

8. Wytypowanie krzyżykiem więcej niż jednego kandydata w obrębie jednego koloru unieważnia twój głos.
9. Możesz postawić tylko jeden krzyżyk w obrębie jednego koloru kart.

10. Zastanów się dobrze przy jakim jednym nazwisku go postawić.
To jest twój dekalog wyborczy! Będziemy ci o nim stale przypominać, by się utrwalił! Wybory to najważniejszy akt, w którym to ty decydujesz o gospodarzach twojego miasta, dzielnicy i miejsca, gdzie żyjesz! Nie zmarnuj swojego głosu!
----


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 15:39, 20 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 1:30, 24 Lis 2014    Temat postu:

-
Spaprane wybory
Daniel Passent

Przy całym szacunku dla tysięcy członków komisji wyborczych,
z PKW na czele, którzy pracowali dniami i nocami, trzeba stwierdzić,
że wybory samorządowe zostały spaprane.

Na podsumowanie jeszcze za wcześnie, wybory trwają i zakończą
się dopiero po rozpatrzeniu skarg wyborczych przez sądy apelacyjne.
Ale już widać, że od strony organizacyjnej wybory nie są dobrze przygotowane.
Wobec awarii komputerowej nie było „planu B”, powrót do liczenia i przekazywania wyników metodą tradycyjną (czytaj: ręcznie) nastąpił za późno, decyzje odwlekano, przetarg na obsługę komputerową był kulawy, PKW i KBW nie alarmowały opinii, że nadchodzi kryzys, kartki nie zostały sprawdzone, trafiały się podwójne, niewyraźne itp., a kiedy mleko się rozlało, PKW była zdezorientowana, wyborcy również, „książeczka” miała być „kartą”, kartka miała być „stronicą”, chaos doprowadził do znacznego wzrostu liczby głosów nieważnych. Dzięki temu cudowi nad urną PSL odnotowało znaczny przyrost głosów, co wzmacnia obóz rządzący.
Te wybory nie oddały prawidłowo układu sił, przyniosły rezultat wypaczony. Gdyby to było możliwe, byłbym za ich powtórzeniem, ale to jest niemożliwe, państwo nie może łamać prawa, władze i politycy powinni trzymać się od wyborów daleko, nawet jeżeli krew się burzy.
ALE od tego chaosu do zarzutu o „fałszerstwo”, wschodnie standardy etc. – jest daleko. Te oskarżenia o oszustwo są na razie bezpodstawne i szkodliwe, już doprowadziły do ataku na siedzibę PKW – fatalny przejaw anarchizacji. A zapowiedź demonstracji na 13 grudnia, czyli wyprowadzenia tysięcy ludzi na ulice, może doprowadzić do sytuacji zapalnej, kiedy jedna iskra może spowodować wybuch.
(Będzie się wtedy mówiło o prowokacyjnej obecności policji…).
Podczas incydentu w siedzibie PKW można było zobaczyć płynną granicę pomiędzy dziennikarzami, którzy tylko relacjonują, a uczestnikami najścia na siedzibę urzędu. Nastąpiła zamiana ról.
Widzieliśmy, jak uczestnicy zajść fotografują, filmują i na gorąco, wynoszeni przez policję, opowiadają co się dzieje. Wyglądali na dziennikarzy. Z kolei autentyczni dziennikarze, którzy pełnili swoje obowiązki, zostali zatrzymani przez policję, bez rozróżnienia „who’s who”.
Wreszcie była i trzecia kategoria osób, dziennikarze – uczestnicy zajścia. Dziennikarka, reżyser, publicysta – też mają prawo do udziału w demonstracji, mają takie same prawa i ponoszą taką samą odpowiedzialność jak każdy inny. Jak policja ma ich wszystkich rozróżnić w trakcie akcji, na gorąco – tego nie wiem.
Niektórzy ludzie są skłonni usprawiedliwiać najście na siedzibę PKW uzasadnionym gniewem wyborców. Gniew wyborców? – OK, ale pamiętajmy, że przez 25 minionych lat wybory nie budziły wątpliwości, tylko jeden prezes od lat mówił o fałszerstwach, powoływał swoich mężów zaufania w każdym lokalu wyborczym i podważał zaufanie do uczciwości wyborów w Polsce, gdyż je przegrywał. Gdy więc zapanował prawdziwy chaos, co bardziej zapalczywi oburzeni ruszyli do ataku, na czele ci, co zawsze – Ewa Stankiewicz, reż. Grzegorz Braun, JK-M, Przemysław Wipler…
To nie żaden margines, to ikony radykalnej prawicy. Co prawda PiS natychmiast odciął się od napaści na lokal PKW, ale uczestnicy zajść przejęli się oskarżeniami o fałszerstwo i inne nieprawości.
Kiedy imigranci w Paryżu czy w USA podpalają samochody – też mają powody, a mimo wszystko trudno to zaakceptować.
Wybory ujawniły szereg zaniedbań i dobrze się stało, że członkowie PKW i szef biura złożyli rezygnację. Trochę im współczuję, za poprzednie lata pracy należy im się podziękowanie, ale i sprawiedliwa ocena.
Na ostatniej konferencji prasowej zabrakło z ich strony wyrazów ubolewania i słowa „przepraszam”.
Co dalej? Wybory trwają. Powinny zostać doprowadzone do końca w atmosferze spokoju i powagi. Kto uważa, że ma dowody naruszenia Kodeksu Wyborczego, może złożyć skargę w sądzie. Sądy, i tylko sądy, mają prawo unieważnić wybory w swoim okręgu. Mimo tegorocznej porażki, którą trzeba wyjaśnić, dobrze, że wybory w Polsce odbywają się na odpowiedzialność władzy sądowniczej. Inne pomysły, np. postawienia na czele instytucji organizującej wybory niezależnego komisarza-fachowca, na wzór prezesa NBP, uważam za chybione. Jego wybór byłby kolejnym powodem do awantury.
---
Opozycja ma prawo bić na alarm i wykorzystywać zaistniałą sytuację dla swoich celów politycznych, choć nie zawsze jest to estetyczne (mam na myśli spotkanie Kaczyński – Miller), cała ta sprawa będzie kosztować obóz rządzący, jest argumentem na rzecz tezy o słabości państwa. Wspólną troską – koalicji rządzącej i opozycji – powinno być zadbanie o to, by konflikt nie przybrał groźnych rozmiarów, nie dolewać benzyny do ognia.
----


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wladek




Dołączył: 14 Gru 2006
Posty: 49118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polaniec

PostWysłany: Pon 11:36, 24 Lis 2014    Temat postu:

24.11.2014
poniedziałek

Rutyna
Jacek Żakowski

Pisanie jest bez sensu. Nic z niego nie wynika.
Chcecie Państwo dowodu? Bardzo proszę.

Oto, co po wyborach europejskich napisałem w „Gazecie Wyborczej”:
„Zwód sygnalizowany

PiS złożył w Sądzie Najwyższym wniosek o unieważnienie wyborów.
Jest on bezpodstawny w sposób oczywisty. Bo z pojedynczych zdarzeń PiS bez żadnego uprawdopodobnienia wyciąga galaktyczne wnioski, na których opiera swój radykalny postulat. Sąd Najwyższy na pewno taki wniosek odrzuci, choć – jak zwykle – uzna skargi w pojedynczych przypadków. Łatwo jest więc tę nową PiS-owską histerię obśmiać. Ale jakoś nie jest mi do śmiechu.
Nie mam wątpliwości, że widząc stygnięcie napięcia smoleńskiego i bezużyteczność zużytej narracji agenturalnej, PiS planuje wywołanie systemowego kryzysu wokół kwestii wyborów i sądownictwa. Że wniosek ma strategiczny charakter, wskazuje zdyscyplinowanie bardziej inteligentnych i względnie umiarkowanych polityków tej partii w wygłaszaniu absurdalnej mantry o »sfałszowanych wyborach«. Charakter złożonego wniosku (wniosek o unieważnienie wyborów, a nie skarga na pojedyncze nieprawidłowości) oddaje intencję. Ale nie całą. Bo w tej operacji nie chodzi o wybory do europarlamentu. Chodzi o fundamentalną i trwałą delegitymizację obecnego ładu przy pomocy narracji brzmiącej z grubsza tak:
Polską rządzą wrogie siły. Wysługują się obcym, grabią, wyprzedają za bezcen. One są sprawcą naszych nieszczęść. Polacy tylko dwa razy ograli je dzięki geniuszowi prezesa Kaczyńskiego. Oba prawdziwie polskie rządy (Olszewskiego i Kaczyńskiego) zostały bezprawnie obalone i pozbawione władzy na mocy wyborczych fałszerstw. To jest logicznie pewne. Nie jest przecież możliwe, żeby Polacy wciąż głosowali na zdrajców zamiast na patriotów.
Część tej narracji słyszymy od dawna. Spisek okrągłego stołu, postkomuna, układ. Za całym tym złem miały stać »służby«. Ale »prawdziwie polskim« rządom nie udało się znaleźć winnych ani nawet dowodów, że tak właśnie było. Rząd Kaczyńskiego miał zaś największy kłopot nie ze służbami, agentami i postkomunistami, lecz z sądami i trybunałami. To one doprowadziły do jego upadku. PiS rozumiał to już wtedy, kiedy Lech Kaczyński wygłosił obelżywą mowę do zgromadzenia sędziów Sądu Najwyższego.
Łatwo jest przewidzieć, co ma się stać w ciągu najbliższych miesięcy. PiS-owska propaganda nakręci oczekiwanie unieważnienia wyborów. Sąd Najwyższy odrzuci wniosek PiS. Będzie to »oczywisty dowód«, że sądy »wysługują się siłom«, o których opowiadają Kaczyński i Rymkiewicz. Ruszy presja na czystkę w sądownictwie i usunięcie sędziów z komisji wyborczych. Gdy zacznie się proces Mariusza Kamińskiego (uchylenie jego immunitetu we wtorek), PiS będzie zacierał granicę między rządem i sądem. W prawicowych mediach pojawią się sagi rodzinne sędziów i sensacje na temat ich karier. Kulminacją będzie poświęcony prawnikom tom »Resortowych dzieci«.
Jeśli za rok PiS wygra wybory, sędziowie będą pierwszą grupą, którą nowa władza się zajmie. Duża część opinii publicznej będzie przekonana, że sądy i trybunały należy przewietrzyć. Nie tylko, żeby uratować Kamińskiego i Kaczyńskiego, którego zapewne obciążą procesowe zeznania, ale żeby utrwalić zdobytą wreszcie władzę. Nie będzie wielkiego sprzeciwu, jeśli oskarżenia wobec byłego szefa CBA i premiera zostaną odrzucone. Rząd Kaczyńskiego nie będzie miał żadnych ograniczeń. Cokolwiek zrobi, sądy przyznają mu rację, cokolwiek koalicja PiS-JKM uchwali, przewietrzony Trybunał przyklepie.
Jeśli zaś PiS nie wygra, będzie to »sprawka« sędziów zasiadających w komisjach wyborczych, przez których PiS nie może wygrywać, choćby wszyscy Polacy głosowali na Kaczyńskiego.
W oczach dużej części Polaków ład państwowy zostanie
zdelegalizowany a prezes Kaczyński mimo nieustannych
porażek zostanie politycznie kanonizowany.

Ta gra nie musi się udać, ale jest czytelna, zanim się rozkręciła. W piłce to się nazywa »zwód sygnalizowany«. Dobry piłkarz umie go zablokować. W tym przypadku jest to bardzo trudne, ale da się zrobić, jeśli PKW zdoła radykalnie, widocznie i ostentacyjnie usprawnić pracę komisji wyborczych, dokończyć ich informatyzację, poprawić szkolenia, zwiększyć dyscyplinę. Tym razem nie może zabraknąć na to pieniędzy ani woli. Wiadomo, że sędziowie nie lubią piaru ani ostentacji. Ale trzeba się przemóc. Bo od wyniku batalii o oczywistość wiarygodności wyborów zależy teraz więcej niż kiedykolwiek wcześniej”.

Nawet dla takiego głupiego komentatora jak ja, który nie ma dostępu do analiz ABW ani innych służb i kieruje się tylko ogólnym, powszechnie dostępnym oglądem oraz w miarę zdrowym rozsądkiem, wszystko było więc jasne od blisko pół roku.
Wiadomo było, co się stanie, z jakiego powodu, za czyją przyczyną i przeciwko komu.
A jak ktoś tego sam nie zauważył, to mógł sobie przeczytać w
największym polskim dzienniku. I co? I kompletnie nic.
Albo jeszcze gorzej.
Sędziowie z PKW na ogół umieją pewnie czytać, a jednak podjęli absurdalną decyzję o użyciu kiepskiego programu. Stacje telewizyjne nie przygotowały na wieczór wyborczy zestawień wyników, błędów sondażowych, liczby głosów nieważnych z poprzednich wyborów poza wyborami samorządowymi z 2010 r. Politycy nie przygotowali się na to, że niezwłocznie po głosowaniu PiS zażąda unieważnienia wyborów. Itd.
Krótko mówiąc, wszyscy zaczęli robić wielkie oczy i doszukiwali się racjonalności w żądaniu unieważnienia, zamiast potraktować je jak rutynę w rodzaju słynnej frazy Leppera – „Balcerowicz musi odejść”.

A Leszek Miller tak bardzo dał się na ten greps złapać,
że się do rutynowej zagrywki Kaczyńskiego przyłączył.
Ręce opadają. Kropka!
---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SZACHY Strona Główna -> O Szachach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 41, 42, 43  Następny
Strona 36 z 43

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin