| 
			
				|  | SZACHY Szachy, zadania szachowe i nie tylko
 
 |  
 
 
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Nie 22:47, 13 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 13.12.2015 niedziela
 
 Wychowanie patriotyczne -- szachowe?
 Dariusz Chętkowski
 
 Wraca idea wprowadzenia przedmiotu wychowanie patriotyczne.
 Kiedyś promował ją tylko Roman Giertych, więc mu nie wyszło.
 Teraz zależy na tym wielu podmiotom, nie tylko rządowi,
 dlatego szanse realizacji tego zamierzenia rosną.
 
 Pomysł poprą uczelnie, zresztą już naciskają, gdyż będą mogły otworzyć
 studia podyplomowe dla nauczycieli nowego przedmiotu. Studentów po
 maturze coraz mniej, cała nadzieja w osobach starszych, które szukają
 nowych kwalifikacji. Tracący pracę nauczyciele to bardzo ważny klient uczelni.
 Na pewno za będą pedagodzy. Nowy przedmiot to nowe godziny do
 wzięcia. Wychowanie patriotyczne może się okazać miękką poduszką
 dla belfrów z likwidowanych gimnazjów. Pracujący tam ludzie mają
 największe doświadczenie w kształceniu patriotycznym. Jeśli więc trzeba
 komuś powierzyć, najlepiej im. W każdym razie lepsze to niż wyrzucenie kogoś na bruk.
 
 Do tej pory wychowanie patriotyczne było elementem programu
 kilku przedmiotów: języka polskiego, historii, geografii, religii oraz
 godzin wychowawczych. Niestety, nauczyciele nie współpracowali
 ze sobą, każdy uczył patriotyzmu po swojemu, a uczniowie
 porównywali i mieli twardy orzech do zgryzienia.
 
 Działała tu zasada: „Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”.
 Gdzie wielu nauczycieli patriotyzmu, tam miłość do ojczyzny leży i kwiczy.
 Gdzie dwóch Polaków, tam trzy światopoglądy. Co innego jeden belfer
 w szkole odpowiedzialny za swój przedmiot, mający kwalifikacje
 moralne i dydaktyczne do wychowywania dzieci na patriotów.
 Wzór cnót i drogowskaz właściwego kierunku.
 Wydaje się, że tego nam właśnie potrzeba.
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  |  |  |  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Nie 22:50, 13 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| - sugadaddy
 13 grudnia o godz. 13:44	246698
 
 Wszystko co ma coś wspólnego z patriotyzmem, nie kojarzy się raczej
 z czymś pozytywnym. Na czy miałoby polegać to wychowanie?
 Na pokazywaniu hord patriotycznych kiboli na jakiejś ciemnej górze?
 
 Czy na wmawianiu uczniom, że to, że się urodzili w Polsce czyni ich
 lepszymi od innych?
 Nie znam pozytywnej opinii na temat patriotyzmu, która wyszłaby
 z ust człowieka mądrego i światłego.
 Kochać ojczyznę? To taki sam pusty slogan jak kochać Boga
 – albo Bóg cię kocha.
 -
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pon 23:52, 14 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 14.12.2015 -- poniedziałek 
 Szczeniackie metody dydaktyczne
 Dariusz Chętkowski
 
 Czego to nauczyciel nie wymyśli, aby zainteresować uczniów swoim
 przedmiotem. Zdarza się, że kompletne głupstwo.
 Jak ten fizyk, który kazał dzieciom obliczać, ilu uchodźców należy
 zepchnąć z łodzi, aby reszta dopłynęła bezpiecznie do celu.
 
 To nie żart - to nauka matematyki!!
 
 Fizyk wpadł przez to zadanie w niezłe tarapaty. Komisja dyscyplinarna
 zastanawia się, jak go ukarać. Minął miesiąc, a temat nadal budzi
 zainteresowanie mediów. Dziś był w Wiadomościach radiowej Trójki (zobacz).
 Rzeczywiście zadanie jest wyjątkowo niepedagogiczne.
 Gdyby wymyślił je uczeń, można by objąć autora opieką wychowawczą,
 nauczyć empatii, a na koniec podpisać kontrakt, że to się nigdy nie
 powtórzy. Jak jednak potraktować pedagoga, który na lekcji
 zastosował metodę dydaktyczną na poziomie szczeniackiego dowcipu?
 
 Ponieważ sprawa zrobiła się medialna, a wzburzenie tłumu rośnie z
 każdą godziną, najniższą karą będzie kara najwyższa. Tylko taka
 zadowoli widzów tego przedstawienia. Nie chcę wyjść na człowieka
 o miękkim sercu, ale proponuję zwykły koleżeński opier…
 Wielka szkoda, że zanika w szkołach szlachetny obyczaj
 opieprzenia kogoś po koleżeńsku.
 
 Jeśli – jak twierdzi fizyk – zadanie było żartem, to zapewne nie
 pierwszym. Dowcipnisiem człowiek nie staje się w jednej chwili,
 lecz nim się rodzi. Musiały być jakieś sygnały wcześniej.
 Szkoda, że inni nauczyciele w porę nie opieprzyli kolegi niczym święty
 Michał diabła. Fizyk nie wpadłby w kłopoty, najwyżej by się obraził na
 kumpli z pracy. A jeśli to pierwszy taki wygłup, nie rozmawiajmy od razu
 o najwyższej karze. Upomnienie dyrektorskie w zupełności wystarczy.
 
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 
 Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Wto 0:21, 15 Gru 2015, w całości zmieniany 2 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Wto 12:47, 15 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| - snakeinweb
 15 grudnia o godz. 3:53	246759
 @parker
 
 Skoro nie wiemy czy to był żart, czy przekonania, to jak możemy
 kogoś sądzić? Tym bardziej, że nie znamy kontekstu i innych
 okoliczności sprawy.
 
 Mówiąc przekornie, nauczyciel ten powinien dalej uczyć, bo
 prawdopodobnie jest kreatywny i podchodzi do nauki fizyki na luzie,
 co w przedmiotach ścisłych jest chyba przymiotem.
 Może powinien popracować nieco nad poczuciem smaku,
 ale tego człowiek i tak się uczy przez całe życie.
 
 Ze znanych mi informacji medialnych, a te z reguły uważam
 za wyolbrzymione, a ostrożnie za wyssane z palca z pewnością
 nie zwalniałbym nikogo z pracy i zabraniał pracy w zawodzie.
 Nawet nie dałbym 100 złotowego mandatu.
 Tak powinien uczyć choćby na podstawie zasady,
 że wątpliwości zawsze idą na korzyść oskarżonego.
 ---
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Czw 22:52, 17 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 17.12.2015 czwartek
 
 Szkoła może nauczyć gry w szachy --
 w okresie swiateczno- Noworocznym
 
 NP -- na --> [link widoczny dla zalogowanych] --> szachy - warcaby -- młynek
 
 -
 Matowanie -- na małej szachownicy... --> na diagramie
 --
 
  1_2   Diagram --- 1
 Mat w 4 posunięciach - #4 --- 1. Kg6 - Kg4 - 2.Sd5! - Kh4 - 3.Se3 - g4 - 4. Sf5 mat
 
 
 
 Szkoła może, ale nie musi
 Dariusz Chętkowski
 
 Minister edukacji prosi dyrektorów szkół i nauczycieli, aby nie zostawili
 zapracowanych rodziców na lodzie. Chodzi o opiekę nad dziećmi, które
 w okresie przed- i poświątecznym nie mają gdzie się podziać.
 Szkoła może zorganizować dla nich zajęcia opiekuńcze. Może, ale nie musi.
 
 List Anny Zalewskiej do dyrektorów szkół jest niezwykły.
 Nie ma w nim formy nakazu – pan każe, sługa musi – jest tylko sugestia.
 Jednocześnie pani minister przypomina tę oczywistą prawdę,
 że obowiązku nie ma (minister wie najlepiej).
 Decyzja co i jak należy do dyrektora placówki. Pod koniec pisma
 pojawia się zalecenie, aby zareagować na potrzeby dzieci (list tutaj).
 
 Forma listu świadczy, że Anna Zalewska dobrze zna polskiego nauczyciela.
 Jak mu się coś każe zrobić, to zaraz pojawia się problem. A czy tak
 stanowi prawo? Czy to należy do moich obowiązków? Wychodzi zaraz,
 że nie. Co innego, gdy minister prosi i sugeruje, powołując się na potrzeby
 dzieci. Dzieciom nikt nie odmówi. Mnie aż serce stanęło z wrażenia, gdy
 czytałem ten list. Jezus Maria, jeśli są gdzieś dzieci, które miedzy Bożym
 Narodzeniem a Nowym Rokiem nie mogą zostać w domu, tylko muszą
 szukać schronienia w szkole, to ja zapraszam do siebie.
 Wprawdzie nie muszę wtedy opiekować się uczniami, ale przecież mogę.
 
 ---
 
 Post został pochwalony 0 razy
 
 Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Czw 22:59, 17 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pon 22:24, 21 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| - 21.12.2015 -- poniedziałek
 
 Wigilia – ani obowiązek, ani przyjemność
 Dariusz Chętkowski
 
 Na wigilii pracowniczej dobrze czują się już chyba tylko emeryci, reszta
 robi fochy i szuka pretekstu, żeby szybko wyjść albo nawet wcale nie przyjść.
 
 Najlepiej mają ci, którzy zachorowali i poszli na zwolnienie.
 Przytrafiło mi się to rok temu, natomiast w tym natura się waha.
 Niby mnie coś bierze, ale tak nie do końca. Lekarz od razu by się
 zorientował, że poprzewracało mi się w d…, a na nic więcej nie cierpię.
 Panie doktorze, proszę nie lekceważyć tej przypadłości,
 gdyż w szkołach przybrała ona postać epidemii.
 
 Kilka dni temu wybuchła u nas awantura o to, kto będzie usługiwał
 przy stole wigilijnym. Ktoś musi potrawy zamówić, podzielić, podać,
 a potem posprzątać. Woźne przypomniały sobie, że to nie należy
 do ich obowiązków, a nauczyciele nie chcieli brudzić sobie rąk.
 Poza tym działała zasada: „płacę, więc wymagam” (na wigilię była
 zrzutka, chociaż nie wszyscy się dołożyli). W końcu przydzielono tę
 robotę osobom, które najmniej kłapią zębami.
 Jesteś pokorne cielę, no to zasuwaj.
 
 Wigilia pracownicza coraz bardziej zaczyna przypominać pochód
 pierwszomajowy z czasów komuny. Ludzie niby na twarzach mają
 uśmiechy, niby okazują sobie serdeczność, ale w środku kipi coś
 bardzo niedobrego. Choćby z tego powodu nie powinno być
 w pracy żadnych spotkań wigilijnych. Po co kusić los?
 Po co ryzykować, że komuś puszczą nerwy? Ryzyko wypadku
 jest tak duże, że inspektor BHP powinien wydać oficjalny zakaz.
 Myślę, że wszyscy – poza emerytami – nosiliby go za to na rękach.
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pon 22:39, 28 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 28.12.2015 poniedziałek
 
 Odwołanie od wyników matury
 Dariusz Chętkowski
 
 Jest nadzieja, że ustalony przez egzaminatorów wynik matury nie będzie
 ostateczny. Maturzysta będzie mógł się od niego odwołać do niezależnej
 komisji ekspertów. Dzisiaj w tej sprawie mieli rozmawiać Mirosław Sanek,
 szef gabinetu politycznego minister edukacji Anny Zalewskiej, oraz
 Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (info tutaj).
 
 Na razie maturzysta niewiele może. Jeśli podejrzewa, że praca została
 źle oceniona, składa wniosek o prawo do wglądu. Dostaje zgodę, ogląda
 swój test, notuje spostrzeżenia, a następnie – o ile uzna za stosowne
 – składa podanie o ponowne sprawdzenie pracy. Dyrektor Okręgowej
 Komisji Egzaminacyjnej uwzględnia tę prośbę albo nie. I na tym koniec.
 Decyzja OKE jest ostateczna. Nie można jej nawet zaskarżyć do sądu.
 I właśnie o tym mieli dzisiaj rozmawiać Sanek ze Smolikiem.
 
 
 Całym sercem popieram prawo do zaskarżania wyników matury.
 Niech decyzja OKE nie będzie ostateczna. Niech maturzysta ma prawo
 walczyć o własne racje. Popieram pomysł MEN, aby powołać niezależną
 komisję ekspertów, ponieważ każdy sposób walki z bezrobociem jest
 dobry. Jestem pewien, że odwołań od wyników matury będzie tyle, że
 roboty wystarczy dla wszystkich bezrobotnych nauczycieli. Ktoś przecież
 będzie musiał te odwołania rozpatrywać. A będą ich co roku setki
 tysięcy (pesymistyczna wersja), a może nawet miliony (optymistyczna).
 
 Wystarczy na lekcjach odrobinę podkręcić młodzież, aby nie ustawała
 w pieniactwie, a bezrobocie w oświacie mamy z głowy.
 Z tym podkręcaniem uczniów jednak bym nie przesadzał, bo odwołań
 będzie tyle, że nie damy rady sprawdzić nawet na trzy etaty.
 A jak już w końcu sprawdzimy, to nie będzie w kraju pieniędzy,
 aby nam za to zapłacić. Dlatego proponuję, aby minister edukacji zleciła
 opracowanie symulacji, jakie ta zmiana w prawie wywoła skutki.
 Biorąc rzecz na chłopski rozum, będzie goło i wesoło.
 
 ---
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Śro 12:30, 30 Gru 2015    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| Martyna Bunda 30 grudnia 2015
 
 PiS zawrócił sześciolatki.
 Szkołę czeka kolejny koszmarny rok
 Kolejna rewolucja światopoglądowa rozpoczęta.
 Sześciolatki do przedszkola, pięcio- i czterolatki, za rządów
 PO objęte obowiązkiem przedszkolnym – do domu.
 A potem po 500 złotych na dziecko.
 
 500 złotych, żeby – cytując polityków PiS – mama, która czuje,
 że jej miejsce jest w domu, względnie babcia, która jak nikt nadaje się
 do wychowywania, miała od państwa godziwą (no, powiedzmy)
 rekompensatę. Do wydania w całości na potrzeby dziecka.
 I jeszcze kuratorzy szkolni – do spowiedzi przed minister z PiS.
 Wybierani przez nią osobiście, a nie jak dotychczas przez wojewodów oraz
 samorządy. Tak oto zaczęło się „naprawianie błędów poprzedniej ekipy”.
 
 Sprawa sześciolatków właściwie była przesądzona, kiedy zobaczyliśmy wyniki wyborcze. „Jesteśmy dumni. Nie jesteśmy poddanymi królów i panów. Jesteśmy obywatelami w tym kraju, MY jesteśmy suwerenem i państwo tutaj macie rolę służebną wobec nas, obywateli. To myśmy was wybrali nie po to, byście nam rozkazywali, byście nami rządzili, tak jak to ma miejsce w tej chwili, tylko byście nam służyli. (…) Ja się zastanawiam, dlaczego wpuszcza się do Sejmu ludzi, którzy plują w twarz obywatelom” – tak odpowiedziała posłom Karolina Elbanowska, kiedy Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy, cofający sześciolatki do przedszkoli.
 
 Słowo suweren, na forach internetowych zapisywanych przez zwolenników PiS, powtarzało się potem jak refren, obok słów „buta” czy „arogancja władzy”. Na sześciolatkach właśnie – pisała Ewa Wilk w POLITYCE – na reformie, której sensu ludziom nie wytłumaczono, rząd poślizgnął się, by finalnie przegrać ostatnie wybory. Nowemu rządowi łatwo przyszło, łatwo poszło. Na efekt zapracują wszak nie oni, a dyrektorzy szkół i nauczyciele.
 
 Szkołę czeka więc kolejny koszmarny rok – po takim, do którego w wyniku przewlekłego reformowania trafiło nawet dwukrotnie więcej dzieci, niż można było pomieścić teraz, trzeba będzie zorganizować naukę dla niewiadomej liczby dzieci w niewiadomym wieku (bo chętni rodzice będą mogli do nich sześciolatki posyłać) i w niewiadomej liczbie szkół. W niektórych miastach, jak w Krakowie, odroczono mniej więcej co drugie dziecko, sześciolatków uzbiera się więc odpowiednio dużo. W innych, jak w Gdańsku, odroczono zaledwie co dziesiąte, więc może dzieci nie wystarczyć. A przecież to do organizacji szkoły sprowadza się powodzenie lub niepowodzenie dziecka w edukacji.
 
 Programy są niezłe, te dywany, kąciki zabaw, miejsca do odpoczynku, ławki ustawiane w koła, to już naprawdę nie te zasady, które pamiętają z własnego dzieciństwa dorośli. Szkoły też bywają niezłe, ale o ile znajdą się fachowcy, przestrzeń i czas, by to dobrze zorganizować. Teraz napocą się i dyrektorzy, walczący i z oszczędzającymi na szkołach samorządami, i z materią (karta nauczyciela nie daje im wiele swobody), a często i z rodzicami, którzy „sobie życzą”, „wymagają”, „nie przychodzą tutaj jak poddani do króla” – i sami nauczyciele, już zupełnie skołowani w sprawie tych sześciolatków. I niektórzy rodzice, którym być może przyjdzie wozić dzieci do dwóch różnych szkół, bo w ich rejonowej nie przeprowadzono naboru.
 
 Ale choć sprawa sześciolatków oznacza głównie ogrom problemów
 organizacyjnych (i ogrom zmarnowanych pieniędzy oraz poszarpanych
 nerwów), sprawa młodszych dzieci oznaczać może poważniejsze zmiany
 strukturalne. Od ponad dekady kilka świetnych organizacji
 pozarządowych robiło bardzo wiele, by w Polsce prowincjonalnej
 powstawały przedszkola. Nierzadko walcząc z samorządami, które od
 państwa pieniędzy na przedszkolaków nie dostają. Uświadamiając im, jak
 wiele – zwłaszcza dla dzieci spoza ośrodków miejskich, oznacza kontakt z przedszkolem.
 
 Sprawę przebadano na wskroś, a wyniki są jednoznaczne.
 Dzieci, które mają dostęp do (dobrego) przedszkola, w dziesięć lat
 później są w w dużo lepszej sytuacji. Polskie programy dla przedszkoli są
 wychwalane na świecie (np. w Skandynawii). Wiele wysiłku włożyły owe
 organizacje non-profit, by do tych idei przekonać rządzących i by ci
 wprowadzili obowiązek przedszkolny dla dzieci.
 Kolejnym krokiem byłaby rządowa subwencja na przedszkolaki.
 
 Lecz przyszli nowi rządzący, a wraz z nimi pogląd, że to babcia najlepiej
 nadaje się do wychowywania. Zapłaci się 500 złotych na drugie dziecko i z głowy.
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pią 15:15, 01 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 1.01.2016 piątek
 
 Szkolenia z zagrożeń terrorystycznych
 Dariusz Chętkowski
 
 Niektóre szkoły zdążyły przed końcem roku, inne będą musiały zrobić
 to teraz. Ruszyły szkolenia pracowników placówek edukacyjnych
 z zagrożeń terrorystycznych.
 
 W jednych szkołach ograniczono się do wywieszenia na tablicy ogłoszeń
 kartki z regulaminem postępowania w razie ataku. W innych rozesłano
 te wiadomości drogą mailową, a w jeszcze innych zebrano od
 pracowników podpisy poświadczające, iż wiedzą co i jak.
 Wychowawcy przeprowadzili lub w najbliższym czasie przeprowadzą
 pogadanki z uczniami.
 Także młodzież będzie musiała podpisać, że została przygotowana.
 
 Dokumentacja puchnie, czyli nic nam nie grozi. Starsi pracownicy
 przypomnieli sobie, że w podobny sposób działano na początku lat 90.,
 kiedy to panowała moda na podkładanie bomb w szkołach.
 Właściwie żadnych bomb nie podkładano, -- tylko robiono sobie jaja,
 dzwoniąc do szkoły i informując, że zaraz wybuchnie.
 Nigdy nic nie wybuchło, a jaja były (szkołę ewakuowano na kilka
 godzin, przyjeżdżali chłopcy z psami i szukali bomby).
 
 Dyrektorzy zdobyli wtedy duże doświadczenie w produkowaniu
 dokumentów poświadczających, że znają się na rzeczy.
 Wystarczy sięgnąć do archiwum po stare segregatory i powielić
 gotowe druki.
 Tak się robi w szkołach, ponieważ wszyscy liczą, że teraz też nic się
 nie stanie, najwyżej przepadnie parę lekcji, a żadnego bum nie będzie.
 Dlatego szkoda pieniędzy na prawdziwe szkolenia. Nie chcę zaczynać
 roku pesymistycznie, więc nie krytykuję tej metody. Daję też słowo
 honoru, że przyłożę się do tego, co mi zostanie zaoferowane, np.
 przeczytam od deski do deski „Zasady postępowania w razie zagrożenia
 atakiem terrorystycznym”. Koleżankom i kolegom radzę postąpić
 podobnie.
 
 A poza tym życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku.
 
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Nie 19:35, 03 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 3.01.2016 niedziela
 
 
 Uczniowie wędrujący
 Dariusz Chętkowski
 
 Rośnie liczba uczniów, którzy nie wytrzymują w klasie całego cyklu
 nauczania, czyli zwykle trzech lat. Wielu nie wytrzymuje roku, a niektórzy
 nawet kilku miesięcy. Są też tacy, którzy ledwo zmienili klasę,
 a już myślą o następnym przeniesieniu. Jedni odchodzą, inni przychodzą.
 Nie mam żadnej pewności, czy jutro trafię na tych samych uczniów, czy na całkiem nowych.
 
 Szkole ani się nie opłaca ucznia tracić (chyba że łobuz), ani przyjmować
 (nigdy nie wiadomo, kto przychodzi). Stagnacja jest ideałem, do którego
 dążymy. Dawniej ruchu w narodzie uczniowskim nie było żadnego, od
 wielkiego dzwonu ktoś przychodził albo odchodził, a teraz non stop
 tracimy i pozyskujemy uczniów. Jeśli tak dalej pójdzie, to właściwie
 każdego trzeba będzie traktować jako nabytek chwilowy.
 
 Wielu chciałoby zmienić szkołę, przyjść do nas bądź od nas wyjść, ale
 trafiają na opór rodziców. Starzy jeszcze nie rozumieją, że to nowy trend.
 Dostało dziecko jedynkę z pracy klasowej, no to czas najwyższy zmienić
 szkołę. Zostało skrytykowane przez nauczyciela, czyli czas się zbierać
 i szukać szczęścia dalej. Jak tylko starsze pokolenie oswoi się z nową
 modą, zrobi się naprawdę ciekawie. Powstaną nowe zasady rekrutacji,
 zapisywanie się do szkoły na chwilówkę, np. cykl paru lekcji, a potem się
 zobaczy. Tylko nauczyciele wciąż ci sami, bo w tym gronie ruchu prawie nie ma.
 
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pon 21:35, 04 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| - Komu zależy na polonezie?
 Dariusz Chętkowski
 
 Bardzo ryzykowną decyzję podjął nauczyciel przygotowujący uczniów
 do zatańczenia poloneza na studniówce. Wymyślił, że próba odbędzie się
 po lekcjach. Może gdyby to było tango, ktoś by został. Nikt jednak nie
 poświęci prywatnego czasu na naukę tańca, który wykonuje się
 wyłącznie z powodu widzimisię nauczycieli.
 
 Uczniowie chodzą na próby z wyraźną niechęcią. Niechęć wzrasta, gdy
 próby odbywają się na lekcjach mniej ważnych przedmiotów, np. religii,
 etyce, wychowaniu fizycznym. Po lekcjach nie wchodzi w ogóle w grę.
 Motywacja jest większa, gdy uda się urwać z matematyki albo języka
 polskiego. Dzisiaj byłem świadkiem, jak powiadamiano uczniów, że próbę
 przełożono na lekcję matematyki. Klasa wiwatowała z radości.
 
 Trudno chyba o lepszy przykład umiejętności, którą uczniowie odbierają
 jako nikomu do niczego niepotrzebną. Tak właśnie postrzegany jest
 polonez. Młodzież jest przekonana, iż uczy się tego tańca nie dla siebie,
 lecz dla belfrów. Skoro więc musi tą nauką zaspokajać potrzeby
 nauczycieli, niech przynajmniej za to zapłacą darowaniem paru lekcji.
 
 Rozumiem postawę wychowanków, dlatego nie protestuję, gdy przepada
 mi kolejny polski. Zresztą na miejscu młodzieży zażądałbym dużo
 większej zapłaty. Skoro dyrekcja szkoły chce, aby uczniowie tańczyli
 poloneza, musi płacić. Co tam parę lekcji polskiego czy matematyki!
 A czemu nie cały wolny tydzień albo nawet dwa wyłącznie na próby?
 
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 
 Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Pon 21:36, 04 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Śro 10:05, 06 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| -- 
 - Więcej wolnego z powodu zimna
 Dariusz Chętkowski
 
 Odwołano wczoraj zajęcia w kilku szkołach w regionie łódzkim
 z powodu zimna. Ucieszyli się uczniowie, zdenerwowali rodzice.
 Ze szkół podstawowych dzwoniono, aby natychmiast zabrać dzieci.
 
 Przytrafiło się to m. in. podstawówce z Rąbienia koło Łodzi, do której
 chodzą dzieci z mojego osiedla. Placówka cieszy się lepszą opinią niż
 szkoła rejonowa. Jedni rodzice denerwowali się, bo musieli wyjść
 z pracy, a inni żartowali, że to prezent dla dzieci. Niech mają więcej wolnego.
 
 Przyczyną była awaria ogrzewania. Okazało się, że nie tylko drogowcy
 dają się zaskoczyć zimie, także pracownikom szkół to się przytrafia.
 Chociaż nie wszędzie zawiniły szkoły, rodzice obwiniali przede wszystkim
 nauczycieli, czasem dyrektorów.
 Nie przypominam sobie, żeby nauczyciele mieli w obowiązkach kontrolę
 węzła ciepła, ale będę musiał się dopytać, czy nie jestem w błędzie.
 Moim zdaniem, jak już ktoś ma być w szkole winny, to tylko
 i wyłącznie dyrektor (mam nadzieję, że moja szefowa tego nie czyta).
 
 U mnie w szkole ciepło, ale sporo uczniów nie przyszło. Niektórzy już
 przed świętami uprzedzali, że wrócą później. Coraz więcej osób uważa,
 że przerwa świąteczna powinna trwać do Trzech Króli, czyli szóstego
 stycznia. Nie śmiem popierać tej idei, aby nie zakrzyczano mnie, że
 nauczyciele mają i tak za dużo wolnego. Zresztą wolne mogłoby
 dotyczyć tylko uczniów, nauczyciele zaś przyszliby do pracy od razu
 po Nowym Roku – m. in. po to, żeby swoim gorącym ciałem
 pedagogicznym ogrzać szkołę.
 
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 
 Ostatnio zmieniony przez wladek dnia Śro 10:07, 06 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pią 20:49, 08 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 8.01.2016-- piątek 
 Bohaterskie gimnazja katolickie
 Dariusz Chętkowski
 
 Trochę późno, ale w końcu do środowisk kościelnych dotarło, że likwidacja
 gimnazjów oznacza także zamknięcie szkół katolickich tego poziomu.
 Wcześniej chyba wydawało się, że zlikwidowane zostaną placówki
 świeckie, a religijne pozostaną. Niestety, tak się nie da (info tutaj).
 
 Tymczasem właśnie gimnazja są największą dumą Kościoła.
 W porównaniu do szkół świeckich tam jest nieźle.
 Tak przynajmniej uważają troskliwi rodzice, którzy najbardziej boją się
 o dziecko w wieku gimnazjalnym. Dlatego wielu wybiera szkoły katolickie.
 Nawet w dość świeckiej Łodzi jest podobnie. Jak się dziecka nie uda
 wcisnąć ani do publicznej Jedynki, ani do gimnazjum Politechniki,
 to trzecim wyborem jest już szkoła katolicka.
 Zresztą też nie tak łatwo się do niej dostać, bo chętnych bardzo dużo.
 
 Obrońcą gimnazjów zostały więc środowiska kościelne.
 To dla PiS-u dość wygodny pretekst, aby wstrzymać likwidację tych szkół.
 Na pewno lepszy niż uleganie ZNP, który też broni gimnazjów.
 Sytuacja zrobiła się dziwna. Skoro i z prawa, i z lewa płyną obrońcy
 gimnazjów, to właściwie kto chciał ich likwidacji. Wychodzi, że nikt.
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Nie 15:17, 10 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| 10.01.2016 niedziela
 
 WOŚP z nauczycielami czy bez?
 Dariusz Chętkowski
 
 Bardzo cicho jest w tym roku w szkołach o finale WOŚP.
 Wprawdzie oficjalnie pedagogom ani nie zakazano brać udziału,
 ani nie nakazano, ale przecież nauczyciel też urzędnik państwowy,
 a jako urzędnik… no właśnie, jaki powinien mieć stosunek do Owsiaka?
 Czy są jakieś wytyczne dla nauczycieli?
 
 Dawniej szkoły żyły finałem WOŚP. Dyrekcja ogłaszała,
 że poniedziałek jest dniem wolnym od sprawdzianów, kartkówek,
 przepytywania itd. Także pracownicy mieli pełen luz –
 żadnych kontroli, hospitacji, żadnego czujnego dyrektorskiego oka.
 Można więc było spokojnie poświęcić całą niedzielę na finał,
 a w poniedziałek dzielić się wrażeniami z klasą i prowadzić
 luźniejsze lekcje. W tym roku poniedziałek będzie normalnym
 dniem pracy, tak jakby finału WOŚP w ogóle nie było.
 
 Jedna osoba powiedziała mi, że będzie tańczyć na rzecz Orkiestry.
 Może chciałbym zobaczyć? Kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć?
 Dawniej co drugi uczeń się tak zapowiadał, a w tym roku tylko jedna osoba.
 Chętnie bym poszedł, ale czy to jest aby bezpieczne?
 Chodzi o moje bezpieczeństwo jako urzędnika państwowego.
 Czy nie narażę się swoim przełożonym?
 
 W szkole – jak napisałem – cisza. Nie ma się nawet kogo poradzić.
 Ludzie tylko żartują, a może mówią poważnie, że dziesiąty dzień
 miesiąca należy poświęcić na całkowicie inne sprawy.
 Jak nie wiem, na jakie i dlaczego, to przyszłości w szkole nie ma dla mnie żadnej.
 
 -
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |  
		| Autor | Wiadomość |  
		| wladek 
 
 
 Dołączył: 14 Gru 2006
 Posty: 49118
 Przeczytał: 0 tematów
 
 Pomógł: 3 razy
 Ostrzeżeń: 0/5
 Skąd: Polaniec
 
 | 
			
				|  Wysłany: Pon 11:03, 11 Sty 2016    Temat postu: |  |  
				| 
 |  
				| - narciarz2
 10 stycznia o godz. 19:38	28115
 
 Rachunek za Kaczyńskiego nalezy wystawić Kościołowi.
 Wystawienie rachunku powinno polegac na nazywaniu rzeczy
 po imieniu. Podobnie, jak podobno powstaje czarna księga nowej władzy,
 powinna powstawac księga rozmaitych dokonan Koscioła. Poczynajac od
 finansowych. Niesławna komisja majątkowa i jej kradzieze. Pedofilia
 oraz jej zamiatanie pod dywan przez władze koscielne.
 Sposob traktowania ofiar. Los dzieci w koscielnych sierocincach
 (np. sprawa tzw. siostry Bernardetty oraz jej wspolnikow).
 Podwojne zycie księzy. Tzw. gospodynie i ich dzieci.
 Los tych dzieci. Księza-geje i homofobia Koscioła. Antysemityzm.
 Oblesne radio popularnie zwane „ma ryja”. Księza politrucy
 w wojsku i w administracji. I tak dalej, i tak dalej.
 .
 Rachunek powinien polegac na udokumentowanej prawdzie.
 To będzie jednoczesnie rachunek wystawiony wszystkim rządom po
 1989 roku, a takze (a moze zwłaszcza) obecnej władzy.
 To oznacza mnostwo pracy. Czy ktos będzie miał czas,
 siłę, i odwagę taką księgę zredagowac?
 .
 Słyszałem wielokrotnie o Kosciele: „Sami sie wyłozą.” Albo „młodziez po
 lekcjach religii wybierze ateizm.” A to jest niestety nieprawda.
 Celem lekcji religii nie jest nauka religii, tylko oduczenie samodzielnosci.
 To samo było celem propagandy PRLu, zas teraz będzie celem
 propagandy Kurskiego. Celem jest umysłowe okaleczenie odbiorcow.
 I to niestety działa. Odbiorca sie uczy, ze on sam i jego własne myslenie
 nic nie znaczą wobec potegi panstwa, Boga, albo Koscioła.
 Celem i produktem Kosciola jest człowiek na kolanach przed
 władzą. Człowiek bojący sie nawiązania sojuszy z innymi ludzmi
 w celu przeciwstawienia sie władzy. Ten cel jest osiągany przez
 szkołę, wiadome radio, oraz inne szczekaczki koscielne oraz rządowe.
 .
 Apelowanie do przyzwoitosci Kosciola mija się z celem.
 To znaczy mozna, ale to tylko legitymizuje tę instytucję.
 --
 
 Post został pochwalony 0 razy
 |  |  
		| Powrót do góry |  |  
		|  |  
		|  |  
  
	| 
 
 | Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach
 Nie możesz zmieniać swoich postów
 Nie możesz usuwać swoich postów
 Nie możesz głosować w ankietach
 
 |  fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
 Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
 
 |